Opowiadanie
DB - Virus
Odcinek 16
Autor: | Black Falcon |
---|---|
Serie: | Dragon Ball |
Gatunki: | Przygodowe |
Dodany: | 2005-11-23 21:35:02 |
Aktualizowany: | 2005-11-23 21:35:02 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
- To koniec - przemknęło przez głowę syna Bardocka. Energia Trunksa osłabiła go, była jakaś inna, jakby trująca i wysysająca nie tylko zdrowie, ale i nadzieję z serca. Przez umysł przemknęły mu obrazy śmierci Son Gotena i Son Gohana, bo chociaż nie widział zgonu tego pierwszego, to czuł go każdym nerwem.
Otworzył powoli oczy i zobaczył swego przyjaciela, Vegetę, praktycznie bez życia, pokonanego, upokorzonego i z ledwo tlącą się się gdzieś tam w nim energią do życia. Potem dojrzał wiszącego nad obszarem potyczki Trunksa i coś w nim zbuntowało się przeciw temu Armageddonowi.
- To się nie może tak skończyć! - wrzasnął, bo znalazł w sobie moc, by znów próbować zetrzeć uśmieszek z twarzy Trunksa.
Wstał i złym wzrokiem zmierzył swego wroga.
- Zniszczyłeś mi ubranie, zmarznę zaraz! - skarżył się Goku Trunksowi, którego zaczęły ponosić nerwy.
- Zaraz cię rozgrzeję! - ale teraz standardowa sztuczka z szybkim natarciem Mieczem Zła nie pomogła. Son Goku idealnie obliczył czas i złapał Trunksa za wyciągniętą rękę z Mieczem. Szarpnął mocno, aż zagrzechotało.
- Au! - wrzasnął Trunks.
Jednak nie wypuścił miecza. Goku w sekundzie przeszedł w SSJ3 i po wyrwaniu ręki ze stawu nieprzyjacielowi na tym nie poprzestał. Zasypywał go ciosami, równocześnie przytrzymując zdrową rękę. Potem rzucił nim jak piłką w powietrze i dorzucił jeszcze firmowy cios:
- Kamehameha!
Trafił i obserwował, jak Trunks spada na ziemię, by tuż nad podłożem wspomóc jeszcze atak kilkoma pociskami Ki.
Gdzieś w środku duszy Trunks się wściekł. Co prawda atak Goku nie uczynił mu większej krzywdy - jak Khlorosian dał mu też dziwną odporność - ale nieco poobijał, rzucając o ziemię.
Przeturlikał się, żeby uniknąć Ki i gwałtownie zerwał z podłoża. Wiatr rozwiał mu fioletowe włosy, nim przemieniły się w złote.
- Make war, not love! - zmienił stare hasło, stając się SSJ2. Raz za razem miotał pociskami Ki prosto w Goku. Ten z łatwością się usuwał, stosując podobną taktykę, aż zaczęło to przypominać laserowe strzały z karabinka.
Vegeta też się wkurzył. Miałby przegrać ze swym dawnym przyjacielem, który, owszem, był silny, ale nie aż tak?! Owszem, dziś ten przyjaciel jest może i demonem, ale w końcu nie tylko Kunatemuszki się zmienił! Co za bezsensem byłoby zginąć z takiej ręki!
Widocznie ta dogłębna krytyka pomogła, bo książę wstał i rzekł do Kunatemuszki, gdy już znalazł się przy nim w górze:
- Pamiętasz mnie? Skoro tak, to może zapomnimy o dzieciakach bawiących się energią - wskazał na Goku i Trunksa - a zajmiemy się poważną walką?
Okina tylko się uśmiechnął.
Goku za to przemyśliwał następny atak. To, co zrobił do tej pory, było tylko badaniem możliwości Trunksa. Dowiódł tylko tego, że jego przeciwnik dopiero teraz wszedł w drugi stopień, podczas, gdy Goku męczył się od początku na SSJ3.
- Dobra, załatwię cię inaczej! - krzyknął do syna księcia Goku.
Trunks nadal stał na ziemi, jakby szydził ze starań Goku. A ten zrobił ruch rękami i wrzasnął:
- Taiyoken!
Blask oślepił wszystkich, szczególnie nieprzyzwyczajoną Sirę, ale Goku nie miał wyjścia. Gdzieś w tle usłyszał przeklinającego Vegetę, którego oślepiło i nie trafił w Kunatemuszki. Zanim zgasło, Goku rzucił się w stronę, gdzie był - albo powinien, orzekł posługując się zmysłem do wyczuwania energii - znajdować się Trunks.
Poszło mu całkiem nieźle, bo gdy wrzasnął "Hashunek" i celował tam, gdzie wyczuł wroga, trafił w Trunksa i to wszystkimi ośmioma - bo na tym polegała ta technika - rękami.
- Phantom!
Teraz już czterech Goku okładało broniącego się czym popadnie Trunksa.
- OK, stary, rzuć miecz i pogadajmy! - poprosił Goku podczas walki.
- Odczep się! - warknął Trunks i dalej się bronił. Przyznać trzeba, że dość dobrze, bo kilka razy trafił Goku mieczem i sprawił mu ból, bo przecież te rany się nie goją tak łatwo.
Tymczasem na statku Selen zawahał się:
- Jak to "kazał mu to zrobić"? Sugerujesz, że ktoś kazał Vegecie zniszczyć naszą planetę i on musiał wysłuchać? To... to niemożliwe, wiem, że przyleciał na statku, widziałem i słyszałem przekaz, jaki nagrała stacja kosmiczna przed wybuchem!
Revena spojrzała na niego wnikliwie, gdy powiedziała:
- Opowiedz mi o tym nagraniu, od zawsze interesowały mnie takie sprawy.
- Mogę ci je nawet pokazać - Selen wyjął z kieszeni urządzenie wielkości pudełka po zapałkach i położył na stole. Później nacisnął guzik na sprzęcie i przed nimi pojawił się trójwymiarowy obraz wnętrza stacji kosmicznej, a potem nagle widok zmienił się i pokazał ekran przy jednym ze stanowisk, gdzie odbierano przekazy z kosmosu. Ukazywał przez dłuższy moment czerń kosmosu, a za chwilę na ekranie pojawił się obcy statek kosmiczny, by zaraz być zastąpionym przez oblicze księcia Vegety, który obwieszczał:
- Za chwilę ta planeta ulegnie całkowitemu zniszczeniu z rozkazu Freezera. Wszystko zostanie zniszczone!
Tu przekaz się urywał. Selen wyłączył urządzenie i rzekł ponuro:
- Był na tyle miły, że wysłał nam ostrzeżenie na 10 sekund przed atakiem. Lithos znalazł rozbitą kamerę, znalazł też kasetę i odtworzył nam to. Potem rozpoczęliśmy naszą cichą zemstę...
Dopiero za chwilę usłyszał głos Reveny:
- Puść to jeszcze raz. Jest coś dziwnego w tym przemówieniu...
Spełnił jej prośbę jeszcze dwa razy, gdy wreszcie usłyszał:
- Widzisz? Tu, kiedy mówi to drugie zdanie, coś się nie zgadza, bo przecież ten pilot z tyłu nie mógł przesiąść się tak szybko. Dawniej siedział z prawej strony... Selen, między tymi dwoma zdaniami coś jeszcze było, coś zostało wycięte!
W międzyczasie obie walki toczyły się krwawo. Vegeta z Goku dawali z siebie wszystko, ale ich przeciwnicy byli silniejsi i kierowani obcymi mocami, co jeszcze potęgowało rożnicę.
Okina znów spokojnie odbił ręką pocisk Ki wystrzelony z dłoni księcia i rzekł:
- Wybacz, ale czas kończyć tę zabawę. Goku też niedługo przegra.
- Jak to?! Przecież leje Trunksa aż miło!
- Pamiętaj, że Goku nie ma w sobie trucizny i jest mniej odporny... Tylko Trunks ma tę odporność, ale dzięki temu zwycięży...
- Zamknij się wreszcie! - Vegeta wrzasnął i natarł na wroga wszystkimi kończynami, a na dodatek głową. Trochę go zabolało, jak w pewnym momencie wbił się nią w brzuch wroga, ale przynajmniej Kunatemuszki się skrzywił. Zaraz jednak rozwiał nadzieje Vegety, bo wcale nie skrzywił się z bólu:
- Aż taki jesteś zdesperowany?
W sercu Vegety coś poruszyło się na tekst Okiny o możliwej przegranej Goku. Bo przecież jeśli Goku przegra, to... wszyscy zginą...
- Mam cię dosyć! - wrzasnął Vegeta i wymierzył dwa palce w Sąwszędzie.
- Bakuhatsuha! - dwa promienie Ki błyskawicznie poleciały na nieprzyjaciela, pięknie współgrając z wejściem Vegety w SSJ2.
- Renzoku Energy Dan! - huknęło po raz kolejny z dłoni wściekłego księcia.
- Jeszcze raz - Bakuhatsuha! - energia dosłownie torpedowała Okinę, którego nie było już widać zza błysków energii i tumanów kurzu, bo i Goku, bijący się blisko, dodawał części efektów.
- Wygram! - ta myśl dodała Vegecie jeszcze więcej nadziei i coraz szybciej wypuszczał kolejne strumienie energii. Czuł, że pokona przyjaciela i skończy się ten koszmar. Po raz pierwszy od dłuższego czasu szeroko się uśmiechnął.
Zaraz jeszcze bardziej nadzieja wzrosła mu w sercu, gdy trochę opadł kurz i zobaczył niesamowity widok - Kunatemuszki zbierał się teraz z ziemi, a z licznych ran na ciele ciekła krew. Co prawda żółta, bo krew demona, ale w końcu coś zaczynało się układać!
- Gratuluję, książę! - Sąwszędzie kaszlnął pyłem i krwią. - Masz szanse na zwycięstwo...
Vegeta wiedział o tym i kiedy już miał kontynuować atak, nagle sobie coś przypomniał:
- Jakiż ja byłem głupi! Po co się męczę z nim normalną Ki, skoro mogę użyć mojej najlepszej techniki, która zabija każdą żywą istotę, w którą ją wymierzę! Innymi słowy - nie ma szans na odbicie, czy blok, bo ona przetnie wszystko!
Już pewny zwycięstwa uniósł prawą rękę i skumulował w niej ogromną ilość mocy. Na końcach palców uformował mu się maleńki dysk, ale w ułamku sekund rozrósł się gigantycznie i teraz migotał żółto, czerwono i niebiesko, iskrząc na brzegach.
Nim Okina zdążył się podnieść, Vegeta skierował dysk w jego stronę i wrzasnął:
- Ultimate Kienzan Flash!
Z szybkością światła dysk poszybował prosto na Kunatemuszki. Zaraz przetnie go na pół i walka będzie skończona.
Dende obserwował walkę, ale na jego zasmuconej twarzy nie pojawił się uśmiech. To było zbyt proste, nie wystarczy sam Kienzan do zabicia demona z piekła. Może nawet i zmodyfikowany, ale czy na pewno załatwi wszystko?
Przez moment żyły Vegety zamigotały na zielono, bo on sam poczuł przez chwilę nienawiść do dawnego przyjaciela - tyle męki, by go pokonać. Ale teraz pomysł księcia pozwoli na to, by...
Vegeta przerwał rozmyślania, bo z przerażeniem zobaczył, że Kienzan omija Okinę i trafia w najbliższą żywą istotę... w Goku.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.