Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Trucizna

Rozdział 10

Autor:carmilla
Serie:Harry Potter
Gatunki:Fantasy
Dodany:2009-12-21 21:34:35
Aktualizowany:2009-12-22 01:55:35


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Snape szedł wąską ścieżką. Wokół niego z gęstej mgły wyłaniały się naznaczone przez upływ czasu nagrobki. Skąpane w nikłym blasku sierpowatego księżyca spróchniałe drzewa, pochylały swe nagie, powyginane gałęzie nad krętą dróżką. Pogrążony w myślach Sev nie zauważył siedzącego na jednej z grobowych płyt kruka. Czerne ptaszysko przyglądało mu się bardzo uważnie, śledząc każdy jego ruch. Poza nimi na cmentarzu nie było żywej duszy.

Mistrz Eliksirów zastanawiał się nad swoją nieciekawą sytuacją. Minęło już pięć dni od pamiętnego przyjęcia urodzinowego, a Sev nie posunął się w swoim „śledztwie” ani o centymetr do przodu. Nie miał wątpliwości, co do winy Sombry. Potrzebne mu były jednak niezbite dowody.

Jeżeli chodzi o Santiago to szybko opuścił skrzydło szpitalne. Grono pedagogiczne i uczniowie powitali go jak bohatera, który powrócił zwycięsko z długiej, wyczerpującej wojny. Nie widzieli jego prawdziwego oblicza, które widział Snape - mordercy, który nie cofnie się przed niczym.

Persona non grata - tak traktowany był obecnie Sev. Cała szkoła myślała o nim jako o niedoszłym killerze, który spróbuje dokończyć to, czego nie skończył poprzednim razem. Nawet dogadujący się z nim bez większych problemów woźny Flich odnosił się do niego chłodniej.

Czarne myśli pochłonęły go bez reszty, więc pozwolił by nogi niosły go gdzie tylko chciały. I tak znał cel tej podróży. Często tu wracał - w snach, myślach, rzeczywistości. Nie potrafił zliczyć godzin, w czasie, których przesiedział wpatrując się w wyryty w kamieniu napis. „Tu spoczywają Lily i James Potter”. Kiedy tu był wydawało mu się, że Lily z nim rozmawia. Wiedział, że to niemożliwe, ale zawsze pozostawał w nim nikły płomyk nadziei...

- Sio! - krzyknął nagle, gdy kruk przysiadł mu na ramieniu i zakrakał prosto do ucha. Ptak jednak nic sobie nie robił z jego krzyku i wściekłych machnięć różdżki. Krakał tak długo, aż skrzek zmienił się w ludzki głos.

- Zamknij się Potter, albo mocno cię zaboli...

- Zostaw mnie w spokoju! Oszalał pan?!

Snape ocknął się i otworzył oczy. Leżał w swoim łóżku w swoim gabinecie. Dwa głosy, które słyszał dochodziły z korytarza. Natychmiast zerwał się na nogi i zarzucił płaszcz na ramiona. W tym momencie cieszył się, że nie troszczył się o wieczorną toaletę i padł na łóżko tak jak stał. Chwycił tylko różdżkę i już go nie było.

Korytarz wydawał się opustoszały. Sev podążał za oddalającymi się głosami. Po kilku minutach zorientował się, że kierują się one do lochu znajdującego się w najbardziej zaniedbanej części zamku. Tego samego, w którym Sombra świętował swoje urodziny.

Wreszcie stanął pod drzwiami nasłuchując dźwięków dochodzących z wewnątrz pomieszczenia. W środku panowała kompletna cisza. Snape już chciał zrezygnować i wrócić do ciepłego łóżka, gdy usłyszał cichy szmer. Uniósł różdżkę w pogotowi i nacisnął klamkę.

Siła zaklęcia wyrwała drzwi z zawiasów a Snape stracił przytomność.

***

Kiedy Sev się ocknął pierwszą rzeczą jaką zdołał stwierdzić było to, iż jest pod wpływem zaklęcia wiążącego i nie może się ruszyć. Starał się dosięgnąć różdżki, ale jego wysiłki spełzły na niczym. Chciał uważniej rozejrzeć się po pomieszczeniu, ale sparaliżowane ciało ograniczyło go tylko do ruszania gałkami ocznymi. Jednak udało mu się dostrzec zarys ciała leżącego w przeciwległym kącie lochu. Nigdzie jednak nie widział czarodzieja, który go skrępował.

Nie potrafił stwierdzić ile czasu spędził w tych ciemnościach. Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Równie dobrze mógłby tu siedzieć kilka dni, a może nawet lat. Nagle jego uszu dobiegł cichy stukot obcasów. Następnie jego oczom ukazał się nikły blask rozświetlonej różdżki mieniący się po drugiej stronie lochu. Kilka chwil później zdołał zobaczyć Diego Sombrę oświetlającego sobie drogę.

- Nareszcie się obudziłeś Severusie. Na początku myślałem, że straciłem cię na zawsze. - pochylił się nad swoim więźniem i dokładnie mu się przyjrzał udając zatroskanie. Najwyraźniej zadowolony z tego, co zobaczył, wyprostował się i uśmiechnął do leżącego Snape'a. Uniósł różdżkę i wyszeptał zaklęcie, które oswobodziło ciało z paraliżu, teraz krępując je za pomocą mocnych więzów. Snape wciąż nie mógł się ruszać, ale przynajmniej mógł rozmawiać.

- Muszę przyznać, iż długo na to czekałem. Ale moja cierpliwość zostanie nagrodzona. Tej nocy zakończy się pewien etap naszego marnego życia a rozpocznie nowy, lepszy. A przynajmniej dla mnie. - mówił to z pasją, jakby tej nocy miał wydarzyć się cud.

- Sombra tobie naprawdę odbiło. O czym ty do cholery mówisz, co? - Snape w obliczu zagrożenia nie zamierzał rezygnować ze swojego sarkastycznego podejścia do świata.

- Ależ ze mnie marny gospodarz! - powiedział uderzając się w czoło otwartą dłonią. - Zapraszam cię na to małe przyjęcie, a ty nawet nie wiesz, co to za uroczystość! Zechciej mi wybaczyć ten afront. Ale nic straconego! Dzisiejszej nocy spełni się to, o czym marzyłem przez ostatnie lata - zemszczę się na tobie. - zniżył głos, a echo odbiło się od ścian lochu.

Severowi nie postało nic innego jak roześmiać się na całe gardło. Śmiał się i śmiał nie mogąc przestać. Z Sombrą było gorzej niż przypuszczał. Jeżeli cała ta maskarada prowadzona przez ostatnie tygodnie powodowana była jedynie chęcią zemsty, to poczuł się szczerze rozczarowany. Spodziewał się czegoś bardziej wyszukanego. Jak na razie czuł się jak bohater taniego, mugolskiego thrillera.

Diego całkowicie zbity z tropu i zniesmaczony zachowaniem swojego „gościa”, podszedł i wymierzył mu siarczysty policzek. Kiedy jednak Severus nie przestał się śmiać, Diego stracił nad sobą panowanie.

- Zamknij się! Crucio! - wrzasnął wytrącony z równowagi.

Niekontrolowany rechot Mistrza Eliksirów zamienił się w skowyt. Sev wygiął się w łuk czując jak całe ciało przeszywają mu ostre igły najokropniejszego bólu. Jedyna osoba, która karała go w ten sposób już dawno nie żyła, a Severus nie pozwoli, by ten laluś tak go traktował. Ale w tym momencie Mistrz Eliksirów był bezsilny.

- Crucio! Crucio! Crucio! - krzyczał dalej w szaleńczym amoku Diego. Przerwał tortury, gdy półprzytomny Snape zamilkł dławiąc się krwią i nie wykazywał innych odruchów życia.

- Już ci nie do śmiechu amigo? Zawsze twierdziłem, że masz dziwaczne poczucie humoru. Ale teraz nie czas na żarty! - powiedział unosząc ręce w teatralnym geście konferansjera zapraszającego widzów do zabawy. - Musimy skupić się na tym co najważniejsze. Nie wiem czy zauważyłeś Severusie, ale uczestnikiem mojego małego przedstawienia będzie jeszcze jedna osoba. Harry obudź się wreszcie, koniec spania! - mówiąc to machnął różdżka w kierunku kształtu, który wcześniej dostrzegał Snape. Jak się okazało był to Potter we własnej osobie. Gdy Sombra przylewitował chłopca i ułożył go tuż obok Seva, ocucił go uderzeniem w twarz. Potter powoli podniósł powieki i rozejrzał się nieprzytomnie po lochu.

- Gdzie ja jestem? - zapytał sennie i poprawił przekrzywione okulary.

- No nareszcie się obudziłeś! Mam nadzieję, że czujesz się wypoczęty? - słodki uśmiech ponownie zagościł na twarzy Santiago.

- Tak panie profesorze. Dziękuję. - odparł posłusznie Potter przyglądając się beznamiętnie leżącemu obok niego zakrwawionemu nauczycielowi eliksirów.

- Więc myślę, że możemy zaczynać. - mówiąc to stanął nad Snape'em, a uśmiech nie znikał z jego twarzy.

- Sombra, co ty kombinujesz? - zapytał Snape plując krwią.

W odpowiedzi Diego tylko szerzej się uśmiechnął i uniósł różdżkę. Dopiero teraz Severus zdał sobie sprawę, że wróg bawił się jego różdżką. Nagle zanim Sev zdołał wymyślić jakąś kąśliwą uwagę, Sombra wypowiedział zaklęcie niewybaczalne.

Jednak Snape nie poczuł bólu. Coś poszło nie tak? Czyżby nie trafił? Nie, Santiago nigdy nie chybiał. Do uszy Snape'a dotarł jęk siedzącego obok Pottera. Severus spojrzał zdziwiony na Sombrę. O co mu chodzi?

Diego nie parzył na zwijającego się młodego chłopca. Całą swoją uwagę skupił na przyglądaniu się zaskoczonemu i jednocześnie przerażonemu Mistrzowi Eliksirów.

- Czego chcesz Sombra? Dlaczego męczysz tego chłopca? To chyba na mnie chciałeś się mścić. - Snape starał się odwrócić jego uwagę.

- Masz rację. Jedyną winą tego chłopca był nieszczęśliwy zbieg okoliczności, który sprawił, że przez niego straciliśmy naszego Pana. Jest to jednak grzech niewybaczalny, nie sądzisz? - zapytał spokojnie Sombra. Z boku wyglądało to na miłą konwersację dwóch starych przyjaciół. Oczywiście pomijając wrzaski chłopca i mężczyznę leżącego w kałuży krwi.

- To o to chodzi? Myślisz, że jak się go pozbędziesz to Czarny Pan wróci? Sombra powiedz szczerze, jakie leki zażywasz? - powiedział złośliwie Sev, a przynajmniej chciał, by tak to zabrzmiało.

- Wiem, w co pogrywasz Severusie. Ale nie myśl, że uda ci się wyprowadzić mnie z równowagi. Jeśli jednak musisz wiedzieć to wcale nie uważam, że śmierć tego chłopca przywróci naszego Pana do życia. Jednak chłopiec musi ponieść konsekwencje swoich czynów i musi umrzeć. - zakończył teatralnym szeptem.

- Ale dlaczego? - wykrztusił Snape i popatrzył na targane bólem ciało Pottera.

- Och, amigo zadajesz strasznie dużo pytań. Ale skoro tak bardzo chcesz to wiedzieć. - Diego uśmiechnął się w sposób, jaki uśmiechali się szaleńcy zamknięci w Azkabanie czy Szpitalu Świętego Munga na oddziale dla obłąkanych. Po chwili podjął na nowo. - Śmierć Pottera jest jedynie ogniwem w łańcuchu mojego genialnego planu. Planu, którego ty również jesteś częścią. Może nie zdajesz sobie sprawy, ale ja wiem, że to to ty powiązałeś chłopca z przepowiednią. Że to ty doprowadziłeś naszego wielkiego Pana do tego domu, gdzie spotkała go zagłada. Wiedz Severusie, że nie tylko ja pielęgnuję w sobie chęć zemsty. Inni Śmierciożercy tylko czekają na dogodną chwilę, by się tobą zając. Ale chyba zdajesz sobie z tego sprawę. Obserwowałem cię przez te kilka tygodni. Nikomu nie ufasz, prawda? Nawet tym naiwnym, dobrodusznym czarodziejom, którzy tu nauczają. A teraz wstań. Musimy dokończyć nasz pojedynek...

- Pojedynek? On już jest skończony. Ale skoro nalegasz, przegrałeś raz, przegrasz i teraz! - wszedł mu w słowo zdenerwowany Snape. - Poza tym dalej nie wytłumaczyłeś mi, dlaczego śmierć Pottera jest konieczna. - Tak naprawdę Severusa wcale nie interesowało, jakie plany ukształtował chory umysł Sombry, ale musiał w jakiś sposób zająć tego szaleńca. Musiał mieć więcej czasu, żeby wymyślić jak wydostać się z tego przeklętego lochu.

- Ach, tak. Na czym to ja skończyłem? Już wiem. Jak powiedziałem wiele osób życzy sobie twojej śmierci. I ty oczywiście o tym wiesz. Dlatego chcesz w jakiś sposób naprawić wyrządzone w przeszłości szkody. Chęć oczyszczenia zszarganego imienia doprowadziła do obsesji, którą potwierdzą wszyscy obecni w tej szkole. Nie muszę chyba ci przypominać o zamachach na uczniów i nauczyciela, których się ostatnio dopuściłeś? - zrobił przerwę na zaczerpnięcie oddechu. Po chwili podjął dalej swą opowieść z nową falą entuzjazmu. - Chcesz zabić chłopca, ponieważ wierzysz, że to wróci Śmierciożercom ich Pana. Szaleństwo, które cię ogarnęło zagłuszyło zdrowy rozsądek. Wyznaczyłeś sobie cel, który musisz osiągnąć.

- Ładnie to sobie wymyśliłeś. Zastanawiałeś się może kiedyś nad napisaniem jakiejś powieści fantasy? - zapytał uśmiechając się drwiąco Snape. - Zapomniałeś jednak o jednym szczególe - jaka jest twoja rola w moim zabójczym planie, panie wszystkowiedzący?

- Cieszę się, że o to pytasz amigo! Otóż powszechnie wiadomo o naszych licznych nieporozumieniach. Zaniepokojony twoim zachowaniem i zwabiony wrzaskami Pottera w środku nocy, śledziłem cię aż nie zostałem zauważony. Jednak dzięki moim niesamowitym umiejętnościom w dziedzinie obrony przed czarną magią udało mi się cię pokonać po wyczerpującym pojedynku. Niestety chłopiec zginął od odniesionych ran nim zdołałem mu pomóc. I voilà! - wykrzyknął na koniec i ukłonił się przed zdenerwowanym Snape'em.

- Rzeczywiście. Wspaniały plan. Ty będziesz bohaterem a ja zwykłym przestępcą... - zaczął Severus

- Który przez resztę życia gnić będzie w Azkabanie. - dokończył za niego uradowany Sombra ukazując biel swych zębów.

Snape otworzył usta, ale nie zdołał nic powiedzieć. O tym nie pomyślał. Jeżeli Sombrze uda się doprowadzić swój szalony plan do końca, to Severusa czeka niewesoła przyszłość w towarzystwie Dementorów i innych więźniów. Na samą myśl Snape’owi zrobiło się zimno.

- Nie sądzisz, że zabójstwo Pottera przysporzy mi raczej fanów wśród Śmierciorzerców niż wrogów? - Snape za wszelką cenę chciał znaleźć słaby punkt w planie Sombry, ale ten najwyraźniej wszystko sobie przemyślał.

- Tak też może być. Ale fakt, że śmierć chłopca nie oddała im Pana może również bardziej ich rozwścieczyć. Na twoim miejscu zrobiłbym wszystko Severusie, by znaleźć się w izolatce. - dodał zatroskany. Nagle bez ostrzeżenia wycelował różdżkę w Snape'a i zmusił go do wstania. - No czas na przedstawienie. W moim planie jest wyczerpujący pojedynek. A wynikiem walki są liczne rany. Musimy się, więc o nie postarać amigo.

Zaklęcie podtrzymujące Snape'a w pozycji stojącej znikło i Mistrz Eliksirów zatoczył się. Przed upadkiem ratował się opierając się o śliską ścianę lochu. Sev starał się szybko zanalizować swoje położenie. Wiedział, że bez różdżki nie ma szans na pokonanie tego szaleńca. Zdołał jednak zauważyć, że podniecenie pojedynkiem zaabsorbowało Diega tak bardzo, iż nie zauważył jak Potter wybudził się całkowicie z otępienia, a nie torturowany Cruciatusem powoli zaczyna rozumieć sytuację, w jakiej się znalazł. Snape wiedział, że teraz wszystko zależy od niego. Nie wiedział czy Potter słyszał ich rozmowę, dlatego musi postarać się, żeby chłopak zrozumiał, że to Sombra jest tym złym. Musi ponownie zmusić Santiago, by przyznał, że śmierć Pottera leży w jego interesie.

- Wiesz, zachowujesz się podobnie do naszej wspólnej przyjaciółki z dawnych lat.

- Mówisz o Belli? - zapytał beztrosko Sombra obracając różdżkę w palcach. - Widziałem się z nią ostatnio. - nieoczekiwanie dodał po chwili.

Snape popatrzył na niego pytająco. Co mogło sprowadzać Santiago do tej wariatki?

- Wydajesz się zaskoczony. Przyznam szczerze, że gdy zobaczyłem ciebie wybiegającego z Azkabanu pomyślałem jak mało brakowało, a spotkalibyśmy się wcześniej niż to planowałem. Kiedy zobaczyłem co zostało z Belli po waszym spotkaniu byłem troszkę rozbawiony. Jednak dałeś mi dowód na to, że nie potrafisz całkowicie panować nad swoim gniewem. Bella wykonała swoje zadanie doskonale. Dzięki niej utwierdziłem się w przekonaniu, iż zrobienie z ciebie wroga publicznego całej szkoły to nic trudnego. Oh, Severusie nie bądź taki zaskoczony. Chyba nie sądziłeś, że zaplanowałbym to wszystko bez pomocy Belli?

Snape przypomniał sobie ten dzień, kiedy spotkał się z Bellą. Przypomniał sobie jej pełen żałości list, który dostał w czasie wakacji. Błagała go w nim, żeby ją odwiedził. Wydawało mu się to dziwne, że po tylu latach tak nagle przypomniała sobie o jego istnieniu. Teraz wszystko układało się w całość. Sombra pewnie podsunie władzom, że to ona namówiła go do popełnienia tej zbrodni. Jeżeli jeszcze wywleką ich wspólną przeszłość...

- Och, nie przejmuj się tak, życie w Azkabanie nie jest aż takie złe. Może będziecie z Bellą mieszkać w sąsiednich celach? - roześmiał się ze swojego dowcipu. - Wystarczy. Znudziła mnie ta rozmowa. Czas abyś troszkę pocierpiał i zabił Pottera.

Po raz kolejny tej nocy Snape poczuł ukłucie tysięcy igiełek wbijających się, w każdy centymetr jego ciała. Ta tortura trwała jednak zaskakująco krótko. Kiedy Mistrz Eliksirów zdołał się podnieść i rozejrzeć co się stało, jego oczom ukazał się komiczny widok. Mały Potter rzucił się na swojego nauczyciela obrony przed czarną magią i ciągnął go za miękkie, doskonale ułożone włosy, które teraz sterczały w nieładzie. Zdezorientowany Sombra miotał zaklęciami na wszystkie strony próbując pozbyć się natrętnego przeciwnika. Uderzony przez Harry’ego prosto w oczy wypuścił jednak zabrane wcześniej swoim więźniom różdżki, które teraz potoczyły się w stronę Snape'a. Sev nie myśląc wiele chwycił swoją różdżkę i wycelował w Sombrę, któremu w tym momencie udało się zrzucić ze swych barków Pottera. Kiedy spojrzał na stojącego przed nim wroga było już za późno. Trafiony zaklęciem paraliżującym natychmiast znieruchomiał i padł jak długi na podłogę.

- Potter wszystko w porządku? - szorstko zapytał Severus siedzącego na posadzce chłopca. Harry masował sobie łokieć, w który uderzył się w czasie upadku.

- Tak, nic mi nie jest. - odpowiedział i wstał. - Ale pan jest ranny. Bez pomocy daleko pan nie zajdzie.

- Dziękuję ci Potter za troskę, ale nic mi nie jest. - powiedział oschle Severus. - Musimy natychmiast udać się do dyrektora.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.