Opowiadanie
Rozmowy trumienne
O radości życia
Autor: | Arien Halfelven |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Harry Potter |
Gatunki: | Parodia, Romans |
Dodany: | 2007-12-23 12:15:41 |
Aktualizowany: | 2008-03-14 21:20:36 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Zamieszczone za zgodą Autorki. Cykl został opublikowany pierwotnie na Forum Mirriel.
- I wtedy nas pogryzł.
- CO?!
- Słowo Śmierciożercy.
- Słowo Aurorki.
- Wściekł się, wilkołak porąbany, i pogryzł nas.
- A nic takiego nie robiliśmy przecież! Przecież my nawet się nie lubimy, prawda, Sever?
- Ja ciebie nawet nie toleruję, Tonks. Jak mógłbym tolerować kobietę, która dobrowolnie nosi różowe włosy?! Chodzę z tobą czasem na piwo, żeby się samoudręczać. A może nawet samookaleczać psychicznie. Jestem draniem i zasłużyłem na gehennę. Jesteś moją gehenną.
- Widzi pan, Dyrektorze, ja niewinna, a Sev się samo -o -o- - no, samootentegowywał moimi różowymi włosami. W całkiem przyzwoitej knajpce na Nokturnie. I piliśmy tylko piwo. I może jeszcze coś, ale niedużo.
- I tym niedużym się tak upiliście?
- Niee...
- Wypiliśmy u mnie w gabinecie szklaneczkę dla kurażu.
- Czyżbyś, Severusie, poczęstował Tonks swoją cenną skarabeuszówką?
- Jak się umartwiać, to na całego...
- Masz go. Ja przynajmniej mam szczytne cele. Pragnę wnieść w twoje nietoperze życie odrobinę światła! Ludzkiego ciepła! Śmiechu i kolorów! Jumpa-pa! I akurat Remmy powinien to zrozumieć!!
- No, to już za późno... Po tym, jak przegalopował przez Nokturn i wpadł do knajpy z pianą na...
- TWARZY.
- Niech ci będzie, że twarzy. I po tym, jak się na nas rzucił z tymi wilkołaczymi kłami, to już grubo za późno na zrozumienie. Cud, że zdołaliśmy go obezwładnić. Dobrze, że na Nokturnie niełatwo posiać panikę.
- Ano... Biedny Remmy, nigdy go takim nie widziałam, szalał jak dzika bestia... Chlip.
- Może dlatego, że jest dziką bestią. Tonks, jesteś moją gehenną, spędzanie z tobą czasu to godne nękanie duszy łaknącej kary za grzechy młodości, a twój zazdrosny wilczek jest stosownym dodatkiem do całości. Czuję się dziś tak samoicudzoudręczony, że chyba znów położę się do trumny.
- A niedoczekanie twoje! Jeszcze wniosę w twoje życie promienną radość. Dyrektorze, zabieram Seva. Nawrócę go zaraz na epikureizm. Zamknęliśmy Remmy’ego gdzieś po drodze... Biedaczek. Ale my naprawdę nie robiliśmy nic złego. Ja zbyt niewinna, a Sev zbyt paranoidalny. I wcale się nie lubimy.
*************
Sala wejściowa Hogwartu
- Profesor Snape, taka jedna pani z włosami koloru poziomek i - ekhemm - kogoś podobno prowadzili. Musieli tędy przechodzić. Jakieś - no, powiedzmy, trzy kwadranse temu. Na pewno ich nie widziałeś?
- Nie, panie Dyrektorze, a tkwię tu od trzech godzin. Profesor McGonagall wlepiła dziś połowie grupy szlabany. Mnie się i tak udało, że dostałem tylko zbroję do polerowania. Widać mój karaluch wystarczająco przypominał padalca.
- A cóż to droga Minerwa taka ostra dzisiaj?
- Ja nie wiem, panie Dyrektorze, odbierała tylko punkty, dawała szlabany i mamrotała pod nosem, że ktoś tam się znowu szlaja po Nokturnie z różowowłosą smarkulą, a ona się musi sama męczyć nad harmonogramem.
- Zazdrość straszna rzecz... Cieszcie się, że was nie pogryzła.
- Profesor McGonagall?! Ale... Co to pan mówił o włosach koloru poziomek?
- Ekhmmm... Obliviate...
*************
Lochy
- Bo widzisz, ty się nie umiesz cieszyć życiem.
- Bo życie jest do rzyci.
- ...
- Co?
- Sev. Z tobą źle. Ty się wyrażasz.
- Widzisz, do czego mnie doprowadziłaś, Dalilo? Przez ciebie się upodliłem. Poobgryzał mnie parszywy wilkołak. Obślinił mnie. A teraz się wyrażam ordynarnie przy bądź co bądź kobiecie. Wątpliwej, ale jednak. Eeeeej!
- Dam ja ci wątpliwą! Już ja ci pokażę! Teraz to cię nawet twoja rura aluminiowa nie uratuje! Już ja cię tak znokautuję moją kobiecością, że wzlecisz na łono Merlina! Aaauć!
- Aeeej! Nie demoluj mi gabinetu! Moje ustawione w porządku alfabetycznym i według wielkości woluminy! Moje ustawione według odcieni czarnych okładek skrypty z Eliksirów Zmiennoskładowych! Zwaliłaś półkę!
- Ała! Moja obolała głowa na którą zleciały twoje głupawe książki! I ty! Potknęłam się o ten cholerny kuferek! I patrz, jak my teraz wyglądamy!
- Ja nie chcę tego oglądać. Są granice samoudręczenia. Półka zwalona, książki walają się gdzie je los rzucił, mnie los rzucił na twoje łono zamiast na Merlina, i ja mam cieszyć się życiem? Przez ciebie, Pandoro, zostałem człowiekiem upadłym.
- Pandoro?! Pandoro?! Żadnych puszek ci nie deflorowałam.
- Ale biurko się otwarło.
- A co tam masz?
- Więcej skarabeuszówki.
- A, dawaj.
- A, co mi tam.
*************
Gabinet wicedyrektora Hogwartu
- I wtedy, wyobraź sobie Minerwo, wpadł tam Remus Lupin i zrobił im scenę zazdrości.
- ... ... Żartujesz, Albusie.
- Właściwie, to spore niedomówienie... powiem raz jeszcze: i wtedy wpadł tam spieniony wilkołak i pogryzł oboje.
- CO?!
- Tak się kończy szaleńcza zazdrość... Zwłaszcza bezpodstawna...
- Bezpodstawna?! Bezpodstawna?! A cóż ty możesz o tym wiedzieć, Albusie?! Cóż możesz wiedzieć, co przeżywał biedny Remus?!
- Aaa... Co przeżywał?
- MĘKI!!
- Ja nadal nie rozumiem. Co ma picie piwa przez Severusa i Tonks do mąk Remusa?
- Picie piwa! Albusie, nigdy nie pojmę, jak przy swoim ogromnym doświadczeniu możesz być wciąż tak naiwny.
- No, sami się przyznali, że była i Ognista...
- Albusie! Ty sobie kpisz, a to wcale nie jest zabawne.
- Remus wpadający do piwiarni i rzucający się na nich z zębami też nie był zabawny, Minerwo. Oni są na razie dość wstawieni, żeby się tym nie przejmować. Ale zaczną.
- No, cóż, ja uważam, że może co poniektórym to wyjdzie na zdrowie!
- Minerwo.
- ...
- Jak sobie chcesz. Nie będę więcej obliwiatował zbyt wiele kojarzących świadków powrotów Severusa z "różowowłosą smarkulą"...
- Aaa... Albusie... Co ty mi sugerujesz?!
- Nic, zupełnie... Ten gryzie, ta rozstawia uczniów po kątach, a Severus i Tonks chodzą sobie tylko... Znaczy, bywają sobie tylko czasem na piwie i wymianach poglądów.
- Ja mu nie bronię chodzić na piwo! Chodziło mi tylko o harmonogram! I w ogóle, Albusie, mógłbyś coś zrobić, to jest naprawdę nie w porządku.
- Minerwo... Tak w ogóle, to przyszedłem, żeby zapytać, czy nie wiesz, gdzie mogli zamknąć Remusa, kiedy przyszli. Bo nie pamiętają.
- Jak znam Severusa, to w jakimś lochu.
- I dlatego Severus chodzi na piwo z Tonks, a nie z tobą. We własnym, cennym lochu by zamykał - a fe - wilkołaka?!
*************
Lochy
- No wiem. Jesteś Śmierciożercą. Belfrem w dodatku. Mieszkasz w lochach. Nie masz chomika. A twoje włosy zawsze wyglądają, jakby ci ten twój osławiony ślizgoński spryt nie mógł się pomieścić i wyciekał z głowy na zewnątrz olejem. Ale to jeszcze nie powód, żeby nie cieszyć się życiem!!! Chodź no tu.
- Tonks. Jesteś jak włosiennica na moje nagie ciało. Jak rózga i bicz...
- Jeszcze pewnie jak pejcz?
- Milcz, puchu marny, jak bicz biczownika powiadam. Leżę w trumnie z butelką ognistej, a ty mi każesz wstać. Samoudręczenie w szczytowej formie. Zdobywam z tobą szczyty samoudręczenia. Ale czy naprawdę muszę do tego wstawać?
- Wbrew pozorom do zdobywania szczytów wcale nie trzeba wstawać. Nie wierz propagandzie Mugoli. Zawsze wolałam leżankową aportację... A chciałam tylko powąchać twoje włosy. Mogę sama wstać... O. I widzisz. Wcale nie czuć ich olejem. To czemu ty się martwisz?!
- A czemu mam się cieszyć?
- Bo życie jest pięęeękne! Sever! Rozejrzyj się!
- Lochy. Tu są lochy.
- Jeśli nie lubisz lochów, to czemu w nich mieszkasz?!
- Ja lubię lochy. Ale ja jestem posępnym, paranoidalnym Śmierciożercą. Lochy to moja ojczyzna duchowa.
- Sever. Ty się musisz przestawić na epikureizm. Natychmiast. A może nawet na hedonizm.
- Hedonizm. Coś dla mnie.
- No, właśnie to powtarzam.
- Zwłaszcza Hegezjasz... *
- Sever. Weź się napij jeszcze. I nie pleć bzdur.
- Tonks. Dlaczego? Stoję u progu śmierci! I za co to? Leżę w trumnie, a krew z rany szarpanej plami mi odzienie, lada moment z ostatnią kroplą dusza wycieknie do Hadesu, aby zwinąć się u stóp Slytherina, który swoim dzieciom przygotował tam ciepłe gniazdko. A ty co? Ty mi o radości życia!
- Myślałam, że mam być twoją gehenną... Jak ja żyłam bez tych twoich słowotoków?! Z kim ja się upijałam?! Nawet nie pamiętam ich imion. Na pewno nie mieli trumien. Śpisz w niej na co dzień?
*************
Okolice Wieży Gryffindoru
- Nie, nie. Chciałem tylko zapytać, droga Hermiono, czy nie widziałaś, jakąś godzinę temu, profesora Snape’a i Tonks wracających na zamek.
- Nie... A szukali mnie?
- O, szczerze w to wątpię... Chociaż ostatnim razem Severus był pod wielkim wrażeniem twojego fachowego wsparcia.
- Eee... Tak powiedział?
- Niebezpośrednio. Ale wyrzucił swoje łoże madejowe i śpi w tej trumnie.
- ...
- Z tą rurą.
- Pan żartuje.
- Szczerze mówiąc, tak... Nie zaglądam mu do sypialni. A wracając do sprawy - Tonks i Severus przyprowadzili do Hogwartu Remusa Lupina i gdzieś go po drodze zgubili; nic ci nie przychodzi do głowy?
- Jak to - zgubili?
- No cóż - zamknęli go gdzieś.
- Ale... Dlaczego?!
- Bo... był w stanie niesprzyjającym kontaktom z ludźmi.
- Aaa... aha. Ale...
- Uwierz na słowo.
- A dlaczego oni panu nie powiedzą gdzie go zamknęli?!
- Bo są w stanie niesprzyjającym pamiętaniu takich szczegółów...
- A... Aha. Cóż. To moment. Harry sprawdzi na mapie.
*************
Lochy
- Seeever...
- Mowy nie ma.
- Sssevciu...
- Absolutnie wykluczone.
- Seviczku...
- Za nic w świecie.
- Prroszę.... Sev... Sevuniu... Tylko ten jeden raz...
- Co ci do głowy strzeliło?! Dopiero chciałaś mnie nawracać na epikureizm, radością życia wypełniać, fundować psychiczną lewatywę, farbować mi włosy na różowo, a teraz się chcesz kłaść w mojej trumnie?! W mojej paranoidalnej wampirzej trumnie?! W mojej śmierciożerczej paranoidalnej wampirzej trumnie?! W mojej...
- Ale to tylko ten jeden raz! Rozszyfrowałam cię. Ty musisz z tego czerpać perwersyjną przyjemność. Też chcę mieć perwersyjną przyjemność!
- Podobno jesteś niewinna.
- Jak kwiat jaśminu.
- Z kamasutry.
- Zboczeniec. Jestem niewinna!
- To czemu się chcesz kłaść do mojej trumny? Coś ty dziś taka dekadencka, Tonks? To nie w twoim stylu. I popraw włosy, bo ci róż ciemnieje. Co z ciebie będzie za gehenna bez różowych włosów.
- Jak upadać, to upadać. Wyszłam parę razy na piwo z byle Śmierciożercą o totalnie zszarganej reputacji, a taki Remmy już dostaje szału zazdrości i podejrzewa mnie o Merlin wie jakie orgie. A tymczasem do niczego nie doszło! Niech więc mam chociaż jakąś perwersyjną przyjemność.
- Twój wilkołak cię pogryzł, nie miałaś perwersyjnej przyjemności?
- Severusie Snape, Remus cię pogryzł, nie miałeś perwersyjnej przyjemności? Eeeech. I w ogóle, co on sobie myślał?! Już ja mu powiem, co o tym myślę. A na razie, żądam, żebyś mi zapewnił perwersyjną przyjemność.
- Nie zamierzam się stąd ruszać.
- Obrażam się. Mógłbyś chociaż.... E? Tego.... Mogę? Naprawdę?! O rrrrany... Mrrrrau...
*************
Klasa historii magii
- Cóż, tu przynajmniej nikt nie zagląda, kiedy nie musi...
- ...
- Uspokoiłeś się już, mój drogi?
- Można tak powiedzieć...
- Co też ci przyszło do głowy, urządzać takie sceny zazdrości?!
- Pan nie zrozumie, Dyrektorze...
- Wszyscy mi to powtarzają... A gdyby tak ktoś mnie wypróbował?
- Ja... Po prostu nie mogłem już wytrzymać.
- Czego?
- Tej sytuacji. Patrzenia na to. Ze wszystkich ludzi - właśnie on?! Merlinie, zawsze mi się zdawało, że znam Tonks tak dobrze, że znam każdą jej myśl, jej potrzeby i pragnienia, i nagle ona zaczyna chodzić na randki z Severusem! Dyrektorze - ja... Ja wiele potrafię znieść. Pan wie. Ufam Severusowi i wiem, że nigdy by nie wykorzystał sytuacji. A Tonks... ja wiem, jest dorosła, jest Aurorką, działa w Zakonie, tyle już widziała, ale przy tym wszystkim wciąż jest taka - niewinna... Jakby nigdy w życiu nie miała jednej perwersyjnej myśli. Ja naprawdę nie rozumiem, czemu ona szuka jego towarzystwa. Może właśnie dlatego, że jest taki różny ode mnie... I może dlatego tam dzisiaj poszedłem...
- Żeby pokazać, że potrafisz być taki, jak Severus?
- Coś w tym sensie...
- Widzę, że nie tylko Minerwa nie najlepiej zna Severusa... Widzisz, dzikie porywy w miejscach publicznych - i na trzeźwo - raczej nie są w jego stylu. Nie mówiąc o gryzieniu. Nie, Severus zdecydowanie oszczędza swoje zęby jadowe na osoby niezaprzyjaźnione.
- Proszę mnie nie dobijać... Ona się do mnie nigdy nie odezwie.
- Jak to było, hmm?
- Cóż... Wpadłem tam, wykrzykiwałem coś, różne idiotyzmy... Merlinie przebacz... Snape tylko patrzył w sufit z tym swoim uśmieszkiem, a ona zrobiła taką oburzoną minę... Wstała i odstawiła kufel na stolik... Taka była śliczna, z tą różową grzyweczką... Chciałem, musiałem ją pocałować. Merlinie, w końcu jestem mężczyzną!
- Nie powątpiewam przecież!
- Ale ja zaczynam, bo coś mi nie wyszło i w sumie tylko ją pogryzłem... A ona...
- Hmm?
- Uderzyła mnie.
- Nie ciebie pierwszego spoliczkowała dama, Remusie.
- Spoliczkowała?! Ona mnie w czubek głowy pacnęła!! Ja... jak... jak starszego brata!
- Uuuuj...
- A wtedy wstał Snape, złapał mnie za kark i zaczął wywlekać na zewnątrz.
- Uuuuj jeszcze bardziej.
- I jakoś... nie mogłem się wyrwać.
- I?
- I jego też ugryzłem. I... I trochę się... wściekłem. Chyba musieli mnie obezwładnić zaklęciami.
- Cóż... Teraz czujesz się lepiej?
- Tak, oczywiście... Jestem zupełnie spokojny. Ataki szału w miejscach publicznych to również nie moja specjalność. Nie zdziwię się, jeśli Tonks nigdy więcej na mnie nie spojrzy...
- Możemy zapytać... Upijają się w lochach z Severusem. Jeśli obiecasz nie zatruwać atmosfery fermentami...
- Ja... Postaram się. Na Merlina. Też się czasem lubię upić. Nie może ze mną?!
- Kim jesteś po pijanemu?
- Jak to? Sobą...
- Severus, o ile pamiętam, ostatnio był "Weź te ręce, Nymphadoro, od piersi włochatej Diomedesa syna Tydeusa, albowiem zaraz wsiądę na rydwan i pójdę od ciebie precz, co cię obchodzi, ile mój płaszcz ma guzików". Ale cóż...
- Czy oni się bez przerwy upijają?!
- Do tej pory tylko kilka razy. Chodź już i ciesz się, Remusie, że to twoje gryzienie nie będzie, hmm, brzemienne w skutki.
- Mnie pan to mówi...
*************
Lochy
- Severusie? Tonks? No cóż, wejdźmy, Remusie, chociaż na moment.
- Co oni mogą...
- A.
- ...
- Spokojnie, Remusie. Spokojnie.
- ...
- Pamiętaj, że on jest godzien zaufania i nigdy by nie wykorzystał sytuacji, a ona jest niewinna i nigdy w życiu nie miała jednej perwersyjnej myśli.
- ... ... W trumnie?!
- Aa, to dłuższa historia. I niestety nie jestem upoważniony, żeby ci ją opowiadać... Spójrz tylko na nich. Śpią sobie jak dwa... eee... wampirki. Jak wampirze bliźnięta.
- Bliźnięta... Niech pan mnie nie pociesza. Co ona ze sobą zrobiła? Dziwacznie wygląda.
- I dlatego chodzi na piwo z Severusem, a nie z tobą. Ona TAK wygląda. Widać uznała, że róż nie pasuje do trumny.
- A ona sama pasuje?!
- Zdziwiłbyś się, ile rzeczy pasuje do trumny... I ile trumna może dać - radości życia...
KONIEC
* "Lecz dopiero Hegezjasz wyprowadził ostateczne konsekwencje z nauki o rozkoszy. Przyjemność jest celem życia, lecz nie zależy od nas. W rzeczywistości ból narzuca się nam w tysiącznych formach: wobec tego najlepszą rzeczą jest umrzeć. Hegezjasz, który żył w Aleksandrii za Ptolomeuszów, przezwany został rzecznikiem śmierci."
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.