Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Ariel's Diary 4 - Paradise

Peace Maker & Heart of Sword! ^-^0

Autor:Ariel-chan
Dodany:2005-11-13 22:51:35
Aktualizowany:2005-11-13 22:51:35


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

"ARIEL'S DIARY"

Część Czwarta: Paradise

Rozdział dziewiąty: Peace Maker & Heart of Sword! ^-^0


Kieł wędrował od wymiaru do wymiaru. Niestety, za każdym razem trafiał albo do jakiegoś "shoujo", albo do jakiegoś "shounen-ai", albo do 'kiegoś innego wymiaru, w którym ani pojęcia zielonego nie mieli o magii. Oczywiste jest chyba, że, aby pokonać Fibriza potrzebny jest ktoś władający jakąś mocą, czyż nie? Najgorsze jest to, że czasu mu na to schodziło jak marasu! ^-6 (Cokolwiek to znaczy! ^-^)

Kiedy Kiba był już prawie zrezygnowany, wylądował, nigdzie indziej, tylko przed wejściem do... Shinsen Gumi! Poszperawszy trochę w pamięci i przypomniawszy sobie historię Japonii, doszedł do wniosku, że... chyba jest uratowany!!! W końcu Shinsen Gumi miało najlepszych szermierzy w Japonii, w tym... jak mu tam było??? Rokitę??? Mokitę??? Mniejsza z tym, zresztą, Kiba był już za bardzo załamany, aby latać jeszcze nie wiadomo gdzie. Przeskoczył jedynie przez ogrodzenie i niezauważalnie prześlizgnąwszy się przez dziedziniec, zatrzymał się tam, gdzie dochodziły go odgłosy, jak myślał, pojedynku lub treningu... Słychać było tylko <KADUP, KADUP> oraz jakieś wyzwiska w stylu... kurdupel i krasnal??? Co to ma być, sierotka Marysia i siedmiu krasnoludków?

- Na na, chłopcy... ^^0 - Souji próbował coś powiedzieć.

A tak seryjnie... (<=O czym Kiba nie wiedział ^-6...) Szczeniak i nowy paź tłukli się jak wariaty, choć nikt (w tym pewnie i oni... ^^0)... nie miał pojęcia, o co im znowu poszło... ^^0

- Ty kapuściana głowo!!! ><

- Sam jesteś, kurduplu!!!! ><

- Ja ci dam kurdupel, kurduplu!!!! ><

- Jeszcze raz mnie nazwiesz kurduplem, ty krasnalu!!!!

- Suzu, jak ja ci... ><#$@$%^$&&^&^^*!~$$^(&^&#^#&^&@#@&@$*%^%%#!!!!!!!!!!!!

- Na na, Tetsu-kun, bez takiego słownictwa!!! - ^^0

- Przecież ja tylko powiedziałem ><#$@$%^$&&^&^^*!~$$^(&^&#^#&^&@#@&@$*%^%%#!!!!!!!!!!!!

- Nie wiem, co znaczą te wszystkie znaki, ale... z cenzury wnioskuję, że to nic ładnego! - stwierdził Souji o^-^o

- O... ro O.O0

<KADUP, KADUP, KADUP>

- Oro... - powtórzył Kenshin. - Oni tak zawsze???

- Wierz mi... zawsze... ^^0

- Oro... ^^0 - zdębiał Ken, ale po chwili... powtórzył "Oro" z zupełnie innego powodu. Zmarszczył brwi. Ktoś obcy zbliżał się do dojo.

- Przestańcie na moment... - powiedział spokojnie do chłopców, ale ci nawet nie zareagowali. - Cisza, spokój! - skoczył ku nim i rozdzielił ich, zatykając im gęby - Ciii!!!

- Co się stało... - zaczął Souji, ale Kenshin powtórzył "Ciii"...

- Ktoś się czai... - szepnął bezgłośnie.

Souji zdziwił się, ale zrozumiał.

Kenshin, puściwszy chłopców, po cichutku zaczął skradać się na zewnątrz. Wyjął ostrożnie swój mieczyk. Souji już chciał powiedzieć coś apropos "prawa nie wtrącania się w inne wymiary", lecz powstrzymał się, przypomniawszy sobie, że przecież Himura-san ma sakabę, miecz o odwróconym ostrzu, którym nie da się nikogo zabić.

- Hora, Himura-san... - szepnął Souji. - Może to ktoś z naszych, znaczy... ktoś z moich wilczków, kogo jeszcze nie znasz!

Ken, kręcąc głową, ponownie nakazał mu ciszę, po czym zbliżył się do miejsca, w którym, jak mniemał, czaił się niezidentyfikowany bliżej osobnik. Trwająca ułamek sekundy grobowa cisza przerwana została błyskawicznym ruchem miecza, wyciąganym z pochwy, na wzór "Battoujutsu" ze stylu "Hiten Mitsurugi Ryu"* (*"Battoujutsu", czyli jedna z technik Kenshina ze stylu "Hiten Mitsurugi Ryu", polegająca na błyskawicznym wyciągnięciu miecza, co dwu- lub trzykrotnie zwiększa szybkość uderzenia... Ale, oczywiście, to tylko porównanie, Ken w życiu nie ryzykowałby czegoś takiego w niepewnej sytuacji, do tego w obcym wymiarze). Wszyscy wstrzymali oddechy. Kiba nawet nie zdążył zareagować, gdy tuż przed jego gardłem pojawił się ostry koniec Sakaby. Kenshin wybałuszył gały, zwiedziony w pierwszej chwili zręczną iluzją. Miał przed sobą młodego, niebieskookiego chłopaka o brązowych włosach. Dopiero po paru sekundach jego oczy zaczęły prześwitywać przez iluzję i ku swojemu wielkiemu zdziwieniu zobaczył...

- O... Oukami?* (*Wilk? [czytaj: Ookami]) - powiedział.

- Wilk? - powtórzył Souji. - No, przecież mówiłem, że jeden z moich! - ucieszył się.

- Nie... - zaprzeczył Kenshin. - Seryjnie wilk... Jak chcesz, to zobacz...

Złote oczy śnieżnobiałego wilka zalśniły.

- Ha? Co to znaczy "seryjnie"? - zapytał Souji, podchodząc, a zaraz za nim Tetsu i Suzu. - Gdzie ty masz wilka? - zdziwił się. - Ja widzę jakiegoś chłopaka... I to żaden z moich. Znacie go, chłopcy?

- Nie... - Tetsu i Suzu pokręcili głowami.

- Oj, Okita-dono, przypatrz się uważniej... TO jest WILK!

- Ty... widzisz przez moją iluzję? - zapytał Kiba.

- O, i nawet mówi! ^^ - stwierdził Ken.

- Co ty mówisz, Himura-san, jak chłopak, to naturalne, że mówi! - Souji dalej swoje.

- AAAAA, Okita-san!!! - ryknął nagle Tetsu. - T-t-t... To seryjnie jest wilk! Widzisz, Suzu, prawda?

- A-cha... - potwierdził Suzu.

- Ha? - Souji schylił się i przypatrzył. - No, bomba, rzeczywiście, wilk jak byk... Chyba zaczynam być ślepy! ^^

- Nie... - zaprzeczył wilk.

- Och, i nawet mówi! ^^ - teraz to stwierdził Okita.

- Chciałem powiedzieć, że nie jest pan ślepy, po prostu przez moment dał się pan oszukać mojej iluzji... - wyjaśnił Kiba, wstając, wzmacniając iluzję i w tym momencie przybierając w ich oczach postać człowieka.

- O, znowu widzę człowieka! ^^ - ucieszył się Souji.

- Czy... życzy pan sobie, aby widzieć pana jako człowieka? - spytał Kenshin. - W takim razie uszanuję pańską wolę i z przyjemnością dam się zwieźć pańskiej iluzji.

- Tak... chyba będzie lepiej dla państwa... - odparł Kiba, urzeczony manierami naszego Kena.

- A... kim ty... - zaczął Tetsu.

- ...Właściwie jesteś? - skończył Suzu.

- Nie mam wiele czasu, dlatego powiem wprost... Nazywam się Kiba, jestem wilkiem z innego wymiaru i potrzebuję waszej pomocy... Jeśli panowie pozwolą, oczywiście...

Wszyscy spojrzeli na siebie.

- A... o co konkretnie chodzi? - zapytał łagodnie Ken.

- Proszę, może pan wiejść! - powiedział z ładnym uśmiechem Souji, a Kiba pomyślał, że ten "babsko-wygladający" szermierz sili się na uprzejmość, aby nie być gorszym od rudowłosego kolegi, ale... pomylił się, co do Okity w stu procentach, o czym szybko się przekonał.

- Ostatnio w dojou mamy sporo gości z innych wymiarów... co nie, chłopcy? - Okita, siadając po japońsku na ziemi, spojrzał na kolegów, którzy, przypomniawszy sobie, że dopiero, co się kłócili... zaczęli swoje od nowa... z tym, że Souji kazał im wynieść się na zewnątrz, bo przy gościu... nie wypada.

- Jak już się macie kłócić, to niech słucha tego Saizou! - stwierdził Okita, jednak śmiejąc się pod nosem.

- Ale to jego wina!!! - ryknął z dworu Tetsu. - Nie zawołał mnie, kiedy Ariel-san wychodziła!!!

- Widocznie miał swoje powody...

Souji jeszcze próbował przemówić chłopcom do rozumu, ale Kiba nic już nie słyszał. Wystarczyło JEJ imię i odpłynął z tego świata. Już wiedział, że źle trafił. Znają ją. Ci ludzie to jej przyjaciele... Wprawdzie mogliby mówić o innej Ariel, ale nawet gdyby tak było, Kibie nie przeszłoby to przez myśl. W dodatku, w trakcie tej chwilowej nieobecności, gdzieś w oddali wydawało mu się, że słyszy jeszcze imiona panów Xellosa (brr, aż się zimno zrobiło!) i Nurikiego.

W takiej sytuacji... czy mógł, jeżeli Ariel rzeczywiście nie wyraziła zgody na udzielenie mu pomocy, prosić o to jej przyjaciół? Nie, nie może się dopuścić takiej bezczelności. To by było za wiele. Przynajmniej tak zdawało się wilkowi.

Kenshin zerkał podejrzliwie na chłopaka. Zauważył, że znienacka zbladł i wydawało się, jakby już go z nimi nie było. Musi mieć poważne kłopoty, pomyślał stroskany szermierz.

- Czy coś nie tak, Kiba-dono? - spytał uprzejmie Ken.

Kieł w pierwszej chwili nie sczaił, że to było do niego, ale oprzytomniawszy, przypomniał sobie... jak ma na imię oraz... o tym, iż w dawnej Japonii, zamiast "-san", zwykło się mówić "-dono" i... w odpowiedzi pokręcił głową.

- Nie... - powiedział wilk. - W zasadzie... Jednak nie musicie mi państwo pomagać...

Souji i Ken jednocześnie zareagowali na te słowa i spojrzeli na niego. Okita zostawił kłócących się na zewnątrz chłopaków i wrócił do dojou.

- Jak to: "nie"? - spytał zdziwiony, siadając spowrotem na ziemi.

- Jednak nie trzeba... - powtórzył, zmieszany wilk.

Kiba już chciał wstać, ale Ken zatrzymał go ruchem... miecza, naturalnie.

- Dokąd to się pan wybiera? Nie chcę być niegrzeczny, ale... - tutaj schował miecz do pochwy. - Przed chwilą prosił pan nas o pomoc... co jest powodem tak nagłej zmiany?

- Po prostu... stwierdziłem, że chyba dam sobie sam radę...

- Ach, skoro tak....- zaczął Souji, ale... Ken nie dał się tak łatwo zwieść.

- A prawdziwy powód?

- Prawdziwy...? - zdumiał się Kiba i pomyślał, że chyba jednak będzie musiał wymyśleć coś bardziej prawdopodobnego, aby nie wzbudzać podejrzeń tego bystrego szermierza. - No więc... - westchnął. - To trochę niebezpieczne... Wolałbym nie narażać japońskich chlub Shinsen Gumi...

- Pomijając już fakt, że Himura-san do nas nie należy...

Kiba już chciał powiedziec coś w stylu "a więc przepraszam za pomyłkę", ale Souji nie dał mu dojść do głosu.

- Myśli pan... - kontynuował Okita. - ...Że chluba Shinsen Gumi boi się czegolwiek? - oczywiście, miał na myśli siebie, a oczy mu zaświeciły, aż Ken z lekka się zdziwił i szepnął swoje "Oro". - Obraża pan Shinsen Gumowców... - zaciął się, zdając sobie sprawę, że chyba podłapał czyjąś gadkę. - Rety, to zaraźliwe... Nieważne, obraża pan nas, myśląc, że boimy się pomóc... bratu w potrzebie... - nie chciał użyć słowa ''człowiek'', więc zdecydował się na... bardziej alternatywną opcję.

- Ale... - Kibie głupio się już zrobiło. - Przepraszam... Ja... Nie to miałem na myśli...

- Kiba-dono nie miał niczego takiego na myśli... - Ken zaraz wziął wilka w swoją obronę. - Uważam, że jednak, mimo wszystko, Kiba-dono potrzebuje naszej pomocy... Czy tego chce czy nie... Prawda, Okita-dono?

- Ależ oczywiście... - odparł Okita, przybierając na powrót swój łagodny, dziewczęcy uśmiech. - Skoro już zwrócił się pan do nas z prośbą o pomoc, zniewagą byłoby takowej nie udzielić... Zwłaszcza, że jesteśmy szermierzami z honorem... ^^

- Aa... - przytaknął Ken. - Skoro już ustaliliśmy, może...

- Tak, opowiem w końcu państwu, o co chodzi... - przerwał mu Kiba.

- Nie o to chodzi... Zastanawiam się, gdzie nasze maniery...

Kiba oczkami wyraził zdziwienie. "On... Oni niby zapomnieli o manierach?", pomyślał.

- Nie przedstawiliśmy się nawet... - wyjaśnił Siepacz. - Jestem Himura Kenshin... alias Hitokiri Battousai... - dodał, aby wyręczyć Soujiego, który w ogóle nie miał zamiaru o tym wspominać, i podał wilkowi rękę. - Natomiast Okita-dono...

- Okita Souji desu, bardzo mi miło... - pokłonił się na siedząco Okita. - Ta dwójka napaleńców na zewnątrz, to... Ichimura Tetsunosuke (ten mały rudzielec) i Kitamura Suzu, mój paź i poddany... Kiedy powiem, powinien w podskokach przynieść mi herbatę, ale... - machnął ręką, kiwając na goniących się po ogrodzie, teraz już chyba dla zabawy, chłopaków. - ...Jest jeszcze ''nowy", do tego ma "ulgi" ze względu na pewną panienkę... - naturalnie, Ariel miał na myśli, ale, szczęściem dla Kiby, nie powiedział tego, zresztą wilk i tak się domyślił.

- A, bardzo mi miło... - bąnął Kiba. - Jak już mówiłem, nazywam się Kiba (Kieł) i jestem wilkiem z wymiaru "Wolf's rain" ("Wilczy deszcz").

- To już wiemy, Kiba-san... - o^^o <=chyba wiadomo, że Souji używa "-san", a Ken "-dono"? - Teraz pragnęlibyśmy dowiedzieć się więcej szczegółów...

- Tak, już mówię...

Ponieważ, tę śpiewkę już znamy, powiem, tylko, że Kiba pokrótce opowiedział sprawę z Rajem i Fibrizem, zręcznie omijając fakt uczestniczenia w tej historii Ariel, Xella i reszty. Souji i Ken, tylko, raz po raz, zerkali na siebie i, ku uldze wilka, ani razu nie pojawił się na ich twarzach strach czy zdenerwowanie, a wręcz przeciwnie, uśmiechali się tak, jakby cieszyli się słysząc, że... czeka ich niezła jazda (<=Tak seryjnie, to tylko Dragonballowcy i rodzinka Son Goku "naprawdę" cieszy się na myśl o zmierzeniem się z "prawdziwym" wojownikiem, nasi szermierze, raczej nie mają się z czego cieszyć... >_<0)

- No więc... Co panowie na to? - zapytał na koniec Kiba.

Souj i Ken, chyba już przyzwyczajnia, sporzeli na siebie.

- Nie wiem, co pan na to, Okita-dono... - pierwszy odezwał się Ken. - Ale ja jestem za tym, aby pomóc temu młodemu człowiekowi... przepraszam, wilkowi.

Souji zrobił zastanawiającą minę.

- No... jak najbardziej się z tobą zgadzam, Himura-san... ^^ - odrzekł po chwili.

- Więc postanowione! ^^ - uśmiechnął się Ken.

- Ano... Dobrze panowie to przemyśleliście? - wypalił nagle Kiba. - To może być bardzo niebezpieczne... Zwłaszcza, że Fibrizo jest demonem, panem zaświatów, a panowie chyba nie mają żadnych nadprzyrodzonych zdolności...

- Jesteś pewien? - Souji spojrzał na niego wzrokiem, wręcz demonicznym. ^^

- Właśnie! - wtrącił się Tetsu, wpadając do 'dojou' - Okita-san kiedyś powiedział, że jest dzieckiem demona, ale do dzisiaj nie wiem, czy to było na serio, czy tylko metafora! - mówił... w przerwach pomiędzy "baka", "idiota" i "kurdupel", odnoszącymi się do Suzu ^^

Okita uśmiechnął się.

- No... ja, w każdym razie, z pewnością się nie boję! ^^

- Ja również... - zaczął Ken, ale to wcale nie odnosiło się do ''Okitowskiego nie lękania się''. - ...Nie jestem takim zwykłym człowiekiem... Dzierżę, nie tyle Sakabę, co styl "Hiten Mitsurugi Ryu" i, co jak co, ale uważam, iż godnym się wydaje samego władcy zaświatów. Zresztą, niektórzy twierdzą, że jestem niezłym dyplomatą i osobiście mam nadzieję, że uda nam się wskórać coś bez zbędnego rozlewu krwi...

- W tym wypadku naszej... - stwierdził Souji, jednak zaraz pożałował tych słów, gdyż Kiba zrobił minę, jakby... dźgnięto go w serce, i to porządnie.

- Oi, to było niepotrzebne, Okita-dono... ^^0

- Ach, ja tylko żartuję... Wierzę w swoje umiejętności bardziej niż w cokolwiek innego...

- Ja również w nie wierzę, Okita-dono... I wierzę w swoje... (Umiejętności dyplomatyczne, oczywiście...) - ostatnie Ken wypowiedział szeptem, tak, żeby Souji nie słyszał.

- Ach!!! - krzyknął nagle Tetsu, na moment przestając lać się z Suzu, który za nim wpadł do 'dojou'. - Nie wiem, o co łazi, ale moge iść z wami, Okita-san?

Okita popatrzył na niego jak na idiotę.

- Wybacz, Tetsu-kun, ale... Okita-sensei chyba patrzy na ciebie jak na idiotę... - stwierdził bez ogródek Suzu.

Okita westchnął.

- Ależ, dlaczego, Okita-san?! - upierał się Tetsu. - Przecież to ja tu jestem głównym bohaterem, w dodatku tytułowym Peace Makerem, Żelaznym Pacyfistą!!!

Okita złapał się za głowę.

- Oro, Tetsu-kun... - Ken nie wiedział, iż Tetsu ma 15 latek, ale zaczaił po "wzroście", że nie musi do niego na -"dono". - Okita-dono chyba chce powiedzieć coś w rodzaju...

- Zdurniałeś do reszty, Tetsu-kun? - dokończył za niego Okita.

- Ale dlaczego, ja jestem Żelaznym Pacyfistą!!! W dodatku, nigdy jeszcze nie ruszałem się z tego wymiaru!!!

- Oj, to chyba nic Okitę-sensei'a nie obchodzi... ><0 - powiedział Suzu.

- Zgadza się, mój ty dobry paziu... - odparł Souji. - Jeśli chcesz, Tetsu-kun, powędrować między wymiarami, poproś Ariel... - tutaj Kiba prawie skulił po sobie uszy, co Ken nie raczył nie zauważyć. - A jeśli chodzi o Peace Makera... Ja z przyjemnością będę Peace Makerem w twoim imieniu... Zresztą... Wiesz, co by ci zrobił Hijikata-san, gdybyś oddalił się nagle od służby...?

- Rety, fakt, zapomniałem! - Tetsu palnął się w łeb. - Pewnie kazałby mi tysiąc razy przepisywać prawa Shinsen Gumi, albo, nie daj Boże... bawić się z Saizou i innymi świniami w błocie... Blee, to jednak odpuszczam...

- Rozsądna decyzja... - kiwnął Souji. - Ach, tylko... - zasmucił się nagle Souji. - Skoro ja będę Peace Makerem... to kim ty, będziesz, Himura-san?

- E... ja? ^^ Ja mogę być... Ken... shinem... po prostu...

- Ken... shin?* Właśnie! - krzyknął Okita.- Heart of Sword, Serce Miecza, idealnie! - ucieszył się. - To ja będę Żelaznym Pacyfistą, a ty będziesz Sercem Miecza, bomba! ^-----^ (*Kenshin, czyli Heart of Sword, a po naszemu... Serce Miecza! Fajnie się nazywa, co nie? - dop. Ariel ^^ [A, włacha... warto też pedzieć iż... "miecz" to właśnie "ken" po japońsku! ^^])

- O... oro...

- To będą nasze przydomki! ^^ - stwierdził Okita. - W końcu ten cały Fibrizo nie musi wiedzieć, jak się seryjnie nazywamy! No to co??? o^----^o - policzki Soujiego zaróżowiły się jak u Ryuichiego. - Idziemy?

- E... Jasne, Okita-dono... ^^0 - przytaknął z kropelką na czole Kenshin. Kiwnął na wilka, jakby pytając o zgodę.

- Nie ma czasu do stracenia! - odpowiedział Kiba.

Kenshinowi tylko jedno nie dawało spokoju. Zdawało mu się, jakby przeżywał jakieś ''deja vu''... Gdzieś już o tym wszystkim słyszał... Moment, czy przypadkiem, Ariel i Xellos nie wspominali coś o jakichś wilkach i o... Fibrizo? Myślał, myślał, ale w końcu stwierdził, że usłyszawszy pierwszy raz od Kiby-dono "Fibrizo", sam sobie ubzdurał, że Xellos-dono powiedział tak samo, kiedy tak naprawdę chodziło o jakieś podobne imię... Ee, trzeba było się wypytać, o co dokładnie chodzi, pomyślał.

Wiadomo, Kenowi nic się nie zdawało, ale tak naprawdę... zdał się na Okitę, który, przecież, chyba powiedziałby coś, gdyby miał jakieś wątpliwości? Nie zdziwicie się pewnie, kiedy powiem, iż... Okita zdał się w tym wypadku na Kena i dlatego nie miał watpliwości ^^

- No to... Uważaj, Fibri, czy jak ci tam jest! - krzyknął Souji, robiąc bojową minę. - Nadchodzą Żelazny Pacyfista i Serce Miecza!

W tym momencie powinna się rozlec jakaś odpowiednia muzyka, wiecie, taka, gdy bohater wyrusza gdzieś, ku zachodzącemu słońcu, lub po prostu ku nowej przygodzie. Nie mam żadnego pomysłu, więc sami sobie doróbcie... ^^ (Chyba potraficie mieć halucynacje "słyszeniowe"???)

Natomiast Ken i Kiba powinni przytaknąć z uśmiechami albo nawet z entuzjazmem zakrzyknąć: "Hai", lecz...

- Ale najpierw idę się pożegnać z Hijikatą-san... ^^ - wystrzelił Souji, a Ken i Tetsu zaliczyli glębę. Na Suzu nie zrobiło to wielkiego wrażenia, zaś Kiba za bardzo nie sczaił.

- Eee... - Ken po chwili dopiero zajarzył. - Mówisz o zastępcy dowódcy, Hijikacie Toshizou?

- Jak najbradziej, o Wice-Szefie Hijikacie, znasz innego Hijkatę?

- No, właśnie nie... Mogę iść z tobą?

- Chmm, prawdę mówiąc, nie wiem, co Hijikata-san by na to powiedział... Najwyżej po prostu powiem, że jesteś przyjacielem Ariel i tyle! Ani to kłamstwo, ani tak do końca szczera prawda! Zresztą...

- Zresztą?

- Hijikata-san za mną szaleje... ^^ - Souji ponownie uśmiechnął się od ucha do ucha.

- Oro? O.o0 - Ken z leksza zdębiał. - W jakiej wy jesteście komitywie???

- Ty też chodź, Kiba-san, poznasz naszego Wice-Szefa! ^^

Kiba kiwnął, wcale a wcale nie zdziwiony. Poznał kiedyś Shuichiego, więc nic już go nie zdziwi.

- Ja bym się tam wcale nie cieszył... - stwierdził Tetsu. - Jestem paziem Hijikaty-san i... - zobaczył wzrok Soujiego. - Dobra, dobra, ani złego słowa o Hijkacie-san... Idę nakarmić świnie... Chodź, Suzu!

- He? To twoja dola!

- Pomóż mu, Suzu-kun! - powiedział Souji, na co chłopak spłonął rumieńcem i kiwnął, po czym polecieli obaj z Tetsu do chlewiku ^^

Hijikata Toshizou* był Wice-Szefem Shinsen Gumi, zastępcą Szefa Kondou Itamiego, zaś drugim Wice-Szefem był Yamanami Keisuke. Seryjnie, to nie wiem, ile im tam trzeba tych szefów... Ważne, że najważniejszych (bo znanych ^^) mają dwóch Wice-Szefów, plus Kondou-sana, 'Szefa Główego' (Czytaj: *Hidzikata Toszizoo, of course! ^^).

Hijikata-san był znany z tego, że był... najgroźniejszym szefem w Shinsen Gumi (przynajmniej, wedle Tetsunosukiego ^^) i z tego, że... uwielbiał pisać wiersze Haiku. (Nie pytajcie, jaka z tego powodu była jazda w, bodajże, 15 odcinku serii TV... ^^) I właśnie w takiej oto pozycji, (klęczącej naturalnie), w momencie pisania wierszy, przyłapali go nasi znajomi, którzy niczym huragan wparowali do jego pokoju. No, tak naprawdę to tylko Souji wpadł jak burza, gdyż, wiadomo, ani Ken, ani Kiba nie odważyliby się tego powtórzyć... ^^0 Wyobraźcie sobie...

- HI-JI-KA-TA-SAAAAAAAAAAAN!!!!!!!!! o^___________^o - z takim o to okrzykiem, wydanym iście słodkim, dziewczęcym głosikiem, Okita Souji wpadł prawie na Hijikatę, który siedział po japońsku na ziemi i wybałuszył gały ze zdziwienia, (co mu znowu odbiło?), choć powinien się już do niego przyzwyczaić. Ken powtórzył tylko swoje "Oro", a Kiba nawet nie mrugnął okiem.

- Hijikata-san, proszę się do mnie przytulić, długo pana nie zobaczę! - Souji objął zbaraniałego Toshiego.

- Oj, chwila, Souji! ><0

Hijikata Toshizou, rosły jak dąb chłop, nie młody, nie stary (jak na mój gust ze trzydziestka, może mniej, może więcej), z brązowymi włosami spiętymi w kucyk i miną twardego, poważnego szefa, w tym momencie zdębiał do kwadratu, zwłaszcza, gdy... zobaczył przybyłych gości, w tym człowieka, niezwykle ładnego... jak na faceta ^^ (Mowa, oczywiście, o Kenshinku!)

- O co znowu chodzi, Souji? Odbiło ci coś? - spytał Hijikata.

- Nie, ale odbije mi z tęsknoty, Hijikata-san! o^-^o

- O czym ty mówisz, Souji? I kim są twoi goście...? - spojrzał na uśmiechjącego się głupkowato Kena i poważnego, jak zawsze, Kibę.

- To przyjaciele Ariel-san... - odparł, puszczając Kibie oczko, po to, aby "niby" się nie wygadał. Wilkowi aż ciemno zrobiło się przed oczyma. Souji nawet nie miał pojęcia, że powiedział prawdę!

- A, to rozumiem... - rzekł Hijikata, odkładając pióro, które cały czas do tej pory trzymał. - Ale co ma znaczyć to: "odbije mi z tęsknoty"??? Wybierasz się dokądś?

- Tak, Hijikata-dono... - powiedział Ken, zanim Okita zdążył się odezwać. - Musimy...

- To może ja to wyjaśnię... - przerwał mu Kiba. - Pan Okita i pan Himura zgodzili się pomóc mi w pewnej sprawie i...

- Właśnie! - teraz 'przerywającym' został Souji. - Dlatego wybieramy się z Himurą-san do wymiaru Kiby-san, aby rozprawić sie z jednym nikczemnikiem! ^^

- A więc... to tak... - pokiwał Toshi Hijikata. - To może jeszcze tylko panowie mi się przedstawią...? Ja nazywam się Hijikata Toshizou i jestem zastępcą dowódcy Shinsen Gumi.

- Och, proszę o wybaczenie, Hijikata-dono... Jestem Himura Kenshin... - zbliżył się i podał mu rękę, na co Toshi odpowiedział mocnym uściskiem.

- Ja nazywam się Kiba i jestem wilkiem z wymiaru "Wolf's rain"...

- Wilkiem? - zdziwił się Toshi. - Takim prawdziwym? I umiesz, pan, mówisz, podróżować między wymiarami? No no no, co to się w tych wymiarach nie znajdzie... Bez obrazy, Kiba-san, to było w jak najbardziej nie pejoratywnym znaczeniu...

- A, oczywiście... - przytaknął Kiba, który zdumiał się tylko tym, że Hijikata-san zadawał, w zasadzie, retoryczne pytania. ^^

- To jak, Hijikata-san, mogę iść, czy nie??? - przymilał się Souji.

- A jak powiem "nie", to się posłuchasz?

- Ależ oczywiście... że nie bardzo! ^^

- To po 'kie licho mnie pytasz? ><0 <=wkurzony z leksza Toshi.

- Ja tylko chciałem się z panem pożegnać, Hijikata-san, bo nie wiadomo kiedy wrócę... i czy w ogóle... ^^

Ken powiedział bezgłośnie "Oro", powtórzył dwa razy, gdy ujrzał minę Toshiego... i Kiby.

- Nie wadomo czy w ogóle...??? - zdębiał Hijikata. - Niebezpieczne to, czy co?

Kiba już chciał potwierdzić, ale Souji go uprzedził...

- WCALE A WCALE!!! ^^ Po prostu, może mi się tam spodobać...

- A może... KTOŚ spodobać? - spytał podejrzliwie Hijikata.

- Och, Hijiakta-san przecież wie, że nie ma nikogo innego oprócz Hijikaty-san... ^^

Kenowi oczy zrobiły się jak dwa talerze. Kiba zaczął się już niecierpliwić, więc glębnął se na ziemię... znaczy, usiadł z westchnieniem, a Ken spapugował.

- No... oczywiście, nie licząc... Kondou-sana, Yamanamiego-san, Komediowego Tria i reszty... ^^ - skończył myśl Okita, co wywołało natychmiastową reakcję, zarówno Kenshinka (>GLEBA<), jak i Toshiego => '><0

- Oj, Souji, kiedyś mnie do psychiatryka poślesz... - westchnął Hijikata.

Kiba pomyślał, że ten dziewczęco wyglądający samuraj jest... wcale nie taki normalny. Przynajmniej, w porównaniu z Kenem, którego jedyną oznaką ''niezbyt normalności'' jest jego zabójcza odzywka "Oro", którą powtarza przy każdej sposobności.

- A z pozostałymi nie pójdziesz się pożegnać, Souji?

- Och, Hijikata-san... - Souji zarumienił się. - To znaczy, że mogę?

- No... może wpierw odpowiesz na moje pytanie?

- Och, Hijikata-san, DOMO ARIGATO!!! (WIELKIE DZIĘKI!!!) - Souji rzucił mu się na szyję i gibnęli do tyłu.

(- Oro... O.o0)

- Souji... - tym rzem Hijikata warknął. - ZŁAŹ ZE MNIE!!! - ryknął - zrzucił go. - (Nie przy ludziach!)

- Och, Hijikata-san, jesteś okrutny... - Souji zrobił płaczliwą minkę a'la Ryu-chan.

- Powiedziałem coś... ><0 Ha? - Hijikata odwrócił i spojrzał na Kena, który śmiał się cichutko pod nosem.

- Rozumiem, och, rozumiem.... Okita-dono... - rzekł.

- Co takiego? - odparł Souji.

- Nie spodziewałem się, że znajdę drugiego szermierza z takim zakręconym poczuciem humoru jak ja... ^^

- Ha??? O.O <=Souji.

- Który, w dodatku, aż tak dobrze rozumie się ze swoimi przełożonymi...

- Ha??? O.o <=Toshi ^^

- Musicie być naprawdę dobrymi przyjaciółmi. ^^

- "Oby tylko..." - pomyślał Kiba.

- Ach... - Souji wreszcie zajarzył. - Jak ty coś palniesz, Himura-san!!! Cha, cha, cha! - roześmiał się. - I za to cię podziwiam... Mało mówisz, ale jak już, to z sensem i szczerzej ode mnie! ^^

- Jeżeli miał być to komplement, to dziękuję... - skłonił się na siedząco Ken.

Kiba coraz więcej miał podziwu dla obu tych panów. I coraz więcej miał wyrzutów, że może ich wpakować w niezłe tarapaty...

- To... - wypsnęło się nagle wilkowi. - Możemy już, panowie, iść?

- Oczywiście! - kiwnął Souji i wstał, Ken również.

- A co ja mówiłem? - zapytał, ku przestrachowi Kiby, Toshi.

- Ach, nie muszę się z nimi żegnać... - odpowiedział beztrosko Okita. - Nasi pazie wiedzą, że idę, a resztę możesz ode mnie pożegnać... Zresztą, możesz powiedzieć, że poszedłem odprowadzić Himurę-san i nie wiadomo, kiedy wrócę...

- Hai, hai... - Toshi pokiwał, zrezygnowany, głową.

- Najważniejsze, że z tobą się pożegnałem... KIBA-SAN, otwórz portal! - wilk wykonał rozkaz. - Jakbym miał zginąć, to nigdy bym sobie nie wybaczył, że się z tobą nie pożegnałem,Hijikata-san! No to, komu w drogę temu czas, czekaj na nas, Fibrizo-san, Władco Piekieł, nadchodzimy!!

Zanim Toshizou zdążył się zorientować, co to wszystko znaczy, Okita jako ostatni wskakiwał do portalu.

- Oi, moment, Souji, co to znaczy: ''Władca Piekieł''!!! - krzyknął za nim, ale ten zniknął już w dziurze. - I... co to miało znaczyć... "Jakbym miał zginąć..." ? - Hijikata zrobił przerażoną minę, co mu się rzadko zdarza. - SOUJIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!!!!!!!!!!! - ryknął na całe Shinsen Gumi. - JEŚLI ZGINIESZ, POLICZĘ SIĘ Z TOBĄ W PIEKLE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ech, i co teraz będzie? Czy nasi szermierze dadzą se radę z samym Władcą Piekieł? Czy Toshi będzie musiał rozliczać się z Soujim w samym piekle? I czy, do diaska, dowiemy się w końcu... o co w tym wszystkim chodzi? O tym i tamtym (bądź nie) w następnych rozdziałach...

Na endinga wrzutniemy, oczywista, endinga z "Rurouni Kenshina", pod tytułem... "Heart of Sword", of course! ^^

"Hitori dewa tooi ashitao

Yoake no mama de koesou de

Fukazei kya koteru omoi o

Konya mo mata surechigai

San zan sugide doyakuno atamo

Nakunaru kekka only no tsunawatari

Yorudake sonsuru youna majnichi wa

Shani kamaeteta houkoso rakuni naru

Atsukute! Tsurai!

Jibun o kakushite!

Mijikai toki o ikiteru!

Hitori dewa tooi ashitao

Yoake no mama de koesou de

Hooto kewa hashiru omoi o

Yumemo mata surechigai...

Nando nankai kurikaeshitemo

Modotte kichau ai dakara

Bukyatteiku hashiru omoi o

Semeru houga surechigai!"

Koniec rozdziału dziewiątego

Części czwartej

Ciąg Dalszy Nastąpi

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.