Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Nie chcę być sama

25

Autor:V-chan
Serie:Piłka w grze
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2009-09-28 21:00:52
Aktualizowany:2009-09-28 21:00:52


Poprzedni rozdział

- Właściwie to dlaczego wy witacie się pocałunkiem?

Cukiernia była już zamknięta i Chloe sprzątała ze stołów, a Ryuuji jej pomagał. Właśnie myła naczynia, a on siedział na krześle, gdy ją o to zapytał. Zamyśliła się przez chwilę próbując sobie dokładnie przypomnieć.

- Myślę, że to zaczęło się, gdy mieliśmy po osiem lat. Wtedy oboje nie mieliśmy jeszcze takich parszywych charakterów i uparliśmy się, że w przyszłości weźmiemy ślub. A, że nasi rodzice na przywitane i pożegnanie się całowali, to my też. Nawet później nie przestaliśmy, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że to domena par. Za to Atsushi… Chciał być traktowany tak, jak Kubo. Pamiętam, jak pierwszy raz go pocałowałam- zaczęła się śmiać- Był tak zszokowany, że przez kilka dni nie odzywał się do nikogo. Potem jednak stało się to miłym powitaniem. Zupełnie inaczej całowałam się z moim chłopakiem, Yoshiharu i Atsushi też przyznawali, że to zupełnie co innego z osobami, które kochamy. To znaczy… My się kochamy, ale bardziej, jak rodzeństwo. A dlaczego pytasz? Takie to szokujące?

- Trochę. Zdziwiłem się mocno. Mówiłaś, że jest dla ciebie jak brat. On o tobie powiedział, że jesteś jego drugą połówką, ale nie w sensie romantycznym, a tu nagle pocałunek. Trochę mnie to zmyliło.

- Całowałeś się kiedyś?

- Kilka razy, a co?

- To wiesz, że pocałunek jest czymś bardzo bliskim. Czymś, co robisz z osobą, która jest najważniejsza w twoim sercu. Dla mnie oni są najważniejsi. Ja dla nich też, więc dla nas pocałunek jest wyrazem przywiązania i miłości, jaką do siebie czujemy.

Skinął głową i zmienił temat.

- Jak pierwszy dzień pracy?

- Zmęczona… Wstałam o piątej, żeby upiec chleb i harowałam aż do teraz.

Usiadła na krześle tuż obok Ryuujiego i położyła głowę na stole.

- Ale za to sporo zarobiłam. Nie spodziewałam się, że w pierwszy dzień tyle wszystkiego pójdzie. Jutro będę musiała wstać o czwartej…

- To pośpisz góra z cztery godziny. Niezbyt zdrowo.

- Kwestia przyzwyczajenia. Najwyżej będę lekko nieprzytomna.

- Jak rozumiem, jesteś zbyt zmęczona, by iść na kolację?

- Mhm…

Powoli przysypiała. Było jej ciepło i wygodnie. Zamrugała kilka razy. Nie może teraz zasnąć. Trzeba zamknąć sklep. Wstała, choć z niejakim wysiłkiem i poszła do kuchni po klucze. Zauważyła, że na stołku wciąż leży marynarka Ryuujiego. Oddała mu ją.

- Dziękuję. Pewnie biegłabym z tyłkiem na widoku, gdybyś mi nie pomógł.

- Cóż… Niewątpliwie byłby to ciekawy widok.

- Bardzo śmieszne. I jeszcze jedno- pochyliła się i pocałowała go w policzek. Poczuła ciepło i jego zapach, czysto męski z domieszką jakiejś wody kolońskiej i zakręciło jej się w głowie- To za sprowadzenie Yoshiharu. Naprawdę jestem ci wdzięczna. Stęskniłam się za nim i byłam święcie przekonana, że jest w Niemczech. No i uratowałeś go, a właściwie nas, przed czymś gorszym niż zwykła depresja.

- To znaczy?

Wyglądał na zdenerwowanego. Może go uraziła tym pocałunkiem?

- Yoshiharu ma pewne… problemy ze zdrowiem. Każdy stres skraca mu życie.

- Nic takiego nie zrobiłem. Po prostu go przyprowadziłem. Nie jest to coś za co powinnaś mi dziękować.

- Kiedy ja…

- Nie. I więcej nie chcę słyszeć podziękowań. Idę, zamykaj sklep.

Dopóki nie zamknęła drzwi na wszystkie zamki stał i pilnował. Poszła na górę i przez okno patrzyła, jak znika za rogiem. Nie mogła widzieć, że tuż za nim oparł się o mur, wypuścił powietrze, mocno się zaczerwienił, uśmiechnął do siebie niepewnie i złapał za policzek, jakby go parzył. Za to zauważyła, że jej telefon dzwoni.

- Słucham?

- Chloe? Tu Yoshiharu. Mogę wpaść, czy nie?

Przypomniała sobie, że zapraszała go na noc. No to sobie nie pośpi.

- Jasne. Już ci podaję adres.

W pół godziny później już u niej był. Musiała otwierać zamki, kratę, wpuścić go i ponownie wszystko zamykać.

- Co to za obwarowanie?

- Cukiernia przynosząca dochody z młodą, samotną kobietą potrafi skusić złodziei- powąchała powietrze- Coś tu pysznie pachnie. Co przyniosłeś?

- Twój ulubiony ryż smażony z warzywami. Mama aż się rozpłakała z ulgi, jak jej powiedziałem, że żyjesz. Od razu rzuciła się do kuchni. Chciała zrobić wszystkie twoje ulubione potrawy, ale powiedziałem jej, że w ten sposób miałabyś prowiant na miesiąc.

Skończyła zamykać drzwi i mogła się z nim przywitać. Zastanowiła się, dlaczego pocałunek w usta z Yoshiharu nie wzbudza w niej choćby namiastki tego, co czuła ledwie muskając ustami policzek Ryuujiego. Wtuliła się w przyjaciela, żeby nie zauważył jej niepewnej, speszonej miny. Dopiero, gdy się uspokoiła poszli na górę. Włączyła jeszcze alarm i czajnik elektryczny, który stał na biurku. Z szuflady biurka wyciągnęła dwie ulubione filiżanki- te, z których pili jeszcze jako dzieci. Zalała herbatę i wzięła się za ryż. Był tak pyszny, jak pamiętała.

- Dobra, a teraz opowiadaj mi co się działo, od czasu, gdy wyjechałam do Ameryki. I z czego chciałeś mi się zwierzyć w liście?

- Najpierw opowiem co było, dopiero potem co chciałem napisać, ok.? Po twoim wyjeździe było mi smutno, czułem się samotny- mężczyźni zwykle nie mówili o tego typu uczuciach, ale między nimi nie było tajemnic- Brakowało mi ciebie, naprawdę. Zaraz też przygotowałem pierwszą paczkę. Nie wiem czy pamiętasz… Kredki, książkę o samotności i pluszową żabę.

- Pamiętam. Ale się uśmiałam z tej żaby. Ale zrozumiałam przesłanie. Przesłałam ci w odpowiedzi pluszowego misia z napisem: „Jeśli poczujesz się samotny- przytul mnie”. Nawet nie wiesz ile się go naszukałam.

- Wciąż go mam, ale przez ostatni miesiąc ciągłego przytulania go zostało z niego niewiele. W każdym razie w tydzień po twoim wyjeździe przyszedł do mnie Willy. Zaczął mi się wypłakiwać na ramieniu, jak bardzo cię kocha i tęskni. Może nie uwierzysz, ale mimo stada fanek miał tylko jedną dziewczynę i to dość krótko. Myślę, że twój wyjazd uświadomił mu, co stracił.

- Może w końcu dojrzeje i zrozumie, co jest ważne.

- Wydaje mi się, że już to wie. Z braku innych znajomych zaprzyjaźniłem się z nim. W sumie bardziej rywalizowaliśmy, ale była to taka przyjacielska rywalizacja. Kiedy zaczęłaś mi przysyłać zdjęcia z twoich sesji dla magazynów, byłem zdziwiony. Byłem tak przyzwyczajony do twojej urody, że nie zauważałem, jaka jesteś ładna. Te zdjęcia jednak wzbudziły furorę, możesz mi wierzyć. Willy zaczął zadzierać nosa, że on zawsze wiedział, że jesteś pięknością. Hmmm… Co jeszcze… Miałem w Niemczech dziewczynę, ale był to dość krótki związek. Wtedy zamiast głowy miałem piłkę i trenowałem całymi dniami. Ona domagała się uwagi, więc się rozstaliśmy. Rok temu rodzice postanowili wrócić do Japonii.

- Co ci powiedzieli tamtejsi lekarze przed wyjazdem?

- Że mam zostawić piłkę. Nie mogę Chloe, nie mogę- złapał się za głowę w przypływie rozpaczy- Próbowałem, naprawdę! Ale to jest ode mnie znacznie silniejsze. Nie mogę nic na to poradzić!

- Wiem. Też chciałam to zostawić, ale nie mogłam. Oboje jesteśmy uzależnieni.

- Właśnie… Uzależnienie. Widzę, jak moi rodzice patrzą na mnie zmartwieni. Przez ten miesiąc, gdy myślałem, że nie żyjesz… Byłem w takim dole, że w pewnym momencie miałem zawał.

- CO?! Czy ty głupi jesteś?!

- Widocznie. Bez ciebie było mi tak źle… Rozpaczałem całymi dniami, więc moje serce w końcu nie wytrzymało. Szybko mnie poskładali i po tygodniu mogłem znowu biegać. To był raczej przed-zawał niż sam zawał. W każdym razie wróciliśmy do Japonii i zacząłem się zastanawiać, gdzie mógłbym pójść, bo byłem w połowie semestru. Muszę przyznać, że rozważałem Fujitę. Dopóki nie usłyszałem, że tamtejszy trener ma nierówno pod garem i uważa się niemal za boga. Naprawdę tak jest?

- Niestety tak. Kiedy przejmowałam drużynę próbował na siłę wmusić we mnie swoje sposoby trenowania. Później kilku chłopaków mówiło mi, że zawsze jego zdanie było najważniejsze, nikogo nie słuchał. Za to faworyzował najlepszych graczy. Kanou jako drugoklasista został kapitanem, choć było wielu innych do wyboru. Ale, jak mówi Nishio, to był najlepszy wybór. Kanou tak robił, by postawić na swoim w taki sposób, że Udou myślał, że to był jego pomysł- zaśmiała się. Znając Ryuujiego wiedziała, że jest do tego zdolny.

- Chloe, wiem, że jesteście po imieniu, więc przy mnie nie musisz się z tym kryć. No więc poszedłem do Kakegawy. Wszyscy mi odradzali, że to taki nieciekawy klub, mało zawodników… Ale był tam Kamiya, więc nie było źle. Postawiliśmy klub na nogi, zrobiliśmy go na tyle silnym, że w ostatnich zawodach pokonaliśmy Fujitę, która była mocno osłabiona, bo Kanou miał kontuzję. Muszę ci się do czegoś przyznać- uśmiechnął się krzywo- Nie jestem zadowolony z tego zwycięstwa. To znaczy, cieszyłem się, że wygraliśmy, ale mam takie uczucie, jakbyśmy grali nie fair.

- Bo graliście z osłabioną drużyną. Gdybyś stanął naprzeciw pełnemu zespołowi byłbyś w pełni zadowolony.

- Pewnie tak…

- A jak poznałeś Minako?

Jakiś dziwny cień przemknął mu po twarzy.

- Ty nie wiesz?

- Skąd miałabym wiedzieć? Dziś się spotkaliśmy po raz pierwszy od trzech lat!

- Fakt- wiedziała, że za tym uśmiechem coś się kryje, ale nie była pewna co- Była jedną z moich fanek. Różniła się od nich- nie narzucała się, nie skakała na mnie, a jedynie obserwowała. Od razu ją zauważyłem. Była dla mnie najpiękniejsza i taka… inna. Nie umiem tego wytłumaczyć. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia.

- Niemożliwe!- śmiała się wesoło- Ty i miłość od pierwszego wejrzenia?

- A żebyś wiedziała. Jakiś czas później poprosiłem ją o to, by została moją dziewczyną. Zgodziła się i jesteśmy z sobą od ponad pół roku. Jest wspaniała, naprawdę.

- Kocha cię? Jest dla ciebie dobra?

- Wiem, że i tak rozpoznasz, czy kłamię. Nie jestem pewien czy mnie kocha, ale na pewno jest dla mnie dobra.

- Jak to nie jesteś pewien?

- Nieważne. Nie kocham jej dlatego, że ona kocha mnie. Jeśli potrafisz to zrozumieć.

- Kiedy nie potrafiłam cię zrozumieć?

- Wiem, że to pytanie retoryczne, ale odpowiem: nigdy. I choćby tylko za to cię kocham. Teraz ty opowiedz mi wszystko.

- Zaraz, a o czym chciałeś mi napisać w liście?

- O stanie zdrowia. Ale to nieważne, skoro już ci powiedziałem. Po prostu potrzebowałem się z kimś podzielić tym uzależnieniem, a wiedziałem, że ty na pewno zrozumiesz.

Kłamał. Chciał napisać o czymś innym, czymś ważniejszym. Jednak nie chciał jej tego mówić. A ona nie będzie naciskać.

- Mnie też było smutno bez ciebie. Ameryka… Jest na swój sposób przerażająca. Codziennie strzelaniny, walki gangów… Nie do pomyślenia. W szkole z nikim się nie trzymałam, tak było bezpieczniej. Nauczyłam się zakrywać swoje cielesne walory, by nie „kusić” chłopców. Poza tym pracowałam. Najpierw sprzedając hamburgery, gdzie wypatrzył mnie łowca talentów. Tak trafiłam do agencji modelek, gdzie zrobiłam jaką-taką karierę, choć płacono mi całkiem nieźle. Jednak to nie zawód dla mnie. Ciągły wyścig szczurów, stres, napięcie… Nie, nie. Byłam też pomocnikiem trenera szkolnej drużyny, ale miałam tam problemy z pełnymi od testosteronu zabijakami- wzięła kilka łyków herbaty- Za to balet! Yoshiharu! Jakie oni mają tam wspaniałe szkoły baletowe! Tylko dla nich bym tam została. Zakochałam się w balecie nowoczesnym… Rodzice pracowali całymi dniami, Yui uwielbiała chodzić po sklepach. Dostawała całkiem pokaźne kieszonkowe, głównie z mojego wynagrodzenia. Pieniądze wydawałam na jedzenie, nowe adidasy, herbaty i serwisy do nich. Choć- zarumieniła się- Czasem kupiłam sobie coś nowego, jakąś bluzkę, czy spódnicę… Wiesz, w razie gdyby kiedyś mogła się przydać.

Dusił się ze śmiechu.

- Kto by pomyślał!

- Przestań rechotać!

- Kiedy to takie śmieszne! Nigdy bym cię nie posądził o ładne koszulki, czy spódnice…

- Cóż, w końcu jestem kobietą, nie? Muszę jakoś wyglądać. Jednak daleko mi do Yui, która kobiecość ma… miała wrodzoną- uspokoił się i lekko posmutniał. Uważał jej siostrę za irytującą kokietkę, ale lubił ją- Było nam dobrze, nieco biednie, ale wesoło. Wiesz jaki potrafi być mój tata… To znaczy, jaki być potrafił. Nie leciałam z nimi- system szkolnictwa w Ameryce jest irytujący. Mieli mi dać odpis ocen, żebym mogła dostać się do liceum sportowego tutaj, w Japonii, ale okazało się, że zrobią to dopiero w dzień odlotu. Szybko wymienili mój bilet na inny. Jeszcze na lotnisku do mnie dzwonili. Tata był wkurzony odprawą, mama kazała mi na siebie uważać, a Yui powiedziała, że są do kupienia przepyszne pączki. Podczas lotu słuchałam kasety z językiem japońskimi i czytałam podręcznik dla zaawansowanych. Nie chciałam się zbłaźnić, gdyby się okazało, że czegoś zapomniałam. Mieli dla mnie zostawić wiadomość w punkcie informacji. Siedział tam jakiś szczyl i to on powiedział mi, że samolot się rozbił- zaczęła płakać i dopiero po chwili była w stanie mówić dalej. Yoshiharu usiadł obok niej i przytulił ją do siebie- W tym czasie Ryuuji odprowadzał swoją najstarszą siostrę, która leciała do Hongkongu. Gdy wracał przewrócił się o moją walizkę. Pamiętasz, moją walizkę? Tą dużą?

- Dziwne, że jej nie zauważył. Przecież jest wielkości małego słonia.

- Zwrócił na mnie uwagę. Z jego słów wynika, że nawet nie protestowałam, gdy powiedział, że mnie zabierze z sobą. Każdy mógł mnie stamtąd zabrać. Ja nic z tego nie pamiętam, jedynie jakieś urywki. Akira, to znaczy jego mama, mnie nakarmiła i razem z jego siostrą bliźniaczką Sunako mnie wykąpały. Obudziłam się następnego ranka i nawet nie wiedziałam, gdzie jestem. Przyjęli mnie i powiedzieli, że mogę zostać tak długo, jak potrzebuję. Chciałam jednak jak najszybciej się wyprowadzić. Akira jest samotną matką, nie zarabia wiele. No i… Muszę ci powiedzieć, że dziwnie się czułam w towarzystwie Ryuujiego. Jakbym zupełnie zgłupiała. Nie mogłam znaleźć słów, plotłam byle co. Kiedy raz zrobiłam sztuczkę z oczami, to sama nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nie rozumiem dlaczego. Przecież jest brzydki, nie w nim nic ciekawego.

- Może to zwierzęcy magnetyzm?

Oberwał poduszką i śmiał się jeszcze bardziej.

- Co się tak zaczerwieniłaś? No, dalej. O czym myślisz?

- Kiedyś- przez przypadek!- weszłam do łazienki nie wiedząc, że się kąpie.

- I co?

- I prawie umarłam ze wstydu. Zwłaszcza, że to, co zobaczyłam bardzo mi się spodobało…

Wiedziała, że wygląda jak pomidor, czuła, jak palą ją policzki.

- A co zobaczyłaś?

- Yoshiharu!

- No co? Chcę wiedzieć. Dalej, podziel się tą wiedzą to i ja ci coś zdradzę.

- Widziałam jego plecy, p…p…po…pośladki iiii nogi…

- Ale się jąkasz- dosłownie zwijał się ze śmiechu.

- Yoshiharu! To dla mnie krępujące, a ty jeszcze się ze mnie nabijasz!

- Przepraszam, ale nigdy nie spodziewałem się widzieć ciebie jąkającą się z powodu ciała chłopaka. Przecież widziałaś moje, widziałaś wiele razy klaty wielu chłopaków.

- Ty jesteś poza konkurencją i dobrze o tym wiesz. A co do reszty… Żaden na mnie nie działał, nawet Willy. A teraz… Nie wiem. Może w końcu dorosłam? Na tyle, by interesować się płcią przeciwną w sensie seksualnym.

- Ty mnie zadziwiasz. Z jednej strony jesteś zawstydzona, z drugiej chłodno mówisz o zainteresowaniu seksualnym. Zdecyduj się.

- Szukam po prostu wytłumaczenia dla tego dziwnego uczucia. Gdybym była romantyczką, to pewnie bym coś wymyśliła. Ale jestem racjonalna, aż do bólu, o czym dobrze wiesz. Ale zostawmy mnie. Ja się przyznałam, teraz ty.

- Nie jestem już prawiczkiem.

Wyrzucił to z siebie jednym tchem i patrzył na nią czekając na reakcję. Była zdziwiona, choć było to tak, jakby jednak się tego spodziewała.

- Gratuluję- uśmiechnęła się, tym razem szczerze- Z Minako? Dawno? Jak było?

- Ale pytań. Cieszę się, że tak zareagowałaś.

- A jak inaczej miałam zareagować?

- Widzisz… Mam w drużynie chłopaka, który też ma przyjaciółkę z dzieciństwa. Kiedy jej powiedział, że przespał się ze swoją dziewczyną, ta wpadła w złość. Była zazdrosna o niego.

- No to jest głupia. Może jestem zaskoczona, ale na pewno się cieszę. Kiedyś musiało do tego dojść. I jest mi przykro, że podejrzewałeś, że tak zareaguję. A teraz odpowiadaj na pytania!

- Z Minako dwa miesiące temu pojechaliśmy do naszych gorących źródeł. Mishoshi nas przenocowała. I kiedy zobaczyłem ją, jak wychodzi z łaźni w szlafroku, cała rozgrzana… Nie mogłem się powstrzymać. Zaczęło się od pocałunków, delikatnych i czułych. Potem jednak natura wzięła górę. Było naprawdę cudownie. Jest to uczucie, którego nie sposób opisać.

- Mam nadzieję, że nie zostaniesz ojcem.

- Potrafisz być konkretna. Nie, nie zostanę. Zabezpieczyliśmy się.

- Cieszę się. Zarówno z tego, że było ci dobrze, jak i z tego, że nie zostaniesz ojcem. A co ci się w tym podobało najbardziej?

- Ty naprawdę masz jakieś rozdwojenie jaźni- zaczął się śmiać- Najbardziej podobało mi się, że mogłem dłońmi poczuć całe jej ciało i że sprawiało jej to przyjemność.

- A było to kiedyś takie, małe i słodkie. Zrobiło się duże i zboczone.

- Przyganiał kocioł garnkowi.

- Śmiesz mnie obrażać? Mnie? Broń się!

Uderzyła go poduszką i w zamian otrzymała równie silny cios. Po jakimś czasie poddała się.

- Wygrałeś.

- A dostanę nagrodę?

- Nie. Jesteś na to za duży.

- Proooszę.

Zrobił minę zbitego psiaka. Uwielbiał, kiedy mu śpiewała kołysanki. Nie śpiewała czysto, nie potrafiła śpiewać wysoko, ale on lubił jej słuchać.

- Co mam zaśpiewać?

- Moją ulubioną.

- Ale to nie jest kołysanka.

- I co z tego?

Zakochał się w tej piosence, od kiedy usłyszał ją w openingu Full Metal Panic!. Zaczęła śpiewać, a on oparł się o oparcie łóżka i wsłuchiwał się. Kiedy skończyła przez chwilę milczał, a potem westchnął.

- Brakowało mi tego.

Ziewnęła, przeciągnęła się i spojrzała na zegarek. Trzecia w nocy. Klepnęła przyjaciela w udo.

- Skoro już tu jesteś, to mi pomożesz. Jak się zaraz nie wezmę za robotę, to zasnę.

- Co mam robić?

- Będziesz wyrabiał dwie masy. Jedną czekoladową i jedną serową.

Kilka osób napisało, że chętnie zjedliby ciasto francuskie z nadzieniem. Poza tym musiała wypiec więcej bułek i chleba. Uchylili okna i wzięli się do pracy.

- Więc mówisz, że Kamiyi przejdzie zażenowanie i w końcu się do mnie odezwie normalnie?

- Na pewno. Widzisz… Im był starszy, tym gorzej szło mu z dziewczynami. Zwykle zaczyna panikować i nawija o piłce nożnej, więc każda dziewczyna robi w tył zwrot. A szkoda, bo jest całkiem popularny.

- A ty dalej udajesz, że nie interesuje cię bycie popularnym?

- Oczywiście. Gdybym pławił się w blasku sławy, to nie byłbym tak lubiany. Poza tym mam niezły ubaw, gdy mówię moim zawodnikom, że kiedy mają piłkę niech im się wydaje, że wszyscy patrzą na nich, a oni doszukują się ukrytego sensu.

- Perfidny, jak zawsze.

- Mam to po tobie.

- O, przepraszam. Jestem młodsza o osiem godzin, więc to ja mogłam to odziedziczyć po tobie.

Wpół do siódmej otworzyła drzwi i od razu sprzedała sześć chlebów, sześćdziesiąt trzy bułki i dwadzieścia osiem ciastek.

- Nieźle, szefowo- Yoshiharu pił herbatę i delektował się jednym z ciastek- Ale to wszystko jest takie pyszne, bo masa wyrabiana przeze mnie jest najlepsza.

- Skromność masz po mnie, to pewne.

Chciał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie do sklepu wbiegła Suzu, a za nią przyszła Mizuki.

- Chloe! Mama nas wysłała po chleb! Chciała żebym szła z Ryuujim, ale on poszedł biegać i jeszcze nie wrócił, więc przyszłam z Mizuki. Mizuki nie chciała, ale mama ją zmusiła.

- Chciałam jeszcze pospać- dziewczyna przetarła oczy i ziewnęła- Sunako prosiła, żeby ci przekazać, że skoro jest niedziela to nie musi chyba przychodzić, więc sobie pośpi, a później dotrzyma ci towarzystwa, jeśli nie będzie to problemem.

- Oczywiście. Co potrzebujecie?

- Chleb i bułki- zaczęła liczyć na palcach- Osiem. Osiem bułek. A to co?

- Ciasto francuskie z czekoladą, to drugie jest ze słodkim serem. Chcesz spróbować?

- Bardzo!

- Chloe, zapakuj nam po cztery z każdego i dolicz do chleba i bułek.

- Jak uważasz. A, właśnie- zauważyła zainteresowany wzrok Yoshiharu- Chciałabym wam kogoś przedstawić. Pamiętacie, jak mówiłam, że mam najlepszego przyjaciela? To właśnie on. Yoshiharu, to są Kanou Mizuki i Suzu. Mizuki, Suzu to jest Kubo Yoshiharu, mój najlepszy przyjaciel.

- Kubo?- Mizuki zmarszczyła się- Żartujesz sobie?

Chloe nie wiedziała o co chodzi dziewczynie. Suzu za to swoim zwyczajem wepchała mu się na kolana i paplała w najlepsze. Nagle krzyknęła i wybiegła przed sklep, po chwili wracając ciągając za bluzę zziajanego brata.

- Gdzie byłeś, bracie? Mama się martwiła.

- Pobiegłem za daleko i straciłem poczucie czasu. Wracałem najszybciej, jak umiałem i zmachałem się. Chloe, masz jakąś wodę? O, Kubo.

- Yo, Kanou. Zawsze tak wcześnie biegasz?

- Kiedy mogę. To mi daje energię na cały dzień- powąchał powietrze- Coś mi tu słodko pachnie. Mizuki, co masz w tej torebce?

- To na deser!

- Głodującemu bratu odmawiasz?- wziął szklankę i jednym haustem połknął całą wodę i odetchnął- Od razu lepiej. Daj mi spróbować, Mizuki. Nic nie jadłem, za to sporo spaliłem.

Próbował jeszcze trochę ją przekonać, aż się Chloe wkurzyła i w połowie słowa wsadziła mu ciastko w usta.

- Masz, tylko przestań gadać.

Yoshiharu o mało nie udusił się, bo miał ciastko w ustach a zaczął się śmiać. Przyłożyła mu w plecy i przełknął.

- Cała ty. Jesteś bezbłędna.

- I perfekcyjna, zgrabna, mądra, miła, uprzejma…

- Nie kłam z samego rana.

- Nie miałeś przypadkiem już iść do domu? Ciotka cię oskalpuje, jeśli się spóźnisz na niedzielne śniadanie.

- Może wpadniesz?

- Mam sklep do pilnowania.

- Trzymaj się.

Pocałowali się na „do widzenia” i już go nie było. Suzu radośnie skakała wokół sklepu i nagle się zatrzymała przed Chloe.

- To twój chłopak?

- Nie. Najlepszy przyjaciel.

- To dlaczego go całowałaś?

- Bo go kocham.

- Więc jeśli go kochasz, a nie jest twoim bratem, to może być twoim chłopakiem.

- Nie może. Znamy się zbyt dobrze.

- Ale mama zawsze mówi, że jeśli chcę mieć chłopaka muszę go dobrze znać.

- Suzu… Po prostu nie, dobrze?

Mała niechętnie skinęła głową, a tymczasem wchodziło coraz więcej klientów. Niektórzy siadali przy stolikach i czekali aż podejdzie i spyta się, co podać.

- Muszę was przeprosić, ale klienci czekają.

Poszli, a ona spokojnie przyjmowała zamówienia, sprzedawała ciastka. W rzadkich chwilach wolnego czasu szła robić następne porcje wypieków, często na zamówienie.

- Poprosilibyśmy rooibosa prażonego i czy ma pani może przekładańca?

- Jeśli da mi pan pół godziny, to będę miała.

I szła robić. Doszła do wniosku, że brakuje jej rąk do pracy. Albo ustalonego menu. Oparła się na chwilę o framugę i przymknęła oczy. Była nieziemsko wykończona. Nie spodziewała się w niedzielę takiego tłumu. W sumie było jeszcze ciepło, może należało pomyśleć o wstawieniu stołów do ogródka. Był niewielki, ale pomieści osiem stołów, albo trochę więcej stolików na dwie osoby. Idealne miejsce na randkę.

- Wydajesz się zmęczona.

- Nishio! Co tu robisz?

Chłopak opierał się o jej zaimprowizowaną kasę w postaci ładnego biurka z różanego drewna wyposażonego w dwie szufladki i uśmiechał spokojnie. Razem z Sekim stanowili duet komiczny, ale Nishio był tym spokojniejszym i cichszym. Ubrany w jeansy i granatowy

t-shirt wyglądał naturalnie i w pewien sposób pociągająco. Miał nietypową urodę- smagłą cerę, czarne oczy i włosy, które miały fioletowy poblask. Seki kiedyś jej wytłumaczył, że to dlatego, że chciał sobie ufarbować włosy na fioletowo, ale okazało się, że ma włosy, które nie łapią koloru. Za to został poblask, którego nie dało się zmyć. Nosił fryzurę „na koguta”, czyli czub naturalnie ustawia się pośrodku głowy, a z boku włosy delikatnymi falami spadały na uszy.

- Jestem z Sekim na randce- odwrócił się i posłał niby słodkie spojrzenie przyjacielowi, który wyglądał, jakby go zemdliło. Siedział przy stole w lewym rogu i mógł obserwować reakcje dziewcząt. Wyglądał naprawdę nieźle, więc nie dziwiła się, że większość chłopaków patrzy na niego spod zmarszczonych brwi.

- Powiedz mu, żeby przestał roztaczać wokół swój urok osobisty, bo przez niego stracę klientów.

- Dobrze. Przyszedłem poprosić o dwa ciastka francuskie z czekoladą i dwie herbaty kalahari w litrowym dzbanku. Albo lepiej daj dwa litrowe dzbanki, bo zaraz dołączą do nas Tokunaga z Uemim.

- Nie ma sprawy. Idź usiąść, zaraz wam przyniosę.

Gdy wyszła z kuchni obaj już przyszli. Tokunaga był niski i drobny. Miał włosy koloru miodu i wiecznie przymknięte oczy. Mimo jego postury trudno było go minąć- miał zwinne ciało i skoordynowane ruchy. Uemi był nieco wyższy, mocno zbudowany i szeroki w piersiach. Za to twarz miał nieciekawą. Nie dość, że właśnie wysypały go pryszcze, to jeszcze była okrągła z wąskimi oczami.

- Nie ma z wami Arashiego?

- Wolał towarzystwo dziewczyny, niż nasze- Seki udawał, że mdleje- Cóż za obraza! Chloe, czy mnie się zdawało, czy wczoraj na boisku obściskiwałaś się z Kubo i Kamiyą?

- Nie obściskiwałam, tylko witałam. Oni… myśleli, że coś mi się stało, bo się do nich nie odzywałam. Myśleli, że wciąż jestem w Ameryce. Znam Kubo od niemowlaka, a Kamiyę od ośmiu lat. Po prostu ucieszyli się na mój widok.

- A to możliwe?

- Ciesz się, że jesteś klientem.

Weszła grupka jakichś rozchichotanych nastolatek i usiadła przy stole obok nich. Chichotały i patrzyły na chłopców, którzy oczywiście od razu spoważnieli. Wzniosła oczy do nieba, narażając się na ich proszące spojrzenia.

- Witam panie. Co mogłabym paniom podać?

Wybuchły śmiechem, doprowadzając ją do irytacji, ale uśmiechała się uprzejmie. W końcu jedna- ładna dziewczyna o delikatnych rysach odezwała się.

- Cicho, sroki. Poprosimy genmaichę i pięć kawałków jabłecznika.

- Niestety nie mam jabłek… Może coś innego?

- A sernik?- zapytała jedna, uczesana w dwa krótkie warkocze- Na zimno z pianką z białka?

- Oczywiście. Za pół godziny będzie gotowy. Herbatę już podam.

Gdy wróciła dziewczyny już swobodnie rozmawiały z chłopakami.

- Wasza herbata i filiżanki.

- Ojej, każda jest inna.

- W ten sposób jest bardziej kolorowo.

- Jakim sposobem jest pani taka elegancka i delikatna?

Nagle za jej plecami wybuchł atak kaszlu, przerywany śmiechem.

- Nie jestem żadną panią. Mam na imię Chloe. Kwestia nauki i dobrej gry aktorskiej- obróciła się do Sekiego i spółki tak, by nie widziały jej twarzy. Posłała im lodowate spojrzenie z uśmiechem, obiecującym nagłą śmierć. Nagle zainteresował ich sufit. Poszła do kuchni i wzięła się za wyrób sernika. Co jakiś czas zaglądała do sali, by sprawdzić, czy nikt nie wyszedł bez płacenia, lub nie wszedł i nie czeka. Postanowiła założyć dzwonek nad drzwiami. Sernik był gotowy, więc na piętnaście minut włożyła go do lodówki i usiadła. Oczy same jej się zamykały, ale walczyła z tym. Umyła naczynia i do listy zakupów wpisała obok pieca zmywarkę. Wyjęła sernik, pokroiła i na różnych talerzykach zaniosła panienkom, które głośno się śmiały, a z nimi do wtóru jej zawodnicy.

- Wasz sernik.

- Szybka jesteś.

- Dziękuję. Mogłabym was prosić o nieco cichsze zachowanie?- w tym momencie drzwi się otworzyły- Inni klienci pewnie chcieliby trochę ciszy.

Odwróciła się i uśmiechnęła. Do środka weszła Akira z resztą rodziny. Na widok kolegów Ryuuji speszył się i coś szepnął matce do ucha. Ona skinęła głową i usiedli naprzeciwko wyjścia.

- Dzień dobry, mogę państwu coś podać?

- Mamo, a dlaczego…

- Nie teraz, Suzu. Poprosimy dwie herbaty oolong, jednego rooibosa karmelowego i dwa czekoladowe.

- Coś do jedzenia?

- Te francuskie ciasteczka. Dwa z czekoladą, dwa z serem.

- Już podaję.

Cieszyła się, że przy chłopakach Akira nie pokazywała ich zażyłości, mogło to być źle zrozumiane. Pewnie to szepnął jej Ryuuji. Zadowolona ruszyła z czajniczkami do ich stolika. Następnie poszła po filiżanki.

- Wyglądasz na mocno zmęczoną. Nie spałaś?

- Nie. Yoshiharu przyszedł mnie odwiedzić. W sumie sama go zaprosiłam, więc to moja wina. Nie spodziewałam się tylu klientów. I nie spodziewałam się was. Co tu robicie?

- Tak nam zasmakowały twoje ciastka, że było nam mało. Więc przyszliśmy.

- Idź usiąść. Zaraz przyniosę filiżanki.

Odwrócił się i był już blisko swojego siedzenia, gdy jedna z dziewczyn, ta z warkoczami, idąc do toalety potknęła się o leżącą torebkę Suzu i byłaby upadła i niechybnie złamała nogę, gdyby nie refleks kapitana jej drużyny. Wyciągnął szybko rękę i lekko się wychylił łapiąc niedoszłą ofiarę za ramiona. Dziewczyna była nieźle wystraszona. Postawiła tacę i pomogła jej stanąć na nogi, bo zawisła w powietrzu na ramieniu Ryuujiego.

- Wszystko w porządku? Nic się pani nie stało?

- N…Nie- spojrzała na chłopaka z podziwem w oczach- Dziękuję.

Wzruszył ramionami i mruknął, że nie ma za co. Jak gdyby nigdy nic usiadł i zaczął słuchać, co mówi Mizuki. Przyniosła im resztę rzeczy i zauważyła, że chłopacy na nią machają.

- Czegoś wam potrzeba?

- Cztery ciastka francuskie z czekoladą- Tokunaga patrzył z żałością w oczach- Seki i Nishio sami zjedli, nam dając jedynie powąchać.

- I chętnie weźmiemy dokładkę.

- I powiedz temu burakowi, naszemu kapitanowi, że mógłby choć na chwilę zostawić rodzinę i się do nas dosiąść.

- Przekażę.

Poszła po ciastka i wracając stanęła obok Ryuujiego.

- Mam ci przekazać od Tokunagi: „powiedz temu burakowi, naszemu kapitanowi, że mógłby choć na chwilę zostawić rodzinę i się do nas dosiąść”.

- Burakowi? Nieźle. Mamo, mogę?

- Oczywiście. Tylko weź filiżankę.

- Daj spokój- Chloe popchnęła go lekko- Zaraz ci ją przyniosę. W końcu to moja robota.

Zaniosła chłopakom ciastka i wróciła po filiżankę oraz czajniczek. Postawiła wszystko przed nim.

- Życzę smacznego- uśmiechnęła się do wszystkich ciepło.

- Chloe, mogłabyś się zachowywać normalnie?- Uemi patrzył na nią niepewnie- Kiedy jesteś taka spokojna i elegancka, to aż się ciebie boję.

- Nie mogę. Wam to przeszkadza, ale w ten sposób wyrabiam sobie opinię.

- W ogóle dlaczego pracujesz na dwa etaty? Rodzice nie dają ci pieniędzy?

Ci, którzy znali jej historię zacisnęli zęby, ona jednak spokojnie odpowiedziała.

- Moi rodzice są za daleko i nie mają takiej możliwości.

- Chloe to nie jest japońskie imię, prawda?- o dziwo od kłopotliwych pytań wybawiła ją kolejna dziewczyna. Ta była bardzo wysoka, prawdopodobnie Chloe sięgałaby jej do ramienia.

- Nie. Moja mama była amerykanką. W dodatku mam drugie imię, bo w krajach zachodu jest zwyczaj nadawania dwóch imion, więc w pełni nazywam się Ichigamoto Chloe Hisame.

- Hisame? Lodowaty deszcz? Pasuje do ciebie.

- Nie należy wierzyć pozorom. Mogę w czymś jeszcze pomóc? Nie? To życzę smacznego.

Poszła na zaplecze i zrobiła sobie mocną, czarną herbatę. Nie może teraz zasnąć.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.