Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Smażony pstrąg z migdałami

Autor:cheops60
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Obyczajowy
Uwagi:Erotyka
Dodany:2009-11-05 08:00:24
Aktualizowany:2009-11-05 20:41:24


1.

Światowa literatura istnieje dzięki pięknym dziewczętom. Teza ta może wydawać się nieco ryzykowna ale będę przy niej obstawał. Tylko nie próbujcie mnie głupio poprawiać - kobiety nie istnieją, istnieją wyłącznie piękne dziewczęta w różnym wieku a historia literatury to jedna wielka, ciągnąca się od stuleci Pieśń nad Pieśniami, do której każde pokolenie dopisuje kilka zwrotek.

Pisanie to patologiczny nałóg jak palenie papierosów czy hazard. Walka z nałogami nie ma większego sensu. Ile jest czynności równie przyjemnych jak pierwszy papieros po 2-3 miesiącach „rzucania palenia”? Ja znam tylko jedną - kochać się z osiemnastolatką nocą na śniegu. Gorzej, gdy nałóg przeszkadza w pracy. Masz na karku termin ukończenia biznesplanu albo dopracowujesz uzasadnienie wniosku układowego a tu nagle dopada cię potrzeba pisania. Nie możesz się skupić ani na pisaniu bo klient wisi ci na telefonie ani na konsultingu bo temat (motyw, scena, wspomnienie) nawierca ci mózg domagając się, aby go zapisać. W efekcie nie wychodzi ani jedno ani drugie.

Lekarstwo jest tylko jedno - nałóg trzeba zaspokoić. Tak powstaje pierwsza wersja tekstu. Zwykle jest  bardzo niezgrabna, wręcz koślawa - po szybkim odczytaniu wywołuje niesmak. I wiem, ze czeka mnie długi cykl zmian i poprawek. Tak zaczyna się walka ze słowem. Wygrywam, gdy uda mi się przywołać naprawdę ciekawe wydarzenie, skojarzenie, przeżycie. Lub wspomnienie jednej z dziewcząt, które wcześniej poznałem.

2.

Przyszła tuż przed szóstą. Przekroczyła próg z widocznym  wahaniem.

-  Rozpłaszcz się. Zaraz przyniosę kawę - mówię.

Jest mocno wystraszona. To zrozumiałe - jest sam na sam z facetem w jego mieszkaniu. Siada na fotelu, rozgląda się dookoła. Jest ubrana w sukienkę w subtelne, błękitne wzorki,  która cudownie uwypukla zalety jej figury. Ma bardzo świeżą, mocno zarumienioną twarz bez widocznego makijażu - zapisuję to jej  jako duży plus. I odczuwa potrzebę usprawiedliwień:

- Przyszłam do pana .....

- ... aby nauczyć się wreszcie mówić mi po imieniu i wypić ze mną kawę i zjeść ze mną kolację i odbyć ciekawą rozmowę, której wspomnienie będzie dla mnie wspaniałym literackim tworzywem - kończę za nią.

- Pamiętam, mówił mi pan wcześniej ... - w tym momencie widzi moje zmarszczone brwi, wybucha nieco nerwowym śmiechem i czerwieni się jeszcze bardziej  - ...przepraszam, mówiłeś , że piszesz.

Wcześniej spotkaliśmy się dwa razy. Pierwsze spotkanie było w osiedlowym sklepie - był to przelotny kontakt kilku uśmiechów. Drugi kontakt był równie przypadkowy - wracałem z poczty i nagle okazało się, że idzie obok mnie w tym samym kierunku. Odpowiedziała na mój uśmiech a ja głośno stwierdziłem, że jeśli nie przyjmie mojego zaproszenia na kawę to sprzeciwi się przeznaczeniu. Powiedziałem to tonem grobowej powagi. W odpowiedzi powtórzyła słowo „kawa”  tonem, w którym pełno było  zwątpienia w szczerość moich intencji. Musiałem ratować sytuację - właśnie wtedy pojawił się tekst o literackim tworzywie. Przyjrzała mi się zaciekawiona. Pokazałem jej gdzie mieszkam i podałem numer komórki. Zadzwoniła dwa dni późnej. Użyła zabawnego pretekstu - jest w klasie maturalnej i szuka pewnej książki. Było to naprawdę rozczulające - nie podała mi nawet szukanego tytułu. Zachowując powagę powtórzyłem zaproszenie na kawę, książki mieliśmy poszukać przy okazji.

- Tak, dopada mnie czasami nałóg pisania - pomogłem jej - więc jesteś w klasie maturalnej?

- Tak - odpowiada z nagłą powagą.

- Lubisz czytać? - to pytanie otwiera wątek, który można rozbudować na wiele sposobów.

-  Tak, bardzo ... chociaż teraz  nie mam  na to czasu ... matura.

Przygląda mi się badawczo. Uśmiecham się do niej:

- Odpręż się. Ten tekst o tworzywie literackim to była prawda.

I co? I  ja mam nim być? - w jej głosie nadal brzmi niedowierzanie

- Właściwie to wszystko może nim być. Wspomnienie, rozmowa, piękna dziewczyna (uśmiecha się) albo dobra książka.

Na mojej prywatnej liście jest jeszcze kilka innych pozycji w tym dobre jedzenie. Ale nie mówię jej o tym.

- Widziałam cię wczoraj. Rozmawiałeś przy tym ... no... wozie.

- Rzeczywiście - rozmawiałem ze sprzedawcą ziemniaków, który zachwalał na osiedlu swój towar okrzykiem „Kaaaartofle” idąc obok konnego wozu.

-To był chłop - odpowiadam - prawdziwy chłop. A jego praprzodek schwytał w locie żurawia i  kazał mu się pochylić nad studnią.

Łowię jej pełne zrozumienia spojrzenie - nawiązuje się wątła na razie nić porozumienia. Ale nadal wyczuwam w niej psychiczny opór.

- Różnica jest jednak taka, że różne rzeczy mogą być tworzywem literackim a dziewczęta muszą - niejako z konieczności. Znamy się bardzo krótko ale wiem, że nasza znajomość będzie nim na pewno.

Mówię prawdę. Każda z dziewcząt, które do tej pory poznałem do końca życia będzie częścią mojej bajki. Nie jest przy tym istotne, czy znałem je długo jak moją byłą żonę (ponad dwadzieścia lat zakończonego rozwodem małżeństwa), czy był to szybki gol wbity przypadkowo poznanej dziewczynie na zakrapianej imprezie w okresie mojej burzliwej młodości. Pamiętam je wszystkie. Pamiętam jak wyglądały. Pamiętam jak mówiły. Pamiętam jak reagowały na mój dotyk. I  pamiętam wyłącznie mile chwile - tak jakby moja jaźń dokonywała wybiórczej selekcji. 

Zapada cisza, która najwyraźniej ją krępuje. Upija  łyk kawy i pokazuje palcem na mój księgozbiór:

- Mogę?

- Ależ oczywiście. Czuj się jak u siebie w domu.

Podchodzi do półek. Staje tak, że jej sylwetka prezentuje się w całej pełni - jest smukła, wręcz strzelista; dziewczęca  i  w przewrotny sposób bardzo kobieca.  Dość obojętnie mija informatykę, filozofię, biznes  i s-f. Zatrzymuje się na chwilę przy poezji - dotyka palcem grzbietu jednego z wyborów Norwida i przesyła mi uśmiech. Wie, że jest obserwowana - instynktowna, dziewczęca zalotność przejawia się w ledwie widocznych odruchach. Powieści traktuje dość obojętnie. Jej uwagę przykuwają albumy malarskie - uważnie odczytuje tytuły. W końcu  jednak nie wytrzymuje:

- Co, napatrzyłeś się?

-  Masz na myśli siebie czy te albumy?

Śmieje się - ma perlisty, radosny śmiech, który wspaniale komponuje się z jej głosem.

- Jaki będzie dalszy ciąg? - to jeszcze nie jest ta gra, to zaledwie zagrywka.

- A czego się spodziewasz? Bo ja mam nadzieję, że pomożesz mi  teraz zrobić kolację.

Podchodzę to niej i ujmuję jej dłoń. Wyrywa mi się odruchowo.

- Spokojnie. Chcę cie tylko zaprosić do kuchni.

- Bardzo chętnie. Umiem sobie radzić w kuchni. A co zaplanowałeś?

- Smażonego pstrąga z migdałami.

Nasze dłonie dotykają się na pozór przypadkowo - naprawia swój błąd.

- A jak to się robi?

- Wszystko ci pokażę.

3.

W starożytnym Rzymie jedzenie było uroczystą celebrą, która przybyła tam najprawdopodobniej z Bliskiego Wschodu. Średniowiecze zastąpiło ją bezładnym, łakomym żarciem. Czasy nowożytne niewiele w tym zakresie zmieniły z tą tylko różnicą, że z USA przyszła moda na szybkie żarcie. Tylko Francja ze wspaniałym uporem podtrzymuje kult jedzenia smacznego i eleganckiego. Dlatego kocham cię Francjo - jesteś wielka i piękna !

Kocham dobre jedzenie choć niezwykle ważne są dla mnie liczne, towarzyszące temu dodatki, które - zwykle w sposób unikatowy - komponują się z różnymi potrawami. Może to być towarzystwo ładnej dziewczyny  lub ciekawa książka, czytana oczywiście w trakcie jedzenia. Ważnym przeżyciem jest nie tylko samo jedzenie ale i  jego przygotowywanie. Ryby mają jeszcze jedną zaletę - są  jazzem  sztuki kulinarnej; swobodną improwizacją, którą można dostosować do nastroju chwili i trudno coś zepsuć.

Wyjmuję z lodówki dwa pstrągi - leżą na głębokim talerzu,  zanurzone w wodzie, do której wycisnąłem całą cytrynę. To ważne - musi to być cytryna a nie różne butelkowane ekstrakty a pstrąg musi nasiąkać tym  roztworem co najmniej dwie godziny. Mówię jej o tym - słucha z zainteresowaniem. Teraz trzeba na patelni przygotować rozgrzane masło. Zaznaczam masło a nie oliwę, która nadaje się wyłącznie do smarowania silników. Kluczowe znaczenie mają szczegóły. Pstrąg musi być naprawdę świeży - poznaje się to po błyszczących oczach. Ważna jest też skóra - powinna błyszczeć i mieć niewielką ilość śluzu. Przyprawy są czymś, do czego nie przywiązujemy zwykle większej wagi. Niesłusznie. Sam używam wyłącznie przypraw Kamisa - nigdy się do tej pory na tej firmie nie zawiodłem. Przekonałem się natomiast, że zawartość torebek z przyprawami innych firm bywa ... różna.

Proszę ją o rozdrobnienie migdałów. Pokazuję gdzie są. Właściwie mógłbym dość łatwo wszystko zrobić sam ale chcę by była blisko, chcę czuć jej obecność. Kuchnia jest ciasna - ocieramy się o siebie. Ta wymuszona intymność najwyraźniej nie budzi w niej sprzeciwu. Przeciwnie - mam wrażenie, że staje się od tej pory łączącą nas niewidzialną nicią. Nie mówimy o tym ale czujemy to, czujemy oboje. Myślę, że sztuka słowa powstała przez trudność, jaką w opisie sprawiają podobne chwile. Naprawdę można je tylko przeżyć, prawie nigdy - opisać. Pod tym „prawie” kryją się nieliczne arcydzieła światowej literatury - potrzebny jest do tego twórczy dar, którego powstanie w starożytności przypisywano wręcz boskiej mocy sprawczej.

Siada przy stole, wysypuje migdały na deskę i zaczyna je starannie drobić grubym nożem.

- Wiesz - mówi cicho - przyszłam tu....

- Tak naprawdę to nie wiesz dlaczego tu przyszłaś - przerywam jej - a ja tak naprawdę to nie wiem dlaczego cię zaprosiłem. Ale jesteś, cieszę się, że jesteś i ... i jest fajnie i nie psujmy tego.

Przytakuje ledwie widocznym ruchem głowy nie podnosząc na mnie wzroku. Masło na dużej patelni zaczyna skwierczeć. Zdążyłem wcześniej oprószyć ryby mieszanką mąki i niewielkiej ilości oregano (mój patent !) i teraz układam je na patelni. Nie przykrywam jej bo jedną z zalet tej potrawy jest chrupka skórka.

- Dość, wystarczy już  tych migdałów.

- A co teraz z nimi zrobisz?

- Na małej patelni rozgrzeję dwie łyżeczki masła. O, tak.

Czekamy przez chwilę. A potem wysypuję migdały na rozgrzane już masło.

- Obserwuj uważnie, migdały muszą się uprażyć na złoty kolor ale bardzo łatwo je spalić. O... już. Podaj mi mały talerzyk.

Podrywam patelnię do góry i wyłączam gaz. Następnie wyjmuję migdały łyżką nie starając się specjalnie o okapanie masła. Następnie obracam pstrągi.

- Tymi migdałami udekorujemy pstrągi jak się usmażą. Tylko co do tych pstrągów? Najlepszy byłby ciemny Guinness ale nie mam. Mam colę, napój winogronowy i ...

- Najlepiej będzie, jak po prostu zrobię herbaty - teraz ona mi przerywa chwytając za czajnik.

Zachowuje się zdecydowanie i zaradnie, co obserwuję z dużą przyjemnością. Już zorientowała się w rozkładzie kuchni, wie gdzie jest herbata, cukier i szklanki. 

Potem stoimy obok siebie obserwując pstrągi, które w końcu uzyskują złotą barwę. Są gotowe.

4.

Jedzenie jest takim momentem, gdy dziewczyna przestaje grać i jest sobą. Od tego momentu staje się ucztą dla oczu. Jest cudownie naturalna, nie przejmując się konwenansami używa noża, widelca i palców, którymi odrywa i wkłada do ust skórkę pstrąga z migdałami. Potem oblizuje palce i wyciera je chusteczką.

Uprażone migdały znakomicie komponują się smakowo ze skórką pstrąga a resztki masła nasączają mięso tworząc urzekającą nutę smakową. Nic nie mówimy - nasz kontakt staje się sumą spojrzeń.  Trudno uchwytna do tej pory nić staje się nieomal fizycznie wyczuwalna. I już wiem, że jeśli dostarczę jej pretekstu  zostanie tu dłużej. A  co potem? Nie ma żadnego potem.

W jej oczach pojawiają się figlarne błyski. Najstarsza gra świata zaczyna się naprawdę. Po krótkim zawahaniu zadaje mi żelazne, nieśmiertelne pytanie, które zawsze zadają dziewczęta w podobnej sytuacji:

- Dużo dziewczyn udało się ci nabrać na tę ... literaturę?

Ale tak naprawdę to nie chce tego wiedzieć. Chce wiedzieć czy jest wyjątkowa. Przecież jest. Każde takie spotkanie jest unikatowe i niepowtarzalne. Ale jak jej to wytłumaczyć?  Zwykle w podobnych sytuacjach wygłaszam swój żelazny tekst o znajomym księdzu, który kiedyś mnie zapytał: „Bogdan, czy możesz sobie wyobrazić, że można żyć bez pięknych dziewcząt?” „Można” - odparłem wówczas - „tylko po co?”. Ale teraz nie chcę tego mówić.

- Liczysz je? - śmieje się.

- Nie, myślę. To jest ... to spotkanie jest wyjątkowe ale nie wiem jeszcze dlaczego ani jak ci o tym powiedzieć.

Jest zakłopotana - nie wie jak zareagować. Uśmiecha się i podnosi go góry dłonie:

- Dobra, sama chciałam. Teraz stop. Zmiana tematu.

Wraca do jedzenia co ma tę zaletę, że nie musi znosić mojego wzroku. Ale znowu nie wytrzymuje:

- Możesz jeść i patrzeć...?

- Mogę. Bo kolacja z tobą jest ucztą dla smaku. I ucztą dla oczu. I ucztą dla marzeń.

- Czy musisz....?

Jest coraz bardziej zakłopotana. I chyba trochę wzruszona.

- Chcę. Bo ślicznie wyglądasz zawstydzona.

Naprawdę ślicznie się rumieni i wreszcie podnosi na mnie wzrok.

- A mógłbyś na chwilę przestać patrzeć? - jest w tym urocza, zalotna przekora.

- Nie, bo jak odwrócę wzrok to znikniesz i już zawsze będzie mi smutno.

Opuszcza oczy i zamyśla się. Potem kończy jedzenie tuż po mnie i odsuwa od siebie półmisek, wyciera usta i palce chusteczką.

- To było naprawdę smaczne. A  teraz...

- A teraz pomożesz mi coś wymyślić - znowu ujmuję jej dłoń, tym razem nie wyrywa się.

- Co?

-Chcę żebyś jeszcze tu trochę została, chcę abyś była tu ze mną jak najdłużej i szukam jakiegoś pretekstu żeby cię zatrzymać. Dowolnego. Może być głupi albo ... Wymyślisz coś ze mną?

Całuję kolejno czubki jej palców, jej dłoń zamyka się na mojej. 

- Czego właściwie chcesz? To jest ... przepraszam..

-Teraz? Pragnę całować twoje oczy - ze zdziwieniem słyszę co właściwie mówię i że drży mi głos.

Nachylam się nad nią i całuję jej powieki. Poddaje się temu zamykając oczy. Potem jakby z wahaniem, delikatnie oddaje pocałunek. Słyszę jej pośpieszony oddech. Obejmuję ją mocno, unoszę z fotela i tulę do siebie. Wiem, że z tak młodziutkimi dziewczętami muszę postępować bardzo delikatnie. Dlatego to co się teraz staje jest dla mnie totalnym zaskoczeniem. Nagle przywiera do mnie z całej siły długim, namiętnym pocałunkiem. Tracę panowanie nad sobą. Ciasno spleceni lądujemy na dywanie. Po chwili jestem w niej.

5.

Jestem na siebie wściekły - zwykle potrafię zabrać dziewczynę do nieba. Zawsze traktowałem to jako powód do dumy. To nie tak powinno być - zacząłem za szybko i za szybko skończyłem. Byłem przy niej podniecony jak szczeniak za pierwszym razem. Delikatnie całuję jej oczy, dość niezdarnie i z obawą oddaje mi pocałunki. Znam to - boi się mojej reakcji. Za pierwszym razem wszystkie boją się tego, jak facet zareaguje „po”. Wstaję, biorę ją na ręce i niosę do łóżka. Poddaje się temu.

- O czym myślisz? - pyta z napięciem w głosie.

-Zastanawiam się ... gdzie schowałem prezerwatywy. Chyba muszę poszukać - odpowiadam bez śladu sensu.

- Teraz ? - śmieje się głośno.

- Nie przejmuj się, w ciągu dwóch dni powinnam mieć okres - dodaje.

- Bolą cię piersi?

- Troszkę.

- Zaraz coś na to poradzimy - mówię rozpinając jej bluzkę.

- Co robisz? - w jej głosie znowu słyszę ślad niepokoju.

- Spełniam swoje marzenie - mówię usiłując jej rozpiąć stanik. Na dotyk nie jest to łatwe.

- Przecież już dostałeś co chciałeś - mówi to tonem rozżalenia łapiąc mnie przy tym za ręce. Ma łzy w oczach.

Ujmuję w dłonie jej twarz i patrzę jej w oczy.

- Od momentu jak cię poznałem, od pierwszego naszego spotkanie marzyłem o tylko tym aby tulić do siebie  twoje nagie ciało - mówię prawdę i  mówię to z żarliwą powagą.

Patrzy na mnie badawczo a potem obejmuje mnie gwałtownie zamykając mi usta pocałunkiem. Zastygamy w tej pozycji na długi czas Potem udaje mi się rozebrać  ją - przy jej wydatnej  pomocy - i siebie. Nasze ubrania leża porozrzucane gdzieś w pokoju. Tym razem się nie śpieszę. Ma jeszcze odruch dziewczęcej wstydliwości - naciąga na nas kołdrę. Odkrywam ją. Rumieni się i przekręca na brzuch:

- Przestań !

- Jak będziesz miała na karku sześć dych, obwisłe piersi i pośladki to będziesz miała powody aby się wstydzić. Na razie nie masz.

Podnosi się, wyrywa mi kołdrę i przykrywa się aż po brodę. Ale jej oczy się śmieją.

-Podobam ci się?

Wsuwam się po kołdrę i przyciągam ją do siebie.

- Masz piękne ciało młodej bogini.

Najwyraźniej sprawiło jej to przyjemność - znowu tuli się do mnie mocno.  jakby sama chciała zatrzymać czas. Czuję na swoim udzie jej wilgotną muszelkę i coś czego nie odczuwałem już od lat - ogromną tkliwość. Całuję czubek jej głowy.

- Wiem, że to najgorszy możliwy moment i nie powinienem o to pytać. Ale po prostu muszę.

- Tak ? - jest wyraźnie zaintrygowana.

-  Jak ty właściwie masz na imię?

Najpierw sztywnieje a potem zaczyna się śmiać. Po chwili śmiejemy się oboje. Potem gryzie delikatnie moją prawą pierś.

- To było za karę.  A na imię mam  Anita.

- Śliczne. Pasuje do ciebie.

Czuję jak wraca do mnie podniecenie. Mówię jej o tym :

  Obudziłaś we mnie tygrysa. Niewielu dziewczynom się to udało. Naprawdę jesteś wyjątkowa.

Próbuje mnie objąć ale tym razem wymykam się. Chwytam jej dłonie i układam je na poduszce, wysoko nad jej głową. Ma małe, ślicznie rozwinięte piersi - delikatnie je całuję. Jej ciało wspaniale reaguje na najsłabszy nawet dotyk. Teraz pręży się cała głośno wzdychając. Całuję ją w szyję delikatnie gładząc jej muszelkę. Najpierw kurczowo zwiera uda ale już po chwili stopniowo je rozsuwa. Wchodzę w nią powoli a potem kochamy się długo i już bez gwałtownych uniesień. Dochodzimy nieomal jednocześnie. Orgazm przejmuje ją nagle i gwałtownie - obejmuje mnie tak silnie, że prawie łamie mi kark. Potem przychodzi odprężenie. Jej ciało przebiegają drgawki  kiedy wtula się we mnie obejmując mnie kurczowo.

6.

Czuję jej piersi przy swoich, czuję jej oddech i ciepło jej ciała. Śpi - na jej twarzy maluje się ogromna pogoda. Obserwuję ją bojąc się poruszyć. O czym myślę? A o czym powinienem myśleć? Nie mam złudzeń, nie mam nawet marzeń - różnica wieku między nami jest zbyt duża. Ale nie obchodzi mnie to. Chcę zapamiętać tę chwilę, zapamiętać jej dotyk, zapamiętać uśmiech, wyraz oczu, jej głos. Co będzie potem?  Nie ma żadnego potem. Jest tylko ta chwila. Uśmiecha się przez sen.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • moshi_moshi : 2009-11-05 20:17:15
    Hmmm...

    Intrygujące i stylowe. Trochę obawiałam się "erotyki" w uwagach, ale zupełnie niesłusznie - romans starszego faceta po przejściach i młodej dziewczyny to trudny temat, ale tutaj został opisany niezwykle naturalnie i ze smakiem. Świetnie potrafisz budować nastrój, chyba bardziej podobały mi się same próby nawiązania rozmowy, niż to co z nich wynikło. I tylko zastanawia mnie, czy ten przepis na pstrąga faktycznie się sprawdza? ;)

    PS Jest trochę błędów interpunkcyjnych (nie to żebym sama dobrze stawiała przecinki...).

  • Skomentuj