Opowiadanie
Piernikon 4: Z czym jeść Pierniki - relacja
Autor: | Enevi |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Inne |
Dodany: | 2008-09-10 14:13:40 |
Aktualizowany: | 2012-07-02 13:45:40 |
Jeżeli czytaliście już inne relacje z czwartej edycji Pierniconu, to prawdopodobnie ta będzie do nich podobna. Niemniej jednak chciałabym się podzielić z Wami swoją opinią na temat jedynej imprezy mangowej organizowanej w Toruniu. Zapewne większość z Was zdążyła się przekonać, że konwent ten słynie nie tylko z luźnej atmosfery, ale i również... organizacji.
Wszystko zaczęło się od problemów z informatorami i przemieszaniem identyfikatorów, co było powodem tymczasowego wstrzymania kolejki oczekujących na wejście. Owszem, trzeba przyznać, że identyfikatory były ładnie zaprojektowane i dzięki różnym kolorom wiadomo było, na jak długo każdy konwentowicz przyjechał. Jedyny problem dotyczył trudności w odróżnieniu organizatorów od uczestników z rezerwacjami, gdyż identyfikatory zarówno jednych jak i drugich różniły się jedynie rozmiarem i dość niewyraźnym napisem w dolnym rogu. Po pewnym czasie plakietek jednak zabrakło i nawet konwentowicze wchodzący na jeden dzień dostawali identyfikatory przeznaczone dla osób, które przyjechały na całość imprezy. Jednak najgorszy okazał się początkowy brak informatorów, który spowodował całkowitą dezorganizację pierwszego dnia, skutkiem czego niedoinformowani uczestnicy nie mieli pojęcia o zaplanowanych na piątek atrakcjach. Dopiero około 17:00 na drzwiach każdej z sal pojawił się rozkład. Należy jednak stwierdzić, że zdecydowanie łatwiej byłoby, gdyby każdy miał dostęp do spisu atrakcji bez konieczności chodzenia od drzwi do drzwi i sprawdzania, kiedy będzie coś ciekawego. Wieczorem uczestnicy zaczęli otrzymywać informatory, szkoda jednak, że były to raczej luźne, zgięte kartki, niektóre nie posiadały też okładek, ponieważ tych również z czasem zabrakło. Przedstawiony w rozkładzie plan imprezy wydawał się ciekawy i dawał nadzieje na dobrą zabawę. Niestety, część zaplanowanych atrakcji odbyła się w zupełnie innym czasie niż ustalony, a jeszcze inne nie odbyły się w ogóle. Ze względu na długość konwentu zrozumiałe były również przerwy techniczne, jednak osoby, które przyjechały na Piernikon z oczekiwaniem, że w nocy będzie się działo coś ciekawego, mocno się zawiodły. Projekcje zaczynały się dopiero w godzinach rannych, a pozostałe atrakcje, z bodajże paroma wyjątkami, kończyły się o północy. Sporą wadą był również brak informacji o tym, kto ma dany panel prowadzić i czasem osoby chcące się jeszcze przed nim czegoś dowiedzieć, nie miały pojęcia kogo szukać.
Oficjalne rozpoczęcie konwentu odbyło się w przestronnym, choć nieprzygotowanym jeszcze do projekcji main roomie. Całość poprowadził Yanek, którego zdolności improwizacyjne dostarczyły zebranym dużo radości i nie pozwoliły się nudzić. Nie wiem jak pozostałym, ale mnie szczególnie utkwiły w pamięci Przygody Małego Kabelka i walka Coacha z kabelkami od komputera. Ponieważ w trakcie ceremonii otwarcia nie było jeszcze gotowych informatorów, zareklamowano kilka najważniejszych atrakcji, takich jak: cosplay, karaoke czy koncert Tamiko, zapowiedziany jeszcze na wieczór tego samego dnia, z tego co wiem udany. Po wyjątkowo humorystycznym wstępie tłum wysypał się na zewnątrz i udał w poszukiwaniu kolejnych atrakcji. Niestety, ci którzy liczyli na zaplanowane projekcje w sali głównej byli srodze zawiedzeni, gdyż main ruszył z dużym opóźnieniem - niestety dopiero następnego dnia rano.
Jak to w większości przypadków bywa, największe tłumy przyciągnął cosplay. W zapełnionej po brzegi sali trudno było złapać oddech, jednak kto nie kocha tej niezwykłej atmosfery? Przyznaję, że należę do osób, które nade wszystko miłują przestrzeń i świeże powietrze, tak więc po pewnym czasie wycofałam się z main roomu i ostatecznie wylądowałam na panelu dla tych co nie lubią cosplayu, gdzie może nie było tylu ludzi, jednak z pewnością się na nim nie nudziłam. Później z relacji widzów dowiedziałam się, że gala cosplayowa przebiegła sprawnie i obyło się bez żadnych problemów, a większość strojów i scenek była na wysokim poziomie. Obejrzenie w późniejszym terminie zwycięskiej scenki sprawiło, że pożałowałam jednak, że nie zostałam tam trochę dłużej. Z pozostałych atrakcji szczególnie muszę pochwalić dobrze zorganizowany, choć ulokowany na uboczu, AMV room. Zarówno nagłośnienie jak i obraz były dobre, a najbardziej spodobały mi się bloki tematyczne, które zdecydowanie ułatwiły znalezienie ulubionych teledysków. Miło wspominam również przełożony z pierwszego dnia panel o Code Geass, na który zdążyłam mimo prawie godzinnego spóźnienia. Z racji tego, że wszystko odbywało się w second main roomie (jak się okazało, chętnych do obejrzenia Clannad the Movie nie było), można było spokojnie przedłużyć panel. Dzięki temu dowiedziałam się paru ciekawostek o serii, oraz wymieniłam się poglądami na jej temat z pozostałymi konwentowiczami. Wystawcy w tym roku również nie zawiedli. Wszystkie wystawione na parterze ławki wprost uginały się pod mangami i przeróżnymi gadżetami, od poduszek zaczynając, przez figurki, maskotki, breloczki, a na plakatach i innych dodatkach kończąc. Oferta była bogata i jeśli fan chciał zaopatrzyć się w gadżet z jego ulubionej serii, zapewne nie miał większego problemu ze znalezieniem tego, co go interesowało.
Kilka słów należy się także samej szkole, w której odbywał się Piernikon. Budynek, a właściwie dwa, gdyż main roon i sypialnie wystawców znajdowały się w osobnym budynku, był świeżo po remoncie. Dodatkową atrakcję stanowiło nietypowe sąsiedztwo mini aquaparku. Na stan toalet i pryszniców nie można było narzekać, całość, jak na warunki konwentowe funkcjonowała wręcz bezbłędnie (pomijając oczywiście kolejki, jednak przy tej liczbie uczestników nie powinno dziwić to nikogo). Trochę gorzej miała się sprawa ze sleepami, gdyż była ich ograniczona liczba. Gdy zjawiło się więcej uczestników niż mogły pomieścić przeznaczone do tego klasy oraz sala gimnastyczna (która wypełniona po brzegi stanowiła wyjątkowo osobliwy widok), uczestnicy rozkładali się w najróżniejszych częściach korytarza, przez co z pozoru przestronna szkoła skurczyła się optycznie o parę rozmiarów. Niestety dość kłopotliwe okazało się samo położenie szkoły. W pobliżu owszem były dwa sklepy i pizzeria, dworzec również był blisko, jednak jeśli ktokolwiek chciał się dostać chociażby na Stare Miasto i do centrum, musiał brać pod uwagę rozkopane drogi, objazdy wytyczone w bardzo niewygodny sposób, jak również i autobusy kursujące średnio trzy raz w ciągu godziny, nie wspominając o ich punktualności i korkach na jedynym moście w Toruniu.
Te cztery dni spędzone poza domem wspominam bardzo miło, głównie ze względu na spotkanie się ze starymi znajomymi i okazję do poznania wielu sympatycznych i ciekawych ludzi. Gdyby rozpatrywać Piernicon w kategoriach wielkiego spotkania towarzyskiego fanów kultury japońskiej, z powszechnie panującą luźną i przyjazną atmosferą, nie zawahałabym się powiedzieć, że impreza ta sprawdziła się w stu procentach. Jednakże z założenia miał być to konwent oferujący również rozrywkę, okazję do zdobycia wiedzy na temat mangi, anime i Japonii. Mimo wszystkich niedogodności uważam Piernikon z udany. Zapewne wielu uczestnikom, podobnie jak mnie, nie przeszkadzał brak zorganizowania, głównie z powodu wcześniej już wspomnianej, bardzo miłej atmosfery. Pozostaje jeszcze tylko niewykorzystana kwestia konwencji, o której można było dowiedzieć się co najwyżej z informatora oraz kilku paneli, bo oprócz tego nic nie wskazywało na fakt, że impreza ma coś wspólnego z wierzeniami i świętami mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni.
...
Zasadniczo zgadzam się ze wszystkim, co tu napisano. Co nam wyszło, to nam wyszło i z tego jesteśmy dumni, co nam nie wyszło, to postaramy się za rok zrobić lepiej. Za uwagi zawsze będziemy wdzięczni.
Cieszę się, że mój panel o CG się podobał.