Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Ariel's Diary 4 - Paradise

Gwiazda szczęścia, czyli Wypad-ka z Rezydencji

Autor:Ariel-chan
Dodany:2005-11-13 23:25:36
Aktualizowany:2005-11-13 23:25:36


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

"ARIEL'S DIARY"

Część Czwarta: Paradise

Rozdział Trzynasty: Gwiazda szczęścia, czyli Wypad-ka z Rezydencji* ^^


- Łał, KAWAII!!!!! ^_^

- Rzeczywiście, KAWAII! (ŚLICZNY!)

- Shin, skąd żeś wytrzasnął takiego fajnego pieska???

- Wyszedł do mnie z lasu, sekundę przed tym, jak się zjawiliście!

- KAWAII!!!! ^_^

Tak brzmiały krzyki zachwytu trójki maluchów, kolejno, Hajime, Mannena i Shina, na widok wspaniałego, śnieżnobiałego psa... a raczej wilka. Nasz drogi Kibuś wpadł przypadkiem na dzieciaki i, za Chiny Ludowe, oderwać się nie mógł... jak widać, zresztą. Shin, najmłodszy z Rycerzy Leafa, blondynek o króciutkich włoskach, w zielonych rybaczkach, oraz, znani nam już, Hajime i Mannen, ściskali wilka i wieszali mu się na szyi.

- Nigdy go tu wcześniej nie widziałem. Musi być nowym pupilkiem Gładko-Głowego... znaczy pana Tanaki! ^^ - stwierdził Mannen, przyglądając się wilkowi. - Ale masz żółte oczy!

Tymczasem, Kiba miał nie lada rozterki...

- "I co ja mam zrobić? Nie wiem, czy mogę zmienić się przy nich w człowieka i zapytać o tę Pritię-san... A uciec tak ot co też nie mogę, bo wieszają mi się na szyi... Może jak warknę, to sobie pójdą...? Nie no, nie mogę straszyć dzieciaków z obcego wymiaru... W ogóle, czemu ja się w to wpakowałem? A, fakt, ta większa dwójka biegła w tą stronę, jakby coś ich goniło, więc skoczyłem, w razie czego, na pomoc! >_<0"

- Mannen-nii, bawiliście się w coś? - zapytał nagle Shin-chan. - Wyglądało, jakbyście przed czymś uciekali!

- No właśnie, uciekali! - potwierdził Hajime.

Kiba nastawił uszu.

- Czekaj, ja powiem! - Mannen wyrywał się do odpowiedzi. - Wyobraź sobie, Shin, że spotkaliśmy jakiegoś zawodowego mordercę! Właśnie! Trzeba zawiadomić jak najszybciej pana Awayuki! Albo kogolwiek! ><

- "Mo... Mordercę... znaczy... Hitokiri??? - pomyślał Kiba. - Czyżby spotkali Himurę-san?"

- Właśnie, lepiej się stąd wynośmy, zanim nas znajdzie! - dodał Hajime, rozglądając się na boki, ale w dalszym ciągu nie puszczając wilka (Tylko Mannen już się na nim nie wieszał)

- Kto to jest? - spytał przerażony troszkę Shin.

- Nie mam pojęcia, ale to jakiś bardzo podejrzany, wyglądający jak kobieta, osobnik! Prawie daliśmy się zwieźć jego wyglądowi!

- "Chmm... Obaj wyglądają jak kobiety... i Okita-san i Himura-san. Może po prostu spytam?"

- Powiedział, że jest z jakiegoś Shin... Coś z twoim imieniem, Shin-chan, jakoś... Shinsu... - zastanawiał się Hajime, gdy nagle ktoś mu przerwał...

- Shinsen Gumi?

- Tak, właśnie... A, kto to powiedział???

Cała trójka spojrzała na wilka.

- Nie spotkaliście przypadkiem Okity Soujiego-san z Shinsen Gumi?

- T-t-t... ten... - wyjąkał Hajime, momentalnie od niego odskakując...

- ...Pies MÓWI!!! - dokończył Mannen, łapiąc Shina i odskakując z nim w tył...

- Ara, tu jeteście, dzieciaki! Tak nagle mi zniknęłyście! ^_^

Okita Souji uśmiechał się od ucha do ucha, a dzieciaki miały przerażone, do kwadratu, miny...

- T... to ten morderca!!! - ryknął Mannen.

- Ara, Kiba-san, pan też tutaj? o^_^o Nareszcie się znaleźliśmy!

- Tak jak myślałem, że to o panu mowa, Okita-san... - odparł Kiba, przybierając w tym momencie postać ludzką, przez co dzieciaki dostały wytrzeszczu oczu... - Tylko... dlaczego pan straszy te dzieciaki, Okita-san?

- Ja, straszę? Powiedziałem tylko, że jestm Hitokiri'm z Shinsen Gumi...

- No właśnie... A gdzie pozostali?

- O to samo miałem pana zapytać, Kiba-san...

( - Teraz mamy szansę, Hajime, Shin! - szepnął Mannen. - Zwiewajmy, dopóki rozmawiają...

- Jasne!!! >< - potwierdziła pozostała dwójka.)

- Wygląda na to, że się zgubiliśmy... - stwierdził <wczesny> Kiba.

- W sumie, ja byłem już w rezydencji... - przyznał Okita. - Ale nikogo, oprócz tej dziwnej kobiety, nie spotkałem, więc nawet jej się nie pytałem. A, no... jeszcze tą dwójkę dzieciaków spotkałem...

- Właśnie, może one... mogą nam pomóc się odnaleźć?

- Dzieciaki... dokąd się wybieracie? - zapytał tym swoim przerażającym głosem Okita, na co Mannen, Hajime i Shin, zatrzymali się w miejscu, odwrócili głowy i spotkali oko w oko z tym strasznym wzrokiem Soujiego-zabójcy. Kiba popatrzył na szermierza, z deka zbaraniały (o ile on może zbaranieć) i zrozumiał, dlaczego dzieci wystraszyły się tego dobrego człowieka.

- Nie bójcie się go, dzieci... - powiedział spokojnie Kiba. - Nie jest taki straszny na jakiego wygląda.

- Czy ja wyglądam na strasznego? o^-^o - Soujiemu znowu zmienił się wyraz twarzy. - Jeżeli was wystraszyłem, to bardzo przepraszam! - skłonił się przed dziećmi. - Razem z Kibą-san i jeszcze dwójką przyjaciół, przybyliśmy do was w pokojowych zamiarach! o^---^o

Dzieciaki spojrzały po sobie i odwróciły się, by uzgodnić razem sytuację.

- W sumie to, ten Hitokiri nie wydaje się taki zły! - powiedział Mannen.

- Wygląda na bardzo miłego człowieka! - stwierdził Shin, który go widział po raz piewszy.

- Do tego, ten przepiękny pies jest po jego stronie! - dodał Hajime.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale... - Souji podszedł do nich, obejmując rękami Hajime i Mannena. - Kiba-san nie jest psem, a wilkiem. Sam by pewnie nawet się nie odezwał... nie? - mrugnął do niego. - Natomiast, jeżeli chodzi o Hitokiri... Hitokiri'm z prawdziwego zdarzenia jest nasz kolega, który nam gdziś zniknął, Himura Kenshin-san...

- P... Prawdziwym??? O.o - wyjąkali Hajime i Mannen.

- Ale Kenshin-san jest "Złotym Człowiekiem", nawet lepszym ode mnie... Przynajmniej tak go nazywa Ariel-chan...

- A... Ariel-chan? - spytał Mannen.

- Ta, Tsukino Ariel-chan... ^_^

- AAAAAAAA!!!! - ryknęły dzieciaki, teraz dopiero zajarzając. ^_~

Natomiast, cofnąwszy się trochę wstecz, przerażający krzyk rozdarł powietrze... ponieważ Mayune skapła się, że kolejny obiekt jest zainteresowiania... zwiał.

- Czy... to przypadkiem nie dochodziło z domu? - zapytał Kenshin, marszcząc brwi. - Może to pańska córka?

- A, jak najbardziej, to był głos Mayune-chan ^^ - odparł wesoło Kaoru. - Proszę się nie martwić, pewnie znowu zaciągnęła do siebie jakiegoś przystojniaka, a dzieciaki, ZNOWUŻ sprzątnęły jej go sprzed nosa... Żadna nowość. ^^

- Acha... ^^0

- Lepiej szukajmy tych pańskich przyjaciół! - powiedział Kaoru, a po chwili... - Przystojniaka?

- Dzieciaki? - to powiedział równie zdziwony Ken.

- Himura-san, czy pańscy przyjaciele... to sami faceci?

- Tak, de gozaru yo...

- A czy są przystojni?

- No, ja myślę... Kiba-dono oraz Ryuichi-dono są bardzo przystojni, natomiast Souji-dono... jest po prostu ŚLICZNY........ ^^0 A... coś pan sugeruje?

- SZYBKO!!!!!!!! - wrzasnął Kaoru, ciagnąc Kena za sobą.

W ten sposób wczesny Kaoru skapnął się, że jego "kochliwa" córeczka najwyraźniej złapała jednego z przyjaciół Himury-san.

- Szybko, jeżeli jest tak, jak myślę, to może jeszcze zdążymy ich złapać!!!! >_<

- Ale kogo, de gozaru??? ^^0

- Dzieciaki i któregoś z pańskich przyjaciół!!!

Ken i Kaoru dopadli Mayune akurat, gdy była już w szlafroku... na szczęście, of coz! ^^

- Mayune, co się stało, do diabła, gdzie on jest?! - krzyknął Kaoru.

- Souji-dono, Kiba-dono, Ryuichi-dono!!! ^^0

- TO JA SIĘ PYTAM, GDZIE ON JEST?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!? - ryknęła Mayune, tak głośno, że wiater (<=???) rozwichrzył obojgu (Bogu) winnym fryzury. ^_~

- E... to znaczy, że jednak ktoś tu był? - zbaraniał z leksza Kaoru (chyba się serio nie spodziewał...)

- OCZYWIŚCIE!!! TEN~! TEN~! JAK MU TAM BYŁO!!!!!! >_<

- Ano, Mayune-dono, mogłaby pani przybliżyć mi wygląd tego człowieka?

- NIE, NIE MOGŁABYM, TY PANIU... - darła się dalej Mayune, ale zatkało ją, przypominając sobie scenę z Soujim. - Czy... czy pan jest kolegą... tamtego pana... czy koleżanką? - na to ostatnie Ken o mało nie zaliczył glebki.

- Mayune-chan, jak możesz być tak niegrzeczna, ten pan to Himura Kenshin-san, szermierz z innego wymiaru!!! ><

- Po ostatnim spotkaniu mogę być niepewna... >< Tamten gościu również wyglądał jak kobieta...

- Nic się nie stało, Kaoru-dono! - Ken uspokoił ojczyma Mayune, po czym zwrócił się do niej. - Czy to nie był przypadkiem Okita Souji-dono, szermierz z Shinsen Gumi?

- A bo ja wiem, jak on się nazywał!!! - Mayune wzruszyła ramionami.

- No... taki śliczny jak kobieta, z długimi niebieskimi włosami......

- AAA, TO TEN DRAŃ!!!!!!! ><

- ORO! O.O - Ken zdębiał, gdy Mayune złapała ojczyma za fraki i zaczęła nim trząść. - ZNOWU MI ZWIAŁ!!! ><

- Ma... yune-chan... T-ten p-pan j-jest j-jego p-przyjacielem i p-przyszedł g-go p-poszukać... - ją-ją-jąkał się Kaoru.

- A... - Mayune puściła Kaoru, przez co ten wylądował na podłodze. - Więc idę z wami... Himura-san, tak? - zrobiła do niego maślane oczka. - Chciałam policzyć się z tym draniem, ale jeśli pan sobie tego nie życzy...

- N-nie... Znaczy się... Oro...... O.o' - Ken nie wiedział co powiedzieć. ^^

Kaoru stwierdził, że dzieciaki najprędzej wyprowadziły Okitę-san gdzieś tylnymi drzwiami do ogrodu. Mimo, że Souji i Kiba, tak seryjnie, byli po przeciwnej jego stronie, Kenshin-kun nie zawiódł się i znalazł innego zaginionego towarzysza. Gdy ich zauważyli, Ryu i Mawata-chan rozmawiali w najlepsze.

- O, co tutaj robi Sakuma-san? - zdziwił się Kaoru.

- Sakuma-san, ten boski Sakuma-san, gdzie?!?! - wiadomo kto ^_^0

- Oro... Znaleźliśmy się... - uśmiechnął się Kenshin. - Ryuichi-dono, z kim tam rozprawiasz?

- To moja najmłodsza córeczka, Mawata-chan... Śliczna, co nie? - mrugnął do Kena Kaoru, kiedy podchodzili do nich.

- AAA!!! - krzyknął Ryu, momentalnie uśmiechając się promieniście. - Kenshin-kun!!! XD

- Kto? - Mawata odwróciła się i zobaczyła kawałek swej rodzinki. - Tata? Mayune? Ara???

- SAKUMA-SAAAAAAAN!!!!!!! - zachwycona Mayune biegła w stronę Sakumy-san...

- KENSHIN-KUUUUUUN!!!!!! - zachwycony Sakuma-san biegnął w stronę Kenshina-kun...

- <KA-DUP> - zachwyceni Mayune i Sakuma-san zderzyli się ze sobą.... ^_^

- Oro... - wcale nie zachwycony Kenshin. =_=0

W następnej scenie Mawata-chan opatruje rannego Ryuichiego (czytaj zakłada plastra na czoło), natomiast Kaoru ranną Mayune. (jak wyżej)

- Ryuichi-dono, proszę uważać następnym razem... >_<0

- NIE MA TEGO ZŁEGO, CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO!!! - odparł krzykiem Ryu. - Przynajmniej Mawata-chan udzieliła mi pierwszej pomocy!!!

- "Ma... wata... TY~~!!! - wściekała się w myślach Mayune. - Ja ci dam, mojego boskiego Sakumę-san!!! ><"

- Oj, Ryuichi-san! - zaśmiała się Mawata, na co Mayune (Kaoru zresztą też) rozszerzyła gały, zdziwiona, po czym, ze zrozumieniem, uśmiechnęła się. No fakt, po tym, co przeżyła, ta mała zasługuje na odrobinę szczęścia, jaką może dać ten szurnięty 31-latek. Mayune nie będzie się, więc, między nich wtrącała, tak przynajmniej wywnioskował z jej miny Kaoru. ^_~

- A, WŁAŚNIE!!! - ryknął niespodziewanie Ryuichi, podskakując z ławki jak oparzony i wskazując palcem na Kena (co do ładnych rzeczy nie należy ^_~). - PRZYNAJMNIEJ ZNALEŹLISMY SIĘ Z KENEM-KUN!!! ZNACIE WOGLE KENA-KUN?????

Mayune i Kaoru z deka zbaranieli.

- No, oczywiście... - potwierdzłi Kaoru. - Spotkałem Himurę-san na naszym dziedzińcu, tak jak niegdyś Hayate-kun i zaprzągnąłem do roboty przy przeprowadzce.

- Ach, Otousan, jak mogłeś??? - opierniczała go Mayune. - Nie łapie się tak obcych ludzi i mówi:"TY, POMOŻESZ MI POSPRZĄTAĆ!!!" - znowu złapała go za fraki i powiedziała moderczym głosem.

- Oro, ale to tak nie wyglądało... - odrzekł zdębiały Ken. - A, właśnie... Mawata-dono? - zwrócił się do niej ze ślicznym uśmiechem, aż ta zaczerwieniła się. - Himura Kenshin desu, miło panienkę poznać ^_^

- A... nawzajem... - odparła Mawata, czerwieniąc się całą parą.

Mayune dalej "szamotała" się z ojcem, więc, Ken stwierdził...

- No może chodźmy znaleźć Kibę-dono i Soujiego-dono...

- WŁAŚNIE!!! ><0 -Ryuichiemu znowu się coś przypomniało. - NA ŚMIERĆ ZAPOMNIAŁEM! Mieliśmy znaleźć Pritię, czy jak to tam leci!!! I Rycerzy!!! ><

- Oro... To ty nie o tym rozmawiałeś z Mawatą-dono???

- WCALE, A WCALE!!! o^__^o

- Acha........ =_=0 <=Ken.

- Himeno i trójka Rycerzy są w tej chwili w innym wymiarze.

- Wiem, Mawata-dono, twój ojciec... przepraszam, ojczym, mnie już poinformował. Ale my tak naprawdę szukamy byłej Priti, czyli Takako-dono...

- Oooooj, Ken-kun, jakiś ty niedelikatny!!!!! >< - stwierdził Ryu-chan, zerkając na minę Mawaty-chan. - Nieważne zreszta, Mawata-chan już się tym nie przejmuje, prawda?

- Hai... - potwierdziła dziewczynka z uśmiechem, ale w tej samej sekundzie zaśmuciła się na moment, co zauważyła Mayune, zdążywszy już puścić ojca na ziemię.

- "Ona go nadal kocha, czy jak???" - pomyślała Mayune.

- Ale Himeno-chan i jakiegoś Rycerza-kun też mieliśmy przyprowadzić... - powiedział Ryu ze smutkiem.

- Po Takako-san i Sasame'go-san będziemy mogli iść, jak znajdziemy dzieciaki, ale jeżeli chodzi o Himeno i pozostałych Rycerzy.... - zaczął wyjaśniać Kaoru, ale starsza córka mu przerwała...

- Himeno na pewno będzie się guzdrała, więc możecie zostać u nas... na noc, oczywiście! Oho ho ho ho! - zaśmiała się Mayune. - "Ostatnia szansa, został jeszcze jeden, może ten... Kiba-san będzie równie piękny, co koledzy!!! >< - dodała w myślach. - To idziemy, otousan, szukać tego przystoj... znaczy, przyjaciela Sakumy-san i Himury-san oraz tego nie czułego na moje... znaczy, Soujiego Okitę-san! O ho ho ho ho!!! - śmiech... a'la Mayune, Naaga the Serpent oraz Kashiwagi Sae ^_~

- No to chooooo....... dźcie! - Kaoru został pociagnięty przez Mayune, natomiast pozostali wzruszyli ramionami i poszli za nimi.

W tym czasie, dzieciaki poznały w skrócie historię czwórki podróżników, jakimi są Ken, Ryu, Kiba oraz Souji i stwierdziwszy, że mogą tu w czymś pomóc, zabrały tych dwóch ostatnich do krainy zwanej Leafenią. Słup pionowego światła przeniósł ich na miejsce, a tam, jak na zawołanie, pojawiło się dziwne,latające stworzenie, wyglądające jak płaszczka, które uniosło całą piątkę w przestworza.

- Więc to jest Leafenia? Łał, jak pięknie, cudownie!!! - cieszył się i zachwycał Souji, podziwiając wspaniałe widoki natury, pełne zielonych lasów, łąk i przejrzystych rzeczek. Kiba tylko łypał wzrokiem i nic nie mówił. Szermierz dopiero później skapnął się, że wilkowi musiało być trochę przykro, gdyż jego Raj pewnie wyglądał równie pięknie i zachwycająco...

- Nie zawsze tak tu wyglądało... - zaczął opowiadać Mannen. - Wiecie, że Takako-san była Królową Klęski, prawda? A wiecie, co zrobiła z tym miejscem? Pozbawiła go kompletnie Leafa i wyglądało jak jedno wielkie pustkowie.....

- Pustkowie? To zupełnie jak Raj Kiby-san... - stwierdził Souji, zerkając na niego. - Ale... patrząc na obecną Leafenię, jestem pełny optymizmu i wierzę, że "Rakuen" będzie wkrótce wyglądał tak samo!

Kiba nic nie powiedział, ale w głębi duszy podziękował Soujiemu za te pokrzepiające słowa.

- A co się stało, dokładnie, z pańskim Rajem, Kiba-san? - zapytał nieśmiało Hajime.

- Mówiliśmy, (a w zasadzie, to ja mówiłem....) został zamieniony w pustkowie przez pewnego złego demona, a nawet dwóch, tylko, że jeden zwala winę na drugiego! W sumie nie wiemy, kto, lub co, to zrobiło, ale faktem jest, że potrzebujemy pomocy Takako-san, byłej Priti... - objaśnił wszystko Okita.

- W tym rzecz, "byłej Priti", Takako-san nie jest już Pritią! - odparł Mannen. - Powinniście raczej poczekać na Himeno-oneechan, obecną Pritię, ona z pewnością użyczy wam Leafa i naprawi wasz Raj?

- Mo... Może to zrobić??? - w tym momencie Kibuś się ożywił.

- Oczywiście, Himeno-oneechan może bez przeszkód oddawać Leafa! - potwierdził Hajime.

- Więc, ona...

- Nie chcę studzić twojego zapału, Kiba-san... - wtracił się Souji. - Ale racz zauważyć, że niewiadomo, czy to utrata Leafa jest przyczyną obecnego stanu Raju... Niewiadomo, czy Leaf (Lif) coś tu pomoże...

- Pomoże, pomoże! - uśmiechnął się Mannen. - Leafe, czakra, ki, energia duchowa i Bóg wie co tam jeszcze... to praktycznie wszystko to samo... ^_~ Ariel-chan nam to tłumaczyła... U nas może to się nazywać "Lif", u was całkiem inaczej, ale mniej więcej chodzi o to samo... Jestem pewny, że Himeno-oneechan i jej Leafe pomogą waszemu Rajowi.

Souji zauważył, że Kibie aż oczy zaświeciły ze szczęścia.

- Sou ka... A więc tak... Ariel-chan jest naprawdę przewidująca... - Okita w końcu zrozumiał. - To dlatego kazała nam przyprowadzić również Himeno-san...

- Ale mówiliśmy, że Himeno-chan nie ma teraz w domu... - przypomniał Shin-chan.

- Nie ma sprawy, Shin-chan, zaczekamy na nią... - odparł Souji. - Zresztą, i tak musimy znaleźć jeszcze Kenshina-san i Ryuichiego-san...

- A, widzę ich! Tam są! - krzyknął niespodziewanie Hajime.

- Ara, gdzie? Gdzie? - Souji zaczął patrzeć w dół i po chwili, razem z Kibą, ujrzał na ziemi dwie sylwetki, kobiety i mężczyzny. Sasame pomachał do nich.

- Ooooi!!! Sasame! Takako! - wydzierał się Mannen, odmachując.

Wraz ze zniżającym się lotem ogromnej płaszczki, Souji mógł wyraźniej zobaczyć twarz mężczyzny. Sasame, na oko dwudziestoparoletni facet o białych (ale nie siwych...), krótkich włosach, uśmiechał się do Soujiego, mimo, że widział go pierwszy raz w życiu. Okita pomyślał, że to jeden z tych spokojnych typów, które uśmiechają się prawie zawsze i wydają się niczym nie przejmować, ale tak naprawdę pod maską obojętności i szczęścia kryją smutek i bolesną przeszłość. W zasadzie, ocenił Sasame'go prawie doskonale. Nie wiedział wówczas, że Sasame zdradził Rycerzy, ponieważ kochał Takako, która wtedy była Saihi, Królową Klęski (<=Cokolwiek to znaczy... =_=0) i przeszedł (na moment) na jej stronę. I on i Kiba wiedzieli tylko tyle, że Takako była kiedyś "Pritią", a Sasame był... i nadal jest, of korz, Rycerzem Dźwięku. Gdyby nie fakt, że Mannen przedstawił się jako Rycerz Lodu, Souji pomyślałby, że Sasame jest takowym, ponieważ wyróżniał się bielutkim jak śnieg ubraniem, białym płaszczem, powiewającym ''zgrabnie'' ^_~ na wietrze oraz białymi butami. Wyglądał jak taki grzeczny chłopczyk, a kiedy już z nim rozmawiał, jeszcze bardziej przekonał się w tym stwierdzeniu.

Kiba, natomiast, zwrócił baczniejszą uwagę na kobietę, stojącą obok Sasame'go. Miała duże, zielone oczy i czerniste, związane wstążką włosy, które bardzo kontrastowały z białą jak śnieg skórą. Takako-san ubrała była w cieniutką, zieloną bluzeczkę i niebieską, z deka starodawną spódnicę. Sprawiała wrażenie miłej osoby, do tego tak samo opanowanej i mądrej jak jej facet, któremu okularki na nosie jeszcze bardziej dodawały "inteligenckiego" wyrazu twarzy, jednakże, w przeciwieństwie do Soujiego, stoicki spokój Sasamego nie spodobał mu się, mimo, iż w zasadzie... Kiba jest taki sam, a przynajmniej bardzo do niego podobny... Może dlatego, w końcu to przeciwieństwa, a nie podobieństwa, się przyciągają... ^_~

- Sasame! Takako! - wrzasnęły jak jeden mąż dzieciaki, skacząc z płaszczki, zanim jeszcze wylądowała i rzucając się, Hajime i Shin na Takako, Mannen na Sasame'go.

- Mannen, Hajime, Shin-chan, co was sprowadza? - spytała Takako, głaszcząc Shina po główce. - Ostatnio rzadko do nas wpadacie...

- To wy do nas rzadko wpadacie! - zaprotestował Shin.

Souji i Kiba zeszli powoli ze stworzonka, szermierz pogładził je po pysku i powiedział, że na razie "dziękujemy"... Ku jego zdziwieniu, płaszczka zrozumiała i odleciała XD...

Sasame usśmiechnął się do nich.

- Mamy gości, Takako. - powiedział.

- Widzę... - odparła. - Chyba raczej powinnam była spytać... co waszych przyjaciół do nas sprowadza?

- To są przyjaciele Ariel-oneechan... Pan Okita i pan Kiba. - wyjaśnił Mannen. - Mają do was pilną sprawę...

- Sasame, Rycerz Dźwięku... - przedstawił się, podając każdemu rękę. - Ta piękna pani obok nazywa się Takako...

- Miło mi ^^ - powiedziała Takako, również podajac Soujiemu i Kibie rękę.

- Ee... Znaczy... - Souji nie wiedział w pierwszej chwili, co powiedzieć, chyba trochę onieśmielała go uprzejmość tej dwójki, ale w końcu wymamrotwał. - O... Okita Souji desu, jestem szermierzem z wymiaru "Peace Maker Kurogane"... a kolega to Kiba-san, wilk z wymiaru "Wolf's Rain".

- Wi... Wilk? - powtórzył Sasame, a Kiba kiwnął i rzekł:

- Proszę spojrzeć pod innym kątem... Zmniejszę trochę moc...

- Nie, nie trzeba... Widzę... - błękitne oczy Sasamego przeszyły iluzję Kiby i w tej chwili podziwiały wspaniałego, złotookiego, śnieżnego wilka. Souji z uśmiechem na ustach pomyślał, że pasowaliby do siebie jak ulał... biały pan i pies w kolorze śniegu. Zaraz się skarcił za tę myśl, ponieważ oczywistym było, że Kibie-san coś takiego by się nie spodobało.

- W takim razie, Kiba-san, Okita-san... - powiedział w końcu Rycerz Dźwięku. - Słucham?

- Ee... - Soujiego zatkało.

- Czym możemy służyć? - Takako ponowiła pytanie ukochanego.

- A, tak... Już mówię, znaczy... Mannen, buzia na kłódkę, to nasza sprawa! - skarcił chłopca, który już otwierał usta, by coś powiedzieć. - No więc... - Souji w dalszym ciagu nie wiedział, jak ma to wszystko wyrazić. Żałował w tej chwili, jak diabli, że nie ma z nimi Kenshina-san. W końcu, Kenshin-san jest takim świetnym dyplomatą-negocjatorem i w ogóle tak grzecznie i inteligentnie potrafi mówić, że przy nim Souji wypada jak zwykły... wieśniak... ^^0 I właśnie, w tym momencie coś do niego dotarło... Kiedy Souji zdążył tak polubić Kenshina? Dlaczego, odnosi się do niego z tak wielkim respektem, szacunkiem i Bóg wie czym jeszcze? Dlaczego tak bardzo go... podziwia? Przecież jest jego wrogiem, a raczej... i przede wszystkim... Okita wcale nie jest gorszym szermierzem, czy człowiekiem od niego... Właśnie, Souji może być tak samo dobrym mówcą jak on...! Kenshin mu wcale nie jest potrzebny! Ani Ryuichi nawet!

Ani...

- Może ja wyjaśnię? - odezwał się Kiba, stwierdziwszy, że jego kolegę coś wcięło i jakoś za Chiny Ludowe nie umie się wysłowić.

- A... Nie, nie trzeba, Kiba-san, ja powiem... - Souji teraz się wystraszył, że wilk odbierze mu jego wielką chwilę "bycia dyplomatą-negocjatorem"... ^_~

- To bardziej moja sprawa niż twoja, Okita-san... - odrzekł spokojnie Kiba.

- Ale... ja... JA CHCIAŁEM BYĆ WIELKIM DYPLOMATĄ-NEGOCJATOREM, TAK JAK KENSHIN-SAN!!! - wypsnęło się Soujiemu z deka za głośno, w dodatku prosto w twarz Sasame'mu-san i... na czołach wszystkich, łącznie z Kibą-kun, pojawiły się znaczące krople.

- On jest komikiem, możecie mi wierzyć... - stwierdził Mannen. =_=

- Ee..... Wcale nie.... Ja chciałem poważnie....... - Soujiego znowuż wcięło.

W tym momencie Sasame uśmiechnął się i razem z Takako parsknęli śmiechem.

- E... Ano...... ^_^0 - próbował coś powiedzieć Souji.

- Wiesz, Okita-san, przypominasz mi innego znajomego Ariel-chan, Sakumę Ryuichiego, bodajże... (I nie tylko jego, zresztą...) - stwierdził Sasame. - I jeszcze jedno...

- A... Hai? O.O

- Nie musisz na siłę udawać kogoś innego niż jesteś ^_^

- A... ale ja wcale nie udaję... Zawsze jestem taki radosny, pełny życia, szczery i dobrze wychowany! - Souji wreszcie odzyskał swoją osobowość, a uśmiech ozdobił jego twarz. - To skoro już przy tym jesteśmy, to ja wyjaśnię w czym rzecz! Mianowicie, Ariel-chan, a także Xellos-san, Nuriko-san, no i my, tzn. ja, Kiba-san, oraz ci, którzy nam się zgubili w rezydencji Awayukich-san, czyli Kenshin-san i Ryuichi-san, bardzo uprzejmie prosimy, aby pani Takako, "była Pritia"... - tutaj ukłon w stronę Takako. - A także, oczywiście, pan, panie Sasame, ponieważ nie wyobrażam sobie, aby zgodził się pan puścić swoją ukochaną samą, udali się z nami do jednego wymiaru, gdzie... - zaczerpnął powietrza, bo powiedział to wszystko na jednym oddechu i... zaciął się... Resztę opowiedział już Kiba, omijając pewne niewygodne szczegóły.

- Więc... Mówicie, że to o Takako mowa w tym wierszyku...? - spytał Sasame po wysłuchaniu recytującego z pamięci Kiby. - Ale nie wiecie, o co dokładnie chodzi w tej całej przepowiedni?

- Nie... - pokręcił głową Souji. - Ale faktem jest, że coś lub ktoś zamienił Raj wilków w istne pobojowisko, a przyjaciele-wilki pana Kiby są przetrzymani przez dwójkę demonów w razie, gdybyśmy nie mieli ochoty kogoś z przepowiedni przyprowadzić...

- Przetrzymywani? Znaczy, są zakładnikami? - wystraszyła się Takako.

- No, może nie tyle zakładnikami, w końcu jeden to znajomy Xello... ^^0

- SĄ zakładnikami... - przerwał mu Kiba, zaciskając pięści. - I nie spocznę dopóki ich stamtąd nie wydostanę...

Takako i Sasame spojrzeli na siebie, a dzieciaki na siebie.

- Chyba nie mamy innego wyjścia, co, Sasame? ^-^

- Na to wygląda, Takako ^-^

- Więc... pomożecie nam?!?!?! ^___^ - Souji aż podskoczył z radości, gdy ci kiwnęli. - ARIGATO GOZAIMASU~!!!! - ryknął.

- To ja powinienem dziękować... - uśmiechnął się pod nosem Kiba.

- YOSHI!!! (DOBRA!!!) - wrzeszczał Souji. - No to jeszcze tylko znajdziemy Kena-san i Ryu-sana, poczekamy na Himeno-san i Rycerzy-san i możemy wracać!!!!!!!! ^_________^ PIERSZA MISZYN IMPASIBLY BENDZIE KOMPLIT!!!!!!!!!! YOSHI!!!!!!

(Czy on przypadkiem nie naoglądał się ''Bleacha'' i Don Kanonjiego???? =_=0)

- Okita-san, mówi pan z błędami! - zauważył grzecznie Mannen.

- Mannen-nii, jak można mówić z błędami??? - zainteresował się Hajime.

- No ortograficznymi! Nie widać? ^__^

- Nawet nie słychać..... - Hajime i Shin z leksza zbaranieli...

Sasame i Takako wymienili porozumiewawcze uśmiechy, po czym on stwierdził, że w takim razie mogą wracać do rezydencji Awayukich... wszyscy, naturalnie. Po drodze, znaczy przechodząc dziedzińcem w stronę rezydencji (bo podróż z Leafeni zajęła im parę sekund), Sasame spytał o wspomnianego przez Soujiego ''Ryuichiego-san" i doszedł do wniosku, że to ten sam, którego on miał na myśli, mówiąc o jego podobieństwie do Okity. ^_^

W momencie, kiedy Souji i spółka mieli wejść do domu, wyszli z niego Kaoru, Mawata oraz Mayune, z tym, że tylko ta ostatnia skapnęła się "O, chyba nadchodzą poszukiwani", lukając na, niezbyt-zadowolonego-z-tego-spotkania, Okitę i niezbyt-wiedzącego-co-go-czeka, Kibę...

W ten sposób, państwo domu zaprowadzili Kibę, Soujiego oraz czwórkę Rycerzy wraz z byłą Pritią, prosto do pokoju, w którym czekali już na nich Kenshin i Ryuichi.

- Oro? Tak szybko? - zdziwił się widząc, wchodzących spowrotem Kaoru, Mawatę i Mayune, a zaraz po nich... rzucającego się w drzwi Ryuichiego-san, który chyba instynktownie wyczuł nadchodzących przyjaciół. - Oro? O.o'

- SOUJI-KUUUUN!!!! KIBA-KUUUUN!!!!! - ryczał Ryu, zawieszony na szyi Okity, który tylko głaskał go po główce i powtarzał "Yoshi, yoshi". - STĘSKINIŁEM SIĘ ZA WAMI, GDZIEŚCIE BYLI?????? <___> - teraz przerzucił się na Kibę.

- Długo by opowiadać, Ryuichi-san ^_^ - odparł z uśmiechem Souji.

- Oro, Okita-dono, to może mnie pan opowie? - zapytał Ken, na co Soujiego zamurowało w przejściu, ponieważ teraz go dopiero zauważył. - Bo widzę, że mamy gości... - spojrzał za zamurowanego Okitę, gdzie w "kolejce" stali Sasame i Takako.

- Ke... Kenshin-san! - powiedział Okita, zdziwiony, robiąc minę, jakby widział go pierwszy raz od wieków i zaraz miał się rozpłakać. - KENSHIN-SAN!!!!!!!!! o^_____^o - wrzasnął i, tak jak przed chwilą Ryuichi, tak on rzucił się na teraz na Kena, zwalając go z nóg. - TAK DAWNOŚMY SIĘ NIE WIDZIELI!!!!!!!

Kaoru, Mayune i Mawata aż popatrzyli na siebie. Mawatę nie zdziwiło zachowanie Ryuichiego, bo to było "normalne", natomiast dzieciaki i Mayune zdębieli zobaczywszy reakcję Okity na widok Kenshina. Kaoru zaś, wcale się nie zdziwił, gdy Ken powiedział...

- Yoshi, yoshi, Okita-dono, nie widzieliśmy się zaledwie godzinę, albo półtorej... ^^

- Aa... Przepraszam....... - szepnął Souji, zdając sobie sprawę, że chyba popełnił jakieś głupstwo. - Chyba nie powinienem... Ja po prostu... Nie wiem, co we mnie wstąpiło... - zrobił smutną minkę, ale zaraz się uśmiechnął.

- Nic się nie stało, Okita-dono, de gozaru yo... ^^ - odpowiedział Kenshin, wstając i podniosząc z sobą Okitę.

- Apropo's, Kenshin-san, co ma znaczyć to "Okita-dono"?! >_< Przecież ja mówię na Kenshina-san "Kenshin-san", więc czemu Kenshin-san nie mówi na mnie "Souji-san"... znaczy "Souji-dono", tylko znowuż "Okita-dono"?!

- Proszę wybaczyć, Okita-dono, ale chyba moje przyzwyczajenia dają znać o sobie, po prostu mam już to we krwi, i jakoś nie potrafię inaczej, zwłaszcza, że Okita Souji-dono istniał również i moim wymiarze...

- Kenshin-san! - powiedział ze złością Souji.

- O... Hai?

Przez chwilę mierzyli się nawzajem wzrokiem.

Souji przez tę chwilę toczył wewnętrzną walkę z samym sobą. No właśnie, co się ze mną dzieje?! Dlaczego jak głupi rzuciłem się na Kenshina-san, skoro do tej pory potrafiłem się rzucić tylko na bliskich przyjaciół z Shinsen Gumi?! Dlaczego, do jasnej cholery, myślałem o nim cały ten czas, wyobrażalem sobie, co by powiedział Sasame'mu-san i Takako-san na moim miejscu i... tak się za nim stęskniłem...?! Przecież to nie tak, że to mój przyjaciel... Ale też to nie do końca mój wróg... I to też nie tak, że ja wcale a wcale go nie lubię, albo wręcz ubóstwiam pod niebiosa... Po prostu...

- Chy... Chyba masz rację, Kenshin-san... Nie... Przepraszam! ''Himura-san...'' - poprawił się Okita. - Przepraszam, że w ogóle wyleciałem z tym pomysłem mówieniania sobie po imieniu. W końcu nie jesteśmy żadnymi przyjaciółmi...

Souji i Ken uśmiechali się do siebie, a nad resztą zawisły czarne chmury... =_=0 Jedynie Ryu był w stanie zaprotestować...

- Ależ, co ty, mówisz, Souji-kun!!!! <_> - krzyknął, odwieszając się od Kiby-kun.

- Nie, nie, Ryuichi-dono, w porządku... ^-^ - powiedział spokojnie Kenshin. - Ale pan, panie Okita, nie musi zmieniać swoich przyzwyczajeń....

- Mowy nie ma Himura-san! >_ _<0 Nie mógłbym mówić ''Kenshin-san'', w momencie, kiedy Himura-san mówi mi "Okita-dono"!!!

- A.... Oczywiście, Okita-dono... ^-^ - zgodził się Ken.

- Właściwie, w jakich oni są stosunkach? - szepnął Kaoru do swoich córek.

- Po tym, co zbaczyłam, myślałam, że są conamniej najlepszymi przyjaciółmi... - stwierdziła Mayune, odgarniając z czoła włosy i jednocześnie myśląc "Ha, wiedziałam, że pedał!!! Tylko nie chce się przyznać!!! XD" )

- Oni SĄ przyjaciółmi... - wtrącił się Kiba, podsłuchawszy niechcący rozmowę. - Tylko, że chyba jeszcze o tym nie wiedzą...

- No to skoro już się wszyscy znaleźliśmy... - obwieścił nagle Kaoru, bądź co bądź, ''pan domu". - ...To może napijemy się herbatki i poczekamy na powrót mojej córki i jej Rycerzy??

Wszyscy przytaknęli.

- No to, proszę, rozgośćcie się! Czujcie się jak u siebie w domu! ^^

Mannen i dzieciaki już dawno rozsiedli się na kanapie, obok nich siadnęli Mawata-chan i Ryu-chan, drugą kanapę zajęli Sasame i Takako, oraz Kiba i wpatrzona w niego, jak w obrazek, Mayune, a Kenowi, Soujiemu i Kaoru zostały już tylko, równie wygodne, fotele.

- Niestety, mojej żony również nie ma, jest w delegacji... a, że pokojówki także nie mamy, to chyba... chmm... będę musiał sam przygotować... 1, 2, 3, 4... 10,11,12... tak, 12 filiżanek herbaty... Już lecę!

- Ano, Kaoru-dono! - zatrzymał go Kenshin. - Może pomogę?

- Ależ nie trzeba, Himura-san!

- Ale... Ślicznie nalegam, Kaoru-dono. ^^

Kaoru wzruszył ramionami i kiwnął głową, że ma iść za nim.

Po mniej więcej 15 minutach, Kaoru i Ken byli spowrotem, a każdy trzymał po 6 filiżanek - cztery w rękach, dwie w zębach... nie pytajcie jakim cudem... =_=0 Grunt, że ich wejście wywołało ogólną sensację i zwróciło uwagę Mayune... która odczepiła się (na moment ) od Kiby, Takako i Sasame'go... którzy odczepili się od siebie... Ryuichiego... który odczepił się od Mawaty i Soujiego... który razem z dzieciakami zaczął pękać ze śmiechu i zaraz podleciał pomóc swojemu koledze (mianowicie, wyjął Kenowi filiżanki z zębów... ^_~)

Czas płynął, a Himeno i Rycerzy jak nie było, tak nie było. Kiedy nadszedł wieczór, wszyscy byli już wykończeni... sami sobą, of course. Mayune robiła maślane oczka wpierw do Kiby, a potem, widząc, że to nic nie daje przeniosła się na Kena. Ryu-chan rozprawiał z Mawatą, oboje raz po raz zerkali w stronę Sasame'go i Takako, którzy robili to, co na zakochaną parę przystało... migdalili się cały wieczór... No dobra, może nie tak dosłownie, w końcu dzieciaki były w pobliżu. ^_~ Kaoru natomiast rozmawiał z Soujim, który opowiadał mu dzieje Shinsen Gumi, od czasu do czasu pozwalając Kenowi dojść w tej sprawie do głosu. Dzieciaki zaś, wariowały, latając wte i wewtę i wtranżalając się każdemu z rozmawiających między obiad a zakąskę (apropo's tych drugich... Kaoru... i Ken, oczywiście, i o tym nie zapomnieli! ^-~).

Około siódmej wróciła Natsue, żona Kaoru i matka Mayune oraz Mawaty, w związku z czym, Kenshin i Souji zostali pozbawieni słuchacza... nie żeby się przejęli, w końcu dzieciaki zaraz go zastąpiły! ^_~ Natsue, kobieta wytworna i elegancka, wcale nie przypominająca sławnej macochy z "Kopciuszka", o czym pomyślał Souji (a skąd on zna taką bajkę?) przyjęła gości bardzo miło i zaraz zamówiła dla wszystkich kolację. Kaoru natomiast, w try-miga, przygotował parę sypialni, ponieważ nie zapowiadało się, aby Himeno miała jeszcze tej nocy wrócić... A nawet jeśli, to i tak nie wypadało państwu Awayukim wypuszczać gości tak łatwo ze swego domu... nee??? ^_^


Koniec rozdziału czternastego

Części Czwartej

Ciąg Dalszy Nastąpi


P.S.*Wypad, ale tylko dla nas, of course... Chyba nie myśleliście, że Awayuki-tachi wywalą naszą spółkę z rezydencji??? ^__^

Na koniec... no co? Był już opening, no to proszę bardzo, jest i ending... ''Lucky Star'', w bliżej nieokreślonym wykonaniu!

Spoglądam przez okno w moim pokoju, // Akari o keshita heya no madokara miru,

Na nocnym niebie błyszczą gwiazdy. // Yozora ni hoshi ga hikaru.

Dziś na pewno znajdę twoją odpowiedź... // Kyo koso anata no seiza sagashi...

...Chociaż to tylko fuks. // ...Katte na jinkusu.

Jeśli znajdziesz siódmą gwiazdę, // Nanatsume no hoshi o...

...Będzie to Gwiazda Szczęścia. // ...Mitsuketara Lucky Star.

Jutro, z uśmiechem... // Ashita wa egao de...

...Powiem ci 'Dzień dobry'! // 'Ohayoutte' koe o kakete ageru wa!

Nic nie poradzę, trucizna... // Shikatanai, tokubetsu...

Moje kochanie! // My Sweetheart!

Jestem głupia, tak bardzo jestem w tym! // Watashi bakari ga muchuu da nante

To niemożliwe! // Masaka!

Nie może być, nigdy ci nie wybaczę // Arienai yurusenai

Chcę przejrzeć twoje uczucia od wewnątrz. // Anata no naka no kimochi nozokitai

Żebyś nie zauważył... // Kizukarenai you ni...

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.