Opowiadanie
Niedokończona sprawa
Rozdział 7
Autor: | Ramos |
---|---|
Korekta: | Aevenien |
Tłumacz: | IKa |
Serie: | Harry Potter |
Gatunki: | Obyczajowy, Romans |
Dodany: | 2009-06-29 13:26:56 |
Aktualizowany: | 2009-06-29 13:26:56 |
Poprzedni rozdział
Tytuł oryginału - Unfinished Business
Link - Unfinished Business
Autor - Ramos
Zgoda - Jest
Beta - Minamoto (IKa)
Edit: Dodano drugą część rozdziału 7.
Gdy powracająca Hermiona przenikała przez ścianę do sypialni profesora Snape’a, zaskoczył ją dźwięk dwóch głosów. Wychodząc zostawiła pokój w ciemnościach, a teraz oświetlało go słabe światło świecy umieszczonej w uchwycie tkwiącym na ścianie przy drzwiach łazienki. Przybierając niewidzialną postać, ostrożnie popłynęła w stronę głosów tylko po to, by zastać profesora Dumbledore’a i Madame Pomfrey cicho dyskutujących o nieprzytomnym mężczyźnie leżącym w łóżku przed nimi.
Mimo zachowanej ostrożności, dyrektor spojrzał ponad ramieniem pielęgniarki i uśmiechnął się, gdy jego wzrok napotkał badawcze spojrzenie Hermiony.
- O, panna Granger. Właśnie się zastanawialiśmy, czy dzisiejszego wieczoru ktoś się zaopiekował Severusem.
Zaskakując Poppy Pomfrey, Hermiona uprzejmie zmaterializowała się obok.
- Zdaje mi się, że to o mnie chodzi - odparła nieco niepewnie. - Był przytomny tylko jakiś czas, wystarczający, by przygotować to - wskazała na buteleczki eliksirów, stojące na stoliku nocnym - i na to, żeby doczołgać się do łóżka.
Szkolna pielęgniarka wyciągnęła jedną z buteleczek z stojaka i podniosła ją do światła.
- Przypuszczam, że pił? - zapytała cierpko i cmoknęła z niezadowoleniem, gdy Hermiona skinęła głową.
- Trochę gry pozorów jest potrzebne, Poppy - przypomniał jej dyrektor. - Severus zna granice.
Pomfrey zignorowała go i obrzuciła Hermionę ostrym spojrzeniem.
- Utrzymał go w żołądku?
- Eliksir tak. Whisky - nie.
- Hmm. To akurat dobrze - skomentowała. - Tym razem poszło mu lepiej niż zwykle. Zazwyczaj nie pamięta, żeby się pozbyć tego świństwa.
Hermiona milczała, gdy Dumbledore posłał jej długie spojrzenie znad połówek okularów, po czym zwrócił się do swojej towarzyszki.
- W porządku Poppy, robi się późno. Jak sama widzisz, Severus ma się dobrze, tak jak należało tego oczekiwać. Może ty nie jesteś tak wiekowa jak ja, ale chyba oboje potrzebujemy naszej dawki snu. Panno Granger, czy mogę liczyć na przypilnowanie go?
- Nie mam nic przeciwko temu - odparła Hermiona niepewnie. - Tylko proszę mi powiedzieć, na co mam uważać?
- Gorączka, koszmary, wymioty. - Pielęgniarka wymieniła spodziewane objawy tak, jakby to było coś normalnego. - Jest druga nad ranem. Jeśli się obudzi przed świtem, przypomnij mu o wzięciu kolejnej dawki eliksiru. W przeciwnym wypadku musi ją koniecznie zażyć, gdy tylko się obudzi. Przed śniadaniem zejdę sprawdzić, jak się miewa.
Kilka godzin później Severus Snape zaczął się niespokojnie wiercić. Hermiona z poczuciem winy odłożyła czytaną książkę na szafkę i zmaterializowała się przy wezgłowiu łóżka.
Z gniewnym pomrukiem przetoczył się na bok i zaczął kaszleć, mrużąc oczy od blasku nadal palącej się świecy. Kiedy skupił w końcu wzrok na bladym zarysie Hermiony, jego usta wykrzywiły się w niesmaku.
- Dumbledore tu był - wymamrotał. - Zawsze zostawia jakiegoś psa na straży.
- Ludzie potrzebują snu. Ja nie - przypomniała mu.
Nie kłopocząc się nawet odpowiedzią, Severus wyciągnął trzęsącą się rękę w kierunku stojaka. Obijające się o metal szkło wydało brzęczący odgłos i Hermiona zanurkowała w powietrzu, łapiąc buteleczkę, nim wyślizgnęła mu się z palców. Warknął na nią, ale nie miał innego wyboru niż zaakceptować pomoc - nie mógł jej przecież odepchnąć.
Udało mu się połknąć gęsty płyn, a wyraz jego twarzy dokładnie przekazywał opinię o smaku, potem opadł na poduszki, zamykając oczy. Tylko ciężki oddech wskazywał, jak dużo go ten wysiłek kosztował.
Nadal z zamkniętymi oczyma, zepchnął przykrycie, potem naciągnął je na siebie, próbując ułożyć się wygodnie z marnym rezultatem. Na czole pojawiły się krople potu, a cera przybrała jeszcze bledszy i woskowaty odcień.
Pchnięta instynktem starszym niż ludzkość, Hermiona położyła mu rękę na czole, by sprawdzić temperaturę. Nie była jednak w stanie stwierdzić, czy ją ma, czy nie. Lepkie, ciężkie ciepło żyjącego ciała przywarło do niej, ale nie czuła większej różnicy niż przy innych żywych osobach.
Severus mruknął słabo i natychmiast cofnęła rękę.
- Przepraszam Profesorze. Czy to bolało?
- Csswnie - westchnął prawie niesłyszalnie.
Niepewna co robić dalej, ostrożnie położyła rękę z powrotem na jego czole i dobiegło ją kolejne westchnienie ulgi. Zebrała się w sobie, by znieść nieprzyjemne uczucie - jeśli tego typu chłód może przynieść ulgę choremu, zniesie to.
Przez chwilę.
Zmieniając rękę, zauważyła, że Snape powoli się uspokajał; wyglądało na to, że zapadł w głęboki sen. Nawet kiedy cofnęła swój chłodzący dotyk, leżał cicho i nieruchomo przez kilka godzin.
Wysoki stożek świecy wypalił się do małego ogarka, kiedy znów zaczął się rzucać, a ledwo słyszalne mruczenie zaczęło dochodzić z ust. Nie odpowiedział, kiedy go zawołała i jakby się nie starała, nie mogła dosłyszeć niewyraźnie mamrotanych słów. Raz złapała imię Dumbledore’a - przynajmniej tak jej się zdawało, że usłyszała „Albus”, choć równie dobrze to mogło być „bulwus”.
Podpływając bliżej, próbowała zbliżyć ucho, by dosłyszeć poszczególne słowa. Źle jednak obliczyła odległość i nagły ruch głowy niespokojnie wiercącego się Snape’a sprawił, że jego czoło przeszło przez jej niematerialną twarz.
Tak nagle, jak błysk latarki rozświetla ciemny pokój, Hermiona przez krótką chwilę dostrzegła zarys zamglonej wyspy i wysokiego mężczyznę, ubranego na czarno. Wyprostowała się zawisając nad łóżkiem i obraz zniknął. Unosząc się w powietrzu, przyglądała się Severusowi szeroko otwartymi oczyma. Przelotne spojrzenie, które rzucił jej mężczyzna - Snape? - wzbudziło w niej dziwne uczucie niepewności, straty i ogromnej samotności.
Kiedy jej chłodny policzek przeszedł przez jego twarz, Severus uspokoił się, ale po dłuższej chwili znów zaczął się niespokojnie rzucać. Jego mamrotanie przybrało protestujące i gniewne tony.
Zbierając całą swoją odwagę, znów się zniżyła zamykając oczy i zbliżając swoją twarz tak blisko do jego policzka, że mogła poczuć aurę żywego ciała, otaczającą ją jak sauna. Głęboko odetchnął, gdy owiał go chłód niematerialnego ciała, podczas gdy Hermiona zaciskając zęby z gorąca, próbowała się skoncentrować na swoim celu - niematerialnej wyspie i jej mieszkańcu.
Gdy odzyskała świadomość, wokół niej szarym dywanem osiadała ciężka mgła. Nocne powietrze było chłodne, wilgoć osiadała na policzkach, a mokry uginający się grunt zapadał pod nogami. Musiała znów przyzwyczaić się do grawitacji. Podskoczyła na palcach, chcąc przetestować swój ciężar. Wrażenie szybko przestało być przyjemne, gdy zimna woda przesiąkła przez buty i zmoczyła stopy.
Ostrożnie wychodząc z dołka, który właśnie wydeptała, Hermiona rozejrzała się dookoła, szukając jakichkolwiek znaków rozpoznawczych - drzew, drogi, a zwłaszcza wysokiego mężczyzny, w którego śnie właśnie przebywała. Jednakże wizja była bardzo uboga i w którą stronę by się nie ruszyła, wszystko wyglądało tak samo. Marszcząc brwi, odgarnęła wilgotne włosy z czoła i zaczęła intensywnie nasłuchiwać.
Z jednego kierunku dobiegł ją cichy odgłos. Po przejściu kilku jardów zauważyła jakiś kontur w szarej nicości. Kilka kroków dalej i z bezkształtnej mgły wyłonił się wysoki mężczyzna ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Był odwrócony tyłem, ale budowa ciała i czarne włosy nie pozostawiały cienia wątpliwości, kogo znalazła.
- Profesor Snape? - zawołała niepewnie, ale mężczyzna się nie odwrócił. Jego uwaga była skierowana na kłęby mgły przed nim, a frustracja była wyraźnie widoczna w napięciu ramion. Jego buty wydeptały krótką ścieżkę w podmokłej ziemi, gdy chodził niecierpliwie w te i z powrotem i nie zatrzymał się nawet, kiedy stanęła przed nim. Spojrzał na nią przelotnie.
- Nie jesteś prawdziwa - stwierdził lekceważąco, wracając do swojej bezcelowej wędrówki.
Hermiona nie odpowiedziała. Była zbyt zajęta próbą znalezienia różnic pomiędzy profesorem, którego znała, a mężczyzna przed nią. Wyglądał na wyższego, jego włosy nie były przetłuszczone tylko otaczały twarz czarna kurtyną. A twarz... Chwilę zajęło Hermionie zorientowanie się, że patrzy na o wiele młodszego mężczyznę. Chwileczkę... Nie, niekoniecznie młodszego.
Jej własne „życiowe” doświadczenia z dopasowywaniem się do innej rzeczywistości nagle podpowiedziało jej, co widzi. To był Severus Snape taki, jakim siebie pamiętał - zanim został Śmierciożercą, zanim jego życie wyrwało się spod kontroli i zawiodło go na ścieżkę kolejnych złych wyborów i jeszcze gorszych konsekwencji, i postarzyło go o wiele bardziej niż minione dwadzieścia lat powinno.
Spróbowała jeszcze raz.
- Profesorze Snape, czy wszystko w porządku?
Znów ją zignorował, wpatrując się we mgłę. Jego wzburzenie rosło, a nieustający, prawie niesłyszalny dźwięk rzucanych przekleństw dochodził spomiędzy jego zaciśniętych zębów, gdy nadal krążył po tym małym skrawku lądu.
- Profesorze. Profesorze Snape. Severusie!
Na dźwięk swego imienia w końcu odwrócił się do niej.
- Czego chcesz? - warknął.
- Gdzie jesteśmy?
- Nie mam pojęcia - przyznał. - Ale ja powinienem być gdzieś indziej.
- Gdzie?
- Ja nie... Nie pamiętam. Powinienem gdzieś iść. Ty też nie pamiętasz? Oczywiście, że nie, nigdy nie byłaś dobra w zapamiętaniu czegokolwiek.
Hermiona stłumiła cisnącą jej się na usta ostrą ripostę zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie to i tak by nic nie pomogło. Najwidoczniej nawet jej nie rozpoznawał.
- Może mogę pomóc. Czy to miało coś wspólnego ze spotkaniem?
- Nie sądzę. Spotkania prefektów to zwykle strata czasu, wątpię czy jest jakiś sens w uczestniczeniu w nich.
- Profesorze, to nie było spotkanie prefektów. Czy pamiętam pan, co się stało dzisiaj?
Wzdrygnął się.
- To nie było spotkanie kadry - zaczął niepewnie. Jedną ręką sięgnął do lewego rękawa, gdzie zawsze trzymał różdżkę, ale jego palce nic tam nie znalazły.
- Czy wzywał pan profesora Dumbledore’a? Zdawało mi się, że słyszałam, jak wołał pan wcześniej jego imię. - Nie wyjaśniła kiedy i gdzie słyszała, jak je wypowiadał.
- Albus? Dlaczego chciałbym z nim porozmawiać, dopóki nie byłoby to coś... - Snape zszedł nagle z wydeptanej ścieżki i wydał dziwny kaszlący odgłos. Jego twarz zbladła, gdy chwycił się za brzuch, jakby był śmiertelnie ranny.
- Profesorze - zawołała Hermiona, ale opadł na kolana zginając się z bólu. Bez namysłu chwyciła go w ramiona by powstrzymać go przed upadkiem i zdziwiła się, jak bardzo był materialny. Ciężko się o nią opierając, mężczyzna nabrał w płuca drżącego oddechu, jego ciało drżało w agonii.
- Spraw, żeby przestało - wyszeptał. - Proszę przestań. Przestań, błagam - wychrypiał urywanym głosem.
- Przestań - rozkazała mu, próbując nim potrząsnąć. - Profesorze, to nie jest prawda. Severusie - poprawiła się szybko. - To sen, Severusie, tylko sen. Nie jest prawdziwy.
Mężczyzna w jej ramionach znów się wzdrygnął, ale napięcie powoli opuściło jego ciało. Hermiona otoczyła go ramionami i powtarzała swoje słowa znów i znów, dopóki jego ramiona nie przestały się trząść.
- Mama? - wymruczał pytająco.
Spojrzała na siebie i zobaczyła, że ubrana była w staromodną tradycyjną szatę, ale gdy na nią patrzyła, ta zblakła i zniknęła zostawiając szatę, którą zwykle nosiła. Mężczyzna odsunął ją na odległość, z której mógł ją dokładnie widzieć i przyjrzał się podejrzliwie.
- Nie jesteś moja matką - powiedział stanowczo, nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. - Ona nie żyje.
- Nie, nie jestem - zgodziła się szybko, ostrożnie kierując jego uwagę na rozmowę i próbując odsunąć wspomnienie o wcześniejszym bólu. - Tylko ci się to śni. Widzisz? - położyła rękę na ramieniu, które nadal obejmowało jej talię. - Wszystko w porządku, Severusie. To tylko sen i wszystko jest w porządku.
Snape z wahaniem pozwolił podciągnąć się do góry. Nadal trzymała dłonie na jego ramieniu, mając nadzieję, że skieruje jego uwagę na siebie, a nie na bezkształtną mgłę, kłębiącą się wokół.
- To sen. Tu jest tylko twoja wola i świat, który tworzysz. Nie ma bólu, nie ma nieszczęścia.
W końcu ją puścił, nadal jednak trzymał dłonie na jej ramionach. Spojrzał najpierw na nią, a potem na krąg, który wydeptali. Czuła materialne kości i mięśnie, czuła uścisk długich palców w miejscu, gdzie ją dotykały.
- Nie wiem gdzie jestem - powiedział. Niepewność w jego głosie nadal była słyszalna, ale zniknęła ta nagląca potrzeba czegoś i ból.
- To nie ważne - odparła. - Teraz jesteś bezpieczny. Możesz teraz odpocząć.
Jego czarne włosy zakołysały się, kiedy pokręcił przecząco głową.
- Nigdy nie można odpocząć. Nie całkiem - powiedział głucho. Rysy twarzy skryły się za kurtyną włosów, kiedy patrzył w dół, na nią. - Zawsze musisz być czujny. Jeśli choć na chwile opuścisz gardę, dostaną cię.
Hermiona nie chciała wiedzieć, kim są “Oni”. „Oni” mogli być każdym z koszmarów w wyobraźni Severusa Snape’a, a nie chciała ryzykować przyciągnięcia jakiegoś śpiącego potwora z jego psychiki. Bez cienia wątpliwości wiedziała, że mężczyzna stojący naprzeciwko miał bardziej niż prawdziwe doświadczenia z naprawdę złymi rzeczami.
- Stanę na straży, kiedy będziesz spał - odparła zamiast tego. - Możesz mi zaufać. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.
- Nie pozwolisz? - zapytał prawie podejrzliwie. - Dlaczego?
- Bo... - odpowiedziała, szukając czegoś przekonującego. - Bo dlatego tu jestem. Żeby cię pilnować.
Z zaskoczeniem stwierdziła, że chyba zaakceptował jej słowa. Wzruszając ramionami, z wyraźnym zmęczeniem usiadł na grubym fragmencie mgły, który okazał się starym, miękkim szezlongiem nieznanego pochodzenia, z rzuconym pod nim zniszczonym chodnikiem z niewyraźnym już wzorem. Mebel wyglądał wyjątkowo niewygodnie, ale Snape położył się na nim tak jakby to było królewskie łoże i zamknął oczy.
Stała przy nim w szarej pustce, czekając na potwory, ale po chwili szarość rozwiała się całkowicie i znów unosiła się nad łóżkiem Snape’a w jego zimnych lochach. A sam mężczyzna leżał spokojnie pogrążony w głębokim śnie.
Wstrząśnięta i straszliwie niepewna tego, co ma czuć, Hermiona z drżeniem objęła się ramionami i uciekła przez sufit.
- Tamtej też nie chcę. Już ją czytałem.
Dwadzieścia cztery godziny przymusowego pobytu w łóżku zaowocowały znacznie zdrowszym Mistrzem Eliksirów, ale w żadnym stopniu nie złagodziły mu charakteru. Zalecenia Poppy sprawiły, że był jeszcze bardziej nieznośny niż zazwyczaj i gdyby nie to, że Hermiona obiecała mieć na niego oko, Snape zostałby tu sam jak palec i sam by sobie musiał przynosić swoje cholerne książki. Zwłaszcza, że była już cisza nocna i Hermiona powinna była patrolować korytarze, a nie bawić się w pielęgniarkę nieznośnego faceta w średnim wieku.
Powstrzymała się od rzucenia w niego trzymanym tomem.
- Wiem profesorze, z pewnością pan już ją czytał. W końcu, tu są tylko pańskie książki. Prawdopodobnie przeczytał je już pan wszystkie, ale tak się nieszczęśliwie składa, że nie stworzę nic nowego z powietrza!
- Nie miałem pojęcia, że duchy są tak drażliwe - stwierdził cierpko Snape, ale nie uczynił żadnego gestu, by wziąć przyniesioną książkę.
Świerzbiło ją, żeby wspomnieć coś o kotle przyganiającym garnkowi.
- Zawsze mogę przynieść ten stosik esejów uczniów z trzeciego roku, który leży na biurku - przypomniała mu zgryźliwie. Tak jak przypuszczała, nie wykazał cienia entuzjazmu.
- Daj mi ją.
Podawszy trzymany tom, Hermiona zebrała resztę odrzuconych książek i usadowiła się w dalekim kącie pokoju. Jedna z nich szczególnie przyciągnęła jej uwagę i wkrótce sama zatopiła się w lekturze. Ignorowała niecierpliwe sarkanie i strony latające po pokoju, chociaż z drugiej strony w duchu cieszyła się, że jej obecność była tak irytująca. Jeśli doprowadziłaby do tego, że zakazano by jej wstępu do tego pokoju, jej umowa z Dumbledorem byłaby nieważna i w końcu mogłaby zająć się swoimi sprawami.
- Granger, jeśli naprawdę chcesz być pomocna, to przynieś mi z powrotem moją różdżkę.
- Nie będę dotykać tej rzeczy - odparła. - Parzy. Madame Pomfrey powiedziała, że dostanie ją pan z powrotem, kiedy będzie w stanie sam po nią iść. Wzywanie skrzatów też nic nie da - dodała, kiedy nabrał powietrza by je zawołać. - Im też zabroniła.
Gniewnie wymamrotał kilka niecenzuralnych słów przez zaciśnięte zęby, ale Hermiona nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Choć temperament Severusa Snape’a wrócił już do normy, on sam nadal był słaby jak nowonarodzony thestral i zdecydowanie poradzi sobie bez różdżki dzień czy dwa dłużej.
- Dlaczego nie pójdziesz poprzeszkadzać Hagridowi? - zapytał w końcu, kiedy łypanie na nią nie wywołało żadnej reakcji.
- Dlatego - odparła, nadal nie podnosząc głowy znad książki. - Obiecałam Madame Pomfrey i dyrektorowi, że będę pana pilnować w nocy w razie, gdyby coś się działo. - Hermiona rzuciła znaczące spojrzenie na książki leżące na podłodze. - Poza tym Hagrid najprawdopodobniej teraz rozpacza w Zakazanym Lesie, bo za każdym razem kiedy próbuję z nim porozmawiać, zaczyna płakać, krztusi się i nie da się z niego wydobyć ani jednego normalnego słowa.
Snape niespodziewanie parsknął cierpkim śmiechem.
- Hagrid był w Gryffindorze, panno Granger. Logiczne myślenie nie jest cechą tego domu, w przeciwieństwie do prostolinijności.
Hermiona spojrzała na niego znad kart książki, tylko po to, by zobaczyć na jego twarzy cień zadowolenia, że udało mu się w końcu przyciągnąć jej uwagę. Ale nim zdążyła odpowiedzieć, kontynuował.
- A skoro mówimy o pustogłowych, nadal unikasz sir Nicholasa?
- Już nie. Okazało się, że musiałam wymyślić coś innego do zniechęcenia go.
- Granger, jak powiedziałem. Gryfoni są pustogłowi, że nie wspomnę o ich bezmyślności, a Prawie Bezgłowy Nick jest kwintesencją gryfoństwa. Byłbym zaskoczony, gdyby unikanie go wystarczyło do jego zniechęcenia.
- Już to dawno odkryłam i spróbowałam innej opcji. Odwrócenia uwagi.
- To znaczy? - zapytał tak, jakby był zainteresowany. Podejrzewała, że to przez znudzenie, ale możliwe, że to zew Slytherinu sprawił, że zainteresowały go inne sposoby manipulacji.
- Marta - odparła zwięźle.
- Ta z łazienki?
- Mhym - przytaknęła Hermiona nieobecnie. - W końcu zdała sobie sprawę, że nie jest już pryszczata i jej kompleksy zniknęły. Podejrzewam, że to też wpłynęło na jej zachowanie. W zeszłym tygodniu przyłapałam ją we fryzurze przypominającej wronie gniazdo i bardzo frywolnej bieliźnie.
- Naprawdę? - spytał Snape przeciągle.
Starając się ukryć uśmiech, Hermiona odparła:
- Wygląda na to, że znalazła jeden z tych magazynów ukrytych w męskim dormitorium. Pomogłam jej się przebrać w coś stosowniejszego.
- Mam nadzieję, że nie znalazła tego w Slytherinie - stwierdził osłupiały.
- Hufflepuff.
- Tak, to zawsze są ci najmniej rzucający się w oczy. Chłopcy ze Slytherinu uważają się za zbyt wysublimowanych, by czytać pornografię, a Ravenclaw zdaje sobie sprawę z istnienia płci przeciwnej dopiero pod koniec szkoły.
Hermiona czekała na komentarz o Gryfonach, ale ku jej zaskoczeniu nie usłyszała żadnego. Zamiast tego Severus usadowił się na łóżku i wyglądało na to, że zaczyna prowadzić cywilizowaną rozmowę. Albo cywilizowane plotkarstwo, w które się nagle ta przerodziła.
- Więc, jak tam twoje postępy w odwracaniu uwagi?
- Cóż, Nick myśli, że Marta była strasznie odważna podczas konfrontacji z Oliwią Hornby, co z kolei sprawia, że Marta jarzy się jak choinka świąteczna.
Skinął głową, jakby się zgadzał.
- A kiedy załatwiłam, że Marta przyłączyła się do nas na comiesięcznym spotkaniu u Barona, Nick usłyszał, jak mówiła, iż jest on najbardziej ognistym i przystojnym mężczyzną, jakiego poznała. Co może miałoby jakieś znaczenie, gdyby nie to, że przez pięćdziesiąt lat nie opuszczała łazienki.
- Nie jest czasem zbyt młoda, żeby prowadzać się z Prawie Bezgłowym Nickiem? - Jego głos wydawał się trochę niewyraźny. Hermiona zerknąwszy w tamtą stronę zobaczyła, że powieki Snape’a powoli zaczynają opadać. Ha, zaufaj romantycznym machinacjom - zanudzą mężczyznę na śmierć.
- No cóż, ona ma szesnaście lat. W czasach Nicka, pięćset lat temu, była wystarczająco dorosła. Albo jeśli liczyć inaczej ma prawie siedemdziesiąt - przez to, że wisiała w toalecie przez ile... ponad pięćdziesiąt lat? Powiedziałabym, że jest już wystarczająco dorosła, żeby się zacząć migdalić.
Severus wydał z siebie wymijający pomruk.
- A co o twoim swataniu myśli Krwawy Baron?
- Och, on ten stary pijus uwielbia małe romansiki. Czasami jest gorszy niż profesor Dumbledore.
- Nie sądzę, by Krwawy Baron mógłby się równać z dumbledorowską smykałką do dramatyzmu - skomentował Severus.
Hermiona zachichotała.
- Mówi pan o duchu, który rozkoszuje się paradowaniem w skrwawionych szatach. Ale niech to pana nie zwiedzie profesorze, on je nosie jedynie dlatego, że lubi efekt, który wywierają. Słyszałam od Martwej Deidre i Jęczącej Wdowy, że tak naprawdę pchnięto go nożem tylko raz. I to ni mniej ni więcej, jak we śnie.
- Kim jest Martwa Deid... Tylko raz? - Snape wykrzyknął z niedowierzaniem. - To stary oszust! Od kiedy pamiętam, straszył uczniów opowieściami o tym, jak został zamordowany z powodów politycznych!
- Nieprawda - odparła. - Wygląda na to, że jego kochanka złapała go w łóżku z żoną.
- Czy to czasem nie powinno być odwrotnie?
- Wygląda na to, że pod tym względem jego żona była bardzo wyrozumiała. Miał za to pecha, że jego dziewczyna była bardzo zaborcza. Czy mężczyźni zawsze są tacy głupi? - spytała z niesmakiem. - Widząc Nicka, Barona i Irytka zaczynam się nad tym poważnie zastanawiać.
- Większość z nas jest - przyznał nieobecnym głosem. - Coś w płci przeciwnej sprawia, że większości mężczyzn odbija.
- Cóż, przypuszczam, że to wyjaśnia wszystko. Nic nie straciłam.
- Nic nie straciłaś... - lekki rumieniec wypełzł na policzki Snape’a. - Rozumiem. Byłem pod wrażeniem, jak ty i pan Weasley... edukowaliście się nawzajem.
Hermiona westchnęła teatralnie.
- Nie. Niestety. Kwiat mego żywota został przedwcześnie zerwany, nim miałam sposobność doświadczyć tego najdoskonalszego z doświadczeń. - Dramatycznym gestem położyła dłoń na piersi, po czym zrujnowała efekt śmiechem.
- Cóż, to nie do końca musi być prawdą - zadumał się Snape. - Na pewno możesz oddziaływać na inne duchy... Och, na litość Merlina! Jest środek nocy, a ja omawiam z tobą twoje życie miłosne. Idź. Już. Potrzebuję odpoczynku, a ty mi tego nie ułatwiasz.
Kolejna noc i cały dzień spędzone w łóżku wystarczyły, by Severus Snape poczuł się wystarczająco zdrowy, żeby je opuścić, a przynajmniej chciał to zrobić. Jednak jego ciało miało na to zdecydowanie inny pogląd, skutkiem czego zwykły, rześki krok został zredukowany do słabego człapania. Wciągnął na piżamę swoją nauczycielską szatę i zapiął się po samą szyję lekko tylko drżącymi rękoma. Celowo też zaczekał do ciszy nocnej, zanim wyszedł z pokoju; ostatnią rzeczą, której chciał, było, by zobaczyli go uczniowie, trzęsącego się jak czarodziej zbliżający się do dwusetnego roku życia.
Tak jak się spodziewał, Dumbledore nakłonił Sinistrę do zastąpienia go i, tak jak także oczekiwał, prace uczniów leżały na jego biurku. Profesor zwykle ratowała się przed kłopotliwymi uczniami przez zadawanie esejów do napisania. Tym sposobem ograniczała swoją pracę do absolutnego minimum, co w takich krótkich okresach czasu było wysoce efektywne. Severus nigdy nie odważył się chorować dłużej niż przez kilka dni, zdając sobie sprawę w jakim stanie zastałby swoją klasę, jeśli Sinistra zabrałaby się za nauczanie eliksirów.
Tym razem jednak w gabinecie zastał wyraźną zmianę w postaci Hermiony Granger siedzącej za jego biurkiem, z purpurowym strusim piórem w ręce i wyrazem koncentracji na twarzy. Zostało mu na tyle siły, żeby dojść i usiąść na jednym z krzeseł dla gości, nim jego nogi się całkiem nie poddały.
- Gdzie do diabła jest moja różdżka? - zapytał zamiast się przywitać.
- Dobry wieczór profesorze Snape - odpowiedziała Hermiona spokojnie. - Jest tu.
Otworzyła górną szufladę biurka, ale nie uczyniła żadnego ruchu, by wyjąć różdżkę.
- Mówiłaś coś zeszłej nocy o tym, że nie możesz jej dotknąć? Myślałem, że jesteś już wystarczająco biegła w przemieszczaniu przedmiotów.
- To parzy - odparła, odwracając kolejny kawałek pergaminu.
- Dlaczego?
- Nie mam pojęcia. Ale myślę, że to przez jej magię.
Oszczędzając oddech na czekający go wysiłek, Severus zdołał się podnieść z krzesła i wziąć długi kawałek jasnego drewna. Bez różdżki czuł się nagi, pomijając aktualny ubiór, i schowanie różdżki do kieszeni szaty było wielką ulgą. Usiadł z powrotem na krześle i dopiero wtedy rozważył myśl o eksmitowaniu Hermiony zza jego własnego biurka. Zerkając na nią, zaczął szukać czegoś, co mogłoby ją rozproszyć.
- Co z tą magią? - zapytał.
- Mam teorię na temat polarności magii i tego, jak duchy i żyjący - i ich różdżki - znajdują się po przeciwnych stronach jej biegunów. Nie sądzę jednak, by była to dyskusja którą powinniśmy przeprowadzać, gdy pan ledwo może ustać prosto.
Spojrzał na nią pochmurnym wzrokiem.
- Czuję się doskonale - zaprotestował. - A poza tym, co ty sobie wyobrażasz, robiąc bałagan w moich papierach?
Najwyraźniej Hermiona czekała, by w końcu zaczął rzucać na nią gromy i jej odpowiedź była bardzo wyważona.
- Oceniam eseje zadane do domu. Proszę się nie obawiać, nikt się nie dowie, że pan tego sam nie zrobił - zapewniła go. - To jest prototyp ze sklepu „Magiczne Dowcipy Weasleyów”. Jego zadaniem jest naśladowanie pisma ręcznego.
- To brzmi jak pomysł, który może stanowić pole do poważnych nadużyć.
- Cóż... - zawahała się Hermiona. - Bliźniacy mieli pewne problemy z uzyskaniem licencji, więc użyli pomysłu z Mapy Huncwotów. Pióro nie będzie pisało wbrew woli, czy czegokolwiek poważnego, będzie pisało tylko obraźliwe teksty. A skoro to są pańskie papiery, to wątpię, by ktokolwiek zauważył różnicę.
- Nad którymi teraz pracujesz?
- Nad esejami drugiego roku. Pomyślałam, że zostawię najstarsze roczniki na koniec.
- Ja zwykle robię to odwrotnie - skomentował. - Tamte przynajmniej mają jakieś szczątki słownictwa.
- Na tyle na ile mogę stwierdzić, żaden z pańskich studentów nie wykazuje jakiegokolwiek pojęcia o słownictwie. Czy o gramatyce.
Severus parsknął, zgadzając się z nią i przez kilka minut obserwował jej blade palce i jaskrawo purpurowe pióro.
- Granger, dlaczego to robisz? Nachodzisz mnie w klasie, w pracowni, a teraz nawet moje biurko zostało zarekwirowane.
- Potrzebuje pan pomocy - odparła szczerze.
- Nie potrzebuję niczego od ciebie, ani od nikogo innego.
- Dobrze, to proszę rozważyć fakt, że prawdopodobnie mam taką potrzebę, by panu pomagać.
Rzucił jej spojrzenie pełne niedowierzania i sceptycyzmu. Przez chwilę zamyśliła się zastanawiając, jak ubrać to w słowa, a potem oparła brodę na ręce.
- Czy kiedykolwiek zgubił pan książkę, którą naprawdę chciał skończyć? - spytała się cicho. - Stracić ją, zostawić nie wiadomo gdzie, i nigdy się nie dowiedzieć, jak się skończyła historia?
Severus kiwnął potwierdzająco głową.
- Ja się czuję jak książka, którą gdzieś zostawiono. Wszyscy moi przyjaciele odeszli, a ja zostałam zapomniana. Wszystko czym chciałam się stać, wszystko co mogłam osiągnąć, teraz nigdy nie zostanie skończone. I jeśli wszystkim, co mogę w tym stanie zaoferować, jest uczenie kilkorga uczniów i wykonywanie brudnej roboty, to jest to i tak lepsze niż nic. Moje palce się nie zmarszczą od mycia kociołków, a jeśli mogę oszczędzić panu czasu, a uczniom kilku smagnięć sarkazmu, to dlaczego mam tego nie robić? Chyba, że sądzi pan, że nie potrafię tego zrobić właściwie - dodała niepewnie.
Ciężka cisza zapadła w pokoju i Hermiona czekała, zdecydowana nie płaszczyć się przed nieuchronną ripostą. Długa chwila minęła, ale Severus nadal milczał. Jego czarne oczy były beznamiętne, ale w końcu wziął głęboki oddech i podciągnął się z wysiłkiem w górę, stając na nogach.
- Panno Granger. Nie sądzę, byś umiała zrobić cokolwiek w niewłaściwy sposób.
Wstał, jego kroki nadal były pozbawione zwykłej rześkości, ale postać była wyprostowana i, ku swojemu zaskoczeniu, czuł w sercu lekkość, której nie pamiętał od bardzo długiego czasu.
c.d.n.
Komentarz
I...?
Kiedy ten ciąg dalszy nastąpi? Czy w ogóle nastąpi?
To mnie naprawdę wciągnęło, wiec proszę kontynuuj!
c.d.n.? Obiecujesz?
To jest naprawdę świetne opowiadanie, aż nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam resztę. 9/10
kiedy będzie kolejna część?
:D
Jak dla mnie świetny pomysł, nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Mam nadzieje, że takowy nastąpi i to niebawem ;p
:DTAAAK!
Wspaniała rzecz!! Uwielbiam Snapea!! 10 na 10!!! Proszę, pisz dalej!!!