Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Pech

Dzień 5

Autor:Saluchna
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Komedia, Obyczajowy, Romans
Dodany:2005-10-06 22:56:48
Aktualizowany:2005-10-06 22:56:48


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Pech 5

by Sal


Dzień 5


Wyszła na taras, przylegający do jej sypialni. Nie mogła spać... Chciała, ale nie mogła.

Noc była gorąca i parna, jak to po deszczu. Dziwne, że deszcz nie przedostał się przez barierę, a para... Zresztą, co ją to obchodzi? Noc jak noc.

Westchnęła ciężko. Jak mogła zrobić coś takiego... I do tego kiedy ktoś patrzył... I do tego z NIM... Czuła, że robi się czerwona na samą myśl. To było takie żenujące... Wolała nie myśleć o tym, co będzie rano. Była pewna, że Lina nie powstrzyma się od głupich komentarzy, Amelia zacznie pleść o potędze miłości, a Xellos... Nie wolała nie myśleć co ON zrobi. Pff.... Koszmar. Ale co zrobić? Stało się...

To wina Liny. No bo czyja? To ona kazała jej go pocałować... A to, że potem ON ją pocałował, to jego wina... Heh, chciałaby w to wierzyć.

Ale odwzajemniłaś jego pocałunek, powiedział cichy głosik w jej głowie.

To nic nie znaczy, pomyślała. Urok chwili. Może go lubię?

Nie całuje się kogoś, kogo się lubi, odpowiedział głosik.

Że niby ja... Niedorzeczne. Niemożliwe. Chore. Nieprawdopodobne. Niewykonalne. Nienormalne.

Tylko dlaczego chciałaby żeby było inaczej...?

Ledwo udało jej się wstać rano z łóżka, czuła się jak po niezłej popijawie. Słońce wskazywało na wczesne popołudnie... Kiedy otworzyła okno uderzyła ją fala gorąca. Co za upał! Lato już się kończy, a tu... Szybko wygrzebała z szafy jakąś przewiewną sukienkę - raczej nie wytrzymałaby w normalnej... Ale założyła pod nią strój kąpielowy - była bardzo przewiewna.

Zeszła na dół, spodziewając się awantury o spóźnione śniadanie, wrednych komentarzy, albo jeszcze czegoś gorszego, a tu...Nic. Cisza. Jakby nikogo nie było... Wróciła na górę i sprawdziła pokoje - może też jeszcze śpią...? Ale nic.. Puste. No co jest... Czyżby przespała kilka dni i bariera już zniknęła? Nie, niemożliwe...Zbiegła na dół, i wyszła przed dom. I znalazła komplet przyjaciół - plus jednego Mazoku. Leżeli sobie na leżaczkach.

- Eee... Cześć...? - Chyba jeszcze jej nie zauważyli, więc postanowiła zwrócić na siebie uwagę.

- Cześć, Filia - odpowiedziała Lina... Spokojnie?

- Ummm.... Nie chcecie śniadania? - Trochę ją to zgasiło.

- Za gorąąąąco... - Stęknęła Amelia - Co za upał...

- A masz lody? - Gourry spojrzał w jej stronę - Albo mrożony sok?

Upał zmniejsza apetyt... Nawet dobrze, nie będzie musiała się męczyć w kuchni...Nawet nie chciała sobie wyobrażać jak tam musi być gorąco. Zamiast tego poleży sobie na słoneczku...

Usiadła na ostatnim wolnym leżaku - na jej nieszczęście - obok Xellosa. Ale - na szczęście - wyglądał na śpiącego. Położyła się wygodnie i zamknęła oczy. Lubiła się opalać, choć jej smocza skóra nie zmieniała koloru. Ale po prostu miło było się trochę powygrzewać.

- Filia-chan...

Ignorować. Może się odczepi... Pff...

- Filia-chan, nie ignoruj mnie.

- Nie nazywaj mnie Filia-chan, namagomi - warknęła - Pożałujesz.

- Tak myślisz? ^^ Fiiiiliiiiiiaaaaaa-chaaaann! - Powiedział to wolno i głośno, przeciągając sylaby.

Nie miała przy sobie maczugi, nie mogła go uderzyć... Zamiast tego kopnęła jego leżak tak, że się wywrócił. Mazoku spadł na ziemię i został nim przygnieciony. Po chwili podniósł się, ustawił leżak i wrócił do dawnej pozycji.

- To nie było miłe, Fiiiiliiiiaaaaa-chaaaan... ^^

- Mógłbyś PRZESTAĆ?!

- Moglibyście się ZAMKNĄĆ?! - Lina najwyraźniej miała dość słuchania ich kłótni - Idźcie się drzeć gdzieś indziej!

- Panno Lino! - Amelia zeskoczyła z leżaka i stanęła w swojej pozie "obrońcy sprawiedliwości" - Tak nie można! Proszę pamiętać, że jesteśmy na terenie królestwa Seyruun! Tu rządzi sprawiedliwość! Panuje wolność słowa!

- Amelia, zamknij się z łaski swojej - czarodziejka zmrużyła oczy - Jeszcze dwa dni i będę mogła walnąć ci Fireballem...

- W imię pokoju i miłości zabraniam pani tak mówić! Ja, Amelmmmffmmm!!

Filia zasłoniła usta Amelii, nie tyle z obawy o zdrowie księżniczki poza barierą, a z czystej niechęci do jej przemów. Po pięciu dniach wysłuchała ich tyle, że miała dość do końca życia. Kiedy Amelia się uspokoiła puściła ją? Już chciała wrócić na leżak, kiedy zatrzymała ją Lina.

- JEEEEEEEEŚĆ!!!!!!!!!

Chyba po raz pierwszy z ulgą weszła do gorącej, dusznej kuchni. Zamknęła za sobą drzwi i szybko zrobiła sobie herbaty. Może i jest upał, ale gorąca herbata jest dobra o każdej porze. Opadła na nagrzane krzesło i powoli opróżniła filiżankę.

Dlaczego on jest taki dziwny? Najpierw doprowadza ją do szału, potem jest do przesady miły, całuje ją i teraz znowu zachowuje się jakby chciał ją zdenerwować... Ale tak to już chyba jest, kobieta nigdy nie zrozumie mężczyzny... I Ryuzoku nigdy nie zrozumie Mazoku.

Otrząsnęła się z rozmyślań i zrobiła byle jakie kanapki. Oni i tak nie zwracają uwagi na to CO jedzą, tylko ILE...

Kiedy wróciła do ogrodu z kanapkami i dzbankiem soku powitały ją zgodne okrzyki zniecierpliwienia. Nie zwracała na nie uwagi - zdążyła się przyzwyczaić. Zamiast komentować różne skargi pod jej adresem usiadła i wypiła - czwartą tego dnia - filiżankę herbaty. Zignorowała Xellosa, który w zawoalowany sposób dał jej do zrozumienia, że też chciał. Specjalnie zaczęła pić powooooli, i cały czas rozpływała się w zachwytach nad tą mieszanką. Niech ma za swoje. Zerknęła w jego stronę - nie dawał tego po sobie poznać, ale był wkurzony. A zresztą... Dam mu, pomyślała, pokaże mu że Ryuzoku są lepsi od Mazoku.

- Xellos, a może też chcesz? - Powiedziała słodkim głosem.

Spojrzał na niż tak, jakby chciał ja zabić... Co najmniej. A potem tak, jakby zaraz miał ją pocałować. Ale nie zrobił żadnej z tych rzeczy - szybko zgarnął oferowaną mu filiżankę. Uśmiechnął się tylko do niej. Jak on uroczo się uśmiecha... Zaraz... Skąd u mnie takie myśli?!?!?! Czuła, że robi się czerwona. Bardzo czerwona. Wstała i szybko pobiegła do środka.

Bogowie....

Po południu Lina i Amelia postanowiły urządzić sobie salon piękności - a raczej Amelia postanowiła, a Lina z nudów się przyłączyła. Po jakimś czasie obie miały na twarzach nieokreślonego koloru papki, które podobno miały sprawić, że będą miały jedwabiście gładką cerę. Filia raczej wątpiła w te "cudowne maseczki" - nie jeden raz widziała z czego się je robi. I raczej nie były to żadne zioła lecznicze... Sama nie dała się na nic namówić - nie mogła narzekać na swoją cerę - chociaż raczej powinna powiedzieć, że nawet na siłę ni dałoby się znaleźć powodów do narzekania. Patrzyła tylko, jak dziewczyny ścierają paskudztwo z twarzy i zabierają się do czesania. Nie miała nic przeciwko, więc dała się namówić.

Po chwili jej najczęściej rozpuszczone włosy były uczesane w wymyślny kok, z powtykanymi tu i ówdzie malutkimi różyczkami z ogrodu. Pojedyncze pasma spływały swobodnie wokół jej twarzy. Po zazdrosnej minie Amelii mogła się spodziewać, że efekt jest zadowalający.

Teraz z kolei ona uczesała Amelię - zrobiła jej mnóstwo cieniutkich warkoczyków. Zawsze chciała mieć czarne włosy... Niestety większość Ryuzoku to blondyni. Przefarbować też się nie mogła... Nie było takiej farby która by się trzymała na jej włosach.

- Nigdy nie zrozumiem kobiet.

Odwróciła się w stronę mówiącego. Stał nad nią i z kpiącym uśmiechem przyglądał się jak czesała Amelię.

- Pana też uczesać, panie Xellosie? - Zapytała naiwnie Amelia.

- Właśnie, powinieneś coś zrobić z tymi włosami - dodała Lina - Pomylił cię ktoś kiedyś z kobietą?

- Nie, a ciebie? - Odpowiedział, jednocześnie usuwając się z toru lecącej w jego stronę ciężkiej, szklanej butelki z jedną z maseczek. Lina nie mogła wstać - Amelia właśnie zaplatała jej warkocz - ale nie powstrzymała się przed rzuceniem najbliższą rzeczą. Nie trafiła, więc butelka malowniczo rozprysła się na ścianie, tworząc na niej niezbyt malowniczy wzorek.

Przez chwilę oddychała głęboko żeby się choć trochę uspokoić. Postanowiła, że zachowa spokój. W przeciwieństwie do Liny - Amelia ledwo ją powstrzymywała. Ale w końcu i czarodziejka dała sobie spokój - Xellos się ulotnił.

Czyli zrobił coś dokładnie w jego stylu.

Wieczór był bardzo przyjemny - ciepły, ale już na szczęście nie upalny. Po kolacji - przynajmniej tej pierwszej - wpadła na pewien pomysł. Wyciągnęła z szopy trochę drewna i rozpaliła małe ognisko. Kiedy ogień już płonął przyniosła z kuchni sporo kiełbasek, a w komórce znalazła kilka długich, cienkich patyków. Sama nie wiedziała skąd się tam wzięły, ale co ją to obchodziło? Ważne, że są.

Nabiła jedną kiełbaskę na patyk i wbiła w ziemię obok ogniska. Na efekt nie musiała czekać długo - po chwili pojawili się zwabieni smakowitym zapachem Lina i Gourry, a zaraz po nich Zel i Amelia. Xellos pojawił się niewiadomo skąd i niewiadomo kiedy.

- Yyyyyyyy!! Kiełbaski!! - Lina sięgnęła po patyk i nabiła na niego o razu cztery kiełbaski.

- Lina, no! Nie tak dużo! - Gourry spróbował ściągnąć z jej patyka połowę, ale tylko sparzył się od ogniska - Oddaj!

- Weź sobie swoje! - Ruda wsadziła patyk jeszcze głębiej w ogień, jakby się bała że spróbuje jeszcze raz.

- Już nie ma - Zel wskazał na puste pudełko - Skończyły się.

- Bo wzięliście z Amelią po pięć!

- Panno Lino, chyba nie żałuje nam pani jedzenia? - Powiedziała Amelia tonem jeszcze-chwila-i-wygłoszę-przemówienie.

Patrzyła na kłótnię i gdyby nie była przyzwyczajona, to zaczęłaby się śmiać. Żeby skończyć ten bezsens oddała Gourry'emu swoje kiełbaski. I tak nie była głodna.

- Jak dzieci, nie?

Spojrzała na kapłana - siedział w cieniu, więc widziała tylko zarys jego sylwetki. Dostrzegła jednak, że trzyma w ręce filiżankę z herbatą. Nawet się nie zaczynała zastanawiać skąd on ją ma.

- Nie jesteś lepszy.

- Eh? - Gdyby go widziała pewnie zobaczyłaby tą jego minę "ja nic nie zrobiłem" i to, że drapie się po głowie.

- To co słyszałeś, namagomi.

- Mogłabyś mnie tak nie nazywać, Filia-CHAN? - Po prostu "widziała" w myślach jak drgają mu usta i ledwo powstrzymuje się od jakiegoś dodatkowego komentarza.

- Nie marz o tym.

Już więcej się nie odezwał. Nie była nawet pewna, czy nadal tam był - słońce zaszło zupełnie i tylko ognisko dawało światło.

Kiedy ognisko zaczęło dogasać pomyślała, że warto by było już iść spać. Po zjedzeniu - lub raczej pochłonięciu - wszystkich kiełbasek Lina wyciągnęła skądś gitarę. Filia oczywiście wiedziała skąd - miała jakąś starą gitarę na strychu, dostała - a raczej kupiła - ją razem z domem. Ale wątpiła w to, że można na niej cokolwiek zagrać. I w to, że Lina potrafi to zrobić. Czarodziejka nie miała jednak zamiaru nawet próbować - od razu oddała ją Zelowi, który po namowach Amelii zgodził się coś zagrać. Nie to było najgorsze - choć gitara już dawno miała za sobą czasy świetności. Po chwili Lina i Amelia zaczęły śpiewać.

Słyszała opowieści o "występie" Liny i Amelii, ale to co usłyszała przeszło jej najgorsze domysły. To było wycie, nie śpiew.

Zaczęła na serio zastanawiać się nad ulotnieniem się do domu... I jej uszy wygrały z dobrym wychowaniem - po kilku minutach nie mogła wytrzymać.

Niestety nawet w jej sypialni było słychać śpiew. Na jej nieszczęście do dziewczyn dołączył się Gourry - który nie dość, że nie znał słów żadnej ze śpiewanych piosenek, to jeszcze wył jak - nie przymierzając - ranny wilk.

Zamknęła szczelnie okno, nie zważając na gorąco.

Zastawiła drzwi krzesłem - tak jak poprzedniego dnia - i weszła do łóżka. Ku jej uldze zamknięte okno i zasunięte zasłony skutecznie stłumiły chóralne śpiewy.


____________________________

Opinie mile widziane - jak zwykle

s__a__l@wp.pl

www.blogi.pl/blog.php?blog=Sal

www.kazoku.prv.pl

Strasznie miło i szybko mi się tę część pisało...

Ciekawe czy się ją miło i szybko czytało ^^'

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.