Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Sailor Trooper: Wojowniczki Zagłady

Rozdział I

Autor:Grisznak
Serie:Sailor Moon, Kroniki Mutantów
Gatunki:Akcja, Cyberpunk, Parodia, Science-Fiction
Uwagi:Utwór niedokończony, Fusion, Przemoc
Dodany:2009-02-13 17:03:24
Aktualizowany:2009-02-13 17:05:24


Następny rozdział

Sailor Moon należy do Naoko Takeuchi/Kodansha, w Polsce - Japonica Polonica Fantastica

Mutant Chronices/Doomtrooper - Target Games, w Polsce - kiedyś wydawnictwo MAG.


Od autora: Minęło wiele, bardzo wiele lat odkąd ostatni raz grałem w Doomtroopera. Proszę zatem o wyrozumiałość, jeśli coś gdzieś przekręciłem lub przeinaczyłem w realiach uniwersum „Kronik Mutantów”. Mimo wszystko, to jednak jest parodia.

Piątka młodych kobiet wierciła się niecierpliwie. Choć pomieszczenie, znajdujące się w jednej z katedr Bractwa, nie kojarzyło się z typową dla tej organizacji ascezą, wręcz przeciwnie, urządzone było wcale wygodnie, podobnie jak krzesła na których siedziały, to jednak wzajemne towarzystwo nie wpływało na nie najlepiej. Netrunnerka o kobaltowych włosach, z dużymi, zielonkawymi C na ramionach, odziana w jasnobłękitny kostium, była chyba jedyną, która nie zwracała na nic uwagi, wpatrzona w ekran przenośnego terminalu. Poprzez połączone z nim okulary, odbierała dane, zaś trzymany w dłoni stylus kreślił wzory na reaktywnym ekranie dotykowym. Siedząca tuż obok Huzarka Bauhausu, wysoka dziewczyna o kasztanowych włosach, upiętych w koński ogon, czyściła miotacz plazmy spoczywający na kolanach. Jej granatowy pancerz lśnił nienaganną czystością, zaś żółte koła zębate - symbol korporacji, jaśniały złotym połyskiem. Pietyzm, z jakim utrzymany był jej pancerz, kontrastował nieco z wątpliwą schludnością munduru, siedzącej naprzeciwko Lwicy Morskiej Capitolu, której czerwony pancerz reaktywny wydawał się niedopasowany, w wielu miejscach brudny, zaś ciężki karabin szturmowy nie był chyba nawet zabezpieczony. Jednakże wojowniczka Capitolu jako jedyna nie patrzyła na inne dziewczyny podejrzliwie, na jej obliczu widniał pełen ekscytacji uśmiech.

Trudno było odczytać cokolwiek z okrytej maską twarzy Mortyfikatorki, spod której wpływały długie, kruczoczarne włosy. Wojowniczka Bractwa siedziała skupiona, ale dwa czerwone punkciki w miejscach oczu raz po raz prześlizgiwały się z jednej postaci na drugą. Teraz lustrowały ostatnią z nich. Pokryty maskującym wzorem, w różnych odcieniach zieleni pancerz, wydawał się fabrycznie nowy, zaś jej głowa kiwała się rytmicznie, w takt dźwięków dobiegających z umieszczonych na uszach głośników. Czerwony beret z godłem Imperialu, niebiesko-biało-czerwonym kołem, wieńczył jej głowę, zaś długie, jasne włosy sięgały jej pasa. Mortyfikatorka westchnęła, zastanawiając się, za jakie grzechy przydzielono ją do jednej drużyny z tymi czterema bezbożnicami. Pomodliła się w duchu do kardynała o pomoc. Choć nie była słabej wiary, to naprawdę zaskoczyło ją, gdy podczas ostatnich słów jej modlitwy drzwi pomieszczenia otworzyły się i stanął w nich… sam kardynał Nathaniel Durand XVII. Szkarłatna szata kryła prześwitujący spod jej materiału metaliczny pancerz, zaś mądre oblicze doświadczonego przywódcy Bractwa epatowało spokojem.

Mortyfikatorka jako pierwsza wstała i skłoniła się głęboko. Czwórka pozostałych dziewcząt również podniosła się, składając wyrazy szacunku tej legendarnej już za życia postaci, aczkolwiek bez czołobitności typowej dla członkini Bractwa. Lwica Morska, chcąc wykazać się uprzejmością, postanowiła jako jedyna pójść za jej przykładem, ale podnosząc się z siedzenia, potknęła się. Próbując złapać równowagę, oparła się odruchowo o podnoszącą się z klęczek Mortyfikatorkę.

- Aaaa! - krzyknęła, czując, że jej dłoń ześlizguje się po czarnym pancerzu. Desperacko usiłowała chwycić się czegoś, zaś jej palce trafiły na czubek czarnej, trójkątnej maski, która kryła oblicze wojowniczki Bractwa. Maska spadła na ziemię, zaś chwilę potem dołączyły do niej obie dziewczyny.

- Ojej, przepraszam - powiedziała Lwica, masując obolałe siedzenie. Jej jasne włosy zaplecione były w dwa warkocze. Mortyfikatorka podniosła się, piękna, symetryczna twarz, jakże niepasująca do doskonałej maszyny śmierci, otoczona aureolą czarnych jak smoła włosów, wyrażała zażenowanie i gniew zarazem.

- Ja naprawdę nie chci… - Lwica wstała pierwsza i podała dłoń Mortyfikatorce, ta jednak odtrąciła ją.

- Co ty sobie wyobrażasz?! Kim ty niby jesteś?! - krzyknęła. - Żarty sobie stroisz, łamago jedna?!

- Ale ja naprawdę… - Głos Lwicy świadczył o tym, że naprawdę jest jej przykro.

- W ogóle nie masz pojęcia gdzie jesteś i przed kim stoisz…

- Daj jej spokój - wtrąciła się netrunnerka, która schowała już do kieszeni przenośny terminal. - Chyba każdy tu obecny widział, że to był wypadek. Przeprosiła cię przecież.

- Wasza eminencja wybaczy - Mortyfikatorka zwróciła się pospiesznie ku kardynałowi - te heretyczki nie są świadome tego…

- Spokojnie, siostro Hino - dłoń kardynała społeczna na jej ramieniu - nie powinniśmy tak surowo oceniać tych, którzy są nam siostrami i braćmi w walce z Ciemnością.

- No właśnie - do rozmowy dołączyła przedstawicielka Imperialu, która zdjęła z uszu słuchawki - zaprzyjaźnijmy się!

Głębokie oczy Mortyfikatorki rozszerzyły się, gdy przedstawicielka Krwawych Beretów, jednej z najbardziej brutalnych formacji Imperialu, podeszła do niej i podała jej dłoń.

- Jestem Minako Aino, z piątej Kompanii Krwawych Beretów. A ty?

- Eee.. Rei Hino, Mortyfikator Bractwa trzeciej klasy.

- A ja jestem Ami Mizuno, netrunner i cyberglina. Specjalizacja w zakresie łamania kodów, śledzenia, kontroli pola walki i logistyki - przedstawiła się informatyczka z Cybertronicu.

- Makoto Kino, druga dywizja Huzarów - po raz pierwszy zabrała głos wysoka Huzarka, podając dłoń dziewczynom.

- Usagi… Tsukino - wciąż jeszcze nie do końca pewna wszystkiego przedstawiła się Lwica Morska - Szósty Batalion Szturmowy…

- Cieszę się, że tak dobrze się dogadujecie - odezwał się wreszcie kardynał Durand, który całą scenkę obserwował ze spokojem. Ktoś, kto by mu się uważnie przyjrzał, dostrzegłby pewnie na jego twarzy cień uśmiechu, ale żadna z dziewcząt nie miała na to czasu. - A teraz przejdźmy do rzeczy…

***

- Jaki grzech popełniłam, wasza eminencjo - cztery dziewczyny wyszły już pomieszczenia, Rei zaś uklękła przed kardynałem, starając się ukryć oburzenie na twarzy - że za karę zechciałeś przydzielić mniej do jednej grupy z tą czwórką wariatek?

- Siostro, to nie grzech, ale twoja wierna służba bractwu zaprowadziły cię tutaj. Na twoich barkach spoczywa wielka odpowiedzialność. Nie wiesz, ile wysiłku kosztowało bractwo namówienie innych korporacji do współpracy. Ta misja będzie wyzwaniem dla was wszystkich, ale ufam, że sprostacie jej.

- Kiedy, wasza eminencjo, one… - Rei miała na myśli głównie nieszczęsną Lwicę Morską - nie zdają sobie chyba nawet sprawy z powagi…

- Nie oceniaj ludzi po pozorach, córko. Patrz głęboko, a dojrzysz prawdę.

- Tak, wasza eminencjo, ale…

- Żadnych „ale”. Idź z nimi i nie przynieś wstydu Bractwu. Czy to jasne?

- Tak jest, wasza eminencjo.

- Błogosławię cię zatem, Rei Hino - powiedział Durand, kładąc dłoń na jej głowie, zaś Mortyfikatorka poczuła, jak przez jej ciało płynie żywa energia Sztuki. - Daję ci też to. - Z tymi słowami kardynał podał Rei księgę z metalowymi okuciami i wyrzezanym na drewnianej okładce czerwonym symbolem bractwa, krzyżem z trójkątnym spodem. - Wykorzystasz ją, gdy zajdzie taka potrzeba.

- Ale skąd…

- Będziesz wiedziała. A teraz idź. - Rei podniosła się z kolan i wyszła, nie oglądając się nawet. W myślach zastanawiała się, czy naprawdę będzie w stanie sprostać wyzwaniu, jakie postawiło przed nią bractwo. Gdy znalazła się na klasztornym korytarzu, dostrzegła czwórkę dziewcząt, czekających na nią i rozmawiających.

- O, Rei! - Minako podbiegła do niej, łapiąc ją za rękę. - Chodź, musimy już iść, w końcu kardynał Dupond mówił, że nie ma czasu do stracenia.

- Puść mnie, bo zginiesz - wycedziła Mortyfikatorka grobowym głosem. Minako zmartwiała, patrząc na okrytą maską twarz wojowniczki Bractwa. - A jeżeli jeszcze raz przekręcisz imię jego eminencji, dopilnuję, aby twoja śmierć była bardzo powolna i bolesna. - Po tych słowach ruszyła dalej korytarzem. Cztery dziewczyny powiodły za nią wzrokiem.

- Boję się jej - szepnęła Lwica. - Ona jest taka…

- Inna? - zasugerowała Huzarka.

- To klasyczny syndrom trudnego dzieciństwa. Musiała mieć problemy z rodzicami, zapewne była bita i poniżana, nie wykluczam ponadto molestowania seksualnego lub jakiegoś wypadku - zdiagnozowała Ami. - Można to określić mianem łagodnej schizofrenii związanej z dysfunkcją społeczną.

- Eeee… to znaczy? - W uszach Usagi wszystko to brzmiało niezbyt zrozumiale.

- Że potrzebuje przyjaciół! - Uśmiechnęła się promiennie wojowniczka Imperialu, podskakując przy tym tak, że czerwony beret na jej głowie przekrzywił się. - Rei, poczekaj! Idziemy z tobą!

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Lord Moya : 2009-02-13 21:02:12
    super!

    A Taksido będzie Alakhai Przebiegłym czy z Mishimy?

    Nie wiedziałem, że ktoś jeszcze pamięta o Doomtroperze.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu