Opowiadanie
Rycerze Bogów
Rozdział 1
Autor: | Nemo Prime |
---|---|
Serie: | Sailor Moon |
Gatunki: | Fantasy |
Uwagi: | Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2009-11-12 23:32:38 |
Aktualizowany: | 2009-11-12 23:38:38 |
Następny rozdział
Pole należy wypełnić w przypadku zamieszczenia tłumaczenia opowiadania zagranicznego. Wymaganymi informacjami są: odnośnik do oryginału oraz posiadanie zgody autora na publikację. (Przypominamy, że na Czytelni Tanuki zamieszczamy tylko te tłumaczenia, które takową zgodę posiadają.)
Dla własnych opowiadań, autor może wyrazić zgodę lub zakazać kopiowania całości lub fragmentów przez osoby trzecie.
Słońce powoli zaczęło wschodzić na Tokio. Był to pierwszy dzień lipca z każdą minutą kiedy słonce podnosiło się ze wschodu wraz z nim wzrastała temperatura. Chociaż dzień dopiero się zaczynał, większość mieszkańców wiedziało, że będzie bardzo upalny. Kiedy słońce coraz bardziej podnosiło się coraz większa ilość promieni wdzierała się przez szyby do domów i mieszkań. Nie ominęło to również pewnego domostwa na obrzeżach Tokio. Kiedy promienie wdzierały się do pokoju pewnej dziewczyny owa smacznie sobie spała. Była to młoda 14 letnia osoba, średniego wzrostu blondynka z włosami spiętymi w bardzo długie warkocze. Jedyną szczególną rzeczą dotyczącą jej fryzury były 2 małe koczki ułożone w postaci okrągłych pyz. Chociaż budzik dzwonił już od dłuższego czasu próbując obudzić ją, ona nie zwracała uwagi i cały czas spała. Nie interesowała się upierdliwym urządzeniem. W końcu jednak jej przyjemny sen został przerwany przez brzmiący z dołu wołający ją znajomy głos.
- Usagi wstawaj! Spóźnisz się na samolot. - Głos kobiety wydawał się nad wyraz poważny. Dziewczyna choć niezadowolona otworzyła oczy i spoglądała przez okno na przedzierające się do jej pokoju światło. Wyraz jej twarzy okazywał, że raczej nie była zadowolona z tej pobudki. Leniwie wyciągnęła rękę w kierunku nocnej szafki biorąc do niej budzik, żeby sprawdzić godzinę. Kiedy to uczyniła powiedziała do siebie cichutkim, zaspanym głosikiem „cholera, teraz to na pewno dziewczyny mi łeb urwą! Zwłaszcza, że jestem spóźniona” kontynuowała do siebie.
- A zagrają nim w ping-ponga gdy przeze mnie spóźnimy się na samolot. Matko.... Że ja się zgodziłam wyjeżdżać pierwszego dnia wakacji za granicę. Ogólnie rzecz biorąc Ami jest zbyt nadgorliwa, że tydzień przed zakończeniem roku szkolnego znalazła nam wycieczkę. Jak nazywa się ten kraj gdzie mamy jechać.... Folska? A nie. Polska. Chociaż wydaje mi się, że nie będzie za ciekawie ale po długiej walce z Bractwem Czarnego Księżyca zasługujemy na odpoczynek.
Po wypowiedzeniu tych słów do siebie leniwie wstała ze swojego łóżka kierując swoje kroki do łazienki, by zakończyć swoje przygotowania do wakacji. Poranne doprowadzenie się do ładu zajęło jej nie więcej niż 10-15 minut. Chociaż i tak była już spóźniona na zbiórkę to i tak spieszyła się, by zdążyć na samolot. Kiedy była przygotowana wzięła z pokoju jedynie torbę podróżną, drobny bagaż podręczny i zeszła na dół. Na dole oprócz jej matki nie było nikogo innego. Jedna rzecz nie dawała jej spokoju więc zapytała się matki:
- Mamo... Powiedz mi gdzie jest Chibiusa? Nigdzie jej nie widzę. Gdzie ona jest?
- Twoja kuzynka już dawno wyjechała na lotnisko. Powiem ci szczerze kochana córciu, że ona jest bardziej zorganizowana niż ty.
- Zorganizowana?? - Spytała z nieukrywanym sarkazmem. - Wiesz co mamo powiem ci, że prawdopodobnie spotkasz kiedyś osobę, która będzie jeszcze mniej zorganizowana niż ja. - Wypowiedz córki sprawiła, że kobieta lekko zaczęła chichotać. Po czym odparła.
-Oj, Usagi ty chyba nigdy się nie zmienisz. Leć bo spóźnisz się na samolot. Taksówka już czeka przed domem.
Kiedy Usagi zakończyła rozmowę, skierowała swoje kroki ku wyjściu, taksówka czekała pod domem. Gdy wsiadła do samochodu, kierowca rozpoczną kurs na lotnisko, Usagi miała nadzieję, że jej spóźnienie nie zwiększy i tak ochrzanu, który tak czy siak dostanie od przyjaciółek. Cała sytuację obserwowały z dachu dwa koty, czarna kotka i biały kot.
- Troszkę się martwię tym, że wyjeżdżają bez nas. Mam dziwne wrażenie, że nasza pomoc by im się przydała. - powiedziała, czarna kotka.
- Nie powinnaś się tym aż tak martwić. - stwierdził uspokajającym tonem głosu, biały kot. - W końcu, jak na razie nic złego się nie gotuję, przecież byśmy już o tym widzieli.
- Artemisie. - rozpoczęła kotka, odwracając głowę do kota. - Czemu ty zawsze masz takie proste podejście do wszystkiego. Przecież wiesz, że Usagi wręcz jest mistrzynią w popełnianiu błędów.
- Luna, na razie od czasu kiedy Mędrzec został zniszczony nic, nadzwyczajnego się nie wydarzyło. A pozatym przyda się im odpoczynek. - Artemis odparł z uśmiechem na ustach próbując podnieść na duchu swoją towarzyszkę. - Poza tym, ten wyjazd może być dobrą lekcją, lekcją dla naszej księżniczki.
- Lekcją? - spytała lekko zdziwiona, tym słowem ponieważ nie rozumiała czego można się nauczyć podczas wycieczki. - Chodzi ci o to, że pozna inną kulturę?
- Dokładnie. W końcu nasza kochana Usagi w przyszłości ma zostać królową całej Ziemi i chyba już się domyślasz o co mi chodzi.
Luna ze zdziwienia powoli przeszła w stan lekkiego zadowolenia. Zaczynała rozumieć, że jako królowa musi znać obyczaje inny kultur, w końcu dobra władczyni powinna znać wszystkie aspekty życia swoich przyszłych podanych, a ja wiadomo najlepiej uczyć się można poprzez kontakt z daną rzeczą.
- Wiesz, jednak to nie jest taki głupi pomysł by Usagi nabrała trochę powagi. - odparła. - Ale jednak martwi mnie to że, może coś się wydarzyć, a nas tam z nimi nie będzie. Zwłaszcza, że nasze rady często im się przydają.
- Nie ukrywam że masz rację Luna, ale przez ostatni czas walka z Bractwem Czarnego Księżyca mocno dała im się we znaki. A i jeszcze egzaminy końcowe jak to żartobliwie ujmę „dokończyły dzieło zniszczenia” i z tego tytułu przydadza się naszym podopiecznym, chwila relaksu. - Artemis ciągnął spokojnie. Nawet niegłupie spostrzeżenia, po czym powiedział bardzo zachęcającym głosem. - A poza tym nawet my możemy z tego skorzystać.
- W jaki sposób?
- To że przez te dwa tygodnie będziemy mieli mnóstwo czasu tylko dla siebie. - odpowiedział rzucając wzrok tak ja by w jego głowie, rodziły się kosmate myśli.
Luna przez pewien bardzo króciutką chwilę była zdziwiona jednak potem uśmiechnęła się i stwierdziła z bardzo miłym tonem głosu.
- Ty wierz jak pocieszyć kobietę.
- No cóż w głębi duszy jestem niepoprawnym romantykiem.
Tym czasem w Tokijskim lotnisku od samego rana krzątali się różni ludzie. Inni przybywali, inni wybywali, co jakiś czas informacja nadawała ogłoszenia przez mikrofon w środku wielkiej hali. Pośród krzątających się tam ludzi stała niewielka grupa składająca się z pięciorga dziewcząt i jednego chłopaka. Grupa ta oczekiwała z pewnością na swoją kolejkę do odprawy lotniczej. Jedna z dziewczyn nerwowo spoglądała na zegarek. Była czarnowłosa, o poważnym i zdecydowanym wyrazie twarzy, jednak rysował się u niej grymas zniecierpliwienia pomieszany z lekkim zdenerwowaniem. W końcu opuściła rękę, na której znajdował się zegarek i powiedziała do reszt grupy.
- Cholera, czy Usagi musi zawsze się spóźniać? Nawet jak nie ma szkoły to zawsze przybywa ostatnia. Co ona ma zamiar spóźnić się nawet na swój pogrzeb?
- Rei, spokojnie odprawę mamy dopiero za czterdzieści minut Usagi na pewno zdąży. -powiedziała, próbując uspokoić swoją przyjaciółkę spokojna niebiesko oka dziewczyna z wyrazem twarzy mówiący o tym, że jest najbardziej przyjacielską osobą.
- Ami, ale przecież mogła by wreszcie nauczyć się punktualności. - rzekła z lekkim zażenowaniem w glosie. - Już tyle razem przeszliśmy, i nic w ząb się nie nauczyła, mogę nawet postawić moje dziewictwo że takiego roztrzepańca jak Usagi nie ma nigdzie indziej na świecie.
- Rei jesteś dla niej zbyt surowa. - odparła inna, wysoka oraz atletycznie zbudowana dziewczyna z brązowymi włosami upiętymi na kształt końskiego ogona. - W końcu to ona zniszczyła Metalię i Mędrca, a na tego roztrzepańca to wręcz olbrzymie dokonania.
-Tak, ale nie za bardzo uśmiecha mi się to, że nasz samolot ucieknie przez nią, zwłaszcza że cały tydzień czekałam na ten dzień. - dodała kolejna, blond włosa dziewczyna z charakterystyczną czerwoną kokardą zawiązaną na głowie. - Makoto jednak bardzo mnie dziwi, że zgodziłaś się lecieć z nami. Przecież ty ponoć boisz się samolotów?
- No właśnie Minako boję się, i nie wiem jakim cudem udało się Ami mnie namówić, żebym wsiadła to tego latającego żelaznego cholerstwa.
- W końcu jednak Ami znalazła doby sposób na to, abyś zwalczyła swój strach. - odparł wysoki czarno włosy chłopak, znajdujący się w grupie pięciorga dziewcząt.
- Jaką metodę? - spytała Makoto, ze zdziwieniem na twarzy. - Co ty gadasz Mamoru?
- Metoda ta nazywa się „Metodą Klina” - odparł.
- Metoda Klina? - spytała piąta, najmniejsza, różowo włosa dziewczyna. Była ona najmłodsza z grupy. - Mamo, na czym ona polega?
- Ty, żeby Makoto przezwyciężyła strach przed samolotem, powinna stawić czoła dosłownie ze swoim lekiem. - odparła Ami. - Ponoć ta metoda, jest niezwykle skuteczna.
- A czy stosuje się ją tylko do wali ze strachem?
- Można, ją wykorzystać, również do tego by oduczyć osobę by jakiejś rzeczy nie robiła, poprzez wywołane u niej wstrętu do tego. - odpowiedział na pytanie, małej dziewczynki Mamoru. Odpowiedź była tak zwięzła, że zaspokoiła jej ciekawość.
Dziewczynka uśmiechnęła się do wszystkich, po czym powiedziała.
- No to wreszcie będę miała metodę na wyleczenie Usarg z jej lenistwa.
- Chibiuso. - Mamoru powiedział poważnym stanowczym tonem, jednak nie sprawiającym ważenia surowości. - Lepiej nie kombinuj. Żadnych nieciekawych rzeczy, zwłaszcza że to dzięki Usagi wyrwaliśmy cię z rąk Czarnego Księżyca.
-Wiem, ale jednak moja przyszła matka powinna zostać oduczona z jej lenistwa. - Chibiusa odpowiedziała spokojnie i z pewnym rodzajem racji w glosie.
- Powiem szczerze, że Chibiusa ma rację. Powinno się ją oduczyć jej ślamazarności. - powiedziała Minako. - W końcu Usagi musi się nauczyć…
Kiedy Mainko próbowała dokończyć swoją wypowiedź, wszyscy usłyszeli wołający do nich znajomy głos. Odwrócili się w kierunku z którego dobiegał, i już biegnąć na złamanie karku w ich kierunku Usagi, kiedy dobiegła ciężko sapała tak jak by zakończyła maraton, przez ciężki wydech powiedziała do zgromadzonych.
-Przepraszam… za spóźnienie… mam nadzieje że nie… czekałyście na mnie zbyt długo.
-Usagi do jasnej cholerki. - powiedziała zdenerwowana Rei. - Czemu się znowu spóźniłaś? I lepiej żebyś miała dobre usprawiedliwienie.
- Zaspałam. - odpowiedziała beztrosko i z uśmiechem na ustach. Rei jedynie położyła rękę na swoim czole mówiąc.
-Ty chyba już nigdy się nie zmienisz.
Kiedy Rei wypowiedziała te słowa, w tym momencie nadeszła ich kolej na odprawę. Grupa ruszyła w kierunku odprawy bagażowej. Odprawa każdego bagażu zajęła kilka minut. Ami ostatnia podała sówce toboły, najpierw podała celnikowi swój bagaż podręczny. Kiedy celnik podniósł go, ze zdziwieniem zapytał:
- Panienka wybaczy, ale czy w trzyma panienka tutaj cegły? Bo troszkę ciężki jak na bagaż podręczny.
- Ja tam mam tylko kilka książek. - odpowiedziała.
- Kilka książek?- spytał zdziwiony celnik. -Można rzucić okiem?
- Jaka pan musi, to proszę.
Celnik otworzył bagaż. Jego zaskoczenie oraz zaskoczenie grupy było dość duże, gdyż większość miejsca w walizce zajmowały właśnie wspomniane przez Ami książki. Celnik spojrzał się tylko na Ami, po czym stwierdził:
-Widzę, że panienka bardzo lubi czytać bo posiada panienka tyle książek w tej walizeczce.
- Właśnie trafił pan w samą dziesiątkę. - Ami jedynie odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. Celnik jedynie zamknął walizkę, po czym zwrócił ją jej właścicielce. Po przekroczeniu przejścia do dalszej części kompleksu, Usagi jedynie spytała nadal będąc w zdumieniu.
- Ami ty chyba jesteś troszeczkę uzależniona. Na co ci tyle książek?
- Do czytania. - odpowiedziała. - Lot zajmie nam przynajmniej dziewięć godzin.
- ILE!? - Makoto wykrzyknęła z przerażeniem, Ami jedynie powtórzyła.
- Dziewięć.
- O boże. - Makoto oparła z jeszcze większym przerażeniem. - Ja nie dam rady tyle wytrzymać w tej pieprzonej puszce.
- Makoto przestań! Z pośród nas ty jesteś najsilniejsza, i zawsze ty pierwsza atakujesz wroga nawet, gdy jest od ciebie mocniejszy i jakoś nie trzęsiesz portkami. - odparła Minako.
- Tak, ale przed wrogiem mogę się jeszcze bronić, a w tej kilku tonowej konserwie, to co ja będę mogła zrobić jak zacznie spadać?
- Nie panikuj. - odparła spokojnie i z zachęcającym tonem głosu Rei. - Statystycznie lot samolotem to najbezpieczniejsza forma podróży.
Makoto nic nie odpowiedziała. Grupa ruszyła dalej jedynie przestraszona siłaczka przez pewien czas stała w miejscu, w myślach powiedziała do siebie „Kurwa, czemu się na to zgodziłam”, po czym ruszyła dalej, by dołączyć do reszty. Kiedy wszyscy znajdowali się na pasie startowym samolot już stał, do jego wnętrza zaczęli wchodzić inni poróżni. Usagi wraz z resztą również to uczyniła. Jedynie Makoto wychodziło to topornie, ale jednak w końcu znalazła się we wnętrzu. Wszyscy zasiedli na wyznaczonych dla nich miejscach. Usagi siedziała obok Mamoru, Ami wraz z Rei, Makoto i Chibiusa zajęły swoje miejsca. Jedynie Minako nie mogła znaleźć swojego przedziału, zatrzymała się nie daleko miejsc zajętych przez Ami i Rei, tam siedział już jakaś osoba. Był to chłopak o czarnych włosach. Wpatrywał się przez okno. Minako zaczęła patrzeć się na nieznajomego. Ten dość szybko zorientował się, że jest obserwowany. Kiedy odwrócił głowę w jej kierunku, Minako zaczęła udawać, że go nie zauważyła, próbując uniknąć sytuacji że jest jakaś nienormalna. Chłopak jedynie odparł do niej w języku angielskim.
-To miejsce jest wolne, jak chcesz to siadaj.
Mianko spojrzała się, na chłopaka rysy jego twarzy zdradzały to że jest europejczykiem. Jedynie dziwny akcent nie pozwalał jej dokładnie stwierdzić z jakiego kraju pochodzi. Usiadła więc, po czym odparła po angielsku:
- Dziękuję. Proszę wybacz ciekawość i bez pośredniość, ale z twojego akcentu wnioskuję że nie jesteś anglikiem.
Chłopak jedynie uśmiechnął się. Jednak było widać, że nie jest to złośliwy czy pogardliwy uśmiech i jedynie odparł:
- I masz rację. Nie jestem anglikiem. Właśnie lecę do domu tam, gdzie ty się udajesz.
- Jesteś polakiem? - spytała zaciekawiona. - Wiec stąd ten dziwny akcent.
- Właśnie. - odparł. - Nawet ja jestem zdania że polak gadający po angielsku, zawsze będzie gadać z takim durnym akcentem.
- Nieprawda, wcale on nie jest taki durny.
Chłopak jedynie uśmiechał się cały czas, po czym wysunął rękę i powiedział.
-Jestem Tomasz Fleischer.
- Minako Aino.- odpowiedziała i uścisnęła jego dłoń.
- Widzę, że lecisz do mojego kraju, na wakacje.
-No. - odparła - Zgadza się. Ostatnio dość dużo, słyszałam o twoje ojczyźnie.
-Słyszałaś?- spytał zaciekawiony. - A w czym mój kraj się zaszczycił, ze słyszeli o nim na drugim końcu świat? - spytał lekko chichocząc. - Wybacz mi to pytanie, czasami ten mój jęzor chlapnie coś czego nie trzeba.
- Nie, nie musisz przepraszać niczym mnie nie obraziłeś. - powiedziała z uśmiechem. - No o twoim kraju dość dużo słyszałam. Tak naprawdę to o twoich rodakach.
- A o jakich konkretnie, jeśli można spytać?
- No chodź by o Chopinie, Marii Curie-Skłodowskiej, Karolu Wojtyle, Poli Negri i oczywiście o słynnym polarniku Marku Kamiński. A i jeszcze kiedyś czytałam ciekawe opowiadanie autorstwa polaka.
- A jakie to było opowiadanie. - spytał zaciekawiony.
- Kurde, jak brzmiał ten tytuł… Wi… Wie… Wiesmin. - Mianko lekko się skrzywiła bo była pewna, że coś przekręciła. Jednak Tomasz wiedział o co chodzi po czym odparł.
- A Wiedźmin.
- No waśnie.
Minako wraz ze swoim nowy znajomym, prze jakieś dwie, trzy godziny kontynuowała rozmowę. Konwersacja sprawiała jej dużą frajdę. Nie wiedziała, że można prowadzić tak interesującą rozmowę z dopiero co poznaną osobą, na dodatek pochodzącą z innego kraju. Rozmowa dłużyła się przez jeszcze prawdopodobnie godzinę, mimo to nie chciała jej przerwać, tak dobrze się z nim rozmawiało.
- A jaki jest twój ulubiony aktor? - spytała zaciekawiona.
- Zagraniczny czy z mojego kraju?
- No, zagraniczny.
- Najbardziej to lubię Sean-a Connery-ego.
- Tego, co grał Bond-a?
- No. Według mnie to najlepszy ze wszystkich Bond-ów.
- Rany. Nie wiedziałam, że dwie dopiero co poznane osoby mogą tak długo rozmawiać na przeróżne temat.
- Życie jest bardzo niezwykłym pisarzem. Kto wie może to być początek pięknej przyjaźni...
- Mi by to bardzo pasowało- odpowiedziała z uśmiechem.
- Wierz Mina, mogę ci mówić Mina? Jak tak z tobą rozmawiam odnoszę bardzo dziwne wrażenie...
- Dziwne wrażenie? - spytała zaciekawiona. Jakie wrażenie?
- Takie jak bym przechodził Deja vu. To, że wydaje mi się jak byśmy już kiedyś rozmawiali.
Minako troszkę się zdziwiła słowami Tomasza, było to dla niej dziwne, bo nic z tych rzeczy nie wyczuwała. Jedynie co powiedziała to:
- No rzeczywiście dziwne. - Po wypowiedzeniu tych słów ziewnęła. Tomasz z uśmiechem powiedział:
- Widzę że jesteś zmęczona. Prześpij się, jak będziemy dolatywać obudzę się.
- Z miła, chęcią utnę sobie drzemkę. - odpowiedziała, po czym oparła głowę o oparcie fotela i w myślach powiedziała do siebie: „Jaki on miły, a jaki seksowny... Mam nadzieje, że w Polsce jest więcej takich smakołyków jak on”, po czym zamknęła oczy i usnęła.
Drogi Nemo...
Dawno nie czytałem opowiadania, które przypadłoby mi tak do gustu. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie ukaże się nowy rozdział, bo nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że akcja się rozwinie. Pozdrawiam
Jest parę błędów, ale opowiadanie ma potencjał. Czekam na więcej:D
Kilka powtórzeń.
Manako poznaje przystojnego Polaka - coś z tego mogłoby być, ale rozdział 1. bez żadnej wielkiej bomby. I bez fantasy, więc czekam na następny.
Polak, Polak! Szanujmy się. Zawsze przez P.