Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Bajarz dwa

Autor:Aurorka
Serie:Slayers
Gatunki:Dramat, Romans
Dodany:2008-10-14 11:28:32
Aktualizowany:2008-10-14 11:28:32


"Bajarz dwa"


"Tak

...

...

Pamiętam jak dziś. Malutki świat pełen ludzi żyjących krócej niż oka mgnienie przeżywających swe malutkie radości i smutki. Jak ja im tego zazdroszczę...

Wtedy tego nie doceniałem, a teraz... no cóż, za stary już jestem na takie rozważania...

Może gdybym wtedy podjął inną decyzję nie siedziałbym teraz tutaj... sam...

...

...

Byłem wtedy jednym ze "złych". Tak wtedy o nas mówiono. Nieważne były nasze czyny, choć przyznaję, że w istocie nie były "dobre". Istoty pełne nienawiści - tak o nas mówiono, ale my nie czuliśmy nienawiści, a przynajmniej nie do wszystkich. My jej potrzebowaliśmy do przeżycia. Czy to nasza wina, że takich nas "stworzono"? Nikt nie wybiera tego kim się rodzi. Możemy tylko wybrać kim chcemy się stać... I ja dokonałem wyboru... I byłem wtedy szczęśliwy. Tak bardzo przepełniało mnie szczęście, że wkrótce zacząłem umierać... powoli... bardzo powoli...

Czy gdybym wiedział, że czeka mnie śmierć zmieniłbym wybór? Nie wiem, tak trudno jest wrócić wspomnieniami do tamtego dnia. Tyle uczuć jeszcze nie wygasło... tyle ran się jeszcze nie zasklepiło...

Ona była moim przeciwieństwem. Dla niej świat wydawał się olbrzymi i pełen rzeczy wartych poznania. Każdy dzień był rozkoszą dla jej serca. Witała go ze śmiechem i z uśmiechem żegnała zachodzące słońce... Była taka piękna w promieniach zachodzącego słońca... Niewiarygodnie piękna...

A dziś? Pamięć ulotna jest.. przekonałem się o tym osobiście. Tylko ten jeden obraz wypalił się na dnie moich oczu... Czasami myślę, że zapomnienie to największy dar jaki otrzymaliśmy... a zarazem największe przekleństwo...

Już zapomniałem jak brzmiał jej głos, ani jakich słów używała gdy zwracała się do mnie... A może nigdy do mnie się nie odezwała? Może jej słowa, które przypisuję sobie, skierowane były do zupełnie kogoś innego? Może... może pamięć płata mi figle jak przez ostatnie kilkaset lat...

Często zdaje mi się, że dostrzegam ją w tłumie otaczających mnie osób. Wołam jej imię, ale tylko budzę zdziwienie wśród otaczających mnie osób. Boję się... boję się wyśmiania... ale nie mogę się powstrzymać przed wypowiedzeniem jej imienia... tak słodko smakuje... tak serce delikatnie drży... Jeszcze może drzeć? A wydawałoby się z kamienia od tylu lat. Głuche na otaczający je świat.

Pokochała mnie... istota pełna "dobra" pokochała mnie... tak po prostu... bez wymagań, żądań, próśb... Zawsze była obok gotowa wspierać, pocieszać lub... klnąć.

Nie była ideałem, ale kto z nas jest? Staramy się, ale rzadko nam to wychodzi... Czy mamy dlatego przestać starać się? Dla niej chciałem stać się ideałem. Dla niej zmienić się...

Ale nie można uciec od swego przeznaczenia... A przynajmniej ja nie potrafiłem... A może nie chciałem? Nie wiem.. nie pamiętam... mącą mi się myśli... nie pamiętam co było prawdą, a co tylko pragnieniem by się nią stało... Jednego jestem pewny, że to dla mnie były jej uśmiechy, dla mnie jej łagodny dotyk, dla mnie jej czuły wzrok... dla mnie...

Sądziłem, ze będzie to trwać wiecznie... Nie. Wiedziałem, że będzie to trwać wiecznie. Wtedy byłem o tym absolutnie przekonany. Dzisiaj wiem, że rzadko dostajemy to czego pragniemy... Mimo naszych usilnych starań jesteśmy tylko zabawką w rękach "losu". I nic, NIC, tego nie zmieni...

Czy wiedząc to wtedy poddałbym się bez walki? Z pewnością nie. Nie jestem... NIE BYŁEM osobą, która poddawała się bez walki. Zawsze osiągałem zamierzony cel. Nic mnie w tamtych czasach nie mogło powstrzymać. Rozpierała mnie wiara w siebie. Nie wierzyłem, że może się nie udać to co zaplanowałem...

I los "złamał" mój kark. Długo nie potrafiłem się podnieść... chyba nadal do końca się nie wyprostowałem... Chowam głowę w ramionach po każdym, choćby najmniejszym, niepowodzeniu. Sądzę, że drugi raz nie podniósłbym się, zabrakłoby mi sił... pozwoliłbym by kurz osiadł na mnie jak na nie używanym meblu stojącym w rogu strychu... zapomnianym nawet przez myszy plądrujące wokół...

Teraz, tyle lat po TAMTYM wydarzeniu, chodzę od wioski do wioski w poszukiwaniu odwagi, którą kiedyś posiadałem... Od napotykanych ludzi na nowo uczę się żyć... A może kiedyś znów spotkam Ją?

Ułuda, tylko to mi pozostało... Nie pogodzony z przeszłością szukam jej wśród żywych... Tamtego lata słońce świeciło wyjątkowo mocno. Jej włosy koloru promieni słońca powiewały na delikatnym wietrzyku w rytm bicia naszych serc. Jej oczy koloru nieba...

Niebo nie miewa już takiego odcienia błękitu... Chmury nie mają bieli jej skóry... Wiatr nie jest już moim przyjacielem, a noc... noc nie skryje mnie w swoich ramionach... tak jak kiedyś..."

Bajarz oderwał wzrok od pustego kieliszka i rozejrzał się półprzytomnie po sali. Oprócz niego i barmana wycierającego kieliszki na drugim końcu lady nikogo nie było. Chociaż unoszący się w powietrzu dym z papierosów dowodził, że niedawno pełna była ludzi.

Czyżby nikogo nie zaciekawiła historia bajarza? Czyżby historie prawdziwe były zbyt banalne dla słuchaczy? A może po prostu każdy ze słuchających przeżył coś podobnego i jedna historia miłosna więcej lub mniej nie robi już na nich wrażenia? Może...

A może tylko wydawało mu się, że ją opowiada? Może tylko w myślach układa zdania, tłumaczy, wnioskuje, a przez cały wieczór nie otworzył ust? To chyba najbardziej prawdopodobne...

Bajarz podniósł się z trudem ze stołka i skierował do wyjścia.

- Hej! Kolego!

Odwrócił głowę czując jak narasta w nim kac.

- Zapomniałem zapłacić?

Barman przestał na chwilę wycierać szklanki.

- Chciałem tylko powiedzieć, że czasami lepszym schronieniem są promienie słońca, niż ciemność...


story wrote by Aurorka (4.2.2005) (titonosek@interia.pl)


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.