Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Takie małe opowiadanko

Obręcz

Autor:ellagil
Korekta:IKa
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy, Przygodowe
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2006-11-27 12:50:52
Aktualizowany:2006-11-27 12:55:01



Witam wszystkich! Już dawno chciałam napisać coś takiego, jednak nie miałam czasu porządnie się do tego zabrać. Mam nadzieję, że wam się spodoba

No i znów pokłóciła się z rodzicami... To było straszne-cokolwiek powiedziała, było nie tak. Prawie wcale nie przebywali w domu, bo każde miało własną, dobrze płatną pracę. Mało z nią rozmawiali, czasem zamienili kilka słów o szkole albo o podobnych, nic nieznaczących szczegółach.

Gdyby chociaż miała przyjaciół... Niestety, wszyscy uważali ją za dziwadło, do którego nie należy się zbliżać. To prawda, była inna, zupełnie inna od osób w jej klasie - nie chciała w przyszłości mieć własnej firmy, zrobić kariery modelki lub piosenkarki lub wykonywać równie bezsensowną pracę. Różniła się od nich również wyglądem, miała bowiem srebrne oczy, błękitne włosy i śnieżnobiałą skórę. Nie wiedziała po kim to odziedziczyła, ponieważ cała rodzina wyglądała normalnie( no, może oprócz kuzynki Aulei, która zafarbowała sobie włosy na jaskrawo różowy kolor). Jak ona nie cierpiała takiego zwykłego, nudnego życia! Gdyby mogła podróżować po świecie...

Wreszcie znalazła się w świątyni Calastar. Nie było jej tu już od kilku lat, bo rodzice zakazali jej odwiedzanie tego miejsca. Zawsze była im posłuszna, jednak ze względu na coraz częstsze kłótnie, postanowiła złamać dane im słowo. Dzisiaj były jej szesnaste urodziny, co oznaczało, że według panującego prawa jest dorosła, a więc może zostać kapłanką. Wbrew pozorom to zajęcie nie było nudne, ponieważ kapłanki Calastar podróżowały po tym i innych światach, odkrywały i badały inne kultury. Zawsze dostawały jakąś misję do wykonania, lecz poznawały ją dopiero po przejściu przez Obręcz, jak nazywały portal. Podróże od zawsze ją pociągały, więc bez namysłu poszła do głównego kapłana, by prosić go o przyjęcie do świątyni.

***

Klęknęła przed głównym kapłanem, a on wykonał kilka skomplikowanych ruchów rękami i powiedział:

- Witaj w gronie kapłanek Calastar. Od dziś nazywasz się Alaigiel i dostajesz status kapłanki ognia. Na znak służby bogini dostaniesz to.

Wykonał dłonią spiralny ruch, wymruczał kilka niezrozumiałych słów i na twarzy świeżo upieczonej kapłanki, a dokładniej na jej policzku, pojawiła się ogniście czerwona spirala. Na początku trochę piekła, a gdy Alaigiel przyłożyła do niej rękę, rozjarzyła się czerwoną poświatą, która na moment oświetliła komnatę. Kiedy dziewczyna oddaliła palce, spirala wróciła do normy.

- To jest twoja bariera ochronna, zapamiętaj jak ją uruchomić. - powiedział główny kapłan.

- Hanegil - zwrócił się do kapłanki w błękitnych szatach -przynieś komplet białych szat.

Po kilkunastu minutach Hanegil pojawiła się, niosąc biały płaszcz i czerwoną, prostą suknię. Podała je Alaigiel.

***

Nie potrafiła powstrzymać nerwów, choć tak długo czekała na ten moment. Spojrzała w kierunku Obręczy -świetlistego okręgu unoszącego się kilka centymetrów nad ziemią, zacisnęła ręce w pięści, by przestały drżeć. Podeszła do portalu i objęło ją zielonkawe, oślepiające światło. Zamknęła oczy i dała się porwać prądowi czasoprzestrzeni, który niósł ją w nieznane.

***

Otworzyła oczy i spróbowała wstać. Syknęła z bólu-bolał ją każdy, nawet najmniejszy mięsień, czuła się jakby ktoś rozerwał ją na strzępy, a potem złożył z powrotem. Nikt jej nie uprzedził, że przenoszenie w czasoprzestrzeni polega na rozpadzie ciała na cząsteczki, które potem sklejają się z powrotem! No tak, ale gdyby to wiedziała, czy zgodziłaby się na taką podróż?

Postanowiła poleżeć jeszcze chwilę na miękkim, pachnącym mchu. Była tak wyczerpana przejściem przez portal, że zasnęła. Śniło jej się, że brodzi w strumieniu, czuła jego wilgoć i chłód. Nagle coś poderwało ją do góry, powodując że zawisła w powietrzu. Przed jej oczami pojawił się bogato zdobiony naszyjnik z krwistym kamieniem. Wyciągnęła rękę w jego kierunku, lecz gdy już prawie miała go w dłoni, rozpłynął się jak mgła, tak jakby był tylko projekcją lub iluzją. Usłyszała głos nakazujący jej odnalezienie tego przedmiotu. Gdy się obudziła, wciąż miała przed oczami obraz naszyjnika. Wiedziała, że to jest zadanie, które musi wykonać. Uśmiechnęła się-wreszcie zaczyna dziać się coś ciekawego. Koniec z nudnym, zwyczajnym życiem! "Ciekawe kiedy rodzice domyślą się, że wstąpiłam do świątyni? Pewnie już zapomnieli, że przyrzekli Calastar, że będę kapłanką jak skończę szesnaście lat..."

***

Wędrowała od wielu dni przez puszczę przepełnioną dziwnymi dźwiękami. Bardzo mało spała z obawy przed atakiem dzikich zwierząt, więc gdy przejrzała się w strumieniu, to w pierwszej chwili myślała, że wzrok płata jej figle. Uklękła nad zagłębieniem między skałami, gdzie zebrała się krystalicznie czysta woda i umyła twarz. Gdy wyplątała gałązki i liście z włosów, poczuła się dużo lepiej. Poszła poszukać czegoś, co nadawałoby się do jedzenia.

Była w trakcie pałaszowania jagód, gdy ktoś niespodziewanie złapał ją od tyłu. Odwróciła głowę, by zobaczyć kto to i wtedy zmroził ją strach, bo zobaczyła, że napastnik nie jest sam. Wokół niej stało z piętnastu ( jeśli dobrze policzyła) osiłków. Ten, co ją trzymał był chyba ich hersztem, bo wszyscy czekali na to, co z nią zrobi.

Całe szczęście, gdy była jeszcze w świątyni, lubiła chodzić do biblioteki i zaglądała do ksiąg z ofensywną magią. Wiedziała jednak, że może używać tylko czarów ognia, bo na inne nie starczyłoby jej energii. Jednak i tak wiele z nich przerastało jej możliwości, mogła rzucać wyłącznie najprostsze zaklęcia. Och dlaczego spała na wykładach siostry Ragel?! Gdyby słuchała choć części z tego, co mówiła, to jej energia byłaby o wiele większa! Jednak chociaż nie miałaby czym się popisać przed najpośledniejszym magiem, miała asa w rękawie, bo banda uważała ją za słabą, przestraszoną, bezbronną kobietę.

- Cresta valim! - wrzasnęła, jednocześnie odwracając się (na tyle na ile mogła) w stronę oprycha, który ją trzymał. Zdążył tylko cicho krzyknąć, zanim zwęgliły go małe płomyczki. Reszta bandy stała przez chwilę oniemiała, lecz ta chwila, niestety, była zbyt krótka by zdążyła uciec. Musiała walczyć. Wiedziała, że nie starczy jej energii, by na każdego rzucić jakiś czar. Trzeba było coś wymyślić... Nie miała jednak zbyt wiele czasu, bo oprychy już biegły w jej stronę. Byli wściekli, gdyby któryś z nich zdołał ją złapać, to nie miałaby żadnych szans.

Gdy kumulowała energię, by rzucić potężne (jak na jej możliwości) zaklęcie, strzała ze świstem przeleciała jej koło ucha i trafiła w osiłka, który był najbliżej niej. Inni wcale nie przejęli się stratą kolejnego towarzysza, lecz biegli dalej. Padali na ziemię jak worki kartofli, gdy dosięgały ich zielonopióre strzały. Zostali wybici co do nogi.

Alaigiel stała osłupiała na pobojowisku, gdy z drzewa zeskoczyła dziewczyna z krótkimi, brązowymi włosami. Była ubrana w strój o barwie lasu, więc ciężko było ją zobaczyć z daleka. W ręce trzymała długi biały łuk, natomiast na plecach niosła pokrowiec na jakiś instrument muzyczny.

- Jestem Idril, bardka i wojowniczka - uśmiechnęła się do zdziwionej Alaigiel. - Mam nadzieję, że nie zdążyli ci nic zrobić, bo w leczeniu ran jestem beznadziejna. Wyglądasz na cudzoziemkę, skąd jesteś?

- Hmm...tak szczerze mówiąc nie mam pojęcia.

- To może inaczej-jak się tu znalazłaś?

- Eee...nie mam pojęcia, nic poza swoim imieniem nie pamiętam...

Nagle Alaigiel usłyszała cichy, obcy głos, jakby czyjąś myśl skierowaną do niej:

Jesteś zbyt ufna...Pamiętaj o zadaniu, o misji, która została ci powierzona...

- Co się stało? - zapytała ta dziwna kobieta, widząc że kapłanka otrząsa się jak mokry pies.

- Nie, nic mi nie jest.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.