Opowiadanie
Sailor Moon: Mirai Densetsu
I - Inner Seas - 1: Minako: Świt
Autor: | Kyo |
---|---|
Serie: | Sailor Moon |
Gatunki: | Akcja, Cyberpunk, Dramat |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Erotyka, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2009-03-10 17:39:00 |
Aktualizowany: | 2009-03-10 17:39:00 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Minako. Tak mam na imię... tak nazywają mnie Shin i Kouran. Shin mówi, że to dziwne imię. Mówi, że oznacza nazwę gwiazdy. Kouran poprawia go natychmiast, że nie gwiazdy tylko planety. A co to za różnica, pytam. Śmieją się obydwoje. Shin odpowiada, że kiedyś polecimy na inną planetę, jeśli tylko znajdziemy wystarczającą ilość pieniędzy żeby zapłacić Gildii. Kto to jest Gildia, pytam, czy widziałam go kiedykolwiek? Śmieją się znowu. Za dwa dni jedziemy z Shinem do New Tokyo, mówi Kouran, jeśli chcesz, zabierzemy cię. Zobaczysz fortecę Gildii i ich statki. Kiedy byłam mała, Shin robił dla mnie z syntexu maleńkie łódki, mocował w nich patyki do których przyklejał kawałki materiału. Łódki kołysały się na powierzchni wody, a kiedy powiał wiatr płynęły wraz z prądem Rzeki. My biegliśmy za nimi, śmiejąc się i krzycząc. Teraz wyobrażam sobie właśnie takie łódki, tylko o wiele, wiele większe. Zastanawiam się, z czego zrobiony jest żagiel statków, jeśli mogą pływać po niebie. Shin i Kouran patrzą na mnie z uśmiechem, ale wiem, że powinnam odejść, ponieważ chcą być we dwoje. Zawsze, kiedy chcą być we dwoje patrzą na mnie właśnie w ten sposób... Więc odchodzę. Mina, woła jeszcze Shin, zajdź do Akiry i powiedz mu, że nie przyjdę na obiad. Dobrze, odpowiadam i schodzę w dół zboczem wzgórza. Miękka, mokra trawa łaskocze w stopy, i myślę, że byłoby przyjemnie sturlać się w dół, aż do muru ota-czającego Dom. Tak więc kładę się, zamykam oczy i odpycham rękami... czuję się tak, jakbym leciała w przestrzeni ulepioną z syntexu łódką. Wiem, kiedy wyciągnąć rękę i wyhamować, żeby nie uderzyć w mur, i tym razem też się udaje. Otwieram oczy i widzę, że dzieli mnie od niego długość dłoni. Jestem z siebie dumna, że potrafię tak wyczuć odległość, zupełnie jak Nawagator. Kiedyś bawiliśmy się w Nawagatorów, chociaż nie wiedzieliśmy, co to słowo oznacza. Ale brzmiało tak poważnie, tak podniecająco, że bardzo pragnęliśmy nimi zostać. Teraz już wiem, że Nawagator to Ten, Który Wskazuje Drogę. Chciałabym kiedyś Wskazywać Drogę. Ale teraz wstaję i idę do domu. Obchodzę go z drugiej strony i staję na palcach, aby móc zajrzeć przez małe, okrągłe okienko. Akira jest w środku i Pisze. On cały czas albo Pisze, albo Gotuje, i strasznie nie lubi kiedy mu się w tym przeszkadza. Tak więc zachowuję się bardzo cichutko. Tok, tok, tok, stuka Urządzenie pod jego palcami. Akira uśmiecha się do siebie i co chwila pociera grzbiet nosa. Czekam, aż mnie zauważy, bo nie chcę mu przerywać Pisania. Wreszcie do-strzega mnie i podnosi ręce nad głowę. Mina, mówi, witaj. Jak się masz? Dobrze, odpowiadam, Shin nie przyjdzie na obiad. Tak powiedział, pyta. Kiwam głową, że tak. Akira wzdycha i odsuwa od siebie Urządzenie. Trudno, mówi z uśmiechem, nie wie co traci. Wiesz, co będzie dzisiaj na obiad? Nie, mówię, chociaż wiem, że będą znowu Rośliny, które Tata kupił od człowieka z Ity. Akira bardzo lubi, kiedy mówię, że nie wiem. Opowiada mi wtedy o tym, czym było kiedyś to, co dzisiaj zjemy na obiad. Teraz też śmieje się, podchodzi do okna i nachyla się nade mną. Dawno dawno temu, szepcze mi do ucha, ludzie zamykali jedzenie w stalowych pancerzach i nakładali na nie tajemne zaklęcia, aby nigdy się nie psuło ani nie trafiło w ręce złych ludzi. Podczas Apokalipsy chowali to jedzenie głęboko pod powierzchnię ziemi, i oznaczali te miejsca tak, aby kiedyś móc do nich trafić. Przerywa i robi tajemniczą minę. Schyla się jeszcze niżej, i szepcze mi wprost do ucha. A ja odnalazłem jedną z takich starych twierdz, mówi, wszedłem do niej i zdjąłem ciążące na niej zaklęcia. To, co zdobyłem, będzie dzisiaj na obiad. Tylko ćśśś, nie mów o tym nikomu. To nasza tajemnica, dobrze? Dobrze, odpowiadam, więc dzisiaj nie będzie Roślin od człowieka z Ity? Akira prostuje się i marszczy brwi. Uhmmm, mówi, trochę będzie. Nie lubisz ich? Uśmiecham się i mówię, że tylko pytam... Akira, co Pisałeś? Cofa się i dotyka czarnej obudowy Urządzenia. Bajkę dla ciebie, mówi, opowiem ci dziś wieczorem, jeśli chcesz. Chcę, chcę, bardzo chcę! Dobrze, śmieje się, idź i powiedz innym, że za pół godziny obiad, w porządku? W porządku. Odchodzę.
Siedzimy przy stole, Tata, Kouran, Akira, Mika i ja. Gdzie Shin, pyta Tata. Pojechał na Kruczą Przełęcz, odpowiada Kouran. Po co? Kouran wzrusza ramionami i spuszcza głowę. Widzę, że Tata jest zdenerwowany. Nie chcę, żeby zadawał się z tymi szaleńcami z Kruków, prawie krzyczy. Dlaczego jemu tego nie powiesz, mówi spokojnie Kouran nie przerywając jedzenia. Powiem mu, żebyś wiedziała, że mu powiem. Mina, dlaczego nie jesz? Bo to coś śmierdzi, odpowiadam. Nie mówi się śmierdzi, tylko brzydko pachnie. A właśnie, Akira, co to jest? Akira uśmiecha się tryumfalnie i stuka pałeczkami o stół. Pamiętasz, jak mówiłem ci o tym starym magazynie niedaleko Dołów? Tata odkłada pałeczki i przygląda mu się nic nie mówiąc. Chyba zabroniłem ci włazić do tych schronów, odzywa się wreszcie. Tato, złamałem kody zabezpieczające, nie ma się o co bać. Przecież to dobre jedzenie! Może być napromieniowane, mówi Tata. Po tylu latach, nie żartuj, odpowiada Akira z ponurą miną. Akira, nie życzę sobie żebyś chodził po tych starych bunkrach, rozumiesz? Za którymś razem trafisz na bardzo łatwy do złamania kod i podstawione żarcie. Gildia wyśle cię na Księżyc, a nas razem z tobą. Dlatego zabraniam ci, słyszysz? Zabraniam ci przeszukiwania schronów. Tata odsuwa krzesło i wstaje, wycierając ręce. A poza tym, to śmierdzi metalem, mówi. Bierze swój talerz i podsuwa go pod nos Miki. Kot wącha i bierze się za jedzenie. Tata wychodzi trzaskając drzwiami. Akira patrzy za nim z wściekłą miną i zaczyna jeść postukując pałeczkami. Za kogo on mnie ma, mówi z pełnymi ustami. Myśli, że jestem byle kretynem, który pakuje się w pierwszą lepszą podstawkę. A to przecież dobre mięso! Rzeczywiście trochę śmierdzi metalem, odzywa się z uśmiechem Kouran. Nie śmierdzi, tylko brzydko pachnie, mówię. Kouran śmieje się, Akira zerka na mnie ponuro. Ciągle tylko koa i koa. Na śniadanie koa, na obiad koa, na kolację koa, mówi. Niedługo sam zamienię się w wielką bulwę. Będzie żarcia na parę miesięcy. Kouran wstaje i wysypuje resztki swojej porcji do Pożeracza. Nie narzekaj, mówi, przynajmniej mamy co jeść. Akira mruczy coś, opiera głowę na dłoni grzebiąc pałeczkami w swoim talerzu. Aha, Kouran kładzie mu dłoń na ramieniu, wybieramy się pojutrze z Shinem do New Tokyo. Będziesz coś chciał? Bo nie wiem jak zaplanować czas. Tak, odpowiada zmęczonym głosem Akira, nowy akumulator, układ sterowania głosem i GFA. Tylko bezpośrednie GFA, a nie pośrednie jak ostatnim razem. I jeszcze coś do generatora, ale to już Shin będzie wiedział. Co to jest bezpośrednia GFA, pytam, układając na talerzu wzorki z Roślin. Graficzne... zaczyna Akira, ale przerywa w połowie. Takie pudełko mocowane do Urządzenia, dzięki któremu mogę widzieć obrazki. Jakie obrazki, pytam, a przed oczami stają mi te rysowane kiedyś przez Kouran na wilgotnych kartach syntexu. Kiedy wysychały, namalowane na nich rzeczy wyglądały tak, jakby patrzyło się na nie przez deszcz. Och, mówi Akira pocierając grzbiet nosa, po prostu... obrazki. Bierzemy Minę, mówi Kouran, pokażemy jej Fortecę. I Nawagatorów, dodaję, układając z Roślin obrazek, jaki kiedyś narysowała mi Kouran... przedstawiał lecącego długiego ptaka o czerwonym dziobie. Wiem, nie powinno się tak mówić, ale ten ptak naprawdę był długi. Kouran mówiła, że ten obrazek to kopia innego, bardzo starego, a przedstawia Świętego Ptaka. Co to znaczy świętego, zapytałam wtedy. To znaczy posiadającego niezwykłe, magiczne cechy. Na przykład ten ptak (wymieniła jego imię, ale już go nie pamiętam) był zwiastunem szczęścia i dobrego losu. Teraz już ich nie ma... Nawigatorów, Mina, mówi Akira. Nie Nawagatorów tylko Nawigatorów. Ale ja chcę zobaczyć Nawagatorów!, krzyczę. Ale to przecież... Kouran podnosi dłoń i Akira przerywa. Dobrze, Mina. Pokażemy ci Nawagatorów. A teraz idź na wzgórza i poszukaj wiewiórek, dobrze? Kiwam głową i wychodzę, chociaż wcale nie mam ochoty szukać wiewiórek. Mam zamiar pójść gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam... ale nagle czuję, że strasznie boli mnie brzuch. Siadam pod drzwiami kuchni i czekam aż mi przejdzie. Słyszę stuk składanych naczyń i cichy głos Akiry. Ma już czternaście lat, mówi, a zachowuje się jak czteroletnie dziecko. Wiem, że to o mnie. Nic na to nie poradzimy, odpowiada Kouran, poczekaj, nie tak. O, właśnie tak. Dlaczego?, to głos Akiry. Co dlaczego? Aha, to. Będzie wygodniej, sam zobaczysz. Skoro tak mówisz... po co chcecie brać Minę do New Tokyo? Żeby się dowiedziała, jak wygląda miasto. Siedzi tutaj cały czas, przecież ona nie widziała niczego więcej poza Kruczą Przełęczą! W porządku, mówi Akira, jak chcecie. Ale będziecie mieli z nią kłopot. Jaki kłopot, pyta Kouran. Kouran, posłuchaj, to nie jest małe dziecko. Ona jest już dojrzałą dziewczyną, dojrzałą fizycznie. No i co z tego? Nic. Po prostu miej ją na oku, dobrze? Akira, skąd u ciebie nagle tyle troski? Nieważne. Zapomnij o tym. Słyszę kroki, drzwi otwierają się i staje w nich Akira. Dostrzega mnie i klęka. Co się stało, maleńka, pyta, fatalnie wyglądasz. Brzuch mnie boli, odpowiadam. Cholera, mruczy pod nosem Akira, może to żarcie faktycznie było lewe? Przejdzie, nie przejmuj się, mówi głośniej, wezmę cię do siebie, chcesz? Kiwam głową, bo w pokoju Akiry jest mnóstwo ciekawych rzeczy. On bierze mnie na ręce i podnosi się. Co jest, pyta Kouran wychodząc z kuchni. Minę rozbolał brzuch, mówi niewyraźnie Akira, a Kouran przygląda mu się dziwnie. Nie patrz tak, syczy, przecież ja też jadłem to cholerne mięso. No, idziemy. Kouran śledzi nas wzrokiem, kiedy Akira niesie mnie do swojego pokoju.
I nie pojechałam do New Tokyo, chociaż bardzo chciałam zobaczyć Gildię. Przez trzy dni leżałam w łóżku z gorączką, aż wreszcie Tata zdecydował się posłać po lekarza na Kruczą Przełęcz. Podobno byłam zatruta, tak powiedział ten medyk kiedy już mnie zbadał. Kazał mi leżeć w łóżku i brać takie gorzkie pastylki. Więc leżę. Chociaż minęły już dwa dni od jego wizyty, dalej nie czuję się dobrze. Kręci mi się w głowie, i w kłuje mnie coś w żołądku, zupełnie jakbym połknęła kolcogona. Często przychodzi do mnie Akira, siada na łóżku i opowiada mi różne historie. Wygląda na bardzo nieszczęśliwego, Kouran mówiła, że Tata nie odezwał się do niego ani słowem od tego obiadu, w którym było to coś brzydko pachnącego. Ach, wspomniałam o Kouran. Tak jak mówiła, pojechali z Shinem do New Tokyo. Przywieźli odna-coś na generator i części do popsutego wędrowca Taty, dodatki do Urządzenia dla Akiry, i syntexowego Morfa dla mnie. Właśnie teraz Morf spaceruje po stoliku z rękami założonymi na plecach i spuszczoną głową, zupełnie jak Tata. A ja leżę w łóżku i czekam, aż przyjdzie Akira. Morf wie o tym, dlatego zatrzymuje się i kurczy. Z jego dłoni wyrasta prostokątny zarys Urządzenia. Morf zawisa w powietrzu i zaczyna stukać w klawisze Urządzenia pocierając grzbiet nosa. Słyszę szmer. Na łóżko wskakuje Mika i przytula się do mnie. Ma taką gładką, miękką sierść. Głaszczę jej skrzydła, a ona mruczy z zadowolenia. Morf nagle wzbija się w powietrze, wygląda jak wysoka, szczupła dziewczyna o włosach zawiązanych w dwa warkocze. Ona też ma skrzydła... podobne do tych należących do Miki. Kot patrzy na nią złotymi oczami, a ja nie wiem dlaczego Morf przybrał właśnie taką postać. Ląduje z powrotem na stole i zmienia się w Mikę. Zwija się w kłębek i zasypia. Prawdziwa Mika parska i rozwijając skrzydła zeskakuje na podłogę. Chyba idzie Akira...
Jak to popsuty, pyta Shin, bawiąc się metalowym kubkiem z herbatą. Po prostu popsuty, odpowiada Tata kładąc przed nim jakieś czarne pudełko. Zobacz, zablokowany port. I niby jak mam podłączyć nawigację, co? Faktycznie, mówi Shin, obracając w dłoni pudełko. Rzeczywiście jest zablokowany. A żeby ich... U kogo kupowałeś, pyta Tata siadając przy stole i pociągając ze swojego kubka. U Gaijina, mówi Shin, tak jak mówiłeś. Tata parska. I Gaijin wcisnął ci coś takiego? Nie ma sprawy, odzywa się Kouran nalewając zupę z Roślin. Pojedziemy jeszcze raz, przecież taka kostka kosztuje mnóstwo pieniędzy. Tata kiwa głową. Shin, mówi, powiedz Gaijinowi, że jesteś synem Alexa. I że chcesz dobrą kostkę z odblokowanymi portami. Kto to jest Gaijin, pytam, kiedy Kouran stawia przede mną talerz. O właśnie, mówi Shin, teraz możemy wziąć Minę i pokazać jej Gildię. Gaijin, mówi Tata gładząc moje włosy, przyjechał z Konfederacji Karolińskiej dwa miesiące po twoich narodzinach. Z Ameryki. Sprzedaje różne rzeczy, ponieważ ciągle ma kontakty ze swoimi starymi przyjaciółmi. Acha, odpowiadam, czy Ameryka i ta Konfederacja to coś takiego jak Księżyc? Nie, śmieje się Tata, Księżyc jest o wiele dalej. Rozumiem, mówię, chociaż nie wszystko jest dla mnie jasne. Skoro Księżyc jest bardzo wysoko i bardzo daleko, to Ameryka musi być niżej... nad chmurami, albo w chmurach. Zamykam oczy i wyobrażam sobie Kruczą Przełęcz wiszącą wśród chmur. To barbarzyńcy i mordercy, mruczy Akira, jeśli mają niewolników... Akira, przerywa mu Tata, z łaski swojej zajmij się jedzeniem. Akira milknie i zaczyna jeść zupę, wyławiając paski Roślin i patrząc na nie z niesmakiem. Tata widzi to, chociaż udaje, że nic go to nie obchodzi. Mika kończy pierwsza, oblizuje się i wskakuje na okno rozpościerając skrzydła. Ogląda się na mnie, ale ponieważ ja muszę skończyć zupę, pręży się i macha niecierpliwie skrzydłami. Morf, pod postacią srebrnego gołębia ląduje na stole i zaczyna dziobać okruchy. Mina, odzywa się Tata, zabierz stąd tego Morfa. Więc rozkazuję Morfowi wrócić do mnie do pokoju i on wraca. I nie jedz tak szybko, zakrztusisz się. Mika może poczekać. Na dworze świeci słońce i jest piękna pogoda, i już wiem, że pójdę do Dołów i popatrzę na tę twierdzę, którą znalazł Akira.
New Tokyo jest przerażające! Ogromne, o wiele większe niż Krucza Przełęcz, pełne dziwacznie ubranych ludzi i pojazdów, i całe zbudowane z metalu, szarego kamienia i szkła. Idziemy we troje przez zatłoczoną ulicę, ja w środku, trzymam za ręce Shina i Kouran. Ludzie, niektórzy całkiem metalowi, mijają nas nie zwracając uwagi. Boję się New Tokyo i wcale mi się tu nie podoba. Chcę wracać do Domu, ale wiem, że nie mogę. A poza tym Akira mówi, że jestem już dorosła i są rzeczy, których nie powinnam się bać, tak więc udaję, że w ogóle się nie boję. Tutaj, mówi Shin i skręcamy w lewo do jakiegoś budynku. Nad wejściem wisi świecący szyld, jest na nim napisane WSZYSTKO. Shin, pytam, jak tutaj może być WSZYSTKO? Shin śmieje się. Tu nie ma WSZYSTKIEGO, ale ludzie, którzy już tu wejdą na pewno coś kupią. Nieważne, czy tego potrzebują czy nie. Więc dlaczego kupują rzeczy, których nie potrzebują? Bo bardzo łatwo im wmówić, że właśnie one są im niezbędne. Szklane drzwi otwierają się przed nami i schodzimy w dół, po schodach. Jest trochę ciemno i ciasno, Kouran mówi, żebym się nie przewróciła. Na dole słychać hałas, wchodzimy do dużego, pełnego ludzi pokoju. Wszyscy krzyczą, śmieją się, podają sobie jakieś kawałki syntexu i pieniądze. Z tyłu, za wysokim stołem bez krzeseł stoi spocony grubas o niebieskich włosach, i on krzyczy najgłośniej. Przepychamy się w jego stronę. Wreszcie jesteśmy tuż przy nim. Gaijin, wrzeszczy Shin, kupiłem u ciebie jakiś tydzień temu kostkę komunikacyjną do systemu nawigacji wędrowca, pamiętasz? Grubas przestaje krzyczeć i przygląda mu się uważnie. No i co z tego, burczy. Nazywam się Shin, Shin Aino. Syn Alexa. Grubas nachyla się nad nami. Tego Alexa, pyta. Tak, odpowiada Shin, z Kruczej Przełęczy. Gaijin zastanawia się przez chwilę. Aaaa, mówi w końcu, w porządku. Chodźcie do biura. Znowu przepychamy się przez tłum, grubas otwiera mocne, metalowe drzwi i zaprasza nas do środka. Biuro nie jest o wiele większe od mojego pokoju, ale za to ciemniejsze i zastawione skrzyniami. Siadajcie, mówi Gaijin wskazując nam skrzynie a sam siada za stołem, na którym piętrzą się stosy syntexowych dokumentów. No no, Shin Aino. Aleś wyrósł, chłopcze. Shin kiwa głową. A to Kouran, moja żona, i Minako. Minako, cieszy się grubas, kiedy widziałem cię po raz ostatni byłaś o taka, pokazuje, że mieściłam się w jego dłoni. Nieprawda, mówię, bo nigdy nie byłam aż taka mała. Khm, no tak. Napijecie się czegoś? Dzięki, ale nie mamy czasu. Chcemy pokazać Minie Fortecę, odpowiada Shin. Jak chcesz, mówi Gaijin, w takim razie co was tu sprowadza? Jakiś tydzień temu kupowałem u ciebie kostkę komunikacyjną do systemu nawigacji wędrowca. Ach, faktycznie, klepie się w czoło grubas, moja pamięć. I co z nią? Shin wyciąga czarne pudełko i podaje mu. Sam zobacz, mówi. Gaijin ogląda kostkę i marszczy brwi. Zablokowany sto osiemdziesiąty pierwszy? Zgadza się, odpowiada Shin. A niech to, znowu dali mi lewy towar, grubas wściekle macha ręką i wstaje. Zaraz wymienię, dobrze? Poczekajcie chwilę. Wychodzi z biura zamykając starannie drzwi. Stary oszust, śmieje się Kouran, gdybyś nie powiedział, że jesteś synem Alexa wmówiłby ci, że to wszystko twoja wina. Tak, odpowiada Shin, potrafi wyczuć frajera na milę. Rozglądam się po pokoju, ale nie ma w nim nic ciekawego. Jedynie te skrzynie z namalowanym na nich czerwonym słońcem. Co oznacza to słońce, pytam. Ćśśś, Mina, odpowiada szeptem Shin, są rzeczy, których nie powinnaś wiedzieć. Zapomnij o tym, dobrze? Dobrze, odpowiadam, chociaż bardzo chciałabym zobaczyć co jest w środku. Drzwi otwierają się, to wraca Gaijin. Podaje Shinowi inną, trochę większą kostkę. Małych już nie było, mówi, a tę możesz przekonfigurować na sto czterdziesty trzeci jakby co. A będzie pasowała do Skoczka ka ef cztery, pyta zatroskany Shin obracając ją w dłoniach, bo jest większa od tamtej. Bez obaw, odpowiada Gaijin, mocujesz ją na dolnym uchwycie wewnętrznego szkieletu, zamiast układu namierzania i identyfikacji. Blokujesz ją tutaj i tutaj, w ten sposób możesz konfigurować port bez rozmontowywania instalacji. Widzisz tę małą dwunastkę? Łączysz ją zwykłym kablem ze skanerem i już. Acha, odpowiada Shin patrząc na jego ręce, to proste. Pewnie, że proste, śmieje się Gaijin, tylko uważaj na jedno. To amerykańska robota, bardzo wrażliwa na brud. Jeśli zapchają się wloty, to koniec. Najlepiej załóż jakieś osłony albo coś. W porządku, mówi Shin i wstaje. My wstajemy również. No, czas na nas. Grubas kiwa głową. Przepraszam za to wszystko, ale tak to już jest. No, trzymajcie się. I pozdrówcie ode mnie starego Alexa. Powodzenia, Gaijin, mówi Shin. Wychodzimy ze sklepu, z powrotem na górę po stromych schodach. Gdzie teraz idziemy, pytam, kiedy już stoimy na ulicy. Zjemy coś, odpowiada Shin biorąc mnie za rękę, a potem pójdziemy do Fortecy zobaczyć statki i Nawigatorów, dobrze? Dobrze, mówię, a on zatrzymuje jakiś czarny, podobny do leżącej na boku ryby pojazd. Na jego dachu migoczą ładne zielone i niebieskie światełka, patrzę na nie i próbuję ułożyć z ich migotania obraz. Ale z sykiem otwierają się ściany pojazdu, i Kouran wchodzi do środka ciągnąc mnie za sobą. Siadamy w miękkich, skórzanych fotelach, które dostosowują się do naszych sylwetek. Ściany zasuwają się za nami i robi się prawie zupełnie ciemno, gdyby nie błękitna lampka płonąca nad naszymi głowami. Przed nami siedzą kierowca pojazdu i Shin, i widzę tylko ich głowy pochylone ku sobie. Kierowca ma na sobie duży, syntexowy hełm. Kiedy kiwa głową przymocowane do niego przewody wiją się i odbijają blask lampki. Spokojnie, mówi Shin, można im zaufać. To moja żona i siostra. W porządku, odzywa się kierowca, a przyłbica hełmu metalicznie zniekształca jego głos. Skoro tak mówisz... paczkę oddasz osobiście Shuugaku. Osobiście, rozumiesz? Nie ma sprawy, odpowiada Shin, będę widział się z nim pojutrze. Co jest w środku? Kouran ściska moją dłoń i patrzy dziwnym wzrokiem na plecy Shina. Kto to jest Shuugaku, pytam ją cicho, ale ona tylko kręci głową. Lepiej żebyś nie wiedział, mówi kierowca, ale to może nieźle zatrząść Gildią. Schowaj to dobrze i oddaj jak najszybciej Shuugaku. W porządku, mówi Shin, skoro przesyłkę mamy już z głowy, jedź do Szkarłatnego Karpia. Się robi, odpowiada kierowca. Czuję szarpnięcie i wiem, że już jedziemy. Ściany znowu się rozsuwają i widzę wypełnione ludźmi ulice miasta. Inne pojazdy przemykają obok nas, niektóre o bokach przeźroczystych tak jak nasz, inne całe czarne, niebieskie lub szare. Jest bardzo cicho, słyszę jedynie oddech Kouran i szum silnika. Uwaga, odzywa się nagle ściszony, kobiecy głos, kojarzący mi się z zeschłymi liśćmi w lesie nieopodal Dołów, sto czternasta ulica w sektorze Gamma zablokowana przez demostrację. Sto czternasta ulica w sektorze Gamma zablokowana przez demonstrację. Za dziesięć minut planowane zamknięcie północnego sektora Gamma. Kierowca mruczy coś pod nosem. Co to za demonstracja, pyta Shin. Ostatnio dzieje się nie najlepiej, mówi kierowca, pewnie znowu zawiesili dostawy żywności do sektora. W Gamma nie mieszkają ani oficjele Gildii, ani kupcy, ani wojskowi, więc każdy kryzys odbija się najpierw na nich. Co z nimi zrobią? Kierowca wzrusza ramionami. Odetną sektor i wyślą żołnierzy. Padnie parę trupów, na Księżyc trafi kilku nowych przesiedleńców i tyle. Za parę dni wszystko wróci do normy. Jak zwykle. Dobra, jesteśmy na miejscu. Wysiadamy.
Gildia wygląda zupełnie inaczej, niż ją sobie wyobrażałam. Co prawda kiedy byłam chora Akira opowiadał mi trochę i już wiedziałam, że to nie jest zupełnie człowiek, ale i tak nie spodziewałam się ujrzeć tego, co ujrzałam. Najpierw zobaczyłam mur, szary, gładki, i wysoki jak komin fabryki w Kruczej Przełęczy, a może nawet wyższy. Na szczycie mrugały niebieskie światełka, chociaż było jeszcze widno. Przeszliśmy przez bardzo szeroką i wysoką bramę i znaleźliśmy się jakby w zupełnie innym mieście. Wtedy właśnie dostrzegłam tych ludzi - ubranych w czarne, metalowe mundury i czapki. Nosili znaczki z takim samym słońcem, jakie widziałam wtedy u Gaijina... chciałam zapytać o to Shina i Kouran, ale oni rozmawiali ze sobą szeptem, i wcale nie wyglądali na zadowolonych. Co się stało, spytałam. Popatrzyli na mnie obydwoje, tak, jakbym powiedziała coś złego. Nic, powiedział Shin, może pójdziemy na pomosty? Może zobaczymy statek. No i stoimy teraz na metalowym pomoście wysoko nad ziemią, a daleko przed nami podobni do mrówek ludzie w czarnych strojach krzątają się przy płaskim, podłużnym kształcie. Kształt jest ogromny i matowo czarny, Shin mówi, że to fregata. Jestem trochę zawiedziona, ponieważ myślałam, że statki są ładniejsze, a poza tym nigdzie nie widać Nawagatorów. Trochę mi nudno, więc bawię się wisiorkiem, którym kupiła mi Kouran. To kulka na metalowym łańcuszku, zmienia kolor zależnie od mojego humoru. Teraz czuję się dobrze, więc kulka jest zielonobrązowa, dlatego, że jestem też trochę zmęczona. Odwracam się, bo chcę zobaczyć z góry miasto, ale mur wszystko zasłania. Shin i Kouran znowu rozmawiają szeptem. Przypominam sobie co mówił Shin o rzeczach, których nie powinnam wiedzieć. Pewnie właśnie teraz rozmawiają o takich rzeczach. Robi się zimno i chciałabym być z powrotem w domu i pokazać Akirze wisiorek... podchodzę do Kouran i dotykam jej dłoni. Chcę wracać do domu, mówię. Znowu patrzą na mnie, tak jak wtedy... czuję się trochę dziwnie. W porządku, mówi Shin, wracajmy do domu.
Schodzę powoli po schodach. Boli mnie głowa... nie mogłam zasnąć tej nocy, a potem śniły mi się różne dziwne rzeczy. Nie pamiętam ich... ale na pewno były dziwne. Drzwi do kuchni są zamknięte, ale słyszę przez nie głos Taty, jest zdenerwowany. Coś ty narobił, Shin, krzyczy, zwariowałeś do reszty? Narażasz całą rodzinę, idioto! A co miałem zrobić, woła Shin, przecież on nie mógł stąd wrócić! No co miałem zrobić? Tata ścisza głos, więc nie słyszę wszystkiego. ...człowieka Gildii, Shin! To nie był byle złodziej, tylko człowiek Gildii! Pozwalamy pluć sobie w twarz, mówi spokojnie Shin, zgadzamy się na bycie niewolnikami, tak jak w Ameryce. Ty głupi szczeniaku, krzyczy Tata, masz ochotę zostać bohaterem, tak? Wielkim bojownikiem o wolność? Idź do tych swoich Bojowników, niech dadzą ci broń, zabijaj żołnierzy. Ale na litość Boską, nie narażaj nas wszystkich! Tato, zaczyna cicho Akira, ale Tata mu przerywa. Ty się do tego nie wtrącaj, Akira. Popatrz, Shin. Rozejrzyj się, co właśnie zniszczyłeś. Dzisiaj dokończę załatwianie wszystkich spraw, a jutro wynosimy się stąd. Zapada cisza. Dokąd, pyta wreszcie Akira. Do Ity, odpowiada Tata. Zatrzymamy się u Kazuyoshiego, on też ma warsztat. Zarobimy trochę pieniędzy, a potem pojedziemy na północ, do Kofu. Bardzo chce mi się pić, otwieram po cichutku drzwi i wchodzę do środka, nie chcę im przeszkadzać. Dlaczego po prostu..., zaczyna Shin, ale Akira patrzy na mnie i uśmiecha się. Wszystkiego najlepszego, Mina, mówi. Wszyscy odwracają się natychmiast w moją stronę. Kouran jest bardzo blada, dłonie jej drżą. Shin ma zmierzwione włosy, w jego oczach coś błyszczy... wygląda dziwnie. Tata podchodzi do mnie i bierze mnie na ręce. Nie chodź na bosaka bo się przeziębisz, mówi. Wszystkiego najlepszego, Mina. Masz już piętnaście lat. Wszystkiego najlepszego, mówi nieswoim głosem Shin, a Kouran po prostu całuje mnie w policzek. Mam już piętnaście lat. Jestem prawie dorosła, i tylko dwa lata młodsza od Akiry. Tata sadza mnie na stole i mierzwi moje włosy. Dzisiaj wieczorem zjemy coś specjalnego z tej okazji, dobrze? Kiwam głową, i bardzo chciałabym wiedzieć, co to jest to coś specjalnego. Ale nie pytam, bo wiem, że to niespodzianka, a o niespodzianki nie wolno pytać. Tato, mówię, jedziemy gdzieś jutro? Tata milczy przez chwilę i przygląda mi się dziwnie. Tak, odpowiada, do wujka Kazuyoshiego, do Ity. Pamiętasz wujka, prawda? Nie pamiętam. Po co jedziemy? Kouran odwraca głowę, Shin spuszcza wzrok. Akira bębni palcami o blat stołu. Coś się stało, prawda, pytam, chociaż wiem, że nie odpowiedzą. Ale Tata chrząka i drapie się po brodzie. Tak, mówi dziwnym głosem, coś bardzo złego. Dlatego musimy stąd wyjechać, przynajmniej na jakiś czas. Robi mi się smutno, że nie będę widziała Kruczej Przełęczy i kulka na mojej szyi zmienia kolor na biały. Nie chcę wyjeżdżać, mówię. Tata przytula mnie i głaszcze po włosach. Ja też nie, maleńka, mówi. Ale tak trzeba. Nie ma innego wyjścia. Wszyscy milczą. Słychać jedynie cichy szum Domu. Pić mi się chce, mówię. Akira wstaje, nalewa wody do kubka i podaje mi.
Shin nie odezwał się ani słowem przez cały ranek. Zachowywał się bardzo dziwnie, powiedział Akirze, że nie przyjdzie na obiad i wyszedł z Domu. Widziałam, że poszedł w stronę Kruczej Przełęczy, ale potem zszedł ze wzgórza i znikł mi z oczu. Kouran siedziała w swoim pokoju i pakowała rzeczy, cały czas trzęsły się jej dłonie. Akira zamknął się u siebie i udawał, że go tam nie ma. Tata dał mi Lekarstwo od bólu głowy, powiedział, żebym się o nic nie martwiła i poszedł do warsztatu naprawiać wędrowca pana Nakajimy. A ja poszłam pożegnać się z Dołami i z Bukiem, w którego gałęziach miałam swoją kryjówkę. Mika znikła gdzieś rano i pojawiła się dopiero na po południu. Na obiad były jak zwykle rośliny z jakimś ostrym sosem. Jedliśmy we czwórkę, bo Kouran spała w swoim pokoju i Tata mówił, żeby jej nie budzić. Po obiedzie kazali mi pójść do Sadów i narwać owoców, więc poszłam. Nie lubię Sadów... drzewa, które w nich rosną są dziwne i takie... sztuczne. To znaczy oczywiście są prawdziwe, ale brakuje im czegoś... nie wiem jak to nazwać. W każdym bądź razie na pewno ma t o mój Buk. Kiedy wróciłam, w domu był już Shin. Zabrał mnie na dwór, i woził wokół Domu w wędrowcu Taty śpiewając piosenki na moją cześć. A teraz stoję w największym pokoju, ubrana w sukienkę, którą Tata kupił mi w New Tokyo i mam zdmuchnąć piętnaście świeczek na torcie. Już wiem, że ten tort to jest właśnie to coś specjalnego, i że musiał kosztować dużo pieniędzy. Nabieram tchu i zdmuchuję świeczki, ale jedna pali się dalej. Udaję, że nie przestaję dmuchać, a po kryjomu wciągam powietrze i gaszę ją. Wszyscy cieszą się i biją brawo. Tata podnosi dłoń. Minako, mówi. Nigdy nie nazywał mnie moim pełnym imieniem, więc wiem, że to jakaś wyjątkowa okazja. Dzisiaj skończyłaś piętnaście lat, jesteś już mądrą, dorosłą dziewczyną. Zanim wręczymy ci prezent, musisz wiedzieć, że w naszej rodzinie od czterech pokoleń nie było dziewcząt. Twoja praprababka nazywała się Minako Aino, i ty otrzymałaś takie samo imię. Jesteś jej pełnoprawną dziedziczką, maleńka. Na zewnątrz słychać ryk silników i krzyki. Shin blednie, Kouran zasłania dłonią usta. Akira dopada do okna i wygląda przez nie. Boże, szepcze. Nie pamiętam tego, co wydarzyło się dalej... pamiętam jedynie Tatę biegnącego na górę, do swojego pokoju, migoczące, jaskrawe światło i głosy... mnóstwo głosów, jedne podniesione, inne spokojne... Tata wciska mi coś do ręki, jakiś podłużny przedmiot i grubą, starą książkę. Biegnij, mówi i całuje mnie w czoło na pożegnanie. Idą tutaj, krzyczy Akira. Uciekaj, Mina, mówi Tata i otwiera jakieś drzwi w warsztacie, drzwi, których nigdy dotąd nie widziałam. Biegnij, woła, więc biegnę. Akira, woła Tata, ale Akiry nigdzie nie ma. Akira, Kouran, uciekajcie! Ratujcie się! Tato, krzyczę, nie zostawiaj mnie! Nie bój się, mówi Tata, zobaczymy się rano. Uciekaj, szybko. Słyszę straszny zgrzyt i trzask, a potem drzwi zamykają się i jestem w całkowitej ciemności. Biegnij, krzyczy Tata, biegnę, potykam się na nierównej powierzchni. Płaczę, chyba się boję... biegnę, aż nogi zaczynają się pode mną plątać, i padam na ziemię. To tylko sen, mówię do siebie, to samo śniło mi się dzisiaj w nocy. Zaraz się obudzę. Chcę się obudzić. Chcę zejść do kuchni, żeby się napić. Ale wokół jest bardzo ciemno, a ja nie leżę w swoim łóżku. Czuję ciepło, ogarnia mnie i usypia... Zasypiam, chociaż wiem, że powinnam wrócić do Domu, bo Tata będzie się niepokoił. Próbuję wstać, ale moje ciało już mnie nie słucha. Chyba płaczę... i wiem. Wiem, że zostałam sama.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.