Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Ariel's Diary 4 - Paradise

Jibun no tame ni dake tatakai, jibun no aishiteru ikiru

Autor:Ariel-chan
Korekta:IKa
Serie:Gravitation, Rurouni Kenshin, Wolf's Rain, Peace Maker Kurogane, Chrno Crusade, Pretear, Naruto
Dodany:2006-12-16 11:29:36
Aktualizowany:2006-12-16 11:29:36


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

''ARIEL'S DIARY''

Część Czwarta: Paradise

Rozdział dwudziesty czwarty: Jibun no tame ni dake tatakai, jibun no aishiteru ikiru*




W pokoju nr. 3 było całkiem spokojnie, nie licząc może tego, że, zobaczywszy całkiem obfitą kolację, która ni stąd ni zowąd pojawiła się po ich drzwiami, Himeno-chan zaczęła jeść z prędkością oraz odgłosami godnymi każdego głównego bohatera, a po skończeniu, w dalszym ciągu podziwiała poznane wcześniej zdolności kolegów. Yuki i Neji uśmiechali się tylko i rozmawiali sobie o tym i o tamtym, czasem dając Himeno dojść do głosu (czytaj: Ona ich przekrzykiwała, więc nie mieli innego wyjścia ^_~). Ta dwójka bardzo się ze sobą zaprzyjaźniła. Yuki nie musiał się wściekać na Nejiego, tak jak na swojego baka-kuzyna, natomiast Neji nie musiał słuchać krzyków, właściwych np. dla Naruta, a spokojnego, wręcz słodkiego, głosu Yukiego. Bez podtekstów "jajowatych" ^_~

W pokoju nr 23. było już mniej spokojnie. Dopóki była jeszcze Miyu, Naruto i Kyou jakoś się powstrzymywali, ale w którymś momencie wampirzą księżniczkę znalazł Laava, całkiem już zaniepokojony o swoją ukochaną i zabrał ją z powrotem do ich wymiaru. Po jej odejściu, Naruto i Kyou zaczęli przekrzykiwać się nawzajem, trochę się kłócili i wrzeszczeli na siebie, ale, ogólnie rzecz biorąc, bardzo dobrze się dogadywali ^_~

W pokoju Shikamarego-kun-tachi chyba było najspokojniej... do czasu, gdy w którymś momencie, pojawił się Black Haru... ;) Kei nie wiedział i przypadkiem go wyciagnął, wspominając coś o Ariel i "jej maślanych oczkach do Sasame'go", na szczęście Maru, nie tracąc zimnej krwi... dał mu wieczny spoczynek... unieruchamiając Kagemane'm no Jutsu i pizgając mu w łeb... ^_~ Nie, żeby mu nie było kolegi szkoda, ale tak już go łeb bolał, że nie mógł wytrzymać więcej krzyków. Kei'owi wyjaśnił, jaka jest różnica między Black Haru, a White Haru, (chociaż to trudne to zauważenia nie było ;) dodając, że... i jeden i drugi jest z "deczka zakochany w Ariel", więc lepiej mu o "takich rzeczach" nie mówić.

Kiba-san-tachi z pokoju nr 63 opowiadali sobie nawzajem o swoich wymiarach i właściwie poszli spać nawcześniej ze wszystkich. Kiba wraz Akamaru jeszcze raz prezentowali swoje ninj'owskie techniki, a Hayate parę sztuczek związanych z wiatrem... W sumie, nic ciekawego się u nich nie wydarzyło... ^_~

W pokoju nr. 73, w dalszym ciągu, toczono potyczkę na śmierć i życie: grano w pokera na zapałki ;) Ayame nie mógł darować, zwłaszcza, że miał taką passę, ale... z deczka się chyba przeliczył. Sasame z Takako zaczęli go tak ogrywać, że w końcu stwierdził, iż chyba jego pakt z siłami nieczystymi już wygasł i przerwał grę, opowiadając im o jego niesamowitych wyczynach z czasów szkolnych... ^_~ (Domyślacie się, o co chodzi... XD) W rzeczywistości to, no wiecie... Nuriko, któremu grać się nie chciało, latał w powietrzu i podpowiadał Takako i Sasame'mu, jakie karty trzyma Ayame ;)

Natomiast, jeśli chodzi o pokój nr 83 i Kena-san-tachi... Ryu-chan w dalszym ciągu ryczał, uczepiony Arisa-kun, a ten opowiadał Kenowi i Souji'emu całą swoją historię... Szermierze co nieco już na ten temat słyszeli, ale słysząc wszystko prosto ze źródła, o mało się nie popłakali... a właściwie, Souji się poryczał, a Ken miał szkliste oczka. W którymś momencie, Ryu-han odczepił się od przyjaciela i stwierdził...

- Zmieniłeś się, Aris-kun, na no da...

- Naprawdę? No wiesz, chyba jednak Niebo zmienia ludzi... ^_^'

- Nie wydaje mi się, aby to była załsuga Nieba, na no da... Coś się zmieniło w "tobie", na no da... Jakbyś... wydoroślał, Aris-kun, na no da... oO.Oo

- A, wielkie dzięki, znaczy, że wcześniej byłem gówniarz? - zdębiał z leksza Aris, ale uśmiechnął się ślicznie. Prawdą jest, że się zmienił... W miejscu, które właściwie "Nieba" nie przypominało, a zwało się coś koło... Rukongai (^___~), był tak smutny i samotny, że nie potrafił tego znieść. Postanowił więc zastosować odwrotną taktykę i zamiast się smucić... więcej się uśmiechać... Samotność w jego sercu skrył pod wiecznie uśmiechniętą maską... Jak łatwo się domyślić, z Arisa-kun zrobił się "ten typ"... Wiecznie uśmiechnięty... ^_~ Stał się również trochę odważniejszy, co dziwnym właściwie nie było, ponieważ w Rukongai był zdany tylko i wyłącznie na siebie. Miał szczęście, że Fibrizo zwrócił na niego uwagę Bogów Śmierci, którzy wzięli go na moment do siebie, po czym oddali w jego oraz Aiona ręce. Zarówno ta dwójka demonów, jak i Shinigami, zauważyli w sercu Arisa niesamowitą samotność i tęsknotę. Wszystko oraz jedyne, czego Aris pragnął, to rola Anioła Stróża u boku Sakumy Ryuichiego, a właściwie, nie znał on wówczas takiego pojęcia, jak "Stróżenie", jednak wyrażając życzenie "zostania z Sakumą Ryuichim-kun na zawsze", wszyscy zrozumieli go właśnie w ten sposób .^_~. Fibrizo zorganizował bankiet i przekonał całe towarzystwo, co do słuszności swojej teorii, że ta "dusza najodpowiedniejszą jest na Pierwszego Odgórnego Anioła Stróża", choć drugiego w rzeczywistości... (Dlatego zwany jest zarówno drugim, jak i pierwszym ^_~)

Jeżeli chodzi o drugiego Kibę, to, wbrew, pozorom, wcale tak bardzo nie stęsknił się za przyjaciółmi... Już po pierwszych minutach zdążył pokłócić się z Tsume i wydrzeć na Hige. Za Chiny Ludowe nie chciał się przyznać, ile przeszedł, żeby ich uratować, zwłaszcza, iż w ostatecznym rozrachunku i tak okazało się, że wcale takowej potrzeby nie było. Tsume i reszta zdołali wyciągnąć z niego tylko tyle, że Arielci-chan-tachi udało się postawić na nogi kilka wymiarów, aby ich uratować oraz parę innych szczegółów. Fakt, że cała trójka (poza Toboe-chan) i tak miała nerwy na Aiona, ale przeszło im, gdy Kiba przypomniał sobie, że ta cała Pri-jak-jej-tam obiecała przywrócić ich światu poprzedni wygląd.

Skoro tylko Xellos sobie poszedł, Ariel-chan miała idealną okazję, by... pobyć sam na sam z Gaarusiem i... przesłuchać go w jednej, dręczącej ją kwestii, o której usłyszała od Aiona... ;) Jednak, zanim Arielcia spróbowała rozpocząć konwersację, Sabaku no Gaara odezwał się, o dziwo, pierwszy...

- Nie przejmuj się... Ja i tak nie mogę spać... Posiedzę do rana na dachu... - otworzył okno, z zamiarem wyskoczenia, a raczej wskoczenia.

- Skąd wiesz...? - zatrzymała go Ariel. - Że znajdujemy się pod dachem?

- Trudno nie zauważyć... - odpowiedział tylko Gaara.

- Zresztą, mniejsza z tym, nie to chciałam... W każdym razie, ja... - przerwała zdanie, gdyż seryjnie chciał wyjść przez okno. - Czekaj, nigdzie nie idziesz!

Spojrzał na nią z zapytaniem.

- Znaczy, możesz tu zostać... Nie musisz się szwędać po dachach... Możesz... posiedzieć sobie w oknie...

Gaara bez słowa otworzył okienko na oścież i usiadł sobie w połowie na zewnętrzny, w połowie na wewnętrzny parapet... Ariel nie mogła się nadziwić, że tak po prostu se siadnął na oknie i to na 10-tym piętrze...

- Nie masz lęku wysokości, prawda? - spytała. - Też pytanie... - sama sobie odpowiedziała. - Masz w zwyczaju siedzenie se na dachu... =_=' W każdym razie, ja chciałam powiedzieć... ee, znaczy...

- Wysłów się w końcu...

- Racja... Co miało znaczyć to, co powiedział Aion?

- Co powiedział?

- Gaara, nie udawaj Greka, bo jesteś co najwyżej Suna'ńczykiem, doskonale wiesz, co powiedział... E, a może nie? - zbaraniała, bo spojrzał na nią wzrokiem... mówiącym, że naprawdę, nie wie, o co chodzi. - Aion powiedział, że wpakowałeś się w to wszystko, bo mnie szukałeś... To prawda?

- Aa, tak... - potwierdził.

- "Aa, tak..." i nic więcej? =_=' Dlaczego mnie szukałeś?

Spojrzał na nią... tak smutnym wzrokiem, że serce jej momentalnie zmiękło.

- Dobra, Gaaruś, co się stało? - westchnęła, podeszła do okna i oparła się o parapet.

Przez chwilę trwała cisza.

- Oni... chcą, żebym został Kazekage... Kazekage Ukrytego Piasku... - rzekł w końcu Gaara.

- Eee?! Żartujesz?! O.O

- Nie. Z tym, że ja... nie wiem, czy się cieszyć, czy...

- TO WSPANIALE!!! ^___^ - ryknęła Ariel, rzucając mu się na szyję i o mało nie wylatując z nim przez okno; szczęście, że piasek Gaary reaguje automatycznie... - E... Sorki... Znaczy, to naprawdę wspaniale, Gaaruś!!! Cudownie!!! Tak bez stopnia Chuunina, czy Jounina?!?!? Byłbyś chyba najmłodszym Kage w historii!!! ^_^

- Na... Naprawdę? - zapytał Sabakuś ze smutnym wyrazem twarzy.

- Ale... Ty się nie cieszysz? - posmutniała, widząc jego minę. - Dlaczego? Nie chcesz być Kazekagiem?

- Nie o to chodzi, że nie chcę... Wręcz przeciwnie, bardzo chcę... Miałbym jakiś większy cel w życiu... Chronić Suna-Gakure...

- Więc o co chodzi? <_>

- O ciebie...

- E? Jak "o mnie"? O.o' Jeśli chodzi o to, czy mam coś przeciwko, to, jak widzisz, absolutnie nie mam...

- Nie o to... - przerwał jej Gaara. - Domyślałem się, że się ucieszysz... Ale ja...

Znów nastała cisza, którą w końcu ona przerwała.

- No już, powiedz... Co? Mam zgadywać? Za Chiny Ludowe się nie domyślę... Chyba, że mi dasz jakąś wskazówkę...

Spojrzał na nią tym nieziemsko pięknym, błękitnym wzrokiem, z którego zniknął, zarówno obecny jeszcze nie dawno, smutek, jak i nienawiść do całego świata, zastąpione w tej chwili... smutkiem, ale zupełnie innego rodzaju. Jego oczy były smutne, jakby miały stracić kogoś ważnego, swoją "taisetsu-na hito".

- Twoje oczy mówią mi, że nie chcesz kogoś stracić... - powiedziała dziewczyna. - Czy coś w tym guście... >-<'

- Ja... jeśli zostanę Kazekagiem... Nie będę mógł cię widywać... - przyznał się wreszcie Gaara.

- E? I tylko tyle? O.o'

- Tylko?

- Nie żebym nie była zdziwiona, wręcz przeciwnie, jestem, nawet bardzo, ale... Kto ci powiedział, że się nie będziemy mogli widywać? Nie sądzę, abyś musiał być cały czas na posterunku, jako ten cały Kazekage... Zresztą, znam drogę do twojej wioski i to na pamięć (powiedzmy =_=') i mogę cię od czasu do czasu nawiedzać... ^_^

Widać było, że mu w pewnym sensie ulżyło. Ale widać również było, że... nie dokładnie o to mu chodziło... >-<'

- Ja... Chciałbym być tak jak Xellos i Nuriko... Jak twój Anioł Stróż...

- Nie no, nie powiem, teraz to żeś mnie zaskoczył... =_=' Serio?

- Hai... Nie pamiętasz...? Wtedy, po walce z Kimimaro... gdy rozmawialiśmy z Rockiem Lee o ważnych dla nas osobach... które nie zawsze są dobre, a mimo tego, chcemy je chronić...

- Oczywiście, że pamiętam... W dodatku... chyba słyszę "Sadness & Sorrow"... Czyżby taka się atmosfera zrobiła? <_>

- Ariel-chan... Ja, wtedy... Wybrałem ciebie... Na swoją taisetsu-na hito...

- Pękłam... - przerwała mu; łzy płynęły jej z oczu. - Przecież to ja ci wtedy powiedziałam... że mogę być twoją "taisetsu-na hito"... Ale nie sądziłam... że weźmiesz to na poważnie... <_>

- Wiesz, jak było... Nigdy nie znałem miłości, a znak na moim czole nic dla mnie nie znaczył... Dopiero Uzumaki Naruto pokazał mi, czym jest prawdziwa siła i, że jest nią właśnie "to"...

- Czekaj, Gaara, ciebie naprawdę wzięło...? Na wspominki i w ogóle?

- Daj mi to powiedzieć, dopóki potrafię... Choć wtedy, byłem, jaki byłem... Walczyłem tylko dla siebie, żyłem, kochając tylko siebie... Omae... (Ty...) Od początku... Zawsze... Byłaś po mojej stronie... Wierzyłaś we mnie...

- Nie wiem, Gaara, ja po prostu... Znałam twoją przeszłość... Wiedziałam, że byłeś dobrym dzieckiem... Dlatego nie mogłam przestać w ciebie wierzyć...

- Nigdy się mnie nie bałaś... Nawet gdy powiedziałem, że ciebie też zabiję... i to w pierwszej kolejności...

- Taa, wtedy, gdy chciałeś zabić Lee, powiedziałeś "Omae-tachi wa kanarazu korosu**", a gdy spytałam, czy mnie też... Zresztą, nieważne... Nie przepadam za wracaniem do przeszłości. Co się stało, to się nie odstanie...

Więc jednak... - pomyślałam w tamtej chwili. - Więc jednak udało mi się... Uratowałam to dziecko... Uratowałam jego duszę... przed piekłem samotności... przed nim samym... skruszyłam lód, okalający jego serce... Sukces. Pełny sukces. A patrząc wstecz... Potrafię czytać z ludzkich serc, jak z otwartej księgi... Wiedziałam wówczas, co w nim siedzi... Co za ból i samotność, a dokładniej, ból samotności... Dlatego, nawet, gdy był zły, nie przestawałam w niego wierzyć... i krzyczałam do jego serca cały czas.

- Wtedy, gdy zjawiliście się jako sojusznicy Konohy, byłam najszczęśliwsza na świecie. A kiedy Kimimaro omal cię nie zabił... myślałam, że umrę... Dlatego płakałam... Tak strasznie się wystraszyłam...

- A teraz, dlaczego płaczesz?

- Bo sobie o tym przypomniałam...

- Ja pamiętam to jak dziś... Wtedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę... że jest ktoś komu na mnie zależy... Dlatego tak postanowiłem... Że zostaniesz moją "najdroższą osobą". I, czy tego chcesz, czy nie... Będę cię chronił, jak tylko będę potrafił, nawet do śmie...

Przerwała mu, obejmując go nagle... Sama nie wiedziała, co robi, wypłakując się na jego ramieniu... Ale nie potrafiła tego powstrzymać... Płakała ze szczęścia. O to jej chodziło... By to zagubione dziecko odnalazło miłość w swym sercu... By z dziecka nienawiści stało się dzieckiem szczęścia... Naprawdę je kochała.

Szkoda tylko, że, zanim się spostrzegła, powiedziała...

- Ja też cię kocham, Gaara...

Mimo, że stojący pod drzwiami Xellos, który, ni stad, ni zowąd, "zapragnął choć raz wejść jak człowiek", od pewnego momentu, słyszał każde ich słowo. Ale nie miał jej niczego za złe. On również go kochał. Nazywał pupilkiem i ulubieńcem, traktował go trochę jak swojego ucznia, a może nawet jak syna, którego nigdy nie miał i raczej już mieć nie będzie. Tylko, skoro tak... Dlaczego...

- "Dlaczego czuję tak niewyobrażalny smutek?" - pomyślał. - Czyżby to była... zazdrość? O to dziecko? Niemożliwe... Zresztą, czy Mazoku czują smutek lub zazdrość? Ba, zwykłe Mazoku, jasne, że nie, ale ja... to co innego... Odkąd moje własne uczucia, które istnieć nie powinny, zabijają mą nędzną duchową powłokę... =_="

Xellosa, jako Mazoku, zżerają własne, pozytywne uczucia i prędzej, czy później może od nich umrzeć... Zakochany w Ariel-chan, jak zwykły człowiek, zmienił się przez cały ten czas (trwania "Ariel's Diary", of course ^_~) nie do poznania i choć szczegółowej historii raczej nie będzie już nam dane poznać, krok po kroczku będziemy odkrywać sekrety dotyczące jego "mazokowskiej" duszy. ^_~

Zauważyła... Za późno, ale zauważyła, dlatego szepnęła "Xelli" i odsunęła się od Gaary, nim ten wszedł z typowym dla siebie uśmiechem od ucha do ucha. Mazoku postanowił zachować się jak gdyby nigdy nic (czytaj: jakby w ogóle nie podsłuchiwał) i od razu przeszedł do rzeczy.

- Mam wspaniałą wiadomość! ^^

- E? Jaką? - spytała dziewczyna, zdzwiona.

Xelli wyciągnął znikąd bilet i pomachał jej przed nosem.

- Ee...? Zapraszasz mnie do kina??? =_='

- Nie-e, lepiej, przeczytaj! ^^

- Ee... "Zapraszamy szanownego pana Hellmastera Fibrizo, wraz z osobą towarzyszącą, mogącą należeć do jednej z wymienonych niżej ras, na uroczysty bal "Kami to Akuma", czyli Bogów i Demonów, który odbędzie się wyżej wymienionego dnia, o godzinie 18-tej..." No i...? Chyba nie powiesz, że wykabaciłeś u Fibri'ego zaproszenie? =_='

- Nie-e, podpieprzyłem! ^^

- ... =_='

- Joudan, joudan, tylko żartowałem! ^_~ Dał mi je, bo mu się nie chce i mam iść w jego imieniu.

- Ale tu jest jego nazwisko... (Pozycja??? O.o' Jak nazwać to "Hellmaster"???)

- Powiedział, że zadzwoni, gdzie trzeba i, że możemy iść, zresztą, zaproszenie jest potrzebne, tylko po to, żebyś ty mogła pójść! ^^

- Co? Jak to ja...? O czym ty...? Przecież pisze jak byk, że to bal dla Bogów i Demonów, a ja... Ee, znaczy, chyba nie chcesz wszystkim powiedzieć, że jestem...

- Córką Aiona? ^^ Nie-e, po co mamy to rozgłaszać? Właśnie dlatego jest ci potrzebne zaproszenie... Czytaj to, co jest małym druczkiem, na dole... - wskazał paluchem.

- "Elfy, trole, gobliny, zwierzo-ludzie, magiczne zwierzęta, wampiry, ludzie, kosmici, krasnoludki, persocomy, roboty, cyborgi, chimery, pół-demony, pół-bogowie, przy proporcjach, zarówno demon plus człowiek oraz bóg plus człowiek, jak i demon plus bóg, etc., niepotrzebne skreślić. " Ee... A duchy? A... na przykład, pół-wampiry? Chyba wszystkich ras nie uwzględnili... =_='

- Napisali etcetera, nie? A duchy to mi się wydaje, że podchodzą pod "ludzie", znaczy pod swoją rasę...

- Co ważniejsze... Dlaczego ludzie są dopiero po wampirach, a trole i elfy, ba, nawet zwierzo-ludzie są na początku?! >_<'

- Ee... Ariel-chan, to chyba nie ma znaczenia... =_=' Najważniejsze, że mam pełne prawo zabrać cię na bal, a nikt nie będzie wiedział, że jesteś domniemaną córką Aiona-san...

- No chyba, że on już to zdążył roztrąbić na wszystkie cztery strony wymiarów... =_='

- No, chyba, że tak... ^^' W każdym razie... pójdziesz ze mną? ^^

- Ty mówisz poważnie???

- A nie, jak najbardziej poważnie! ^^

- Ale ja nigdy nie byłam na czymś takim, nawet nie mam się w co ubrać, w dodatku, jak tam będą same demony i bogowie, to będę się nieswojo czuła... - zaczęłą wymieniać z zawrotną prędkością wszystkie swoje "ale", aż to przerwania... ;)

- Ciii, spokojnie... Po pierwsze... Ja też nie, po drugie, przejdziemy się do Awayukich, Mayune-chan na pewno pożyczy ci coś ładnego, a jak nie ona, to Himeno-chan, po trzecie, nie wierzę, że żaden z demonów lub bogów nie weźmie ze sobą jakiegoś człowieka. Ale jeżeli chodzi o to, o co właściwie chodzi...

Xellos powtórzył jej wszystko, czego dowiedział się na temat bali i bankietów od Fibriza. Gaara, naturalnie, także wszystko słyszał... ;)

- A-cha... O.O' Nie miałam zielonego pojęcia... - powiedziała dziewczyna, gdy skończył. - Ale, jeśli faktycznie będą tam same osobistości, to ja absolutnie...

- Się nadajesz... - przerwał jej. - Nie zapominaj, że jesteś księżniczką...

- W poprzednim życiu =_='

- To się wytnie... ^_~ Zresztą, czy taki Hisui czy Kokuyo należą do jakiejś elity? Upadły Archanioł i zakochany w nim syn Lucyfera??? =_= Albo taki Laures, zakochany jak wariat w ludzkiej dziewczynie... Gdyby o to chodziło, to ja bym się też tam nie nadawał...

- Hisui i Kokuyo? Laures, mówisz? *_*

- E, Ariel-chan, co ci jest? Widzę gwiazki w twoich oczach... ^^'

- A no... IDEEEEEEEM!!! ^____^ - ryknęła na cały... zamek. - HISUI-SAMA, CZEKAJ NA MNIE!!!! *----* <gwiazdki w oczach> Laures, ty też, jak was dorwę, to ciebie Rod, a Hisui'a Kohaku nie pozna!!! XD XD

- Co proszę??? - Xellos zdębiał do kwadratu. - Co ty chcesz im zrobić??? O.o' Zresztą, oni są zajęci!!! >--<' (Że już o tobie nie wspominając... >_<')

- No jak to co?!?! ZAŚCISKAĆ NA ŚMIERĆ!!! XD XD

- Żartujesz?! O.o'

- Oczywiście, debilu... >--<'

Tutaj zręczne <gleb> w wykonaniu Xella...

- Okej, okej, ale rozumiem, że idziesz ze mną? ^^'

- Jak najbardziej... ^__^ A teraz, wybacz, bo <zieeeew> chce mi się spać... E? Co ty robisz??? Czemu, cholero, wtrabaniłeś się do "mojego" łóżka?!

- Idziemy spać, nie? ^^

Raz-dwa, wdech-wydech...

- W TEJ CHWILI WYPIER-PAPIER Z TEGO ŁÓŻKA, ZBOCZONY KAPŁANIE!!! >_<'

- No już, już, przeca tylko żartuję... ^^' Tobie wolno żartować, a mnie nie?

- Ale ty masz z deczka obsceniczne poczucie humoru... >_<'

- Yare, yare, a co w takim razie z Gaarusiem?

- Gaaruś przesiedzi na oknie...

- Ta? ^^ A to spoko, to ja... dotrzymam ci, Gaaruś-kun, towarzystwa... (Jako Mazoku, wielce specjalnie spać i tak nie muszę... ^_~)

- To ja się przejdę do łazienki i wyczaruję se piżamkę... Pa wam... =_='

Kiedy wróciła, Xelli i Gaara, bez słowa, gapili się w gwiazdy na niebie, jak wilkołaki na księżyc w pełni. Około dwunastej, gdy im obu wydawało się, że dziewczyna już śpi, Gaaruś nagle się odezwał...

- Nie jesteś zły, prawda?

- Chmmm? O co? ^^ - nie zajarzył Xelli, a raczej... "udawał Greka" ;)

- O to wcześniej...

- Mówisz o tym całym twoim "wyznaniu", i o tym, że Ariel powiedziała, że odwzajemnia? ^^

- Dokładnie...

Xellos westchnął.

- Jasne, że nie... Wierz mi, ja też cię kocham... Oboje cię kochamy, ale nie w "ten" sposób... I ty również nie w "ten" sposób ją kochasz... ^_~ - tu puścił mu oczko.

- Więc są... różne rodzaje miłości?

- Fakt, ty też się jeszcze zbytnio na tym nie wyznajesz... =_=' Jeżeli chodzi o mnie i o Ariel, to jestem pewien, co do ciebie, to nie, ale to już szczegół... Zresztą, i kto to mówi? Co ja ci mam radzić, skoro sam jestem Mazokiem i niby nie powinienem mieć żadnych pozytywnych uczuć. A wręcz przeciwnie, mam je i jak w cholerę mi z tym...

- Niedobrze?

- Właśnie nie... Znaczy i tak i nie, ciężko to określić... >--<' Ciężko mi z tym, bo moja mazokowska natura się z tym nie godzi, ale moja druga natura, ta bardziej ludzka, która dopiero zaczęła się rodzić... jest chyba bardzo szczęśliwa. Ech, sam już nie czaję, co mówię...

- A ja... chyba tak... To takie uczucie, gdy się samemu nie wie, co się chce i nie wie się, czy jest się właściwie szczęśliwym, czy nieszczęśliwym...

- E... =_=' Nie przebywasz czasem za dużo z jakąś gadułą? Na przykład z Narutem-kun? Bo nie dość, że gadasz nadzwyczaj dużo, to jeszcze takie rzeczy... że to się w ogóle w głowie nie mieści...

Gaara uśmiechnął się i kiwnął na śpiącą dziewczynę.

- Ciężko to przyznać, ale... zmieniłem się.

- Taa, to widać, Gaara-kun, to widać... - uśmiechnął się szeroko Xelli. - Nie patrz tak na mnie, naprawdę się cieszę... ^_~

Pozostałą część nocy spędzili gapiąc się bez słowa w gwiazdy... Zresztą, nawet gdyby jeszcze coś mówili, to Ariel-chan i tak już by tego słyszała ;) Zdziwiona była, bo Gaara zadał Xellowi to samo pytanie, które ona chciała mu zadać. Przynajmniej znała już odpowiedź. Choć, licho wie, co tak naprawdę siedzi we łbie tego szurniętego kapłana... =_='

Następnego dnia cała ferajna z zamku została obudzona na śniadanie, które odbyło się w sali tronowej przy wielkim, długim stole. Trzeba przyznać, że Aion i Fibrizo spisali się, serwując nie dość, że dania odpowiednie do każdego z wymiarów, to dla niektórych jeszcze ich ulubione potrawy... I tak, Naruto dostał ramen, a Kyou... z pewnością nie dostał zupy z pora ;) Wszyscy siedli przy stole, tak, jak byli polokowani w pokojach, zresztą, każde miejsce było odpowiednio podpisane. Niektórzy, w tym Nuriko, zastanawiali się, co to, jakieś wesele, czy co, ale na szczęście, nie mówili tego na głos, bo jeszcze... "ktoś" mógłby się wkurzyć ;) Na honorowych miejscach, czyli po obu krańcach stołu, siedzieli, z jednej strony Aion, z drugiej Fibrizo, a po prawej i lewej Aiona...

- No proszę, kogo my tu mamy? - rzekł Aion. - Widzę, że nasza śpiąca królewna w końcu się obudziła? ^^ A już mieliśmy zaczynać bez was...

Ariel, cała jeszcze rozespana, bo obudzili ją o bardzo wczesnej porze, dziewiątej rano (!!!), schodziła po schodach, a Xellos, coś nadwyraz zadowolony, szedł za Gaarą, zamykając w ten sposób pochód.

- Zapraszam, państwa, zapraszam... Bardzo proszę, po mojej prawej, moja córeczka, po mojej lewej, zięciunio... Wnuczek koło córeczki... ^^

- Aaa... =_=' - odparła tylko Ariel, a wszyscy zebrani z leksza zbaranieli, że nie zareagowała na te "córeczki" i "zięciunie", że już nie wspominając o tym "wnuczku".

- Ona jeszcze śpi, więc nie bardzo kontaktuje... ^^ - wyjaśnił Xellos, siadając na wyznaczonym miejscu. - Tak, Gaaruś-kun, ten "wnuczek"... to było o tobie... ^^' I, zanim się Ariel-chan obudzi, pozwól, że spytam... Co to miało znaczyć??? =_=' - zwrócił się całkiem poważnie do Aiona.

- A no to, że traktuję Gaarę-kun jak kogoś bardzo bliskiego... Nie powiesz, że nie chciałbyś mieć takiego ślicznego synka...? ^^

Naruto w tym momencie zaczął pękać... Nie tylko on, parę innych osób również zaczęło już pękać ze śmiechu, ale nie z tego, co powiedział, Aion, ale ze zbaraniałej nadwyraz miny Xella.

- Ee... Etto... No, powiedzmy... (Aion, jak babcię kocham, ukatrupiem... Podsłuchiwałeś nas, ty draniu... >_<')

- A ha ha ha, oczywiście, że tak! ^^ - śmiał się Aion, nie wiadomo, co potwierdzając. - (Ależ ty, drogi, Xelluniu, nie masz żadnej, babci... ;)

To w nawiasach mówili se telepatycznie, tak żeby nikogo nie przestraszyć... ;)

W takowej bardzo przemiłej atmosferze zleciało im śniadanie, po którym wszyscy mogli spokojnie udać się do swoich wymiarów...

Ale, zanim jeszcze wygonimy naszą przesympatyczną ekipę do domciów, wypadałoby się pożegnać, nee? Zacznijmy może od shinobich-tachi... Shikamaru-taichou z przymuloną dla siebie miną, podał sobie ręce z Soumą Hatsuharu i Kei'em. Naruto latał wte i wewte i właściwie żegnał się ze wszyskimi, jak leci. Neji i Yuki obiecali sobie, że jeszcze się kiedyś spotkają. Kiba żegnał się najdłużej z Shigure i Hayate, oprócz tego ścisnął sobie też "łapkę" z pozostałymi Soumami. Jeżeli chodzi o Soumów... Kyou, oprócz Naruta, polubił również Maru, i z typowym dla siebie rumieńcem, spytał tegoż, czy jeszcze kiedyś będzie im dane się spotkać. Shikamaru potwierdził, zwłaszcza, że miałby do odwiedzenia aż dwójkę przyjaciół ;) Zanim Himeno zdążyła się pożegnać ze wszystkimi, Kiba przypomniał jej o jednej rzeczy.

- Przepraszam, Awayuki-san... A co z naszym Rajem?

- Ach, tak, trzeba by mu oddać trochę Leafa, nie? - odparła Himeno. - No to 'Prito'! - zwróciła sie do Hayate. Po zamianie w "Wietrzną Pritię", Himeno-chan podzieliła się z całą krainą swoim Leafem. W gruncie rzeczy, nie było to takie łatwe, i w między czasie, Hayate zmienił się jeszcze z Kei'em. Przywrócenie "Raju" do pierwotnego porządku zajęło im prawie... pół dnia ;) W międzyczasie Shikamaru-taichou zabrał swoich shinobich, a Soumów oddelegował do ich wymiaru. Reszta została w zamku lub w jego okolicach.

Ryu-chan cały czas trzymał się swojego Anioła Stróża, Souji i Ken, czekając na "swoją kolejkę", (w rzeczywistości to nie chciało im się o siebie opominać ;) rozmawiali ze sobą, Aion i Fibrizo trzymali się gdzieś na uboczu, wilki czekały na zewnątrz, obserwując z daleka, jak ich Raj zmienia się "nie-do-poznania" ;), zaś Sasame i Takako czekali na Himeno-chan-tachi. Jeżeli chodzi o Ariel-chan-tachi, to tak im się już nudziło, że Nuriko wymyślił, że pozwiedzają zamek. Cała trójka zaczęła latać (ale dosłownie to tylko duch ;) po zamku, zaglądając do wszystkich pokoi. Kiedy wrócili, Himeno-chan była już z powrotem, a Ariel-chan... była nieźle wykończona, od latania po 10-cio piętrowym zamczysku.

Wilki chciały, żeby Fibrizo usunął swój zamek z ich wymiaru, ale ten wybłagał w końcu... u Ariel-chan, by wstawiła się za niego i zamek został, w ramach "domku letniskowego" duetu Fibri & Aion oraz czwórki wilków.

Souji z Kenem zostali oddelegowani przez Xella do wymiaru tego pierwszego, gdyż stwierdzili, że sobie jakoś poradzą, (z odtransportowaniem Kena, ma się rozumieć;) a nawet jeśli nie, to i tak nie muszą zbyt szybko się ze sobą rozstawać, nee? ;) Aris, pod postacią Anioła Stróża, za namową Fibriza udał jeszcze po legitymację w pewne miejsce zwane Soul Society ^_~, ponieważ, nie wiadomo czemu, tylko tam były takowe rzeczy przyznawane. Ryu-chan nie miał zbytniej ochoty rozstawać się z Ariel-chan, ryczał jak małe dziecko, ale w końcu Arisowi, któremu nie więcej niż 10 minut zajęło załatwienie sprawy i powrót, udobruchał go i, prawie, że na siłę, zabrał do Gravity. Ariel-chan powiedziała jeszcze Arisowi, by nie zapomniał odwiedzić Alexa i Darka, z pewnością BARDZO się ucieszą ^_~

- Jak mógłby zapomnieć? ^-^ - odparł tylko Aris, odchodząc wraz ze swym podopiecznym.

W ostatecznym rozrachunku, na placu boju została tylko dwójka demonów, Ariel-chan-tachi oraz Himeno-chan-tachi, ponieważ ta pierwsza chciała pożyczyć od tej drugiej sukienkę na bal. Po powrocie z wymiaru "Pretear" Ariel miała ze sobą... tylko jedną, ale bardzo śliczną sukienkę... Nie żeby Mayune nie chciała jej więcej pożyczyć, po prostu tak jej się Ariel-chan spodobała w jednej tylko kreacji, że o innej mowy być nie było... ;) Zresztą, wszystkim się podobała... Za wyjątkim Xella, któremu niczym panu młodemu... zabroniono oglądać pannę młodą... =_=' Himeno i Mayune stwierdziły, że będzie to niespodzianka... No i była, ale o tym już może... w następnym rozdziale... ;)


Koniec rozdziału dwudziestego czwartego

Cią Dalszy nastąpi

No, coś mi się wydaje, że jeszcze trochę, a dogonimy w rozdziałach "New Life'a" ;)


P.S.*Walczyć tylko dla siebie, żyć kochając tylko siebie", czyli filozofia życiowa Gaary

P.S.** Do Naruta i Shikamaru: "Zabiję was z całą pewnością", czy jakoś tak ;)

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.