Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Kolejny, zwyczajny dzień

Autor:Dailenna
Tłumacz:howler
Serie:Samurai Champloo
Gatunki:Komedia
Dodany:2009-11-23 18:40:14
Aktualizowany:2009-11-23 18:40:14


Zamieszczone za zgodą autora. Oryginał: Just Another Day


Był cudownie spokojny dzień w Restauracji Yasuchika. Interes kwitnął w najlepsze, a klienci dopisali jak nigdy przedtem tak, że nie było już dla nich wolnych krzeseł. Pracownicy kuchni dawali z siebie wszystko, aby sprostać ilości zamówień składanych przez stałych bywalców. Akira, pomocnik kuchenny, wysłany został na poszukiwanie świeżych składników, bo te które restauracja miała w zapasie, już zostały wykorzystane.

Znaczy się, Yasuchika życzyłby sobie, aby właśnie tak się działo.

Zamiast tego dwóch ostatnich, ubogich klientów podkuliło ogon i zwiało, po tym jak przyjechali ci ludzie, a on stał zastanawiając się czy ma chociaż trochę pieniędzy na uzupełnienie zapasów w kuchni.

***

Z głośnym łomotem trzech podróżników wpadło do głównego pomieszczenia restauracji i jednym głosem wydobyło z siebie skrzekliwy wrzask:

- Jeeee-ść!

Yasuchika wyszedł pośpiesznie z kuchni, gdzie i tak nie miał niczego do roboty i przybrał swój najbardziej przyjacielski wyraz twarzy dla - wedle jego założeń - wypłacalnych klientów. Gdyby wiedział, jak bardzo się myli, wykopałby ich z restauracji w tym samym momencie, w którym przybyli.

- Oczywiście - powiedział ciągnąc za łokieć mężczyznę w okularach i sadzając go u stołu. Pozostałą dwójka podążyła na czworakach zachęcona jego pozytywną reakcją. - Fumie, przynieś tym dobrym ludziom trochę…

- Pierożków - wyjęczał człowiek o dzikiej fryzurze łapiąc się za brzuch.

- Pierożków - zawtórowała mu dziewczyna.

- Pierożków - zgodził się z nimi mężczyzna w okularach.

- I sake! - wykrzyknęli zgodnie dziewczyna i ten, którego fryzura wyglądała jak po przejściu tajfunu, który uderzył jednocześnie ręką w stół. Mężczyzna w okularach przytaknął.

Yasuchika spojrzał na nich niepewnie. Jaki wędrowiec zamawia sake na zupełnie pusty żołądek? Ale w sumie… Dopóki są wypłacalni…

- Pierogi i sake, Fumie - powiedział do swojej córki, która czekała na jego znak.

Zamówienie było ponawiane wielokrotnie, a Yasuchika był pewien, że ta trójka zjadła tyle, iż jego dochód w tym miesiącu z pewnością uległ podwojeniu. W pewnym jednak momencie nabrał podejrzeń i podszedł do nich.

- Hej, zamierzacie za to wszystko zapłacić, prawda? - W końcu ile pieniędzy może mieć przy sobie przeciętny podróżny?

Dziewczyna spojrzała na niego, z policzkami wypchanymi pierogami.

- Mamy ża to wszystko żapłacić? - Gdy mówiła, jedzenie wylatywało jej z ust.

Oczy Yasuchiki zwęziły się wyraźnie.

- Tak, nie prowadzę przecież tutaj instytucji dobroczynnej.

- Ale powiedziałeś, że dasz nam jedzenie. - Dzięki Bogu, w końcu przełknęła. - Nie pytałeś, czy mamy pieniądze, żeby za nie zapłacić.

Dwóch towarzyszących jej mężczyzn popatrzyło na siebie poważnie z błyskiem w oku.

- Czas już iść! - Jednocześnie wstali i wybiegli z restauracji, zanim właściciel zdołał ich zatrzymać.

- Hej! Poczekajcie! - Yasuchika zawołał za nimi, ale bez skutku. Odwrócił się w stronę dziewczyny, która bezmyślnie gapiła się w ślad za kompanami i wskazał na nią palcem. - Odpracujesz dług, który właśnie zaciągnęliście.

- Ale...! - Westchnęła i zmarszczyła brwi. - Ach, te nieodpowiedzialne żmije!

***

Gdy tylko znalazł godnego zaufania artystę, Yasuchika rozwiesił na mieście obrazki tych żałosnych złodziei informując, że ktokolwiek widział tę dwójkę, powinien dać mu znać. Minął już jednak tydzień i nikt nie zauważył po nich chociażby śladu. Fuu - bo takie było imię dziewczyny - pracowała w restauracji, aby spłacić rachunek. Szło to dość wolno, albowiem musiała też płacić za swoje bieżące jedzenie i wydatki związane z zakwaterowaniem.

To był szok, gdy w momencie kiedy powiedział jej, że spłaciła dług, do restauracji wszedł nie kto inny, jak ci dwaj kryminaliści.

- Dobra robota, Fuu. Idziemy - powiedział rozczochrany z grymasem na twarzy.

- Ty! - warknął Yassuchika.

Fuu podbiegła w ich kierunku wrzeszcząc:

- Idioci! Następnym razem zostawię was, żebyście sami spłacali swoje długi! Pracowałam tu ciężko, a wy co macie do powiedzenia?

- Macie opuścić mój sklep! - zawołał Yasuchika, chociaż podejrzewał, że w ogóle go nie słuchają.

- Chociażby to, że żyjemy - powiedział nonszalancko ten w okularach. Wszyscy cały czas ignorowali właściciela restauracji.

Kliku klientów wyszło, przekradając się chyłkiem obok wrzeszczącej grupki. Głowa Yasuchiki obróciła się w ich stronę.

- Czekajcie! Nie zapłaciliście jeszcze!

Zanim zorientował się w całej sytuacji, dziwne trio także poczęło zmierzać w kierunku drzwi, kłócąc się przez cały czas.

Yasuchika przetarł oczy i pomyślał o tym, by ich ponownie zawołać. Ale jeżeli przestaliby kłócić się w jego sklepie, to może miałby więcej klientów. Spłacili swoje zadłużenie i są mniej więcej na czysto, chociaż bardzo chciałby ściągnąć dług także od tej dwójki, w rewanżu za policzek, jakim była ich ucieczka.

W końcu usiadł przy jednej z ławek, patrząc na pustą restaurację, potrząsając głową.

- Ojcze!

Spojrzał na Fumie, która wybiegła z kuchni.

- Wszy-Wszystko zniknęło!

Yasuchika skrzywił się.

- Co zniknęło, dziewczyno?

- Sake! - powiedziała. - I wszystkie pierożki.

- Co!? - Skoczył na równe nogi i pospieszył do kuchni, aby sprawdzić wszystkie zapasy. Zniknęły. Całkowicie zniknęły. Jak ci włóczędzy to zrobili? Przecież nawet nie weszli do kuchni. Tylko Fuu…

Był zrujnowany.

***

Mugen z zadowoleniem zdjął ostatniego pierożka z patyczka, podczas gdy całą trójką podążali dalej szlakiem.

- Dzięki temu będziemy mogli podróżować przez następne kilka dni.

- Taaa, cieszcie się, że miałam to wszystko przy sobie - powiedziała gniewnie Fuu. - Dziewczyny nigdy nie wiedzą, kiedy będą głodne…

- Albo spragnione - powiedział Jin wpatrując się w butelkę sake wystającą z plecaka, który zabrała wychodząc ze sklepu.

- Racja. - Głos Fuu podniósł się aż do pisku, kiedy Mugen objął ją ramieniem. - Mugen! Co robisz? To niestosowne!

Rozczochrany mężczyzna zmarszczył się.

- O czym ty mówisz? Nie jesteś w moim typie. - Z uśmiechem wyciągnął jej malutką portmonetkę, którą nosiła przyczepioną do paska.

- Oddawaj to! Sama to zarobiłam!

- Myślę, że zamówię sobie jakąś niezłą kobietę, kiedy będziemy w następnym mieście - powiedział zamyślonym głosem Mugen.

Jin błysnął oczyma i wyrwał portmonetkę Mugenowi. Fuu westchnęła zirytowana i chciała mu ją odebrać, ale wysoki samuraj trzymał ją poza jej zasięgiem i spoglądał do środka, licząc znajdujące się tam pieniądze.

- Wchodzę w to - powiedział.

Fuu obrzuciła go złym spojrzeniem.

- Ty też!? Zboczeńcy!

Dwóch mężczyzn wymieniło ukradkowe spojrzenia i w chwilę potem Fuu znalazła się w chmurze kurzu pozostawionego przez swoich towarzyszy biegnących w kierunku następnego miasta. Założyła ręce na piersi i skrzywiła się z niezadowolenia.

- Głupi faceci. Nie mają zielonego pojęcia, jak powinni zachowywać się prawdziwi ochroniarze.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • mrt : 2010-09-17 21:50:13
    przecztytałem

    Bardzo przyjemne i całkiem niezłe. Może troszrczkę wturne (sceny z anime), ale osadzone w realiach, no i zabawne. Fajne

  • Skomentuj