Opowiadanie
Futura
Rozdział 1
Autor: | Selena |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Mistyka, Romans |
Uwagi: | Self Insertion |
Dodany: | 2007-01-04 17:25:33 |
Aktualizowany: | 2008-03-09 15:04:39 |
Następny rozdział
Zanim zaczniecie czytać chciałabym was uprzedzić, że ten rozdział jest trochę podobny do Opowieści Kruka ale tylko trochę z początku, więc nie rzucajcie tej pracy w kąt. Mam nadzieję że się wam spodoba :)
Hejka jestem Victoria być może słyszeliście o mnie z moich wcześniejszych przygód, najpierw jednak powinnam się wam chociaż opisać bo nie bardzo mnie znacie. A więc tak... mam długie do pasa, błękitne włosy związane w kitkę oraz błękitne niezwykle magiczne oczy (nie chce mi się ich opisywać ale są niezwykłe). Jestem nawet ładną wysoką babką o niezłych kształtach (coś w stylu Lara Croft tylko bez przesady), na sobie nosze obcisły czarny strój składający się ze spodni sięgających do podbrzusza i bluzki na naramkach sięgającej pod biust oraz czarne buty na wysokich obcasach. Posiadam również czarny tatuaż w kształcie kwiatów, oplatający mój brzuch od biustu do bioder. Jak na razie to tyle ale jeśli chcecie wyobrażajcie sobie mnie jak wam się podoba. Ale przejdźmy do sedna sprawy.
Cała moja nowa przygoda zaczęła gdy po zwycięskiej bitwie w Jadme wraz z moim przyjacielem, który jest smokowcem (czyli stworzeniem wielkości konia, wyglądu smoka bez skrzydeł a do tego potrafi gadać) o imieniu Draco, ruszyłam w podróż w poszukiwaniu spokoju (choć nie mogłam go zaznać bo Draco jest upierdliwy i lubi narzekać a także nawijać całą drogę), lecz znów miałam pecha. Po drodze w tajemniczym lesie znaleźliśmy jakąś świątynię. Moja ciekawość od razu mnie tam zagnała(Draco nie miał wyboru więc poszedł za mną). W środku w głównej hali znajdował się jakiś napis, coś w stylu zaklęcia. Przeczytałam go na głos i nagle ogarnęło nas światło, nie wiedziałam co się dzieje. Gdy to się skończyło, wybiegliśmy ze świątyni i ku naszemu zdziwieniu nie byliśmy tam gdzie przedtem. Otaczały nas góry a dalej w dolinie las a za nim miasto. Postanowiłam tam oczywiście pójść. No i nagle Draco zaczął się drzeć na mnie.
- Co to ma znaczyć! Gdzie my jesteśmy! To znowu twoja wina, gdyby nie ta twoja cholerna ciekawość nie byłoby nas tu! Słyszysz!
- Uspokój się, spójrz na to pozytywnie, coś nowego wreszcie nas spotyka.
- Nie dość masz już tych walk, potworów, magów, smoków, ciężkich zbroi i mieczy oraz rzucania zaklęć?
- Nie ale w zasadzie jest coś czego mam dość.
- Czego ma się rozumieć?
- CIEBIE! - uspokoił się no i po drodze znowu zaczął nawijać.
- Może zaśpiewam ci coś?
- Nie.
- A może kawał.
- Nie!
- A może...
- Zamknij się! Przed chwilą byłeś niezadowolony a teraz masz dobry humor czy ty upadłeś na głowę gdy byłeś mały?
Draco nawijał oczywiście przez całą drogę ale ja odczuwałam wrażenie, że od jakiegoś czasu ktoś nas obserwuje.
- Jesteś przecież jednym z najpotężniejszych smokowców, więc przestań robić z siebie głupka. A tak przy okazji nie zauważyłeś czegoś dziwnego?
- Chodzi ci o to, że ktoś nas obserwuje? Tak zauważyłem ale nie wiem kto i gdzie. Na pewno nie jest groźny, więc daj sobie spokój.
Gadzina znowu gdzieś polazła, więc musiałam na niego czekać. Ale tu nagle wylazła jakaś banda obleśnych gości, wyglądali na bandziorów. Ja to mam zawsze pecha.
- Hej paniusiu zabawimy się! - Zrobiłam zarozumiały uśmiech.
- Nie jesteś w moim typie spaślaku.
- Nie? Więc użyjemy siły i wtedy zobaczysz, że trzeba było po dobroci.
- Nie dacie mi rady.
- Doprawdy? Chłopcy pokażmy jej, że się myli.
Oni na mnie się rzucili a ja wyjęłam swoje dwa miecze (coś w stylu BloodRayne) i w pięknym stylu ich rozgromiłam (oczywiście nie zabiłam).
- Widzę, że znasz kilka sztuczek bojowych ale i tak nie poradzisz sobie z nami.
- Skoro tak twierdzisz, więc użyję magii. Kula ognia!
Przypaliłam im trochę tyłki. Nagle z potężnym smoczym rykiem na pole walki wpadł Draco. Jak oni go zobaczyli to wiali na wszystkie strony.
- Widzisz, tak to się robi. Nie musisz mi dziękować.
- Wcale nie zamierzam ci dziękować gadzie.
- Dobra, dobra. Może pójdziemy się wykąpać? Niedaleko stąd jest małe źródełko.
- Niech będzie.
Gdy dotarliśmy na miejsce, Draco postanowił się przespać, więc uwalił się gdzieś w cieniu.
Ah jak cudnie, niema to jak posiedzieć w wodzie. Nagle zza krzaków wyszła ta sama banda co wcześniej tylko było z nimi kilku nowych gostków. Wyglądali na czarodziejów.
- Słyszeliśmy, że znasz się na magii ale z nami nie dasz rady.
- Czyżby?
- Tak bo my mamy twoje ciuchy a ty jesteś naga ale jeśli się nas nie wstydzisz. - Kompletnie zapomniałam o mojej obecnej sytuacji, nie mogę tak walczyć.
- Draco! Rusz swój tyłek i zrób coś! - On tylko otworzył jedno oko i dziko się uśmiechnął.
- Sama sobie radź złotko.
- Ty gadzie, pożałujesz.
- I co teraz? Striptiz robić będziesz? - rzucił do mnie tym tekstem jeden z magów.
- Nie dla ciebie magusie!
I tu nagle pojawił się tajemniczy facet, wygląda nie najgorzej ale jednak dość niepozornie i jest trochę dziwny, nie wspominając o jego zmrużonych oczach (co to ma oznaczać).
- To nie uczciwie tak zabierać dziewczynie ubrania i zmuszać ją do walki w taki sposób.
- A ty niby kim jesteś?
- Jestem Xellos jeśli chcesz wiedzieć.
Współczuje temu gościu wygląda na miłego a teraz pewnie oberwie. Zaraz, jak to? W przeciągu kilku sekund rozgromił ich, aż nie mogę uwierzyć. Podniósł moje ubrania i mi je podał w tym właśnie momencie otworzył te swoje oczy, o mało nie umarłam ma takie zniewalające spojrzenie.
- Dlaczego mi pomogłeś? Chyba nie myślałeś, że sobie nie poradzę?
- Właściwie to tak pomyślałem.
- Hej nie licz na to, że ona ci podziękuje - wtrącił się Draco z tym swoim kpiącym uśmieszkiem - ona jest niemiła i trochę zarozumiała.
- Morda w kubeł Draco! - Odwróciłam się i już go nie było. No i dobrze mam nadzieję, że go już nie spotkam.
- Uuuu on ci się podoba, zarumieniłaś się po raz pierwszy w życiu. No no.
- Co ci chodzi po głowie, poza tym dzięki za lojalność.
- Nie ma za co. To idziemy do tego miasta popytać ludzi gdzie my właściwie jesteśmy?
- Tak, ale podwieziesz mnie.
- Niech ci będzie.
Dotarliśmy więc do miasta i zapytałam przechodzącej kobiety czy mówią jej coś takie nazwy jak Jadme, Erathia, Eofol i Enroth. Ale ona nic o nich nie słyszała to musi więc znaczyć, że trafiliśmy do innego świata, tylko dlaczego, czego bogowie znów ode mnie oczekują, muszę się tego dowiedzieć. Poszłam do pobliskiej gospody aby coś zjeść i trochę się tam zamyśliłam o tym co się dzisiaj stało (a także o moim wybawcy). Nagle przysiadł się do mnie ten facet.
- Miło cię znów widzieć jestem Xellos a ty?
- Victoria ale dla przyjaciół Vici. Czego więc chcesz mazoku? (skąd wiem, że to mazoku a stąd iż potrafię magicznie rozpoznawać istoty takie jak elfy, demony itp.)
- Dlaczego jesteś taka niemiła, przecież uratowałem cię dzisiaj.
- Wcale nie. - Spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem i myślałam, że z wrażenia z krzesła spadnę.
- Opowiedz mi coś o sobie.
- Po co?
- Jestem ciekaw. - Zamyśliłam się przez chwilę.
- Opowiem ci nieco o sobie jeśli ty powiesz mi gdzie mogę znaleźć coś w rodzaju wyroczni, muszę się czegoś dowiedzieć.
- Jest takie jedno miejsce ale najpierw ty.
- No dobra. Nie pochodzę stąd tylko ze świata Enroth. Byłam w wielu różnych światach i to nie przez przypadek. Wierzysz czy nie je wykonuję wolę boską i za pewne mam także zrobić coś i tutaj, ale sama muszę się z bogami skontaktować za pomocą wyroczni.
- A czego wcześniej oni od ciebie oczekiwali? Co już dla nich zrobiłaś?
- Na to nie zamierzam ci odpowiadać.
- W takim razie gdybym mógł spytać ile masz lat?
- A na ile wyglądam.
- Na 20.
- A gdybym ci powiedziała, że nie jestem człowiekiem i że jestem nieśmiertelna?
- Nieśmiertelna? Jak? W takim razie czym jesteś?
- Jestem Serafią i mam nie mało latek na karku.
- Ale na tyle się nie zachowujesz, poza tym co to jest serafia?
- Nie musisz wiedzieć. Teraz twoja kolej. Gdzie jest wyrocznia?
- Na północ stąd w Mglistych Górach w świątyni Innosa, ale jest ona zamknięta i nikt nie wie jak ją otworzyć.
- Ale ja wiem. Dzięki. To pa.
- Hej już idziesz, mogę iść z tobą.
- Nie, wolę samotność... nie licząc tego konia za drzwiami.
Wstałam od stołu a po chwili i jego nie było (też bym tak chciała). Wyszłam z gospody a ten głupek znowu się śmieje.
- Z czego rżysz gadzie!
- Z ciebie! Ten gostek chyba do ciebie pasuje. I zapewne nie przeszkadza mu, że jesteś taka stara. A tak przy okazji jestem ogierem a ty konicą he he he.
- Odwal się ode mnie. Idziemy na północ w góry. Do wyroczni Innosa.
- To tu są jakieś świątynie Innosa? To ktoś go tu zna i czci?
- Najwyraźniej.
Przed podróżą zwiedziłam trochę miasto i dowiedziałam się od tutejszych ludzi wiele ciekawostek a najwięcej opowiadali o wybuchowej czarodziejce Linie Inverse (ciekawie byłoby ją spotkać). Zajrzałam jeszcze do gospody, w której byłam rano bo usłyszałam tam jakieś krzyki. Zobaczyłam tam rudą dziewczynę wyżywającą się na właścicielu karczmy, a obok niej trójkę ludzi nieszczególnie zainteresowanych sytuacją (wyraźnie znudzonych).
- Co!!! Nie macie golonki i pieczonej świni! To jak chcecie dogodzić swoim klientom!
- Lina daj mu spokój i zjedz coś innego.
- Nie! Mam akurat na to ochotę! - To chyba była ta dziewczyna o której mówią ludzie. Podeszłam więc do niej.
- Ty musisz być Lina Inverse.
- Tak a skąd mnie znasz?
- Wszyscy ludzie cię znają, nie sposób było o tobie nie słyszeć. Ja jestem Victoria. Wyglądacie na podróżników, dokąd się wybieracie?
- Miło nam cię poznać. Wybieramy się na północ przez Mgliste Góry.
- Ja właśnie tam zmierzam.
- Więc witaj w drużynie, mnie już znasz a to są Amelia, Gourry i Zelgadis.
- Cieszę się, że mogę z wami iść bo mam dość już towarzystwa mojego upierdliwego przyjaciela. Jest smokowcem i nazywa się Draco. Lubi udawać głupka ale jest jednym z najstarszych i najmądrzejszych smoków. Jest jednak dobrym przyjacielem.
- Nie widziałam jeszcze takiej istoty.
- Ani ja - odezwała się Amelia.
- W takim razie pozwólcie, że go wam przedstawię.
Wyszliśmy przed gospodę a tam siedział Draco. Po chwili podniósł się z gracją, uniósł głowę i przyćmił wszystkich swoim majestatem (on jest bardzo pięknym stworzeniem o czarnym umaszczeniu).
- Jaki on piękny, mogę go pogłaskać - zapytała Amelia
- Pewnie że tak, możesz mnie nawet dosiąść, a tak przy okazji jestem Draco syn króla smokowców. I nie jestem taki zły jak mówi Vici.
- Nie zgrywaj gołąbka ogierze.
- To ty umiesz mówić?
- Chyba nie przeszkadza ci to?
- Nie!
- Mów za siebie Amelio ja zawsze padam ofiarą jego dowcipów, on lubi się wygłupiać, jest jak małe dziecko.
- I co z tego, nie mogę się cieszyć życiem?
- Dobra, dobra. To kiedy wyruszamy w podróż?
- Jutro rano, a teraz musimy nakarmić Line.
- Hej co to miało znaczyć!
- Nic takiego.
Do końca dnia nic się nie wydarzyło. Nazajutrz gdy właśnie miałam wychodzić usłyszałam krzyki. Pobiegłam zobaczyć co się stało. Gdy zbiegłam na dół zobaczyłam Xellosa (rany ten facet mnie rozbraja) i wydzierającą się na niego Line.
- Co ty tu robisz! Znowu coś planujesz!
- Ależ skąd tak tylko do was wpadłem.
- Tak tylko wpadłeś! To do ciebie niepodobne!
- Widzę że macie nową przyjaciółkę. Ale my już się znamy.
- Hej Xellos przyjacielu co u ciebie słychać!
- Draco ty głąbie robisz to specjalnie.
- Gdzie tam, my się naprawdę przyjaźnimy.
- Co ty powiesz? Kiedy to było?
Draco znowu sobie dowcipkował, wszyscy patrzyli na nas jakby nie wiedzieli co się dzieje, a Xellos zajarzył aluzję i potem obaj tak mnie wkurzali ale na szczęście dali sobie spokój. Ja zapomniałam się i poszłam przodem, Draco został z tyłu i reszta razem z nim. Rozmawiali o czymś ale ja nie słyszałam o czym mówią więc szłam dalej (gdybym wiedziała, że Draco o mnie opowiada to wykopałabym ten jego smoczy zad na orbitę, nie lubię gdy się o mnie mówi).
- Vici, cała ona, jest bardzo skryta i samotna. Wszyscy myślą że jest nie miła ale nie znają jej naprawdę.
- Opowiedz mi o tej wioli boskiej. I o serafiach.
- Jakiej woli boskiej?
- Gdy rozmawiałem z nią wcześniej coś o tym wspomniała.
- Ah o tym. Dobra opowiem wam o niej wszystko co się da póki nie słyszy. Jak już wiesz Xellosie ona jest serafią. Serafie to mistyczne potomkinie aniołów a dokładniej one są pół kobietami pół aniołami oraz posiadają dar życia.
- Co to znaczy dar życia - zapytała Amelia.
- To znaczy, że są nieśmiertelne.
- Co! To ile ona ma lat?
- Ona choć żyje tyle lat jest jak 20-latka, pełna życia, zabawna, niepoważna, wiek u niej nie ma znaczenia ale jeśli chcecie wiedzieć to 200 i ja też. Jesteśmy razem od dzieciństwa.
- Co!? Aż tyle? No i co wy przez te lata robiliście? A tak właściwie to skąd pochodzicie?
- Przybyliśmy tu ze świata Enroth z woli bogów.
- O co chodzi z tą wolą boską?
- Victoria jest Protektorką Innosa boga światła i wszystkiego co dobre.
- Co to znaczy że jest protektorką?
- To znaczy że jest prawą ręką boga, jego wojowniczką, jego czarodziejką ale to nie znaczy że jest niepokonana jak bóg ale jest potężna i wiele potrafi. Posiada ona także ogromną wiedzę na temat wszystkich bogów, nieba, Edenu a zwłaszcza na temat świata piekielnego, czyli przedsionka piekieł, Chaosu i samego piekła. Ostatnio dowiedziała się, że syn Lucyfera, Mammon stworzył własne królestwo, Mroczne Piekło, które jest o wiele gorsze od pierwotnego. Victoria już od lat z woli boskiej toczy wiele mrocznych wojen z siłami ciemności na wielu światach. Jak na przykład zmagania z kataklizmem w naszym świecie wywołanym przez Niszczyciela, który był tworem jakichś wielkich Panów pragnących oczyścić wszechświat z diabelskich Kreegan.
- Mroczne Piekło, mroczne wojny, ile tego.
- Ale to jeszcze nie koniec, jak zauważyliście Vici jest surowa i zamknięta w sobie ale to dla tego, iż już od dzieciństwa prześladowały ją upiory i zjawy z woli Mammona, aż w końcu ujawniły swe zamiary.
- I co się stało?
- To był horror, wtedy właśnie Vici zapłaciła za to kim jest, ale tego wam nie powiem.
- Dlaczego?
- Po prostu nie powiem, chyba że ona kiedyś wam się zwierzy.
- Co dokładnie potrafi Victoria? - zapytał Zel.
- Jeśli chodzi ci o to czy umie łamać inne zaklęcia i klątwy to trafiłeś w dziesiątkę.
- Czy to znaczy, że...
- Jasne ale musisz ją poprosić, jestem pewien że ci pomoże.
Dotarliśmy do jakiejś małej osady. Przysiedliśmy wszyscy nad strumykiem a oczywiście Draco gdzieś polazł a Xellos wyparował. Zobaczyliśmy wtedy dzieci bawiące się ze swoją mamą.
- Jak oni słodko razem wyglądają nieprawdaż?
- Tak - o mało się nie popłakałam.
- Vici co się stało?
- Przypomniałam sobie właśnie moją matkę.
- Czy coś jej się stało?
- Tak. Ona nie żyje.
- Jak do tego doszło!?
- To było straszne. - mówiłam ze łzami w oczach - to się wydarzyło gdy miałam 6 lat, usłyszałam krzyk mamy i pobiegłam do pokoju, z którego dobiegł. Drzwi otworzyły się gwałtownie, wyrywając mi klamkę z ręki. Stałam na progu i przerażona, z otwartymi ustami, niezdolna przemówić, niezdolna poruszyć się, wpatrywałam się w widok, który miałam przed oczami. Wisiał tam wielki dwunastowieczny żyrandol. Ku mojemu zdumieniu kołysał się on z boku na bok, a ktoś leżał na nim rozciągnięty. To była ona. Jakimś cudem łańcuch, na którym wisiał żyrandol przebił ją na wylot i leżała twarzą do dołu na dwunastu rozgałęziających się ramionach, skręcając się w niewiarygodnej, niepojętej męce. Czułam, że w pokoju było coś jeszcze, coś złego. To ono zabiło moją matkę jak również później ojca. Po tych wydarzeniach razem z siostrą i bratem uciekliśmy z tego domu.
- To potworne! - krzyknęła Amelia ze łzami w oczach, a Lina kompletnie zbladła.
- Nic nie mogłam na to poradzić.
- Ale dlaczego tak się stało?
- To kara za to że w ogóle się urodziłam. Moje życie jest takie trudne, już mam tego dość, mam wielu przyjaciół ale wciąż czuję się samotna, zbyt mało miłości w życiu zaznałam.
- Tak nam przykro.
- Cóż musimy już ruszać. - otarłam łzy i ruszyliśmy w drogę.
I tak przemierzaliśmy las zbliżając się do podnóża Gór Mglistych, gdy nagle na naszej drodze stanął mój stary znajomy.
- Witaj Victorio miło cię znów widzieć.
- Aronax! Co ty tutaj robisz!?
- To samo co ty, tylko że ty nie wiesz jeszcze po co tu jesteś a ja tak. Pośpiesz się moja przyjaciółko bo inaczej to ja wygram. - po tych słowach zaśmiał się i zniknął.
- Kto to był? - zapytała mnie Lina
- To mój stary wróg.
- Ale on powiedział, że jesteście przyjaciółmi. - stwierdził inteligentnie Gourry.
- To tylko taka metafora - ile on ma w końcu lat, jego głupota jest na poziomie dziecka.
- Jeżeli Aronax tu jest to musi być coś ważnego. Muszę dotrzeć jak najszybciej do wyroczni.
Udaliśmy się więc do Mglistych Gór . Na szczęście nic po drodze nieprzyjemnego nas nie spotkało. Gdy dotarliśmy na miejsce ujrzeliśmy masywną, od dawna nie odwiedzaną, zamkniętą magiczną pieczęcią świątynię.
- Jak chcesz ją otworzyć? - zapytała Amelia.
- Zobaczysz.
Podeszłam do wrót świątyni, i nagle srebrne ramiona pieczęci stały się złote i rozwarły się otwierając mi wielkie mosiężne drzwi.
- Jak to zrobiłaś!? - wszyscy stali osłupiali.
- Nic nie zrobiłam po prostu tylko słudzy Innosa mogą wejść do jego świątyni. Poczekajcie chwile a ja i Draco dowiemy się wszystkiego.
Gdy wchodziłam zauważyłam w oddali Xellosa. Przyglądał mi się z tym swoim uśmieszkiem w stylu ?co jeszcze potrafisz?. Zastanawiam się czego on chce, mazoku przecież chodzą własnymi drogami. Nie namyślając się długo weszłam do świątyni a drzwi się za mną zamknęły. Na ołtarzu znajdowało się wielkie kamienne naczynie, o białej barwie i pokryte było srebrnymi wzorami, a w nim czysta niczym górskie źródło woda. To właśnie była wyrocznia. Gdy do niej podeszłam, woda stała się szkarłatna i mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Po chwili odezwał się znajomy głos, to był mój pan Innos.
- Witaj Victorio i ty mój dzielny smoku, cieszę się że tu dotarliście, mam dla was kolejne zadanie.
- Miło mi cię znów słyszeć Innosie.
- Mnie również - powiedział Draco i ukłonił się.
- Co to za zadanie? To musi być coś ważnego skoro spotkałam tu Aronaxa.
- Otóż to moja droga, pamiętasz Escatona? Jak zapewne wiesz dobrze, był on tylko marionetką w rękach kogoś innego, jego władcy zmienili strategię, postanowili stworzyć kogoś potężniejszego niż ich stary twór, kogoś kto sprzymierzy się z innymi potężnymi herosami, a Aronax jest jednym z nich. Istota owa ma powstać w tym świecie i już nie wiele brakuje bowiem posiada ona już ciało ale musi jeszcze zgromadzić moce, nie musisz się więc spieszyć, gdyż zajmie jej to jeszcze wiele czasu, a jeśli chcesz wiedzieć znajdziesz go w świątyni Beliara, gdzieś na pustyni Zapomnienia. Najłatwiej tam dojść idąc przez miasteczko Hakkati. A do tego momentu zajmij się trochę sobą, popracuj nad zwiększeniem sobie mocy i innymi sprawami. A ty Draco przystań jej dokuczać i zacznij ją wspierać.
- Tak jest Panie.
- A jeszcze jedno Victorio, Futura córka przeznaczenia kazała ci przekazać żebyś uważała na mężczyzn.
- A to dlaczego?
- Jeden z nich zmieni bowiem twoje życie a jeśli dobrze to rozegrasz to wyjdzie ci to na dobre i przy okazji zmienisz i jego życie co jeszcze nigdy się nikomu nie udało.
- Innosie o co ci dokładnie chodzi?
- Po prosu idź za głosem serca.
- O kogo chodzi?
- Nie mogę powiedzieć. A teraz do usłyszenia i powodzenia wam życzę.
Woda znów stała się krystalicznie czysta a ja zastanawiałam się czy chciałabym wiedzieć co mnie czeka. Wyszliśmy więc ze świątyni a na zewnątrz czekali na nas przyjaciele (na szczęście nie było tam już Xellosa). Zasypali mnie gradem pytań a Draco im oczywiście wszystko opowiedział. Byłam już zmęczona dzisiejszym dniem i udaliśmy się do miasteczka w dolinie. Po drodze podszedł do mnie Zel nieco zmieszany.
- Twój smok powiedział mi że potrafisz łamać silne zaklęcia, chciałbym zapytać się czybyś nie mogła przypadkiem...
- Zamienić cię z powrotem w człowieka? Oczywiście że tak.
- Naprawdę możesz to zrobić? A co chcesz w zamian?
- Oh Zel, nic wystarczyło poprosić poza tym jesteś moim przyjacielem jakbym nie mogła. - Ja i wieczny ponurak oddaliliśmy się trochę od reszty.
- Dobra zaczynajmy - podniosłam rękę i dotknęłam palcem jego czoła i poczułam jak przechodzi przez nią moc, nagle światło ogarnęło Zela a gdy zgasło spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam (nawet niezły przystojniak).
- No i...
- To nieprawdopodobne! Udało się! Zrobiłaś to! Przez cały ten czas szukałem możliwości powrotu do ludzkiej postaci a ty spadasz mi jak z nieba.
- Los zawsze się kiedyś uśmiechnie, należy tylko wierzyć i nie poddawać się a będzie dobrze.
- Dziękuje ci.
- Nie ma za co.
Wróciliśmy do reszty i zobaczyliśmy że nie mogą uwierzyć w to co widzą. Amelia o mało nie zemdlała jak zobaczyła Zela, nie dziwię się, już dawno zauważyłam iż mają się ku sobie. Gdy dowiedziała się że to moja zasługa zaczęła mi wielce dziękować za to że pomogłam Zelowi. Gdy dotarliśmy do miasta, zatrzymaliśmy się w gospodzie, gdzie siedliśmy do kolacji typu gigant. Tego wieczoru było miło, Lina darła się na Gourrego i na wszystkich innych a Amelia cały czas kleiła się do wiadomo kogo, tylko ja czułam się jakoś tak samotnie, Draco został w stodole i nie miałam z kim pogadać. Po kolacji rozeszliśmy się do swoich pokoi. Przebrałam się w koszulę nocną gdy ktoś zapukał do drzwi, to był Xellos.
- Dlaczego mnie to nie dziwi. Czego chcesz?
- Nie możesz być milsza?
- Nie.
- Wiesz, nie ma już wolnych pokoi, czybym nie mógł...
- Nie. - i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
- Co to miało znaczyć? - usłyszałam z za drzwi, otworzyłam je znowu.
- Dlaczego ja?
- Bo wolę ciebie.
- ...dobra, właź.
- Ładnie wyglądasz.
- Cicho bądź. Dobra rozgość się więc a ja zaraz wrócę.
- Dobrze. - Nie zamierzam z nim spać w jednym pokoju, wyszłam więc i poszłam do stodoły.
- Hej co tu robisz? - zapytał zdziwiony Draco.
- Pozwól mi tu spać.
- Dlaczego?
- Nie pytaj.
- Dobra. - Położyłam się u jego boku, było mi przy nim tak ciepło, po chwili zasnęłam.
- Ona jest uparta jak osioł. - powiedział Xellos gdy znalazł mnie w stodole.
- Dziwi cię to? Ona cię nie lubi.
- A tak bardzo chciałem z nią spać.
- Nigdy w życiu by się na to nie zgodziła, próbuj dalej.
- No cóż, ale i tak nie pozwolę aby tu spała, zaniosę ją do pokoju.
- A przy okazji ucałuj ją na dobranoc - na to gad zaczął się śmiać.
- Czemu nie. - Obudziłam się w swoim pokoju, zdziwiło mnie to. Ubrałam się i zeszłam zajrzeć do Draco.
- Hej gadzino, czy mi się wydawało czy wczoraj przyszłam tu spać.
- Nie wydawało ci się.
- A więc co ja robiłam u siebie w łóżku.
- Lunatykowałaś.
- Draco!
- No dobra, to Xell cię tam zaniósł.
- Że niby co!?
- To co słyszałaś.
- On chyba nie spał obok mnie.
- Nie.
- A skąd to możesz wiedzieć?
- Wież mi. - on chyba coś wie.
- No dobra idę na śniadanie. - Jak weszłam do gospody zobaczyłam wydzierającą się Linę na kapłana.
- Jeszcze tu jesteś! Mam już dość twojego towarzystwa!
- Oh Lino dlaczego tak mnie nie lubisz?
- A jak myślisz!
Usiedliśmy więc do śniadania, Lina zapomniała już o obecności Xellosa ale ten cały czas się mnie przyglądał ze swoim rozbrajającym uśmieszkiem a ja patrzyłam na niego tak jakbym miała go zaraz zabić. Nie zjadłam nic, czułam się jakoś dziwnie w jego obecności, przecież go nienawidzę a jednak mnie to uczucie denerwuje. Po chwili odezwał się jak zwykle błyskotliwy Gourry.
- Lina jesteś płaska jak deska.
- Ty durniu o co ci znowu chodzi!?
- Może powinnaś sobie wypchać stanik tak jak Victoria? - Xellos na to parsknął śmiechem a Zel i Amelia usunęli się na bezpieczną odległość.
- Że co!? Ja niby wypycham sobie stanik!? - bo go zabiję!
- A nie?
- Oczywiście że nie! Skąd ci to przyszło do głowy?
- Kobiety nie mają takich dużych piersi. - kapłan miał problemy zdusić śmiech.
- Xellos jeszcze raz się zaśmiejesz to ci łeb rozwalę. A ty Gourry nigdy nie wyciągaj pochopnych wniosków albo będziesz miał problemy w życiu.
- Dobrze wiedzieć. - ręce mi opadają na myśl o jego głupocie ale o mało nie spaliłam się ze wstydu bo wszyscy w gospodzie to słyszeli.
Cały dzień spędziłam na mieście. Zjedliśmy kolację i rozeszliśmy się do pokoi. W moim czekał na mnie Xellos.
- Tego już za wiele! Co ty robisz w moim pokoju!
- Czekam na ciebie.
- Widzę! Ale po co. - ten zaczął się śmiać i powiedział
- Słyszałem że masz za duży biust.
- Jeszcze jedna taka zagrywka a ci wymaluje. - Po chwili wstał podszedł do mnie i otworzył te swoje przeklęte oczy. Kolana to mi się momentalnie ugięły, miałam ochotę się na niego rzucić. Objął mnie w pasie i szepnął do ucha - dlaczego tak się opierasz, tyle lat byłaś samotna, pozwól mi to zmienić. - zaczął całować mnie po policzku, pocałował mnie w usta a ja odwzajemniłam pocałunek, ale po chwili zdałam sobie sprawę, iż on mnie omamił i że nie mogę pozwolić mu na więcej, wyrwałam się z jego objęć - wyjdź stąd ale już! - gdy się odwróciłam już go nie było. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać co się ze mną dzieję, dlaczego mu się dałam, mam przecież silną wolę, czy to jest to o czym mówiła Futura? Czuję się dziwnie, serce bije mi jak dzwon, czyżbym się zakochała w nim, nienawiść a miłość dzieli cienka linia, nie to nie możliwe. Nie mogłam zasnąć przez to co się stało. Poszłam więc zajrzeć do Draco.
- Obudź się. - ledwo otworzył oczy i zaspanym głosem powiedział
- Hej moja śliczna, co się stało?
- Po raz pierwszy w życiu nie wiem co się dzieje, co mam robić.
- Ale co się stało.
- Chodzi o Xellosa, prawie mu uległam.
- A o to chodzi, no cóż on od jakiegoś czasu próbuje cię uwieść.
- Wiedziałeś o tym od samego początku.
- No tak ale mówiłem że to mu się nie uda.
- Prawie się udało.
- Po raz pierwszy widzę cię w takim stanie, aż tak źle to znosisz? Więc powinnaś się pozbierać.
- Masz rację, z samego rana wyruszamy sami w drogę. - Zostawiłam przyjaciołom kartkę, w której napisałam, że muszę trochę pobyć sama i że jeszcze się spotkamy.
I tak razem z Draco ruszyłam w podróż w poszukiwaniu spokoju. Ale to jeszcze nie koniec mojej opowieści. Do następnego razu.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.