Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Trucizna

Rozdział 5

Autor:carmilla
Serie:Harry Potter
Gatunki:Fantasy
Dodany:2009-11-11 21:30:26
Aktualizowany:2009-11-11 21:30:26


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ceremonia Przydziału dobiegała końca, kiedy Severus stał przed drzwiami Wielkiej Sali i dopalał papierosa. Nie lubił uczty z okazji inauguracji nowego roku szkolnego - właściwie nie lubił żadnego organizowanego w szkole przyjęcia. Według Mistrza Eliksirów nie było tutaj czego świętować. Dla niego było to marnowanie czasu na powitanie kolejnej bandy idiotów, którym będzie starał się wbić coś do głowy, bez najmniejszego rezultatu. I do tego jeszcze młody Potter.

Nawet bez wchodzenia do środka wiedział, do jakiego Domu został przydzielony nowy idol i ulubieniec Hogwartu. Już tutaj - oparty o drzwi - słyszał dzikie wycie bliźniaków Weasley, cieszących się, z posiadania Pottera w swojej drużynie. „Niech się śmieją póki mogą.” Pomyślał Snape. On się postara, by ten chłopak stał się zakałą Gryffindoru.

Gdy tak zastanawiał się jak uprzykrzyć Potterowi naukę i życie w szkole, z rozmyślania wyrwała go McGonagall wynosząca Tiarę Przydziału z Wielkiej Sali.

- Pan tutaj, profesorze Snape? - zapytała mierząc go wzrokiem. Gdy zobaczyła w jego ręce papierosa, zmarszczyła nos i zacisnęła usta.

- Ile razy trzeba ci powtarzać Severusie, że nie wolna palić na terenie szkoły? Kiedyś to świństwo cię zabije.

- Przepraszam Minerwo, to się więcej nie powtórzy. - z ociąganiem zgasił nie wypalonego papierosa zaklęciem.

- Na pewno ucieszy cię, że młody Malfoy znalazł się w twoim Domu. - McGonagall rzuciła mu przez ramię i znikła w korytarzu.

- Bardzo. - powiedział Snape sarkastycznie. Będzie musiał bronić tego nadętego arystokratę przed pakowaniem się w kłopoty, gdyż inaczej będzie miał do czynienia z jego jeszcze bardziej nadętym tatusiem. Lucjusz Malfoy nie należał do grona jego ulubionych znajomych. O ile Snape miał w ogóle jakiś znajomych.

Wziął głęboki oddech i poprawił szatę. Tak przygotowany wszedł do Wielkiej Sali.

Panował w niej gwar tysiąca rozmów. Uczniowie przekrzykiwali się jeden przez drugiego, opowiadając o minionych wakacjach. Snape popatrzył na nich z obrzydzeniem i szybko skierował się na drugi koniec sali, żeby zająć puste miejsce przy stole nauczycielskim.

- Gdzie byłeś Severusie? Ominęła cię wspaniała Ceremonia. Tiara Przydziału przygotowała piękny wiersz. - zagadnął go Dumbledore. Snape wiedział, że za tym niewinnym pytaniem kryje się coś więcej. Dyrektor pewnie zastanawiał się czy w czasie swojej nieobecności, nie zrobił komuś krzywdy.

- Zatrzymały mnie pewne obowiązki. - odpowiedział lakonicznie i zabrał się do nakładania na talerz indyka w sosie pomidorowym.

Dyrektor zmarszczył nos tak jak poprzednio zrobiła to McGonagall, skwitował to lekkim uśmiechem i wrócił do rozmowy z maleńkim profesorem Flitwickiem.

Severus nie był głodny, ale udawał, że je, żeby mieć pretekst do uniknięcia rozmowy z innymi nauczycielami. Wyłączenie się z konwersacji dało mu możliwość spokojnego obserwowania Sombry.

Wystarczyło jedno spojrzenie, by zauważyć, że ten nowy Don Juan Hogwartu uśmiechał się przymilnie do Tiny Hoffman - ładnej Krukonki z szóstej klasy. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, spoglądając na niego kokieteryjnie, ale gdy zauważyła, przyglądającego się jej Snape’a, onieśmielona odwróciła wzrok i wbiła go w nietknięty kawałek tortu kokosowego. Widząc zawstydzenie dziewczyny, Sombra odwrócił się do Snape’a i puścił mu oczko. Nie minęła jeszcze godzina, od kiedy nowy nauczyciel obrony przed czarną magią przebył do szkoły, a już zawrócił w głowie większości tych młodych uczennic. Panna Hoffman miała przyjemność być jedną z pierwszych, do których robił słodkie oczy.

Reszta wieczoru upłynęła Severusowi w podobny sposób. Zapraszany do rozmowy, odpowiadał półsłówkami. Widząc jego niechęć, reszta nauczycieli w końcu dała mu święty spokój i nie męczyła więcej pytaniami. Bo cóż mógł im odpowiedzieć o minionych wakacjach? Że większość z nich spędził w barach lub w swoim gabinecie w lochach, na zmianę trzeźwiejąc to znów się upijając?

Ten czas wolał wykorzystać na przyglądaniu się Sombrze. Ile to czasu minęło od ich ostatniego spotkania? Jeśli się nie mylił, ostatni raz widzieli się dobrych sześć lat temu. Ach, cóż to było za spotkanie! Na pewno nie należało do najmilszych, a przynajmniej dla Sombry - skończyło się pojedynkiem, wygranym przez Snape’a. Patrząc na Sombrę, Severus doszedł do wniosku, że miał on spore zdolności magiczne, skoro doprowadził swoją twarz do ładu, nie pozostawiając żadnych widocznych blizn. Kiedy widział ją ostatnio, przypominała bardziej krwawą miazgę. Snape uśmiechnął się na to wspomnienie.

Nie zdając sobie sprawy zaczął rozglądać się po sali. Morze roześmianych uczniów otaczało go z każdej strony. Skierował wzrok w stronę, gdzie siedzieli Gryfoni. Tam przy stole, otoczonego nowymi kolegami i koleżankami, dostrzegł młodego Pottera. Rozczochrane, czarne włosy sterczały, każdy pod innym kątem. Uśmiechnięty od ucha do ucha rozmawiał właśnie z Prawie Bezgłowym Nickiem - duchem Gryffindoru. Pomimo całej otoczki, Snape wiedział doskonale, że Potter czuje się nieswojo w nieznanym mu położeniu, choć bardzo starał się to ukryć. Podziwiał otaczające go przedmioty z szeroko otwartymi oczami mugolskiego dziecka, które właśnie dowiedziało się o istnieniu magii, co było poniekąd prawdą. Sądząc po gestykulacji, Nick przedstawiał mu grono pedagogiczne, opisując, czego uczy poszczególny nauczyciel. Nagle ich oczy spotkały się. Nim Potter szybko odwrócił wzrok, Snape zdołał przyjrzeć się chłopcu. Mały, chudy jak na swój wiek, wyglądał jak dokładna kopia swojego zmarłego ojca. Z wyjątkiem zielonych oczu odziedziczonych po matce. Nad nimi Snape dostrzegł zarys blizny wystającej spod grzywki. „Taka niewielka, a tak sporo wokół niej hałasu” pomyślał.

- Dobrze się czujesz Snape? W ogóle się nie odzywasz. - zapytała profesor Sprout.

- E, tak dziękuję, nic mi nie jest. Chyba zjadłem za dużo indyka i jestem trochę śpiący.

- Jesteś pewny, że to tylko przejedzenie? Może w czymś ci pomóc?

- Nie, poradzę sobie. - warknął niegrzecznie Snape a oburzona jego zachowaniem Sprout wróciła do przerwanej rozmowy z profesor Vector.

Snape czekał tylko aż Dumbledore wstanie i zakończy ten cały kabaret. Chciał już znaleźć się w swoim gabinecie, zapalić papierosa oraz wypić coś mocniejszego niż sok z dyni. Ale nie zapowiadało się by dyrektor miał kończyć ucztę - świetnie się bawił w towarzystwie Sombry. Opowiadali sobie na zmianę dowcipy, z których większość nadawała się do całkowitej cenzury.

- Diego, a znasz ten - mówił dyrektor przez łzy wciąż chichocząc - przychodzi goblin do uzdrowiciela i mówi…

- Panie dyrektorze, nie sądzi pan, że jest już trochę późno? Uczniowie na pewno są bardzo zmęczeni ucztą i całodniową podróżą. A pan zdecydowanie wypił za dużo kremowego piwa. - powiedziała spokojnie lecz stanowczo McGonagall.

„Minerwo, kiedyś ci za to podziękuję.” Pomyślał w duchu Snape.

- Och, rzeczywiście zrobiło się późno. - powiedział Dumbledore. Przetarł policzki chustką i ciężko podniósł się z krzesła. Jak na komendę wszyscy uczniowie zamilkli, z wyjątkiem kilku Ślizgonów, w tym z młodym Malfoy’em na czele. Jednak po chwili i oni skończyli rozmowę.

- Mam nadzieję, że wszyscy się najedli i miło spędzili czas. Ale teraz nadeszła już pora abyście udali się do swoich Domów. Musicie się wyspać i nabrać sił, aby dobrze rozpocząć nowy rok szkolny. Niech pierwszoroczni zaczekają aż wyjdą ich starsi koledzy, a następnie słuchając wskazówek prefektów udadzą do swoich sypialni. I ostrzegam - żadnych nocnych przyjęć. Chyba nie chcecie tracić punktów już na starcie, co? - mówiąc to puścił oczko do uczniów i szeroko się uśmiechnął. - A teraz zmykajcie, dobranoc!

Po słowach dyrektorach wybuchnął jeszcze większy gwar niż poprzednio. Uczniowie zaczęli tłumnie opuszczać salę, przepychając się przy ogromnych drzwiach. Kiedy po kilku minutach zapanowała błogosławiona cisza, Snape mógł spokojnie udać się do swojego gabinetu. Jednak nie przeszedł kilku kroków, gdy poczuł lekkie uderzenie w ramię. Odwrócił się napięcie, trzymając różdżkę w gotowości. Za nim z uśmiechem na ustach stał Sombra. „Kogóż innego mogłem się spodziewać?” zapytał sam siebie w duchu.

- Czego chcesz? - warknął już na głos.

- Chcę ci tylko powiedzieć, że nie zapomniałem tego, co mi zrobiłeś kilka lat temu. I nie myśl sobie, że chcę zapomnieć. - z twarzy Sombry zniknął szarmancki uśmiech a głos stracił swoją miękkość. - Uważaj, bo może stać ci się krzywda.

- Grozisz mi? - zapytał rozbawiony Snape. - Ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy, mało z ciebie zostało. A wiesz, że historia lubi zataczać koło.

- Ja cię tylko ostrzegam Snape. - mówiąc to oddalił się, zostawiając Severusa samego w opustoszałej Wielkiej Sali.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.