Opowiadanie
Fun(ekai) czy konwent SPARTolony? - relacja
Autor: | Grisznak |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Inne, Relacja |
Dodany: | 2008-07-23 22:02:36 |
Aktualizowany: | 2012-07-02 13:47:36 |
Artykuł opublikowany na Inner World został zamieszczony za zgodą autora.
Funekai już na starcie wywoływał mieszane uczucia. Kilku osobom zaangażowanym w jego organizację podziękowano za współpracę dosłownie w ostatniej chwili (niekiedy wręcz nie kłopocząc się nawet informowaniem ich o tym), innym zapowiedziano, że nie zostaną wpuszczone - toteż jadąc na ten łódzki konwent, nie spodziewałem się rewelacji czy rewolucji. Ot, miałem nadzieję na przyzwoity kon, który, kto wie, wraz z kolejnymi edycjami rozwinie się w coś większego. Co prawda, historia est magistra vitae i pokazuje, że łódzkie kony zawsze prześladował pech. Jednakże kto nie rydzykuje, ten nie ma radia. Być może kierując się tym hasłem, łódzka \"Sparta\" zorganizowała swój pierwszy konwent - Funekai.
Dotarcie na teren konwentu było bezproblemowe - organizatorzy zamieścili na stronie czytelny i świetnie przygotowany, multimedialny plan dojazdu, a i położenie szkoły było niezłe. To samo tyczy się budynku - w gmachu wyglądającym jak jedna z \"tysiąca szkół na tysiąclecie\" można było spokojnie zmieścić sporych rozmiarów imprezę mangową. Trudno mi oszacować liczbę uczestników, gdyż dane, które słyszałem, dość mocno się ze sobą kłóciły - jeden organizator wspomniał mi o 1800 gościach, inny o 1300, ktoś z kolei mówił o 700. Ostrożne rachunki wskazują na c.a. 1000 uczestników - niegdyś była to liczba magiczna, dziś powoli staje się normą. Mimo tak znacznej liczby przybyłych mangoludów, tłok panował jedynie w niektórych miejscach i w określonym czasie - spora bowiem liczba tubylców wykupiła jednodniowe wejściówki. Oni byli w najlepszej (sic!) sytuacji - obejrzeli to, co najlepsze i wyszli, nie tracąc właściwie niczego.
W chwili, gdy wszedłem do szkoły, trafiłem akurat na jakąś awanturę organizacyjną, związaną z brakiem wejściówek, w wyniku czego towarzysząca mi dziewczyna otrzymała plakietkę orgowską. Poza identyfikatorem (zapinanym na żabkę - przypinki chyba słusznie odchodzą do lamusa) otrzymałem informator, mapę, poradnik konwentowy (dobry pomysł) i funekaiowa plakietka - miły gest. Niestety, rozczarowywał informator, w którym roiło się od błędów ortograficznych oraz interpunkcyjnych, zaś tour de force stanowił regulamin, którego ostatni punkt podważał wszystkie inne. Trochę dziwnie wyglądały podziękowania, w których organizatorzy wymieniali samych siebie. Irytował baaaaaardzo mały druk w rozkładzie atrakcji - jeśli za rok ma być podobnie, wnioskuję o dołączanie lupy. Dobrym pomysłem natomiast było ubranie organizatorów na niebiesko i czerwono - znakomicie ułatwiało to ich szybką identyfikację.
Mimo pokaźnych rozmiarów szkoły, już w chwili mojego przybycia zauważyłem, że spora część uczestników rozłożyła się na korytarzach - nie wiem, czy z własnej woli, czy też z braku sleeping roomów - te kilka, które widziałem, było zapchanych do pełna, ale w szkole było chyba jeszcze trochę nieużywanych klas? W kwestii lokalowej - parter i pierwsze piętro poświęcono atrakcjom, drugie piętro oddano do spania. Mała liczba ubikacji i ich niewielkie rozmiary sprzyjały formowaniu się pod nimi kolejek (kto nie musiał teraz i zaraz, mógł pobiec do nieodległego marketu - co znalazło zwieńczenie w tekście widniejącym na kartce, która zawisła na drzwiach jednej ubikacji). Na parterze, w holu, rozlokowano też stoiska, zaś sala gimnastyczna (kiepsko zaciemniona, nota bene) tradycyjnie służyła jako main room. Stoisk było sporo, zjawili się wszyscy ważniejsi wystawcy, choć niektórzy byli obecni wyłącznie pierwszego dnia. Fajnym pomysłem było udostępnienie pryszniców - na letnich konwentach są one prawdziwym zbawieniem.
Jeśli chodzi o atrakcje - wnioskując z głosów uczestników, zasłyszanych na konwencie i przeczytanych w internecie, dobrze została przyjęta sala konsolowa, za którą odpowiadał serwis The Inner World of Final Fantasy. Poza dwiema plazmami (na których można było obejrzeć m.in. MGS 4) niewątpliwymi atrakcjami były wszelkiego rodzaju gry ruchowe - Donkey Konga, rozgrywany przy pomocy bębnów, Guitar Hero oraz dostępny na Nintendo Wii Dragon Ball. Poza PS2 i GameCube gracze mieli do dyspozycji konsole najnowszej generacji - PlayStation 3, X-Box 360 i wspomniane już Nintendo Wii. Do tego doliczyć trzeba bufet z darmową kawą, herbatą i chińskimi zupkami. Sporo pozytywnych opinii słyszałem również o DDR roomie, nad którym opiekę sprawowało DDR Poland, a maty zostały dostarczone przez sklep Radioactive, którego właścicielem jest Reactor. Choć sam nie jestem entuzjastą tej zabawy, doceniam fakt, że po kilku godzinach można było do tego pomieszczenia wejść bez obawy o trwały uszczerbek na zmyśle powonienia.
Panele - miałem przyjemność odwiedzić część z nich. Większość stała na przyzwoitym poziomie. Najlepiej wspominam panel Baloo o Code Geass (tu mała uwaga do przybyłych - jeśli się przychodzi na panel o serii, której się nie zna, to przykro mi, ale ze spoilerami liczyć się trzeba). Całkiem nieźle z panelem o DeviantArt poradziły sobie Red Priest Usada i Anikakinka. Devil brawurowo poprowadził panel o \"Bezpiecznym seksie w yaoi\". Minusem był fakt, iż niektóre panele nie odbyły się, zaś organizatorzy nie mieli nikogo, kto mógłby zaimprowizować panel (choć na konwencie nie brakowało doświadczonych konwentowiczów). Gorzej było z konkursami - część z nich bowiem zwyczajnie \"pożyczono\" z mających się niebawem odbyć konwentów. Inne zaś nie odbyły się wcale.
Rozczarowaniem była zapowiadana z wielkim szumem \"Wielka Gala Cosplayowa\". Miało być inaczej, wyszło jak zwykle. \"Wielka Gala...\" okazała się zwyczajnym, dość sztywno zresztą prowadzonym cosplayem, którego najbardziej charakterystycznym punktem było przetrzymanie uczestników za sceną przez niemal godzinę i niezbyt udane próby porachowania ich. Sam przebieg \"Wielkiej Gali...\" nie różnił się niczym od dziesiątków innych tego rodzaju atrakcji, które widzieliśmy na innych konwentach, dowiódł zaś, jak ważne jest, aby osoba prowadząca znała się na tym, co robi. Zbyt wielu bowiem wydaje się, że konferansjerka to lekki kawałek chleba, który nie wymaga szczególnych umiejętności.
Zdecydowana większość atrakcji odbyła się pierwszego dnia. Noc straszyła ciemnością, a konkretnie ciemnymi plamami w rozkładzie atrakcji, symbolizującymi zamknięte sale. Niestety, organizatorzy doszli widocznie do wniosku, że ludzie nocą śpią, a tymi nielicznymi zombi, którw pałętają się po korytarzach, nie warto się przejmować. Co gorsza, jedną z nielicznych nocnych atrakcji, która ściągnęła na dodatek sporą publikę - \"Yaoi Night\", trzeba było przerwać, gdyż na teren konwentu weszła policja aresztować włamywacza. Sporo szczęścia mieli organizatorzy, gdyż panowie w niebieskich mundurkach nie zainteresowali się zawartością dysków konwentowych komputerów (wtedy ów Kasperski, który wcześniej zasłynął wyłącznie zawieszaniem komputerów, okazałby się faktycznie \"nieszczęsny\"). Śmiało można powiedzieć, że w nocy Funekai zaczął umierać i już na dobrą sprawę nie odżył. Rankiem odbyły się nieliczne atrakcje, z których godny wymienienia jest panel o słowiańskich demonach. Ciekawostką jest fakt, że odbyły się aż dwa panele podsumowujące konwent - oficjalny, w którym uczestniczyli organizatorzy, oraz nieoficjalny. Dochodziła dwunasta, ludzie powoli się rozjeżdżali w swoje strony.
Tego akapitu organizatorzy mogą nie czytać (gdyż i tak znam ich odpowiedź na moje zarzuty - \"...bo fandom nie lubi Sparty\"), ale byłbym nieuczciwy wobec uczestników, gdybym nie napisał kilku słów o przykrym incydencie na zakończenie Funekai. Wedle planu konwent miał zakończyć się o godzinie 16. Około 14 do zebranej sporej grupy uczestników podeszła niejaka Lina i w imieniu organizatorów zakomunikowała nam - \"Za 10 minut was tu nie ma, bo wasza obecność jest niewskazana\". Wszyscy obecni na terenie szkoły uczestnicy zostali zwyczajnie wygonieni na schody, z których następnie również ich przepędzono. Jednemu z nich, który próbował coś powiedzieć, grożono krzesłem. Niestety, nie był to odosobniony przypadek, ale jedynie ostatni akord symfonii chamstwa, jaką zaserwowali niektórzy (podkreślam - niektórzy) organizatorzy. Na porządku dziennym było wyzywanie helperów (sposób, w jaki potraktowano naprawdę ciężko pracującą Okiren nie nadaje się do opisania - za to jej samej należą się wielkie brawa) oraz uczestników. Groteskowo wypadały sceny, w których organizatorzy \"lokalni\" kazali \"gościom\" spieprzać z sal. Niektórzy z organizatorów, dla których był to pierwszy konwent, poczuli nagle władzę, jaką im dano i korzystali z niej przy każdej okazji, wystawiając tym samym jak najgorszą opinię całej reszcie ciężko pracującej ekipy Funekai. To właśnie tym kilku osobom (a nie wszystkim orgom) dedykowali opuszczający konwent uczestnicy piosenkę o słowach \"Nic się nie stało, Spartanie, nic się nie stało!\".
Funekai nie był porażką. Był po prostu przeciętnym konwentem, który kilka osób z organizacji skutecznie obrzydziło w oczach innych. Miałem okazję być na co najmniej kilku gorzej zorganizowanych konach, nie wymagam, aby każdy organizator był przez dwadzieścia cztery godziny na dobę uśmiechnięty - ale, na litość boską, takich sytuacji, jakie widziałem na Funekai, nie uświadczyłem do tej pory na żadnej innej mangowej imprezie w kraju. Gdyby nie to, uznałbym Funekai za konwent obiecujący. W zaistniałej sytuacji daję mu szkolną trójkę z minusem, z szansą na poprawkę za rok.
RE: Gdzie??
Na stoisku serwisu Inner World of Final Fantasy, w sali konsolowej.
Gdzie??
Grisznak wspomniałaś coś o darmowej kawie, herbacie i zupkach chińskich... szukałyśmy a jednak nigdzie ich nie mogłyśmy znaleźć, gdzie to było?
Dodatkowo w "Informatorze konwentowym" dokładnie na str.22 napisane zostało, cytuje:
I znowu pytanie: "Gdzie to było??". No cóż szwedzkim stołem chyba nie można nazwać stoiska, na którym sprzedawano onigiri...
RE:
Nie. Ty byłaś jedną z tych, którzy robili dobrze swoją robotę.
Co do konkursów....rozpoznawanie postaci po cosplayu było 1 raz i prowadziłam je ja.
Anyway chyba nie byłam aż tak tragiczna jako org cu?: <
Jakby co to zgłoś sie na gadu:1236952
Ano fakt - Grisznak, bardzo fajnie piszesz, kiedys Cie podkradne tanuki.pl :P