Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

The Meeting

The Meeting

Autor:Pleiades
Korekta:IKa
Serie:Final Fantasy
Gatunki:Obyczajowy
Dodany:2007-05-06 23:41:32
Aktualizowany:2008-03-15 19:54:25



Opowiadanie ze zbiorów Inner World of Final Fantasy

umieszczone za zgodą autora.


Oto krótkie opowiadanko dziejące się w przeszłości, a dotyczące Alexandra oraz tego, jak to się stało, iż stał się on GFem Edei ( dopóki oczywiście nie wykradł go od niej Squall i spółka ... ). Lubię pisać o GFach.. To wdzięczny temat na fice.....


-----

"The Meeting"

by Pleiades, the Dark Sorceress

( mailto: pleiades@box43.pl )

"Słychać z daleka żelazny krok

Demonów szalonych i ciemnych

I zgęszcza się przedniedzielny mrok

Nad tobą i nade mną

Nie chcesz wolności ? A tęsknisz doń !

Lękasz się zyskać, czy stracić ?

Podaj mi rękę, ja dam ci broń !"

K. Iłłakowiczówna

-----

Czerwiec, 4246 r.


Zapowiadał się cudowny, upalny dzień. Lato tego roku było wyjątkowo gorące, nawet jak na tak bardzo wysuniętą na południe część kontynentu Centra. Zazwyczaj wiatry wiejące od strony bieguna przynosiły o tej porze roku ze sobą chłodne i wilgotne powietrze. Tym razem jednak było naprawdę niesamowicie ciepło...

Edea nie mogła spać. Spojrzała w stronę szeroko otwartego okna na powoli blednące niebo, zwiastujące niedługie nadejście nowego dnia. Wstała z łóżka, wzdychając. Coś było nie tak i doskonale to czuła. Mimo pięknego poranka w powietrzu unosił się niepokój... Nieznany, obcy i przejmujący niepokój wywołany jakimś odległym wydarzeniem.

Wsłuchując się w pierwsze nieśmiałe kwilenia budzących się za oknem ptaków, Edea postanowiła wyjść przed dom i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Znała to miejsce doskonale, spędziła tu większą część życia, a teraz dzieliła je również i ze swoim mężem. Nigdy jednak przedtem nie czuła takiego dziwnego niepokoju, jakby coś wielkiego miało się wkrótce wydarzyć...

Cicho i ostrożnie, aby nie zbudzić śpiącego Cida, podeszła do szafy i szybko przebrała się w swoją ulubioną czarną suknię. Przeczesała kilka razy włosy grzebieniem i założyła na nogi sandały.

Kierowała się właśnie ku wyjściu, kiedy usłyszała za sobą cichy głos męża.

- Kochanie... ? Gdzie idziesz ? - spytał zaspany Cid, siadając na łóżku i patrząc na jej szczupłą sylwetkę

Odwróciła się na chwilkę, obdarzając go delikatnym uśmiechem

- Wychodzę... Chcę zobaczyć wschód słońca. Wiesz, jak bardzo lubię letnie poranki.. - zamilkła, nie chcąc nic więcej mu mówić. Po co ma go niepotrzebnie martwić, skoro nawet ona nie jest pewna, czy aby na pewno jej złe przeczucia w jakikolwiek sposób mogą się sprawdzić...

- Czy coś się stało ? - spytał z zatroskaniem Cid, wstając i podchodząc do niej.

- Nie.. Nic.. - skłamała. Przecież nie mogła mu powiedzieć, iż dzieje się coś niedobrego... Tu, na przylądku, życie płynęło spokojnie i nic nie było w stanie go zakłócić. Przynajmniej oboje taką mieli nadzieję, kiedy osiedli w tym pięknym, kamiennym domu Edei

- Może.. iść z tobą ? - spytał

- Poradzę sobie. Nie martw się, Cid - zapewniła, obejmując go mocno i przytulając się na chwilę do niego

- Uważaj na siebie... - szepnął, całując ją w czoło i gładząc dłonią jej długie włosy.

Skinęła głową, po czym wyszła z pokoju, odprowadzana jego zmartwionym spojrzeniem.

----

Morze, jak każdego poranka, było bardzo spokojne. Tak, jakby spało, zapominając o otaczającym go świecie. Edea kochała morze, nawet wtedy, gdy z wściekłością tłukło ono falami o skalisty brzeg, wzbudzając obawę, czy aby za którymś uderzeniem fali nie pogrzebie wraz z oberwanym klifem całego jej domu.

Mimo wszystko - ocean był przyjacielem. Takim samym, jak i otaczające dom kwieciste łąki, rysujące się na horyzoncie góry, jak ciepły, rozwiewający jej długie kruczoczarne włosy wiatr...

Szła wzdłuż plaży powoli, lekko stawiając nogi na zimnym, nie ogrzanym jeszcze przez słońce piasku. Obserwowała z zainteresowaniem ptaki podążające stadami na żerowiska, mrużyła złociste oczy wpatrując się w pierwsze promienie słońca.

Wszystko zdawało się być całkowicie normalne. Takie, jak każdego ciepłego poranka tegoż pięknego lata.

A jednak.... Coś było inne...

Cóż, czas szybko mijał na takich samotnych wędrówkach. Edea, rozmyślając nad przyczyną rodzącego się w jej sercu niepokoju, nawet nie zauważyła, jak bardzo oddaliła się od domu. Postanowiła więc zawrócić. Nie chciała, aby Cid się o nią martwił.

Przeszła zaledwie kilka kroków, kiedy wśród porastających wspinające się w górę wydmy turzyc zauważyła dziwny ruch, który przykuł jej uwagę. Znieruchomiała, patrząc z niepokojem na niezidentyfikowany duży kształt jakiegoś stworzenia.

Błysk białych zębów natychmiast uświadomił jej, co widzi.

T-Rexaur !

Olbrzymi drapieżny gad z rykiem przebiegł przez gęste szuwary i grzęznąc stopami w suchym piasku opadł niezręcznie na plażę, utkwiwszy swe błyszczące oczy w całkowicie zaskoczonej tym widokiem kobiecie.

Nie, to nie może być prawda.. W tych rejonach nigdy nie było T-Rexaurów ! To zwierzęta żyjące tylko na piekielnych i niebiańskich wyspach należących do odległych stąd o tysiące mil kontynentów. Co tu robi tak potężny stwór ? Jakim sposobem przedostał się przez ocean ?

Nie miała czasu zastanawiać się dalej nad przyczynami pojawienia się T-Rezaura w tych spokojnych okolicach Centry... Zwierzę niewątpliwie było prawdziwe i co gorsza, wcale nie miało wobec niej dobrych zamiarów. Wyglądało na złe, agresywne i, co gorsza, głodne...

Stwór ryknął rozdzierająco, szykując się do ataku.

Edea z miejsca oprzytomniała, wiedząc iż walka jest nieunikniona. Dinozaur odciął jej drogę ucieczki, nie było nawet sensu próbować przed nim umknąć. Był kilkakrotnie szybszy i silniejszy od wszelkich stworzeń, z jakimi kiedykolwiek wcześniej miała do czynienia. Sama nie miała zbyt wielkiego doświadczenia we walce. Nie lubiła wojen, nienawidziła bezsensownego zabijania. Niestety w czasach, w których obecnie przyszło jej żyć, podstawowe umiejętności przydawały się, chociażby wobec wciąż grasujących po kontynentach zmutowanych stworzeń pochodzących z księżyca.

T-Rexaur jednak był inny... Wielki i nieustępliwy stwór, który potrafił zabić nawet najsilniejszych żołnierzy Galbadii. I teraz ten oto stwór stał kilka metrów przed nią, gotów do natychmiastowego ataku.

Krzyknęła w przerażeniu, kiedy wielkie szczęki zbliżyły się niebezpiecznie ku niej. Odskoczyła w bok, w tym samym momencie atakując stworzenie magią. Zwierzę, jakby trochę się zdziwiło niespodziewaną kontrą, ale jednak nie zrezygnowało z dalszej walki. Z jego świecących oczu płynęła czysta nienawiść. Szybki zwrot w miejscu i odbicie na tylnych nogach spowodowało, że z miejsca znowu znalazł się tuż przy Edei.

Kobieta nie zlękła się, mimo iż reakcja stworzenia nie była taka, jakiej by się spodziewała. Jej własna moc nieraz w zupełności wystarczała, ale teraz zdawało się, iż musiała również polegać na para-magii. Znalazła przy sobie zaledwie kilka dołączonych zaklęć, nie tracąc więc czasu posłała jedno z nich w stronę potwora.

- Thundaga !

Potężny ryk wydobył się z gardła potwora, kiedy otoczyły go setki elektrycznych iskier. Stwór jakby nieco osłabł, uginając się na zmęczonych nogach i pochylając ku ziemi łeb. Wnet jednak potrząsnął głową i przymrużywszy oczy ruszył na przeciwniczkę.

Nie zdążyła po raz drugi wypowiedzieć para-magicznego zaklęcia, kiedy jednym zamaszystym uderzeniem ogona gad powalił ją na piasek.

Usiłowała szybko powstać, jednocześnie próbując dokończyć wypowiadane zaklęcie. Nie zdążyła jednak nic zrobić, gdyż zwierzę skutecznie przycisnęło ją własnym ciężarem do chłodnego piasku. T-Rexaur oparł na niej potężną łapę. Krzyknęła z bólu, kiedy ostre niczym sztylety pazury stworzenia wbiły się w jej ramię. Przymknęła oczy, czując spływające po skórze krople krwi.

- Ice Strike.. Ice Strike ! - w desperackiej próbie udało jej się wypowiedzieć słowa zaklęcia. Uniosła w górę dłoń i cisnęła olbrzymimi soplami lodu w stronę potwora. Jedno z lodowych ostrzy przecięło bok zwierzęcia, podczas gdy dwa pozostałe nie dosięgły celu. Zwierzę ryknęło z wściekłością, oglądając się na bok, nie zmniejszając jednak ucisku łapy, którą trzymał kobietę przygwożdżoną do ziemi.

Zbliżył ku niej potężny pysk z zamiarem rozszarpania swej ofierze gardła.

- Cid... - szepnęła Edea czując zbliżający się koniec.

I wtedy stała się rzecz niesłychana...

Niebo rozświetlił potężny błysk. Nie był jednak to błysk pioruna, ani ognia. Nie dało się słyszeć żadnego huku, jedynie delikatny szczęk metalu, na który nawet Edea nie zwróciła specjalnej uwagi patrząc w zaskoczeniu na to, co stało się z jej przeciwnikiem.

Potężny promień światła zatoczył po niebie łuk i uderzył z całej siły w bok T-Rexaura, przebijając go na wylot, jednocześnie z wielką siłą rzucając gadem o pobliską wydmę. Zwierzę wydało z siebie cichy jęk, po czym rozpłynęło się w powietrzu.

Nastała cisza.

Edea nabrała powietrza w płuca i z wielkim wysiłkiem wstała z ziemi. Próbowała utrzymać się na drżących nogach, ale była zbyt słaba. Uklękła, podpierając się dłonią o miękki piasek, drugą ręką trzymając się za zranione ramię. Syknęła z bólu. Zaczęła żałować, iż w ogóle wybrała się samotnie na tę poranną wyprawę.

Na szczęście znalazła przy sobie jedną Curagę. Para-magiczne zaklęcie wnet rozpłynęło się po jej ciele w postaci orzeźwiającej energii. Odniesiona we walce rana szybko się zagoiła, ból ustąpił. Edea westchnęła z ulgą, odgarnęła włosy z mokrego czoła i wstała z ziemi.

Do jej uszu dobiegł znów cichy metaliczny odgłos. Powoli zwróciła głowę ku morzu, skąd nie tylko słyszała ów niepokojący dźwięk, ale również skąd dosięgnął T-Rexaura niespodziewanie silny atak.

Zamarła widząc olbrzymią istotę wyłaniającą się ze spokojnego morza...

Nie była zresztą pewna, czy to jakakolwiek istota. To "coś" wyglądało wręcz nieziemsko... Wielki metalowy robot, kojarzący się bardziej z urządzeniami wymyślonymi przez estharskich inżynierów, niż z jakimkolwiek demonem, wypełzał powoli z wody, pośród zgrzytów i jęków niezliczonych metalowych części. Kształtem przypominał wielkiego mechanicznego rycerza, choć sposób w jaki się poruszał przedstawiał sobą raczej marny widok.

Zatrzymał się po paru krokach.

Dopiero teraz Edea odzyskała głos.

- Kim.... Czym jesteś ? - spytała drżąc z przejęcia.

Nie oczekiwała, iż stwór odpowie na jej pytanie, tak też tym bardziej zdziwiła się, kiedy do jej uszu dotarł niski, wręcz melodyjny głos

- Mam na imię Alexander... - powiedziało stworzenie

- Jesteś potworem z księżyca ? Przybyłeś wraz z Lunar Cry ?

- Nie... Jestem siłą opiekuńczą. Pochodzę z cywilizacji Centry, zostałem zbudzony ze snu przez śmiertelników ingerujących w mój wieczny spokój...

Edea nie mogła uwierzyć w słowa istoty. A więc to był GF.. Jedno z nieśmiertelnych stworzeń, otoczonych tyloma legendami. Dotychczas znała GFy tylko z naukowych wywodów takich osobistości jak dr Odine. Wiedziała, iż takie stworzenia jak Quezacotl czy Ifrit istnieją gdzieś-tam w świecie, ale nie sądziła, iż kiedykolwiek stanie oko w oko ze stworzeniem, które tak naprawdę należało do spuścizny starożytnej cywilizacji i wraz z jej upadkiem powinno przestać istnieć.

- Dlaczego mi pomogłeś ? - spytała

- Nie chodziło tu o ciebie - odpowiedział Alexander. Metalowy pancerz zabłyszczał w ciepłych promieniach słońca - Tamto stworzenie dostało się w miejsce, do którego nie należało. Śmiertelnicy z Esthar zachwiali równowagą w przyrodzie. Zmienili prawa natury..

Kobieta dopiero teraz pojęła, iż to, co przez cały poranek odczuwała, nie było jedynie przypadkiem.

A jednak - coś złego się wydarzyło...

- To dlatego czuję niepokój... - wyszeptała, patrząc w ciągnące się po horyzont bezkresne wody oceanu - Dzieje się coś, co może zagrozić całemu światu.. Mam rację ?

GF skinął twierdząco głową.

- Nowi panowie tej ziemi.... pojawili się nagle i posuwają się naprzód wzdłuż starożytnego kontynentu - rzekł Alexander - Roszczą sobie prawa do tych ziem i jej bogactw, nie bacząc na to, iż doprowadzą planetę do wielkiej zagłady. Ich moc i siła jest wielka, albowiem kierowani są przez potężną istotę władającą nimi od lat. Jako wygnaniec z miejsca świętego, przemierzam kontynent starając się zapobiec nieszczęściu. Próżne jednak moje wysiłki, gdyż po ich stronie stoi zła moc... Już wkrótce będziemy świadkami kolejnego Lunar Cry, do którego najwyraźniej chcą doprowadzić.

Edea z przerażeniem spojrzała na stalowego giganta. Ten ze sobie tylko właściwym spokojem, jednak jakby ze smutkiem w głosie, kontynuował

- Wydobyli Crystal Pillar, miejsce mojego odpoczynku. Powracają z nim właśnie do swego państwa, aby stworzyć tam broń wszechpotężną.

- Czy nie można nic zrobić ? - spytała Edea - Czy nie można temu zapobiec ?

- Dla świata nie ma ratunku. Dlatego ostrzegam was, śmiertelnicy, przed kataklizmem. Ukryjcie się w starożytnych schronach Centry, przeczekajcie najgorszy czas... A później odbudujcie wasze państwa, tak jak to niegdyś uczynili moi wszechpotężni panowie. To dla was jedyny ratunek. Posłuchajcie mnie...

To, co powiedział Alexander, brzmiało przerażająco. Mimo wszystko w młodym sercu Edei zrodziła się nowa nadzieja.

- Są jeszcze tacy, którzy będą walczyć, Alexandrze.. - rzekła - Odważni wojownicy, którzy mogą powstrzymać Esthar. Jeśli jest jeszcze jakaś szansa na ocalenie tegoż świata, oni jej nie zmarnują

- Zadziwiające... ile optymizmu płynie z serc tak słabych istot jak wy, ludzie. - przyznał z szacunkiem GF - Źyczę więc wam powodzenia. Źegnajcie. - Alexander począł powoli wycofywać się w stronę morza.

- Dziękuję... - powtórzyła Edea, przez chwilę ogarniając stworzenie swym złotym spojrzeniem. Odwróciwszy się, skierowała się w drogę powrotną, ku malującej się wśród skał sylwetce kamiennego domu. Osłabiona jeszcze niedawną walką wyszeptała sobie kolejne uzdrawiające zaklęcia, używając jednak w tym celu nie Curagi, a własnej mocy. Zaklęcia działały co prawda o wiele słabiej, ale w tym momencie całkowicie wystarczały. Musiała jak najszybciej dojść do domu, nim ją siły opuszczą...

- Zaczekaj.... - usłyszała nagle za plecami głos Alexandra

Odwróciła się zaskoczona, spojrzawszy na GFa.

- Ty.. ty nie jesteś zwykłym śmiertelnikiem - rzekł w końcu, zbliżywszy się ponownie ku piaszczystemu brzegowi - Wyczułem od ciebie potężną moc...

Edea spuściła z pokorą wzrok.

- Tak, to prawda.. - westchnęła - Dysponuję magicznymi umiejętnościami, które...

- Ja znam tę moc - przerwał jej Alexander - Ta magiczna aura jest tak charakterystyczna, tak znajoma.... Ty jesteś potomkiem Wielkiej Hyne ?

- Zgadza się... - przyznała Edea - Jestem czarownicą..

- Dlaczego nic nie powiedziałaś, o pani ? - spytał Alexander - Przez setki lat szukałem następczyń Hyne wierząc, iż prawdą jest to, co starożytni mówili o sukcesji czarownic ! Zostałem stworzony po to, by służyć tym Najpotężniejszym... Takim jak ty....

Olbrzymi stwór pochylił delikatnie potężną głowę ku Edei, zapewne by się jej bliżej przyjrzeć

- Zaiste, jesteś potomkiem Hyne - jego głos nabrał spokoju i melodyjności - Dobrą stroną drzemiącej w sukcesji mocy... Proszę, pozwól mi iść z tobą. Takie jest me przeznaczenie, pani moja....

Edea była całkowicie zaskoczona prośbą Alexandra

- Czy to oznacza, że chcesz się przyłączyć do mnie ? - spytała

- Tak.

- Nigdy nie miałam GFa...

- Będę ci wiernie służyć i chronić cię - zapewnił Alexander - Takie jest moje zadanie. Przy mnie nie spotka cię nic złego. Zaufaj mi, pani. Zostań mym mistrzem i mym nauczycielem...

- Naprawdę chcesz iść ze mną ?

Skinął twierdząco głową.

- Dobrze... - zgodziła się - Co mam uczynić ?

- Zamieszkam w twym umyśle - wyjaśnił GF - Skąd zawsze będziesz mogła mnie wezwać, gdy tylko będę potrzebny. Nie lękaj się, nic ci nie grozi. Będziesz słyszała mój kojący głos i będziesz czuła mą obecność, ale nie będę naruszać twej prywatności i twych myśli.

- Czy... czy to bezpieczne ? - spytała

- Tak... Ale jest jedna rzecz, o której musisz wiedzieć i o niej pamiętać. Za nic w świecie nie wolno ci dołączać mnie do umysłu innych śmiertelników. Rozumiesz ? Starożytne GFy zostały stworzone, by służyć potomkom Hyne, którym nie wyrządzą żadnej szkody. Jednakże... umysły osób nie posiadających naturalnej mocy nie są w stanie nas przyjąć bez szwanku. Bezwiednie takie umysły niszczymy, wymazując ludziom wspomnienia....

- Dobrze... Będę o tym pamiętać.

- A więc przygotuj się, pani moja. Od tego momentu służę tobie całą mą nieśmiertelną duszą...

Alexander zajaśniał oślepiającym światłem, po czym rozpłynął się w powietrzu, wnikając do umysłu młodej czarownicy.

Uśmiechnęła się, czując potężną, aczkolwiek przyjacielską moc. GFy to piękne istoty, pomyślała.

---

Kiedy przybyła z powrotem do domu, tuż w progu przywitał ją zaniepokojony mąż

- Di ! Jesteś wreszcie ! - objął ją w pasie i przytulił mocno do siebie - Już się zacząłem martwić....

- Wszystko w porządku... - wyszeptała, wtulając głowę w jego silne ramiona. Zadrżała na całym ciele. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo ją walka z T-Rexaurem osłabiła. Mimo uzdrawiających zaklęć nie odzyskała w pełni sił.

- Kochanie, co ci jest ? - spytał, patrząc z przerażeniem na jej bladą twarz. Odgarnął włosy z jej czoła, spoglądając na jej wpół przymknięte oczy

- Świat... Grozi niebezpieczeństwo... - wyszeptała

- O czym ty mówisz ? - spytał z niepokojem. - Co się stało ?

Nie powiedziała już nic więcej. Nogi się pod nią ugięły i gdyby nie natychmiastowa reakcja Cida, to pewnie by upadła. On jednakże wziął ją szybko na ręce i zaniósł do domu, kładąc na łóżku.

Usiadł na brzegu tuz przy niej i pochwycił delikatnie jej drobną dłoń w swoje ręce

- Di... - wyszeptał

Otworzyła oczy, spojrzawszy na jego smutną i zatroskaną twarz

Podsunął jej do ust małą szklaną buteleczkę z magicznym płynem

- Napij się... - powiedział - Dobrze ci zrobi, to Potion.

Z trudem przełknęła niezbyt przyjemny w smaku płyn. Po chwili napój zaczął działać, dodając jej brakującej energii.

- Czy teraz możesz mi powiedzieć, co się stało ? - spytał mąż, pochylając się nad nią i obdarzając ją delikatnym pocałunkiem w policzek

Odzyskawszy siły opowiedziała mu swoją poranną przygodę.

Cid słuchał w przerażeniu wszystkiego, co Edea powiedziała, jednocześnie obiecując sobie, że już nigdy nie puści jej samej na tak niebezpieczne wędrówki wzdłuż morza.

Mimo wszystko... myśl o Alexandrze była pocieszająca

- Edea... - rzekł po chwili milczenia - Ten GF.. To naprawdę starożytne stworzenie zrodzone z cywilizacji Centry ?

- Jak najbardziej, Cid - odpowiedziała - Ma niewiarygodną moc. Sama widziałam, co jego atak potrafi...

- Cóż, widocznie naprawdę był tobie przeznaczony... - stwierdził.

Skinęła głową.

- Edea...

- Tak ?

- Przy okazji nie zapomnij mu podziękować w moim imieniu...

- Za co ?

- Za to, że ocalił moją ukochaną żonę, bez której żyć bym nie potrafił - odpowiedział, składając na jej ustach delikatny pocałunek.

----

... A jednak....

Ludzie mieli rację. Ich wiara okazała się silniejsza od największego grożącego światu niebezpieczeństwa....

Znaleźli się tacy, którzy świat ocalili...

Crystal Pillar spoczął na dnie morza, nie zagrażając już więcej planecie. Władza wszechpotężnej czarownicy Adel, będącej tą złą stroną legendarnej sukcesji, została obalona. Świat powrócił do dawnego porządku.

Dom Edei przeżywał czasy świetności. Pozostając pod opieką morza, łąk i gór, zapełnił się osieroconymi dziećmi, wychowywanymi z największą miłością i poświęceniem.

...Lecz...

Później pojawiła się Ona. Ktoś, kto zburzył całkowicie zaistniały porządek.

Alexander nie mógł zrozumieć, jakim sposobem ten potężny umysł przejął nad nim władzę. Zdawał się on być jeszcze silniejszy od wszystkiego, co kiedykolwiek przedtem GF widział i czuł.

I nie mógł nic zrobić.

Mógł jedynie czuwać przy ciele swej pani, mając nadzieję, że jeszcze kiedyś ona powróci. Pozostał jej wierny, tak jak obiecał.

...A później...

Pojawił się młody śmiertelnik, który brutalnie wydarł go z umysłu Edei.

Dołączył do siebie, nie będąc świadomym tego skutków.

Alexander wiedział, iż od tego momentu będzie niszczyć umysł śmiertelnika, choćby nawet całymi siłami chciał temu zapobiec.

Przeznaczenie z niego najwyraźniej zakpiło...


----------

KONIEC ??

( Przecież wiadomo, co dalej było ! )


Notka końcowa:

A właśnie... Uświadomiłam sobie pewną rzecz...

Skoro Squall był takim "złodziejem" i wyciągał od wszystkich GFy, to jestem ciekawa, czy później te GFy zamierzał zwrócić :PP Oczywiście - o ile jeszcze żyli ich właściciele, bo trudno, ażeby zwrócił na przykład Leviathana, czy też Carbunkle.... :P

Ale uważam, że Edei Alexandra zwrócić powinien. To samo zresztą dotyczy Pandemony i Fuu-chan. Nie można tak bezczelnie traktować GFów i ich prawowitych właścicieli ! Ludzie, którzy mają do siebie dołączone siły opiekuńcze naprawdę długo muszą pracować nad ich rozwojem i ich umiejętnościami.

A więc cóż....

Squall, popraw się !


20-21.06.2002


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • shizonek : 2011-04-27 13:44:32
    Wielki plus za motyw z GFem

    Nie powiedziałabym, że to kradzież. Wszystkie GFy zdobył w walce, więc należałoby to traktować jako trofeum. Zresztą, tak samo jest w wypadku zasysania magii. Cały system w ósemce jedzie w końcu na wyciąganiu od przeciwnika potrzebnych rzeczy, są też komendy typu "ukradnij" (a to już nie tylko w FF8), więc traktowanie tego w kategorii moralne/niemoralne mija się z celem;) A czy zdzielenie gunblade'm w łeb bezbronnego Bite Buga przez wypasionego Squalla z 100LV jest moralne? Albo puszczenie przez Quistis Ultimy na Red Bata? Nie ma sprawiedliwości w jRPG.. :))

    No dobra, rzeczywiście Edei mógł Squall odddać tego Guardiana, potem już przestali być wrogami, nieprawdaż? :) Kto wie, może i oddał..

    Ładny tekst, z przyjemnością przeczytałam coś związanego z GFami. Mało jest opowiadań, wykorzystujących motywy Guardianów, a szkoda.

  • Skomentuj