Opowiadanie
Nie chcę być sama
17
Autor: | V-chan |
---|---|
Korekta: | Inai |
Serie: | Piłka w grze |
Gatunki: | Obyczajowy, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość |
Dodany: | 2009-07-29 22:41:25 |
Aktualizowany: | 2009-07-30 23:40:25 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
17.
Chloe obudziła się bardzo wcześnie. Wstała, przeciągnęła się i sięgnęła po ubranie. Sunako chrapała głośno. Zwierzyła się jej wieczorem, że chyba poznała miłość swojego życia. Z tego co wywnioskowała, Sunako spotyka miłość swego życia średnio raz na miesiąc. Dziewczyna spała rozwalona na całym łóżku głośno chrapiąc. Chloe zaśmiała się cicho i wyszła z pokoju. Obróciła się i stanęła twarzą w twarz… No dobra, twarzą w podkoszulek Ryuujiego. Podniosła wzrok i omal nie parsknęła śmiechem. Był wyraźnie wciąż w fazie snu, a w dodatku jego zwykle schludnie zaczesane do tyłu włosy były tym razem śmiesznie potargane.
- Dzień dobry.
- …bry.
Pochylił się i znalazł niebezpiecznie blisko. Miała za sobą ścianę, więc nie było gdzie uciec. Oparł twarz o jej głowę i zasnął. Ciężki był, jak wszyscy diabli. Szybko usunęła się w bok i patrzyła, jak malowniczo wali głową w ścianę. Oczywiście to natychmiast go obudziło.
- Ałaaa! - złapał się za głowę i pocierał bolące miejsce - Co do diabła?!
- Należało ci się - kiwała się wesoło na piętach - Nie należy zasypiać na czyjejś głowie.
- Wcale nie spałem na twojej głowie!
- Jak nie? W dodatku śliniłeś się i chrapałeś.
Spojrzał zszokowany i malowniczo się zaczerwienił.
- Zmyśliłaś to, prawda?
- A żebyś wiedział!
Pokazała mu język i zbiegła na dół. Gonił za nią, więc zamknęła się w łazience i dosłownie popłakała się ze śmiechu. Wciąż chichocząc przebrała się, umyła twarz i zęby i wyszła. Spojrzała na zegarek i z zadowoleniem stwierdziła, że zajęło jej to ledwie dziesięć minut. Ryuuji też był już przebrany, pił właśnie herbatę i podżerał ciasteczka. Seki i Nishio wrócili do domów z dużymi paczkami ciastek, a i tak wiele zostało.
- Czemu tak wcześnie wstałaś?
- Chciałam iść pobiegać. A ty?
- Zawsze wstaję tak wcześnie. Biegam.
Zdążył znów wrócić do tej chłodnej, ostrej wersji siebie. Ale w ten sposób też był uroczy. Zaraz, zaraz, zaraz! Jak znów uroczy?! Dopił herbatę i ruszył do drzwi.
- Idziesz?
Na dworze nie było nikogo. Chłodno, ale wiedziała, że zaraz się rozgrzeje. Szybko się rozciągnęła i ze smutkiem zauważyła, że opuściła się - nie potrafi położyć łokci na ziemi bez bólu przy skłonie. Za to nie straciła formy - gdy zaczęli biec, poczuła się wspaniale. Narzuciła tempo i z zadowoleniem zauważyła, że Ryuuji nadąża, choć nieco się męczy. Będzie musiała popracować nad kondycją całej drużyny.
- Lubisz biegać?
Miał lekko zasapany głos, ale dawał radę.
- Czasami. Zależy od pogody. Lubię biegać w taką pogodę, jak teraz. Nieco chłodno, jasno i świeże powietrze. Tego mi brakowało w Ameryce. O tej porze zawsze było pełno ludzi, ciemno, a powietrze było ciężkie i brudne.
- Najlepiej biega się w okolicach góry Fuji.
- Wiem. Proponuję dziś dobiec w tamte okolice.
- Dlaczego akurat tam?
- Niedaleko jest cmentarz. Mam do odwiedzenia jeden grób.
Skinął głową. Zwolniła, bo droga była długa, a jego kolano mogło tego nie wytrzymać. Jeśli z dnia na dzień kontuzja będzie dawała o sobie znać, wtedy może z niej nie wyjść. Biegli akurat koło jej dawnej dzielnicy i szkoły Suzu. Wróciły do niej wspomnienia. Z Yoshiharu często grali na boisku tej szkoły, za co nieraz byli karani przez rodziców. Nawet gdy podrośli, trzymali się razem. Wstąpili do klubu - ona jako pomocnik trenera, on jako jeden z najlepszych zawodników. Tam poznali Atsushiego, który odtąd trzymał się z nimi. Był dumny, zamknięty w sobie i kąpany w gorącej wodzie. Z czasem jego buta nieco zmalała, ale po takim treningu, jaki mu zapewniła, każda duma by na tym ucierpiała. Potem otworzył się na nich i dowiedzieli się, że zawsze miał problemy ze współzawodnikami. On miał swoją wizję piłki, zawsze się wykłócał, nie umiał grać zespołowo. Ale Yoshiharu wyciągnął do niego rękę, ona nogę w kierunku tyłka i tak, spacyfikowany atakiem z dwóch stron, stał się normalny, a przynajmniej bliski temu. Zaśmiała się głośno, gdy przypomniała sobie, jak z Yoshiharu go ćwiczyli - ona kopała i to w sensie dosłownym w tyłek, a on pomagał wstać i ocierał łzy.
- Coś się stało?
Ryuuji przyglądał się jej z kamienną twarzą. Uch! Wyglądał, jak grabarz.
- Nie. Po prostu wspomnienia z czasów, gdy jeszcze tu mieszkałam.
- Było wesoło?
- Bardzo. Miałam przyjaciela i razem… Powiedzmy, że robiliśmy wiele rzeczy, za które byliśmy karani, choć dla nas było to niezłą zabawą. Yoshiharu, tak jak ja uwielbiał łamać reguły.
- Yoshiharu? Popularne imię, znam chyba z ośmiu. Grał?
- Tak. A ja byłam jego trenerką od czasu, gdy skończyliśmy siedem lat. Niestety, oboje stąd wyjechaliśmy - pojechaliśmy do Niemiec i dopiero tam się rozstaliśmy, gdy wyjeżdżałam do Ameryki - ale był jednym z najlepszych zawodników, jakich trenowałam. Miał idealne proporcje do większości technik, choć brak mu było chęci i zapału. Drugiego tak leniwego zawodnika nigdy nie spotkałam. Wiedział, że ma talent i sądził, że ten talent mu wystarczy. Nauczył się ledwie kilku sztuczek i na nich budował swoją reputację. Poza tym uwielbiał być w centrum zainteresowania. Z jednej strony grał niewinnego, skromnego chłopca, ale mnie zawsze chwalił się sławą i powodzeniem. Sprawiało mu to przyjemność.
- Wydaje się nie być najlepszym przyjacielem.
- Niekoniecznie. Kochałam i dalej kocham go tak, jakbym kochała brata bliźniaka, gdybym go miała. Jesteśmy pokrewnymi duszami, jednym. Znaliśmy się od dziecka i zawsze się rozumieliśmy. Przypuszczam, że gdybym wyjechała i go odnalazła, wtedy wciąż wiedzielibyśmy, co siedzi w czyjej głowie. Ma swoje wady, ja też, ale akceptujemy się.
- Cmentarz.
- Dlaczego? Było całkiem wesoło.
- Mówię, że widzę cmentarz tuż przed nami - w jego głosie wyczuła rozbawienie, a spojrzenie spod brwi wyrażało lekką drwinę. Naśmiewał się z niej! Złość dodała jej sił i ruszyła pędem chcąc go zgubić. Jednak dogonił ją i dotrzymywał kroku! Po chwili spojrzał bez wyrazu i wyprzedził ją. Doganiali i przeganiali się aż pod bramę cmentarną, gdzie przystanęli i zaczęli szybko oddychać.
- Szybki jesteś…
- Ty też…
Kiedy już uspokoiła oddech, ruszyła przed siebie. Bez problemu odnalazła grób dziadków. Kucnęła i rozpoczęła modlitwy za ich dusze. Niestety, od razu stanął przed nią obraz rodziców i siostry. Nie będą mieli pogrzebu. Nie było co grzebać. Zaczęła płakać, choć wiedziała, że Ryuuji to zauważy, bo klęczał obok niej i również odmawiał modlitwy. Usiadła podciągając nogi pod brodę i płakała. On zaś usadowił się obok niej i objął ramieniem. Położyła głowę na jego piersi i zaczęła głośno płakać, a on głaskał ją uspokajająco po włosach. Nagle zdała sobie zbyt dobrze sprawę z tego, że jego pierś jest niepokojąco wygodna, ramiona jeszcze bardziej niepokojąco silne i… i… CO DO DIABŁA MA ROBIĆ?!
- Eee… Już mi lepiej, dzięki - odsunęła się na bezpieczną odległość i starała przywrócić uśmiech na twarz - Zaczynasz mieć wprawę w pocieszaniu mnie. Może zatrudnię cię na pełny etat?
- Skoro chcesz.
Podniosła wzrok nie będąc pewną, czy się z niej naśmiewa. Miał jak zwykle poważny wyraz twarzy, ale był mocno zarumieniony. Widocznie ten bieg musiał nadwątlić jego siły.
- Lepiej już wracajmy, bo spóźnimy się na poranny trening.
?
Co jest? Dlaczego nie ma tutaj tekstu?