Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Ursula K. Le Guin: Malafrena - recenzja

Autor:Krzysztof "Grisznak" Wojdyło
Korekta:IKa
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2008-11-25 15:29:33
Aktualizowany:2012-07-02 13:34:33

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu

Tytuł: Malafrena

Autor: Ursula K. Le Guin

Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz

Wymiary: 142mm x 202mm

Liczba stron: 296

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Seria wydawnicza: Ursula K. Le Guin


Choć w powszechnej świadomości czytelników Ursula Le Guin pozostaje autorką powieści fantastycznych i fantastyczno - naukowych, ma na koncie również dzieła nie do końca przystające do powyższych gatunków. Do nich zalicza się Cykl Orsiniański, którego akcja dzieje się co prawda w zmyślonym państwie Orsinia, jednak w jak najbardziej historycznej Europie. Orsinia znajduje się w południowo - wschodniej części naszego kontynentu, zaś w kolejnych poświeconych jej opowiadaniach poznajemy historię owego państwa, od średniowiecza po współczesność. Malafrena jest uzupełnieniem tego cyklu opowiadań.

Akcja powieści rozgrywa się w latach dwudziestych XIX wieku. Orsinia jest tu częścią Cesarstwa Austriackiego. Główny bohater, Itale Sorde, pochodzący ze starej rodziny ziemiańskiej zamieszkałej w Val Malafrena, nasiąknięty ideami Wielkiej Rewolucji Francuskiej, zapalony czytelnik książek Waltera i Rousseau, opuszcza swoje rodzinne strony, aby udać się na studia do Solariy. Tam też szybko wikła się w studencki, dość sztubacki ruch rewolucyjny. Szybko jednak dostrzega, iż nie jest to to, czego by pragnął. Zostaje dziennikarzem, opisującym wzbierającą falę niechęci i oporu, święcie przekonanym, że słuszna sprawa, którą popiera musi wygrać tylko dlatego, że jest słuszna. Żyjąc do tej pory w luksusie, nie do końca rozumie pragnienia i potrzeby ludu. Ponadto angażuje się w związek z arystokratką, co dla rewolucjonisty nie jest rzeczą łatwą.

Tym razem osią powieści nie są wielkie, społeczne kwestie, które Le Guin często poruszała w swoich powieściach. Choć na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że mamy do czynienia z rzeczą o rewolucji, będzie to raczej błędne wrażenie. Głównym tematem Malafreny jest bowiem szołochowowski „los człowieka” i czynniki, które wpływają na taki, a nie inny układ dróg życiowych. Pokazując jak lekko Itale stąpa po linie spokojnego życia, oraz jak nagle i niespodziewanie z niej spada, Le Guin przypomina, iż nie wszystko jest tak prostym, jakim się na pierwszy rzut oka wydaje. Ważnym motywem tej powieści są wybory dokonywane przez bohaterów - Itale to wychowany w cieplarnianych warunkach idealny adresat pisanej we współczesnych mu czasach Ody do Młodości Mickiewicza. Bez trudu w nim i w jego przyjaciołach odnajdziemy ślady tych samych ideałów, które elektryzowały wileńskich filomatów. Wiara w „Mierz siłę na zamiary, nie zamiar podług sił” widoczna jest tu gołym okiem.

Ursula K. Le Guin, pisząc Malafrenę odrzuciła większość tych narzędzi, którymi posługiwała się wcześniej. Stworzyła rzecz bliską wielkiej XIX-wiecznej powieści realistycznej, odwołując się do Wiktora Hugo czy Stendhala. Zresztą, czytając Malafrenę nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że autorkę inspirować musiała przynajmniej po części, Pustelnia Parmeńska tego drugiego. W obydwu powieściach znajdziemy bowiem podobne rozważania - nad istotą młodzieńczego buntu, ceną niektórych wyborów i niemożnością cofnięcia tego, co już się uczyniło. Zarówno Fabrycy z Pustelni Parmeńskiej jak i Itale z Malafreny żyją dość lekko, przekonani o tym, iż ich błędy ujdą im na sucho. W obu przypadkach dopiero więzienie przywraca im boleśnie poczucie rzeczywistości i konieczność poukładania na nowo życiowych priorytetów.

Rezygnując z fantastyki i decydując się na twardy realizm, autorka postawiła sobie dość mocne ograniczenia. Na dodatek, starając się bardzo zbliżyć do kanonów XIX-wiecznego pisarstwa, zastosowała podobny styl, język i środki literackie. Ośmielę się zauważyć, iż nader średnio jej to wyszło. Powstała bowiem powieść, przynajmniej momentami, pretensjonalna, sprawiająca wrażenie zbyt długiej i przegadanej literacko. Barwne i dokładne opisy przyrody jakoś nie wciągają, zaś pewne watki balansują na granicy banału. Le Guin nie jest Balzakiem, zaś próby naśladowania Hugo et consortes wyszły jej średnio. To, co w Malafrenie broni się najbardziej, czyli rozważania o wyborze i jego cenie, spokojnie zmieściłby się w książce o połowie cieńszej, która nie straciła by specjalnie na atrakcyjności.

Usiłując stworzyć jak najbardziej realistyczne tło, Ursula K. Le Guin umieściła w Malafrenie cała gamę najróżniejszych postaci - od głównego bohatera i skonfliktowanego z nim ojca, przez zakochaną w Itale baronową Pierrę, przyjaciółkę z dzieciństwa - Laurę, po liczne grono jego bliższych i dalszych przyjaciół. Wyraziste kreacje to mocna strona tej książki - jej rozmiar dał bowiem autorce możliwość ich dokładnego przedstawienia, a także pokazania w raz z upływem lat, rozwoju bohaterów. Choć wszystko się kręci wokół Itale, nie znaczy to, że pozostali bohaterowie nie mają swoich ról do odegrania. Zwłaszcza desperackie, acz przemyślane próby wyciągnięcia głównego bohatera z więzienia wykonaniu zakochanej w nim kobiety, robią wrażenie. Chociaż miłość jest ważną częścią Malafreny, jednak daleki jestem od określania tej powieści mianem romansu, bowiem uczucia łączące bohaterów pokazano tu nader subtelnie.

Co dość istotne - Le Guin rzadko pozwala sobie na proste i jednoznaczne zakończenia, zostawiając raczej czytelnikowi otwartą furtkę z tabliczką - „A resztę to wymyśl sobie sam”. Nie wiem, czy wynika to z faktu, że tego rodzaju zakończenie nie są szczególnie mocną stronę autorki (choć w opowiadaniach nieraz pokazała, że potrafi je wymyślać), czy też taką przyjęła konwencję. W Malafrenie celem jest spokój i znalezienie swojego miejsca na świecie, pokazanie, że nawet mimo błędów i straty czasu, każdy ma swój dom, swoją małą ojczyznę, do której zawsze może powrócić. Pamiętam, że gdy czytałem tę powieść, zastanawiałem się nad sensem tytułu - wszak owo jezioro, nad którym położone są posiadłości rodziny Sorde, wcale nie wydaje się ważne dla fabuły. Dopiero z biegiem czasu odsłania nam się zamysł, który przyświecał (zapewne) autorce.

Malafrena nie jest najlepszą z powieści Le Guin, nie jest też na pewno najgorszą. Z całą pewnością jest natomiast czymś wyróżniającym się z bogatego dorobku tej pisarki i już z tego powodu warto się z nią zapoznać. Zawiedzie, być może, tych, którzy przywykli do tego, co najczęściej spotykaliśmy w twórczości tej autorki - analiz społecznych i religijnych, wizji innych światów lub też oryginalnych pomysłów. Tu dostajemy sprawnie napisaną powieść realistyczną - tylko tyle i aż tyle.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Elżbieta : 2009-10-05 21:29:05
    Malafrena

    Zgadzam się z opinią, że Malafrena nie jest powieścią porywajacą. Na mnie duże wrażenie zrobiła erudycja historyczna autorki - pieczołowite odtworzenie klimatu epoki, nastrojów, mody, modelowych początków romantycznego nacjonalizmu etc. Czytając myślałam o Słowenii, która onegdaj weszła była do prowincji napoleońskich, ale tak naprawdę, to ta powieść jest dla mnie modelem każdej narodowej narracji, widzianym od strony podszewki, fastrygi. Męczennik za Sprawę przyznający, że nie było warto. Kochanka tegoż,lojalna, ale zażenowana jego fizyczną degradacją i odkrywająca, że nie potrafi kochać wraku człowieka.

    Acha, w moim wydaniu (Książnicy, 2007), tekstu tej samej tłumaczki, Laura jest siostrą Itale, młodziutka Pera - hrabianką i sąsiadką, zaś kochanica ma na imię Luisa i jest baronówną. Pytanie: czy czytaliśmy tę samą książkę?

    Pozdrawiam;)

  • Skomentuj