Opowiadanie
Wilczyca
Któregoś dnia...
Autor: | Alira14 |
---|---|
Korekta: | Irin |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Fikcja |
Dodany: | 2006-12-17 23:09:38 |
Aktualizowany: | 2007-07-04 21:19:13 |
Poprzedni rozdział
Morderstwo. Tak dawne, tak odległe od teraźniejszości, że tylko ona o nim jeszcze pamiętała. Dwie śmierci, ale morderca wiedział tylko o jednej. Wiedział, ponieważ zapomniał. Ona jednak pamiętała. Tylko to jej zostało. Codziennie siedziała w jednym miejscu. Nie płakała, ponieważ nie umiała płakać. Nie uśmiechała się, ponieważ nie potrafiła się uśmiechać. Po prostu siedziała. Jej włosy, skóra, usta, oczy nie miały na sobie żadnych barw, ponieważ nie pozwolono jej powstać. Dużymi oczami spoglądała na przyszłość, której nigdy nie będzie częścią. Popatrzyła się przez chwilę na swoją dłoń. Starała się sobie przypomnieć jak się ją podnosi... Była tylko wspomnieniem, marzeniem o dziecku ciężarnej kobiety, która już od wielu lat na tym świecie była pod postacią prochu, zamkniętego w bezimiennym grobie...To...Jak się podnosi rękę? Wspomnienie z godziny na godzinę, co raz bardziej się rozpraszało...
Padał deszcz. Wilczyca ponuro patrzyła się w stronę brudnego zaułka. Czekała aż jej niechciany towarzysz wróci z jedzeniem. Przyczepił się do niej jakiś miesiąc temu. Był jak rzep, nie chciał się odczepić. Wiele razy próbowała go zgubić, zmylić, oszukać a i tak jakimś cudem zawsze ją odnajdywał. Twierdził, że "my dziwolągi powinniśmy trzymać się razem". Kretyn. Niedawno stracił duszę, przez co nie był jeszcze w pełni przemieniony. Na dłoniach zaczęło rosnąć mu szare futerko, paznokcie zrobiły się dłuższe a jego zęby przednie zaczęły się wydłużać. Podejrzewała, że zmieni się w szczura, albo jakiegoś innego gryzonia. Tak go właśnie nazywała. Szczurkoś. Strasznie denerwował się na to przezwisko. Nalegał, żeby mówiła mu po imieniu. Odnosiła wręcz wrażenie, że ma obsesję na punkcie nazw. Wypytywał się o jej imię. Przestał, kiedy zagroziła, że odgryzie mu głowę, co będzie i tak nie wielką stratą, bo rzadko z niej korzysta. Imion potrzebowały istoty, które nie wiedzą, kim są. A ona wiedziała. Zwierzęciem przez duże "Z". Istotą, która z własnej głupoty straciła duszę a razem z nią wszystko, co oznacza człowieczeństwo. Miała nadzieję, że idiota kiedyś sam się domyśli, że imiona nie przysługują takim istotom jak oni. Próbowała mu to wytłumaczyć, ale był zbyt uparty w swojej ignorancji rzeczy oczywistych. Podejrzewała, że nie potrafił przyjąć do wiadomości tego, co się z nim stało... Co za dziwny paradoks...Bez duszy a taki naiwny, żeby nie powiedzieć, niewinny... Zmrużyła oczy. Przez chwilę odniosła wrażenie, że widzi dziewczynkę, która była...Wyblakła. Tak, to dobre określenie. Wyglądała jak stare zdjęcie, które w wyniku dużej ilości czasu straciło wszystkie barwy i zaczęło żółknąć. Jak obraz wrzucony przypadkowo do kominka, powoli trawiony przez ogień. Dziewczynka powoli zanikała...
- A jednak legenda jest prawdziwa... Wspomnienia martwych naprawdę pragną żyć... - szepnęła do siebie Wilczyca mrużąc oczy, żeby przyjrzeć się dokładnie małej istotce.
- Czy Bóg ma Boga?
- Dziecko, co ty za bzdury mówisz?!
- Czy Bóg też w coś wierzy? Czy Bóg ma Boga, który się nim opiekuje i troszczy o niego? Czy Bóg ma Boga, który go pociesza i wspiera w tym co robi? Czy Bóg ma Boga, który wynagradza go za dobre, a karze za złe?
- Oczywiście, że nie! Bóg jest tylko jeden, wszechmocny i wszechwiedzący! Naprawdę nie rozumiem skąd u ciebie biorą się takie pomysły...
- Nie ma nikogo nad sobą? To nie opłaca mu się być Bogiem.
- Czemu tak uważasz?
- Według księdza, Bóg czuwa nad ludźmi, opiekuje się nimi i chroni przed złem. Czemu to robi skoro nikt go za to nie ocenia, skoro nic za to nie dostanie?
- Bóg nas kocha! Jesteśmy jego dziećmi!
- Jak mogą ludzie być jego dziećmi skoro są tacy małostkowi i głupi? Boją się śmierci, wiedzą, że kiedyś umrą, a i tak marnotrawią swoje życie na rzeczy materialne, kontakty
międzyludzkie i inne bzdury. Wszystko co robią zostaje w końcu zniszczone w pył, zamiast dać sobie spokój, wciąż walczą o coś z czego po jakimś czasie nic nie zostanie. Są pełni głupoty i zaślepienia. Nie widzą rzeczy oczywistych. W ludziach nie ma nic boskiego.
- A dusza? Każdy człowiek ma duszę. Jest boską cząstką, najpiękniejszą częścią człowieka.
- Nie wierzę w duszę.
- Jak to?!?
- Nie sądzi ksiądz, że gdyby naprawdę istniała, ludzie byliby lepsi? A tak są nadal tak jak byli. Durni i niedorozwinięci umysłowo. Na nic nie zasługują.... Muszę już skończyć tę bezsensowną rozmowę, śpieszę się na lekcję śpiewu. Cokolwiek ksiądz powie o uczuciach, Bogu, wierze i innych bezsensach , ja nie przeproszę.
- Nie czujesz się winna? Na oczach ludzi, wrzuciłaś święcony krzyż do ognia!
- I co z tego? To tylko dwa kawałki drewna. Nic nie warty symbol.
- Rozumiem, że nie wierzysz w Boga, ale czy cię nic nie obchodzą uczucia tych ludzi, których tym czynem obraziłaś?! Uraziłaś ich uczucia! Niewiara to jedno, a wyśmiewanie czyjegoś światopoglądu to drugie! Jak mogłaś?!?
- Ot tak. Uczucia innych, ich urojenia Nic mnie nie obchodzą... Muszę się śpieszyć, żegnam księdza!
- Zaczekaj!!!
Nie udało mu się jej powstrzymać. Dziewczyna zdążyła wbiec do autobusu. Nawet nie spojrzała w jego stronę. Po każdej rozmowie z nią, czuł się jak po przegranej bitwie...
Jechała spokojnie, do czasu, kiedy zaczęło jej się wydawać, że jej dłoń zmienia kształt...
Nie...
Nie!!!!!!!!!!!
Wilczyca obudziła się przerażona. Znowu ten sam sen, ten sam koszmar. Jedyne wspomnienie z czasów, kiedy była człowiekiem, które zachowała. Człowiekiem? Dzisiaj już nie jest tego taka pewna. Tak czy inaczej, znowu wróciła. Minęły miesiące, od kiedy śniło jej się ostatni raz. Czemu wróciło akurat teraz?
- Houston, we have a problem. Chciałem tylko pokroić sobie kotlet, to znowu zaczęła krzyczeć ze strachu. Nie długo przy tej małej będziemy mogli używać tylko plastikowych łyżeczek.
No tak. Ta mała. Wspomnienie z ulicy. Kiedy odkryło, że Wilczyca ją widzi nie spuszczała z niej oczu. Było po niej widać, że próbuje sobie przypomnieć jak się mówi, żeby się o coś zapytać. Kiedy wrócił Szczurkoś z jedzeniem, próbowała się do nich doczołgać. Jak przestało padać i mieli odejść, wyciągnęła rękę w stronę Łowczyni. Jednak, gdy zauważyła, że mimo to zamierzają sobie pójść, zaczęła płakać i kwilić jak niemowlę. Do dzisiaj Wilczyca nie może zrozumieć, co ją skłoniło do zabrania tego cudzego marzenia ze sobą. Może to, że na ich widok to wspomnienie przypomniało sobie kilka rzeczy? Tak czy inaczej, teraz były z nią ciągłe problemy. Szczurkosiowi udało się znaleźć jakąś starą opuszczoną szopę, w której zamieszkali na jakiś czas. To właśnie w niej odkryli, że wspomnienie na widok noża dostaje ataku histerii. Reagowała tak nawet na widok noża do masła. Uspakajała się dopiero wtedy, jak Wilczyca wyrzucała, ku wielkiemu oburzeniu Szczurkosia, wszystkie ostre przyrządy do śmieci.
- Co się dziwisz? Zapewne jej właścicielka została zamordowana przez pchnięcie nożem. Mała nadal to pamięta. To i tak dziwne, że ma ludzki kształt.
- Co masz na myśli?
- Widziałam już wiele takich wspomnień. Nie przeżywały dłużej niż kilka dni. Obwiniały o swoją śmierć ludzi i panicznie się ich bały. W końcu z tego strachu przed ludźmi, zmieniały się w niekształtną masę, po czym umierały. Podejrzewam, że ona tak nie skończyła tylko dlatego, że została uformowana na kształt bardzo małego dziecka. Z tego powodu myśli, że za jej los odpowiedzialny jest nóż.
- Nóż?! Chcesz powiedzieć, że już do końca swych dni będę musiał przegryzać bułkę na dwie części i smarować masłem przy pomocy palca?!?
- Nie! To byłoby zbagatelizowanie sprawy. Trzeba sprawić, żeby wybaczyła nożowi.
- Te, Puszek, jesteś pewna, że te parówki, co wczoraj zjadłaś nie były przeterminowane?
- ILE RAZY CI MÓWIŁAM, ŻEBYŚ NIE NAZYWAŁ MNIE PUSZEK!!!!! - wściekła ugryzła go w rękę
- I się w końcu wymyj, bo smakujesz paskudnie!
Szczurkoś nic nie odpowiedział, tylko ze łzami w oczach zaczął grzebać w apteczce w poszukiwaniu plastra. Kretyn. W końcu naprawdę będzie musiała odgryźć mu głowę. Poczuła, że ktoś się na nią patrzy. Odwróciła się. Okazało się, że wspomnienie spadło z krzesła i doczołgało się do niej, aby poskarżyć się na złe krzesło.
- Co jest Kitka? - Kolejne kretyńskie imię wymyślone przez Szczurkosia. Nazwał ją tak, bo mała cały czas próbowała sobie wiązać włosy w kitkę. Nie wiedziała tylko, że do tego potrzebna jest gumka albo jakiś sznurek. Zapłakana Kitka pokazała na swoje kolano, na którym był wymyślony siniak. O nie, tylko nie znowu...
- Już to przerabiałyśmy Kitka. Nie pocałuję cię w kolano. Jesteś wspomnieniem, więc ten siniak jest tylko wymyślony. Musisz o nim tylko zapomnieć. Buziak nie sprawi, że poczujesz się lepiej. Poza tym jako zwierzę drapieżne, mam nie odpowiedni kształt szczęki żeby cię cmoknąć w nogę, więc daj sobie spokój.
W oczach Kitki zaczęły pojawiać się łzy. Wilczyca westchnęła.
- Szczurkoś! Przestań bandażować swoją rękę i chodź tutaj! Musisz pocałować Kitkę w kolano!
- Co? Znowu?!
- - Gdybyś jej nie opowiadał o swoim dzieciństwie, to teraz nie byłoby problemu! No już! Ruchy, ruchy, ruchy!
- Zmieniam się! Czy siostra tego nie rozumie?!? Ja się zmieniam!!! To wszystko Jego wina! Mści się za to, że gówno mnie obchodzą Jego zasady! On jest taki sam jak reszta ludzi!
- Nie. To ty jesteś taka sama jak reszta ludzi. - Siostra zakonna nawet nie raczyła spojrzeć na nią, tylko nadal coś pisała w dużej księdze. Dziewczyna wyglądała tak jakby ktoś ją spoliczkował.
- Co takiego?!? Reszta ludzi to kretyni! Egoistyczni, bezduszni kret...
- Tacy sami jak ty.
- Co?!? To niepraw...
- Nie przerywaj mi swoimi infantylnymi piskami. Czemu uważasz, że to co się z tobą dzieje jest sprawką Boga? Ludzie są na podobieństwo Boże, nie Bóg na podobieństwo ludzi. Nie patrz na mnie takim wzrokiem. Myślisz, że jesteś mądra i wspaniała. Że wiesz wszystko, co powinnaś wiedzieć. Okłamujesz samą siebie, że tylko ty jesteś wyjątkowa. Nie starasz się spojrzeć na pewne sprawy pod innym kątem. Patrzysz na Boga i innych ludzi tylko SWOIM spojrzeniem.
- Kto inny mógłby mi to zrobić?!?
- Czemu uważasz, że to musiał ci zrobić ktoś inny? Jedynym winowajcą jesteś ty.
- To nieprawda! Siostra zakonna myśli, że jest taka cwana, ale to wszystko steki bzdur! Gdyby Bóg był naprawdę taki miłosierny, nie dopuściłby do morderstw, gwałtów i tych wszystkich wypadków. Jest jak, jak... Rozpieszczony bachor! Nic go nie obchodzimy!
- Bóg jest światłem, Zło mrokiem, a człowiek szarością. To nie Bóg popełnia zbrodnie. To człowiek. Jednak masz rację. Mógł tego uniknąć. Mógł zrobić z nas bezduszne marionetki, bez żadnej myśli, które by tylko chwaliły Go i oddawały Mu cześć. Nie zrobił tego. A wiesz czemu? Chciał żeby nasza miłość była prawdziwa. Wolał brak uwielbienia od fałszu. To oznaka prawdziwej miłości.
Dziewczyna wzdrygnęła się. Widać było, że już nie może znaleźć żadnych sensownych argumentów.
- A katastrofy naturalne?!? Człowiek ich nie spowodował!
- Deszcz, który jednym daje drogocenną wodę, innym daje śmierć. Słońce, które jednych ogrzewa swym ciepłem, drugim ofiarowuje pragnienie i duchotę. Wiatr, który pomaga, jednocześnie też niszczy. Nie można tego pogodzić. Jednak dzięki takim katastrofom, ludzie potrafią znowu stać się ludźmi. To, co tobie się dzieje dziecko, to też jedna z takich prób. Czy jest w tobie wystarczająco z człowieka, istoty, która nigdy się nie poddaje, żeby wytrwać?
- To wszystko, co siostra mówi to są bzdury! Nic nie warte bzdury!!!!!! - Dziewczyna wybiegła z biblioteki parafialnej. Biegła, nie patrząc dokąd. Jej oczy zaczęły zmieniać kolor...
Szczurkosia i Kitkę zostawiła w kryjówce. Lepiej żeby nie szli z nią do sklepu. Mała dostałaby histerii, a on... Nie jest do tego przygotowany. Widzenie prawdy w całej okazałości jest bolesnym przeżyciem. Była przecznicę, przed budynkiem, a i tak już stąd słyszała odgłosy kłótni.
- ... Powiedz! Błagam, powiedz, że nie idziesz znowu do niej! Błagam!!!
- Co cię obchodzi gdzie idę? Zejdź mi z drogi, bo się jeszcze przez ciebie spóźnię!
- Stefan, chociaż spójrz na mnie! Jeżeli nie o mnie, to pomyśl chociaż o dzieciach!
- Znowu korzystasz z dzieci jako broni?!? Jesteś żałosna. Mówiłem ci już, że papiery rozwodowe są w sądzie. Nic dla mnie nie znaczysz. Poza tym, skąd mogę mieć pewność, że te bachory są moje?!?
- Jak możesz tak mówić? Opamiętaj się!
- Mówiłem ci już kurwo, zejdź mi z drogi!!!!!!!!!!
Głosy ucichły. Kroki. I szloch. Po raz kolejny. Wilczyca szła powoli, cicho, żeby właścicielka sklepiku się nie zorientowała, że wszystko słyszała. Może dla tej kobiety była tylko psem, ale to i tak musi być dosyć upokarzające. Odczekała pięć minut, poczym szturchnęła kobietę w nogę, starając się nie zahaczyć o żaden z wbitych noży. Sprzedawczyni szybko wytarła oczy.
- O to znowu ty! Twój właściciel znowu dał ci do pyska listę zakupów i wyliczoną kwotę. Jesteś bardzo mądrym pieskiem. - Wilczyca spojrzała w twarz kobiety, w którą były wbite różnego rodzaju noże, sztylety i inne ostre narzędzia. Zauważyła trzy nowe. Jej mąż, a właściwie eks - mąż, musiał ją bardzo zranić swoimi słowami. Jednak, kiedy on odejdzie, na pewno nie będzie jej lepiej. Będzie wciąż go pamiętała i rozpamiętywała każde jego słowo, każdy gest. Rany nigdy się nie zagoją, tylko wciąż będą krwawić. Wilczyca potrząsnęła głową. Jak ta miłość robi z ludzi idiotów. Ta kobieta mogłaby o nim zapomnieć, wyjąć sztylety z ran. Przez jakiś czas nadal by krwawiło, ale po jakimś czasie rany zaczęłyby się goić, aż w końcu całkiem by przestały istnieć. Problem w tym, że ona nie chce zapomnieć. Chce pamiętać. Można rzec, że sama sobie wbija kolejne ostrza Łowczyni wzięła zakupy i zaczęła wracać. Lepiej żeby się pośpieszyła, inaczej znowu przyłapie tego kretyna na teatrzyku pacynek pod tytułem "Nóż też był ofiarą". Ten dureń wszystko, co się do niego mówi, bierze dosłownie. Westchnęła i poszła swoją ścieżką...
Czuła jak jej twarz się rozpada. Chciała złapać fragment, naiwnie myśląc, że wszystko sklei, ale one odlatywały za szybko. Złapała się za głowę, licząc na to, że jak będzie mocno trzymać, to już nic nie odpadnie. Strzępki i tak wypadały. Zaczęła wyczuwać pod palcami futro. Przerażona pobiegła do lustra. Łudziła się, nie... Ona chciała wierzyć, że to halucynacje, zwidy i nic więcej. Jednak zwierciadło ją wyśmiało. Gdy ujrzała wpatrujące się w nią żółte ślepia i garnitur kłów, z jej nowego gardła wydobył się wrzask.
I wtedy zdarzyło się najgorsze.
Do pokoju weszła matka. Gdy ją ujrzała, zawołała do służącej:
- Zofio! Szybko wezwij hycla! Jakimś cudem do domu dostał się brudny kundel!
Wróciła do..."Domu". Szczurkoś bawił się z Kitką. Nagle Wilczyca zauważyła u niego coś...Dziwnego.
- Zacząłeś malować oczy?
- CO?!? To nie cień, one są zwyczajnie podkrążo... Cholera. - wyglądał na zmieszanego. Kitka patrzyła się to na jedno, to na drugie. O co chodzi? Wilczyca, zaczęła mówić słodziutkim głosikiem:
- Wiedziałam, że jak zadam normalne pytanie, to w życiu nie odpowiesz. A jak zadam głupie... Sam się wydasz.
Szczurkoś na wszelki wypadek się lekko odsunął. Był przyzwyczajony do tego, że jego znajoma ciągle warczała, ale... Słodki głosik w jej wykonaniu? Musiała być strasznie zła.
Łowczyni zmrużyła oczy.
- Od ilu dni?
- Ale czemu to dla ciebie takie ważne? Przecież koszmary to normalna rz...
- TO NIE JEST NORMALNA RZECZ! TACY JAK MYNIE MAJĄ PRAWA ŚNIĆ!!! A TYM BARDZIEJ KOSZMARÓW!!! A teraz powiedz mi kochanieńki, zanim przegryzę ci gardło... Co ci się dokładnie śniło?
Przełknął nerwowo ślinę. Do ciągłych gróźb się przyzwyczaił, ale... "kochanieńki"?!?
- No wiesz, śni mi się, no... To jak byłem młody, jaki byłem przed... transformacją.
- Wiedziałam. Podejrzewam coś od czasu, kiedy zacząłeś tej małej opowiadać o swoim dzieciństwie. A zwłaszcza ta historyjka , dlaczego dzieciaki w szkole nazywały cię... "Karpik".
- Słyszałaś to?!?
- Podejrzewam, że normalnie nie masz w zwyczaju opowiadać o takich rzeczach publicznie. Wnioskuję to z pięknej czerwieni na twojej twarzy...
- Na litość boską! Miałem wtedy 5 lat! Myślałem, że ta ryba w wannie się topi!!!
- Przynajmniej mamy odpowiedź na to, czemu nikt nie pomaga wspomnieniom...
- Ja tylko chciałem ją uratować! Skąd mogłem wiedzieć, że rybom nie robi się ust...Co?
Wilczyca pokazała pazurem na Kitkę.
- To wszystko jej sprawka. Musimy się jej pozbyć.
Szczurkoś przytulił mocno wspomnienie do siebie.
- Zwariowałaś?!? To jeszcze dziecko!
- To "dziecko" bardzo szybko doprowadzi nas do początków schizofrenii wymieszanej z załamaniem nerwowym i depresją. Albo ona, albo my.
- ... Pani to jest młoda i może tak długo siedzieć, ale ja nie! Jam już stara i to krzesła jest dla mnie zbyt niewygodne! Jeżeli ten pan zaraz nie przyjdzie to zaraz zemdleję!
Po mimo zwiększającej się furii, Vanitas musiała stwierdzić, że czuje podziw dla tej staruszki. Mało kto potrafi zignorować ignorancję drugiej osoby. I to w takim stylu! Popatrzyła na zegarek. Jeszcze 5 minut i jak facet nie przyjdzie, przycina jędze kosą. Nawet jeżeli to będzie oznaczało stratę gotówki z konta bankowego. Są granice pazerności.
- ... Nie rozumiem czemu on musi tyle biegać po całym budynku! Powinien pracować przy Biurze Obsługi Klienta, bo przecież od tego jest, prawda? Jam za stara by tak długo czekać!
- To dlatego ponieważ mam... Niestandardową kartę.
- "Niestandardową kartę"?!? No, oczywiście wy młodzi możecie sobie pozwolić na... - Walić 5 minut. I tak podobno w Polsce jest za dużo starego społeczeństwa. Podniosła kosę do góry by zadać cios...Staruszka zamilkła, najwidoczniej zauważyła błysk światła... Nagle przed kobieciną stanęło dziewczynka rodem z japońskiego horroru (pod warunkiem, że przyjmiemy, iż każde dziecko z produkcji typu "The Ring" trzyma w rękach pluszowego, niebieskiego świstaka). Vanitas wstrzymała się przed atakiem. Staruszka kwiknęła i zaczynała się wycofywać. Jak na swój wiek poruszała się bardzo szybko.
- O mój... Prawie abym zabiła dziecko! Em... to znaczy...
- Za późno, aby pozować na gotycką. Wszystko słyszeliśmy. - Odwróciła się. Za nią stał chłopak z dłońmi pokrytymi futrem i ta cholerna Łowczyni
- Heniek, pośpiesz się z tymi dokumentami! Ta twoja "specjalna" klientka kłóci się z psem!
- Z psem powiadasz? Dziwne, przecież dla bezdusznych nie mamy żadnych ofert...
- Mówiłeś coś?
- Nic, nic... Już prawie znalazłem te papierzyska... - pracownik banku głośno przeklnął. Znowu spomiędzy kopyt wypadły mu kartki. Chyba naprawdę będzie musiał kupić wysyłkowo ten specjalny zestaw sztucznych palców dla kopytnych
- Niby czemu mam ci pomóc?!? Ty mi nie chciałaś pomóc się zabić, jak o to prosiłam!
- Bo nie zajmuję się bzdurami! Nie mogłaś się pociąć jak każda nie - normalna nastolatka?!?
- Nie mów do mnie takim tonem! Jestem Vanitas - władczyni kosy śmierci!
- Chyba chciałaś powiedzieć, "Jola - kleptomanka kosy śmierci"!
- Nie nazywaj mnie tak! To imię to przeżytek! Przeżytek!
- Będę cię nazywać tak jak chcę! Jolka! Jolka! Jolka! Jolka!
- Przestań, przestań, przestań! - dziewczyna zaczęła okładać Wilczycę teczką.
- Emmm... Nie chcę wam przeszkadzać w waszej.... wysoko intelektualnej rozmowie, ale mam nadzieję, że nie zaczniecie przeklinać. Nie chcę żeby Kitka nauczyła się nowych słów. Już miałem problem z oduczeniem jej TAMTEGO... Myślała, że to dźwięk wydawany przez palce, kiedy mają spotkanie trzeciego stopnia z młotkiem... Na dźwięk słów Szczurkosia, obydwie panie uświadomiły sobie, że próbują się nawzajem podusić. W publicznym miejscu. Przy świadkach Usiadły obok siebie i zaczęły negocjować.
Po godzinie Vanitas i Wilczyca doszły do... zerowego porozumienia. Za to Szczurkosiowi udało się ocalić porcelanową figurkę, kubek z długopisami, podkładkę pod mysz, zdjęcie rodzinne jakiegoś pracownika banku i spinacz przed castingiem na broń rzucaną.
- Czy ty wiesz, co musiałam przejść, aby cię znaleźć, ty, ty... mroczna nastolatko?!? Musiałam wypić herbatkę z Szaleństwem! Szaleństwem! Wiesz jak trudno zachować spokój podczas rozmowy, kiedy jakaś wariatka na twoich oczach wciera sobie dżem we włosy?!? - Ekhm, ona nazywała to odżywką. Jej facet też się tym smarował...
- Ty bądź cicho! Tamten śmiertelnik pewnie już dawno w szpitalu dla obłąkanych siedzi! Zresztą, jak każdy jej kochanek! Pół biedy, że stosowała to na sobie! W pewnym momencie zaczęła gonić mnie z maszynką do strzyżenia, bo chciała sprawdzić jak wyglądam bez futra!
- O rany, najwyżej wyglądałabyś jak duży, łysy szczur. I co z tego? - Vanitas zaczęła przewracać oczami. Miała już tego dosyć. Przyszła tylko po gotówkę, a spotkało ją coś takiego! Wilczyca znowu miała jej odpowiedzieć coś złośliwego, ale w końcu wrócił pan z Biura Obsługi Klienta. Usiadł, uważając, aby nie usiąść na swoim ogonie, sprawdził czy ma wystarczająco ostre rogi, potarł kopytka i uśmiechnął się.
- Przepraszam panią za zwłokę, mamy tutaj straszny bałagan. Znalazłem dokumenty i odpowiednią maszynkę do pani...karty. Zechcesz podpisać tutaj, madam? - Podał Vanitas duże drewienko. Zrobiła na nim kosą dużych rozmiarów rysę.
- Świetnie... A teraz zechce pani przejechać po tym pasku i wpisać swój pin?
Była to dużych rozmiarów maszynka z napisem "Kosometr3000". Lekko z niej dymiło. Dziewczyna pociągnęła kosą i zaczęła wpisywać swój kod.
- Wiesz, to obciach zapisywać sobie pin na trzonku...
- Cicho bądź! To nie ja tak zapisałam tyl... - ugryzła się w język.
Wilczyca uśmiechnęła się triumfalnie. Wreszcie wiedziała jak zmusić tą głupią dziewuchę do współpracy.
- Ty szantażystko!!!
- Jak nie chcesz to nie... Chociaż wiesz, ostatnio widziałam Śmierć i pytała się o ciebie. Powiedziała, że jak cię spotka, to zabierze ci swoje narzędzie do pracy i da nieśmiertelność , aby nie musieć już nigdy na ciebie patrzeć... Prosiła mnie o kontakt, jeżeli cię spotkam I wiesz W końcu to stara znajoma Jakbym miała jej odmówić?
- Nie. Zrobisz. Tego.
- A to niby czemu? Zabijesz mnie? Dzieciaczku, są dużo gorsze rzeczy od tego! - Wilczyca zaczęła się śmiać. Vanitas wyglądała tak, jakby zaraz miała eksplodować od furii.
- Czemu wy jej nie chcecie? - Łowczyni sposępniała.
- Ona nas zabija... Wyobraź sobie komputer bez procesora, który mimo to nadal działa. Ktoś chce zainstalować na nim plik. Po mimo braku sukcesów, w końcu robi to niemalże siłą. Widzisz ten wielki napis "ERROR" na monitorze? Bo ja tak
- Sama mówiłaś, że to tylko wspomnienie!
- Są niegroźne tylko wtedy, jeśli masz duszę! A jeżeli nie zauważyłaś - ja jej nie mam! Jedyne, co mi zostało to okres zezwierzęcenia! Jeżeli wciąż będę śnić tylko i wyłącznie o tym...To sama wbiję sobie ostrze twojej zabawki w głowę. Zbyt długo nie byłam człowiekiem by przeżyć coś takiego. Szczurkoś jest młodszy, ale też by długo nie pociągnął. Musisz ją wziąć. Będzie to dla was obydwu korzyść.
- Jak to "dla was obydwu"? Z tego, co widzę, ja tylko na tym tracę!
- Pomyśl logicznie, zmorko. Jako istota z człowieczeństwem, teoretycznym, ale jednak... Możesz ją wchłonąć.
- Mogę ją...CO?! Wolne żarty!
- Czemu nie? Z tego, co pamiętam, nie masz ani jednego miłego wspomnienia... A ona... Ona była kochana.
Vanitas zaczęła uważniej przyglądać się Kitce.
- Chcesz powiedzieć, że... ona odda mi dzieciństwo? - Powiedziała szeptem. Z okresu przedszkolnego pamiętała tylko trzask niszczonych mebli i pękanie kolejnych butelek...
- Może dać ci dużo więcej...
Vanitas wchłonęła Kitkę. Wystarczyło jedno muśnięcie wspomnienia, aby połączyło się z dziewczyną. Kiedy Wilczyca i Szczurkoś odchodzili, te dwie siedziały w sobie. Jedna płakała, a ta mniejsza obejmowała ją i pocieszała...
- Kitka
- Tak?
- Jeżeli myślisz, że to rozdwojenie jaźni zmieni moje plany, to się grubo mylisz!
- Co to jest rozdwojenie jaźni?
- Heh
- Co ci powiedziała? - rzekł jakby od niechcenia Szczurkoś. Znaleźli jakieś opuszczone mieszkanie, z którego jeszcze nie zostały w pełni usunięte meble. W wyniku porażki w grę "kto dziabnie mocniej" był zmuszony znaleźć sobie jakiś koc i spać na podłodze.
- Hmmm? - Wilczyca szukała wygodnego miejsca na materacu. Łowczyni podejrzewała, że jak położy się z lewej strony to za sąsiadów będzie miała państwo Myszyńskich. Zastanowiła się i przeniosła się na prawą połowę. Myszy też potrafią być mściwe.
- Wiesz, zanim Kitusia połączyła się z tamtą dziewczyną, coś ci szepnęła do ucha. Co to było?
- Jakaś brednia. Nie wymagajmy od dziecka jakiś prawd życiowych. Dobranoc pasożycie.
- Dobranoc Wilczy...Ej!
"Któregoś dnia...Wrócisz do niej. Bo to nie ona uciekła"
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.