Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Duma

Duma

Autor:Aurorka
Korekta:IKa
Serie:Dragon Ball
Gatunki:Obyczajowy
Dodany:2007-09-05 19:06:19
Aktualizowany:2007-09-05 19:06:19



Miał lekko przymknięte oczy. Nie chciał, aby ktoś mu przeszkodził w myśleniu.

Fotel cicho zaskrzypiał, kiedy zmieniał pozycję na dogodniejszą.

Wspominał.

Nie często to robił. Nie miał zbyt wielu dobrych wspomnień, chociaż ostatnie kilka lat trudno byłoby nazwać nieprzyjemnymi...

Poczuł szarpnięcie.

Zmarszczył brwi i spojrzał na dół.

- Tatko! - trzyletnia dziewczynka uniosła na niego swoje piękne, niebieskie oczęta.

Nie zauważył nawet, kiedy jego dłoń znalazła się na jej główce. Jego czoło wygładziło się, a na twarzy pojawił się ledwo dostrzegalny uśmiech.

Dziewczynka odpowiedziała mu szerokim uśmiechem.

- Ap! - wyciągnęła rączki.

Delikatnie podniósł tą kruchą istotkę i posadził sobie na kolanach. Natychmiast się w niego wtuliła. Chociaż to nie było potrzebne, rozejrzał się, czy nikogo nie ma w pobliżu. Nie chciał, by ktoś widział jak okazuje "słabość".

Jej mięciutkie włoski łaskotały go w rozcięciu koszuli.

- Tatko! - podniosła główkę.

- Tak? - zdziwił się jak jego głos zabrzmiał miękko.

- Samolot!

Odruchowo spojrzał za okno, przy którym siedział, chociaż wiedział, że nie o taki samolot jej chodziło.

- Pustynia!

Przeniósł wzrok z powrotem na córkę. Zadziwiała swoją matkę wypowiadając słowa bardzo wyraźnie jak na swój wiek. Nie znała ich jeszcze wiele, ale za to potrafiła wypowiedzieć bez zająknięcia się "podprzestrzeń"... Skąd ona wytrzasnęła takie słowo? Może usłyszała jak jego teść rozprawia na naukowe tematy (zazwyczaj zupełnie dla niego niezrozumiałe).

- Dlaczego tam?

Przekrzywiła główkę, a jej krótki kucyk zakołysał się lekko.

Tak... Była bardzo do matki podobna.

- Wielbłąd! Wielbłąd! Wielbłąd! - powtórzyła kilka razy ze śmiechem.

Na jego twarzy pojawił się rzadko goszczący szeroki uśmiech. On też lubił wielbłądy.

Spojrzał na zegarek. Dochodziła trzecia. Mieli niewiele czasu przed powrotem pozostałych członków rodziny, ale...

Córeczka wpatrywała się w niego intensywnie czekając na jego decyzję.

- Ale tylko na chwilę.

Ledwo ponownie zasiadł w fotelu, kiedy drzwi się otworzyły i z impetem wpadł jego dwunastoletni syn.

- Ciszej! Próbuję się przespać - powiedział szorstko.

- Dobrze, tato - chłopiec spuścił głowę i wyszedł cicho z pokoju.

Dlaczego znowu to zrobił? Nie chciał go zranić, a mimo to nigdy nie pozwolił sobie na okazanie synowi czegoś więcej niż... tolerancji?

Cicho westchnął.

Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Gwałtownie otworzył oczy. Nie zauważył kiedy ktoś wszedł do pokoju...

Jego żona zdjęła dłoń i podeszła do okna. Nie patrzyła na niego.

- Cierpi... - powiedziała ledwo słyszalnie.

Zacisnął zęby i odwrócił wzrok.

Wiedział. Czuł to. Lecz resztki jego dumy nie pozwalały... Resztki?

Kiedy z jego godności zostały tylko resztki?

Przecież tak naprawdę miał tylko ją.

DUMA.

To dzięki niej osiągnął tak wiele, ale o mały włos straciłby wszystko.

Wrócił pamięcią do czasów, kiedy dowiedział się, że został ojcem. Nie wiedział nawet, że była w ciąży. Nie powiedziała mu. Zresztą... Pewnie tylko wzruszyłby wówczas ramionami na tę wieść.

Był zaskoczony, kiedy dowiedział się, że mały jest tak bardzo do niego podobny. I chyba właśnie wtedy zdecydował, że zostanie. Zostanie i nauczy syna wszystkie co sam umie.

Więc co się stało? Kiedy tak się od siebie oddalili?

Otworzył oczy. Spoglądała na niego czule. Nie złościła się. Rozumiała go. Może nawet znała go lepiej niż on sam...

Pochylił się w fotelu ukrywając twarz w dłoniach.

Ujęła jego dłonie w swoje i spojrzała mu w oczy.

- To nie jest słabość.

Znała go zbyt dobrze. Kiedy to się stało? Czyżby po ich ślubie?

Ślub.

Najdziwniejszy dzień w jego życiu.

No, może poza oświadczynami. Jej. Jemu duma nigdy nie pozwoliłaby wypowiedzieć tych kilka słów.

Wrócił myślami do chwili obecnej.

- Ale ja... - nie dokończył. Każda rozmowa o uczuciach była dla niego ciężką przeprawą.

Klęcząc przed nim ucałowała jego dłonie.

- Wiem...

Pochylił się i podniósł ją z podłogi. Kiedyś uważałby, że należą mu się pokłony, ale teraz czuł się nieswojo.

Był... no właśnie, kim?

Usiadła mu na kolanach i oparła głowę o jego ramię.

- Dla ciebie nie istnieją żadne przeszkody. Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. Zarówno fizycznie jak i psychicznie.

Oparł głowę o węzgłowie.

Był silny.

Z pewnością, ale nie najsilniejszy. Była jedna osoba, której nigdy nie dorówna. Jego najlepszy (a może jedyny) przyjaciel.

- Hmmm... - kącik ust podniósł mu się na jego wspomnienie.

Wstał z żoną na rękach. Nie czuł jej ciężaru. Dla niego była lżejsza od piórka. Delikatnie postawił ją na ziemi. Jego oczy przybrały łagodny wyraz. Tylko niektórym ukazywał taką twarz.

- Będę.

Syna odnalazł w sali treningowej. Odkąd zamieszkał w tym domu, razem ćwiczyli. Już jako siedmiolatek zaskakiwał go swoją siłą i możliwością przemiany. On w jego wieku robił babki z piasku. Nieświadomie zacisnął zęby. Wspomnienia domu rodzinnego zawsze kojarzą mu się ze śmiercią ojca.

Syn wyczuł jego obecność, ale się nie odwrócił.

- Khm... - chrząknął, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

Z ociąganiem odwrócił się ku ojcu. Jego oczy wyrażały szacunek i obawę.

- Potrenujemy razem? - zapytał i nie czekając na odpowiedź poszedł się przebrać.

Zakładając strój treningowy zastanawiał się, czy dane mu będzie wygrać tę, jakże trudną dlań, potyczkę.

Siedzieli na podłodze i odpoczywali.

W ciągu całego treningu nie odezwali się do siebie ani słowem.

Jego syn mimo młodego wieku dorównywał mu siłą, choć jeszcze brakowało mu zdolności przewidywania ruchów przeciwnika.

- Jesteś bardzo silny. Niedługo mnie pokonasz.

Chłopiec o jasnych włosach spojrzał na niego zdziwiony. Rzadko słyszał pochwałę z jego ust.

- I... - urwał. "Zrób to wreszcie! Już raz mu pokazałeś co do niego czujesz, więc możesz zrobić to jeszcze raz." - Jestem z ciebie... - szukał odpowiedniego słowa "Zadowolony? Nieee." - Jestem dumny - po wypowiedzeniu tych słów poczuł falę ciepła wypełniająca jego serce.

Tak.

Był dumny, nie, jak dawniej, z tego kim jest, ale z tego kim się stał.

Nie zdając sobie z tego sprawy uśmiechnął się do syna szeroko, a ten najpierw nieśmiało, później ze szczęściem w oczach odwzajemnił jego uśmiech.

Jego duma...


koniec


story wrote by Aurorka (21.4.2004) (titonosek@interia.pl)


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Nakago : 2007-12-12 23:08:26
    Pomysł OK, wykonanie gorzej

    Jak w temacie: bardzo ciekawe i do rzeczy wykorzystanie podwójnego znaczenia tytułowego pojęcia, pasujące do postaci. Postać, sama w sobie, też nieźle przedstawiona (gdyby jeszcze nie ten wielbłąd... ;-)). Gorzej z żoną - jakoś jej nie widzę z takim zachowaniem, nie dowierzam, że w domowych pieleszach mogłaby tak 'mięknąć'. On już prędzej.

    Gorzej z wykonaniem. Nie trafiają do mnie niektóre fragmenty rozmów. Zdarzają się drobne powtórzenia. I zaimków jest miejscami za dużo. Ogólne wrażenie 'techniczne' nie za dobre, choć uchybienia potrafię wymienić jedynie minimalne. Tak jakoś... coś mi nie pasuje, ale trudno mi powiedzieć, co dokładnie.

  • Skomentuj