Opowiadanie
Komiks: Monte Cassino - recenzja
Autor: | Slova |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Recenzja, Komiks |
Dodany: | 2009-09-23 18:34:43 |
Aktualizowany: | 2023-10-18 21:01:43 |
Wydawnictwo: Stowarzyszenie Pokolenie
Rok wydania polskiego: 5/2009
Liczba stron: 124
Format: 210x290 mm
Oprawa: miękka
Druk: czarno-biały
Ostatnimi czasy w punktach prasowych w sprzedaży pojawił się komiks o przyciągającej uwagę nazwie Monte Cassino. Sam tytuł wystarczył, że szybko chwyciłem jedyny dostępny w kiosku egzemplarz i zapłaciłem za niego nawet go nie przeglądając. Nie zraziła mnie nawet cena dwudziestu pięciu złotych (bez VAT!) i format A4 (na stojąco na półce się nie mieści, a leżąc nie zwraca na siebie uwagi), przy blisko stu trzydziestu stronach objętości. W końcu to ma być opowieść o czymś dla nas ważnym.
Każdy z nas wie doskonale, co wydarzyło się na górze Monte Cassino, zdajemy sobie także sprawę z tego, jaki wpływ miały tamte wydarzenia na dalszy wizerunek Polaków w Europie i na naszą mentalność. Niewielu natomiast potrafi określić, co dokładnie działo się wtedy we Włoszech i kiedy tak naprawdę do akcji wkroczyli nasi przodkowie. Nie piszę tego artykułu w celu nauczania historii, spragnionych wiedzy internautów odsyłam do książki Bitwa o Monte Cassino Melchiora Wańkowicza, którą zapewne większość czytających recenzję doskonale kojarzy, chociażby jako lekturę szkolną.
Autorem scenariusza komiksu jest Zbigniew Tomecki, z zawodu technik reklamy, a rysownikiem Gabriela Becla, absolwentka Uniwersytetu Śląskiego na kierunku grafiki artystycznej i edytorskiej. Duet ten ma już na swoim koncie kilka prac, m.in. komiksy Zło, Umbra Mortis czy Opowiadania, a także szereg okładek dla wydawnictw ISA, Bellona, Fabryka Słów, i innych. Obydwoje stworzyli także storyboardy do reklamówek TVP1. Owocem ich współpracy ze Stowarzyszeniem POKOLENIE jest właśnie Monte Cassino. Partnerami wydania jest Instytut Pamięci Narodowej, Narodowe Centrum Kultury, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, Fundacja Rozwoju Gospodarczo - Społecznego FROGOS, Stowarzyszenie Federacji Młodzieży Walczącej, 1939 - zaczęło się w Polsce, Grupa kapitałowa IDMSA, a głównym - Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Patronat medialny nad wydaniem objął portal Gildia.pl i czasopismo Odkrywca. Bez wątpienia tak duże wsparcie ze strony znaczących rządowych i społecznych organizacji pozytywnie wpływa na wizerunek komiksu i zaufanie, że jakością dorównuje wadze partnerów. O tym, czy tak jest w rzeczywistości wspomnę za chwilę.
Dodatkowym atutem komiksu jest postać Ś.P. pana profesora Witolda Żdanowicza, który zajął się konsultacją historyczną komiksu, a w walkach o Monte Cassino brał udział osobiście. Po wojnie podjął studia na Wydziale Matematyczno-Fizyczno-Chemicznym Uniwersytetu i Politechniki Wrocławskiej. Jego autorytet dodatkowo podnoszą liczne odznaczenia, m.in. Krzyż Walecznych, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Oficerski OOP, Złoty Krzyż Zasługi. Był współtwórcą i inicjatorem budowy pomnika bohaterów Monte Cassino w Zabrzu, redaktorem tomu pt. „Śląsk pamięci Monte Cassino”, oraz założycielem i przewodniczącym stowarzyszenia „Zespół Inicjatywy Funduszu Śląsk Pamięci Monte Cassino”. Zmarł 2 września 2008 roku w wieku osiemdziesięciu pięciu lat i to właśnie pamięci jego i innych żołnierzy, którzy brali udział w walkach o wzgórze klasztorne, autorzy dedykują swoją pracę.
Głównym bohaterem komiksu jest młody porucznik Jakub Grebowski, autor popularnej przed wojną powieści, któremu dowództwo powierza misję nadzorowania pracy Melchiora Wańkowicza, pragnącego jak najdokładniej opisać bitwę o Monte Cassino. Cel szczytny, to prawda, jednakże dociekliwość pisarza szybko przysparza mu przeciwników, gdyż potrafi on wypytywać o najdrobniejsze szczegóły dopiero co wracających z pola walki żołnierzy. Grebowskiemu sprawy nie ułatwiają także literackie spory, które w dwudziestoleciu międzywojennym prowadził z obiektem swojej przyszłej „opieki” na łamach prasy branżowej. Ponadto obydwaj pisarze zdają się reprezentować zupełnie odmienne podejście do literatury i roli, jaką może ona odegrać w historii. Co ciekawe, a wręcz z mojego punktu widzenia naganne, twórcy komiksu we wstępie nie wspomnieli o tym, że Melchior Wańkowicz był osobą istniejącą naprawdę. Bez wątpienia wiele osób uzna ten zarzut za bezpodstawny - w końcu każdy powinien o tym wiedzieć. Nie ma jednak co ukrywać - dzisiejszy gimnazjalista raczej sam by tego faktu nie odkrył, a kto wie, może ta wiedza pchnęła by go do przeczytania wspomnianej wcześniej książki.
Fabułę Monte Cassino porównałbym do pnia drzewa, od którego odchodzą nierozgałęziające się konary - historie z frontu, które porucznik wyobraża sobie podczas przeglądania materiałów zebranych przez Wańkowicza. Oczyma wyobraźni widzi bombardowanie artyleryjskie, które poprzedziło czwarte natarcie na linię Gustawa, walki o kluczowe punkty na wzgórzach 593, 569, a także sytuację Polaków atakujących wroga na Widmie i Gardzieli. Autorzy dobrze odzwierciedlili dramatyzm przedstawionych starć, ukazując wiele brutalnych scen, śmierć, czy heroiczne poświęcenie żołnierzy, a jednocześnie nie nużąc czytelnika nieprzerwanym potokiem obrazu krwi i zniszczenia. Każda ze scen ma swoich anonimowych bohaterów, których obserwujemy w trakcie zmagań z wrogiem. Kiedy któryś z nich umiera, akcja przenosi się w inne miejsce. Fabuła nie ma formy sprawozdania czy dokumentu, jest bliższa raczej osobistej relacji przeplatanej ogólnymi informacjami, które mają na celu pomóc czytelnikowi w zorientowaniu się w sytuacji. Nieco przypomina książkę O jeden most za daleko, w której Cornelius Ryan opisał operację „Market-Garden”.
Niezbyt przypadła mi do gustu postać głównego bohatera, który prowadzi pierwszoosobową narrację i komentuje przedstawione sytuacje. Moim zdaniem autorzy zbyt mocno uwydatnili jego problemy, niechcący czyniąc je przez to absurdalnymi. O Grebowskim wiemy, że jest synem żołnierza, w trakcie wojny stracił całą rodzinę, a także muzę. Nie ma dalej sił by tworzyć, a to z kolei powoduje, że nie jest w stanie w jakikolwiek sposób wpłynąć na Wańkowicza. Na dłuższą metę nużące jest użalanie się porucznika nad tym, że jego muza odeszła. Wprawdzie senne koszmary, które kilkakrotnie pojawiają się w komiksie są dość przekonujące i dobrze oddają stan ducha Grebowskiego, lecz na tle całości wydają się być wciśnięte na siłę.
Zdecydowanie lepiej wypadają bohaterowie pobocznych historii z frontu, którzy znaleźli się w środku prawdziwego dramatu, często przeżywając swoje ostatnie chwile na tym świecie, a ich odczucia naprawdę poruszają czytelnika. Na uwagę szczególnie zasługuje postać Mirosława Jaśko - to na podstawie jego notatki z Widma Grebowski wyobraża sobie poczynania walczących tam żołnierzy. Postać spodobała mi się zwłaszcza dlatego, że w sposób charakterystyczny dla Polaków ze wschodu zastępuje czasowniki w pierwszej osobie liczby pojedynczej i mnogiej tymi samymi, lecz odmienionymi przez trzecią osobę. Nie jest to jedyna tego typu stylizacja, mająca na celu pokazanie uczestnictwa w bitwie mieszkańców wszystkich części naszego kraju. W komiksie spotkać można kwestie napisane gwarą śląską, natomiast wypowiedzi Niemców to najprawdziwszy niemiecki. Niestety, w tym miejscu pojawia się pewien mankament, gdyż autorzy komiksu nie pokusili się o przetłumaczenie fragmentów, mogących brzmieć niezrozumiale dla czytelnika. Na szczęście, większości można się domyślić z kontekstu i sytuacji, w jakiej znajdują się postaci, a dodatkowo komiks zyskuje na realizmie. W trakcie lektury nie podobało mi się natomiast „kropkowanie” wulgarnych wypowiedzi. Bądź co bądź w komiksie występują dorośli ludzie, a w trakcie bitwy nikt nie zastanawia się nad doborem słów, także taki ton jest tu całkowicie zrozumiały i jak najbardziej na miejscu. Cenzurowanie pozostawia jedynie niesmak i zbytnio zwraca na siebie uwagę, wybijając czytelnika z rytmu opowieści.
Skoro już wspomniałem o realizmie, to zaznaczę, że pod tym względem nie mam Monte Cassino nic do zarzucenia. Komiks w miarę wiernie przedstawia losy Polaków podczas walk we Włoszech, ale jedynie przy okazji wstępu i niektórych komentarzy narratora lub zapisków zgromadzonych przez Wańkowicza. Sama akcja skupia się raczej na osobistych przeżyciach żołnierzy i sytuacji w samym centrum zmagań, zawiłości historyczne pozostawiając z tyłu. Czytelnicy interesujący się historią mogą z tego powodu odczuwać niedosyt, jednak autorzy kierują swoją pracę głównie do tych, którzy o tej dziedzinie nauki mają niewielkie pojęcie. Jak więc widać ilość podanych informacji jest optymalna i wystarczy, by oświecić i zainteresować mniej obeznanych w temacie, a jednocześnie nie zanudzić i wpasować się w gusta znawców.
Muszę się przyznać, że kiedy dowiedziałem się, iż autorką ilustracji jest kobieta, nabrałem wątpliwości, czy ujrzę starannie odwzorowane elementy umundurowania i uzbrojenia. Na szczęście się myliłem, ponieważ ilość detali zadowoli nawet najzagorzalszych miłośników militariów. Oprócz dobrze narysowanych karabinów, pistoletów maszynowych, części oporządzenia i czołgów, oko cieszą pozornie tak mało znaczące elementy, jak rozrzucone łuski czy sporadycznie rosnąca na kamieniach trawa. Dzięki temu puste, białe tła są spotykane tylko w niektórych kadrach, głównie po to, by skupić uwagę czytelnika na jakiejś postaci czy przedmiocie. Niekiedy wręcz ilość osób w scenie i kumulacja drobnych elementów jest oszałamiająca. Pod tym względem pani Becla odwaliła kawał dobrej roboty.
Trochę gorzej sprawa ma się z rysunkami postaci, ponieważ większość twarzy jest do siebie łudząco podobna i czytając komiks nieraz odnosiłem wrażenie, że gdzieś już daną osobę widziałem, chociaż nazywała się inaczej. Przeszukanie poprzednich stron utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Głównymi elementami odróżniającymi postaci są takie detale, jak zarost czy okulary, natomiast niestety główne rysy się powielają. Sytuację ratuje nieco mimika, która jest bardzo naturalna, a wraz ze starannym i przemyślanym cieniowaniem i czarno - białą kolorystyką dobrze buduje klimat.
Na uwagę zasługuje również filmowe kadrowanie, bardzo dynamiczne i staranne zbliżenia oraz szerokie ujęcia większych połaci terenu, przy czym widok prezentowany jest z bardzo różnych stron, przyciągając uwagę czytelnika.
Pod względem technicznym wydanie również stoi na wysokim poziomie. Nie spotkałem ani jednego rozmazanego obrazka albo zlewających się ze sobą liter, także papier jest mocny i przyjemny w dotyku, a laminowana okładka, mimo, iż miękka, jest wytrzymała na uszkodzenia.
Na swojej stronie internetowej autorzy informują, że następna część komiksu jest w trakcie prac i zostanie wydana w przyszłym roku. Mam tylko nadzieję, że tym razem ich praca będzie mogła trafić do większej rzeszy czytelników. Nie ma co ukrywać - czterotysięczny nakład to niewiele, a wręcz za mało, by w jakimkolwiek stopniu wpłynąć na świadomość społeczeństwa w danej kwestii. To prawda, że mangi w naszym kraju są drukowane w większej ilości egzemplarzy, jednak w przeciwieństwie do Monte Cassino są kierowane do dość wąskiej grupy fanów. Autorom komiksu z pewnością przyświecał wyższy cel, lecz by go zrealizować, należy uwzględnić, że wymagających oświecenia młodych ludzi mamy w Polsce kilkukrotnie więcej, niż może wynieść nakład jakiejkolwiek książki czy codziennej gazety. Z tego też względu potrzeba nam takich inicjatyw, jak dzieło Zbigniewa Tomeckiego i Gabrieli Becla. Miejmy więc nadzieję, że ich wysiłek zapoczątkuje nowy boom na komiksy historyczne, o książkach już nie wspominając.
Czy więc autorzy podołali zadaniu i ich praca jakościowo jest wprost proporcjonalna do znaczenia partnerów wydania? Moim zdaniem tak, chociaż czytając sieciowe opinie można by w to zwątpić. Głównymi zarzutami internautów były onomatopeje (nie wiem, jak można mieć pretensje o udźwiękowienie komiksu) i sztywne dialogi, co mnie osobiście nie przeszkadzało. Przecież w grach wojennych pokroju Call of Duty dialogi są jeszcze bardziej monotonne, a jednak grywalność nadal jest bardzo wysoka. Nie będę polemizował z całą zbiorowością polskich fanów komiksów, więc ostateczną ocenę pozostawię Tobie, drogi czytelniku.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.