Opowiadanie
Sailor Moon: Mirai Densetsu
I - Inner Seas - 3: Usagi: Wewnętrzne morza
Autor: | Kyo |
---|---|
Serie: | Sailor Moon |
Gatunki: | Akcja, Cyberpunk, Dramat |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Erotyka, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2009-03-24 18:54:52 |
Aktualizowany: | 2009-03-24 18:54:52 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Stoję na okrągłej, lodowatej platformie i jest mi bardzo zimno, aż drżę i szczękam zębami. Szczypią mnie końcówki drutów, które przymocowali do mojego ciała. Już niedługo, jeszcze tylko jeden skan, mówi mężczyzna w czerwonej, obszernej szacie podchodząc do dużego, migoczącego różnokolorowymi światełkami stołu. Gotów za pięć sekund, odzywa się stojący na podwyższeniu pomocnik w czarnym stroju. Dobrze, odpowiada ten w czerwonym, teraz daj na pełnym. Tamten kiwa głową i przekręca jakąś gałkę. Za trzy... za dwa... za jeden... już, woła i podnosi rękę. Słyszę cichy syk, zalewa mnie fala przyjemnego ciepła. Dość, mówi człowiek w czerwonej szacie. Druty ze szmerem odczepiają się i chowają w otworach w ścianie. Możesz się już ubrać, odzywa się ten w czarnej i odwraca się do mnie plecami, manipulując przy jakiejś dziwacznej maszynie. Ubieram się, strażnik w czarnej zbroi prowadzi mnie do drzwi i wyprowadza na korytarz. Zaczyna kręcić mi się w głowie, zataczam się i opieram o ścianę. Świat zaczyna wirować przed moimi oczami, czuję podtrzymującą mnie dłoń Człowieka w Metalu, słyszę czyjeś podniesione głosy i szybkie kroki na syntexowej podłodze.
Bądź silna, mówi Akira. Nie wolno ci się poddać, Mina.
Bądź silna, litery pojawiają się w powietrzu jak gdyby pisane czyjąś niewidzialną ręką.
Bądź silna, mówi biały kot, a znamię na jego czole płonie żywym złotem.
Potrzebuję cię, krzyczy czyjś głos głęboko na dnie świadomości. Gdzie jesteś? Potrzebuję twojej pomocy!
Mojej?, pytam przestraszona.
Pospiesz się, proszę, nie trać czasu! Nie wytrzymam dłużej! Proszę, pospiesz się! Pomóż mi!
Jak mogę ci pomóc?, krzyczę, próbując chwycić ten głos, dotrzeć do jego źródła. Co mogę zrobić?
Szukaj, mówi Akira. Szukaj głęboko w samej sobie, maleńka.
Pozwól poprowadzić się swojemu sercu, tańczą w powietrzu litery, twoje serce wskaże ci drogę.
Uważaj na siebie, szepcze biały kot. Nie pozwól się zwieść, bo będą deptać ci po piętach. Miej oczy szeroko otwarte, bo nikt już ci nie pomoże.
Pomóż mi! Proszę, pomóż mi!
Jak? Powiedz mi jak mogę ci pomóc?
Pomóż mi! Idź! Idź przed siebie!
Idę. Głuche bębnienie kroków na ciemnej podłodze. Człowiek w Metalu ciągnie mnie za rękę, idzie tak szybko, że muszę biec aby za nim nadążyć. Idziemy przez ciemnoszare, metalowe korytarze, nasze kroki łomocą o stal. Blade, okrągłe lampy w suficie mrugają nieregularnie, czuję dziwny, nieprzyjemny zapach. Mam wrażenie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę... migotanie czerwonych oczu zamków przy trójkątnych drzwiach, odblask światła na biegnących wzdłuż ścian rurach, i cichy, ledwie słyszalny syk... I wymalowane białe strzałki z podpisem 413E. Człowiek w Metalu prowadzi mnie właśnie wzdłuż nich... patrzę na swoje dłonie, słucham swojego ciężkiego oddechu... i myślę, że zmieniłam się... mam piętnaście lat. Nogi bolą i plączą się, braknie mi powietrza... ale już jesteśmy na miejscu, na końcu korytarza. Przed nami tkwi w ścianie duża, metalowa kopuła blokująca dalszą drogę, lampki mrugają czerwonym, przyćmionym światłem. Człowiek w Metalu dotyka płytki z jakimiś przyciskami
nie wchodź tam Mina nie wchodź tam woła biały kot ale ja wiem że muszę
kilka cichych pisków, syk uciekającego powietrza i kopuła rozsuwa się z głuchym zgrzytem. Jaskrawe światło razi mnie w oczy, podmuch silnego, niosącego woń spalenizny wiatru uderza w twarz. Widzę szarą pustynię
ona zginęła catherine nic już nie możemy zrobić nie allan to nieprawda szepcze catherine cofając się w otępieniu nie minako o nie tylko nie ona
pustą i martwą, wygląda strasznie pod niebieskim, pozbawionym chmur niebem. Idź, mówi Człowiek w Metalu i popycha mnie do przodu. Przechodzę przez otwarte drzwi, szary pył szeleści pod stopami. Dokąd mam iść, pytam, ale on nie odpowiada. Słyszę tylko ciężki, przyspieszony oddech
i wtedy zrozumiałam że chociaż wciąż żyję oni już mnie opłakali nie mogę znowu wejść pomiędzy nich och byłam taką głupią smarkulą
i szmer. I trzask. Zupełnie jakby coś niewidzialnego usiadło mi znienacka na plecach... zatrzymuję się i odruchowo prostuję, próbując zrzucić z siebie To Coś. Oddech Człowieka w Metalu przyspiesza jeszcze bardziej, pustynia drży i faluje przed oczami. Wiem, że dalej już nie pójdę
niech tak zostanie już wiem wiem że dla nich tak będzie lepiej
że to koniec drogi. Zginę, tak jak zginął Seichuu... koniec drogi. Biegnij, uciekaj!, wrzeszczy straszliwy lęk, schowaj się gdzieś! Nie stój tak! Ale... ale dlaczego? Gdzie mam uciec? Po co dalej żyć? Biegnij, biegnij, biegnij!, krzyczy całe wnętrze. Uciekaj! Życie! Jak płoszone przez Tatę Półdiabły, jak Mika uciekająca w panice przed sykiem silnika wędrowca... uciekaj, uciekaj, uciekaj! I chcę biec, ale nie potrafię zmusić nóg do ruchu. I nagle szczęk zamykającej się za moimi plecami kopuły. I cisza... jestem sama. Żyję. Dopiero teraz nogi uginają się pode mną, padam na kolana, przewracam się w szary pył. Cały strach podchodzi do gardła, wraz ze łzami wciska się pod powieki.
nie artemisie nic nie rozumiesz mówię a kot przygląda mi się smutnym wzrokiem co się stało mina pyta przekrzywiając głowę jaki jest w tym sens mówię dlaczego akurat ja to przeznaczenie odpowiada kot i musimy się z tym pogodzić ty i ja nic na to nie możemy poradzić ale to czasami zbyt bolesne przerywam mu nie chcę nikt nie pytał mnie o zdanie więc dlaczego akurat artemis milczy śledząc mnie wzrokiem czasami mam dość bycia bohaterką wiesz nie nadaję się na sailor v mina woła kot podrywając się z miejsca nie wolno ci tak mówić nie artemisie ty jednak nic nie rozumiesz
Hej ty, mruczy człowiek w szarym płaszczu przykładając śmierdzące syntexowe naczynie do moich ust. Krzywię się i odwracam głowę, krople ciepłej wody ściekają mi po brodzie. Jego twarz wije się i faluje...
ból niesamowity ból sycący się tęsknotą i może zazdrością usako mówi mamoru i przytula do siebie usagi która chichocząc poddaje się pieszczocie to boli tak strasznie boli powinnam już przywyknąć nauczyć się cieszyć ich szczęściem w końcu obydwoje są moimi przyjaciółmi ale nie potrafię boże naprawdę nie potrafię bez względu na to jak bardzo się staram bo cały czas widzę w mamoru allana i wiem że chociaż oni wszyscy są razem ze mną to tak naprawdę jestem sama
Cholera, nieźle się załatwiłaś, mruczy pod nosem Szary Płaszcz. Świat kołysze się przed moimi oczami, w górę i w dół, w górę i w dół. Niesie mnie gdzieś. Próbuję się wyrwać, ale jestem za słaba żeby się poruszyć. Puść mnie, mówię (przynajmniej tak mi się wydaje), i kim ty jesteś? Ohoho, śmieje się, proszę proszę, ledwie żywa a jednak ma się ten tupecik, co? Zamykam oczy, bo razi mnie jaskrawe światło. Nazywam się Hiroshi, a ty? Słyszysz? Hej, mała!
moje serce jakie to straszne i piękne uczucie trzymać w dłoniach kryształ własnego serca świat drży i faluje przed oczami wiem że zaraz nogi odmówią mi posłuszeństwa upadnę i stracę przytomność i może już nigdy się nie obudzę nigdy nigdy nigdy nie sailor moon przyjdzie mi na ratunek jak zwykle zataczam się mam wrażenie jakbym stała we wnętrzu kalejdoskopu ale czuję niesamowitą radość radość i ulgę biegnę ja biegnę a nogi poruszają się bez udziału świadomości pędzę przez bez przerwy zmieniający się kalejdoskop słysząc własny śmiech a kryształ lśni i migocze w moich dłoniach
Nazywam się Minako Aino, mam piętnaście lat. Natychmiast gryzę się w język, bo przypominam sobie co mówił Seichuu... ale on i tak nie usłyszał. Nie, nie on. Oni. Jest ich kilkoro, siedzą przy ognisku kilka kroków ode mnie i głośno rozmawiają. Jak to, przy 413E, pyta kobieta w szaro-czarnym, maskującym płaszczu z kapturem. Siedzi z podkulonymi nogami wyciągając ręce w stronę ognia. Tak po prostu? Tak po prostu, a co myślałaś, odpowiada burkliwie ten, który mnie tu przyniósł (chyba mi się przedstawiał, ale nie pamiętam jego imienia), że spadła z nieba? To już bardziej prawdopodobne, śmieje się kobieta, nagle jej głos cichnie i twardnieje. Mówię wam, że powinniśmy ją stuknąć, dopóki jest nieprzytomna. Sundown jutro spotyka się z pośrednikiem z miasta i nie chce żadnych niespodzianke, a na moje oko ten frajer Shi przyniósł nam podkładkę. Spokojnie, Rinna, spokojnie, przerywa jej drugi mężczyzna, wielki, o huczącym głosie. Po pierwsze trzeba ją sprawdzić, niech Sundown pogrzebie w tej swojej sieci. Po drugie, jeśli mała nie jest podkładką, trzeba ją podrzucić w okolice K4, niech zabiorą ją do szpitala. Po trzecie, ja nie poderżnę gardła dzieciakowi. Dobra, mruczy Rinna, rób jak chcesz, ale jeżeli okaże się, że miałam rację, to spodziewajcie się wesołego poranka. Nie marudź, Rinna, śmieje się ten, który mnie przyniósł, bo porobią ci się
zieleń wśród bieli i srebra królewskie ogrody silver millenium stoję tak z zaciśniętymi w pięści dłońmi i zamglonymi od łez oczami patrzę za oddalającą się czarną niewyraźną sylwetką wspartą na okutej metalem lasce czuję wściekłość wściekłość ból i tęsknotę mam ochotę biec za nim chwycić go za ramię i wykrzyczeć mu wszystko w twarz kocham cię ty idioto czy to do ciebie dociera kocham cię kocham cię kocham cię i nienawidzę ale wiem że on posłał by mi jedynie któryś z tych swoich ironicznych uśmiechów i komentarz w stylu ot cała ty albo nie masz przypadkiem ważniejszych zadań i odszedł łykając po kryjomu łzy nie odchodź szepczę i ocieram dłonią mokre oczy a zresztą idź wracaj do swojego zgromadzenia i nie pokazuj się tu więcej potrafię żyć bez ciebie bardzo chciałabym potrafić żyć bez ciebie
Pij, szepcze kobieta w szaro-czarnym płaszczu unosząc mi głowę i przytykając do ust jakieś naczynie. Napój jest gorący i nieprzyjemnie pachnie, więc odwracam głowę. Pij, mała, powtarza kobieta, wiem, że to paskudne, ale musisz wypić. Co to jest, pytam. Lekarstwo, odpowiada kobieta (chyba ma na imię Rinna, ale nie jestem pewna), wypij, przynajmniej parę łyków. Upijam łyk z naczynia i krztuszę się. To coś jest gęste i piecze w język. No, jeszcze trochę, mówi kobieta. Kiedy pochyla się, pukiel białych jak śnieg włosów wymyka się spod maskującego kaptura. Już nie mogę, Rinna, mówię i odsuwam od siebie jej dłoń. Podrywa głowę i patrzy na mnie niesamowitymi, fiołkowymi oczami. Mam wrażenie, że to spojrzenie przepala mnie na wylot... Stalker na jeden czternaście, odzywa się nagle ktoś z boku. Rinna przypada do ziemi upuszczając kubek. Chwyta mnie i przykrywa szczelnie swoim płaszczem. Nie ruszaj się dopóki nie odleci, szepcze mi do ucha. Kto, pytam najciszej jak tylko potrafię. Wisi nad nami niewidzialny myśliwiec, odpowiada, te płaszcze chronią przed podwzrokowym wykryciem. Musimy zaczekać aż odleci. Ale skąd to wiesz, pytam, przecież go nie widać? Nie, śmieje się Rinna, ale Suu ma wszczepione wspomaganie podwzrokowe.
sailor v
Aha, odpowiadam, a co to znaczy? To takie spostrzeganie przy pomocy umysłu, tłumaczy cierpliwie Rinna, a tak właściwie skąd znasz moje imię? Słyszałam, odpowiadam. Słyszałaś całą rozmowę?, pyta dziwnym tonem Rinna. Nie, chyba nie, mówię trochę przestraszona. Aha, to w porządku. A tak właściwie jak się nazywasz? Minako, odpowiadam, ale wszyscy mówią na mnie Mina. I mam piętnaście lat. Siedzi nad nami, mówi ten sam
pomóż mi
gruby, huczący głos (znam go skądś). Kręci mi się w głowie... słyszę słowa... setki słów wypowiadanych jednocześnie przez setki osób, znajomych i nieznajomych.
Pomóż mi! Pomóż mi się wydostać!
Rinna, mówię łapiąc z trudem oddech, dziwnie się czuję. Spokojnie, odpowiada Rinna, w środku przeciwbólowym było trochę narkotyku. Przepraszam, nie wiedziałam, że zadziała w ten sposób... co ty wyprawiasz?
Sailor V!!!
Pióro? Gdzie jest moje Pióro? Musiałam je zgubić! Gdzie jest moje Pióro? Jakie pióro, pyta zaskoczona Rinna. Przestań, mała! Nie ruszaj się, bo rozniesie nas na strzępy!
Podaj mi rękę, zaprowadzę cię
Idę! Biegnę przed siebie! Wypełzam spod dusznego płaszcza, Rinna krzyczy i próbuje mnie zatrzymać, ale jestem od niej szybsza i silniejsza. Świat wiruje przed oczami, złote znamię na czole pali żywym ogniem. Mam ochotę zerwać maskę i odrzucić ją... ale jeszcze za wcześnie, o wiele za wcześnie. Wysoko w górze z trzaskiem wyładowań elektrycznych materializuje się duży, wysmukły kształt, ryk silników i wrzask przerażonej Rinny. Słup błękitnego światła uderza w ziemię tuż obok mnie siejąc wokół odłamkami kamieni. Zapach ozonu i spalenizny, i pisk aktywnego naprowadzania podwzrokowego. Energia wypełnia moje ciało
Chodź!
Krzyczę z radości i odwracam się w stronę demona. Dwoje ogromnych, niebieskich ślepi mierzy mnie nienawistnym spojrzeniem, ale wiem, kto wyjdzie z tego starcia zwycięsko. Potwór znowu pluje błękitnym płomieniem, ale unikam go bez wysiłku. Świat wiruje niczym oszalała karuzela, liczę się tylko ja i ta para złych, niebieskich oczu. Zemsta! Zemsta! Nienawiść!
- Crescent Beam!
Demon wyje, przecięty na pół jaskrawym promieniem. Rozpościera skrzydła próbując utrzymać się w powietrzu, ale jest już za późno. Spada w dół, niezdarnie starając się nabrać wysokości, jego wycie zagłusza wszystkie inne odgłosy, świat nie istnieje! Jestem tylko ja! Zemsta! Zemsta!
Głuchy huk eksplozji i gorący, gorzki wiatr smagający mnie po twarzy. Kula ognia w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się ohydny sługa Mrocznego Królestwa.
I cisza... cisza, zakłócana jedynie trzaskiem płomieni. Odwracam się i patrzę na tamtych troje, wpatrujących się we mnie spod swoich maskujących płaszczy.
Nie mówimy nic, ani ja, ani oni... cisza.
- Kim... kim ty do cholery jesteś? - pyta wreszcie potężny, łysy mężczyzna ze wzrokowym implantem w miejscu prawego oka.
- Walczę o miłość i sprawiedliwość. - odpowiadam spokojnie - Jestem Sailor V.
Ktoś zamyka kalejdoskop.
chodź mina mówi nieznajomy wysoki chłopak o kasztanowych włosach i roześmianych brązowych oczach nie znam cię kim jesteś pytam
Co z nią, pyta Shin. Przynieśli ją ludzie ze strefy, panie, odpowiada Kouran. Kto? Co takiego? Jakim cudem ludzie ze strefy dostali się do miasta? Gdzie były patrole? Panie mój, mówi zmieszanym tonem Kouran, ta mała strąciła Stalkera trzy dni temu. Są świadkowie. Pilot przeżył, on przyprowadził tamtą trójkę ze strefy. Twierdzi, że mała to mesjasz... Mesjasz?, wrzeszczy Shin, o czym ty gadasz? W jaki sposób taka smarkula mogła strącić Stalkera? Lordzie Katou, woła z daleka jakiś głos, demonstranci przekroczyli pierwszą barierę! Strzelać!, krzyczy Shin, każ ludziom strzelać! A małą zlikwidujcie. Panie, mówi cicho Kouran, w ten sposób rozpętamy wojnę. Niech to szlag trafi, syczy Shin, w takim razie wyczyśćcie ją. Imperator nie życzy sobie żadnych nowych religii. Już to robimy, panie mój, odpowiada Kouran.
mina idziesz w złą stronę mówi chłopak i wyciąga do mnie dłoń ale ja cofam się i nie pozwalam mu się dotknąć mina posłuchaj mnie proszę nie nie nie chcę cię słuchać dlaczego mnie nie poznajesz popatrz na mnie spójrz mi w oczy mina poczekaj nie odchodź zmieniłaś się tak bardzo
Ciemność. Nic nie widzę, chociaż mam otwarte oczy... słyszę czyjeś kroki, szmer przesuwanych przedmiotów. Gdzie ja jestem, pytam. Mam cichy, zachrypnięty głos, zwilżam językiem spieczone usta. W klinice, odpowiada szorstki, męski głos. Bardzo chce mi się pić. Czyjaś ręka wkłada mi w dłoń syntexowy kubek wypełniony chłodnym płynem. Próbuję go, i choć nie czuję żadnego smaku wypijam do dna. Hej, mała, nie tak szybko, mruczy ten sam głos. Mała. Mała! Nagle dociera do mnie, że nie mogę przypomnieć sobie mojego imienia! Nie pamiętam swojego wyglądu! Nie pamiętam nic oprócz tej kliniki! Zupełnie jakbym obudziła się w cudzym, zupełnie obcym ciele. Kubek wypada mi z dłoni i chyba ląduje na podłodze, podkulam nogi, obejmuję je ramionami i próbuję przypomnieć sobie cokolwiek... cokolwiek! Ciemność. Absolutna ciemność. Kim ja jestem, mówię słabo, głos drży i czuję, że za chwilę się rozpłaczę. Nic nie widzę!, krzyczę i próbuję wstać, ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Przewracam się i uderzam kolanem w coś ostrego. Łzy ciekną mi po policzkach, ale próbuję wstać i uciec stąd, wydostać się na zewnątrz. Ale czyjeś dłonie chwytają mnie i unoszą w górę. Co ty wyprawiasz, mruczy szorstki głos, zrobisz sobie krzywdę. Nic nie widzę!, krzyczę. Oczywiście, że nie widzisz, odpowiada głos, ale to wkrótce minie, dlatego uspokój się i bądź grzeczną dziewczynką. Ale nic nie pamiętam! Nie wiem jak mam na imię! Czuję, jak ten ktoś kładzie mnie delikatnie na łóżku i gładzi moje włosy. Milczy, ocierając mi łzy z policzków, aż wreszcie odzywa się cichym, zduszonym tonem. Nazywasz się... nazywasz się Hiroko. Hiroko... to moje imię. Trochę uspokojona odwracam się na bok i próbuję zasnąć, wciąż czując dłonie gładzące delikatnie moje włosy.
mina mina nie zostawiaj mnie nie odchodź ode mnie mina proszę cię nie odejdź pomyliłeś mnie z kimś innym nazywam się hiroko a nie mina zostaw mnie w spokoju co oni z tobą zrobili mina co oni z tobą zrobili
W mieście panuje cisza. Na ulicach nie ma nikogo za wyjątkiem odzianych w czarne, stalowe pancerze i uzbrojonych po zęby żołnierzy. Niedawno wybuchły jakieś zamieszki, które trwają do tej pory. W klinice opowiadali mi, że podobno jakaś dziewczyna wywołała demonstracje przeciwko Gildii strącając któryś z należących do niej niewidzialnych myśliwców tropiących uciekinierów żyjących nielegalnie w martwej Strefie. Strefa była przed Apokalipsą ogromnym miastem, wypalonym do gołej ziemi przez jakąś straszliwą bombę. Nazywało się Tokyo... po Apokalipsie za granicą Strefy powstało nowe miasto, którego budowniczowie oddali hołd starej stolicy Imperium - nazwali je New Tokyo, Nowy Babilon. Pada deszcz, ulewnymi strugami obmywając szare, brudne ulice. Nie widać nikogo, jestem tylko ja i nieliczne w tej części miasta patrole. Nie zaczepiają mnie, bo jestem jeszcze za młoda na Bojownika. Rebelianci nazwali się Bojownikami, podobnie jak partyzanci z północy (tak powiedzieli mi w klinice). Przemoczona do suchej nitki zdjęłam buty i idę boso rozpryskując na boki ciepłą wodę z kałuż. Jest dwadzieścia trzy po piątej, pan Watanabe, u którego mieszkam wraca dopiero o szóstej, więc mam jeszcze ponad pół godziny dla siebie. Kulka na mojej szyi jest jasnoszara... czyli jestem w nienajlepszym humorze. Kulka zmienia kolor zależnie od nastroju właściciela, dostałam ją od Akiko z kliniki. Robi się już ciemno... wysoko nade mną nagle błysnął jaskrawym, neonowym światłem szyld z napisem WSZYSTKO.
GFA.
Nowy akumulator, układ sterowania głosem i GFA.
Dlaczego pomyślałam akurat o tym? I co to jest GFA? I nagle wiem... wiem, że za szklanymi drzwiami są prowadzące w dół strome schody i sala zastawiona pudłami. Zupełnie jakbym już tu kiedyś była... dopada mnie straszliwy ból głowy, świat zaczyna wirować przed oczami. Cofam się wyciągając rękę, szukając jakiegoś oparcia, buty wypadają mi z dłoni i lądują w kałuży. Zawartość żołądka podchodzi do gardła, czuję, że zaraz zwymiotuję... Co ci jest?, zaniepokojony, dziewczęcy głos. Chłodna dłoń dotyka mojego ramienia... podnoszę oczy próbując złapać oddech. Spokojne, niebieskie oczy i kompletnie przemoczone, zlepione w strąki jasne włosy. Uśmiecham się, bo chyba jestem trochę do niej podobna... tyle, że ja nie mam warkoczy.
usagi
Królik. Słucham?, pyta dziewczyna nachylając się nade mną. Powiedziałam coś?, mówię zaskoczona, bo nie pamiętam, żebym cokolwiek mówiła. Czy my się znamy?, dziewczyna patrzy na mnie badawczo. Chyba nie, odpowiadam, nazywam się Hiroko Tanaka. Hiroko, powtarza w zamyśleniu dziewczyna, myślałam, że nazywasz się inaczej... Inaczej?, pytam ze śmiechem, to znaczy jak? Dziewczyna cofa się o krok i potrząsa głową. Nie, przepraszam, musiało mi się coś pomylić. Jestem Usagi Tsukino. Usagi to królik w starojapońskim. Naprawdę?, uśmiecham się do niej, a ona śmiejąc się pokazuje mi swoje dwa warkocze, rzeczywiście podobne do uszu królika. Mam wrażenie, jakbyśmy już się kiedyś widziały, mówi, drapiąc się po policzku. Możliwe, odpowiadam, chociaż mieszkam w New Tokyo od niedawna. Aha, mówi Usagi, a skąd jesteś? Wzruszam ramionami, bo nie wiem skąd jestem... więc mówię, że z kliniki. Z kliniki?, pyta zaskoczona Usagi. Kiwam głową. Wysoko nad nami zapalają się światła. Już szósta! Muszę wracać, Usagi, mówię
mamoru
pozdrów Mamo... przerywam nagle, bo zdaję sobie sprawę z tego, co powiedziałam. Kogo?, pyta Usagi patrząc na mnie badawczym wzrokiem. Nikogo, przepraszam. Pomyliło mi się. Zakładam przemoczone buty, wiem, że Usagi cały czas mi się przygląda. Naprawdę muszę już iść, pan Watanabe będzie wściekły. Trzymaj się. Cześć, Mina... Hiroko, odpowiada Usagi. Czuję na plecach jej wzrok, kiedy idę w stronę domu.
idź idź idź proszę cię pospiesz się bo czas ucieka proszę idź idź ale dlaczego gdzie obudź się mina mówi biały kot półksiężyc pulsuje złotem na jego czole nie pozwól się zwieść nazywam się hiroko hiroko tanaka mylisz mnie z kimś innym nie mylę się odpowiada łagodnie kot bądź silna mina bądź silna mina powtarza chłopak o kasztanowych włosach pozwól poprowadzić się własnemu sercu mówi chłopak ono wskaże ci drogę dodaje kot obudź się i idź idź idź
Sen. Znowu ten sen. Budzik pokazuje piętnaście po drugiej w nocy... pokój tonie w świetle neonów świecących przez otwarte okno. Wstaję i ubieram się najciszej jak tylko potrafię, żeby nie obudzić pana Watanabe śpiącego za ścianą. Muszę iść. Muszę się w końcu dowiedzieć. Poznać prawdę. Zakładam kurtkę i buty, wychodzę, cichutko zamykając za sobą drzwi. Korytarz wieżowca jest jasno oświetlony, winda rusza z głuchym sapnięciem. 174... 162... 151... coraz niżej i niżej, dziwne, nieznajome obrazy pojawiają się przed oczami i natychmiast znikają zdmuchnięte niewyczuwalnym wiatrem. 41... 30... 19... Brakuje mi czegoś... przedmiotu, do którego dłoń zdążyła już przywyknąć. Chłodny, podłużny kształt. Parter, drzwi windy otwierają się z syknięciem. Wybiegam na pustą ulicę, neony witają mnie migotaniem. Szybko! Szybciej! Kroki stukają po szarym chodniku, w głowie kręci mi się jakbym właśnie zeszła z karuzeli (co to jest karuzela...?), obrazy, twarze, ludzie przesuwają się przed oczami, głowa dudni setkami, tysiącami głosów. Potykam się, padam na ziemię zdzierając chyba skórę z kolan, ale wstaję i biegnę dalej. Szybciej! Ogromny neon z bezsensownym napisem WSZYSTKO migocze zalewając ulicę krwawą poświatą. Ona tam jest, czeka na mnie
sailor moon
warkocze tańczą szarpane podmuchami wiatru. Nogi drżą, potykam się znowu, dopadam muru i opieram się o niego wykończona. Pot spływa z czoła zalewając oczy. Usagi, mówię próbując chwycić oddech
dziewczyna stoi między śnieżnobiałymi kolumnami ginzuishou lśni jaskrawym srebrem ma zamknięte oczy skupiona na uwolnionej właśnie mocy nie serenity nie rób tego to cię zabije nie odpowiada cicho przeżyjemy wszyscy proszę zaufajcie mi
Serenity...
czerwono-niebieski strój dłonie ułożone w charakterystycznym geście i oczy te oczy niesamowicie błękitne płonący w nich płomień moon tiara action
Sailor Moon...
- Wróciłaś, Minako. - mówi powoli Usagi - Czekałam na ciebie.
Minako... Minako... Minako Aino! Minako Aino to ja... ja! Shin. Kouran. Akira. Tata. Mika. Seichuu. Wiem, już wiem!
Straszliwy ból narasta wewnątrz czaszki, padam na kolana i obejmuję głowę dłońmi. Wspomnienia, te prawdziwe i te fałszywe walczą między sobą o miejsce, a ja mogę jedynie się temu przyglądać... ja. Hiroko. Minako.
Usagi klęka obok mnie i dotyka mojej dłoni.
- Walcz, Minako. - mówi - Musisz być silna.
- Bądź silna, Mina. - mówi Akira i puszcza do mnie oko - Jesteś już dorosła, mała.
Uważaj na siebie, pisze Seichuu, musisz być ostrożna.
- Jesteśmy z tobą, Mina. - śmieje się Tata. - Gdziekolwiek pójdziesz, będziemy z tobą.
- Tato! Akira! Seichuu! - krzyczę, czuję, że cała drżę, i chyba płaczę. - Gdzie jesteście? Odezwijcie się!
- W twoim sercu, Mina. - odzywa się Akira.
- Tam, gdzie byliśmy zawsze. - mówi Kouran a Shin pokazuje jej język za plecami i mruga do mnie radośnie.
- Pomszczę was... pomszczę was wszystkich!
Nie, Mina, pisze Seichuu, To nie tak. Walcz miłością a nie nienawiścią. Bo inaczej staniesz się taka sama jak oni.
- Nie chcemy zemsty. - szepcze Tata - Chcemy po prostu być z tobą, maleńka.
- Nie jest już taka maleńka - śmieje się Shin - Jest Sailor Senshi.
- Ale Pióro... - mówię - Zgubiłam Pióro!
- Jest tutaj. W twoich snach. Weź je!
- Jak?
- Po prostu wyciągnij rękę... i weź.
Dłoń natrafia na chłodny, podłużny przedmiot... tak znajomy!
- Zrób to, Mina. - mówi Akira.
- Zmień się - mówi Usagi.
Nabieram tchu i patrzę na nich wszystkich - bliskie, kochane twarze! Chce mi się płakać, krzyczeć ze szczęścia. Usagi śmieje się i szturcha mnie łokciem.
- Dalej, Mina!
- Venus Star Power...
Świat zamazuje się przed oczami, czuję się tak, jakbym spadała w ciepłą, jasną studnię bez dna otoczona błękitnymi, tańczącymi ognikami. Energia pulsuje, wypełnia mnie i ciągnie dalej w tę bezdenną otchłań, niczym jakiś gigantyczny balast.
- Make Up!
Nie wiem, czy to mój głos, czy może krzyknął ktoś obok mnie... jaskrawe światło wystrzeliło z mojego wnętrza spowijając mnie pomarańczowym gorącem, setkami, tysiącami świetlistych wstążek opasujących ciało i zlewających się w jednolity strój. Strój Sailor Senshi!
Brudna, ciemna ulica nie wygląda już tak samo. Jesteśmy na niej tylko we dwie, Usagi w czerwono-niebieskim stroju i ja w pomarańczowym. Teraz już wiem... już rozumiem.
- Sailor Moon - mówię wyciągając do niej rękę.
- V-chan... - śmieje się Usagi podchodząc bliżej i obejmując mnie - Wróciłaś.
- Wróciłam... nareszcie wróciłam, Usagi.
Stałyśmy tak płacząc ze szczęścia, a migoczący neon oblewał nas szkarłatną falą.
- Więc jeszcze nie wszystko stracone, Minako. - mówi Usagi trzymając moje dłonie w swoich. Świat wokół nas traci swoje kontury, jesteśmy tylko my i krwistoczerwony neon.
- Będziemy walczyć.
Kiwam głową.
- Dopóki tylko...
Błękitny płomień wybucha tuż obok mnie, Usagi leci w bok porwana siłą uderzenia, widzę czerwoną plamę na murze, powoli stapiającą się z neonową poświatą. Padam na ziemię, czuję gorąco na twarzy. Sailor Moon ląduje gdzieś daleko, po drugiej stronie ulicy, przetacza się na bok i nieruchomieje.
- Usagi! - krzyczę, ale zagłusza mnie ryk silników Stalkera i gwizd podwzrokowych systemów.
- Usagi!
Biegnę w jej stronę, biegnę potykając się i zostawiając krwawe ślady, jaskrawoniebieskie słupy ognia wyrywają asfalt spod moich nóg.
- Usagi!
Leży w czerwonej kałuży, ręce podkulone pod siebie jakby w geście obrony, błękitne oczy zastygłe w wyrazie zaskoczenia.
Przewracam się na kolana, podnoszę głowę. Tuż nad dachami wieżowców wisi smukły kształt myśliwca migocząc niebieskimi i czerwonymi światłami nawigacyjnymi.
- Nie! - chyba krzyczę, ale może to tylko wycie jego silników i dudnienie w mojej głowie.
Widzę błękitną kulę formującą się na wylocie miotacza, i wiem, że zostało mi niewiele czasu.
- Musisz podjąć decyzję, Mina. - mówi Akira.
- Pospiesz się... - dodaje Seichuu.
Nie. Już podjęłam. Teraz już wiem.
Ruiny Domu... znów. Dotykam czarnych, popalonych metalowych belek... i niemal czuję płonący głęboko w ich wnętrzu żar, czuję ciche, przytłumione bicie serca Domu. Łzy ściekają mi po policzkach, zamykam oczy. Jestem silna. Będę silna, obiecałam to Akirze.
Na Wzgórzu Czterech Owiec ktoś postawił płaską, czarną, syntexową płytę. Alexander Aino, Shin Aino, Kouran Aino, Akira Aino, Minako Aino. Minako Aino... stałam tam i patrzyłam na swój własny grób, a lodowate smagnięcia wiatru próbowały wypędzić mnie z tego miejsca. Pustka... wicher wdzierał się do mojego wnętrza niczym do pustej skorupy... bo nie było we mnie nic oprócz niego. Patrzyłam i szukałam w sobie choćby najmniejszych śladów Ich obecności. Nic... to takie straszne uczucie, kiedy odkrywasz, że piękny sen był zaledwie snem, i niczym więcej. Kiedy masz ochotę krzyczeć, ale twoje gardło jest ściśnięte bólem i tęsknotą. Kiedy nie ma już nadziei, kiedy cały świat traci swoje znaczenie.
Zostałam sama.
Ostrym odłamkiem metalu dopisałam pod spodem Seichuu i jeszcze niżej Usagi. Wszyscy ważni dla mnie ludzie pochowani w jednym miejscu.
Pióro parzy w dłoń, pulsuje własnym, wewnętrznym życiem.
patrzę na nich wysoki albinos z uniesioną w górę dłonią i strumień mrocznej energii wysysający życie z czterech uwięzionych w nim dziewcząt minako mówi stłumionym głosem artemis wiem myśli ścigają się jak oszalałe
Sama... sama... zostałam sama.
Nie jesteś sama, maleńka, mówi Akira.
Coś ty narobił, Shin, zwariowałeś do reszty? Narażasz całą rodzinę, idioto!
Co takiego wziąłeś od kierowcy tego dnia w New Tokyo, Shin?
Lepiej żebyś nie wiedział, ale to może nieźle zatrząść Gildią.
Tajemnica przepadła razem z Tobą... razem z nami wszystkimi.
Nie jesteś sama, Mina.
dotykam dłonią maski i wiem że jest już niepotrzebna artemis patrzy na mnie uważnie jakby chciał przebić mnie wzrokiem na wylot czeka ja też czekam co mam zrobić co mogę zrobić
Milczę, patrząc na ruiny. Cisza dzwoni w moim wnętrzu... samotność.
Ostrożnie przechodzę nad poszarpaną paszczą gruzowiska, dotykam opuszkami palców sterczących w niebo pozostałości miejsca, które kiedyś, dawno temu było dla mnie dobre i... święte. Jak ptak, którego bardzo dawno temu, w innym życiu narysowała mi Kouran.
Nazywam się Minako Aino, mam szesnaście lat. Moje imię kiedyś oznaczało nazwę planety, ale teraz jest jedynie pustym, martwym dźwiękiem. Minął już rok, od kiedy jestem wojowniczką o miłość i sprawiedliwość, Sailor V. Spisuję ten pamiętnik tak samo, jak spisywała go moja praprababka, Minako Aino - Sailor V. Walczę z tymi, którzy zabili moją rodzinę i pozbawili mnie pamięci, i chociaż wiem, że idę niewłaściwą drogą, muszę nią iść. Bo nie ma innej przede mną. Bo wszystko, co mi pozostało, to zemsta. Dlatego będę walczyć, tak jak moja praprababka walczyła z demonami Mrocznego Królestwa.
Ta bitwa dopiero się rozpoczyna.
crescent beam!
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.