Opowiadanie
Wywiad z Darią Maj
Autor: | Krzysztof "Grisznak" Wojdyło |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Inne |
Dodany: | 2008-08-29 11:50:49 |
Aktualizowany: | 2009-09-27 22:28:50 |
Mangowy horror nie jest w Polsce popularnym gatunkiem. Siłą rzeczy skierowany jest on do raczej niszowego odbiorcy, gustującego w mrocznych klimatach. Co więcej, wbrew utartym schematom, nie jest to gatunek łatwy, gdyż granica między dobrą powieścią z deszczykiem, a wywołującym uśmiech politowania kiczem jest cienka. Moim zdaniem autorce „Undead Fairy Tales”, Darii Maj, udało się tej granicy nie przekroczyć, a jak na pierwsze tego rodzaju wydawnictwo w Polsce należy uznać to za spore osiągnięcie.
Krzysztof „Grisznak” Wojdyło: Witaj. Pogoda panująca u mnie za oknem niezbyt sprzyja rozmowom na wampiryczne tematy (słońce, temperatura ok. 30 stopni), ale czekać do jesieni z wywiadem z powodu aury raczej nie będziemy, prawda? Powiedz mi, proszę, jak doszło do tego, że zainteresowałaś się „chińskimi porno kreskówkami” i zaczęłaś rysować w tym stylu?
Daria „Dar-chan” Maj : Jejku, kiedyż to było? Pytasz mnie o tak odległą przeszłość. Postaram się jakoś odpowiedzieć, ale z góry ostrzegam - tylko to, co pamiętam (a moja pamięć do najlepszych nie należy). Zaczęło się jak chyba u każdego - od nieśmiertelnej „Sailor Moon”. Potem byłam jedną z niewielu szczęśliwych osób, które mogły oglądać telewizję satelitarną w języku niemieckim, a tam od anime aż się roiło. Rysowałam cały czas, moje pierwsze ilustracje przedstawiały Króla Lwa i Arielkę. Gdzieś koło trzeciej klasy gimnazjum podjęłam życiową decyzję - chcę rysować mangi. I tak to się mniej więcej zaczęło…
Grisznak: Nad „Undead Fairy Tales” pracowałaś już od dłuższego czasu, właściwie odkąd cię znam. Opowiedz, jak klarowała się ta cała historia i jak osiągnęła kształt, który znamy z wersji papierowej.
Dar-chan: Nad UFT pracuję już dobre trzy lata. Początkowo nawet imię głównej bohaterki było inne - Mirra. Potem projekt wylądował w szufladzie, znowu do niego wróciłam i tak na okrągło, aż do ubiegłego roku. Wtedy wyciągnęłam stare zapiski i dokonałam paru zabiegów kosmetycznych, wprowadzając m.in. siostrę Alex’a, Annę. Rozłożyłam całość na dwie jakby oddzielne serie i zabrałam się do tworzenia realnej psychiki bohaterów, nad którą pracuję zresztą do dziś. Okazało się bowiem, że UFT żyje jakby własnym życiem i co rusz mam nowe pomysły, które staram się wprowadzić tak, aby nie zaburzyć głównej osi mojej historii. Jak więc widzisz, „Undead Fairy Tales” jeszcze nie jest projektem zapiętym na ostatni guziczek.
Grisznak: Pierwszy tomik to zasadniczo prolog, ale niewiele wyjaśnia, służy w znacznej mierze wprowadzeniu do historii. Mimo tego pełno w nim zwrotów i stwierdzeń dla czytelnika niezrozumiałych (choćby „Wrota Demonów”). Czy taki był pomysł - rzucić czytelników od razu na głęboką wodę? Idea śmiała, bo może równie dobrze zachęcić jak i zniechęcić.
Dar-chan: Osobiście uważam, że czytelnicy są inteligentni i takie rzucanie na głęboką wodę może ich jedynie zachęcić. Sama jestem zwolenniczką dzieł, w których raczej jest się rzucanym na głęboką wodę (przykładem może być książka Nix’a „Sabriel”, w trakcie czytania której jestem). Jeśli ktoś woli wiedzieć wszystko, dochodzić po nitce do kłębka to niestety UFT go rozczaruje - jest ona bowiem skonstruowana na zasadzie teleturnieju: „Masz hasło, tylko co ono znaczy?”
Grisznak: Mam wrażenie, że nie do końca byłaś zdecydowana, czy nadać UFT charakter poważniej opowieści, czy też gotyckiej historyjki z dreszczykiem, ale i nie pozbawionej humoru. Po dość radosnej stronie tytułowej przewracamy kilka kartek i dostajemy po oczach zakrwawionymi trupami, z kolei w scenkach z Charlottą nie brak humoru. Czy to już ustalona konwencja? A może raczej jej brak?
Dar-chan: UFT ma być z założenia historią poważną, jednak Charlotta, pomijając ile lat liczy sobie naprawdę, jest dzieckiem i jako takie będzie się niekiedy zachowywać. Uważam, że gdybym zrezygnowała ze śmiesznych wstawek, Charlotta wydałaby się trochę nienaturalna. Zresztą powinieneś zauważyć, że wtedy, kiedy humor jest niepotrzebny, tam go też nie ma i nie będzie. Nie sądzę, żeby to był brak konwencji.
Grisznak: Siłą UFT są bez wątpienia wyraziste postaci, które nakreśliłaś stawiając raczej na jakość niż na ilość. Mimo tego więcej dowiadujemy się jedynie o Christianie i Charlotcie, kilka słów pada na temat Alexa i Anny i na tym się kończy. Niewiele wiadomo o mężczyźnie, który podróżuje z Charlottą na samym początku, a sprawia on wrażenie jednej z ciekawszych postaci. Nie sądzisz, że lepiej byłoby poświęcić kilka stron prezentacji postaci w fabule niż w biogramach na końcu?
Dar-chan: W biogramach na końcu czytelnik dostał tylko najpotrzebniejsze informacje, które zapewne pojawią się w czasie trwania fabuły, jednak znacznie później, wolałam co nieco wyjaśnić na samym początku. Jak potem zobaczysz, jest to jedynie wierzchołek góry lodowej.
Mężczyzna ten będzie przewijał się jeszcze wiele razy i gra ważną rolę w UFT - co zresztą było widać w jego stosunku do Charlotty.
To, czy postawiłam na jakość czy na ilość? Zastanowiłabym się nad tym. Takie wrażenie zapewne nasuwa się po przeczytaniu pierwszego tomiku, niestety jest błędne. Postaci będzie bardzo dużo - zwłaszcza tych epizodycznych. Pojawi się też masa bohaterów grających dłuższy czas ważną rolę w UFT… Ale o nich może innym razem.
Grisznak: Dwie strony zajmuje opis świata, w którym toczy się akcja komiksu. Nie będę wnikał w szczegóły, aby nie psuć czytelnikom przyjemności z lektury, spytam natomiast, czy było to potrzebne, skoro tak naprawdę akcja mogłaby się toczyć zarówno w przyszłości jak i przeszłości, gdyż brak w fabule jakiegokolwiek szerszego przedstawienia świata?
Dar-chan: Nie lubię niewytłumaczonych kwestii. Świat, w którym obok siebie istnieje technologia na wysokim poziomie i wiktoriańskie zwyczaje musiał jakoś powstać. Nie wziął się znikąd. To, kiedy dzieje się akcja jest bardzo ważne dla samej historii, tłumaczy zachowania ludzi, obecny stan świata.
Jeżeli uda mi się w pełni zrealizować to czego się podjęłam, to zobaczysz, że tak naprawdę ta cała historia przedstawia świat, w którym żyją Christian i Charlotta, a ich historia jest raczej drugoplanowa. Po prostu u mnie trzeba starać się czytać między wierszami (taka zawiła bestia ze mnie ).
Grisznak: Mocną stroną twojej twórczości jest staranna kreska. Spośród wydanych w Polsce komiksów utrzymanych w mangowym stylu, twoje rysunki wyróżniają się zdecydowanie na plus, jeśli chodzi o dopracowanie szczegółów ubioru i staranne tła. Powiedziałbym nawet, że w UFT rysunek stoi na poziomie wyższym niż fabuła. Czy mogłabyś powiedzieć kilka słów na temat swoich inspiracji artystycznych?
Dar-chan: Inspiruje mnie wiele rzeczy. Po pierwsze, jak nietrudno zauważyć: japońskimi twórcami. Przede wszystkim Ayami Kojimą, Mutsumi Inomatą i Nobuteru Yuki, swojego czasu urzekło mnie również „Alichino”. Dodatkowo fascynuje się „nowymi” komiksami Marvela (np. „X-men”, „Spiderman”), poza tym ubóstwiam Alfonsa Muchę, muszę dodawać więcej? Co do jakości moich rysunków - brakuje mi jeszcze całkiem sporo do poziomu, który chcę osiągnąć.
Grisznak: Co się zaś tyczy inspiracji literackich - bliżej ci do postmodernistycznych wampirów Anne Rice, klasyki spod znaku „Draculi” Stokera czy wampira pierwotnego, bliższemu zwierzętom, jak te pokazane w „Miasteczku Salem” Kinga? A może do każdego z nich po części? Przyznam, że czytając UFT miałem wrażenie, iż inspiracją dla postaci Charlotty były na równi Claudia z „Wywiadu z Wampirem” Rice jak i tytułowa bohaterka „Carmilli” Le Fanu.
Dar-chan: Przyznam szczerze i bez bicia, postać Charlotty faktycznie osiągnęła ostateczny kształt po przeczytaniu „Wywiadu z wampirem”. Co do ogólnego wizerunku wampirów - podoba mi się wizja majestatycznych, wyniosłych istot z manierami na poziomie rodziny królewskiej, uważam jednak, że w każdym z nich czai się bestia, potwór, który czeka tylko aby obudził go zapach krwi - dlatego też nie pokazałam jak Christian zabija tę dziewczynę na początku. Nie chciałam, by od razu czytelnik wykształcił sobie wizje „moich” wampirów.
Grisznak: Jako miłośnik kotów, nie mogę nie spytać o Behemota i Baltazara, nie są to może postaci, ale... no właśnie, kim (lub czym) te dwa stworzenia są?
Dar-chan: Jeszcze o tym nie wspominałam, ale Christian posiada dar przywiązywania do siebie duchów, komunikowania się z nimi, a nawet zatrzymywania ich w świecie żywych, musi tylko znaleźć dla nich ciało. Baltazar i Behemot to takie dwie dusze, tylko jak na razie nie zdradzę czyje. Poza tym to ukochane zwierzaczki Christiana.
Grisznak: Pierwszy tomik UFT, po różnych perturbacjach, ukazał się pod koniec 2007. Kiedy można spodziewać się wydania drugiego tomu i, co równie ważne, czy zdradzisz może jakieś szczegóły dotyczące wydarzeń, które w nim się rozegrają? Ile tomów ma mieć cała historia?
Dar-chan: Nad drugim tomikiem od niedawna pracuję ostro. Może uda mi się zrobić niespodziankę i wydać go na Mikołajki? Ma być obszerniejszy, przy zachowaniu jednak tej samej formy rysunkowej - będzie trudno, ale się postaram. Co do szczegółów, powiem tylko, że pierwszy rozdział jest głównie o Annie i dowiecie się o niej całkiem sporo, reszta to już tajemnica. Tak jak mówiłam, historia dzieli się na dwie serie - luźnych historii powiązanych głównymi postaciami i jedną obszerną, która wyjaśnia wszystko i wprowadza jakby zakończenie historii. Pierwsza seria ma mieć dwa tomiki, zaś druga tylko jeden.
Grisznak: Ostatnie kilka stron UFT zdecydowałaś się poświęcić fanartom, rysowanym przez innych rysowników. To całkiem zacna tradycja, z którą spotkałem się już przy okazji „Meago Sagi”. Czy planujesz kontynuowanie jej przy okazji kolejnych tomów? Masz może jakieś życzenia co do tego, kto lub co miałby się na nich znaleźć?
Dar-chan: Zdecydowanie chciałabym kontynuować tę tradycję, tylko nie wiem, czy znajdę chętnych. Życzeń nie mam żadnych, dam się zaskoczyć.
Grisznak: Wiem z dobrze poinformowanych źródeł (czyli z twojego Deviantarta1), że poza „Undead Fairy Tales” masz na sumieniu jeszcze jeden projekt komiksowy, osadzony w skrajnie odmiennych klimatach. Mogłabyś uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć kilka słów na temat tego tytułu? Imiona postaci - „Eve” oraz „Gilgamesh” mogą kojarzyć się fanom mangi, zwłaszcza tym, którzy gustują w mechach.
Dar-chan: Ta druga historia rozgrywa się po III Wojnie Światowej i opowiada o losach dziewczynki, która jest czymś w rodzaju biocyborga, znienawidzonego przez ludzi. Jej jedynym towarzyszem jest właśnie mech bojowy o imieniu Gilgamesh. Tytuł roboczy to: „Searching for the Promised Land”. Imiona postaci nie nawiązują do żadnego anime, a do mitologii i Biblii. Ogólnie jest to historia o poszukiwaniu raju, którego tak naprawdę nie ma. Zapewne będzie to oneshot, który narysuję, gdy skończę UFT.
Grisznak: Tak z nieco innej beczki - śledzisz może nowości ze świata mangi i anime? Są jakieś tytuły, które ostatnimi czasy przypadły ci szczególnie do gustu?
Dar-chan: Na pewno „GUNNM - Last Order”, który dopiero niedawno udało mi się przeczytać. Poza tym jestem wierną fanką „XXXholica”. Z takich nowszych, ale może nie najnowszych to „Mushishi”, „Haibane Renmei”, a także pierwsza część serii GiTS’a (drugiej jeszcze nie obejrzałam do końca). Poza tym nadal nie mogę się otrząsnąć po drugim filmie z serii „Ghost in the Shell” - jak dla mnie majstersztyk. Do listy ulubionych mogę jeszcze dopisać filmy studia Ghibli. Jest tego o wiele więcej, ale gdybym chciała o wszystkim pisać, zapewne nie starczyłoby miejsca na to.
Grisznak: Dzięki za poświęcenie swojego czasu i odpowiedzi. Powodzenia z kolejnymi tomami „Undead Fairy Tales”.
Dar-chan: Jak przyjęło się w zwyczaju - nie dziękuję i zabieram się do pracy.
_______
Krzysztof „Grisznak” Wojdyło
1 Galeria Darii Maj na DeviantArt.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.