Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Trucizna

Rozdział 8

Autor:carmilla
Serie:Harry Potter
Gatunki:Fantasy
Dodany:2009-12-08 19:41:23
Aktualizowany:2009-12-08 19:41:23


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Gdy nadeszła pora obiadowa Sev wcale nie czuł się lepiej. Przeciwnie, z każdą mijającą lekcją był coraz bardziej wściekły. Najbardziej odbiło się to na uczniach, który mieli pecha i spotkała ich przyjemność przebywania z Mistrzem Eliksirów w jednym pomieszczeniu, kiedy ten przypominał sobie, jak uwarzyć najsilniejsze znane trucizny. Krew się może nie polała, ale łzy owszem. Życia na lekcjach eliksirów nie miała Tina Hoffman. Snape prawdziwie się na niej wyżywał i z przyjemnością ośmieszał. Ale dziś nawet to mu nie pomagało, więc dał jej spokój.

Sev siedział przy stole i grzebał w talerzu. Nie był wcale głodny, ale jakoś musiał zabić czas. Kiedy tak skubał leżący przed nim stek, przysiadł się do niego profesor Flitwick. Maleńki nauczyciel zaczął nakładać sobie na talerz niezwykle duże ilości jedzenia. Kolejne minuty mijały w spokoju. Uczniowie starym zwyczajem spożywali posiłek robiąc przy tym ogromny hałas, doprowadzając Snape'a do jeszcze większej migreny.

Sev wodził przymrużonymi oczami po Sali, gdy nagle zauważył jak przy stole Gryffindoru zrobiło się wielkie poruszenie. Jakiś Gryfon zaczął się dławić i krztusić nie mogąc zaczerpnąć powietrza.

- Pomocy! On się dusi! - krzyczała histerycznie Hermiona Granger.

Severus jednym susem znalazł się leżącym już na podłodze chłopcu. Okazało, że był to Dean Thomas z pierwszego roku. Cały był siny a oczy wychodziły mu z orbit.

- Jak to się stało? - zapytał przerażony Snape. Wiedział, że jeśli zaraz nie pomoże chłopakowi to ten się udusi.

- Zjadł kawałek ciasta orzechowego i nagle zaczął się skręcać. - tłumaczyła przejęta Granger.

- Czy ktoś jadł jeszcze ciasto orzechowe? - krzyknął Snape tak, by usłyszeli go wszyscy uczniowie. Gdy o to zapytał zgłosiło się kilku uczniów z pozostałych Domów. Sev trochę się uspokoił, gdyż żaden z nich nie wyglądał na chorego.

- W takim razie macie wszyscy udać się do skrzydła szpitalnego żeby dla pewności obejrzała was pani Pomfrey. A ty Granger biegnij po dyrektora.

Następnie Sev powąchał kawałek ciasta, którego próbował Gryfon.

- To eliksir z krwi salamandry. Odpowiednio uwarzony daje silną truciznę, która zabija w kilka minut. Ale jest na to prosta rada. - mówiąc to nalał chłopcu do ust trochę zimnej wody. Reakcja była natychmiastowa. Dean przestał się krztusić i zaczęły wracać mu kolory. W końcu mógł spokojnie nabrać powietrza i odetchnąć pełną piersią.

- Lepiej ci? - zapytał szorstko Mistrz Eliksirów i pomógł mu wstać.

- Tak, dziękuję panie profesorze. - odpowiedział wciąż jeszcze się chwiejąc.

- Co tu się dzieje, Severusie? - to Albus Dumbledore wkroczył do Wielkiej Sali. Władczym wzrokiem ogarnął zebranych i natychmiast podszedł do Snape'a. Za nim jak cień podążał nie kto inny jak Santiago Sombra.

- Ktoś próbował otruć tego chłopca przy pomocy eliksiru z krwi salamandry. - powiedział spokojnie Sev, jakby nic ważnego się nie stało. - Ale udało mi się na czas podać antidotum.

- Dobrze Severusie, że tu byłeś. Kto wie jakby się to skończyło... - mówił już spokojniej dyrektor. Najwyraźniej mu ulżyło. Przypadek otrucia ucznia w jego własnej szkole nie przysporzyłby mu fanów.

- Jak to się mogło stać, że tak silna trucizna znalazła się w cieście? - odezwał się nagle Sombra.

- Tego nie jestem w stanie powiedzieć. - odparł obojętnie Snape.

- Cóż tylko jedna osoba w tym zamku zna się na takich miksturach i ma dostęp do potrzebnych do ich przyrządzenia składników. - powiedział Sombra przyglądając się zdziwionemu Snape'owi.

- Czy ty coś sugerujesz Sombra? - zapytał wściekły Sev.

- Nie tylko moim zdaniem jesteś jedyną osoba, która mogłaby zrobić coś takiego. Pytanie tylko dlaczego. - mówił dalej nie zważając na narastający wokół szum.

- W jakim celu miałbym to robić? Poza tym często się zdarza, że jakiś uczeń włamuje się do mojego gabinetu i kradnie składniki. Ale nie muszę ci się tłumaczyć. Oskarżać mnie? To śmieszne. - zaśmiał się ironicznie Snape.

- Przecież wszyscy wiedzą, że nienawidzisz Gryfonów...

- Przestańcie obydwoje. - Dumbledore w końcu przerwał tą wymianę zdań. - Ron zaprowadź Deana do pani Pomfrey, żeby upewniła się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. A panów zapraszam do mojego gabinetu. Ponownie.

***

- Czy któryś z wasz może wytłumaczyć co to było za przedstawienie? - mówił zdenerwowany Dumbledore a dziwne błyski znów pojawiły się w jego oczach. Pomimo wściekłości Snape się przestraszył i jakby skurczył w sobie. Ten człowiek dziwnie na niego działał.

- Sam widziałeś Albusie, że ten laluś oskarżał mnie przed wszystkimi o próbę morderstwa na niewinnym uczniu! - zaczął wzburzony Sev.

- Ale proszę ciszej Severusie. Nie ma potrzeby byś krzyczał, słuch mam jeszcze dobry.

Słysząc to Snape skrzywił się. Dlaczego Dumbledore ciągle go strofował? Czy i tym razem będzie trzymał stronę Sombry?

- Wyraziłem tylko swoje poglądy i przypuszczenia. To poważna sprawa - jeszcze kilka chwil i mielibyśmy trupa na obiedzie. - odparł niewzruszony Santiago bawiąc się swoją różdżką.

- Oskarżając i obrażając mnie po raz kolejny przed uczniami? Podważyłeś mój autorytet! - krzyknął Sev tracąc całkowicie panowanie nad sobą.

- Severusie! - powiedział podniesionym głosem Albus.

- Przepraszam dyrektorze, to się więcej nie powtórzy. - i po raz kolejny tego dnia wyszedł z gabinetu Dumbledore'a trzaskając wielkimi drzwiami.

***

Po rozmowie z dyrektorem Snape udał się prosto do swojego gabinetu, gdzie od razu dopadł gabloty, w której trzymał gotowe eliksiry i składniki. Tak jak przypuszczał brakowało użytej przy obiedzie trucizny. Ale to, co powiedział o włamujących się tutaj uczniach nie było prawdą. Żaden uczeń, choćby był prymusem, nie zdołałby się włamać do jego gabinetu. Już Sev się o to zatroszczył. Wiedział, że wszyscy w zamku brzydzą się czarną magią. Może z wyjątkiem Sombry. Z całego grona pedagogicznego tylko on jeden mógł znać się na użytych przez Snape'a klątwach. Oczywiście zabezpieczenia wyglądają na nienaruszone, co potwierdza tylko jego teorię.

Jeśli to on zatruł ciasto to dlaczego to zrobił? Jaki miał w tym cel? Oprócz tego, że teraz wszyscy myślą, że to Snape jest mordercą. To chce wszystkim udowodnić? Następnym razem, gdy Sombra go obrazi to go zabije i będzie po sprawie.

Ale Snape nie był mordercą. A przynajmniej się za niego nie uważał, ponieważ gdyby przyznał przed sobą kim naprawdę jest, nie byłby w stanie żyć przez dręczące go wyrzuty sumienia. Prawdą było, iż zabijał ludzi. W młodości, gdy zaczynał jako Śmierciożerca, robił to dla zabawy. Potem wykonywał powierzone mu przez Czarnego Pana zadania. Ale od dziesięciu lat nikt nie zginął z jego ręki. Dlatego chociaż odezwał się w nim morderczy instynkt, nie był pewien czy zdołałby rzucić na Sombrę śmiertelne zaklęcie, nie mając całkowitej pewności, że jest on winny.

Mimo wszystko poczuł się lepiej snując niepoprawne wyobrażenia, jak mógłby pozbyć się kłopotu, którym był Sombra, bez użycia czarów. Mając ojca mugola znał się na zabawkach jakich używali pozamagiczni w tym celu. Po opróżnieniu kieliszka Ognistej i wypaleniu kilku papierosów, był gotów do prowadzenia lekcji.

***

Kiedy wszedł do klasy Puchoni już siedzieli na swoich miejscach czekając na nauczyciela. Przyzwyczajony do panującej na swoich lekcjach ciszy, Snape doszedł do biurka i usiadł na krześle. Dopiero po chwili zauważył, iż unoszące się w klasie napięcie jest większe niż zazwyczaj. Sev powoli przyjrzał się twarzom zgromadzonym w sali. Nikt nie patrzył się w stronę nauczyciela a wszyscy zdawali się być czymś podenerwowali. Zawsze oczekiwali w napięciu co wydarzy się na zajęciach. Ale dziś był to inny rodzaj zdenerwowania. Snape nie potrafił tego wytłumaczyć, ale jego trenowany przez lata instynkt podpowiadał mu, że coś jest inaczej. Czyżby bali się że Sever kogoś otruje dla zabawy? Z miłą chęcią, ale nie tym razem.

- Czy coś was dzisiaj trapi? Jesteście dziwnie spokojni. - zapytał niby mimochodem, bacznie im się przyglądając. Nikt nie odważył się mu odpowiedzieć, więc Snape ich zignorował. Skoro się już się boją to da im prawdziwy powód do obaw.

- Jeśli jesteście gotowi to możemy zacząć. Pod koniec roku czekają was egzaminy podsumowujące wasze umiejętności magiczne. Test z eliksirów jest jednym z najtrudniejszych, więc jeśli zależy wam na uzyskaniu wysokiej oceny, będziecie musieli się bardzo przyłożyć. Niektórzy może planują karierę aurorów lub innych służb porządkowych. Egzaminatorzy więc, będą od was wymagać znajomości różnego rodzaju antidotów na niebezpieczne trucizny. Dlatego w tym roku zajmiemy się bardziej zaawansowaną dziedziną eliksirów. Przepraszam panie Todd, czy ja panu w czymś przeszkadzam? - niespodziewanie zakończył swój wywód Snape uderzając zaskoczonego Puchona różdżką w głowę. W swojej głupocie Victor Todd czytał na eliksirach książkę o Quiddlichu. Teraz opasły tom spoczywał w rękach Severa.

- „Jak grać, żeby wygrać”. O ile dobrze pamiętam jest pan kapitanem drużyny Hufflepuffu?

Victor zdołał tylko kiwnąć potakująco głową. Spodziewał się, co za chwilę nastąpi.

- Więc na pewno nie chce pan, żeby przez przypadek jakiś nauczyciel, na przykład ja, pozbawił pana możliwości gry w pierwszym meczu przeciwko Ślizgonom, prawda?

- Ja... Nie chciałem... Bardzo pana przepraszam, panie profesorze. - zdołał wykrztusić do swoich kolan.

- Same przeprosiny nie wystarczą Todd. Musisz ponieść konsekwencje. Uczę cię już sześć lat, ale widzę, że nic nie trafia do twojej pustej głowy.

- Ale niech pan tego nie robi... - zaczął

- Niech pan? No proszę, będziesz mi jeszcze rozkazywać. - odpowiedział mu z uśmiechem Sev. - Szukaj lepiej zastępcy na mecz. A teraz powiedz z łaski swojej jak zareagowałbyś, gdybyś musiał pomóc osobie otrutej przy pomocy arszeniku...

Pytanie Snape'a przerwało ciche lecz stanowcze pukanie do drzwi. Nie czekając na pozwolenie do klasy wkroczył nauczyciel obrony przed czarną magią. Od progu dało się wyczuć silną woń perfum, wzmagającą się w miarę przybliżania się intruza. Nieskazitelnie ubrany z idealnym białym uśmiechem i starannie ułożonymi włosami, rozsiewał wokół siebie urok, któremu trudno było się oprzeć. Kiedy dotarł do pastwiącego się nad uczniem Snape'a przystanął i wyciągnął rękę na powitanie.

- Buenos dias Severusie. - przywitał się radośnie z Mistrzem Eliksirów.

Snape zignorował powitalny gest przybysza i rzucił tylko:

- Czego chcesz?

W ogóle niezniechęcony chłodnym powitaniem Diego z uśmiechem zaczął tłumaczyć powód swojej wizyty.

- Bardzo cię przepraszam Severusie, ale jestem tak podekscytowany, że nie mogłem dłużej czekać. Otóż organizuję jutro przyjęcie urodzinowe i byłbym zachwycony gdybyś zaszczycił mnie swoją obecnością. Wszystkie szczegóły znajdziesz w tym oto zaproszeniu.

Słysząc to Snape wytrzeszczył oczy. Spodziewałby się wszystkiego, absolutnie wszystkiego, ale nie tego. Sombra przychodzi sobie do niego jak gdyby nigdy nic i zaprasza na przyjacielskie spotkanie. To podejrzane.

- Dziękuję za zaproszenie. Dam ci odpowiedź jutro, a teraz jeśli pozwolisz muszę prowadzić lekcję.

- Ależ oczywiście amigo. I jeszcze raz przepraszam, że ci przeszkodziłem. - zakończył z szarmanckim uśmiechem i opuścił klasę zostawiając za sobą nikły zapach perfum.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.