Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Beznadziejność

Autor:sahugani
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Uwagi:Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2008-09-30 15:49:52
Aktualizowany:2008-10-01 20:47:52


Moje to jest i nie kopiować bez pozwolenia, bo tego kto to zrobi dosięgnie klątwa impotencji, ewentualnie syfilis.


Beznadziejność

Mężczyzna obudził się w nieznanym sobie pomieszczeniu. W gruncie rzeczy to wszystko było mu nieznane. Nawet jego własna tożsamość. Odczuwał natomiast silny ból głowy. Z trudem podniósł się. Jęknął głośno. Spojrzał na swój ubiór. Spodnie od garnituru, koszula, resztki krawatu. Brakowało marynarki. Dłonie miał trochę zakrwawione i obolałe pięści. Rozejrzał się. Znajdował się w kącie jakiegoś garażu lub pracowni technicznej. Nie był pewien. Pełno rupieci, narzędzia, tylko samochodu brakowało. Światło dostawało się do środka jedynie przez okno… które notabene miało wybitą szybę. Obraz trochę mu się rozmazywał.

- Kim ty jesteś?! - usłyszał nagle rozpaczliwy głos.

Zbyt głośny głos. Wszystko zdawało mu się zbyt głośne. Tak strasznie bolała go głowa…

- Nie wiem… - wystękał rozglądając się po pomieszczeniu.

Dopiero teraz zauważył, że na jego środku stało krzesło, a na krześle jakiś facet ubrany w jasnozielony szlafrok. Delikatnie skierował wzrok ku górze. Ów facet miał zawiązaną na szyi pętlę.

- Co robisz w moim garażu?! - zapytał niedoszły samobójca.

- Nie wiem, naprawdę! - zarzekał się mężczyzna. Zastanowił się chwilę - Jestem Radosław… tak, Radek! Wczoraj była impreza u Truskawy! I chyba sporo wypiłem… więcej nie pamiętam.

- W sumie gówno mnie to obchodzi. Możesz tu nawet wycieczkę przyprowadzić. I tak się zabiję.

- Nie rób tego! - spanikował Radek.

- Daj spokój - powiedział właściciel garażu - Nie wiesz nawet dokładnie kim jesteś, a nie chcesz pozwolić mi się zabić? A co cię to obchodzi?!

- A to, że pierwszym widokiem, który zobaczę po przebudzeniu nie będzie wisielec! Człowieku, jak bardzo trzeba nie chcieć żyć, żeby się wieszać? Ogarnij się i zdejmij to z siebie!

- Ile masz lat? - zapytał niedoszły wisielec.

- Czterdzieści…? - wystękał niepewnie Radek.

- A ja mam pięćdziesiąt trzy. I nie przeżyłem w życiu nic, co sprawiłoby, że czułbym się szczęśliwy… NIC, ROZUMIESZ?! - ostatnie słowa wykrzyknął.

Radosław aż się skrzywił. Nagle dało się słyszeć głos:

- Ja pierdolę… czy wy musicie się tak drzeć?!

Mężczyźni zaczęli się nerwowo rozglądać. Ze starej szafy stojącej przy ścianie garażu wysunął się człowiek. Młody chłopak, najwyżej dwudziestokilkuletni. Brunet, włosy poprzedniego wieczora zapewne postawione były za pomocą żelu, do tej pory opadły. Miał na sobie kolorową opiętą koszulkę i stylowo postrzępione jeansy. Zapewne byłby przystojny, gdyby nie fakt, iż prawdopodobnie ktoś niedawno pięściami wyżywał się na jego twarzy.

- Wielu was jeszcze powychodzi z ukrycia?! - niedoszły samobójca był rozgoryczony.

- Nie podejmuj pochopnych kroków! - zareagował natychmiastowo Radek.

- Ja? - zdziwił się młodzieniec nie rozeznawszy się jeszcze w sytuacji - Ja nic nie będę podejmował. Macie szlugi? Strasznego mam kaca, ni chuja nie pamiętam co się wczoraj działo, pewnie jakaś impreza fajna i…

Zauważył stan właściciela garażu.

- O kurwa człowieku, zdejmij to z siebie! - spanikował młody człowiek.

- Nie zdejmę! Zaraz odkopnę to krzesło i skończę z tym wszystkim! I tak mam wszystkiego dość, nie zamierzam się tutaj jeszcze z wami pieprzyć!

- Spokojnie! - Radek starał się opanować sytuację. Gestami dłoni próbował uspokoić swoich towarzyszy.

- Ja pierdolę, ten koleś chce się zajebać, a ja mam być spokojny?! - krzyczał młodzieniec.

- A żebyś wiedział, że się zajebię! - odwarknął złośliwie właściciel garażu.

- ZAMKNĄĆ MORDY! - wrzasnął Radek, pomimo swego niezbyt ciekawego stanu. Poskutkowało, obaj zamilkli.

- Wasze imiona - polecił, chowając twarz w dłonie. Wobec panującego milczenia powtórzył głośniej - Podajcie wasze imiona!

- Daniel - powiedział mężczyzna na krześle niechętnie.

- A na mnie mówią Twister - rzekł młodzieniec.

- Wiesz, na mnie mogą mówić „Mistrz Kierownicy”, - zaczął Radek - Ale gówno to kogokolwiek obchodzi. Interesują nas imiona.

- A wiesz, że na mnie mówili „Mistrz Kierownicy”? - uśmiechnął się Twister - Bo jak ja dostanę szybki wózek to wiesz, lubię zapierdalać!

Uśmiechnął się szeroko.

- To jesteś idiotą - ostudził go Radek - Nie mów mi lepiej o brawurowej jeździe, ok?!

- Sam zacząłeś… - szepnął Twister.

- Dość mam tego… - wysyczał Daniel.

- Czekaj - przerwał mu Radek - Zanim to zrobisz, to powiedz nam chociaż, dlaczego. Wiesz, będzie tutaj policja i nas jeszcze oskarżą o zabójstwo. Nie chcesz tego, prawda? Dasz nam jakieś rozsądne powody i to powiemy policji… - Chciał rozwiązać to dyplomatycznie.

- Ja nie będę z psami gadał - zniszczył wszystko Twister.

- Po prostu nie mam sensu życia! - oznajmił głośno Daniel - Czy to tak ciężko zrozumieć?!

- Zawsze jest jakiś sens - Radek starał się opanować sytuację - Rodzina, żona, dzieci… Dla nich zawsze warto żyć.

- Nie mam żadnej rodziny! - oznajmił niedoszły samobójca.

- A jakaś dupeczka na boku? - zainteresował się Twister - Na pewno coś obracasz!

- Nie mam! - Daniel był rozżalony - Jedyna dupa, którąkolwiek miałem jest z tyłu, tuż pod plecami!

- Pierdolisz! - młodzian spojrzał na swojego rozmówcę wręcz z podziwem - Nigdy w życiu nie miałeś panienki?! No nieźle…

- Nie pomagasz nam! - przerwał mu czterdziestolatek.

- Nie „nam”, tylko tobie! - rzekł Daniel - Dla mnie nie ma czegoś takiego jak „my”! Mi ten dzieciak pomógł. Uświadamia mi, że podjąłem właściwą decyzję…

Westchnął głęboko i spojrzał w sufit. Ten moment wykorzystał Radek by spojrzeć w kierunku Twistera i popukać się palcem w czoło. Młodzian wzruszył tylko ramionami. Jego starszy kolega gestem dłoni nakazał zbliżyć się do niedoszłego wisielca. Ruszyli bardzo powoli w jego kierunku.

- To wcale nie oznacza, że musisz ze sobą skończyć - mówił Radek - Za to na pewno realizowałeś się zawodowo, prawda?

- A panienkę zawsze sobie możesz znaleźć - dodał Twister - Dajesz nieco viagry i nawet po sześćdziesiątce masz wieżę!

Radek tylko spojrzał na niego z pogardą.

- Może i się realizowałem - rzekł Daniel - Ale nigdy nie zostałem nikim wielkim. Może mam pieniądze, ale co ja z nimi mam robić? Kupowanie rzeczy tylko sobie i spędzanie czasu tylko z rzeczami nie ma najmniejszego sensu.

- Ojej - zaczął nieco ironicznie Twister - Po prostu cierpisz na chroniczną samotność. Idź kiedyś z kumplami po pracy na piwko zamiast się zabijać. Pogadasz nieco z ludźmi, wyluzujesz się. Skocz na jakąś imprezę, tu gdzieś w pobliżu… tzn. chyba… mieszka Truskawa. Wczoraj była impreza, a wchodził, kto chciał.

- Z tego co ja wiem, to wchodzili tylko ludzie z firmy… - stwierdził Radek.

- Chuja prawda. - odrzekł młodzian - Słuchaj, czy ja wyglądam na człowieka z firmy? A wbiłem się tam, zabawiłem i… no dalej to nie pamiętam, ale jakoś trafiłem tutaj.

Uśmiechnął się szeroko.

- No widać, jak się zabawiłeś. - powiedział Daniel - Spójrz na swoją facjatę.

- To ty byłeś na tej imprezie? - zdziwił się Radek.

- No tak, ty też? - odrzekł Twister - Faktycznie jakbym cię już kiedyś widział.

- Truskawa? Grzegorz Truskolawski? - upewniał się niedoszły wisielec.

- No tak. Z firmy budowlanej „Make it Big”. Znasz go? - Radek wiedział, że każda kolejna minuta rozmowy będzie odciągać Daniela od samobójstwa.

- „Make it Big”? - roześmiał się Twister - To brzmi jak nazwa środka do powiększania penisa!

- Oczywiście, że go znam - Daniel zignorował całkowicie młodego - Jestem jego przełożonym.

Radka zamurowało.

- Daniel… Daniel Pilawski? Szef działu produkcji?! - zapytał drżącym głosem.

- We własnej osobie - odparł.

- Nigdy pana do tej pory nie widziałem… Jest pan moim przełożonym w firmie - kontynuował Radek.

- Może i tak. Rzadko wychodzę ze swojego gabinetu w biurze. Nie znam współpracowników - oznajmił sucho niedoszły samobójca.

- Oho, jak przełożony to przechodzimy na „pan”! - zauważył Twister - Dajcie spokój, to poważna sprawa, możecie teraz olać drabinę społeczną!

- Sam jesteś drabina - odparł natychmiastowo, acz nieco głupio Radek.

- On ma rację - stwierdził Daniel - Możemy to sobie darować. I tak zaraz nie będę żył.

- Nie rób tego! - krzyknął Radek - Przynajmniej powiedz, dlaczego!

- Przecież mówiłem - sapnął niedoszły samobójca.

- Słuchaj, Daniel - zaczął Twister - Ja rozumiem, że musi być jakiś powód. I to prawdopodobnie mocny powód. Ale ze wszystkiego człowiek może się podnieść. Uwierz, chociaż jestem młody to wiele w życiu doświadczyłem i…

- A ja jestem stary i w życiu nie doświadczyłem prawie nic! - poruszył się Daniel - I to jest właśnie powód. Nawet nie mam się czym przejmować! Nie mam nikogo, rozumiesz?! Nikogo! Moja matka zmarła kilka miesięcy temu. Była jedyną osobą, która ze mną rozmawiała. I tak strasznie było jej smutno… tak strasznie się na mnie zawiodła. Chciała, bym ułożył sobie normalne życie, miał żonę, dzieci. Bym cieszył się z tego, co robię, z życia. Tymczasem ja zawaliłem sprawę. Ostatni raz trzymałem dziewczynę za rękę w przedszkolu, jak kazali nam tańczyć w kółku!

- Nie zmarnowałeś życia - zauważył Radek - Masz wysokie stanowisko w firmie. Nie każdy do tego dochodzi.

- Cały chuj! - żachnął się Daniel - W szkole zawsze byłem wzorowy, byłem nawet laureatem wielu konkursów, zawsze kurwa najlepszy! I co z tego? Zazdroszczę tym, którzy żyli zamiast uczyć się czy pracować.

- Nie mów mi, że nie byłeś na żadnej imprezie - rzekł młodzian.

- Może i byłem.

- No to trzeba było rwać panienki… - dodał Twister.

- Właśnie - rzekł Daniel - Trzeba było. Teraz to wiem. Wszyscy mi mówili: „nie szukaj miłości, ona sama się znajdzie”. I tak się znajduje aż do tej pory. Jestem świadom ilości błędów, jakie popełniłem w życiu. Dlatego właśnie zamierzam je skończyć.

- Słuchaj - zaczął Radek - Rok temu zginęła moja córeczka - głos mu się załamał.

Daniel i Twister momentalnie skierowali na niego swój wzrok.

- Miała dziesięć lat - kontynuował - Niewinne dziecko. Jechała swoim rowerkiem po chodniku, grzecznie, nikomu nie przeszkadzała. Jakiś idiota zapierdalał jak głupi swoim samochodem i nie wyrobił się na zakręcie. Rozumiecie to? Z mojej ukochanej córeczki nie było co zbierać!

Łzy zaczęły mimowolnie wypływać z jego oczu. Twister chciał coś powiedzieć, ale Radek znowu przemówił:

- Skurwiel uciekł z miejsca wypadku i nigdy go nie złapano. Myślisz, że nie miałem myśli samobójczych? Oczywiście, do tej pory nie umiem zaakceptować tego faktu i ubolewam. Ale samobójstwo nic nie da. Wiesz jakie to uczucie, kiedy dziecko, które…?

- Nie wiem! - przerwał mu rozpaczliwym okrzykiem Daniel i zrobił ruch, by odkopnąć krzesło, na którym stał.

Radek i Twister zareagowali momentalnie rzucając się pod jego nogi. Mężczyzna wprawdzie odkopał krzesło, ale nie zdążył opaść zanim jego towarzysze złapali go za nogi nie pozwalając na zaciśnięcie się pętli. Wstali trzymając niedoszłego samobójcę, każdy za jedną kończynę.

- I zamierzacie mnie tak trzymać? - zapytał Daniel przez łzy.

- Dlaczego to zrobiłeś?! - zapytał Radek dysząc. Jego serce wciąż biło zdecydowanie za szybko.

- Nie rozumiecie, czym ja się stałem - oznajmił niemal-samobójca - Wszystkie wasze słowa o doznaniach, o miłości, rodzinie, przygodach, młodości… one rozszarpują moje serce. Nigdy sam tego nie doznałem i nie doznam, zabija mnie powoli i boleśnie myśl, że wszyscy inni na świecie mogą. Proszę, nie dajcie mi się męczyć! Dajcie mi to skończyć!

- To wszystko ciągle można odkręcić. Możesz się zmienić! - wysapał Radek.

- Ej, mi się zaczyna wszystko przypominać... - stwierdził Twister.

- Co? - zainteresował się Daniel.

- Kojarzę, że na tej imprze gadałem z kumplami… - zaczął młodzian - Potem uciekałem… nie wiem, dlaczego… dostałem chyba po pysku, nawet na pewno, skoro taki obity jestem…

- I uciekłeś tutaj? - zauważył Radek.

Twister tylko kiwnął głową.

Daniel zaczął płakać i błagać, by pozwolili mu ze sobą skończyć. Chłopakom natomiast coraz trudniejsze stawało się trzymanie go w takiej pozycji. Wymagało to jednak trochę wysiłku, a że obaj byli mocno „wczorajsi”, trzeba było kombinować.

- Weź jego nogi na barki, ja podniosę ci to krzesło i sobie z nim tak usiądziesz - polecił młodzianowi Radek - Wtedy ja znajdę tutaj coś ostrego i odetniemy go.

- Nieee! - zawył Daniel - Zlitujcie się!

Tymczasem chłopaki zaczęli wykonywanie swego planu. Podczas sadzania właściciela garażu na barki Twistera, ów bardzo szamotał się i usiłował się wydostać, jednak młodzian dał mu radę. Przy okazji szamotaniny zauważył na ziemi pilot i podniósł go.

- Do czego to pilot? - zapytał.

- Do radia - odparł Daniel, po czym machnął się całym ciałem - Puść mnie!

- Pospiesz się! - zwrócił się Twister do Radka - Ja odpalę tutaj jakąś muzyczkę.

Po czym nacisnął przycisk na pilocie. Z odtwarzacza płyt, którego do tej pory nie zauważali, rozległa się dziwna gitarowa muzyka.

- Co to jest? - zdziwił się młodzian.

- Tool - odparł Daniel krótko.

- Ty się nie zabawiaj, tylko go trzymaj - polecił Radek, w dalszym ciągu grzebiąc w rupieciach w poszukiwaniu czegoś ostrego.

- Powiedz mi jeszcze - zaczął niedoszły samobójca - Jak masz na imię?

- Mówiłem, żebyście nazywali mnie Twister.

- Ale imię dziecko, ja o sobie dużo powiedziałem, mógłbyś chociaż się przedstawić - stwierdził Daniel.

- Mam na imię Tadeusz - powiedział zniesmaczony młodzian cicho. Kątem oka zauważył, że Radek zamarł, kiedy to usłyszał.

- Tadek? - roześmiał się niedoszły samobójca - Mój dziadek też się tak nazywał!

- Dlatego wolę „Twister”… - zmieszał się młodzian.

- Znalazłem jakiś stary nóż - oznajmił grobowym tonem Radek - I wiesz, co, Tadziu? Mi też się zaczęło wszystko przypominać. To wszystko staje się bardzo jasne.

- Dla mnie było jasne od początku - stwierdził Daniel.

- Nie rozumiem… - zadrżał Twister. Niestety kłamał.

Radek podszedł do sznura, jednak zanim zaczął ciąć, przemówił:

- Rozmawiałeś z kumplami o wypadku, który kiedyś spowodowałeś. Zwracali się do ciebie „Tadek”. To mi odświeżyło pamięć. Powiedziałeś, że miałeś „zajebiste wyrzuty sumienia”. Nie zmusiły one cię jednak do powrotu na miejsce zbrodni. Dopiero z gazet dowiedziałeś się, że ofiara zginęła. Ktoś usłyszał tę rozmowę. Ten ktoś zaczął cię gonić, a ty uciekałeś. Kumple cię olali, przecież byli na tej imprezie na „krzywy ryj”. Swoją drogą, fajnych masz kumpli. Obaj byliście pijani i to bardzo, dlatego cały ten pościg był dość rozpaczliwy.

Cały Twister zaczął drżeć ze strachu. Odczuł to Daniel, dlatego obdarzył młodzieńca spojrzeniem pełnym zdziwienia. Muzyka wciąż wydobywała się z głośników.

- …uciekając zauważyłeś garaż kilka domów dalej. Wybiłeś szybę w oknie, ale tamten nadal cię ścigał. - kontynuował Radek strasznym głosem - Wpadł razem przez to okno i pobił mocno po twarzy. Jakimś cudem udało ci się uwolnić spod jego ciosów i uciekłeś w ciemnościach. Tak, tu było strasznie ciemno. Uciekłeś i schowałeś się gdzieś. Teraz rozumiem, że to w tej szafie.

- A ja nawet tego nie usłyszałem z domu - stwierdził Daniel smutno.

- To ty mnie ścigałeś - powiedział Twister w niewiadomym celu. Przecież to było jasne.

- Zabiłeś moją córkę - stwierdził Radek tłumiąc emocje.

- Nie chciałem tego zrobić… - wystękał młodzian.

- Nawet się chujku nie zatrzymałeś! - rozzłościł się mężczyzna.

- Uciekaj chłopie! - polecił młodzianowi Daniel.

- Jeśli się stąd ruszę, to umrzesz! - zauważył Twister.

- Przecież o tym wiem, uratujesz nas obu! - kontynuował właściciel garażu.

- A spróbuj! - zagroził chłopakowi Radek.

- Nie pozwolę ci umrzeć! - krzyknął młodzian.

- A sobie pozwolisz?! - zapytał Daniel - Przecież on cię zadźga, jak tylko mnie odetnie!

- A żebyś wiedział! - upewnił go Radek.

- Nie rób tego, człowieku. To nic nie zmieni! - rozpaczał Twister - Nie przywrócisz jej życia w ten sposób, a ja naprawdę żałuję!

- Ty śmiesz chuju jeszcze o niej mówić?! - wrzasnął Radek ze wściekłością, tak, że aż wypadł mu nóż z dłoni. Schylił się po niego w milczeniu.

Twister vel Tadeusz zaczął łkać i szeptać pod nosem jakieś niezrozumiałe wyrazy. Daniel także nie zabierał głosu. Dało się słyszeć słowa piosenki:

Swirling round with this familiar parable.

Spinning, weaving round each new experience.

Recognize this as a holy gift and celebrate this

Chance to be alive and breathing

Chance to be alive and breathing!

- To jest komedia - skomentował je w takiej sytuacji Radek z drwiącym uśmiechem zaczynając odcinać sznur Daniela.

- Nie rób tego… - wyszeptał Twister przez łzy.

Nóż był dość tępy, więc odcięcie sznura zajmowało dość dużo czasu i kosztowało wiele trudu.

- Beznadziejność - przemówił nagle Daniel. Młodzian podniósł głowę, starając się na niego spojrzeć - Co by się nie chciało zrobić, jak żyć, wszędzie ta beznadziejność. Ja nie dotknąłem nawet tego, co wy nazywacie życiem. Ty, Tadek, chciałeś z niego brać pełnymi garściami, a ty - Radek, chciałeś być przykładnym obywatelem, chciałeś zwykłego rodzinnego szczęścia. I co nas wszystkich spotkało? Beznadziejność! Czas z tym skończyć.

Nastała ponownie cisza, a w głośnikach zabrzmiało:

Remember - we are eternal, all this pain is an illusion!

- Nie zabijesz się - skwitował Radek - Zaraz cię odetnę.

- Ależ zabiję się - rzekł spokojnie Daniel.

Sięgnął do kieszeni swojego szlafroka. Wyjął rewolwer. Tego nikt się nie spodziewał. Zanim jego towarzysze zdążyli zareagować, przystawił go sobie do głowy i odpalił.

Kula przeszła na wylot i wylądowała w twarzy Radka, który stał tuż obok. Daniel tuż po strzale, konwulsyjnym, niekontrolowanym ruchem nóg skręcił kark Twisterowi. Wszyscy trzej zginęli na miejscu.

Czasami jest źle. Czasami jest beznadziejnie. Czasami idziemy na dno. A jeśli ktoś nam chce pomóc, to czy lepiej dać się uratować czy zabrać tego kogoś ze sobą?


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Jovanka : 2011-03-14 09:34:00

    Świetne opowiadanie. Bardzo podobało mi się refleksyjne zakończenie :)

  • Skomentuj