Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Druga próba

Powtórka

Autor:Jimmy Wolk
Redakcja:IKa
Tłumacz:L-Voss
Serie:Neon Genesis Evangelion
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Dodany:2008-03-30 10:47:31
Aktualizowany:2008-04-08 00:02:36


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Druga próba

Rozdział 10: „Powtórka”


„Obudź się. Obudź się!”

To zdecydowanie nie był najprzyjemniejszy sposób na bycie wyrwanym z drzemki. Słodki pocałunek byłby dużo milej widziany niż bycie potrząsanym i słuchanie wrzasków.

„OBUDŹ SIĘ!”

„Asuka?” wymamrotał Shinji, próbując zmusić ociężałe powieki do otwarcia. „Jest dużo za wcześnie...”

„Powiedz... powiedz, że pamiętasz!” błagała niemal histerycznym tonem. „Powiedz, że to nie był tylko sen!”

„Uspokój się,” jęknął, próbując strząsnąć z siebie resztki snu. „C... co ty wygadujesz?”

Wreszcie jego oczy zaczęły przystosowywać się do przyćmionego światła - i gdyby był bardziej rozbudzony, mógłby się zastanawiać, dlaczego padało ono z drzwi, których nie powinno być w tamtym kierunku.

Asuka próbowała coś powiedzieć, ale słowa uwięzły jej w gardle. Właśnie wtedy wreszcie zauważył, jak bardzo się trzęsła. Jak bardzo drżały jej ręce, trzymające go za koszulkę w ciasnym uścisku.

„Asuka, co się...?”

Nie dokończył zdania. Ostatnie resztki snu zniknęły natychmiast, gdy to zobaczył.

Jej włosy. Jej długie, falujące włosy.

I nie tylko to. Jej twarz, z tego co z niej widział w ciemności, wydawała się bardziej zaokrąglona i gładka, a jej policzki nie aż tak wyraźnie zarysowane. Ciało również miała mniejsze i szczuplejsze, a mięśnie na jej nagich ramionach, które były wzmocnione przez wytężoną pracę w ogrodzie i przy maszynach, najwyraźniej zaniknęły...

Była młoda.

Nie wyglądała na dużo starszą niż w dzień, kiedy się poznali, tak dawno temu.

Jego myśli pędziły, próbując zrozumieć coś tak niemożliwego, ale żadna z tysięcy myśli nie mogła udzielić mu odpowiedzi, która by mu się podobała. Dosłownie wyskoczył z łóżka, niemal odrzucając Asukę na bok, gdy z niedowierzaniem rejestrował otoczenie. Schludny pokoik. Dostrzegał kształt futerału na wiolonczelę w jednym rogu, znane kontury S-DAT-u na biurku przy łóżku.

Nie była to ich sypialnia w domu, to był jego stary pokój w mieszkaniu Misato - ale bez żadnego brudu ani gruzów, bez kompletnie żadnych oznak zniszczenia.

Ale nie chodziło tylko o wszystko dookoła. Jego ciało też wydawało się inne, jakby zmiany, które miały nadejść na tyle wolno, by móc się do nich przystosować, nastąpiły natychmiast. Może i nigdy nie miał takich wyraźnych i ostrych rysów twarzy jak jego ojciec, ale sięgnąwszy sobie do niej, mógł też poczuć jedynie gładką skórę - ani śladu szczeciny.

Co tu się działo?

Odwrócił się do - czy to wciąż była jego długoletnia żona i ukochana? - która siedziała teraz skulona na jego łóżku. „Jak...?”

„Shinji?” przerwała jego przewidziane pytanie zwykłym szeptem. „Gdzie... gdzie jest Aki?”

Ręka, którą wciąż trzymał się za policzek, opadła, gdy echo jej słów zadrwiło mu w myślach.

*********

\'To musi być sen. Bardzo, bardzo zły sen.\'

To było jedyne wiarygodne wytłumaczenie, jakie mógł znaleźć Shinji. Minione lata były za długie, by być czystym wyobrażeniem, wydawały się zbyt realne.

Ale to też.

„Jak to możliwe...?” raz jeszcze zapytał szeptem sam siebie i wciąż z tym samym skutkiem.

Zdecydowanie byli w mieszkaniu Misato, ale nie było w nim żadnych oznak zniszczeń, których w tym miejscu było pełno ostatnim razem, gdy tu byli. I nie tylko to. Przed nim, za oknem w salonie, pod balkonem, były światła zupełnie nietkniętego miasta Neo Tokio-3.

Ale nawet ten widok nie był tak szokujący jak odbita twarz czternastoletniego jego samego, wpatrująca się w niego ze szkła.

Na pewno mogły być wyjaśnienia tego, jak we śnie dostali się na drugą stronę miasta. W to, że magicznie się ono odbuduje, było trudniej uwierzyć, ale nawet na to można było znaleźć jakieś tam wytłumaczenia (aczkolwiek nielogiczne). Może chodziło o to, że byli nieprzytomni dłużej niż tylko przez noc, może to nie było tak naprawdę Tokio-3, ale jakaś replika zbudowana w innym miejscu w podobnie wyglądającym regionie.

Ale to, że odmłodnieli, było po prostu niemożliwe.

Odrywając od tego oczy, odwrócił się. Asuka siedziała przy stole w kuchni z twarzą skrytą w dłoniach. Nie płakała, a przynajmniej już nie - tyle to widział. Ale było oczywiste, że ona też była więcej niż zdenerwowana tym wszystkim.

\'”Gdzie jest Aki?”\'

Jej pytanie stało ponad wszystkimi innymi. Gdyby naprawdę przenieśli ich nieznani powracacze, Anioły, kosmici czy cokolwiek, to ona musiałaby gdzieś tam być. Byłaby sama, może w niebezpieczeństwie, a oni nie mieli szans jej pomóc. Ale nawet ta straszliwa myśl była lepsza niż...

Ich uwagę przyciągnęło nagłe otwarcie drugiej lodówki, skąd wyczłapał dobrze znany pingwin, przyjął do wiadomości ich obecność szybkim spojrzeniem na nich, nim udał się do łazienki.

„PenPen?” wydyszał z niedowierzaniem Shinji. „Skoro on tu jest, to...”

Czuł, jak mdłości w żołądku narastają. Jeśli naprawdę cofnęli się jakoś w czasie, to by oznaczało...

Nie. NIE! Po prostu nie mógł tego zaakceptować. Nie chciał słuchać, kiedy Asuka wspomniała o tej możliwości i teraz też nie chciał. Musiała być inna możliwość.

„Mo-może przybył kolejny Anioł i teraz nam jakoś miesza w głowach,” zaproponował w końcu, przerywając milczenie.

„Nie,” powiedziała cicho Asuka, drżąc lekko. „To by było... inne uczucie...”

Shinji odwrócił wzrok, a do mieszanki doszło teraz poczucie winy, że jej o tym przypomniał.

Była inna możliwość, że coś - czy to Anioł czy może nawet NERV - zmieniło ich wspomnienia tak, że ich życie po Trzecim Uderzeniu i wydarzenia doń prowadzące wydawały się bardziej realne niż sen. Ale to była możliwość, którą, jak wiedział, ona zaakceptuje w tak małym stopniu jak on sam.

„Więc naprawdę chcesz powiedzieć, że...” urwał. „Ale gdybyśmy jakoś przenieśli się w czasie, to nie bylibyśmy raczej w swoich - no, w swoich starszych ciałach niż w młodszych?”

„Skąd mam wiedzieć?!” odszczeknęła Asuka. „Jestem w tym mniej więcej takim samym ekspertem jak ty!”

„Ojej, kłótnia już tak z samego rana?” wymamrotała ze zmęczeniem Misato, gdy mijała ich w drodze ze swojego pokoju do lodówki.

Misato... ich mijała...

„M-Misato...” wyszeptał z niedowierzaniem Shinji na widok stojącej tam kobiety, która zginęła lata temu, by go uratować, szczerzącej się z dopiero co wyjętą puszką piwa, jak gdyby nigdy nic. Na chwilę nierealna sytuacja została zapomniana, gdyż jego umysł był zbyt zaabsorbowany faktem ponownego stania przed nią.

Nie spuszczając dawnej opiekunki z oczu, podszedł do niej i z wahaniem, niemal obawą, że znów zniknie, jeśli on zachowa się spontanicznie, otoczył ramionami zaskoczoną panią Major.

„Hej, hej, i dzień dobry dla ciebie,” mruknęła z rozbawieniem, przełamując chwilę.

Natychmiast znowu uderzyła go rzeczywistość i wycofał się powoli. „Umm... przepraszam...” mruknął. „Ja tylko...”

„Wszystko w porządku?”

Zamrugał, podnosząc na nią wzrok, zaskoczony.

Misato uśmiechnęła się do niego, gdy go mijała w drodze do krzesła. „No, normalnie to byś się wściekle zarumienił po czymś takim,” wyjaśniła. „Czujemy się dziś trochę męsko?”

Shinjiemu opadły ramiona. Już się tego spodziewał, ale teraz było oczywiste, że nie dzieliła ich tarapatów i nie będzie też wiedziała, co jest grane. „Nie.” Potrząsnął głową. „Nie bardzo.”

Krótkie spojrzenie na Asukę wystarczyło, by uczynić z tego tymczasowe porozumienie. Prawdopodobnie najlepszą decyzją było niewtajemniczanie dawnej opiekunki w sytuację, dopóki sami nie mieli zielonego pojęcia, co jest grane.

„W ogóle to co wam jest?” zapytała Misato, jakby podsłuchując ich myśli. „Jeszcze bez śniadania? Nie powinniście się już szykować do szkoły?”

Do szkoły? Spojrzał na Asukę i napotkał jej zaniepokojony wzrok, podobny do jego spojrzenia. Nie, teraz szkoła po prostu odpadała. Zbyt wiele trzeba było ustalić, nim któreś z nich będzie w stanie ot tak sobie pójść do szkoły - znowu.

„Misato... Asuka... nie czuje się za dobrze. Nie masz nic przeciwko, żebyśmy zostali dzisiaj w domu?”

„\'Zostali\'?” powtórzyła Misato, a jej oczy podążały od jednego do drugiego.

„No, ja... uch... pomyślałem sobie, że lepiej będzie, jak ktoś tu będzie... w razie jakby czegoś potrzebowała... A skoro ty musisz jechać do NERV-u...”

Pierwotnie zaskoczona mina Misato szybko przerodziła się w jeden szeroki uśmiech, który wykwitnął za puszką piwa. „Więc oboje chcecie nie iść do szkoły?” zapytała, drażniąc się. „Zostać w domu sam na sam na cały dzień? Mam nadzieję, że jesteście na to dobrze przygotowani. Pilotka w ciąży nam się nie przyda, no nie?”

Jej uśmiech załamał się, kiedy zabrakło zwyczajowej reakcji. Nie mogła wiedzieć, że to, co uważała za dowcip, tym bardziej przypomniało im tylko o bolesnej sytuacji.

„Hę? Żadnych gorączkowych zaprzeczeń, przekleństw i śmiertelnych gróźb? Ty naprawdę musisz być chora,” domyśliła się na wpół przepraszającym tonem.

Wtedy nagle zamarła, blednąc, a jej spojrzenie było lękliwie wycelowane w Asukę. „Nie... nie jesteś naprawdę w ciąży, prawda?”

Asuka zacisnęła pięści, ale nie udało jej się ukryć dygotania, a także skryła oczy pod grzywką. „Nie,” wydyszała przez zaciśnięte zęby, niemal nie będąc w stanie wydusić z siebie tego jednego słowa.

Misato uśmiechnęła się nerwowo, najwyraźniej wciąż niepewna co do niecodziennej sceny. „No... oboje macie dużo więcej stresów niż inne dzieciaki w waszym wieku. To chyba nie jest aż takie wielkie zaskoczenie, że się czujesz trochę wypalona,” domyśliła się, odnośnie przybitej miny Asuki. „Okej, skoro nie macie teraz takich złych ocen, jeden dzień wolnego bardzo nie zaszkodzi. Ale jakby się kto pytał, miałaś przynajmniej gorączkę.” Puściła do nich oko, nim zerknęła na zegar.

Jęknęła, przejeżdżając sobie prawą ręką po czole. „Może sama powinnam zacząć mieć gorączkę,” zawyła pani Major w perspektywie o wiele za szybko rozpoczynającego się dnia roboczego, gdy wstała, żeby się przygotować. „Ale Wywiad urwie mi pewnie łeb, jak nie dostanie ode mnie dzisiaj raportu.”

*********

Ledwie co odezwali się do Misato jakimkolwiek słowem, które mogłoby wzbudzić w niej ciekawość, ale po tym, jak wyszła, sytuacja niewiele się zmieniła. Shinji siedział w milczeniu, nie wytrzymując dużo więcej niż krótkie zerknięcie od czasu do czasu na przeciwległy kraniec stołu. Epizod z Misato nie był czymś więcej niż krótkie odwrócenie uwagi od wirowania mu w głowie, a tym bardziej od bólu w jego piersi.

Ale milczenie wcale nie pomagało. Tylko pogarszało sprawę. Stało się ograniczające. W końcu poczuł się tak, jakby ledwo co mógł już oddychać. Część jego chciała od niego uciec, ale dobrze wiedział, że to nie pomoże. Musiał je przełamać, odezwać się, nim stanie się ono nie do zniesienia.

„Więc co... co robimy?”

Z początku Shinji pomyślał, że po prostu sama się nad tym zastanawia, ale kiedy apatyczna postać jego odmłodzonej żony, zgarbiona nad kuchennym stołem, nie dała w ogóle znaku odpowiedzi, zaczął wątpić, czy rzeczywiście usłyszała jego ciche pytanie.

„Asuka, co...?”

„Skąd mam wiedzieć?”

Westchnął. Po tym, jak świat umarł, nawet po takiej niemożliwej katastrofie, niemal natychmiast przybrała swą profesjonalną pozę, popędzając ich oboje, czyniąc plany, dbając o wszystko, co potrzebne, nim pozwoliła sobie na borykanie się z traumatycznymi wydarzeniami Trzeciego Uderzenia. Wydawała się znów taka silna, taka, jaka była przed swoim wyniszczającym starciem z Piętnastym Aniołem.

Ale teraz...

Teraz wydawało się być dokładnie tak, jak wtedy, jak w następstwie tego okropnego ataku na jej mentalność, kiedy mógł tylko obserwować, jak wysącza się z niej życie. Może nawet gorzej. Pusty głos, jakim mu przerwała, gorycz, jaka brzmiała w każdym słowie, które wymawiała, nie ruszając się ani na centymetr. To wszystko były cechy tej Asuki, której nienawidził najbardziej. Asuki, która się już o nic nie troszczyła. Asuki, która się poddała.

Jak mogła? Jak mogła się poddawać teraz, kiedy Aki...

„Po... powinniśmy zapytać dr. Akagi. Może ona wie, jak byśmy mogli... wrócić albo...” urwał, wzdychając ze zmęczeniem. „Albo ją tu ściągnąć...”

Asuka tylko spojrzała na niego pogardliwie w odpowiedzi na jego pomysł. „Podróż w czasie jest praktycznie niemożliwa. A Akagi nie jest nawet specjalistką na tym polu. Ale by z niej była pomoc...”

„Ale przecież musi być możliwa,” zaprotestował. „Znaczy się - jesteśmy tego najlepszym dowodem, no nie?”

„I myślisz, że co nam to da?” odwarknęła, a część jej ognia wreszcie powróciła. „Albo nas nazwą wariatami, albo zatestują nas i zabadają na śmierć. Więc czemu i jak ktokolwiek miałby pomóc nam w czymś, co nauka uważa za niemożliwe? Chyba że oczywiście masz pod ręką jakiś sposób, żeby przekroczyć prędkość światła!”

„Ale... no to powinniśmy tak sobie siąść i się poddać? T-to znaczy, i tak musimy komuś powiedzieć! Musimy zrobić, co możemy, żeby to się wszystko znowu nie stało! Musimy ostrzec ludzi!”

„Czy ty się w ogóle słyszysz?”

„Ale musimy coś zro...!”

„A PO CO?!” wrzasnęła nagle Asuka, pełna frustracji. „Co mnie obchodzi ciągłe przechodzenie przez to?! Na co mam robić, co w mojej mocy, żeby zmienić ten świat na lepsze, skoro wszystko mi zabrał?! Tylko po to, żeby mógł się jeszcze raz zresetować?”

Nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. „Więc... naprawdę się już poddałaś?” mruknął, potrząsając głową. „A co, jak ona jednak z nami wróciła? Nie powinniśmy iść do... domu? Wyjść? Spróbować ją znaleźć?”

„Nie...” wyszeptała, przegryzając łkania znów w zupełnym kontraście do jej poprzedniego wybuchu, potrząsając głową, gdy osunęła się z powrotem na krzesło. „Ja jej nie... czuję. Jej tu nie ma.”

„Asuka...” westchnął Shinji z lekką ulgą, aczkolwiek smutno. Ale wiedział, że krytykowanie rudej za jej wiarę w naturalne matczyne instynkty i wyjaśnianie jej ich ograniczeń wcale by teraz nie pomogło.

Zadrżała, a głos teraz kompletnie jej się załamał. „Naprawdę... naprawdę myślisz, że bym chciała tak se to zaakceptować? Że bym naprawdę chciała tak łatwo poddać się w takiej sprawie?” Jej łzy padały teraz niepowstrzymywane na stół, a każda kropla jeszcze bardziej zwiększała ból serca Shinjiego. „Ale... ale im więcej o tym myślę, tym mniej widzę możliwe rozwiązanie.”

Kiedy obserwowanie tego stało się nie do zniesienia, Shinji szybko do niej podszedł i pociągnął ją w uścisk. Czuł się winny, gdy zdał sobie sprawę, jak egoistyczne miał intencje, czując, jak jej ciepło go uspokaja, gdy oparła mu się o pierś i objęła go ramionami. Ale gdy poczuł, jak się uspokaja, kiedy przejechał jej ręką po plecach, jego świadomość przypomniała sobie, że potrzebowała go tak bardzo, jak on potrzebował teraz jej.

„A Misato?” ostrożnie spróbował w końcu znowu. „Jej byśmy przynajmniej mogli powiedzieć.”

Ale Asuka potrząsnęła głową, zanim w ogóle zdążył wyrażać swój pomysł. „Już się o nas troszczy bardziej, niż byłoby to dobre dla kogoś na jej stanowisku,” wymamrotała. „Jakby miała wiedzieć, co będziemy znosić w nadchodzących bitwach, to może spróbować znaleźć jakiś sposób, żeby nas od nich odsunąć, albo przynajmniej zapewnić nam jakieś bezpieczeństwo, co by tylko pewnie sprawiło, że skończyłyby się gorzej.”

*********

Spędzili większość dnia w milczeniu po ich dyskusji. Ledwo co ruszali się od stołu, gdy czas wlókł się boleśnie powoli. Pora na drugie śniadanie nadeszła i minęła, ale choć przegapili już śniadanie, żadne z nich nie miało apetytu. Tylko i wyłącznie rozmyślali.

A Asuka tego nienawidziła. Nie mogła, nie chciała myśleć z tą czarną dziurą, która zżerała jej serce od środka. Gdy tylko jej myśli zaczynały się błąkać, zawsze kończyło się na tej samej niemożliwej konkluzji: Aki zniknęła. Tak kompletnie nierealna katastrofa uderzyła i skruszyła same fundamenty jej szczęścia.

Każde włókno jej istoty protestowało przeciwko temu faktowi, wrzeszcząc na nią, że był to tylko straszliwy koszmar albo bardzo okrutny żart jakiejś istoty wyższej. Ale ona wiedziała, od chwili, gdy obudziła się bez Shinjiego u boku, od kiedy zauważyła, gdzie jest, stan, w jakim się znajdowała. Musiała tylko otworzyć oczy, żeby wiedzieć. To było prawdziwe. Nie potrafiła wyjaśnić, jak, ani dlaczego, ale wiedziała, że to było prawdziwe.

Aki zniknęła.

Jako dziecko to było straszne - stracić matkę, w tamtym czasie najważniejszą dla niej osobę, tę, którą kochała najbardziej ze wszystkich i nie chciała w zamian niczego, prócz zainteresowania.

Teraz, jako matka, także straciła swoje dziecko i znów ta najbliższa jej sercu została wyrwana z jej życia, bo nie udało jej się obronić Aki przed tym nieznanym zagrożeniem. Ale poczucie winy było niczym w porównaniu z pustką w jej wnętrzu.

Może ta klątwa, o której niegdyś powiedziała Shinjiemu, jednak naprawdę istniała. Klątwa wymierzona bezpośrednio w tę szczególną więź pomiędzy matką a dzieckiem, przecinająca ją na długo przed czasem w najstraszniejszy sposób.


Oboje wzdrygnęli się zaskoczeni, zdziwieni przez ułamek sekundy głośnym, już tak nieznajomym dźwiękiem, nim zaskoczyło wspomnienie dzwonka do drzwi.

„Kto... kto to może być?” zastanawiał się Shinji, podnosząc się z krzesła, by udać się do drzwi.

Ciekawość Asuki jednak nie istniała. „Czy to ważne?” mruknęła, ale bardziej do siebie, jako że on był już poza zasięgiem.

Usłyszała, jak drzwi chwilę później otwierają się z sykiem, po czym nastąpiło zaskoczone sapnięcie Shinjiego. „O? Cz-cześć.”

„Czołem. Katsuragi kazała mi sprawdzić was dwoje, jak będę miał czas.”

Ten głos...? Nie, to nie mógł być...

A jednak, odkryła, że staje na nogi, które niemal same zaniosły ją do przedpokoju.

„K-Kaji...?” Asuka nie mogła zrobić nic prócz wpatrywania się w mężczyznę z kucykiem, a jej rozszerzone oczy w końcu przemknęły nerwowo na Shinjiego stojącego obok niego. Rzadko czuła taką niepewność jak w tej chwili, w tej sytuacji, o przygotowywaniu się na którą nigdy nawet nie myślała. Zupełnie zapomniała, że to wszystko oznaczało, że on też tu będzie.

Nie mogła zaprzeczyć, że było ukłucie zazdrości, kiedy Shinji objął Misato z takim uczuciem, coś, czego nie czuła od lat. Kiedy jedyną inną kobietą na planecie rywalizującą o miłość męża jest własna córka, nie ma wielu powodów do takiego uczucia. Ale choć ona także czasem tęskniła za ich dawną opiekunką i choć wiedziała, kim dla Shinjiego była Misato, a kim ona, scena ta uczyniła boleśnie jasnym to, że znów będzie się musiała nim do pewnego stopnia dzielić, także z ludźmi, z którymi nie chciała. Trudniej było, niż myślała, nie zostać pochłoniętą przez te wszystkie nadchodzące stare emocje i przypominać sobie o teraźniejszości.

A teraz stał tam mężczyzna, którego podziwiała przez tak wiele lat i stawała teraz naprzeciw drugiej strony medalu. Wciąż pamiętała, jak bardzo pragnęła jego uwagi, żeby zaakceptował ją jako dorosłą, jak bardzo chciała odnaleźć spełnienie z tym kawałem przystojniaka, aż do stopnia urojonego podkochiwania się. Wciąż pamiętała też smutek, wściekłość i wypieranie się jego \'zniknięcia\' nawet po tym, jak Shinji powiedział jej matowym głosem, że on nie żyje.

Zapamiętała go też jednak - i nie mogła powstrzymać drobnego uśmiechu na tę myśl - jako bardziej przystojnego.

*********

Kaji został tylko na kilka minut, nim znów usprawiedliwił się pracą, ale nie przed wzięciem Shinjiego na stronę, kiedy dotarli do drzwi.

„Nie byłem pewien, co mam myśleć o tej nagłej chorobie,” przyznał cicho z ostatnim zerknięciem na rudą. „Ale to chyba faktycznie coś więcej niż jej zwykłe skurcze.” Zmaterializował się jego żartobliwy uśmieszek. „Nawet się w ogóle nie próbowała na mnie rzucić.”

„W... wiem, panie Kaji,” zgodził się Shinji.

„A ty też nie za bardzo wydajesz się być sobą.”

„E?” Podejrzewał coś? Zauważył już jakoś? Odkrywanie tajemnic było w końcu jego pracą. Shinji wiedział, że Asuka nie zgodziła się, że powinni szukać pomocy, ale jeśli Kaji sam się domyślił...

„Ano, na pewno nie chcecie iść do lekarza?”

„N-no,” wydyszał Shinji, próbując nie okazywać rozczarowania, gdy jego nadzieje legły w gruzach. „Tylko... tylko trochę zmęczony.”

„Zmęczony, hę?” wyszczerzył się porozumiewawczo Kaji. „No, to ja idę. Spróbuj jutro nie być znowu taki zmęczony.”

Pomachawszy ostatni raz na do widzenia, nieogolony mężczyzna wyszedł, a drzwi zamknęły się za nim.

I choć jego słowa nie miały takiego znaczenia, jak myślał Shinji, pozostawiły go w zadumie.

„O co to wszystko?” wyrwały go z rozmyślań słowa Asuki, gdy do niej wrócił. Pozytywny efekt, jaki wywarła na niej wizyta Kajiego, jakkolwiek minimalny, trwał bardzo krótko.

„Zauważył po prostu, że nie jesteśmy za bardzo swoimi starymi \'ja\'.”

„Naszymi starymi \'ja\'?” powtórzyła, mrucząc, nim znów zamilkła i milczała tak przez dobry kawał czasu.

Shinji próbował odwrócić swoją uwagę w kuchni. Upichcił jednak tylko szybką zupę na późne drugie śniadanie. W końcu nie podejrzewał, żeby była choć trochę bardziej głodna niż on sam. Właśnie, gdy stawiał przed nią miskę, ona nagle znów się odezwała. „Ona by mnie nienawidziła, wiesz?”

„Hm?” Nie mógł za bardzo nadążyć za jej myślami.

„Moje stare \'ja\'. Ona by nienawidziła tego, czym się stałam. Zadowolenia się zostaniem żoną i...” Jej usta zadrżały, gdy zmusiła się do wypowiedzenia tego słowa. „... i matką. Odnalezienia szczęścia z tobą ze wszystkich ludzi. Ona - ja - nigdy nic z tego nie chciała. Liczyło się tylko być najlepszą. Najlepszą pilotką, najlepszą uczennicą, najlepszą we wszystkim, a w zamian zadowalałam się tylko najlepszym. Rodzina byłaby tylko przeszkodą. Miałam dość roboty z troszczeniem się o siebie, nie mogłam marnować czasu i wysiłków na troszczenie się o innych.”

„Więc zmieniłaś poglądy. Nie ma się co czuć winnym,” uspokoił ją.

„Ale w pewnym sensie zdradziłam \'ją\'. Wszystko, dla czego żyła, i dla czego nie żyła. Właśnie dlatego by mnie znienawidziła. Za zaakceptowanie cię. Za pozwolenie sobie na zakochanie się w tobie. Za pokochanie mojego nowego życia.” Uśmiechnęła się do niego słabo przez chwilę, gdy położył jej uspokajająco rękę na plecach. „Znienawidziłaby mnie nawet za to, że cieszę się tym dotykiem. Nie wiem, jak mogłabym nią znowu być.”

„Gadasz, jakby twoje stare \'ja\' było gorsze, niż faktycznie było.” Potrząsnął głową. „Ludzie się zmieniają, Asuka. Szczególnie jak dorastają. To zupełnie normalne, nawet jak posuwa się to do wyrzucenia wszystkiego, w co się wierzyło, do kosza. Uczymy się na błędach, uczymy się od nowych ludzi, których poznajemy, uczymy się z nowych doświadczeń, jakie zdobywamy. Jak się będziemy trzymać naszych wierzeń i nigdy nie będziemy ich kwestionować albo nigdy nie ośmielimy się zrobić kroku z powodu strachu przed nieznanymi możliwościami, jakie może nam dać ten krok, to zawsze utkniemy z pytaniami, co by było, gdyby.”

„No i co z tego?” powiedziała tonem, który sprawił, że zastanawiał się, czy w ogóle słuchała. A przynajmniej nie była to odpowiedź, którą chciała usłyszeć.

Shinji zamknął oczy, przemyślując swoje słowa. „Ona by cię nie znienawidziła. Gdyby tak było, to ona w ogóle nigdy by się nie stała tobą. Wątpię, żeby \'on\' mnie znienawidził. Chociaż pewnie zaskoczyłoby go zobaczenie, jaki się pewnego dnia stanie. Ale, co ważniejsze: ja też go nie nienawidzę. Za bardzo się bał, za dużo w siebie wątpił i on sobą za to gardził. A jednak nie mogę go znienawidzić, bo dobrze wiem, czemu taki był. Ale... Asuka...” sformułował, co mu chodziło po głowie, odkąd wyszedł Kaji. „Wiesz, że jak nie chcemy, żeby się ktoś dowiedział, żeby się upewnić, że nie będą nawet niczego podejrzewać, to będziemy się musieli zachowywać dokładnie tak jak nasze stare \'ja\'.” Ostrożnie zerknął na nią w poszukiwaniu jakiejkolwiek reakcji. „Naprawdę czujesz się na siłach?”

Nie odpowiedziała, zwracając oczy ku ziemi. Oboje wiedzieli, czego to będzie od nich wymagać w tej obecnej sytuacji. Ale podczas gdy przygnębienie pasowałoby całkiem zgrabnie do jego starego stylu życia, jej będzie tysiąc razy ciężej utrzymywać to płomienne nastawienie jej starego \'ja\'. A przynajmniej dopóki nie było ani śladu ich jedynego dziecka...

****************

Poranne słońce świeciło przez okno, przebudziwszy ją już jakiś czas temu. Ale Asuka się od tamtej pory nie ruszyła.

Nie chciała się obrócić, żeby szukać drugiej osoby obok. Nie chciała otwierać oczu, żeby zobaczyć, czy była w sypialni swojego pięknego domu. Próbowała nie słuchać dźwięków z zewnątrz, których nie powinno tam być. Nie chciała kompletnie nic robić.

Dopóki nic nie robiła, mogła zachowywać nadzieję, że poprzedni dzień był jednak tylko złym snem albo że cokolwiek się stało, po prostu samo się odwróciło. Że wróciła do tamtego świata, tak pustego i wyludnionego dla niektórych, ale dla niej już tak pełnego, gdyż było na nim tylko dwoje najważniejszych dla niej ludzi.

Ale łzy, które uciekły z jej oczu, były wystarczającym dowodem na to, że jej nadzieje były płonne.

*********

Było głośno.

To było pierwsze, co zauważył Shinji, kiedy wyszli z bloku, zanim w ogóle zdał sobie sprawę z całkowicie nietkniętego horyzontu. Tego, że nie było żadnych śladów zniszczeń po Trzecim Uderzeniu, można się było spodziewać, ale tak jak nagła, przytłaczająca cisza była niegdyś dziwna i przerażająca, został wzięty z zaskoczenia przez uderzenie dźwięków tysięcy silników, trąbiących samochodów, placów budowy - i ludzi.

Nie napotkali tak wielu pieszych w drodze do szkoły, ale po widywaniu przez tak długi czas tylko dwojga ludzi mijanie tylko tuzina wydawało się takie nierealne. Po latach izolacji czuł się nagle tak, jakby dopiero co wrócili z bezludnej wyspy, jakby ludzkość żyła bez nich, a nie na odwrót.

Dziwnie, a jednak tak znajomo było przypominać sobie te wszystkie drobnostki jak zatrzymywanie się na czerwonym świetle, uważanie na samochody, kiedy się przechodzi przez ulicę, albo samą drogę do szkoły.

Ale podczas gdy uderzały go te nowe-stare wrażenia, nie mógł się za bardzo skupić na żadnym z nich. Co jakiś czas jego oczy kierowały się na nastolatkę obok, która przed mniej niż dwoma dniami była jego żoną i matką jego dziecka. Więcej niż raz chciał zapytać ją, czy naprawdę czuje się na siłach. Ale skłamałby, mówiąc, że sam czuł się w jakikolwiek sposób zbliżony do bycia gotowym. Nie mogli się wiecznie ukrywać. Prędzej czy później będą musieli stawić im czoła.

Był nieco zaskoczony, kiedy poczuł, jak jej ręka pociera o jego dłoń, a ich palce splatają się. Nic nie powiedziała i nadal wpatrywała się stoicko przed siebie, ale i tak zrozumiał. Wyraził swoje podziękowania, odwzajemniając lekki nacisk. Bycie tak zauważonym nie byłoby mądre, ale podtrzymywali swoje milczące wsparcie, póki nie byli przecznicę od szkoły.

Od tamtego miejsca Shinji szedł nieco z przodu, tak jak postanowili. Niechęć do bycia z nim widzianą nie była wtedy u Asuki czymś niezwykłym, więc prawdopodobnie przysporzy to mniej pytań, niż gdyby szli ramię w ramię. A ostatnią rzeczą, jakiej dziś potrzebowali, były głupie pytania.

Gdy w końcu wszedł do sali klasy drugiej „a”, znów odczuwał tę zbrukaną radość, gdy stanął w obliczu tylu znajomych twarzy. Szczególnie trzy wyróżniały się z tłumu.

Ciężko walczył sam ze sobą, żeby do nich nie popędzić, powtarzając scenę, gdy na powrót połączył się z Misato, przynajmniej z dwoma chłopakami, którzy niegdyś byli jego najlepszymi - i przez długi czas jedynymi - przyjaciółmi. Jednakże to trzecia osoba pospieszyła spotkać się z nim na drodze do jego starej ławki.

„Gdzieście wczoraj byli?” z wielką surowością zażądała odpowiedzi przewodnicząca klasy, Hikari Horaki.

„Uch? A nie usprawiedliwili nas?” zdumiał się Shinji, próbując sobie przypomnieć ich przykrywkę. „Asuka była chora i...”

Solidne klepnięcie w ramię popchnęło go do przodu. „Taa, jasne,” przerwał mu Tōji, szczerząc się i zadzierając nosa. „Od kiedy to musisz jej pilnować, jak się nie za dobrze czuje? Daj spokój, Ikari, gadaj: Jaka była?”

Shinji musiał powstrzymać własny szeroki uśmiech, gdy walczył z pragnieniem wzięcia go z zaskoczenia i opowiedzenia mu w szczegółach, jak dobre „to” naprawdę było, przekraczając nastoletnie fantazje sportowca. Ale przypomniał sobie, że dla każdego, prócz Asuki i jego samego, był tym samym nieśmiałym i naiwnym chłopakiem, którego znali przez ostatnie miesiące. Jego odpowiedź była równie krótka.

„Hę?”

„Och, no kogo ty próbujesz nabrać? Nie mogę powiedzieć, że bardzo jestem zadowolony z twojego wyboru, ale chyba charakter nie ma wielkiego znaczenia, kiedy do tego przychodzi, a ciało ma wporzo, więc... która część była najlepsza w dotyku? Piersi, no nie? Takie gładkie i podatne na miętolenie...”

„Uch... c...?” Shinji nie musiał się nawet bardzo starać, żeby się zarumienić, choć nie z powodu implikacji, ale raczej zawstydzającego ślinienia się jego przyjaciela, gdy Tōji ciągnął wyliczanie i opisywał - przynajmniej, tak jak przewidywał - jakie są w dotyku różne kobiece części ciała. Tę marzycielską minę jednakże natychmiast zastąpiła przerażona, gdy rozzłoszczona dziewczyna oznajmiła mu swą obecność.

„Suzuhara!” krzyknęła ostrzegawczo Hikari, szybko szczypiąc Tōjiego za ucho w bolesnym uścisku.

„Ałałała, cholera, przewodnicząca, co jest?” Krzywił się, aż brunetka niechętnie go puściła.

„Musisz jeszcze podlać kwiatki!”

„Znowu?! Ojj!” Nie zostawiając żadnych słabych punktów w swojej wymówce, żeby powstrzymać go od robienia rzeczy, przez które mniej by go lubiła, Hikari odciągnęła sportowca.

„On się nigdy nie nauczy,” zachichotał z tego widoku Kensuke, ale wszelkie nadzieje, że przyjmie on raczej historyjkę Shinjiego niż ich nabuzowanego testosteronem przyjaciela, szybko legły w gruzach. „Więc gdzieście tak naprawdę byli?”

„Ale właśnie powiedziałem...”

„To ma coś wspólnego z NERV-em, no nie? Coś tak tajnego, że nawet wam nie pozwolili tylko tyle przyznać.”

Shinji westchnął w duchu. Pamiętał Kensukego na tyle dobrze, by wiedzieć, że niezależnie od tego, czy by tyle przyznał, czy nie, nie usłyszałby końca w poszukiwaniu przez chłopca w okularach prawdy stojącej za tą tajemnicą. Myśląc desperacko nad wymówką, zauważył Asukę stojącą w drzwiach, najwyraźniej obserwującą tę scenę od jakiegoś czasu.

„E... taa, wiesz co, mam jeszcze do pogadania z Asuką...” wymamrotawszy szybko, powłóczył nogami do swej partnerki. Stojąc plecami do klasy, pozwolił sobie na głęboki oddech.

„Ciężki początek?” domyśliła się Asuka, nie spuszczając klasy z oczu.

„Chyba było do przewidzenia. Ale mimo wszystko...” mruknął, potrząsając lekko głową, gdy westchnął. „To dziwne. Są dokładnie tacy, jak ich pamiętam, a jednak...”

„Wydają się tacy młodzi,” dokończyła Asuka, kiwając głową.

„Ej, o czym tak mamroczecie, papużki nierozłączki?” krzyknął do nich Tōji, gdy zauważył ich odległość.

„Że jesteś niedojrzałym prosiakiem!” odszczeknęła mu Asuka w próbie ożywienia swego starego ducha, ale dla Shinjiego było to wyraźnie ciężko wywalczone.

W tym momencie zauważył, jak Asuka nagle nieznacznie zadrżała, a gdy podążył za jej spojrzeniem, zrozumiał powód aż za dobrze.

Oto ona. Ta odwieczna zagadka: sklonowana ze szczątków jego matki. Częściowo Anioł. Ta z mocą zredukowania każdego człowieka na tej planecie do nicości. Po postrzeganiu jej przez lata tylko jako to, w straszliwej postaci, jaką na końcu przybrała, nawet spojrzenie znów na delikatną czternastolatkę, którą była Rei Ayanami, w ten sam sposób wydawało się niemożliwe.

To było więcej niż dziwne uczucie, widzieć ją idącą obok nich, gdy weszła, do swojej ławki, gdzie zawiesiła swą teczkę na haczyku z boku ławki, nim usiadła. Nawet sposób, w jaki opierała głowę na ręce i pozwalała swojemu spojrzeniu wkrótce zawędrować z wnętrza klasy na zewnątrz, przez okno. Wszystko wydawało się takie... normalne.

Z pewnością Rei zawsze otaczała aura tajemnicy albo, zależnie od punktu widzenia, dziwaczności. Ale nigdy nie było żadnych poważnych wątpliwości, że, jakkolwiek zamknięta w sobie, nawet jakaś apatyczna i mimo jej unikalnego wyglądu, była „normalną” istotą ludzką.

Nagle wydawało się dużo trudniej wykonać swoje plany.

****************

Asuka wpatrywała się w otwartą puszkę przed sobą. Czuła pragnienie, gdy wróciła dziś ze szkoły. Sama, gdyż Shinji musiał sprzątać. Ale gdy tylko usiadła przy stole, poczuła się niezdolna unieść zimną lemoniadę do ust. Tak naprawdę, czuła się w ogóle niezdolna do ruszania się.

Minęło dopiero kilka dni, ale czuła się taka zmęczona, taka wycieńczona. Próbowała udawać, że wszystko okej, ale jak mogło jej się to udać, skoro można było określić sytuację każdym słowem, prócz właśnie tego? Zuchwałe i aroganckie zachowanie było niegdyś naturalną barierą, by skryć swój ból przed innymi, ale wznoszenie jej było powolnym i ciągnącym się procesem, który rozpoczął się na długo przed śmiercią jej matki, trochę nawet przed utraceniem przez nią rozumu. To, jednakże, nadeszło jako zupełny szok, paraliżujący ją, zanim w ogóle mogła się w jakikolwiek sposób przygotować.

Po prostu nie mogła przestać o tym myśleć. Obojętnie gdzie by nie była, obojętnie czego by nie widziała, zawsze czuła, że coś jej ją przypomina. Jak mogła uważać na lekcjach, kiedy mogła myśleć jedynie o tym uśmiechu, którego już prawdopodobnie nigdy nie zobaczy albo o ciepłym ciałku jej brązowowłosego aniołka, którego może już nigdy nie trzymać w ramionach.

Nawet spojrzenie na zegar. 16:30. I mogła myśleć jedynie o tym, że jeszcze dwie godziny, i musiałaby kazać Aki umyć ząbki i przygotować się do spania, co zajęłoby przynajmniej kolejną godzinę, zanim ta by zasnęła.

„Dalej się źle czujesz?”

Asuka wyrwała się z zamyślenia. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo trzęsły jej się ręce, w milczeniu zgniatając puszkę, którą przez cały czas trzymała.

Misato, przeszedłszy obok niej do lodówki, wyjęła sobie piwo. Asuka nawet nie zauważyła, jak wróciła do domu. „Jeśli jeszcze ci się nie poprawiło...” ciągnęła zatroskana kobieta, otwierając puszkę, gdy usiadła po przeciwnej stronie stołu. „Na pewno nie chcesz iść do lekarza?”

„Na pewno!” jęknęła cicho Asuka, próbując wydawać się jedynie rozdrażnioną. Ale udało jej się podtrzymywać tę grę jedynie przez sekundę, nim osunęła się do przodu z westchnieniem zmęczenia, opierając sobie głowę na dłoniach. „Po prostu czuję się...”

„Wypalona?” dokończyła za nią Misato. „No, to się zdarza od czasu do czasu. Ale, znając ciebie, pewnie poczujesz się lepiej, jak już będziesz w swojej EVA\'ie.”

„W swojej EVA\'ie?” Asuka podniosła na nią wzrok, niemal zszokowana. Nawet o tym nie pomyślała.

„Zapomniałaś? Oboje macie dzisiaj test synchronizacyjny. Znaczy się, jak się czujesz na siłach. Ciągle są trochę przewrażliwieni na punkcie tamtego \'wypadku\', chociaż rozebrali cały kompleks na części, kawałek po kawałku, więc plugi testowe ciągle nie wchodzą w grę, nawet jeśli już wszystko odbudowali.”

„Wypadku?” zadumała się Asuka, bardziej do siebie. Nagle zdała sobie sprawę, że nie pomyśleli - a przynajmniej ona nie pomyślała - raczej o konkretnym czasie, do którego powrócili. Widziała daty, ale nie mówiły jej one za dużo. A szkoła była zbyt zwyczajna, by przypomnieć coś charakterystycznego. Jedyny \'wypadek\' z plugami testowymi, jaki mogła sobie przypomnieć, był wtedy, gdy wystrzelono ich, kiedy siedzieli nago w plugach.

Co oznaczało, że ten cienisty Anioł zjawi się następny. Ten, który połknął...

„Ojej, jeszcze markotna...” skomentowała Misato ze współczującą miną, którą szybko zastąpił ostrożny szeroki uśmiech. „Boisz się, że Shinji mógł cię wreszcie pokonać? Ostatnio dość szybko cię dogania.”

„Nie, nie o to...” zaczęła cicho Asuka, ale wtedy znów przypomniała sobie swoją rolę. Kiedyś nie zareagowałaby prostym zaprzeczeniem, prawda? „To znaczy: jasne, że nie! Te... testy są po prostu nudne, to wszystko. I tak już przecież wiemy, że jestem najlepsza!”

Jakie to dziecinne...

****************

„I pomyśleć, że znowu będziemy je nosić,” mruknął Shinji, uśmiechając się ze znużeniem, gdy zerknął na szaroniebieski plug-suit na swoim ciele.

Asuka jednakże nia miała ochoty komentować takiej błahostki. Oparła się plecami o boczną ściankę windy, która zabierze pilotów na trap prowadzący do entry plugów ich EVA. To nie tak, że go ignorowała, choć pewnie tak to wyglądało - bo miało tak wyglądać - rozumiała go bardzo dobrze.

Było jeszcze gorzej niż wtedy, gdy po raz pierwszy znów założyła swój stary mundurek szkolny. Ten hermetyczny czerwony kostium, który ciasno oblekał jej skórę. Dawniej nosiła go z dumą jako symbol swojej rangi i statusu jako pilotki, ale teraz przypominał jej tylko życie, które z ulgą zostawiła za sobą, gdy wreszcie potrafiła się na to zdobyć. Gdy wcisnęła przycisk, który spowodował, że kostium zacisnął się wokół niej, aż między ciałem a materiałem przewodzącym nie było zawadzającego powietrza, czuła się przezeń niemal uwięziona.

„Asuka?”

„Wybacz, Shinji, nie mam nastroju na pogawędki,” syknęła cicho, pamiętając, że inaczej by nie przestał.

„Przepraszam...” Shinji rozumiał, jak interpretować ton stojący za jej grzecznymi słowami. „Pomyślałem sobie tylko, że to się przyda jako trochę otuchy.”

„A kto powiedział, że mi potrzebna otucha?” mruknęła pod nosem.

„Ej, nie chodziło mi, że tylko dla ciebie. J-ja też się denerwuję. W końcu ja nigdy raczej nie...”

„Denerwujesz?” odszczeknęła Asuka, odsuwając się od ściany w jego stronę, wskazując w stronę klatek. „Moja matka jest w środku! Jak się tego dowiedziałam, miałam tylko parę minut i byłam za bardzo zajęta, żeby się dokładnie nad tym zastanowić. A teraz nagle będę z nią przez całe godziny. Jak mam to powstrzymać? Nawet jak bym chciała, to nie jestem pewna, czy mogę ją znowu zablokować.”

„Ale... po co ją blokować?” spytał skonsternowany Shinji.

Asuka westchnęła cicho ze złością. Że też sam nie potrafił na to wpaść... „Nie sądzisz, że by zauważyli, jakby nasz stopień synchronizacji z dnia na dzień nagle poszybował w górę w porównaniu z ostatnimi wynikami?”

„A to nie jest właśnie to, czego potrzebujemy? Dowód, który byśmy mogli wykorzystać, żeby potwierdzić, że nasza historia jest prawdziwa? Wtedy byśmy mogli im powiedzieć.”

„Myślałam, że już o tym gadaliśmy. Szukaliby raczej bardziej realnych wyjaśnień niż czas...” Ruch bieli i błękitu w kąciku jej oka szybko nakazał jej się zamknąć.

Ale jeśli Rei usłyszała zbyt wiele, gdy weszła do windy, nie okazała tego. Oczywiście, byłaby to niespodzianka, gdyby zrobiła cokolwiek prócz pomaszerowania na swoje zwyczajowe miejsce przy drzwiach windy i czekania na bycie przetransportowaną na górę.

*********

„No, trochę minęło, odkąd mieliście okazję tu być, co nie?” zadźwięczył głos Misato przez komunikator.

Asuka skrzywiła się na ironię w tych słowach. Rzeczywiście, był to naprawdę bardzo długi okres czasu, choć pani Major odnosiła się tylko do dwóch czy trzech tygodni od ich ostatniej dyslokacji przeciwko Aniołowi - a może chodziło o ten test krzyżowej zgodności? To nie miało być gdzieś tak niedługo? Może nawet dzisiaj? Czy miało to dopiero nadejść? Było tyle testów, których nie pamiętała za dobrze.

„Nie przyzwyczajajcie się za bardzo,” wyrwała ją z zamyślenia dr Akagi. „Załatwiłam następny test w nowej kasecie Pribnowa na następny tydzień i jestem pewna, że dostanę zgodę.”

„Skończmy już z tym,” mruknęła pod nosem Asuka, nim zdała sobie sprawę, że w zasadzie mogła powiedzieć to na głos. Ale nie miała okazji powtórzyć tych słów głośniej i agresywniej.

Nieumyślnie z trudem złapała powietrze, gdy nagle zostało nawiązane połączenie. Dawniej było ono dla niej całkowicie normalne, ale po tak długim czasie nadeszło niczym szok. Znów to czuła, jej ręce same objęły urządzenia sterujące o motylkowatym kształcie. Dokładnie pamiętała, co musi robić, co myśleć, jak musi myśleć, żeby ten potwór ruszał się pod jej kontrolą. Ale, co najważniejsze, czuła ją, ciepłą obecność otaczającą Asukę, obmywającą ją w aurze czystej rozkoszy.

„Nie!” gwałtownie potrząsnęła głową w próbie ucieczki przed objęciami, do których część niej tak bardzo tęskniła. „Nie, nie mogę. Przepraszam... mamo...”

Zaciskając oczy, które zaczynały palić łzy, zmusiła się do ignorowania intensywnego uczucia, dzięki któremu czuła się tak obrzydliwie bezpiecznie.

*********

„No i...?”

Nie musiał kończyć pytania, ona już wiedziała.

Byli sami w drodze powrotnej z NERV-u, ale wciąż milczeli i nie mówili o tym, co się zdarzyło podczas testu, póki nie byli blisko ostatniej stacji pociągu, z którego korzystali, siedząc obok siebie, a oddzielała ich niewielka przestrzeń.

Asuka skinęła głową.

„Ja też ją czułem,” mruknął Shinji, nim znów sam zamilknął.

Znów słychać było tylko stukot pociągu, gdy jechał torami, a minuty mijały bez jednego wypowiedzianego słowa.

„Przy... przynajmniej teraz wiemy na pewno, że naprawdę - jakoś - cofnęliśmy się w czasie.”

„Myślisz, że coś na tyle potężnego, żeby stworzyć taki świat do najdrobniejszego szczegółu, nie potrafiłoby naśladować dusz naszych matek?” usłyszała własne słowa.

„Szczerze mówiąc: nie.”

Asuka przełknęła łkanie, które narastało jej w gardle. Wiedziała. Wiedziała, że on ma rację. Ale to nie ułatwiało sprawy. Już była pewna, ale wtedy była jeszcze odrobina nadziei. Ale już nie.

Z wrogiem mogliby jakoś walczyć. Ale czas był wrogiem, przeciwko któremu nie miała broni.

Wrogiem...?

„Przechodziliśmy testy w naszych EVA-ch z powodu wypadku w kasecie Pribnowa,” przypomniała sobie. „To znaczy, że następny Anioł to będzie ten cienisty.”

„Taa, wiem. Za trochę więcej niż tydzień. Może dwa. Sprawdziłem datę w ten dzień, jak wróciliśmy.”

Jego wyznanie trochę ją zaskoczyło. „Ty tak dobrze pamiętasz, w jakich ramach czasowych się to wszystko wydarzyło?”

„No jasne,” odparł, jakby niemal zszokowany, że ona nie. „Zaatakował krótko po jedenastej rocznicy.”

„Jedenastej rocznicy...?” powtórzyła Asuka, gdy przeszukiwała wspomnienia. Oczy jej się rozszerzyły, gdy zrozumiała. „Znaczy się...?”

Shinji skinął głową. „Śmierci mojej matki,” powiedział prosto, nim uśmiechnął się słabo. „A raczej jej wchłonięcia.”

****************

Do tej pory minął już niemal tydzień, ale oboje niezbyt się jeszcze przystosowali. Chodzili do szkoły i NERV-u, jako że tego od nich wymagano i najwyraźniej wystarczyło to nawet ich jbliższym przyjaciołom, by nie zauważyć niczego zbyt niezwykłego.

\'Może to jedna z zalet niebycia ogólnie zbyt przebojowym,\' pomyślał Shinji, szczerząc się do siebie ze znużeniem. On i paru innych było zajętych zamiataniem podłogi swojej klasy, tak jak reszta kolegów z klasy była mniej więcej zajęta czyszczeniem wszystkiego innego, gdy zauważył Rei klęczącą po drugiej stronie klasy, wyżymającą mokrą szmatkę do wiadra z wodą. Widząc ją taką, przypomniał sobie to, co niegdyś w tym momencie przyszło mu na myśl, nie wiedząc, jak blisko prawdy rzeczywiście wtedy był.

\'Tak jak...\' westchnął. \'... matka...\'

Oczy rozwarły mu się szeroko, gdy kolejne wspomnienie zaalarmowało go o niebezpieczeństwie... za późno...

*GRZMOT*

Miotła z pełną mocą zetknęła się z jego głową, a z miejsca uderzenia rozszedł się kłujący ból. W takich sytuacjach cieszył się, że Tōji jest jego przyjacielem, a nie wrogiem.

***

„TY! Wracaj do roboty!” wrzasnęła Hikari z drzwi w klasę, ale Asuka ledwo to zarejestrowała.

„Rany, ci chłopacy to czasem są...”

To nie tak, że ignorowała przewodniczącą.

„Chłopacy? To mi przypomniało...”

Ostatnio dużo rzeczy ledwo rejestrowała.

„Asuka?”

Tylko funkcjonowała.

„Emm... Asuka?”

Wciąż nie zwracała wielkiej uwagi na nieśmiałe zawołanie przyjaciółki, oczy miała utkwione w podłodze korytarza, gdy ją zamiatała. Już dość ciężko było walczyć z wizjami brązowowłosej dziewczynki tańcującej wokół niej i domagającej się uwagi. Gdyby miała się temu poddać...

„Asuka, wszystko w porządku?”

Wreszcie zdała sobie sprawę, że powinna odpowiedzieć. „Hm? Taa...”

Z ust przyjaciółki dobiegło westchnienie ulgi. „Dobrze, um... mogę cię... no... prosić o przysługę?”

Miotła zatrzymała się nagle. Asuka zamrugała na to znajome już uczucie deja vu, próbując sobie przypomnieć, czego Hikari od niej chciała w podobnej sytuacji. Wspomnienie powróciło raczej szybko.

Asuka spojrzała na Hikari, a brunetka uznała to za znak, by kontynuować. „Bo widzisz, jest taki przyjaciel Kodamy i, no, he... he...”

„Chce się ze mną umówić,” dokończyła za nią Asuka, marszcząc nieco brwi.

„No, tak...”

Jej dłonie zacisnęły się na miotle. „Przepraszam, nie... mogę.”

„E? Ale nawet nie wiesz, kiedy on się chce umówić,” zdumiała się zakłopotana Hikari. Twarz jej się nagle rozjaśniła, gdy najwyraźniej wpadła na powód natychmiastowej odmowy przyjaciółki. „Masz już kogoś?”

Wzięta z zaskoczenia, Asuka niemal szczerze się uśmiechnęła po raz pierwszy od swojej straty. Ale szybko zostało to zagłuszone przez przyprawiające o mdłości poczucie winy z powodu nadchodzącego zaprzeczenia ostatnich lat, które spędziła szczęśliwie z Shinjim, a potem także z... „Nie, chyba nie,” wypaliła szybko. „Uch, ale... ale jest oczywiście Kaji...”

„Och, proszę cię,” błagała Hikari, kłaniając się lekko. „Tylko raz. Na pewno pan Kaji się nie pogniewa, jak wyjdziesz sobie z kimś innym tylko raz.”

\'Nawet ona wiedziała, jakie to było śmieszne,\' zdała sobie sprawę Asuka dzięki trudnemu do przegapienia sarkazmowi w komentarzu swojej czarnowłosej przyjaciółki. \'Albo myślała, że sama nie brałam tego za bardzo na poważnie.\'

„Chyba i tak się nie poddasz...” domyśliła się.

„Obiecałam, że zrobię, co w mojej mocy, wybacz,” wyjaśniła Hikari, wyraźnie zawstydzona, a jej przeprosiny były szczere. „Jakbym przedtem wiedziała, że chciał, żeby właśnie ciebie poprosić, to bym się nie zgodziła.”

„Wy, Japończycy, i wasz honor...” mruknęła Asuka.

„Więc pójdziesz...?” spytała z nadzieją przewodnicząca.

„Powiedz mu, żeby czekał na mnie jutro o piątej na targu,” przypomniała sobie datę Asuka. „Ale nic nie obiecuję.”

Jej przyjaciółka nie wydawała się mieć nic przeciwko temu, jako że była zbyt szczęśliwa, że powiodło jej się trudne zadanie. „Och, dziękuję ci bardzo! Nie martw się! To na pewno miły facet, więc nie będziesz musiała robić nic, czego byś nie chciała.”

Asuka burknęła cicho, wiedząc już doskonale, czego nie chciała robić.

****************

W windzie panowała niezręczna cisza, przynajmniej zdaniem Shinjiego. Oczywiście, zawsze był, łagodnie mówiąc, powściągliwy, ale był pewien, że - jeśli chciał - mógł teraz rozmawiać z innymi z dużo większą otwartością.

Z innymi tak. Ale z nią, z drugiej zaś strony, było tak, jakby nic się w ogóle nie zmieniło.

Przez tych ostatnich parę dni unikał Rei może więcej, niż zamierzał. Ale teraz, po dopiero co skończonych ostatnich testach synchronizacyjnych i w drodze do domu, znalazł się oddzielony od Asuki i pozostałych, „uwięziony” samotnie z Rei na czas trwania jazdy, bez ucieczki.

To było żałosne i on o tym wiedział. Przez te wszystkie lata miał nadzieję na taką szansę, żeby raz jeszcze z nią porozmawiać, by uzyskać odpowiedzi na pytania, o których nawet nie pomyślał, póki nie było za późno. I oto był, jedynie oglądając jej plecy, gdy stała tam jak zwykle tuż przed drzwiami windy, niezdolny otworzyć ust, jakby były zapieczętowane.

Czego on się obawiał? Że nagle się obróci, żeby go roztopić? To była kompletna bzdura. Może tego, że doniesie jego ojcu, jeśli powie za dużo? Nie, był pewien, że mógłby to wyrazić na tyle ostrożnie, by nie wzbudzić w niej podejrzeń. A nawet gdyby coś zauważyła, nie oznaczałoby to od razu, że wszystko stracone.

Prawdopodobnie chodziło po prostu o to, że straciła swą niewinność w jego oczach. Myślał, że się z tym pogodził właściwie już wkrótce po tym, jak się to stało. Ale nigdy nie musiał potem stawać z nią twarzą w twarz - aż do tej pory. Był takim hipokrytą? Wiedział, że wciąż musiał z nią rozmawiać, być przy niej, pomagać jej. I wciąż chciał. Po prostu problem w tym, że...

Nie wiedział, jak.

„Boisz się mnie?”

Shinji poczuł, jak podskakuje lekko, zaskoczony. To, że ona zacznie rozmowę, tak go zdumiało, że zapomniał odpowiedzieć, póki nie kontynuowała. „Wydajesz się... poruszony... w mojej obecności.”

„C-co?” wyjąkał, wciąż zbierając myśli. Skąd ona wiedziała? Miała jednak takie moce nawet teraz, w tej formie? Czyżby ona wiedziała, że... że to cały czas była ona? W takim razie mogłaby mu powiedzieć, co jest grane.

Mogłaby mu powiedzieć, gdzie jest Aki.

„Zauważyłam, że mnie obserwujesz. Ale w ciągu ostatniego tygodnia mnie nie przywitałeś,” wyjaśniła jednakże, podając, oczywiście, dużo prostszy powód. „I wydajesz się być poddenerwowany, gdy jesteś przy mnie.”

Shinji tylko gapił się na nią z otwartymi ustami. Nie wiedział, że miała go tak bardzo na oku.

Obracając nieco głowę, zerknęła na niego. „Nie byłeś taki od dnia, kiedy przyniosłeś mi nowy identyfikator.”

Zrobił wielki postęp, od kiedy był kierowanym hormonami nastolatkiem, ale mimo to musiał walczyć z rumieńcem powodowanym przez wspomnienie, które przywróciły swobodnie wypowiedziane słowa Rei.

„Przepraszam,” odpowiedział w końcu. „M... mam ostatnio dużo problemów na głowie.”

„Acha.”

W jej głosie nie było ani smutku ani konsternacji. Shinji nie byłby zaskoczony, gdyby była ciekawa, cóż takiego zaprzątało jego myśli, ale też wiedział, że nigdy nie zmuszałaby go do rozmowy.

To wywołało słaby uśmiech na twarzy Shinjiego. Może i była najpotężniejszą istotą na tym świecie, ale niemal zapomniał, że wciąż była Rei. Nie powinien był nigdy o tym zapomnieć.

„Ale spróbuję to poprawić,” zapewnił. „Jeśli chcesz.”

Przez chwilę Shinji myślał, że widzi słaby rumieniec na jej bladym policzku, gdy znów odwróciła twarz, nim skinęła głową.

Kurant zasygnalizował, że winda dotarła do celu i Rei nie wahała się z wyjściem ani chwili, gdy tylko drzwi się otworzyły. Shinji wyszedł za nią, ale i tak od tego miejsca pójdą w różne strony.

„I, Ayanami,” zawołał za nią, tuż zanim zniknęła mu z oczu. „Dziękuję.”

„Za co?” odbił się do niego echem jej głos.

Ale raz jeden Shinji postanowił, że to on odejdzie bez wyjaśniania zagadkowej wiadomości.

****************

Morze LCL nie było za bardzo cmentarzyskiem, ale było miejscem, które mieściło w sobie tych mu drogich, którzy odeszli. Było miejscem, gdzie chodzili, kiedy chcieli z nimi porozmawiać, albo po prostu pamiętać. Ale jakoś, mimo że wiedział o miliardach zagubionych dusz w morzu, nigdy nie czuł się tam tak źle, jak tutaj, pomiędzy, wydawałoby się, niekończącymi się rzędami zimnych, czarnych nagrobków.

Shinji nie był nawet pewien, dlaczego dziś przyszedł. Ta data już dawno straciła dla niego swoją grozę. To miejsce zajęła już inna. A gdyby miał odwiedzić matkę, to bardziej prawdopodobne by było, że dostrzeże to ona w klatkach EVA niż z pustego grobu. Czuł się niemal niemądrze, że mimo wszystko przyniósł bukiet kwiatów.

Nie, to było raczej z jego powodu. Po raz pierwszy znów go zobaczy. Kiedy ostatnim razem tu rozmawiali, była to też ostatnia z bardzo niewielu okazji, kiedy mógł otwarcie porozmawiać z ojcem. Była to pewnie głupia nadzieja, ale może, tylko może, uda mu się do niego dotrzeć.

Asuka najprawdopodobniej wyszłaby z siebie, słysząc sam ten pomysł, choć Shinji nie zamierzał wdawać się w szczegóły. Już i tak nie ucieszyła się zbytnio, kiedy powiedział jej, że planuje przejść przez to spotkanie, choćby tylko po to, żeby nie zostawiać miejsca na więcej podejrzeń, niż to konieczne, poprzez unikanie tak ważnej daty, o której wiedziało wielu ludzi z jego otoczenia. Nie żeby cokolwiek ją ostatnimi czasy cieszyło.

Ale podczas gdy było ryzyko, że mógł powiedzieć za dużo, oboje wiedzieli, że to był wyjątek, coś jednorazowego, co się prędko nie powtórzy.

Musiał chociaż spróbować. Było to tylko mgliste wspomnienie niejasnego snu, co do którego nawet nie był pewien, czy miał miejsce, czy nie. Ale przypominał sobie słabo, że czuł ojca podczas Trzeciego Uderzenia, kiedy Pola AT zniknęły i żaden z nich nie mógł niczego ukryć ani zablokować. Ujrzał tego złamanego człowieka, który był jego ojcem, za jego zimnymi osłonami. I tenże człowiek prosił Shinjiego o wybaczenie.

Podczas gdy Shinji, prawdę mówiąc, nie spodziewał się, by cokolwiek takiego się teraz zdarzyło; nawet jeśli nie mógł zniszczyć murów wokół ojca, może mógł je przynajmniej porysować.

Oto on. Shinji nie mrugał, gdy ciemna sylwetka w oddali powoli urosła w wysokiego mężczyznę, odzianego w całości na czarno. Nieodłączne ciemne okulary odbijały światło, skrywając oczy. Sprawiało to, że Shinji zastanawiał się, czy tylko z tego powodu nigdy ich nie zastąpił nowymi zwykłymi. Że zauważył, iż czyniło to dostrzeganie w nim bólu i słabości jeszcze trudniejszym dla ludzi.

„Spóźniłeś się, ojcze,” przywitał się z większą pewnością siebie, niż powinien być przyzwyczajony ten drugi. Ale komandor nie okazał żadnego zaskoczenia, że jego pokorny syn tym razem się nie złamał, gdy zmierzył go wzrokiem. Jak zwykle, w ogóle niczego nie okazał, chyba żeby liczyć przystanięcie na krótko, by rozpoznać chłopaka przed sobą, nim znów ruszył w stronę grobu żony. Shinji w milczeniu poszedł za nim w stronę nagrobka.

Wiedział, że nie było żadnego ciała, ale przeczytanie imienia matki na czarnym nagrobku sprawiło, że zadrżał mimowolnie. Mocno zacisnął powieki, powstrzymując łkanie, gdy przez chwilę wyobraził sobie mniejszy obok.

Biorąc głęboki oddech, przyklęknął i położył kwiaty na jałowej ziemi pustego grobu.

„Minęły trzy lata, od kiedy ostatnio byliśmy tu razem,” przerwał milczenie głos jego ojca.

Shinji pamiętał. „Uciekłem wtedy,” zacytował sam siebie automatycznie, ale potem westchnął. „A ty nie zrobiłeś nic, żebym wrócił.”

„Poinformowano mnie o twoim położeniu i bezpiecznie wróciłeś do swojego nauczyciela,” odparł Gendō z przyprawiającym o mdłości brakiem emocji, który Shinji niemal zapomniał. Może jednak mylił się w swoich przypuszczeniach. „To był twój wybór, nie odwiedzać grobu twojej matki i nie było powodu, żebym cię zmuszał.”

„A co z tobą?” Shinji czekał chwilkę na odpowiedź, ale żadna nie nadeszła. Zdawszy sobie sprawę, że ojciec prawdopodobnie nie zrozumiał i po prostu nie kłopotał się z odpowiedzią na pytanie, które nie miało dla niego sensu, Shinji spróbował jeszcze raz. „Przychodziłeś tu przez te lata, jak ja nie?”

„Czy to ważne?”

\'”Człowiek może przeżyć dzięki zapominaniu swoich wspomnień, ale pewnych rzeczy człowiek nigdy nie powinien zapomnieć.”\'

„Nie,” mruknął bez przekonania Shinji, ledwo sam się słysząc.

\'”Yui nauczyła mnie o rzeczach niezastąpionych.\'”

„Chyba nie...”

\'”Przychodzę tu, żeby to potwierdzić.”\'

Naiwnie było myśleć, że...

„Wiesz co,” zaczął, a gorycz w jego głosie narastała, gdy podniósł się na nogi. „Myślałem, że może będę mógł cię teraz lepiej zrozumieć. Ale tak naprawdę rozumiem cię jeszcze mniej niż przedtem. Jak...” Odwrócił się. „Jak można naprawdę chcieć odesłać własne dziecko?”

„Nie mam powodu się tłumaczyć, skoro już zdajesz sobie sprawę, że nie możesz zrozumieć.”

„Nie, może nie. I tak byś tylko wszystko zwalił na ból po jej stracie. Naprawdę myślisz, że tylko ty się tak w ogóle czułeś? Nie tylko ty straciłeś ukochaną osobę!” Przerwał, gdy zdał sobie sprawę z dwóch implikacji, jakie niosło ze sobą ostatnie zdanie, ale jego ojciec nawet nie dał żadnego znaku, że zarejestrował to, co najbardziej oczywiste. „Ale w przeciwieństwie do większości, nie otoczyłeś czcią tego, co po niej zostało. Zamiast wykorzystać to, żeby pamiętać o miłości, jaką dała, widziałeś w tym tylko przypomnienie jej straty. Więc po prostu wszystko wyrzuciłeś, bo samo istnienie cię raniło.”

„Do czego zmierzasz?”

Oczy Shinjiego zesztywniały, ale nie mógł się zdobyć na podniesienie ich do oczu ojca. Strach przed tym, co może w nich znaleźć jako odpowiedź, wciąż był zbyt wielki, nawet po tych wszystkich latach.

„Czy... samo moje... istnienie cię rani?” zapytał wreszcie głosem tak zimnym jak u oponenta.

Była krótka przerwa, nim komandor odpowiedział, ale Shinji nie wiedział, czy on rzeczywiście nad tym myśli, czy tylko potrzebował czasu na poprawienie okularów. „Nie zadawaj pytań, na które tak naprawdę nie chcesz słyszeć odpowiedzi.”

Głośny ryczący dźwięk lądującego PSL-u, tak nie na miejscu, tak pretensjonalny, tak lekceważąco zakłócający spokojny sen zmarłych, obwieścił koniec krótkiego spotkania.

„Już czas,” oznajmił tylko Gendō. Ale właśnie gdy Shinji pomyślał, że odwróci się do swojego transportu, mężczyzna spojrzał na niego raz jeszcze. „Zapewne najlepiej było, że wyładowałeś swoją złość teraz zamiast trzymać ją zdławioną w sobie. Nie obchodzi mnie, czy znienawidzisz mnie tu i teraz. Ale lepiej, żeby nie wpłynęło to na twoją zdolność pilotowania w NERV-ie.”

„Nie martw się,” mruknął poważnie Shinji, obserwując, jak ojciec odchodzi, nie czekając na odpowiedź. „To się więcej nie powtórzy. Wygląda na to, że to prawda: Pole AT jest nie do przebicia. Z zewnątrz i od wewnątrz...”

****************

„Wróciłem!” obwieścił, gdy wszedł, choć wątpliwe było, żeby przebywał tam ktoś, kto by to słyszał.

„Mógłbyś tego nie robić?” nadeszła jednak nieśmiała odpowiedź z salonu. „Wiem, że to taki zwyczaj i w ogóle, ale... przynajmniej przez jakiś czas, proszę cię.”

Podążywszy za tym głosem, znalazł swą ukochaną siedzącą na podłodze, wpatrującą się bez życia w stronę telewizora, wyraźnie nawet nie próbującą zwracać uwagi na program.

„Asuka? Myślałem, że Hikari znowu cię przekonała, żebyś znowu poszła na tą randkę?”

„Powiedziałam jej, że nic nie będę obiecywać.”

„No, nie pójście wcale wydaje się jeszcze brutalniejsze niż pójście sobie, jak on będzie stał za ciebie w kolejce,” mruknął Shinji, gdy do niej podszedł. Wyrwał mu się słaby chichot. „Chociaż oczywiście nie mam nic przeciwko,” dodał, pochylając się, by pocałować ją w czubek głowy.

Nie było żadnej zazdrości, jako że nie czuł żadnego zagrożenia nadchodzącego ze strony tamtego ucznia, bardzo dobrze pamiętając jej na niego reakcję. W zasadzie to miał jakąś nadzieję, że może będzie miała trochę frajdy, żeby odwróciła jej uwagę, nawet jeśli nie z nim. Ale po rozczarowującym ponownym spotkaniu się z ojcem, był więcej niż szczęśliwy, mając ją teraz przy sobie.

Asuka jednakże nie była w nastroju na wymianę uczuć. „Naprawdę myślałeś, że w ogóle będę mogła iść teraz na randkę z facetem, którego nie mogłam znieść, już jak pierwszy raz się z nim umówiłam, kiedy nie ma mojej... mojej córki?”

Shinji zamknął oczy, próbując odepchnąć nadchodzące uczucie. Ale tak jak tak często przedtem, poległ sromotnie.

„Nie boisz się, że Hikari może to źle odebrać?” próbował na powrót zmienić temat, nim się w ogóle zaczął.

„Może i będzie rozczarowana, ale jest o wiele za miła, żeby mieć mi to za złe. Powiem po prostu, że nie za dobrze się czuję, a ona to przyjmie,” mruknęła Asuka głosem, który powiedział mu już, że jego odwrócenie uwagi się nie powiodło. „To w sumie nie będzie kłamstwo...”

Spuszczając wzrok na jej przygnębioną postać, Shinji zacisnął pięści. Choć bardzo chciał ją wstrzymać, nie mógł już maskować swojej złości. Był na nią zły, że tak sobie odpuszcza. I był zły na siebie, że tak długo tylko obserwował, jak ona pogrąża się w użalaniu nad sobą.

„Naprawdę tego chcesz?” syknął. „Wychodzić sobie i udawać, że wszystko gra przed wszystkimi w szkole i w NERV-ie, a dąsać się, jak jesteśmy sami, aż znowu nadejdzie Trzecie Uderzenie? To jeszcze gorzej, niż robiłaś przedtem!”

Wiedział, że trafił w czuły punkt, gdy ujrzał, jak się wzdryga. „Nie mów tak.”

„Czemu nie? Myślisz, że mi to zwisa? Mnie też to boli! Ale nie możemy nic zmienić, jak będziemy tylko udawać głupich w daremnej nadziei, że może w ten sposób znowu ją zobaczymy.”

Łkanie, które wydobyło jej się z gardła, złamało mu serce i jego złość. A jego determinacja znowu mu z westchnieniem umknęła, by zostać zastąpiona poczuciem winy. Kogo on próbował oszukać, że może ją wydobyć z tego stanu siłą? Raniąc ją jeszcze bardziej...

Uklęknąwszy przy niej, pociągnął ją w uścisk. „Przepraszam. Ale... Asuka, proszę, nie rób mi tego. To i tak już tak bardzo boli. Widzieć, jak się tak poddajesz... Nie chcę stracić też ciebie.

„Wiem, że to trudne, ale... naprawdę mamy teraz szansę wszystko zmienić. Nie mogę jej se tak zmarnować. Nawet jeśli nie dla niej... Nawet jeśli to jej nie wróci... wiem, że muszę przynajmniej próbować. Bo inaczej, jeśli kiedyś znowu się z nią zobaczę, w tym świecie czy w następnym, nie wiem, jak miałbym spojrzeć jej w oczy, gdybym nie robił, co w mojej mocy.

„Ale chyba nie będę mógł tego zrobić sam,” wyszeptał jej do ucha. „Potrzebuję cię, Asuka. Jeśli musimy to przeżyć jeszcze raz, to, proszę, spróbujmy zmienić to na lepsze.”

Nie odpowiedziała, ale przynajmniej wydawała się uspokoić. Dał jej czas, jakiego potrzebowała, trzymając ją przez kilka minut w kojących objeciach.

„Pamiętasz?” usłyszał wreszcie jej mruknięcie. „Jak wróciłam do domu z randki?”

„Grałem na wiolonczeli,” domyślił się. Uśmiechając się ostrożnie, przewidział jej prośbę. „Mam ci teraz zagrać?”

Skinęła tylko słabo głową w odpowiedzi.

„Okej...” Pocałował ją we włosy, zacieśniając na krótko uścisk, nim ją puścił i wstał. „Zaraz wracam.”

Wyjęcie wiolonczeli z futerału i postawienie jej przed sobą, gdy usiadł na krześle, które przeniósł z kuchni do salonu, zajęło Shinjiemu tylko parę minut.

„Jakieś specjalne życzenia?” zapytał, testując instrument paroma lekkimi pociągnięciami smyczka, podczas gdy Asuka klęczała na podłodze obok jego krzesła, a jej wzrok spoczywał wszędzie, tylko nie na nim.

„Wesoła piosenka.”

Zabrzmiało głośne skrzeczenie, gdy zszokowany szarpnął smyczkiem po strunach.

„Zagraj wesołą piosenkę,” błagała znowu, nie głośniej niż cichym jękiem.

Przyłożył smyczek z powrotem do wiolonczeli, ale nie mógł nim poruszać, by wywołać dźwięki. Oczywiście nie dlatego, że jej nie pamiętał - to było dlatego, że pamiętał ją tak dobrze. Tak często ją grywał, że wymagane ruchy stały się tak naturalne, że jego palce mogły je powtarzać zupełnie bezmyślnie.

Grywał ją tak często... dla Aki...

Sprowadzając na nią sen, a melodia cicho trwała, kiedy obserwował ją wkraczającą w krainę snów z tym swoim pięknym uśmiechem, tulącą się do laleczki w ramionach.

Akompaniując jej, gdy nuciła piosenkę na leżąco, tak jak często, brzuchem na podłodze, leniwie malując obrazek.

Próbując ją rozweselić, kiedy była chora.

Trzęsąc się, smyczek zawisł w powietrzu na kilka sekund, nim opuścił go przy swoim boku. „Ja...”

Drżące ręce Asuki nagle wczepiły mu się w spodnie, na tyle mocno, by niemal stracił równowagę. „Proszę... proszę, zagraj jej - jej wesołą piosenkę! Muszę ją znowu usłyszeć!”

„Przepraszam. Ch-chyba nie mogę. To ma być w końcu wesoła piosenka. Ale teraz nikogo by nie rozweseliła - bo była jej.”

„Złagodziłaby mój smutek!” wrzasnęła Asuka, patrząc na niego gniewnie załzawionymi oczami. „Nic innego po niej nie mam. Nie mam jej zdjęć, nie mam jakiegoś jej obrazka, nie mam Kiko, n-nie mam...” Jej wybuch wstrzymało łkanie blokujące jej krtań. „Proszę. Ta piosenka... ta piosenka to wszystko, co po niej zostało.”

„Przepraszam,” zdołał powtórzyć, niezdolny zamknąć oczu na tę łamiącą serce scenę, niezależnie od tego, jak bardzo instynkty kazały mu to zrobić. Naprawdę było mu przykro. Mimowolnie musiał wrócić myślą do cmentarza, gdzie o jego matce nie przypominało nic prócz czarnego nagrobka. Już wiedział, jak to jest, nie mieć żadnych pozostałości, ale jakkolwiek wydawało się straszne nie mieć niemal wcale wspomnień, nie był pewien, czy tak nie było lepiej, niż mieć ich tak wiele, że by ich nawiedzały. „Mo-może jak będę... jak oboje będziemy na to gotowi. Może wtedy. Ale nie teraz...”

Nienawidził się za to, że to powiedział. Nawet, jeśli to była prawda. Ale wiedział, jak bardzo ją to zraniło, ta nieumyślna zdrada, gdy się załamała, wtulając mu twarz w nogę.

Nie był pewien, jaką to piosenkę zaczął grać, gdy poczuł wilgoć łez spływającą mu po policzkach jak również przesiąkającą mu spodnie. Ale nie była ona wesoła.

*********

Żadne nie troszczyło się o czas, ale musiał grać parę godzin, nim zaczął dzwonić telefon. Asuka natychmiast zaprotestowała, chcąc, by to zignorował, gdyż wiedzieli już, że to Misato mówiła im, że nie będzie za szybko w domu, jako że poszła pić z Kajim po weselu, na którym oboje tego dnia byli. Ale on już wtedy przestał grać, psując chwilę. I nie chciał martwić Misato. Kiedy wrócił po krótkiej rozmowie, Asuka wycofawszy się do stołu, siedziała plecami do niego. Wyraźny znak, że chciała, żeby ją teraz zostawił samą, może nawet czuła się przezeń zdradzona. Próbował jej wyperswadować, że nie o to chodzi, proponując, że zagra jej jeszcze raz, ale ona nawet nie odpowiedziała. Szybko się poddał.

Więc siedzieli teraz naprzeciw siebie, a żadne nie odzywało się ni słowem. Znowu.

Spoglądając na ponurą minę Asuki, Shinji zbeształ się po raz chyba tysięczny w ciągu tych ostatnich paru dni. Wiedział, że tak nie może dalej być. Niezależnie od tego, jak bardzo ich to bolało, nie mogli wiecznie pogrążać się w żalu, jeśli chcieli, by im się powiodło.

Problem w tym, że Asuka nawet nie wydawała się chcieć, żeby jej się powiodło. Miał naiwną nadzieję, że jakoś odzyska swego płomiennego ducha, że to ona znowu będzie pchać ich do przodu. Oczywiście było to niewiarygodnie egoistyczne. Udawanie przed wszystkimi prócz ich samych, że wszystko było tak jak zawsze, było dla niej dużo trudniejsze niż dla niego. I nie mogli dużo dłużej ciągle zwalać jej niecodziennego stanu zamknięcia w sobie na bycie wypalonym albo na jakąś tajemniczą, acz niegroźną chorobę.

Czyż nie nauczył się dawno temu, że musi przejmować inicjatywę, kiedy ona tego nie zrobi? Czasem nawet wbrew jej życzeniu, jeśli życzenie to nie robiło nic prócz ranienia jej?

Potrzebował jej. Ale najpierw ona potrzebowała jego. Tylko wtedy, razem, zaprawdę będą mieli szansę się wyleczyć.

„Hej, Asuka. Całujmy się.”

Jego ciche zawołanie przynajmniej już wystarczyło, by wyrwać ją z zamyślenia. „Co?”

„Całowanie, no wiesz? Całowałaś się już, no nie?” kontynuował udawanie Shinji, uśmiechając się słabo, widząc jej skonsternowaną minę. „No to zróbmy to.”

„Shinji, naprawdę nie mam nastroju...” mruknęła Asuka, gdy wreszcie dotarło do niej, co mu chodziło po głowie, gdy wstał z krzesła i powoli okrążył stół.

„Ale nie mamy nic lepszego do roboty,” zargumentował, nie mając zamiaru przestać, przekrzywiając głowę i uśmiechając się tak szeroko, jak potrafił. „Nie boisz się całować w rocznicę śmierci teściowej, co nie?”

„Co za bzdura...” wymamrotała z umiarkowaną złością, wstając, by dąsać się gdzie indziej, ale on szybko zagrodził jej drogę.

„No to jedziemy...” wyszeptał, delikatnie łapiąc ją za ramiona, gdy się pochylił.

„Shinji...” wydyszała, a jej opór słabł tym bardziej, im bardziej się zbliżał.

„Mam gdzieś, czy nie umyłaś zębów,” uciszył ją, gdy obserwował, jak jej powieki zatrzepotały i zamknęły się w oczekiwaniu tego, co nieuchronnie miało nadejść. „Tylko...”

Była zaskoczona, sztywna przy jego ustach, gdy jego ręka nagle powędrowawszy do jej nosa, uszczypnęła go delikatnie, by zablokować jej obie drogi oddechowe. Ale właśnie gdy obawiał się, że jego próba rozweselenia jej zawiodła, poczuł jej rękę na swojej. Shinji nie opierał się, gdy zdjęła ją ze swego nosa tym lekkim uchwytem i poprowadziła ją do swojej talii. Z początku powoli objęła mu ramionami szyję, odwzajemniając pocałunek. Wtedy, niczym pękająca tama, przyciągnęli się, ich ciała się ze sobą zderzyły. Pocałunek na swój sposób nasilił się do nowych wyżyn, bardziej namiętny niż od lat, może bardziej niż kiedykolwiek.

Czuł potrzebę, desperackie pragnienie miłości i pocieszenia, które przepływało przez ich oboje poprzez pocałunek. Po wszystkim, co stracili, wciąż mieli siebie nawzajem, tylko siebie nawzajem, a jeśli był to jedyny sposób, by to okazać, to będą czynić to tak idealnym i tak długo trwającym jak możliwe, kiedy tylko będą mieć okazję.

„Tak...” udał jej się słaby uśmiech, gdy w końcu się od siebie oderwali, by nabrać powietrza. „Tak się robi, jak ktoś cię trzyma za nos, kiedy się z tobą całuje.”

„Spróbuję zapamiętać,” zachichotał. „Więc czujesz się już trochę lepiej?”

Ku jego zaniepokojeniu, ujrzał, jak jej uśmiech nagle pęka na te słowa i obawiał się już, że poprzednia chwila nie była niczym więcej, jak krótkim cieniem normalności, gdy się od niego odwróciła.

„Asuka...?” zawołał za nią zatroskany, gdy udawszy się prosto do drzwi wejściowych, przykucnęła, by założyć buty.

„Wybacz, Shinji, ale...” Ponownie wstała i obróciła się do niego połowicznie. „Wiem, że próbujesz na mnie nie naciskać. Ale to... m-muszę trochę pomyśleć. Dla siebie, okej?”

Już wyszła, nim zdążył odpowiedzieć.

*********

Zachodzące słońce skąpało plac zabaw w delikatnym pomarańczowym świetle, ale Asuka nie zauważała czasu albo tego, że musiała tam być od co najmniej godziny. Nie troszczyła się na tyle, by obserwować paru innych ludzi i nikt też nie wydawał się zawracać nią sobie głowy. Przynajmniej nikt się do niej nie odezwał, gdy siedziała na jednej z huśtawek, kołysząc się niesamowicie powoli w przód i w tył, gdy jej oczy nie były skupione na niczym prócz wspomnień.

Wtedy ta huśtawka była jedyną z trzech, która się ostała, ale była na tyle stabilna, by wyrzucać śmiejącą się Aki na niebotyczne wysokości. Sam plac zabaw był jedynym w pobliżu, który nadawał się do użytku, choć tyczyło się to tylko huśtawki, konika i zjeżdżalni - aczkolwiek zdeformowanej a przez to nieco wyboistej. Piaskownica była zbyt pełna gruzu, by się w niej bawić, a konstrukcja drabinek zawaliła się przy pierwszym szarpnięciu testowym.

Przychodzenie tam zawsze było nieco wyczerpujące dla jej nerwów, jako że nieustannie musiała uważać na niebezpieczeństwa, nie zdradzając się tym przed dzieckiem. Ale nie miało to znaczenia, dopóki Aki była szczęśliwa.

Shinji raz zaczął rozmowę na temat swojego pomysłu ustawienia w części ogrodu jakichś zabawek podwórkowych, takich jak huśtawka czy piaskownica, może jako prezent na nadchodzące urodziny Aki, tak żeby mogła się bawić, a oni nie musieliby się dłużej martwić o jej bezpieczeństwo. Ale chciała to najpierw przemyśleć, jako że te wycieczki były dla ograniczanej dziewczynki sposobem na wydostanie się raz na jakiś czas z przytulnego więzienia jej domu.

Teraz było za późno.

Asuka już nawet nie wiedziała, czy po jej policzkach jeszcze spływały łzy, czy jej oczy były tak puste, jak się czuła. Już teraz było tak ciężko. Jak Shinji mógł oczekiwać od niej nie tylko grania, ale bycia znowu jej starym płomiennym czternastoletnim \'ja\', walczącym z całego serca o lepszy świat? Oczywiście rozumiała jego pragnienie pomocy, że chciał ich uratować. Tęsknił za Aki tak bardzo jak ona, ale zawsze wydawało się to u niego takie łatwe, przełknąć własny ból na rzecz innych. Często mawiał, że był po prostu samolubny, chcąc, żeby go wszyscy lubili i sama tak przez długi czas myślała. Ale w porównaniu z innymi, wliczając w to ją samą, był, nawet mając na uwadze ten motyw, najbardziej troskliwą i współczującą osobą, jaką znała.

Nie mogła mu dorównać w tej kwestii. Wydawał się taki gorliwy, by pomóc, by cofnąć wszystko, co poszło źle, a jej ledwie udawało się utrzymywać tę grę przez te ostatnie dni. Wiedziała, że musiała zachowywać pewne status quo, jako że konsekwencje nie były zbyt pożądane.

Ale jaki powód jej został, żeby im pomóc? Co jej zostało, żeby kłopotała się walką? Bo Shinji ją o to prosił, tak. I zrobi to dla niego, i nie tylko dlatego, że nie chciała go rozczarować. Nie byłaby w stanie tego znieść, gdyby został ranny albo nawet zabity, próbując odepchnąć zupełnie sam to, co, jak wiedzieli, nadchodziło. Ale co z nią samą?

Nagle w pole jej widzenia potoczyła się piłka, turlając się jej do stóp. Powoli zeszła z huśtawki i sięgnęła, by podnieść niespodziewany przedmiot. Przez chwilę niemal zapomniała, gdzie czy kiedy jest, a jej zmysły mówiły jej, że musiałaby znaleźć się tu znikąd, jako że na świecie nie został nikt, kto mógłby ją rzucić. Tak było, póki nieśmiały głos przypomniał jej, że to nie tak, już nie.

„Ciociu!” Chwilę zajęło jej zdanie sobie sprawy, że głos należał do dziewczynki obok niej, wyciągającej małe rączki. „Mozieś mi, plosie, odać piłećkem?”

Asuka zrobiła, o co ją poproszono, ale oczy i myśli miała skupione raczej na twarzy dziewczynki niż na zadaniu. Rażącym kłamstwem byłoby powiedzieć, że wyglądała zupełnie jak Aki. Dziewczynka była nie tylko o dobry rok młodsza, ale oczy miała brązowe a włosy kruczoczarne. A Aki zawsze nienawidziła związywania jej włosów w warkoczyki (czy w jakikolwiek inny sposób). A mimo to...

„Dobzie siem ciujeś, ciociu?” zapytała zaciekawiona dziewczynka, najwyraźniej, w przeciwieństwie do Asuki, zauważając jej wpatrywanie się.

„Nie. To znaczy...” wyjąkała, potrząsając głową. „Tak...”

„Kimiko!” zawołała parę metrów dalej kobieta w średnim wieku. „Musimy już iść!”

„Juź?”

„Tak, kochanie, robi się późno!”

Kimiko zrobiła trochę kwaśną minkę, gdy odwróciła się do Asuki. „Musiem iś, pa ciociu.”

„Pa...” odparła ruda, ale dziewczynka już pospieszyła do matki.

I nie tylko ona. Gdy Asuka się rozejrzała, zobaczyła kilku rodziców wołających dzieci do domu. Innych, którzy dzielili się najnowszymi plotkami, podczas gdy ich dzieci bawiły się w berka wokół ich nóg. Paru, którzy bawili się ze swymi dziećmi.

Matkę, która karmiła noworodka, co jakiś czas zerkając na dziewczynkę „piekącą” babki z piasku. Ojca, który opatrywał synowi obdarte kolano. Roześmiane dzieci nieświadome niebezpieczeństw, jakie mogą na nich spaść każdego dnia.

Żołądek skręcił jej się z poczucia winy. Jak mogła być tak ślepa? Było tyle rodzin. Tak wiele niewinnych dzieci, takich jak Aki, które byłyby samotne i bezbronne, gdyby ich rodzice zostali wyrwani z ich życia. Tak wiele matek i ojców, takich jak ona, którzy tęskniliby za swymi dziećmi, gdyby coś im się stało.

Najgorszemu wrogowi nie życzyłaby takiego uczucia. Ale przy tak wielu Aniołach mających jeszcze nadejść, przy tak wielkim niebezpieczeństwie Uderzenia, które - na swój sposób - mogłoby być nawet gorsze niż to, którego ona była świadkiem, było zdecydowanie zbyt prawdopodobne, że zbyt wielu będzie cierpieć tak jak ona.

Czyż nie była Drugim Dzieckiem? Najlepszą spośród pilotów EVA? Ci rodzice nie mogli bronić siebie ani swoich dzieci przed wrogami i losem, jaki je czekał.

Ale ona mogła. Dla nich musiała.

Liczyli na nią, potrzebowali jej. I kimże ona była, by ich zawieść? Była w końcu Asuką Langley Ikari... albo Sōryū - to nie miało wielkiego znaczenia.

Zdeterminowana, z dłońmi zaciśniętymi w pięści, odwróciła się w stronę, z której przyszła.

„Okej, Shinji. Uratujmy ten świat.”


---------------------------------------------------------

Słowa od Jimmy\'ego Wolka: SKOK CZASOWY!!1... a nie, chwila, już koniec... :P

Wybaczcie, jeśli spodziewaliście się kolejnego post-Uderzeniowego rozdziału. Wiem, że wielu czytelnikom podobały się bardziej, ale obawiam się, że „Wychowanie” było ostatnim z nich.

Po prawdzie, rozdział ten może czytać się trochę za bardzo jak te „ponumerowane”. Pierwotnie planowałem napisać „słowne” rozdziały z punktu widzenia Asuki/Shinjiego, a pozostałe niemal całkowicie z punktu widzenia kogoś innego, chyba że ta dwójka była sama. Zerwałem z tym już całkiem szybko ale, co prawda, rozdzieliłoby to bardziej ten rozdział od przedUderzeniowych.

Nie mam wiele więcej do powiedzenia na temat tego rozdziału. Jest w końcu głównie tylko o obojgu muszącym sobie poradzić ze swoim powrotem. Chyba mógłbym go trochę wydłużyć, napisać, jak robią plany i tak dalej, ale wolałem zakończyć go tam, gdzie się skończył.

Różne uwagi:

Nie jestem całkiem pewien co do związku plugów testowych i kasety Pribnowa, jako że nigdy już nie widzimy tych symulantów po wypadku. Może te, które później widzimy, RZECZYWIŚCIE je zastępują, ale czy też się nazywają, czy się nie nazywają kasetami Pribnowa - nie mam pojęcia. Ale nawet jeśli nie mają ze sobą związku, możemy przynajmniej udawać, że są w tym samym miejscu, co nie...? >_>

Pochrzaniły mi się daty w (piewotnym) pierwszym rozdziale, gdzie napisałem, że testy w EVA-ch były „pięć dni temu”. Był to błąd spowodowany tym, że błędnie zapamiętałem, że używali ich do testów w odcinku 15. Jako że byłby to za duży okres czasu, już to zmieniłem.

Myślałem nad Asuką zagłębiającą się bardziej w teoretyczne pierdółki na temat podróży w czasie (no wiecie, im szybciej podróżujesz, tym wolniej mija dla ciebie czas, przez co wyskoczysz trochę do przodu w porównaniu z innymi. Jednakże przeskoczenie więcej niż paru mikrosekund do przodu czy nawet do tyłu jest na dobrą sprawę niemożliwe, przynajmniej wedle dzisiejszych standardów, z powodu braku niezbędnej prędkości czy tuneli czasoprzestrzennych, itd.) i jeden z moich korektorów też zwrócił na to uwagę. Ale nie za bardzo to pasowało.

Podziękowania dla moich korektorów - Tarage\'a, Williama T. Martina, Erica Blaira i LD.

Autorem tego fanfica jest JimmyWolk/The author of this fanfic is JimmyWolk

Przetłumaczył go Adrian „L-Voss” Sapija/Translated by Adrian „L-Voss” Sapija

Wszelkie prawa zastrzeżone/All rights reserved

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.