Opowiadanie
Kolejny, zwyczajny dzień
Autor: | Dailenna |
---|---|
Tłumacz: | howler |
Serie: | Samurai Champloo |
Gatunki: | Komedia |
Dodany: | 2009-11-23 18:40:14 |
Aktualizowany: | 2009-11-23 18:40:14 |
Zamieszczone za zgodą autora. Oryginał: Just Another Day
Był cudownie spokojny dzień w Restauracji Yasuchika. Interes kwitnął w najlepsze, a klienci dopisali jak nigdy przedtem tak, że nie było już dla nich wolnych krzeseł. Pracownicy kuchni dawali z siebie wszystko, aby sprostać ilości zamówień składanych przez stałych bywalców. Akira, pomocnik kuchenny, wysłany został na poszukiwanie świeżych składników, bo te które restauracja miała w zapasie, już zostały wykorzystane.
Znaczy się, Yasuchika życzyłby sobie, aby właśnie tak się działo.
Zamiast tego dwóch ostatnich, ubogich klientów podkuliło ogon i zwiało, po tym jak przyjechali ci ludzie, a on stał zastanawiając się czy ma chociaż trochę pieniędzy na uzupełnienie zapasów w kuchni.
Z głośnym łomotem trzech podróżników wpadło do głównego pomieszczenia restauracji i jednym głosem wydobyło z siebie skrzekliwy wrzask:
- Jeeee-ść!
Yasuchika wyszedł pośpiesznie z kuchni, gdzie i tak nie miał niczego do roboty i przybrał swój najbardziej przyjacielski wyraz twarzy dla - wedle jego założeń - wypłacalnych klientów. Gdyby wiedział, jak bardzo się myli, wykopałby ich z restauracji w tym samym momencie, w którym przybyli.
- Oczywiście - powiedział ciągnąc za łokieć mężczyznę w okularach i sadzając go u stołu. Pozostałą dwójka podążyła na czworakach zachęcona jego pozytywną reakcją. - Fumie, przynieś tym dobrym ludziom trochę…
- Pierożków - wyjęczał człowiek o dzikiej fryzurze łapiąc się za brzuch.
- Pierożków - zawtórowała mu dziewczyna.
- Pierożków - zgodził się z nimi mężczyzna w okularach.
- I sake! - wykrzyknęli zgodnie dziewczyna i ten, którego fryzura wyglądała jak po przejściu tajfunu, który uderzył jednocześnie ręką w stół. Mężczyzna w okularach przytaknął.
Yasuchika spojrzał na nich niepewnie. Jaki wędrowiec zamawia sake na zupełnie pusty żołądek? Ale w sumie… Dopóki są wypłacalni…
- Pierogi i sake, Fumie - powiedział do swojej córki, która czekała na jego znak.
Zamówienie było ponawiane wielokrotnie, a Yasuchika był pewien, że ta trójka zjadła tyle, iż jego dochód w tym miesiącu z pewnością uległ podwojeniu. W pewnym jednak momencie nabrał podejrzeń i podszedł do nich.
- Hej, zamierzacie za to wszystko zapłacić, prawda? - W końcu ile pieniędzy może mieć przy sobie przeciętny podróżny?
Dziewczyna spojrzała na niego, z policzkami wypchanymi pierogami.
- Mamy ża to wszystko żapłacić? - Gdy mówiła, jedzenie wylatywało jej z ust.
Oczy Yasuchiki zwęziły się wyraźnie.
- Tak, nie prowadzę przecież tutaj instytucji dobroczynnej.
- Ale powiedziałeś, że dasz nam jedzenie. - Dzięki Bogu, w końcu przełknęła. - Nie pytałeś, czy mamy pieniądze, żeby za nie zapłacić.
Dwóch towarzyszących jej mężczyzn popatrzyło na siebie poważnie z błyskiem w oku.
- Czas już iść! - Jednocześnie wstali i wybiegli z restauracji, zanim właściciel zdołał ich zatrzymać.
- Hej! Poczekajcie! - Yasuchika zawołał za nimi, ale bez skutku. Odwrócił się w stronę dziewczyny, która bezmyślnie gapiła się w ślad za kompanami i wskazał na nią palcem. - Odpracujesz dług, który właśnie zaciągnęliście.
- Ale...! - Westchnęła i zmarszczyła brwi. - Ach, te nieodpowiedzialne żmije!
Gdy tylko znalazł godnego zaufania artystę, Yasuchika rozwiesił na mieście obrazki tych żałosnych złodziei informując, że ktokolwiek widział tę dwójkę, powinien dać mu znać. Minął już jednak tydzień i nikt nie zauważył po nich chociażby śladu. Fuu - bo takie było imię dziewczyny - pracowała w restauracji, aby spłacić rachunek. Szło to dość wolno, albowiem musiała też płacić za swoje bieżące jedzenie i wydatki związane z zakwaterowaniem.
To był szok, gdy w momencie kiedy powiedział jej, że spłaciła dług, do restauracji wszedł nie kto inny, jak ci dwaj kryminaliści.
- Dobra robota, Fuu. Idziemy - powiedział rozczochrany z grymasem na twarzy.
- Ty! - warknął Yassuchika.
Fuu podbiegła w ich kierunku wrzeszcząc:
- Idioci! Następnym razem zostawię was, żebyście sami spłacali swoje długi! Pracowałam tu ciężko, a wy co macie do powiedzenia?
- Macie opuścić mój sklep! - zawołał Yasuchika, chociaż podejrzewał, że w ogóle go nie słuchają.
- Chociażby to, że żyjemy - powiedział nonszalancko ten w okularach. Wszyscy cały czas ignorowali właściciela restauracji.
Kliku klientów wyszło, przekradając się chyłkiem obok wrzeszczącej grupki. Głowa Yasuchiki obróciła się w ich stronę.
- Czekajcie! Nie zapłaciliście jeszcze!
Zanim zorientował się w całej sytuacji, dziwne trio także poczęło zmierzać w kierunku drzwi, kłócąc się przez cały czas.
Yasuchika przetarł oczy i pomyślał o tym, by ich ponownie zawołać. Ale jeżeli przestaliby kłócić się w jego sklepie, to może miałby więcej klientów. Spłacili swoje zadłużenie i są mniej więcej na czysto, chociaż bardzo chciałby ściągnąć dług także od tej dwójki, w rewanżu za policzek, jakim była ich ucieczka.
W końcu usiadł przy jednej z ławek, patrząc na pustą restaurację, potrząsając głową.
- Ojcze!
Spojrzał na Fumie, która wybiegła z kuchni.
- Wszy-Wszystko zniknęło!
Yasuchika skrzywił się.
- Co zniknęło, dziewczyno?
- Sake! - powiedziała. - I wszystkie pierożki.
- Co!? - Skoczył na równe nogi i pospieszył do kuchni, aby sprawdzić wszystkie zapasy. Zniknęły. Całkowicie zniknęły. Jak ci włóczędzy to zrobili? Przecież nawet nie weszli do kuchni. Tylko Fuu…
Był zrujnowany.
Mugen z zadowoleniem zdjął ostatniego pierożka z patyczka, podczas gdy całą trójką podążali dalej szlakiem.
- Dzięki temu będziemy mogli podróżować przez następne kilka dni.
- Taaa, cieszcie się, że miałam to wszystko przy sobie - powiedziała gniewnie Fuu. - Dziewczyny nigdy nie wiedzą, kiedy będą głodne…
- Albo spragnione - powiedział Jin wpatrując się w butelkę sake wystającą z plecaka, który zabrała wychodząc ze sklepu.
- Racja. - Głos Fuu podniósł się aż do pisku, kiedy Mugen objął ją ramieniem. - Mugen! Co robisz? To niestosowne!
Rozczochrany mężczyzna zmarszczył się.
- O czym ty mówisz? Nie jesteś w moim typie. - Z uśmiechem wyciągnął jej malutką portmonetkę, którą nosiła przyczepioną do paska.
- Oddawaj to! Sama to zarobiłam!
- Myślę, że zamówię sobie jakąś niezłą kobietę, kiedy będziemy w następnym mieście - powiedział zamyślonym głosem Mugen.
Jin błysnął oczyma i wyrwał portmonetkę Mugenowi. Fuu westchnęła zirytowana i chciała mu ją odebrać, ale wysoki samuraj trzymał ją poza jej zasięgiem i spoglądał do środka, licząc znajdujące się tam pieniądze.
- Wchodzę w to - powiedział.
Fuu obrzuciła go złym spojrzeniem.
- Ty też!? Zboczeńcy!
Dwóch mężczyzn wymieniło ukradkowe spojrzenia i w chwilę potem Fuu znalazła się w chmurze kurzu pozostawionego przez swoich towarzyszy biegnących w kierunku następnego miasta. Założyła ręce na piersi i skrzywiła się z niezadowolenia.
- Głupi faceci. Nie mają zielonego pojęcia, jak powinni zachowywać się prawdziwi ochroniarze.
przecztytałem
Bardzo przyjemne i całkiem niezłe. Może troszrczkę wturne (sceny z anime), ale osadzone w realiach, no i zabawne. Fajne