Opowiadanie
Fate - Prolog
Fate - Prolog
Autor: | Saluchna |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Dramat, Fantasy, Romans |
Dodany: | 2005-10-02 14:09:46 |
Aktualizowany: | 2005-10-02 14:09:46 |
---/Fate -Prolog/-
Miasto płonęło. Domy, których drewniane fundamenty zostały zwęglone pozawalały się, całe lub w połowie, więżąc pozostałych przy życiu mieszkańców. Powietrze rozdzierały krzyki przerażenia, bólu i rozpaczy. Gdzieś płakało dziecko, gdzie indziej jakaś matka wołała je, błądząc wśród palących się budynków i drzew. W niebo były szkarłatne płomienie, zasłaniając widok biegającym między nimi ludziom. Zagradzały drogę. Zabijały.
Wybiegła z domu, chciała uciec, ale nie wiedziała jak. Wokoło widziała tylko ogień, nic poza tym. Tylko ogień i ogień. Wszędzie. Zebrała w sobie resztki siły i spróbowała zaklęciem ugasić choć odrobinę, by wybiec poza obszar pożaru. Udało się - ale tylko połowicznie. Utworzyła małą ścieżkę, ale płomienie wokół niej wybuchły gwałtowniej. Nie miała czasu do stracenia - być może to jedyna szansa. Gdyby nie była tak wyczerpana... Odleciałaby po prostu. Ale nie mogła.
Miała szczęście - wybrała idealne miejsce kiedy gasiła ogień. Biegnąc po utworzonej ścieżce dotarła na główny plac miasta, gdzie płomieni było jakby trochę mniej - albo droga była tak szeroka, że tak jej się wydawało. W każdym razie widziała wyjście z miasta, i zielone pole gdzieś w oddali. Resztką sił biegła w tamtą stronę.
Po chwili potknęła się o coś, i upadła na ziemię. Podniosła się, i odczołgała jak najszybciej potrafiła - to, co spowodowało jej upadek było zwłokami Liny Inverse. Plecy czarodziejki były nienaturalnie wykręcone, jakby ktoś złapał ją i próbował złamać, jak patyk. Podniosła się na trzęsących się nogach, starała się nie patrzeć na ciało. Ale kiedy zamknęła oczy widziała tylko to. Więc ich nie zamykała - odwróciła się i biegła dalej.
Kika sekund później natrafiła na kolejne ciało - Amelia. Naprawdę nie chciała się zatrzymywać, ale musiała. Po prostu musiała. Nogi odmówiły posłuszeństwa. Opadła na kolana, tuż obok głowy księżniczki. Mimowolnie spojrzała na nią. Dziewczyna miała ogromną dziurę w brzuchu, jakby ktoś z bardzo bliska rzucił w nią jakimś zaklęciem. Pod nią była wielka kałuża szkarłatu.
Zaraz obok spoczywało drugie ciało, mężczyzna z długimi blond włosami. Wiedziała, że zginął podczas walki - był prawie że przecięty na pół. Włosy zasłaniały twarz, ale nie musiała na nią patrzeć, żeby wiedzieć kto to. Gourry...
Gdy tylko odzyskała władzę w nogach zaczęła biec z nową siłą, by tylko nie widzieć tych ciał, by znaleźć się jak najdalej... Była już tak blisko wyjścia, już myślała, że jej się uda, kiedy pod ścianą jednego z ocalałych domów zobaczyła kolejne - ciało chimery. Spojrzała na nie tylko przelotnie, dłużej po prostu nie mogła. Było tak zmasakrowane... Zmiażdżone. Nie chciała myśleć co mogło zrobić coś takiego z kamienną skórą Zelgadisa.
Była już u kresu sił. Ale była blisko... Już dokładnie widziała granicę płomieni, którą wyznaczał cienki strumień. Już widziała maleńki, na wpół spalony mostek. Ale zatrzymała się, bo zobaczyła coś, czego najbardziej nie chciała zobaczyć. Zaraz przy końcu ulicy, pod wielkim pomnikiem Rezo siedziała skulona postać. Nogi nie chciały jej słuchać. Chciały biec za most, poza ogień. Ale ona nie chciała. Nie teraz. Podbiegła do pomnika, padła obok postaci na kolana. Jeszcze żył... Ale ledwo. Wiedziała, że tylko ledwo. Zamiast klatki piersiowej miał jedną, wielką dziurę, która połyskiwała czernią na brzegach. Nie miał lewej ręki. Kiedy się nad nim pochyliła podniósł na nią wzrok.
- Filia... Fi... - Wyszeptał tak cicho, że ledwo usłyszała - Uciekaj, proszę... Tu nie jest bezpiecznie...
- Ale ja.. Ja nie mogę! Muszę ci pomóc, proszę, wstań.... - Krzyknęła rozpaczliwie - Xell, proszę...
- Nie, Fi... Ja już nie wstanę... - Uśmiechnął się blado - Nie wybaczę ci, jeżeli zostaniesz. Odejdź, jak najszybciej.
- Nie. - Powiedziała na tyle stanowczo, na ile było ją stać. Złapała jego dłoń, splotła swoje palce z jego. Zaczęła powoli przekazywać mu swoją moc.
- Fi.. Nie rób tego, nie możesz.. Musisz stąd uciekać... - Spróbował wyszarpnąć dłoń, ale był już na to za słaby - Fi.. Proszę...
Po chwili poczuła, że moc, którą chciała mu ofiarować nie płynęła, tylko wracała do niej. To oznaczało, że... Nie, bogowie, nie... Ukryła twarz w dłoniach, starała się powstrzymać płacz. Nie udało się. Przytuliła się do jego ciała, które powoli znikało, rozpływało się w powietrzu. W końcu opadła na podstawę pomnika. Nie myślała już o ucieczce... I coś to wykorzystało... Albo ktoś. Nie zobaczyła nadlatującego pocisku. Po prostu wszystko zrobiło się krwistoczerwone, a potem czarne.
____________________________________________________________________
Yyy... Jak ktoś chce mnie zabić, to niech najpierw poczeka na pierwszą część ^^""
Sal
s__a__l@wp.pl
www.sal.blog.pl
www.kazoku.prv.pl
_____________________________________________________________________
...
Jeju, przeczytałam to dopiero po skończeniu całej opowieści, ale gapa ze mnie...