Opowiadanie
Wywiad z Janem "Yankiem" Godwodem
Autor: | Krzysztof "Grisznak" Wojdyło |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Manga i Anime, Inne |
Dodany: | 2008-07-21 19:26:54 |
Aktualizowany: | 2009-09-27 22:30:55 |
Gdy dwa lata temu Yanek startował z pierwszym numerem Otaku, sam należałem do sceptyków, jeśli chodzi o sens wydawania nowego pisma mangowego w czasach Internetu i dziesiątków wielkich portali o mandze i anime. Czas jednak zmusił mnie do skorygowania tej opinii. Otaku utrzymało się na rynku, ma się nieźle, zaś Yanek nie poprzestał na magazynie i zaczął wydawać polskie doujinshi. I znowu wielu krakało, że nic tego nie wyjdzie. Później naturalnie musieli to odszczekać. O początkach Otaku, wydanych do tej pory tytułach, nowościach, kryptojaoi i planach wydawniczych rozmawialiśmy z Yankiem.
Krzysztof „Grisznak” Wojdyło: Cześć! Co sprawiło, że zacząłeś jeździć na konwenty i interesować się „chińskimi porno kreskówkami”?
Jan „Yanek” Godwod: Zainteresowanie przyszło samo. Jak większość młodych ludzi w latach 90. czytałem „Secret Service” - kultowe pismo o grach. Natrafiłem w nim na tekst Pejotla o mandze i anime i nagle okazało się, że to co oglądam na Polonii 1 i to co przynosił do szkoły japoński kolega ma swoją nazwę i jest to właśnie „Manga i Anime”. A konwenty... Ponieważ gdzieś trzeba pogłębiać swoje zainteresowania, zdecydowałem się pójść na jakiś konwent w Warszawie. Były Gambleriady i oglądanie „Evangeliona” na telewizorku bez głosu razem z Mr.Rootem na stoisku „Planet Mangi”, śnieżna kula zaczęła się nakręcać i zacząłem jeździć na każdy konwent jaki był organizowany w Polsce.
Grisznak: Swego czasu stałeś się znany jako etatowych prowadzący cosplayów i musze przyznać, że radziłeś z tym sobie całkiem nieźle. Wspominasz któryś z nich w sposób szczególny?
Yanek: Trudno powiedzieć, gdyż prawie każdy miał swoje plusy i minusy... Mogę jedynie powiedzieć, że najchętniej zapomniałbym o organizacyjnej porażce cosplayu z DOJI w 2007 roku.
Grisznak: A potem pojawił się pomysł na Otaku... Przyznaj się co ci spadło na głowę, żeby to zacząć? Bo, przypomnę, niemal równo z Otaku zapowiedziało się Kyaa a niedługo później, Arigato. Atak klonów? Spisek?
Yanek: Co do Otaku... Pomysł pojawił się w kwietniu 2006 roku, choć początkowo całość miała mieć postać netzinu i przedłużać historię „Alternatywnego Miesięcznika Mangowego”. Dzięki wsparciu Kasi Bogdan i pomocy Wydawnictwa Waneko, Otaku w październiku trafiło do Empików i stało się, cokolwiek by nasi przeciwnicy nie mówili, pierwszym mangowym czasopismem od upadku Kawaii i Mangazynu. Pierwszy, sierpniowy numer, zaszufladkował nas jako „fanzin” i nauczył mnie pokory - nigdy wcześniej nie miałem nic wspólnego z produkcją czasopisma i wymyślałem rzeczy, które studenci dziennikarstwa zapewne poznają podczas pierwszego tygodnia nauki. Jak jednak widać, Otaku działa i w przeciągu niecałych dwóch lat działalności wypełniło plan, na którego realizację dawałem mu przynajmniej trzy lata. Co do konkurencji - na rynku była nisza. Było jasne, że ktoś tę niszę będzie starał się prędzej czy później zapełnić. Los trafił na nas. Oprócz Kyaa i Arigato zapowiadał się jeszcze jakiś magazyn z okolic Bydgoszczy, któremu ponoć popsuliśmy biznesplan i nie otrzymał funduszy z Unii na rozwój działalności. Konkurencji życzę jak najlepiej (serdecznie pozdrawiam Torii) byleby tylko ich działalność nie psuła rynku poprzez wprowadzanie produktu po cenach dumpingowych.
Grisznak: Wyszło już dziesięć numerów Otaku, lada chwila wyjdzie jedenasty i czasopismu stukną kolejne urodziny. Które z numerów Otaku uważasz za najbardziej udane, a które za najmniej i dlaczego?
Yanek: Numerem zarówno najbardziej jak i najmniej udanym jest numer pierwszy. Z jednej strony numer kultowy (każdy ma możliwość pobrania go z naszej strony - zresztą taka polityka będzie obowiązywać w wypadku wszystkich wyczerpanych numerów), numer który nauczył mnie pracy wydawniczej, numer, w którym roi się od błędów którym nie podołała entuzjastyczna, acz niedoświadczona redakcja.
Grisznak: Minęło pół roku od wydania pierwszego numeru magazynu, a ty zastrzeliłeś wszystkich informacją, że chcesz wydawać doujiny. Dobra, nie skłamię, gdy powiem, że sam miałem do tego sceptyczny stosunek po doświadczeniach Kasenu. A jednak, udało się. Co było do tego impulsem?
Yanek: Otrzymywaliśmy od ludzi wiele pytań, czy moglibyśmy wydać ich mangi - kilka z nich było tak świetnych, że zgodziliśmy się bez żadnych oporów. Skoro mogliśmy wydawać magazyn, to czemu nie wydawać niskonakładowych mang? Zapełniliśmy kolejną niszę rynku - mam nadzieję, że nie ostatni raz.
Grisznak: Poziom wydawanych przez Ciebie doujinów był dość różny, podobnie jak ich przyjęcie. Taka „Meago Saga” stała się bestsellerem, tymczasem „Pani Willi” dosyć zgodnie została uznana za jedno z najsłabszych tego rodzaju wydawnictw. Uczysz się na błędach?
Yanek: Zerknij na poziom pierwszych tytułów wydawanych przez Kasen czy Waneko - zdarzały się zarówno gnioty, jak i pozycje poczytne. „Pani Willi” miała wyglądać trochę inaczej i być pastiszem pozycji typu hentai, gdzie nieważne gdzie trafia bohater, tam muszą się seksić. Nie trafiło to do końca do publiczności - ot, trudno, zdarza się. Co do błędów - człowiek, który nie robi błędów, zwykle nie robi niczego - na pewno popełniłem wiele błędów i jeszcze więcej popełnię - umiem jednak z nich czerpać naukę na przyszłość.
Grisznak: W międzyczasie zacząłeś także wydawać albumy. Najpierw artbook z ilustracjami różnych polskich rysowników mangowych, potem sketchbook z „Meago Sagi”. W Polsce nie ukazało się zbyt wiele wydawnictw tego rodzaju. Warto było ryzykować?
Yanek: Widzisz - w naszej pracy z mangą/albumami istnieje tylko ryzyko złego odbioru danej pozycji przez czytelników. „Antologia Polskiej Ilustracji Mangowej” jest produktem nierynkowym - wydanym po kosztach - i miała pokazać, że chcieć to móc. Sketchbook „Meago Sagi” nie był może bestsellerem, ale na pewno uzupełnił kolekcje wielu fanów prac Magdy Kani. Obecnie szykujemy się do wydania dwóch kolejnych sketchbooków i nie zamierzamy na tym poprzestać.
Grisznak: Minął kolejny rok i światło dzienne ujrzała „Convention!” - gra karciana w klimacie polskich konwentów mangowych. Od siebie dodam, że graficznie mnie zniszczyła, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, jednak zasady były dość zagmatwane. Byłeś zadowolony z efektu końcowego?
Yanek: Jestem bardzo zadowolony! Niestety, choroba nie pozwoliła mi na odpowiednie wprowadzenie produktu na rynek, ale wakacyjne konwenty zmienią ten stan rzeczy. Pierwszy dodatek powinien pojawić się na BACE wraz z pierwszym turniejem „Convention!”. Pracujemy nad internetową wersją karcianki a być może już w przyszłym roku ukaże się gra planszowa utrzymana w podobnych klimatach.
Grisznak: Na wakacje 2008 zapowiedziałeś coś, co na forum Otaku określono mianem „Yanek Jump”, a co roboczo nazywa się „Otaku Max Manga”, czyli 300-stronnicowy magazyn wyłącznie z komiksami. Nie boisz się losu „Mangamixu”? Masz pewność, że opierając się na polskich komiksach fanowskich da się takie coś zapełnić materiałami dobrej jakości?
Yanek: Do „Otaku Max Manga” zebraliśmy prace „the best of the best” polskich rysowników, oraz kilka, naprawdę dobrych prac rysowników z zagranicy. Losu „Mangamixu” się nie boimy - celujemy w mniejszy nakład. Poza tym sama formuła „Otaku Max” jako kwartalnika daje nam dużo luzu w doborze materiałów - raz będzie to „Otaku Max Manga” a raz np. „Otaku Max Cosplay” lub „Otaku Max Papierowe Modele Do Sklejania/Origami”. Mam mnóstwo pomysłów na wydania specjalne.
Grisznak: Sporo tego, zgodzisz się chyba. Czy przy takim nawale roboty masz jeszcze czas na oglądanie anime lub czytanie mang? Przypadło ci ostatnio coś szczególnie do gustu?
Yanek: Rzeczywiście ilość czasu zmniejsza się drastycznie przy prowadzeniu tego typu działalności. Do tego dochodzi kończenie studiów oraz konieczność sprostania innym przeciwnościom losu. Im jestem starszy, tym staję się wybredniejszy w doborze tytułów. Ostatnio bardzo spodobała się mi „Melancholia Haruhi Suzumiyi”. Uważam jednak, że nic nie zastąpi dobrej książki lub porządnego komiksu, niezależnie czy pochodzi on z USA, Francji czy z Japonii.
Grisznak: Wśród wydanych przez ciebie pozycji spory procent stanowią tytuły spod znaku yaoi/shounen-ai. Przyznaj się, jesteś kryptojaoistą?
Yanek: No ba! Nie ma nic lepszego niż pocierające się o siebie męskie tyłeczki! A na serio, to gdzie masz kryptojaoi? Wśród piętnastu wydanych przez nas mang raptem trzy można wpisać w nurt yaoi/shounen-ai. Nie zamykamy się na żaden gatunek mangi. Zresztą pierwszą „wydaną” przeze mnie mangą było „Silky Boys” (Aicon 2003), gdzie z koleżankami narysowaliśmy to i owo w celu totalnej kpiny z klimatów yaoi.
Grisznak: Jakie kryteria musi spełniać komiks, aby mógł zostać przez Ciebie wydany. Niektórzy narzekają, że wydajesz wyłącznie znanych, polskich rysowników, nie dając szans innym. Myślałeś może o wydaniu w Polsce doujinshi jakiegoś zagranicznego autora?
Yanek: O kryteriach dużo by pisać. Komiks musi być estetyczny i ciekawy. Niestety, dużo nadsyłanych do nas prac, to pozycje, nad którymi trzeba by posiedzieć jeszcze kilka lat, by nabrały tej poszukiwanej przez nas estetyki. Staramy się takich twórców prowadzić do celu i szlifować ich talent tak, jak szlifuje się diament. Mam nadzieję, że te zabiegi przyniosą odpowiedni rezultat i za kilka lat urośnie nam nowe pokolenie doskonałych rysowniczek i rysowników. Nie mamy żadnych oporów przed wydawaniem zagranicznych tytułów (nie tylko doujinshi). Problemem jest jednak to, że dla japońskich wydawców, Polska jako rynek wydawniczy absolutnie nie istnieje. Niemniej jednak postaramy się wszystkich zaskoczyć jak nie w tym, to w przyszłym roku.
Grisznak: Jak wyglądają na obecną chwile twoje plany wydawnicze? Mam nadzieję, że nie zamierzasz, wzorem JPF, cisnąć wszystkie inne tytuły w diabły i wydawać wyłącznie to, co ma na okładce Naruto?
Yanek: Jako wydawnictwo możemy wydawać choćby i trzydzieści tytułów miesięcznie, byleby tylko było takie zapotrzebowanie rynku. Nie skupiamy się tutaj tylko na poczytnych pozycjach, czego dowodem jest choćby wprowadzanie na rynek sketchbooków. Na początku przyszłego roku powinna zakończyć się seria „Akatsukiss”, kolejny tom „Meago Sagi” ukaże się na przełomie sierpnia i września. W planach wciąż tkwi komiks „Pablo” autorstwa Oliko, a także kończy się produkcja serii „Vanarium” Irulany. Na pewno nie zabraknie nas na półkach.
Grisznak: Jesteś w stanie powiedzieć, kto procentowo stanowi większość czytelników Otaku i wydawanych przez Ciebie doujinów? Chłopaki czy dziewczyny?
Yanek: Trudno powiedzieć. W jedenastym numerze umieściliśmy ankietę, która ma nam odpowiedzieć na to pytanie oraz na inne kwestie dotyczące opinii naszych czytelników.
Grisznak: Dzięki za twój czas i odpowiedzi. Powodzenia w dalszej działalności wydawniczej!
Yanek: Wielkie dzięki i pozdrawiam.
Krzysztof „Grisznak” Wojdyło
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.