Opowiadanie
Wywiad z Michałem "Joe" Durysem
Autor: | Krzysztof "Grisznak" Wojdyło |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Manga i Anime, Inne |
Dodany: | 2008-09-28 16:00:51 |
Aktualizowany: | 2009-09-27 22:25:51 |
Stron o mandze i anime w Polsce zawsze było pod dostatkiem, a niektórzy twierdzą nawet, że zdecydowanie za dużo. Mniejsza o to, bo ile by ich nie było, trudno wyobrazić sobie w tej chwili polski fandom bez serwisu anime.com.pl , najstarszej i największej polskiej strony serwującej newsy ze świata mangi, anime a także szeroko pojętego polskiego fandomu. Można acepa lubić, można nie lubić, ale zignorować ciężko. Prawdopodobnie większość polskich mangowców, aktywnie udzielających się w fandomie ma tam swoje konta, a niektórzy może nawet więcej niż jedno. O tym, skąd wziął się acepa, czy na początku faktycznie „było słowo”, jak wygląda prowadzenie takiej strony i o naszym ukochanym fandomie, rozmawialiśmy z redaktorem naczelnym tego serwisu, Michałem „Joe” Durysem.
Krzysztof „Grisznak” Wojdyło: Być może to dosyć banalne pytanie jak na rozpoczęcie wywiadu, ale wszystko w końcu ma swój początek. Co sprawiło, że zainteresowałeś się japońską animacją i tamtejszym komiksem do tego stopnia, aby zacząć aktywnie udzielać się w fandomie?
Michał „Joe” Durys: Zacznijmy od tego, że od zawsze bardziej pasjonuje mnie film niż komiks. Bakcyla anime złapałem chyba tak jak większość fanów w moim wieku. Pierwszym impulsem były anime na Polonii 1, choć wtedy jeszcze nie znałem słowa „anime”. Z zapałem oglądałem seriale sportowe - Kapitana Jastrzębia i Pojedynek aniołów. Bardzo podobało mi się dynamiczne przedstawienie technik sportowych, projekty postaci również miały w sobie to nieuchwytne „coś”. Oglądałem też Yattamana i Gigiego, które pod względem wizualnym mniej mi się podobały, ale miały fajny humor. Te seriale zaszczepiły we mnie upodobanie do japońskiej kreski. Gdy na Polsacie pojawiła się Czarodziejka z księżyca już wiedziałem, że to anime i z czym to się je. Zacząłem szukać czegoś, co by bardziej podobało się dorastającemu chłopakowi. Udało mi się zdobyć Akirę i Ghost in the Shell - po tych filmach połknąłem haczyk. Oglądałem kolejne tytuły, wciągałem się w to coraz bardziej, aż w końcu pojechałem na mój pierwszy konwent - First Impact we Włocławku.
Grisznak: Prehistoria ACP-a to już rzecz dla fandomowych archiwistów, tudzież historyków, jednak czy moglibyśmy na chwilę cofnąć się do tych czasów? Jaka była geneza i początki anime.com.pl?
Joe: Jeszcze zanim zacząłem interesować się anime byłem już pasjonatem komputerów. Na kolejnych modelach Amig próbowałem wszystkiego, od komponowania muzyki na trackerach, po programowanie w AMOS-ie, E i C. Jak się okazało, najlepiej szło mi programowanie. Pasję komputerową z pasją anime zacząłem łączyć tworząc i udostępniając publicznie m.in. zestaw kompozycji pulpitu z moimi ulubionymi postaciami z anime, w tym Rally Vincent z Gunsmith Cats i Lum z Ursuei Yatsura. Gdy w domu zagościł pierwszy modem, jedną z moich ulubionych stron od razu stała się amiga.com.pl - także ACP. Strona istnieje do dziś, choć od dawna nie jest aktualizowana. Ten pierwszy acep miał naprawdę fajną ekipę: podawali rzeczowe informacje, ale z jajem. We wrześniu 2000 wykupiłem domenę anime.com.pl. Prawdę mówiąc nie miałem jeszcze pomysłu co z nią zrobić, a zarejestrowałem ją z pazerności, bo inne główne domeny z „anime” w nazwie były już zajęte. Przez jakiś czas miałem po prostu w tej domenie maila, tam też umieściłem stronę domową SweetKiSSa - mojego programu do zabawy kisekae na Amigę. Dopiero później, gdy w kręgu moich zainteresowań komputerowych znalazły się Linux i PHP pomyślałem o połączeniu moich pasji. Chciałem przenieść formułę znaną z amiga.com.pl na grunt anime i przy okazji sprawdzić się w tworzeniu większego projektu w PHP. Prace nad pierwszą wersją kodu acp trwały niespełna rok, choć oczywiście nie była to wytężona praca. Pod koniec sierpnia 2002 projekt wydał mi się na tyle dojrzały, by rzucić go na pastwę internautów. Resztę już znasz.
Grisznak: Z tego co pamiętam, zawsze miałeś dość ambiwalentny stosunek do galerii fanartów na acepie. Mimo wszystko dla wielu jest to forma promocji, szczególnie przydatna w przypadku prezentacji fanowskich komiksów. Czy nadal uważasz galerie za mało istotny dodatek, którego mogłoby nie być?
Joe: Ambiwalentny to chyba zbyt mocne określenie. To prawda, że nie jestem entuzjastą fanartów, nie kolekcjonuję ich na własny użytek. Prawdą jest też, że większość fanartów zamieszczonych na acp nie podoba mi się. Mimo to, nie uważam i nigdy nie uważałem galerii fanartowej za zbędny dodatek, a wręcz przeciwnie - moim zdaniem to jedna z mocnych stron anime.com.pl. Od jakiegoś czasu fanartami zajmuje się Yen, który ma do tego większe predyspozycje. Dzięki temu proces ich zamieszczania został usprawniony i mam nadzieję, że rysownicy czują się lepiej obsłużeni, a galeria fanartowa będzie pęcznieć jeszcze szybciej.
Grisznak: Acep w ostatnich dniach przeszedł zmiany. Wprowadzone zostały opcje dodawania do znajomych i podświetlania nowych komentarzy. O ile to drugie jest faktycznie pomocne, tak pierwsze kojarzy się nieodmiennie z Gronem lub Naszą Klasą. Czy był sens wprowadzać taką opcję na portalu, gdzie de facto wszyscy i tak się znają? Planujesz może jakieś dalsze zmiany?
Joe: Obecnie „znajomości” na acp faktycznie mogą wydawać się kwiatkiem do kożucha, ale mam nadzieję, że to się zmieni wraz z wprowadzeniem nowych funkcji. Jedną z nich będzie wyróżnianie znajomych na konwentowych listach obecności. Przykładowo, na liście obecności MAGNIFIconu VI jest ponad 300 osób. O ile łatwiej byłoby sprawdzić, czy ktoś znajomy jedzie na ten konwent, jeśli jego ksywka byłaby wyróżniona, nie sądzisz? Poza tym wydaje mi się, że wprowadzenie znajomości było samo w sobie krokiem w dobrym kierunku. Zauważ, że jedną atrakcji acp są m.in. etykietki na zdjęciach, a znajomości są naturalnym uzupełnieniem tej funkcji. O innych zmianach mógłbym długo mówić, lista pomysłów jest naprawdę pokaźna. Na pewno chcę wprowadzić na anime.com.pl encyklopedię, ale stworzenie jej w takim kształcie, jaki mam w głowie to mnóstwo roboty, więc nie spodziewaj się jej zbyt szybko. Robię już przymiarki do odtwarzania nagrań audio i wideo z poziomu strony, bez ściągania na dysk. Z mniejszych rzeczy planuję także dać użytkownikom możliwość zamieszczania sznurków do innych stron związanych z daną publikacją. Przykładowo, pod relacją z konwentu pod nagłówkiem „Zobacz także” znalazłyby się też sznurki do galerii i relacji w innych serwisach, filmików na YouTube itd. Obecnie kończę samoobsługowy system zamawiania i emisji reklam na łamach anime.com.pl. Skorzystają na tym głównie wydawcy i sklepy, ale ceny będą na tyle korzystne, że nawet komuś, kto sprzedaje kilka tomików mang na Allegro będzie się opłacało wykupienie reklamy na czas trwania aukcji.
Grisznak: Było w historii acepa coś, co można by określić jako największą wpadkę wynikłą z winy redakcji? Jeśli tak, to co nią było?
Joe: Jakoś nie mogę sobie przypomnieć żadnej dużej wpadki. Na porządku dziennym są literówki w tekstach, czasami zdarza mi się z rozpędu wpisać w newsie bieżący miesiąc zamiast przyszłego, pamiętam też, że kiedyś pomyliłem płeć rysowniczki fanartów. Nie ma jednak chyba niczego, co mnie prześladuje po nocach, choć może zwyczajnie wyparłem to wspomnienie.
Grisznak: Każdy ma lepsze i grosze dni. Zdarzały ci się przez te wszystkie lata chwile, w których miałeś ochotę rzucić w diabli serwis i powiedzieć „ma już dosyć, sami sobie róbcie tego acepa\"?
Joe: Rzucić w diabli nie, ale bywa, że zwyczajnie nie chce mi się napisać kolejnego newsa, dodać kolejnej galerii czy poprawić kodu. W takich chwilach nie zmuszam się tylko po prostu robię to, na co mam ochotę. Anime.com.pl nie jest projektem zarobkowym, to nie jest moja praca. Serwis powstał w dużej mierze dla mojej osobistej satysfakcji i jeśli w danym momencie praca nad nim nie sprawia mi przyjemności to zajmuję czymś innym. Dlatego w historii serwisu są okresy zupełnego zastoju, jak i nagłego rozwoju. Jak sądzę, dzięki takim wakacjom nigdy nie nazbierało się we mnie dość, by rzucić to w diabły.
Grisznak: Uważasz, że o acepie można mówić jako o społeczności wytworzonej wokół serwisu i współtworzącej tym samym ów serwis?
Joe: To zależy jak zdefiniujemy „społeczność”. Z jednej strony nie robimy zjazdów acepowej społeczności ani spotkań na konwentach, nie mamy forum, na którym mogłoby kwitnąć życie towarzyskie, nie sprzedajemy koszulek z logiem serwisu ani w żaden sposób nie nakłaniamy ludzi do identyfikowania się z anime.com.pl. Z drugiej strony bywalcy serwisu znają się także na żywo, bohaterami Orient Hadala są istniejące osoby, odzywki pojawiające się w komentarzach trafiają do słownika fanów, mamy kółka wzajemnej adoracji, a na zorganizowanych na trzecim PierniCONIe piątych urodzinach serwisu była pełna sala. Choć to ostatnie to może zasługa darmowego tortu i szampana. Uważam, że można zaryzykować twierdzenie, że wokół anime.com.pl wytworzyła się społeczność, ale jest ona ciut inna niż społeczność z popularnych for dyskusyjnych. Nie ulega też wątpliwości, że owa społeczność acepa współtworzy anime.com.pl. Większość treści publikowanych w serwisie dostarczają czytelnicy, którzy nie są w żaden formalny sposób powiązani z redakcją.
Grisznak: Czy w historii serwisu zdarzały się sytuacje, kiedyś ktoś miał do ciebie osobiście pretensje z powodu opublikowanego newsa lub artykułu? Osobiście pamiętam co najmniej jedną taką sprawę, związaną z twoim komentarzem odnośnie Ecchiconu, ale czy zdarzały się podobne przypadki?
Joe: Oczywiście, że się zdarzały, ale jako, że nie jestem pamiętliwy to nie sypnę przykładami jak z rękawa. Na pewno tyłek obrabiali mi organizatorzy i sympatycy warszawskiego konwentu Christmas Nippon Show za moją recenzję tejże imprezy. W ogóle najgorsze zdanie mają o mnie chyba warszawscy fani, bo o ile pamiętam trochę pretensji było po Tsunami oraz po wspomnianym newsie o Ecchiconie. Czasami ludzie oburzają się, choć niekoniecznie na mnie personalnie, za publikowanie niektórych zdjęć lub filmów z konwentów. Całkiem niedawno jeden z uczestników Porytkonu 2 był niezadowolony z faktu, że na anime.com.pl można było zobaczyć jego goły tyłek. Od czasu do czasu pretensje biorą się z nieopublikowania czegoś, np. jeśli odmówię publikacji newsa (jeśli uważam, że jest źle napisany albo nie dotyczy tematyki serwisu), odmówię umieszczenia galerii z konwentu (robię tak, gdy zdjęcia są kiepskie, a konwent ma już kilka dobrych galerii) albo dokonam selekcji nadesłanych zdjęć.
Grisznak: Od pewnego czasu publikujesz przykłady nie do końca trafionych newsów, które przysyłają ludzie, ale czy pamiętasz może absolutnie najgłupszego newsa, jaki kiedykolwiek zdarzyło ci się otrzymać od ludzi do publikacji?
Joe: „Niusowe perełki” publikowane są od połowy 2005 roku. Wcześniej również trafiały się naprawdę mocne teksty, ale niestety żaden nie utkwił mi w pamięci. Na szczęście mam kopie zapasowe bazy danych od początku istnienia serwisu i tam część z nich jest zachowana. Obiecuję sobie, że kiedyś się do nich dokopię, choć to mozolna zabawa.
Grisznak: Nie brak narzekań na panującą w komentarzach „wolną amerykankę\". Jednych brak jakiejkolwiek cenzury zachęca do uzewnętrzniania się bez jakichkolwiek ograniczeń, innych odrzuca niezbyt wysoki poziom wielu komentarzy. Nie planowałeś nigdy wprowadzić tu jakichkolwiek zmian?
Joe: Owszem, planuję i to od dość dawna. Od razu chcę wszystkich uspokoić: moderacji nigdy nie będzie. Prawdopodobnie prędzej czy później wprowadzę możliwość oceniania komentarzy, jak ma to miejsce choćby na YouTube czy na Wykopie. Komentarze z dużą liczbą negatywnych ocen będą ukrywane. Rozważałem też wprowadzenie „plonka”, czyli możliwości automatycznego ignorowania komentarzy pochodzących od wybranych użytkowników, ale ta broń byłaby nieskuteczna przeciwko anonimowym trollom.
Grisznak: W miarę regularnie jeździsz na konwenty, ponadto publikujesz na acepie relacje z tychże. Czy będąc na tych fandomowych imprezach zauważyłeś jakieś istotne zmiany, jakie zaszły w nich ostatnimi czasy?
Joe: Na pewno rośnie frekwencja na konwentach. O ile kiedyś 300 osób na konwencie to już było coś, to teraz tyle osób przyciągają nawet lokalne imprezy. Magiczna granica 1000 uczestników już dawno została przekroczona. Wydaje mi się, że poprawia się organizacja: organizatorzy lepiej informują o swoich imprezach, załatwiają sponsorów, dbają o wyposażenie techniczne i oprawę. Dzięki temu standardem są kolorowe identyfikatory, informatory w postaci książeczek, komputery i rzutniki w każdej sali. Za sprawą powszechnego dostępu do pirackich kopii anime maleje znaczenie projekcji na konwentach. Kiedyś organizatorzy starali się, by na ich imprezach miało premierę jak najwięcej polskich fansubów, bo to przyciągało ludzi i podnosiło prestiż imprezy. Teraz projekcje są zapychaczem, którym nikt się specjalnie nie chwali. Z tego samego powodu z konwentów zniknęły „copy roomy”. Odnoszę też wrażenie, że kiedyś konwenty były bardziej „tematyczne”, a mniej „towarzyskie”, kiedyś większe znaczenie miał program imprezy, a nie to, kto będzie. Teraz zdarza się, że ludzie jadą na konwent i w ogóle nie uczestniczą w żadnych atrakcjach. Z nie do końca jasnych dla mnie względów, z programów zniknęły spotkania z wydawcami, które kiedyś były obowiązkowymi punktami każdej imprezy. Pojawiły się za to nowe obowiązkowe punkty takie jak DDR i inne gry muzyczne, konsole, po części ASG. Rośnie zainteresowanie cosplayem, a wraz z nim poziom strojów i scenek. Fandom rozrasta się, ale niestety nikt z nas nie młodnieje, więc siłą rzeczy coraz więcej jest żonatych i dzieciatych konwentowiczów. Nie wszystkie z tych zmian podobają mi się, ale ogólnie widzę rozwój i postęp, a to mnie cieszy.
Grisznak: Zdarzało ci się występować w mainstreamowych mediach i propagować tam „chińskie porno kreskówki\". Pamiętasz jakąś szczególnie wesołą sytuację związaną z tymi występami? Przyjąłbyś zaproszenie do „Rozmów Niedokończonych\" w Radiu Maryja?
Joe: „Aktualności filmowe” w Canal+ to był mój pierwszy samodzielny występ w telewizji i oczywiście zżarła mnie trema. Myliłem i zacinałem się, kilka razy roześmiałem się z zażenowania, ale wyemitowany materiał został litościwie pocięty. Byłem też gościem programu „Vivamat”, ale pełniłem tam głównie funkcję dekoracji - prowadzący ten program niejaki Daro nie potrzebował zaproszonych gości, sam sobie zadawał pytania i odpowiadał na nie, a ja zaś po cichu zastanawiałem się, kto może chcieć oglądać takiego przygłupa. W nagraniu dla programu „Kawa czy herbata” moim imieniem i nazwiskiem został podpisany pan Watanuki z Waneko, a ja wystąpiłem anonimowo. Nad udziałem w „Rozmowach niedokończonych” musiałbym się zastanowić. Z jednej strony „programy z tezą” wydają mi się bezsensowne, ale z drugiej gorzej by było, gdyby do takiego hipotetycznego programu nie zaproszono żadnego fana. Chyba przyjąłbym zaproszenie.
Grisznak: Starasz się być ma bieżąco z nowościami? Oczywiście, prowadzenie serwisu zmusza do w miarę regularnego śledzenia krajowego rynku, ale jak wygląda sprawa, jeśli chodzi o całokształt tematu? Są jakieś nowe tytuły, które ostatnimi czasy zrobiły na Tobie wrażenie?
Joe: Chyba nie powinienem się do tego przyznawać, ale raczej nie. Z nowymi tytułami jestem na bieżąco tylko przez śledzenie, czyli czytanie zapowiedzi i oglądanie zwiastunów. Najczęściej oglądam to, co jest wydawane lub dopiero ma się ukazać w Polsce. Najnowsze tytuły, które oglądałem to udostępnione w Internecie produkcje Gonzo: The Tower of Druaga i Blassreiter. Sam z siebie oglądam raczej starsze produkcje. Ostatnio obejrzałem np. serię telewizyjną Hellsinga, choć ten tytuł zrobił na mnie tylko negatywne wrażenie. Jak taki kicz mógł zdobyć taką popularność?
Grisznak: Acep nie był jedynym serwisem tego rodzaju, jaki istniał w Polsce, ale tylko on przetrwał i przez sześć lat funkcjonuje sprawnie. Jak uważasz, co jest tego zasługą? Ilu obecnie użytkowników ma anime.com.pl?
Joe: Jak sądzę, składa się na to kilka czynników. Jednym z nich jest to, że tworzenie acepa wciąż sprawia mi przyjemność. Widzę, że to co robię jest doceniane i potrzebne, więc tym chętniej poświęcam na to swój czas. Po części jest to zasługa pomysłu, żeby dać użytkownikom duże możliwości współtworzenia serwisu oraz samych użytkowników, którzy z tych możliwości korzystają. Nie sposób też pominąć wkładu redaktorów serwisu, którzy równie bezinteresownie jak ja pracują nad acp. Jeśli zaś chodzi o liczbę użytkowników, to jest ich około 4500, jednak to są w miarę aktywni użytkownicy. Martwe dusze, czyli osoby, które poza zarejestrowaniem się nic nie zrobiły są usuwane raz na rok. Dlatego gdybyś teraz chciał się zarejestrować dostałbyś numerek powyżej 7200.
Grisznak: Zgarnąłeś, jako redaktor acepa, dwie Reanimki i Askara, co jest najlepszym dowodem popularności jak i wkładu acepa w rozwój polskiego fandomu. Nie uważasz, że brak dziś tego rodzaju nagród, które miałyby większą, niźli tylko lokalna, renomę? Jak sądzisz, z czego to wynika?
Joe: Jeśli przyjąć, że Asucon już umarł, a wraz z nim Askar, to faktycznie fandom mangi i anime nie ma liczącej się nagrody. A szkoda, bo takie nagrody są potrzebne. Niestety, za renomą nagrody powinna stać renoma i autorytet ciała ją przyznającego, a takich mamy jak na lekarstwo. Stare magazyny nie istnieją, a nowe są jeszcze w powijakach i nie mają autorytetu, który udźwignąłby ciężar poważanej nagrody. Nie ma liczącego się ogólnopolskiego klubu miłośników mangi i anime, a te co bardziej znane wśród lokalnych, jak SWAT, siedzą cicho. Moim zdaniem mandat do przyznawania nagrody mają organizatorzy konwentów z wieloletnią tradycją, takich jak BAKA czy DOJIcon, ale oni jakoś się ku temu nie kwapią. Ewentualnie mogłyby się o to pokusić niektóre serwisy internetowe, może Azunime, może Tanuki, a może... anime.com.pl. Mogę zdradzić, że pomysł nagrody przyznawanej przez serwis zrodził się już jakiś czas temu i obecnie dyskutujemy o nim w gronie redakcyjnym. Niewykluczone, że w namacalnie bliskiej przyszłości na anime.com.pl przeczytacie o pierwszej edycji nagród przyznawanych przez nasz serwis.
Grisznak: Na sam koniec - co chciałbyś otrzymać na dziesiąte urodziny acepa, które wypadną za jakieś cztery lata?
Joe: Być może w 2012 technologia pozwoli już na wykonanie mojego klona, który mógłby zajmować się wszelkimi upierdliwymi sprawami związanymi z prowadzeniem acepa, a wtedy ja mógłbym zająć się jeżdżeniem na konwenty z moją ukochaną i trollowaniem w komentarzach. Jeśli to będzie niemożliwe, to zadowolę się dużym rynkiem mangi i anime, na którym byłyby bogate firmy gotowe płacić za reklamę na anime.com.pl takie pieniądze, bym mógł wyżyć z prowadzenia serwisu. Choć jak znam życie, po 10 urodzinach zostanie to samo co po piątych: podłoga lepka od szampana i plamy na suficie.
_________
Wywiad przeprowadził: Krzysztof „Grisznak” Wojdyło
Bardzo ciekawa rozmowa, ale abstrahując od jej treści
Joe na pierwszym zdjęciu przypomina strasznie Tomasza Karolaka ;-)