Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

We will make it through...

With you by my side

Autor:annie2021
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Przygodowe, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2009-10-07 08:00:27
Aktualizowany:2009-10-05 09:36:28


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- Zel, czy ty na pewno wiesz, gdzie jest ta Bitoku? - spytała Lina, zmęczona całodziennym marszem. - Od trzech dni idziemy tą leśną drogą, śpimy na gołej ziemi i jemy tylko ryby… MAM DOŚĆ!!! - narzekała.

- Z tego co pamiętam, to osada leży gdzieś w okolicach Zefieli, konkretnie na wybrzeżu. - odparł Zelgadis. - Ale mi już też obrzydło ciągłe jedzenie ryb. Gdy tylko natrafimy na jakieś miasto, wstąpimy do karczmy, żeby się najeść i wyspać. - ciągnął. Po tych słowach na twarzy Liny zagościł szeroki uśmiech i od razu przyśpieszyła kroku.

- Um… Zel…

- Tak?

- Nie chcę być wścibska, ale… Jeśli te elfy Raion będą umiały przywrócić ci dawną postać… Co będziesz dalej robił? - zapytała Lina. Zel nie odpowiedział; szedł ciągle w milczeniu. - Wrócisz do Amelii? - dodała więc czarodziejka.

- Może… Nie wiem, Lina… Naprawdę nie wiem… - odpowiedział zamyślony. Lina jakby posmutniała. „Pewnie, że do niej wróci… Przecież tam ma zapewnione klawe życie i narzeczoną, która ma czym oddychać…” - pomyślała.

- Ej… A jeśli…no wiesz… One, znaczy te stworzenia… Nie będą mogły ci pomóc…? Tylko wiesz, Zel, wtedy nie przejmuj się tym za bardzo. Przyjaciele i tak będą cię lubić i akceptować takiego, jaki jesteś teraz... - uświadomiła mu Lina.

- Spokojnie, już się przyzwyczaiłem do tego, że większość prób powrotu do poprzedniej postaci kończy się niepowodzeniem. Ale wiesz… Trzeba mieć nadzieję. - odpowiedział, uśmiechając się do niej. Po tych słowach zapadła cisza. Słychać było jedynie drzewa kołyszące się na wietrze i śpiewające ptaki. Wokół było tak spokojnie i pięknie, że Lina zaczęła się zastanawiać, czy to aby na pewno ich świat. Nagle błogi spokój przerwał stukot kopyt. Najpierw był ledwo słyszalny, ale z czasem stawał się coraz głośniejszy i wyraźniejszy. Po chwili zza zakrętu wyłonił się wóz ciągnięty przez konia. Lina wraz z Zelem podeszli do woźnicy i spytali, czy w okolicy jest jakaś wioska.

- Tak, jest, niecałą godzinę drogi stąd. Musicie iść cały czas prosto, a na drugim rozstaju skręcić w prawo. - wytłumaczył im mężczyzna i pojechał dalej. Kierowali się więc dokładnie według jego instrukcji, ciągle trwając w milczeniu. W niespełna godzinę dotarli na miejsce, tak, jak obiecał im napotkany mężczyzna.

- Gurasu… - przeczytał głośno Zel napis widniejący na tabliczce przed wejściem. - Pewnie jakaś bardzo mała wioska, bo nigdy o niej nie słyszałem…

- Uhm… Ja też nie… - mruknęła Lina. - No co tak stoisz Zel?! Chodźmy, jestem głodna!!! - powiedziała z wyrzutem, ciągnąc Zelgadisa za rękaw.

Okazało się, iż w wiosce jest tylko jedna karczma oferująca nocleg. Lina pognała tam jak najszybciej mogła, wciąż ciągnąc za sobą Zelgadisa. W środku było pełno ludzi, ale jakimś cudem udało im się dostać wolny stolik. Po zamówieniu całej zawartości menu i wypytaniu kelnera okazało się, że większość gości lokalu to podróżnicy, również wynajmujący tu pokoje. Zel zaczął się obawiać, czy aby na pewno znajdą się jeszcze dla nich wolne miejsca. Lina jednak uspokoiła go, mówiąc, że ostatecznie użyje swojej siły perswazji, aby namówić kogoś do udostępnienia im pokoju. Rzecz jasna dla Liny siła perswazji równa się z Fireballem. Gdy przyniesiono jedzenie, Lina rzuciła się na nie, jak by nie jadła od tygodnia. Zel popatrzył na nią z dezaprobatą i zabrał się za swoją porcję. Kiedy już się najedli, postanowili zapytać kierownika karczmy o wolne pokoje. W międzyczasie na salę weszła mała orkiestra i zaczęła grać muzyka. Prawie wszyscy goście wstali i zaczęli tańczyć.

- Ej, Zel, zostańmy jeszcze trochę… Zabawimy się odrobinkę… - poprosiła Lina, patrząc błagalnie na Zela.

- Nie jestem przekonany…jeśli chcesz, to sama zostań. - odparł.

- Co?! No przestań, nie będę tu sama siedzieć… Zostajesz i nawet nie próbuj się sprzeciwiać. - oznajmiła, zaciągając go siłą na środek sali.

- Lina, co ty robisz?! Ja nie umiem tańczyć! - wyrywał się Zel.

- Każdy potrafi, tylko nie chce się przyznać. - stwierdziła czarodziejka. - Połóż mi rękę na talii…

- Gdzie?!

- Tutaj… - odparła zażenowana, kładąc jego dłoń na odpowiednim miejscu.

- Ale ja nie znam kroków… - bronił się dalej Zel.

- Ja też nie. - uśmiechnęła się. - Daj się porwać muzyce.

Chwilę później wirowali na środku parkietu razem z innymi parami. Gdy piosenka się skończyła, kapela zagrała jakiś wolny kawałek. Zel puścił Linę i chciał iść usiąść, lecz wszystkie pary przytuliły się do siebie, przez co droga do ich stolika była prawie niemożliwa do zrealizowania . Lina stała lekko zmieszana, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Zel podszedł do niej z zamiarem wyciągnięcia ich z tłumu. Niefortunnie jakaś kobieta przypadkowo popchnęła Linę. Ta runęła prosto na Zelgadisa, który na szczęście ją złapał. Lina podniosła głowę do góry i wydukała ciche „Przepraszam”. Stali tak przez chwilę, po czym, rozejrzawszy się po innych tańczących, poszli w ich ślady i przytulili się do siebie, kołysząc się na boki w rytm muzyki. Zela przeszył przyjemny dreszcz, gdy poczuł, jak ręce Liny oplatają go. Abstrakcją był dla niego fakt, iż Lina w ogóle chciała z nim tańczyć - nigdy nie przypuszczał, że ktoś może chcieć się z nim bawić. Przypomniał sobie ich rozmowę, gdy zmierzali do tej wioski: „Przyjaciele i tak będą cię lubić i akceptować takiego, jakim jesteś teraz...”. Bardzo zdziwiły go jej słowa, ale poczuł się wtedy jakby… doceniany. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł czegoś podobnego. Było mu miło i ciepło, trzymając ją w ramionach. Miał wrażenie, jakby cały świat zmieniał się na lepsze. Lina była wtulona w jego tors. Jej serce biło głośno jak dzwon, modliła się w myślach, żeby tego przypadkiem nie wyczuł. Myślała tylko o tym, żeby ta wyprawa się udała. Żeby Zel w końcu mógł być szczęśliwy. Tylko tego teraz pragnęła. Zadarła głowę lekko do góry, żeby zobaczyć, jaką ma minę. Uśmiechał się. Na ten widok Linę wypełniła taka fala radości, iż poczuła się, jakby miała zaraz eksplodować. W jej sercu nagle zalśniło tysiąc gwiazd. Nie wiedziała, dlaczego się tak czuła, ale wiedziała, że gdyby teraz zabrakło Zela, nie pogodziłaby się z tym. Teraz liczyło się tylko to, że była z nim tu i teraz. Muzyka przestała grać, ale oni jakby tego nie zauważyli. Stali dalej wtuleni w siebie, myśląc o tym, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Zelgadis odchrząknął głośno, dając Linie sygnał, że na sali zostali już tylko oni, kilka całujących się po kątach par, jacyś pijacy i kierownik karczmy. Lina, zakłopotana, szybko odsunęła się od niego i przeciągnęła się, udając ziewanie.

- Chodźmy już poprosić o te pokoje… Jestem śpiąca… - oznajmiła. Chłopak kiwnął głową, zgadzając się z nią. Podeszli do baru.

- Dobry wieczór. Ma pan dwa wolne pokoje jednoosobowe? - zapytał Zel.

- Dobry wieczór… Przykro mi, ale sam pan widział, ile było tu dziś gości…wszystko jest zajęte. Został mi tylko jeden wolny pokój. Może być?

- Jeden?! - spojrzeli na siebie przerażeni. - Ech… No niech będzie skoro nie ma nic innego… Gdzieś musimy spać…

Szef lokalu dał im kluczyk i pokazał drogę.

- W ogóle Zel… Miałam rację... Jednak umiesz tańczyć. - wyszczerzyła się do niego Lina.

- Taa… I tak mi za dobrze nie szło. Wiesz, co ci powiem?

- No co?

- Nawet fajna jesteś. - powiedział, szturchając ją w ramię.

- Nie, ty jesteś fajniejszy. - zaśmiała się, oddając mu.

- Naprawdę? - roześmiał się, znowu ją szturchając.

- Taaaak! - odpowiedziała przeciągle Lina, śmiejąc się i mało nie spychając go za schodów.

Chwilę później byli w pokoju. Nie wyróżniał się jakoś specjalnie. Krzesło, mały stoliczek, jakiś obrazek na ścianie, szafka nocna, łóżko… Problem w tym, że łóżko było tylko jedno. Jednoosobowe w dodatku.

- Dobrze, nie przejmuj się… Łóżko jest twoje, ja prześpię się na ziemi. - powiedział spokojnie Zel.

- No przestań, nie po to szukaliśmy karczmy, żebyś miał spać na podłodze… - zaprotestowała Lina.

- Nie przejmuj się, przywykłem.

- Zel, przestań marudzić… Jesteśmy szczupli i zmieścimy się oboje. Ja śpię na jednej połowie, ty na drugiej. Przecież do niczego nie dojdzie… Jesteśmy tylko dwojgiem przyjaciół, którzy idą razem do łóżka… I będą spać! - uspakajała go, a raczej siebie Lina.

- Nie jestem pewny, czy to dobry pomysł… - wykręcał się nadal.

- Oj, skończ już… - uciszyła go i dodała. - Ja śpię po prawej! I nie waż się przekroczyć granicy jasne?!

- Granicy?

- Tak! Granica jest na środku łóżka! Nie próbuj nawet, bo to się źle dla ciebie skończy… - zagroziła, siadając na łóżku. Czarodziejka zdjęła buty, następnie odpięła pelerynę i położyła ją na krześle. Zel przyglądał się jej poczynaniom, po czym spytał:

- Um Lina… Ty chyba nie zamierzasz spać bez ubrań prawda?

- A co, jeśli tak? - odpowiedziała prowokująco, posyłając mu zadziorne spojrzenie. Widząc jednak zakłopotanie na jego twarzy, dodała, śmiejąc się - Nie bój się, będę spała w ubraniu… Zdejmuję tylko kilka rzeczy.

Po tych słowach Zel zrobił to samo. Odpiął sobie pelerynę i zdjął buty, kładąc je obok rzeczy Liny. Oboje podeszli do łóżka. Odsunęli równocześnie pościel i spojrzeli na siebie pytająco. Lina westchnęła i położyła się. Zel chwilę stał obok, patrząc na nią, aż w końcu wydukał:

- Może ja jednak będę spał na ziemi?

- Zel, zamknij się i kładź! - nakazała. Zelgadis przełknął ślinę i wykonał rozkaz. Wsunął ręce pod kołdrę, przypadkiem dotykając biodra Liny.

- Przepraszam! - powiedział lekko piskliwym głosem, natychmiast wyciągając ręce spod kołdry i kładąc je wzdłuż swojego ciała. Żadne z nich obojga nawet nie drgnęło.

- Widzisz, jakie to proste? - westchnęła Lina.

- Yhm… Jak drut… - psiknął niemrawo.

- Dobranoc. - odpowiedziała szybko Lina.

- Dobranoc… - odrzekł niepewnie, wpatrując się w sufit.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Rinsey : 2012-08-29 17:26:35

    Wiem, że już minęły niemal trzy lata od ostatniej aktualizacji, ale jeżeli autorka wciąż zagląda na tę stronę, to niech wie, że są tacy, którzy chętnie przeczytają ciąg dalszy^^

  • Socki : 2009-10-07 12:06:44
    a teraz odnośnie tekstu

    Jeszcze raz pozwolę sobie się pozachwycać wyjątkowo fajną formą. Po prostu nie czuję jak to czytam :D Z niecierpliwością oczekuję kolejnej części :D Będę miała chwilę wytchnienia między zajęciami z gramatyki stosowanej a literatury Japonii XD

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu