Opowiadanie
Ariel's Diary 4 - Paradise
You Are My True... North ;)
Autor: | Ariel-chan |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Chrno Crusade, Pretear, Naruto |
Dodany: | 2006-11-20 11:40:26 |
Aktualizowany: | 2006-11-20 11:41:21 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
''ARIEL'S DIARY''
Część Czwarta: Paradise
Rozdział osiemnasty:You Are My True... North* ;)
Po wylądowaniu na miejscu, pierwsze, co rzuciło się w oczy to... jałowa pustynia i ogromny zamek Hellmastera na horyzoncie. Wszyscy Soumowie i shinobi, po trochu zszokowani, po trochu wystraszeni, rozglądali się po masakrycznej scenerii.
- Co tu się... stało, dattebayo??? - spytał Naruto, gdyż jako pierwszy odzyskał głos.
- To, co widzicie... - wzruszyła ramionami Ariel. - Chodźcie... Nie wiem dlaczego, ale nigdy
nie da się zjechać bliżej zamku...
- Najwidoczniej mają tu jakiegoś kekkai'a... - stwierdził Shikamaru, lustrując wszystko dookoła. - Ej, wy, Souma-tachi! - krzyknął wstecz. - Trzymać się w kupie, nie oddalać się od grupy! Bo jak nie, to was przykuję cieniem!
- A kto cię zrobił naszym szefem?!?! - odpyskował Kyou.
- Nie "zrobił", tylko nim jestem! - odparł Maru. - Dopóki tu jesteście, jesteście pod moim komandem i bez dyskusji! Nie żebym specjalnie to lubił...
- Osz ty~!!! - warczał Kyou.
- Na na, Kyou-kun, Shika-kun ma rację, wszyscy się na to zgodziliśmy! - uspokajał go (O) Gure (k) ^_~
- Ja się na nic nie zgadzałem!!!
- Ej, przymknijcie mordy! - ryknął nagle Yuki. - Neji-san, tam coś jest! - wskazał na niebo, na północny-zachód od zamku.
Wszyscy spojrzeli w jedno miejsce. Coś żółto... niebiesko-czerwonego śmigało w powietrzu, a na ziemi, majaczył... zielony kształt. =_='
- Neji, sprawdź to! - poprosił Maru.
- BYAKUGAN!
Neji zlustrował Byakuganem kolorowe kształty, po czym powiedział, jak najbardziej
poważnie...
- Czerwono włosa dziewczyna w żółtym stroju, z żółtą lancą, czy czymś koło tego oraz dwóch gości, czerwony i niebieski, walczą z zielonym, kwiatko-podobnym stworem... =_='
Zaległa cisza...
- Ee... Raczysz sobie żartować, Neji-san...??? <->' - zapytał w końcu Yuki.
- Nie-e...
Jedynie Ariel i Nuriko przeczuwali, co to może oznaczać, a raczej... któż to taki może być...
- To mi coś przypomina... Musimy to sprawdzić! - zakomenderowała dziewczyna, ale już po chwili okazało się, że mają problem... z szybkością. Nuriko jest duchem, Ariel zna lewitację, a shinobi to w końcu ninja, jedynie biedni Soumowie-tachi są zwykłymi ludźmi...
- Ty, posrany dowódco, niby jak mamy wam dotrzymać tempa?!?! - wściekał się Kyou.
Shinobi (plus Ariel-tachi) zatrzymali się i spojrzeli na siebie... Pierwszy odezwał się Neji...
- Yuki-san, wskakuj!
W ten sposób, Yuki miał przejażdżkę na plecach Nejiego, Ayame na plecach Kiby, Shigure - Naruta, a Haru - Shikamarego... Zaś co do Kyouna...
- Podejdź tu na chwilę... - Ariel kiwnęła na niego palcem, uściskała go, znienacka, i stwierdziła z uśmiechem. - No, ty, koteczku-chan, powinieneś dotrzymać tempa shinobim...
- ŻE COO?!?!?!
W ostatecznym rozrachunku, dolecieli na miejsce w pięć minut.
- Wie... WIEDZIAŁAM!!! - wrzasnęła Ariel na widok znajomych twarzy.
- ŚWIETLNA PRITIA!!! - darł się Nuriko, aż Kyou spadł mu z ramienia... (a co, myśleliście, że koteczek taki głupi???)
- Yoshi, to chyba był już ostatni... - powiedziała świetlna Pritia, zlatując obok towarzyszy na ziemię.
- Chyba mamy towarzystwo... - zauważył Gou, czerwono włosy Rycerz.
- Faktycznie... - dodał Hayate, niebiesko włosy Rycerz, przystojniacha jak ich... wiele.
- Yoshi, Himeno, rozdzielamy się... - zdecydował Kei, będący, ee... spritiowany??? Znaczy, mający z Himeno "prito", czyli swego rodzaju połączenie... =_=' W każdym razie, każdy Rycerz Leafa potrafi łączyć się z Pritią, aby dać jej swe moce, w tym wypadku Kei, Rycerz Światła, był połączony z Himeno, co dawało jej "moc światła" i robiło z niej Świetlną Pritię.
Po zerwaniu "prito", Himeno miała na sobie zwykły sweterek i spódniczkę (a'la mundurek szkolny), a Kei był blondynem wyglądającym jak... blondynka... (Śliiiiczny!!!) ^_~
- No proszę, kogo my tu mamy! - zawołała Ariel. - Shikamaru-kun-tachi, Soumowie-tachi, przedstawiamy wam poszukiwanych: Awayuki Himeno-chan, Pritię we własnej osobie i jej trójkę Rycerzyków!
- Ariel-chan! - Himeno rzuciła się jej na szyję. - Jak to: poszukiwanych? Szukaliście nas?
- Właściwie to, potrzebna nam jest Takako-san, a nie wy, ale skoro już tu jesteście...! - Nuri zaczął skakać, a raczej latać, z radości.
- W ogóle, co wy tu robicie? - spytała Ariel. - Znaczy... - poprawiła się. - Gdzie są Ryu-chan i reszta? To oni was przyprowadzili, prawda?
- "Ryu-chan"? Masz na myśli Sakumę Ryuichiego? - upewnił się Kei. - Nie, nie spotkaliśmy go. Od wczoraj latamy po wymiarach i załatwiamy mayouchuu, które, ni z tego ni z owego, zaczęły rozprzestrzeniać się po innych światach... - wyjaśnił.
Yuki zaczął uważnie przyglądać się Świetlnemu Rycerzowi. Długie, blond włosy ułożone w kucyk na jedną tylko stronę, trzy pasemka, zamiast grzywki i loczek zwisający koło ucha z samego czubka głowy. Do tego złote oczy i kolczyki w uszach. Wygląd super laski, a nie mężnego Rycerza. Przynajmniej nie takie Yuki-kun miał wyobrażenie o Rycerzach. Gou i Hayate już bardziej wyglądali na Rycerzy, ale Yukiego w tej chwili interesował tylko gościu o wyglądzie jeszcze bardziej zbliżonym do kobiety niż on... (Ech, gdyby widział Okitę... >-<)
- Ee??? Znaczy, chcecie powiedzieć...? o.O' - Ariel zdębiała.
- Tak, to chcemy powiedzieć... - odparł Hayate, Rycerz Wiatru ubrany w granatowe wdzianko, coś a'la kapitański mundur, z tym, że z tyłu i z przodu przedłużony w płaszcz prawie do kostek, a pod to niebieskie spodnie i białe butki. - ...Że i ten wymiar został zaatakowany przez Mayouchuu... Niestety... zjawiliśmy się tu za późno... znaczy, trafiliśmy do tego wymiaru na końcu i dlatego Mayouchuu zdołały już wyssać prawie całego "Leafa" z tej krainy... Nie mieliśmy w ogóle pojęcia, że aż tak dużo Mayouchuu'w wydostało się z naszego wymiaru...
- Ale, w każdym razie, poradziliśmy sobie perfekcyjnie... - powiedział Gou, płomienno włosy Rycerz Ognia. - Nawet dobrze się stało, że nie zabieraliśmy dzieciaków, przynajmniej nie musiały się niepotrzebnie narażać...! ^^
- Apropos narażania się... Kei, nie jesteś ranny? - Himeno zwróciła się do Rycerza, z którym przed chwilą miała zrobione "prito". - Parę razy zasłoniłeś mnie...
- Oczywiście, że jestem... - stwierdził prosto z mostu Kei. - Ale to drobiazg... Ałaaa! Hayate, co ty wyczyniasz!? - krzyknął, gdy ten klepnął go w ramię.
- To ma być "drobiazg"??? - spytał Hayate. Po plecach i ramieniu Kei'a leciała ciurkiem krew.
- Ech, ludzie... - westchnęła Ariel. - Daj mi spojrzeć...
- Ach, nie trzeba, Ariel... Wiem, że masz uzdrowicielską moc, ale naprawdę... ^^'
- E, przytkaj się, blondynku... - rzekła bez zbędnych ceregieli i machnęła ręką nad broszką, którą trzymała na sercu, pod ubraniem. Srebrny Kryształ, znajdujący się wewnątrz broszki, odpowiedział srebrnym blaskiem. Ariel, potrzymawszy przez chwilę ręce (które leczą ^_~) nad ramieniem Kei'a, użyła swojej (i Srebrnego) uzdrowicielskiej mocy, by wyleczyć jego rany.
- AAAAA!!! ARIEL-CHAAAN!!!!!!! - wrzasnął niespodziewanie Nuriko. - T-t-t-to znaczy, że TOOO... - tutaj zatoczył koło. - Wszyyyystko to sprawka Mayouchuu, czyli demona-larwy z wymiaru Himeno-chan?! CZYLI FIBRIZO I AION MÓWILI PRAWDĘ?!?!?!?!
- Aleś ty wczesny, debilu... =_='
- Więc... - tutaj wyrwało się Yukiemu. - To jednak nie te dwa demony zamieniły w to pustkowie Raj wilków-san-tachi?
- Je, jak widać... - kiwnęła głową Ariel. - Wiedziałam, że coś mi to przypomina... Po prostu cały Raj wilków został pozbawiony Leafa... a to również znaczy, że... można mu tego Leafa oddać... Nee? ^^
- Teoretycznie tak, ale... - potwierdził Hayate. - Potrzeba naprawdę dużo czasu... i baaardzo dużo Leafa, aby zmienić z powrotem ten obszar... A nasza Himeno, po pokonaniu prawie 30 Mayouchuu'w pewnie jest już wykończona... Prawda?
- GÓWNO PRAWDA! >_< - krzyknęła Himeno, na co Hayate zaliczył glebkę. - Uratowałam już tyle światów, że ten jeden jeszcze mi nie zaszkodzi! Możecie na mnie liczyć, Ariel-chan!! Tylko... może byś nam tak przedstawiła...eee... kolegów...??? (O ile dobrze widzę, to sami koledzy!)
- Ariel-chan, może wpierw załatwimy sprawę z wilkami, a potem zajmiemy się Rajem? - zaproponował Maru. - Jeżeli zaś o nas chodzi... - bez pytania postanowił się przedstawić. - Nara Shikamaru desu, jestem dowódcą grupy shinobich z wymiaru... ekhem, muszę to powiedzieć... "NARUTO", oraz jednocześnie opiekunem państwa Soumów-tachi z wymiaru "Fruits Basketa".
- UZUMAKI NARUTO to ja jestem!!! - był "łaskaw" wydrzeć się Naruto.
- Bądź łaskaw nie przerywać mi, Naruto... - opieprzył go Nara.
- Aleś ty się wredny zrobił, odkąd zostałeś tym Chuuninem... - obraził się Naruto.
- Dzięki, Naruto... W każdym razie... moi shinobi... od lewej... - kiwnął na nich. - Uzumaki Naruto, (jak już zauważyliście) Hyuuga Neji i Inuzuka Kiba.
- Yoroshiku!/Dozou yoroshiku! - przywitali się grzecznie shinobi.
- Nee, Haru-kun, was też mam przedstawiać, czy potraficie sami??? =_='
- Proszę bardzo! =_=
- Nie ma potrzeby, Nara-san... - odezwał się Yuki. - Ja nazywam się Souma Yuki... Ten z długimi kudłami to, niestety, mój starszy brat, Souma Ayame, ten czarny to Souma Shigure, a przymulony to Souma Hatsuharu.
- Ej, nie zapomniałeś o kimś??? - ryknął Kyou, będący nadal pod postacią kota.
- A co, ty nie masz języka, Baka Neko??? >_<'
- Oooo, gadający KOT!!!! - wystraszyła się Himeno.
- Eee, sory, Himeno, ale w innych wymiarach widzieliśmy już gorsze rzeczy... - raczył zauważyć Hayate.
- Co to miało znaczyć, "gorsze"...??? >_< I po pierwsze... - w tej chwili rozległo się "PAFF" i Kyou stał przed nimi goły jak święty turecki. - Nie jestem kotem... =_=
- Kyaaaa!!!! HENTAI!!!!! - Himeno o mało nie zemdlała.
<KABUT>
Kyou oberwał butem w łeb.
- CO TY WYPRAWIASZ, TY CHOLERNY GRYZONIU?!?!?!
- Raczej, co TY wyprawiasz stojąc NAGO przed damą?!?! Ubiera się w tej chwili!!!
- TO ODDAWA MOJE UBRA... <DUP> - oberwał swoim ubraniem w gębę i w następnej sekundzie już był ubrany.
- Myślałeś, że co, zostawię twoje szmaty na środku pustyni?! - zadał retoryczne pytanie Yuki.
- Oczywiście, że nie, Kuso Nezumi, zresztą... to JEJ wina, to ona MUSIAŁA mnie nagle objąć, żebym się zmienił!!!
- A co niby miała zrobić, skoroś to TY darł mordę, że nie umiesz nadążyć za Nejim-san-tachi?!
- Ekhem... =_= CISZAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!
- Dziękuję, Nuriko... Ja musze oszczędzać gardło... Zresztą, patrzcie na Harego, chcecie nam tu wyciągnąć tymi swoimi wrzaskami Czarnego?!?!
- Nie o to chodzi, Ariel-chan... - stwierdził Maru. - Kyou-kun, wybacz, ale nie mamy już czasu na wasze kłótnie... Chcecie czy nie, lubicie się czy nie... na czas wykonania misji, musicie zawiesić broń i przynajmniej udawać, że gracie w tej samej drużynie... ka-pe-wu???
- Hai, Nara-san, bardzo przepraszam... -Yuki wyraził skruchę.
- Ja... Ja również... >_<
- I??? =_= "I postaramy się więcej ze sobą nie kłócić..." - podpowiedział im Maru.
- Iii... - spojrzeli na siebie. - POSTARAMY SIĘ NIE WCHODZIĆ SOBIE W DROGĘ!!! - stwierdzili zgodnie.
- No powiedzmy, że może być... =_= W każdym razie, co robimy, Ariel-chan?
- A co możemy robić? Skoro się już wszyscy znamy... DO ZAMKU FIBRIZA! A po drodze, opowiemy Himeno-chan-tachi, co jest grane! Idziecie z nami, nee? Kei???
- E? Czemu mnie pytasz??? =_='
- Bo masz minę jak srający kot na pustyni i wyglądasz jak transwestyta!
- Eee??? =_='
- Głupie pytanie, głupia odpowiedź! ^_^
- Oczywiście, że idziemy, Ariel-chan... - odparł za niego Gou. - Chociaż nie mamy pojęcia, o co chodzi... <->'
Schemat się powtórzył, więc nikt, oprócz Naruta, nie zdążył zauważyć przemiłych zwierzątek na dnie fosy.
- Rany julek... tu są krokodyle, dattebayo!!! - wydarł się znienacka blond włosy shinobi.
- Faktycznie... - potwierdził Haru, spoglądając w dół. Wszyscy przez chwilę przyglądali się zielonym gadom.
- Khe, co za staroświecka, oklepana metoda obrony zamku... =_= - stwierdził poważnie Shikamaru.
- E, sory, ale... - wtrąciła się Ariel. - Po pierwsze, to nie żadna metoda obrony zamku... po prostu "KTOŚ" ma takie głupkowate poczucie humoru... =_= Po drugie, to nie są krokodyle, tylko aligatory...
Zaległa cisza... ~
- Acha... =_= - odparł zbaraniały Kei, właściwie w imieniu całej grupy. Shikamaru popatrzył na niego z wdzięcznością, że nie musiał się odzywać...
- Fibri i Aion już wiedzą, że jesteśmy... - powiedziała Ariel. - Inaczej nie opuściliby nam bramy... O, i drzwi też się otwierają...
Czerwony dywan, stolik z winkiem i tron nie wywołały już takiego zdziwienia, co ostatnio, w przeciwieństwie do małego chłopczyka siedzącego na tym ostatnim.
- To... jest Fibrizo, dattebayo??? - szepnął Naruto do swojego szefa.
- Ten gówniarz to ma być niepokonany Hellmaster Fibrizo??? - szepnął Kyou do swojego rywala.
- Chyba coś im się potętegowało... =_= - szepnęła Himeno do swojego ukochanego, Hayate, of korz.
- Czekajcie... - nakazała zebranym Ariel, a sama wystąpiła do przodu. - Gdzie masz Aiona?
- Już idzie... - odparł spokojnie Fibrizo. Po chwili przez drzwi za tronem wszedł Aion.
- Ara? Czy mi się tylko wydaje, ale nie za dużo ich przyprowadziłaś? - spytał fioletowooki demon.
- Wydaje ci się... =_=
- Niech ci będzie, w takim razie... Bardzo proszę, cała czwórka, wystąp...
Zero reakcji...
- Kyou-kun, Naruto-kun, przedstawcie się panu... - powiedziała Ariel. - No już, bez obaw.
- Czy ktoś powiedział, że ja się boję?! - prawie obraził się Naruto i doskoczył do dziewczyny, Kyou był zaraz zanim, wypchnięty siłą przez kuzynka... wiadomo którego ^_~ - Uzumaki Naruto jestem, główny bohater z wymiaru o tym samym tytule!
- Acha, więc pan jest czwartą osobą z zaklętym w sercu przeciwnym sercem?
- Ja myślę... Podobno... znaczy... tak mi powiedzieli, dattebayo... - Naruto uśmiechał się jak zawsze. - A pan musi być tym całym Aionem, zgadza się?
- Jak najbardziej... A kolega? - zwrócił się do Kyouna.
- Sou... Souma Kyou desu! - wyjąkał Kyou, czerwieniąc się niewiadomo czemu, jak burak. - Douzo yoroshiku... >_<'
- Z przepowiedni numer...??? - podpowiadał Aion.
- Eee, zdaje się, że piątej...
- A, więc przeklęty rodzinnym przekleństwem?
- Ta... Dokładnie... Przekleństwem... - Kyou łypnął wstecz na swoją rodzinkę.
- A pozostali? - zwrócił się Aion do dziewczyny.
- Ja jeste!!! - zgłosił się Nuriko.
- Widzę szanownego ducha... =_=' No więc, Ariel-chan?
- Xellos poszedł po siódmą osobę i jeszcze nie wrócił, jak widać. Szermerze i Kiba są... a raczej powinni być w tej chwili w wymiarze Himeno-chan-tachi... - kiwnęła na koleżankę i jej Rycerzy. - Mieli przyprowadzić szóstą osobę, czyli Takako-san, byłą Pritię. Jak na razie, myśmy przyprowadzili tylko obecną Pritię i paru jej Rycerzyków. Jeżeli chodzi o pozostałych tutaj obecnych... Shikamaru i jego shinobi są tutaj, aby odnaleźć pewną osobę i żeby mieć na oku Naruta. Soumowie-tachi przywlekli się z nami, aby przypilnować Kyouna, żeby im wstydu nie narobił, jak to określili... - tutaj głośne "Oj", w wykonaniu Kyouna. - Natomiast Himeno-chan-tachi... Właśnie... Chyba nie mam innego wyjścia... ka? - mina Aiona wyrażała coś w rodzaju..."Ja przecież wcale nie oczekiwałem aż TYLU wyjaśnień... =_=", a kiedy Ariel... - Gomennasai... <_> - skłoniła się, przepraszając, nie tylko on, ale i reszta mieli nad wyraz zdziwione miny.
- Ale, o co... chodzi? - spytał Aion, patrząc wstecz na Fibriza, który tylko wzruszył ramionami.
- W imieniu całej ekipy, bardzo was przepraszam... Niesłusznie oskarżyliśmy was o popełnienie tego haniebnego czynu...
Mina Aiona nadal wyrażała totalną dezorientację. Sklerozę ma, czy co???
- Nosz, nie wiecie o co chodzi??? O ten tramwaj, co nie chodzi! - Ariel się zdenerwowała już i zeszła z oficjalnego tonu. - Mówiliście prawdę, że to nie wy zamieniliście Raj wilków w to pustkowie... Po prostu paru Mayouchuu'ów z wymiaru Himeno dostało się do tego i pozbawiło go kompletnie Leafa... Dlatego przypadkiem spotkaliśmy tutaj Himeno i resztę, kiedy ci rozprawiali się z ostatnimi Mayou... chami... (<=??? =_=') Ka-pe-wu, czy jeszcze nie za bardzo???
Aion i Fibrizo spojrzeli na siebie i roześmiali się (<=Wyobrażacie sobie, jak to musiało wyglądać???).
- A no faktycznie... - powiedział dopiero po chwili Aion. - Wybacz, ale nie śmialiśmy się z z ciebie, ani z tych całych Mayou-coś tam... Po prostu zaczęłaś mówić tak poważnie i oficjalnie... a potem równie nagle przeszłaś spowrotem na typowy dla siebie sposób, że to aż śmieszne było... ^_^'
- Z tym się zgadzam... - stwierdził Nuriko.
- W każdym bądź razie... Skoro nie ma jeszcze wszystkich zainteresowanych, Ariel-chan, proszę za mną, a co do reszty... Trójka z przepowiedni na razie zostanie z kolegą Fibrizem, a pozostałych zapraszam do pokoi na wyższych piętrach... Mój pomocnik wskaże wam drogę i porozdziela was, bo mamy tylko trzy osobowe pokoje...
- Uno momento, Aion! Co to ma znaczyć?! - ryknęła Ariel. - Oni nie mają z tym nic wspólnego!
- No to właśnie dlatego wysyłam ich do pokojów gościnnych na górze... Chyba nie myślisz, że na górze mamy lochy? Poprawka, nawet na dole takowych nie mamy... (To nie te czasy...)
- W takim razie, gdzie są wilki?! - Ariel już zdębiała.
- Zamknięte w pokoju numer 93 na samej górze.
- Że ile?!?!?!
- W zamku jest 101 pokoi i 10 pięter, po 10 na każdym. Ta sala jest numerem pierwszym, albo jak kto woli, sto pierwszym.
- Jasny gwint, z wierzchu ten zamek nie wygląda na taki wielki! >_<'
- Bo ma na sobie naszego wspólnego Kekkai'a. - raczył wyjaśnić Fibri. - Acha, może któryś z panów Rycerzy, jak mniemam... poleci po koleżankę i kolegów szermierzy z wymiaru "Shin Shirayuki Hime Densetsu Pretear"?
Himeno, Kei, Hayate i Gou spojrzeli na siebie...
- Ja muszę pilnować Himeno... - stwierdził Hayate, wzruszając ramionami.
- Mnie się zdecydowanie nie chce... =_= - stwierdził prosto z mostu Kei, czym bardzo zaimponował... Shikamarowi.
- Yoshi, w takim razie, pozostaję tylko ja! Rycerz Gou zgłasza się do wykonania tej roboty!
- Niech będzie, panie Gou... - zgodził się Aion. - Fibrizo-kun, bądź łaskaw otworzyć drzwi i położyć bramę...
- Nie ma potrzeby... - Fibri tylko machnął ręką... i wysłał Gou prosto przed drzwi... Rezydencji Awayukich. - Wysłałem go od razu na miejsce... - wyjaśnił, aby nie wystraszyć państwa nagłym zniknięciem kolegi.
- Dobrze więc... Ariel-chan zapraszam do mnie... - rzekł Aion, zapraszając gestem dłoni.
- Ee... ale, moment, czekaj, Aion... =_=' Nie możesz przy wszystkich???
- A chcesz się w końcu dowiedzieć, o co chodzi?
- Nooo... =_='
- Ale, Ariel-chan... - zaprotestował Nuriko.
- To może być pułapka, dattebayo! - dodał Naruto.
- Nawet jeżeli, to co on mi może zrobić? Zresztą, już mi wszystko jedno, byleby to co, ma do powiedzenia, było warte takiego zachodu...=_=' (Nie licząc już tego, że jestem ciekawa, jak diabli...)
Ariel kiwnęła z uśmiechem i poszła za Aionem.
- A państwo na co czekają? - zapytał Fibrizo. - Bardzo proszę na górę... na pierwszym piętrze spotkacie kogoś, kto was oprowadzi...
- Cholera... - zaklnął Shikamaru pod nosem, wymyślając sobie, że co z niego będzie za przywódca, jeśli teraz zostawi dwóch swoich podopiecznych. Ale chyba nie mieli innego wyjścia...
Yuki patrzył smutnym wzrokiem za Kyou, którego oczu w ogóle nie było widać...
- Czyli jednak jesteś zdany na siebie, co, Baka Neko? - powiedział jeszcze.
- Przytkaj się, Kuso Nezumi... - warknął Kyou, ale gdy stracił z oczu jego twarz, uśmiechnął się.
- Trzymaj się... - dodał jeszcze Yuki. - "Nie daj się zabić..." - pomyślał.
Trójka shinobich, czwórka Soumów oraz Himeno-chan-tachi, bez zbędnych dyskusji, (nie licząc tych powyższych) wyszli z sali i weszli po schodach na górę.
Na górze przywitał ich fioletowowłosy, uroczy chłopak, prawdopodobnie z tego samego rodzaju (Akumów), co Aion, o czym świadczyły spiczaste uszy i czerwone oczy. Na czole miał czewoną opaskę i również czerwone, obciachowe, jak z jakiegoś średniowiecza, jak to pomyślał Yuki, wdzianko.
- Pierwszą trójkę proszę tutaj... - powiedział Kuruno, otwierając drzwi nr 3.
Wszyscy spojrzeli na siebie... Jak byk, na przodzie stali... Himeno, Yuki i Neji.
- My??? - spytała Himeno.
- Tak, ktokolwiek... - potwierdził trochę okrętnie Kuruno.
- A nie możemy się podzielić wymiarami? - zapytał Yuki.
- Ale was jest czwórka, więc i tak nie da rady... (Poznaję po oczach, kto z kim jest w wymiarze...) ^_^ - uśmiechnął się Kuruno. - Zresztą, Aion kazał mi was porozdzielać...
- E, dlaczego??? - zdziwiła się Himeno.
- Licho wie... Proszę... - ruchem ręki zaprosił ich do środka.
Neji spojrzał na swojego szefa.
- Idź... - kiwnął Maru. - Skoro i tak mamy się rozdzielać, to lepiej, żeby był jeden shinobi w każdej grupie...
Weszli do środka.
- A my na czwarte piętro, zapraszam... ^_^
- E, tak wysoko??? - zaprotestował Kiba.
- Proszę wybaczyć, ale nie we wszystkich pokojach są łazienki, więc wybieramy tylko te najlepiej zaopatrzone pokoje gościnne...
- Aha... =_='
- Nie ma tu jakiejś windy? - zapytał Shigure, wchodząc z ledwością na czwarte piętro.
- Niestety, ale Aion i Fibrizo i tak używają teleportacji... - wyjaśnił Kuruno. - Następną trójkę proszę do pokoju numer 33... Pana z blond włosami zapraszam... pana o biało-czarnych włosach i... pana o przymulonym wzroku...
- Mnie? - Kei rozejrzał się, był jedynym blondynkiem w grupie (nie licząc Ayame, co to ma białe włosy ^_~)
Haru nawet nie musiał pytać, czy to o niego chodzi, zaś Maru...
- Kto, ja??? =_='
- A nie, ten obok... ^_^ - zaśmiał się Kuruno. - Wasza trójka wydała mi się bardzo podobna, dlatego was wybrałem...
Spojrzeli na siebie...
- Faktycznie, macie ten sam przymulony wyraz twarzy... - stwierdził Kiba.
- Shikatanai... Nic nie poradzimy... - powiedział Maru. - Chodź, Haru-kun. Kiba, ty pilnujesz pozostałych. Skoro już nie mogę mieć na oku własnych shinobich ani Soumów-tachi, tak jak obiecałem, w wasze ręce przekazuję swoje obowiązki dowódcy...
- Ajaj, Shikamaru-taichou! Znaczy się... Rozkaz, Kapitanie Shikamaru!!! >-<
- Nie jestem waszym kapitanem... =_='
- A czym, Shikamaru-taichou?! ^_^
- Niech ci będzie, Kiba... Może być "taichou"... Tylko, w takim razie, ciebie mianuję swoim "fuku-taichou" (wice-kapitanem)
- Ossu, Shikamaru-taichou-san!!!
- Nas wcale nie trzeba pilnować... - wtrącił się Hayate.
- Może i za was nie brałem odpowiedzialności, Hayate... -san, ale... jeżeli Ariel-chan jest naszym kapitanem... to ja jestem jej porucznikiem... (czyli fuku-taichou ^_~)
- Oj, Maru-kun, czy ty się czasem za bardzo nie rządzisz? =_=
- Ktoś musi, Haru-kun, inaczej nie byłoby porządku na tym świecie...
- Mnie tam wszystko jedno... - powiedział Shigure. - Skoro koledzy shinobi chcą sobie rządzić...
- Chodźcie... - zarządził w końcu Shikamaru i cała trójka weszła do pokoju. Drzwi się za nimi zamknęły, a Kuruno zaprowadził pozostałą czwórkę na siódme piętro. Shigure ledwie doszedł, oczywiście... ^_~
- Panowie... Hayate, Kiba i... ciemnowłosy pan o nieznanym mi imieniu, proszę tutaj, pokój numer 63...
- A co ze mną??? - spytał zbaraniały Ayame, załamany, że rozdzielono go z Shigurem.
- Pan pójdziesz do... ee, pokoju numer 73 na ósmym piętrze... i zaczekasz pan na resztę gości .^_^.
- Resztę... gości??? O.o
Podzieleni w ten sposób, nie mieli pojęcia, co ich czeka... >--< (Czytaj: jaka jazda ze współlokatorami... ^_~)
Wróćmy więc do głównego wątku, czyli do Ariel-chan i Aiona...
- Słuchaj Aion, nie mam pojęcia, co kombinujesz, ale... Eee... =_='
- Mówiłaś coś? - spytał, pokazując na suto zastawiony stół... Żarcie żarciem, ale... Czerwone wino i świece?! Do tego, romantyczna muzyka w tle?! Co to ma być, randka?!
- Uno momento, ale czy ty... ty... chcesz ze mną zjeść kolację?!?!?!
- Obiad, kolację, śniadanie... Kolację ze śniadaniem, jak wolisz... ^_^
- Ja ci dam "kolację ze śniadaniem"!!! >_<'
- Wiesz, nie musisz jeść, jeśli uważasz, że jest zatrute... - uśmiechał się takim zabójczym uśmiechem... Ariel-chan coraz bardziej dochodziła do wniosku, że, było nie było... Aion jest boski...
- Ee, co to ma znaczyć, ty inteligencjo wredna??? =_= - spytała po chwili.
- No jak to co, staram się być miły... nee? ^_^
- Lepiej gadaj, o co chodzi i kończymy tą farsę! - upierała się przy swoim, ale siadnęła se przy stole.
- Spokojnie, spokojnie... Albo godzisz się na takie warunki... albo przestaję być miły i przechodzimy w miejsce za tobą... ^_^
- Za... mną??? =_=' - zbaraniała, odwróciła się... - "Fajnie... - pomyślała. - Łóżko... a raczej, fak, łóżko! >_<"
Spojrzała na niego.
- Wiesz co? Wiesz, jak przekonać kobietę... Fakt, że nie wiem, o co ci chodzi... (akurat >-<), ale dochodzę do wniosku, że to żarcie... wygląda apetycznie... >-<' ITADAKIMASU!!!
- Proszę się częstować... - powiedział Aion, ale widząc, że pożera wszystko w tempie godnym niejednego głównego bohatera, dodał... - To znaczy możesz zjeść wszystko...! >_<'
- Dobra, to... - wielki łyk tego czerwonego czegoś czym się tak zwykły zachwycać Mazoki... - Powiesz w końcu, co jest grane...
- Okej... - Aion zmrużył oczy i po króciutkiej chwili powiedział... - You are my true...
- North??? =_= - przerwała mu. - Też znam tą piosenkę...
- Nie "north", Ariel-chan... "Love"... You are my true love, Ariel-chan. Kocham cię. - uśmiechnął się najzwyczajniej w świecie, mrużąc oczy, na szczęście dla niego... gdyż w tym momencie fala czerwonego wina, która wydobyła się z jej ust, zalała mu twarzyczkę...
- C... Co proszę?!?! - chusteczką wytarła sobie usta i podała (tą samą ^_~) jemu. - Przepraszam, trochę mnie szoknęło... to nie dlatego, że winko nie dobre... znaczy się... O czym ty pierdzielisz?!
- Już... ekhem... - Aion się powycierał. - Już wiem, czemu Fibrizo odradzał kupna takiego małego, okrągłego stolika...
Siedzieli naprzeciwko siebie, ale w tak małej odległości, że jakby mu chciała sieknąć z liścia zrobiłaby to z powodzeniem...
- Powiedziałam "przepraszam", to nie było specjalnie... =_='
- Wiem, wiem... Mogłem się spodziewać takiej reakcji... W każdym razie, wcale nie kłamię, Ariel-chan... Naprawdę cię kocham...
- Eee... Tylko tyle??? To, o co chodzi z tą całą ceremonią??? Na co ten cały cyrk?!
- Chwileczkę... powoli... Pozwolisz, że ci coś opowiem, a wszystko zrozumiesz... Dawno, dawno... Nie, wcale nie dawno... Wszystko zaczęło się jakieś 50 lat temu...
- Chwilunia, mnie jeszcze na świecie nie było!
- Czekaj, mówię... Zresztą lepiej będzie, jak poprę swoje słowa wspomnieniami... Zamknij oczy i słuchaj...
Zamknęła oczy. Chciał jej pokazać wizję swojego życia. Jeżeli to naprawdę miały być jego wspomnienia, nie było mowy o kłamstwie... Nie żeby nie dało się sfałszować wspomnień, jednak jest to proceder niezwykle trudny, i, jak mniemała Ariel, zbyt trudny i czasochłonny, nawet dla tak uzdolnionego demona jak Aion.
Aion zaczął mówić, chociaż ona poznała zanim jeszcze to powiedział...
- Tak, Ariel-chan, Księżycowe Królestwo.
- Niemożliwe... - aż otwarła oczy. - Co ty masz wspólnego z...?
- Słuchaj. Znałem twoją matkę.
- Co?! O-O
- Jeszcze raz mi przerwiesz, a się zdenerwuję... >_<' W tamtych czasach Srebrne Królestwo na księżycu było jednym z najpiękniejszych światów we wszech mierze wymiarów. Wyglądało, tak jak widzisz, kwiaty, drzewa, łąki, lasy, rzeki, wodospady... A w samym sercu księżyca kryształowy pałac rządzony przez piękną, ale młodziutką królową... Serenity, twoja, a raczej wasza matka, miała niespełna 18 lat, gdy została królową księżyca...
- Aion, nawet ja tego nie wiem, skąd ty...?
- Przecież ci tłumaczę... Nie przerywaj, choćby sufit miał się walić, a wszystkiego się dowiesz...
- No dobra... - zamknęła oczy.
- Licząc w waszym ludzkim czasie, miałem wówczas około 25 lat, a że nie byłem jeszcze żadnym władcą demonów, (mówiąc prościej, mój wymiar jeszcze wtedy nie istniał ^_~) na jedną z pierwszych misji zostałem wysłany właśnie na księżyc, w wymiarze, który jeszcze nie miał swojej własnej nazwy. Nie było moim zadaniem zniszczyć Królestwo, ani nic z tych rzeczy, miałem poznać i przynieść informacje o prawdopodobnie jednym z najpotężniejszych ludzkich światów. Pierwsze, co pomyślałem, to znaleźć władcę tego królestwa i dowiedzieć się wszystkiego prosto ze źródła. Serenity była zaledwie parę dni po koronacji, jednak tak silnej, pewnej siebie i odważnej władczyni nie widziałem nigdy w życiu. Zobaczyłem ją po raz pierwszy w jednym z pałacowych ogrodów... wśród kwiatów wszystkich kolorów świata wyglądała jak najpiękniejszy z aniołów. Sądziłem nawet, że to jakaś Tennyo albo księżniczka Kaguya. Chociaż nie dopuszczałem do siebie tej myśli, zakochałem się do pierwszego wejrzenia... - tutaj następuje zryw z krzesła, które ląduje na ziemi, a wykonawczyni tego ruchu pokazała tylko na migi, że przecież niczego nie powiedziała, podniosła krzesło i usiadła z powrotem. - Od tamtej pory robiłem wszystko, żeby tylko móc ją widywać... Nie miałem jednak odwagi do niej przemówić, ponieważ bałem się przyznać, kim jestem. Mimo powierzonej mi misji, z początku tylko ją obserwowałem... Dowiedziałem się, że została przeznaczona jednemu ze swoich dalekich kuzynów. Wszystko miało zostać w rodzinie, jednak ona była zbyt młoda, aby myśleć o małżeństwie i sama zdecydowała, że prędzej niż za 2, 3 lata nie ma zamiaru wychodzić za mąż. To mi dodało otuchy... jednak, prawdopodobnie nigdy nic by z tego nie wyszło, gdyby ona... któregoś dnia nie odezwała się do mnie...
Ariel zobaczyła swoją matkę... młodziutką, wyglądała jak jej siostra, jednak po oczach widać było, że to nie ona...
- Wiem, że tam jesteś... jak długo jeszcze zamierzasz się tam chować...? Obserwujesz mnie już od dłuższego czasu...
- Przepraszam... - Aion wyszedł z ukrycia, za co stanowił... gęsty krzak dzikiej winorośli. - Nie miałem zamiaru szpiegować cię, o pani, jestem wysłannikiem z jednego z wymiarów bez nazwy i chciałem...
- Poznać nasze sekrety, tak? - uśmiechnęła się słodko, wąchając żółtego żonkila. - Ależ, nie ma co poznawać... Wszystko, co tu widzisz jest źródłem mojej siły... mojej i Srebrnego. Srebrny Kryształ, który jest najpotężniejszym kamieniem w tym królestwie znajduje się w najwyższej wieży mojego pałacu i właściwie nawet nie jest strzeżony...
- Dla... dlaczego mi tu mówisz? - spytał zdziwiony Aion. - Tak od razu mi zaufałaś, pani?
- Chcesz powiedzieć, że mogłeś przyjść tu, żeby skraść Srebrnego, tak? Wybacz, ale nie wyczuwam w twoim sercu żadnych złych intencji... Wiem, że nie przyszedłeś tu mnie zabić, ani żeby ukraść Srebnego, ani tym bardziej, żeby zniszczyć Królestwo... - w dalszym ciągu zachwycała się żonkilem, którego trzymała w ręku. - Poza tym, Srebrnego mogą dotknąć tylko członkowie królewskiej rodziny... Zresztą... i tak nie sądzę, żebyś chciał się do niego zbliżać...
- A to niby dlaczego?
- Srebrny ma oczyszczającą moc. Każdy człowiek, zbliżywszy się do niego zostanie całkowicie oczyszczony z wszelkiego zła... Już nie wspominam, co się stanie z demonem, jeśli spróbuje się do niego zbliżyć...
- Popatrzyła na mnie z takim uśmiechem, że aż mnie coś tknęło... Wiedziała... pomyślałem wówczas. Wiedziała, kim jestem... i nie robiła z tego powodu żadnych problemów... Zupełnie jakby to, że ja jestem Akumą, a ona człowiekiem nie miało żadnego znaczenia...
- Widocznie... nie miało... - powiedziała Ariel, smutniejąc. Przed oczami, oprócz wizji Aiona, miała sylwetkę... Xella. Domyślała się, do czego on zmierza, ale... to było po prostu niemożliwe...
- Nie powinniśmy byli mieć żadnych problemów, bo, po pierwsze, to ona była tam królową, po drugie, ja potrafiłem ukryć swoją obecność, jednak i tak... od tamtej pory spotykaliśmy się w tajemnicy przed resztą pałacu. Ona nie obawiała się reakcji rodziny, ale ja widziałem, że obawiała się... reakcji TYLKO jednej osoby... mężczyzny, któremu obiecała rękę. Mnie on nie obchodził... najbardziej bałem się reakcji otoczenia... zarówno księżycowych ludzi, jak i demonów z mojej rasy.
- Sory, ale muszę ci przerwać... To wyście BYLI razem?!
- Spójrz, jak nie wierzysz...
Kolejna wizja...
Aion niespodziewanie pojawia się za plecami Serenity i obejmuje ją wpół. Widać go, ponieważ oboje patrzą w lustro.
- Kocham cię... - szepnął jej do ucha. - Nic na to poradzić nie mogę... Pierwszy raz w życiu czuję coś tak czystego, jak miłość... Nie musisz odpowiadać... Wiem, że kochasz tego mężczyznę, za którego masz wyjść... Mną się nie przejmuj... Po prostu chciałem, żebyś wiedziała... - puścił ją i już chciał odejść, ale zatrzymała go...
- Aion... ja ciebie też...
Spojrzał na nią, zdziwionym wzrokiem. Z jej oczu płynęły łzy.
- Ja ciebie też... - powtórzyła. - Aion, you are my true... NORTH... ;(
- E? =_=' - tu widać zdębiałą minę Aiona. - Co ma północ... do wiatraka???
- Jesteś moją północą, Aion... Ja twoją północą... Jesteś moją drugą połową... - mówiła przez łzy. - Ja też cię kocham... - wpadła mu w objęcia, zalewając się łzami.
- Nie płacz... - podniósł jej główkę, spojrzał w zapłakane oczka. - Nawet nie wiesz, jak mnie uszczęśliwiłaś, Serenity... You are my true... love*, Serenity...
- And you are my north, Aion...
Postacie w lustrze, z deka zamazane, ponieważ Aion nie mógł tego widzieć, a jedynie sobie wyobrażać, pocałowały się...
- Kochała mnie, naprawdę mnie kochała... Spotykaliśmy się jakieś dwa lata... Do czasu, gdy jej rodzina i pałacowi urzędnicy zaczęli namawiać ją do małżeństwa. Nikt nie miał o mnie pojęcia, to znaczy wszyscy wiedzieli, że jestem wysłannikiem z innego wymiaru, jednak nie wiedzieli, że również kochankiem młodej królowej... Ukrywaliśmy to skrzętnie, zwłaszcza, że w tamtych czasach, związek człowieka z demonem był zakazany. To znaczy, ja i tak nie byłem nikim ważnym w swoim świecie, więc to z kim jestem, pewnie nie miałoby żadnego znaczenia, ale ona... ona była królową ludzkiego świata. Ten związek był z góry skazany na zagładę...
- NIEPRAWDA!!! - wybuchła nagle Ariel... - Ee, znaczy się... - zaczerwieniła się aż. - Wcale nie kibicuję tobie i mojej matce, nie pochwalam tego związku... ale nie dlatego, że mam coś przeciwko takim związkom, po prostu... nie chciałabym mieć kogoś takiego jak ty za ojczyma, ani nic z tego rzeczy... Ja tylko...
- Kibicujesz naszej miłości? - dokończył za nią. - A jeżeli chodzi o to wcześniejsze... Nie usłyszałaś jeszcze najlepszego...
- To znaczy...
- Po dwóch latach od naszego pierwszego spotkania, gdy z inicjatywy jej rodziny miała wyjść za mąż, postanowiliśmy spotkać się po raz ostatni... i skonsumowaliśmy nasz związek ^_^
- E, znaczy...? =_='
- Dokładnie to, o czym myślisz, Ariel-chan... Parę dni później wyszła za mąż. Mieliśmy się już nie spotykać, ale to nie było takie łatwe... Strasznie mnie to bolało, zwłaszcza noc poślubna... nie mogłem znieść, że dotyka ją inny mężczyzna... Ale ona przyznała, że zna się ze swoim mężem od dziecka i jest jej z nim dobrze... Starałem się cieszyć jej szczęściem. Gdy miesiąc późnej oznajmiła mi, że jest w ciąży, wcale się nie zdziwiłem. Poczułem tylko dziwny ból na myśl o tym, że to dziecko mogło być moje... To byłaś ty, moja droga.
- Fakt, byłam pierwszym dzieckiem królowej...
Odetchnęła z ulgą, gdy prawdopodobieństwo tego, że Aion mógłby być jej ojcem minęło i zaczęło jej być żal tego demona.
- Widzę współczucie na twojej twarzy...
- Ja rozumiem, Aion... Rozumiem, że widzisz we mnie moją matkę, ale ja... nie mam zamiaru być z tobą z litości...
- I ja też nie chcę twojej litości... - przyznał Akuma. - Ale też nie chcę cię okłamywać...
- Okłamywać? Czegoś jeszcze nie powiedziałeś?
- Tak. Czegoś, o czym sam dowiedziałem się dopiero niedawno...
- O czym...? - wlepiła w niego wzrok, czekając na odpowiedź, a ta chwila zdawała się być wiecznością...
Koniec rozdziału osiemnastego
Ciąg Dalszy Nastapi
P.S.*Jesteś mą prawdziwą północą.
P.S.**Jesteś mą prawdziwą miłością.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.