Opowiadanie
We will make it through...
There's nothing you can say
Autor: | annie2021 |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy, Przygodowe, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2009-08-28 08:00:59 |
Aktualizowany: | 2009-08-27 17:14:59 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
- Hm? Dla mnie? - zdziwił się Gourry.
- Tak dla pana… Bo widzi pan, chciałbym założyć szkółkę fechtunku, a pan jest najlepszym znanym mi szermierzem. Chciałbym więc zaproponować panu pracę jako nauczyciel w tej szkole. Oczywiście musiał by pan zamieszkać w Sailune na stałe. Co pan na to?
- Czy nauczyciele dostają darmowe jedzenie? - zapytał Gourry.
- Gourry, czy ty aby na pewno wiesz, na czym polega praca nauczyciela? - spytała zażenowana Lina.
- Oczywiście, że wiem! Będę uczył dzieciaki, jak władać mieczem. - odpowiedział Gourry, wyraźnie dumny ze swojej mądrości. - Co nie zmienia faktu, że chciałbym mieć darmowe posiłki między lekcjami. - kontynuował.
- Nie ma problemu, panie Gourry - odpowiedział książę.
- A czemu Zel nie chciał tej posady? Jest przecież prawie tak samo utalentowany jak Gourry… - wtrąciła Lina.
- Prosiliśmy pana Zelgadisa, ale on twierdzi, że nie ma cierpliwości do dzieci i tak dalej… - odpowiedziała Amelia.
- Czyli, panie Gourry, przyjmuje pan posadę? - spytał Phil.
- Tak. - odpowiedział krótko.
- Serio? - Lina niedowierzała.
- Ależ panno Lino, proszę się nie obawiać, może pani zostać tutaj z panem Gourry’m. Nie sądzi pani, że już najwyższy czas się ustatkować i zamieszkać gdzieś na stałe? - spytała Amelia, patrząc Linie prosto w oczy. - A co się tyczy ustatkowania się… - Amelia wstała i podeszła do krzesła Zelgadisa, stając za nim. - Ja i pan Zelgadis pobieramy się - wypaliła.
- CO?! - krzyknęli równocześnie Zel i Lina.
- Yyy… Amelia… Skąd u ciebie takie wnioski? - spytał Zel z przerażeniem w oczach.
- Jak to skąd? Mieszkasz tu co najmniej od miesiąca i w ogóle! Moja córka jest w idealnym wieku do małżeństwa, więc masz ją poślubić! - powiedział groźnie Philonel, uderzając pięścią w stół.
- No właśnie, a jak pan Gourry i panna Lina zostaną, to będziemy wszyscy w Sailune. - dokończyła wypowiedź ojca Amelia. Ni stąd, ni zowąd Gourry wstał z krzesła, wyprostował się i zaczął bić brawo. Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem, po czym Lina spytała:
- Czemu klaszczesz, idioto?!
- Jak to: czemu?! Będzie ślub!!! - wypalił.
- A czy ty aby na pewno wiesz, co to ślub…? - odparła coraz bardziej zażenowana Lina.
- Oczywiście, że wiem! - oburzył się. - Ślub oznacza wesele, a wesele oznacza góry jedzenia! - odpowiedział Gourry, cały w skowronkach. W tej samej sekundzie Lina uderzyła go, nakazując mu usiąść i zamilknąć.
- Chwila! Stop!!! - krzyknęła, wstając. - Za dużo wrażeń jak na jeden wieczór. Gourry zostaje w Sailune, Zel i Amelia biorą ślub, a ja mam się ustatkować… Wystarczy wrażeń jak na jeden wieczór… Jutro podejmę decyzję, czy zostaję, a teraz chciałabym się już położyć… Amelio, mogłabyś pokazać mi mój pokój?
- Ja właściwie też chciałem się już kłaść, pokażę więc Linie, gdzie ma nocować . - wtrącił Zel - To ten sam pokój, który mi pokazywałaś rano, Amelio?
- Tak, panie Zelgadisie…
- Amelio, skończ zwracać się do niego per „pan”, to twój narzeczony. - upomniał księżniczkę ojciec.
Gdy padło słowo „narzeczony”, Zelgadis aż wzdrygnął się z obrzydzenia. Wstał i podszedł do Liny.
- Dobranoc. - powiedzieli w tym samym momencie i wyszli z sali. Zaraz, gdy drzwi się zamknęły, Lina podeszła do ściany i osunęła się po niej, aż usiadła na podłodze. Zel stał przed nią i nic nie mówił.
- Co o tym wszystkim myślisz? - przerwała w końcu ciszę Lina.
- Nic nie myślę… Jestem załamany… - mruknął Zel.
- Niby czym? Będziesz się żenił, powinieneś się cieszyć.- stwierdziła czarodziejka, udając śmiech.
- Mnie to nie bawi… Dlaczego ona w ogóle sobie ubzdurała, że chce się z nią żenić? Całe dnie przesiadywałem w bibliotece i ani razu jej nie zasugerowałem, że chce ją poślubić…
- Taa, nie wątpię… A znalazłeś coś ciekawego w tych księgach? Skoro jesteś tu ponad miesiąc, to chyba zdążyłeś przeczytać cały księgozbiór królestwa…?
- Szczerze mówiąc, tak… Oczywiście szukałem sposobu na powrót do dawnej postaci, jak się domyślasz… I znalazłem wzmiankę o elfach Raion.
- Raion? Pierwsze słyszę…
- Nie dziwię się. Zamieszkują one tylko jedno miejsce: niewielką osadę o nazwie Bitoku. I to nie wszystko. Przypominają trochę chimery, ale one już się takie rodzą…
- To znaczy jakie? - dopytywała się Lina.
- Elf Raion to 1/3 elfa 1/3 kobiety i 1/3 lwa.
- Kobiety? Czyli u nich nie ma w ogóle mężczyzn?
- Nie…
- A, to już wiem, czemu chcesz tam iść, Zeluś! - zaśmiała się Lina.
- To nie jest śmieszne. Miałem wyruszyć na poszukiwanie tej osady już za kilka dni, ale skoro Amelia wyskoczyła z tym ślubem, to moja wyprawa się opóźni. - westchnął. - Najwyżej wezmę ją ze sobą tam, w podróż poślubną. - dodał zrezygnowany.
- Czyli jednak zamierzasz się z nią ożenić?! - zapytała ostatecznie Lina.
- Nie mam wyboru… Jej ojciec pomimo pacyfistycznego podejścia do życia mnie zabije, jeśli tego nie zrobię…
- Oj przestań, Phil nic by ci nie zrobił… - zaśmiała się Lina.
- Nie? A jak dzisiaj przy kolacji na mnie naskoczył? Jakby już chciał mnie zabić…
- Hehe, no cóż... Nie przejmuj się, będziesz żonaty, za jakiś czas będziesz miał dzieci, potem wnuki i wszystko będzie cacy. - drażniła się z nim Lina.
- Spokojnie… Rycerz musi stawić czoła niebezpieczeństwu bez cienia strachu o własne życie. - powiedział motywująco Zel.
- Jaki tam z ciebie rycerz... - dogadywała mu dalej Lina.
- Odezwała się czarodziejka z bożej łaski… - odpowiedział zażenowany.
- Ty uważaj, do kogo mówisz, bo…
- Dobra, dobra, daruj sobie… Chodź, pokażę ci twój pokój.
Lina posłusznie wstała w końcu z ziemi i poszła za Zelgadisem. Chwilę później Zel się zatrzymał.
- To tutaj. - wskazał dłonią sypialnię czarodziejki. - Dobranoc. - dodał, idąc w stronę swojego pokoju.
- Dobranoc… - szepnęła Lina, otwierając drzwi.
- Ej, Lina! - krzyknął za nią Zelgadis
- Tak? - wyszła z powrotem na korytarz.
- To.. Ten… Zostajesz tutaj z Gourry’m czy nie?
- No…chyba będę musiała, żal mi się robi, gdy pomyślę, że zostaniesz z nimi sam… - uśmiechnęła się.
- Dobranoc, Zel… Do jutra. - dodała, wchodząc do pokoju.
- Dobranoc… - szepnął, idąc w stronę swojej komnaty.
Świetne, naprawdę podoba mi się. Czekam na dalsze części Fica :)