Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Stratified Time

Stratified Time

Autor:Pleiades
Korekta:IKa
Serie:Final Fantasy
Gatunki:Obyczajowy
Dodany:2007-04-22 11:52:19
Aktualizowany:2008-03-15 19:19:13



Opowiadanie ze zbiorów Inner World of Final Fantasy

umieszczone za zgodą autora.


Disclaimer:

Wszystkie przedstawione poniżej postacie należą do Squaresoftu. Lunatic Pandora również.... Ja je tylko wypożyczam, bo kocham ten świat i już....

Ten krótki fanfic powstał ze względu na szacunek, jakim darzę Edeę....


***


"Stratified Time" - by Pleiades (mailto: pleiades@box43.pl)


Czas... płynął powoli... Płynął niemiłosiernie do przodu, wyznaczając sekundy, minuty i godziny oczekiwania na coś, co miało wkrótce nadejść i co miało zakończyć cały ten cholerny koszmar.

Seifer był już zmęczony. Jedyne co pragnął, to spełnić do końca swoje zadanie i w spokoju dać się pochłonąć przez kompresję czasu.

"Już niedługo, mój chłopcze... Bądź cierpliwy... " molekuły powietrza niosły ze sobą kojące serce słowa

Z niechęcią witał w swym umyśle głos Ultimecji, która wciąż jednak przemawiała do niego z uśpionego ciała estharskiej czarownicy. Niegdyś w umyśle siedziały jedynie GFy, które mimo wszystko były bardziej zaufanymi towarzyszami niedoli i pozwalały przynajmniej zapomnieć o przeszłości.

Od czasu jednak, gdy ostatni GF opuścił jego umysł, pozostawiając po sobie pustkę, do głowy poczęły powracać wspomnienia. Nawet jego Pani, której przysiągł służyć wiernie i walczyć przy jej boku do ostatniej kropli krwi, nie była w stanie ukoić myśli szarżujących po głowie Rycerza.

Do umysłu wkradła się Edea..

Gdy tylko Seifer zamykał oczy, widział jej dobrotliwą i piękną twarz. Złote oczy patrzące w jego zielone, tak jak wtedy, w Deling, ale jednak inne. Nie złe, nie pełne nienawiści, lecz takie, jakie zapamiętał z dzieciństwa...

------

Tylko jeden raz w życiu widział, jak Edea płakała.

Był wtedy bardzo mały. Miał może z cztery, pięć lat.

Pewnego wieczoru wrócił nieco wcześniej do domu niż pozostałe dzieci. Umorusany, brudny i z otartym do krwi łokciem, przez całą drogę zastanawiał się, co powie Matron, gdy przestąpi już próg kamiennego domu. Spodziewał się, że zaraz na wejściu zostanie zarzucony pytaniami, na które będzie musiał odpowiedzieć... Co się stało, dlaczego wrócił sam...? Bo inni są szczęśliwsi bez jego towarzystwa. Nie potrzebują i nie chcą się z nim bawić. Tylko im przeszkadza. Dokuczył Selphie, powodując, iż ta się rozpłakała. Później pobił się z Zellem, który pewnie teraz siedzi i obmywa w chłodnej morskiej wodzie spuchnięty policzek. Ach tak, i nie można zapomnieć o tym, że zabrał Squallowi jego ulubione karty. Tak dla zabawy. Później wzruszył ramionami i odszedł, odprowadzany przez nienawistne spojrzenia reszty grupy, słysząc płynące z ich ust w jego kierunku wyzwiska.. Wstrętny Seifer, podły szczur, złodziej.. Niekochany przez nikogo, zły. Zakała sierocińca.

Seifer zacisnął zęby. Dobiegł właśnie do drzwi domu, zatrzymał się na ganku, rozglądając się dookoła. Miał nadzieję, że nie został zauważony ani przez Cida ani przez Matron.

Ostrożnie nacisnął klamkę i bezszelestnie wszedł do środka. Równie delikatnie zatrzasnął za sobą drzwi. Stąpając na palcach, uważając, by pod stopami nie zatrzeszczały deski drewnianej podłogi udał się w kierunku swego pokoju.

Przechodził właśnie ciemnym korytarzem, starając się bezszelestnie stawiać kroki na miękkim i ciepłym dywanie, kiedy do jego uszu doleciał odgłos cichego szlochu.

Seifer stanął na moment, zaskoczony, nasłuchując. Starając się zidentyfikować źródło dźwięku, szedł dalej, w skupieniu wychwytując z powietrza każdy najdelikatniejszy odgłos.

Zatrzymał się przed zamkniętymi drzwiami. Bez wątpienia to stąd dolatywał do niego odgłos szlochu. Seifer był pewien, że to któreś z dzieci rozpłakało się z jakiegoś błahego powodu, przykładowo z powodu jego złego zachowania i ciągłego dokuczania innym. Wtedy z pewnością by się tym nie przejął i poszedł dalej przed siebie. Ale jednak coś tu się nie zgadzało. Przede wszystkim wszystkie dzieci oprócz niego bawiły się jeszcze o tej porze poza domem. Poza tym... dźwięk dolatywał wyraźnie zza drzwi, przed którymi stał. A były to drzwi prowadzące do pokoju Matron.

Nie wiedząc, co uczynić dalej, chłopiec zrezygnował z delikatnego pukania. Nie chciał oznajmiać wszem i wobec swej obecności. Zresztą był zbyt zaniepokojony niecodzienną sytuacją, aby dbać o zasady panujące w domu. Musiał sprawdzić, co się dzieje.

Nacisnął lekko na klamkę. Drzwi bez przesadnego skrzypienia ustąpiły. Chłopiec, odgarniając kosmyki włosów wpadające mu w oczy, wychylił ostrożnie głowę i zajrzał do środka.

Pokój był ciemny, gdyż okna były zasłonięte i tylko nieliczne promienie słońca mogły się przedostać do środka poprzez wąskie szpary pomiędzy kotarami. Mimo panującej ciemności chłopiec wyraźnie dostrzegł malującą się na łóżku sylwetkę.

Była to z całą pewnością Matron.... _Jego_ Matron...

Kobieta siedziała na łóżku, ukrywając twarz w poduszce. Bez wątpienia płakała, starając się jednak ukryć łzy przed całym światem

Drgnęła dopiero wtedy, gdy chłopiec, delikatnie niczym motyl, dotknął jej kolana, klęcząc tuż przy niej na podłodze.

Edea spojrzała w stronę chłopca. Seifer z zafascynowaniem patrzył na jej piękne, złote oczy, pełne smutku i goryczy. Dostrzegł też łzy.. Powoli spływające z pięknych oczu po policzkach, skrzące się w bladym słonecznym świetle niczym drobne palące się knoty świec.

- Och.. Seifer - wyszeptała Edea. Dłonią otarła mokry policzek i przybrała na twarz wymuszony uśmiech - Co tu robisz?

- Dlaczego płaczesz, Matron? - spytało dziecko, z naiwnym i szczerym przerażeniem malującym się w zielonych oczach.

- Nieważne, dziecko - odpowiedziała kobieta. Delikatnie przeczesała dłonią włosy chłopca - Idź do siebie, proszę...

- Nie... - zaprotestował Seifer - Chcę zostać z tobą.. Chcę wiedzieć, co się dzieje.... Boję się...

- Ja również, Seif.. Ja również - odpowiedziała Edea. W jej oczach pojawiło się więcej łez.

- Dlaczego..? - powtórzył pytanie Seifer - Dlaczego płaczesz?

Edea westchnęła. Delikatnie ujęła chłopca za rękę i posadziła go na łóżko obok siebie, obejmując go i przytulając mocno.. Jedynie tak, jak prawdziwa matka potrafi..

- Ponieważ boję się o was.. o moje dzieci - odpowiedziała - Jest ktoś, kto chce was skrzywdzić i ja nie wiem, jak tego kogoś powstrzymać...

- Kto to taki, Matron? - spytał chłopiec z zaciekawieniem

- Ktoś zły.. Ktoś, kto nie ma skrupułów.. Kto chce nas zniszczyć... Nie chcę, aby coś wam się stało - Edea jeszcze mocniej przytuliła chłopca do siebie. Seifer przymknął oczy, wdychając jej słodki zapach. Czuł się bezpiecznie.. Jak w rękach matki... Jedynej, jaką kiedykolwiek miał...

- Nie martw się, Matron... Będzie dobrze..

- Wiem, Seifer - odpowiedziała Edea - Musi być dobrze....

Mimo wszystko Seifer poczuł, jak kolejna jej łza spłynęła na jego włosy, wtulone w pierś Matron.

W sercu Seifera powoli rodziło się nowe postanowienie.

- Obronię nas.. - rzekł po chwili przerwy - Zostanę twoim obrońcą, Matron.. twoim rycerzem.. Przysięgam, że nic nam się nie stanie.

- Dobrze, Seifer - Edea uśmiechnęła się słodko do chłopca, który właśnie spojrzał swymi zielonymi, pełnymi wyrazu oczami w głębię jej złotego smutnego wszechświata - Idź już do innych dzieci, pewnie na ciebie czekają....

Seifer skrzywił się w niezadowoleniu.

- Co się stało? - usłyszał pytanie

- Nic takiego, Matron... - odpowiedział - Oni nie chcą się ze mną bawić, mówią, że jestem okrutny i niemiły...

- Czy znowu się biłeś? - spytała Edea, wskazując palcem na otarty łokieć chłopca - Och, Seifer.... Dlaczego nie możesz z resztą żyć w zgodzie?

- Nie wiem, Matron - odpowiedział szczerze chłopiec - Może... oni mnie nie potrzebują... Może są szczęśliwsi beze mnie.. Może ja do nich nie pasuję, bo jestem zły i okrutny... Tak mówią.

- Nieprawda, Seif... Jesteś dobrym chłopcem.. Powinieneś tylko częściej to okazywać innym.. Nie kłóć się już więcej z Zellem ani Squallem... Obiecaj mi proszę....

- Dobrze, Matron... - odpowiedział, lekko wzdychając - Postaram się...

- Idź już do swojego pokoju... Zaraz przyjdę do ciebie.. trzeba ten łokieć opatrzyć.

Seifer wstał i zamierzał się udać w stronę wyjścia.

- Matron.... - wyszeptał chłopiec, spoglądając na dobrotliwą i pełną miłości twarz Edei

- Tak?

- Kocham cię... - powiedział, oplatając drobne rączki wokół jej szyi, mocno się do niej przytulając. Nie myślał już o niczym. Chciał po prostu tak zostać, w ramionach swej Matron. Czuć się kochanym i potrzebnym.

- Ja ciebie też. Bardzo. - odpowiedziała Edea, odwzajemniając uścisk i całując delikatnie chłopca w czoło - Być może faktycznie kiedyś zostaniesz moim rycerzem - dodała.

-----


Chłopak powoli i z rezygnacją przemierzał korytarze Lunatic Pandory, stukając podkutymi butami w wykonaną z chromowanego metalu podłogę. Od niechcenia udał się do najbliższej windy, wjeżdżając na jedno z najwyższych pięter, tuż pod strop wielkiej hali, w której, na majaczącym kilkanaście metrów w dół podeście, spoczywała starożytna czarownica oczekująca przebudzenia.

Seifer uniósł oczy w górę. Poprzez półprzezroczyste kryształowe ściany i migoczące lekko w promieniach zachodzącego słońca pole siłowe dostrzegł pomarańczowe niebo, pełne kłębiastych chmur.

Adel czekała na przebudzenie... Jego Wielka Pani, przebywająca w tym ciele, wydawała mu nowe rozkazy.

Czekać na kompresję czasu i poddać się jej całkowicie...

Seifer westchnął, patrząc w dół, na kryptę Adel..

A więc jednak.. zostałem rycerzem..

Tylko czy... tej prawdziwej i ukochanej przez całe życie osoby??

- Matron... wybacz mi... - wyszeptał Seifer, choć wiedział, że nikt go już nie usłyszy. Był sam.

---END---

Pisane dnia 18 i 25 maja, w nadzwyczajnych okolicznościach, które jednak wyjątkowo sprzyjały powstaniu tego textu...

A co do słowa "Matron", to z premedytacją go nie tłumaczę, ponieważ nic tak nie oddaje szacunku, respektu i potęgi, jak właśnie to oryginalne, pisane z dużej litery, angielskie słowo. Polskiego odpowiednika po prostu brak.

Thank you very much...


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.