Opowiadanie
Cytadela - recenzja
Autor: | Grisznak |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Recenzja, Gry (Planszowe) |
Dodany: | 2009-12-02 22:32:55 |
Aktualizowany: | 2013-06-22 14:39:55 |
Tytuł: Cytadela
Wydawca: Fantasy Flight Games
Rok wydania: 2000
Autor: Bruno Faidutti
Liczba graczy: 2 - 8
Wydanie polskie: Galakta
Gatunek: karciana, taktyczna
Rozszerzenia: są
Pisząc o grach karcianych i planszowych staram się podchodzić do nich obiektywnie, dostrzegając zarówno wady jak i zalety tych produktów, tym bardziej, że piszę o tytułach, które miałem okazję sam przetestować, a na które nierzadko wydałem także własne pieniądze (co dodatkowo sprzyja surowości ocen). Są jednak takie gry, do których trudno podejść obiektywnie, z różnych zresztą powodów. Czasem jest to ich wysoka jakość i satysfakcja, którą dały liczne rozegrane partie, a innym razem wspomnienia z nimi związane. Czasem zaś, jak w przypadku opisywanej tu Cytadeli, jedno i drugie. To po prostu piekielnie dobra gra, idealna na spotkania w szerszym gronie znajomych.
Założenie fabularne Cytadeli jest dość proste. Oto w średniowiecznym mieście grupa lokalnych notabli stara się wejść w łaski monarchy rozbudowując jak najbardziej gród, upiększając go o nowe miejsca i dzielnice. Każdy z możnych posiada pewne umiejętności szczególne - niektórzy zwiększają swój stan majątkowy dzięki określonym dzielnicom, inni zaś wyspecjalizowali się w psuciu szyków pozostałym. Sztuka polega nie tylko na jak najszybszym postawieniu ośmiu dzielnic (co kończy grę), ale także na tym, aby dzielnice te były jak najbardziej wartościowe. W tym celu nie tylko należy rozsądnie dysponować własnymi (niemal zawsze zbyt skromnymi) zasobami gotówki, ale także przeszkadzać pozostałym graczom w osiągnięciu celu. Cytadela jest bowiem jedną z tych gier, gdzie przez cały czas rozgrywki toczy się mordercza rywalizacja, a każdy, kto nieco wysunie się przed szereg momentalnie pada ofiarą zmasowanego ataku pozostałych graczy. To gra, która wymaga taktycznego myślenia, pokerowej twarzy i umiejętności blefowania.
Eleganckie i mocne pudełko zawiera osiemdziesiąt kart dzielnic, osiemnaście kart postaci, osiem kart pomocy, trzydzieści plastikowych żetonów złota, drewniany pionek symbolizujący koronę oraz instrukcję. Zwracają uwagę bardzo ładnie wykonane karty. Grafiki, w większości bliskie bardziej bajkowemu obliczu fantasy są bardzo ładnie namalowane. Dodać trzeba, że dostępna aktualnie w Polsce edycja Cytadeli jest wzbogacona o dodatek pt. Dark City, dzięki któremu w zestawie znalazły się nowe karty. Zgodnie z tytułem, nowym lokacjom niekiedy bliżej do ciut poważniejszego dark fantasy. Co się tyczy kart postaci, tutaj panuje pewna nierówność - niektóre postaci przedstawiono względnie realistycznie (Generał, Król), inne zaś cokolwiek groteskowo (Cesarzowa). Monety wykonano z plastiku, co sprzyja ich trwałości, ze względu jednak na niewielki rozmiar i kształt mają one tendencję do gubienia się.
Zasady rozgrywki nie należą do skomplikowanych. Co turę gracze kolejno wybierają (w tajemnicy przed pozostałymi) spośród kart postaci te, które będą ich reprezentować. Jako pierwszy wybiera gracz, który w poprzedniej turze dzierżył koronę, po czym wybierają kolejni gracze, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Gdy już każdy z graczy ma kartę, ten, który był królem w poprzedniej turze wywołuje głośno kolejne postaci. Wtedy też gracze ujawniają, kogo wybrali i wykonują swoje akcje. Jeśli pojawi się nowy król, to jemu przekazuje się koronę. Każdy gracz może w swojej turze skorzystać ze zdolności specjalnej wybranej postaci, dobrać dwie sztuki złota lub dwie karty (jedną kartę może zachować, drugą musi odrzucić) oraz zbudować za posiadane złoto dzielnicę. Gdy wszyscy wykonają swoje akcje, karty postaci są odkładane, tasowane i zaczyna się kolejna tura. Prostota zasad to jedna z niezaprzeczalnych zalet Cytadeli.
Specyficzne są karty z zasadami szczególnymi. O ile pozostałe mają wyłącznie obrazek i cenę ich wystawienia, tak karty specjalne zawierają zasady potrafiące znacząco wpłynąć na przebieg rozgrywki. Ot, choćby karta, dzięki której gracz może zadecydować, że gra kończy się po wystawieniu siedmiu, a nie ośmiu dzielnic. Osobliwą kartą jest uwielbiana przez jednych, a znienawidzona przez drugich „Sala Tronowa”. Jeśli gracz wystawi ją w swoim mieście, to w chwili, w której staje się królem i wywołuje innych graczy, ci, zanim rozpoczną swą turę, muszą powiedzieć „Dziękuję, ekscelencjo”. Jeśli o tym zapomną, tracą turę. Warto zauważyć, że o ile karty z zestawu podstawowego są bliższe w treści realizmowi, tak karty z Dark City dość swobodnie już czerpią z fantasy. Nowe karty postaci zaś znacząco uatrakcyjniają grę, gdyż dzięki nim monotonia kolejnych rozgrywek zostaje znacząco zniwelowana. Nawet jeśli rozgrywki toczą się przy maksymalnej liczbie graczy (czyli ośmiu), jest możliwość zmieniania co kilka partii pełnego zestawu kart postaci. Podnosi to znacząco żywotność gry.
Cytadela, jak na porządną karciankę przystało, wymaga nie tylko strategicznego myślenia, ale i czysto karcianych zdolności. Słynna „pokerowa twarz” na pewno przyda się, gdy gracz kierujący Zabójcą będzie zastanawiał się, jaką postać pozbawić w tej turze życia, lub gdy osoba wcielająca się w Magika będzie myśleć, z którym z graczy zamienić się kartami. Obmyślając strategię, warto przewidywać o kilka ruchów do przodu. Tym, czego gracze w Cytadelę szybko oduczają się już po kilku pierwszych partiach, jest schematyzm i budowanie jednej ścieżki ku zwycięstwu. Co prawda, początkujących graczy kusi dość mocno zbudowanie kilku dzielnic w jednym kolorze, a następnie dobieranie takiej karty postaci, która pozwoli czerpać z nich profity, jednak dzięki temu pozostali gracze bez trudu odgadną, jaką postacią kierujemy i możemy dość szybko spodziewać się wizyty Zabójcy, Złodzieja, Wiedźmy lub innych tego rodzaju przyjemniaczków, których cechy specjalne są ukierunkowane na szkodzenie innym.
Trudno jest oszacować czas rozgrywki w Cytadelę, a wynika to z tej prostej przyczyny, że bardzo mocno zależy on od ilości graczy. Co prawda można już grać w trzech - czterech, ale dopiero powyżej pięciu gra pokazuje wszystkie swoje zalety, a im dalej, tym lepiej. Nie kryję, że najlepsze partie Cytadeli jakie wspominam, to te, w których uczestniczyło po ośmiu graczy. Co prawda wydłuża to znacząco czas gry, a wybieranie postaci staje się dość nużącą częścią rozgrywki, ale za to sama gra jest naprawdę ekscytująca i pełna niespodzianek. Przy tak dużej ilości graczy nie sposób bowiem planować czegokolwiek z dużym wyprzedzeniem, a wątek losowy odgrywa decydujące znaczenie. Taka gra może trwać nawet do dwóch godzin, ale będzie to, mimo wszystko, bardzo przyjemna rozgrywka.
Nachwaliłem Cytadelę, może ciut ponad miarę, ale naprawdę uważam ten tytuł za jeden z najlepszych jakie u nas wyszły. Jedynym, czego tak naprawdę ta gra wymaga, to duża liczba graczy - jeśli poszukujcie gier dla dwóch - trzech osób, to wydawanie tych dziewięćdziesięciu złotych (bo tyle mniej więcej ona kosztuje) mija się z celem. Z racji względnej prostoty i przejrzystości zasad, tłumaczenie ich osobom, które wcześniej nie miały z tą grą do czynienia, jest bardzo szybkie, więc na konwenty, zjazdy i tym podobne większe spotkania Cytadela nadaje się idealnie.
Ja uwielbiam grac w 2 osoby. To mój ulubiony wariant
Jestem pod wrazeniem
Cytadelę zagrałem pierwszy raz na spotkaniu ze znajomymi, grało nas 8 osób, kolega niespodziewanie przyniósł pudełko z kartami. Szybko wytłumaczył podstawowe zasady, i zaczęliśmy. Po dwóch, trzech turach już każdy wiedział o co chodzi i każdy już zaczął obmyślać taktykę, nie tylko swoja, ale innych. Graliśmy pewnie ponad 2h nie wiem dokładnie bo gra pochłonęła nas całkowicie. Polecam każdemu kto lubi spotkać się w gronie do 8 osób:)można i więcej jak są jakieś parki mogą grać wspólnie. Świetny sposób na spędzenie czasu, wciągająca, łatwa w zastosowaniu, nikt nie musi układać żadnych deków i takich tam, tylko przyjść usiąść i grać.
Gra warta swej ceny
Cytadelę mam od jakiegoś czasu i zrobiła na mnie bardzo dobre wrażnie, choć to prawda, że gra w dwie osoby po pewnym czasie się nudzi. Im więcej osób, tym posunięcia graczy mniej przewidywalne i tym samym ciekawsza gra. Plusem polskiego wydania jest to, że nie trzeba osobno kupować dodatku - szkoda byłoby trochę kasy na karty, które nie rozwijają zasad gry, a tak, można się nimi cieszyć, bo trochę urozmaicają rozgrywkę (mam na myśli głównie karty postaci).
Genialna karcianka
Pomijając zwykłe karty - to moja pierwsza gra karciana z jaką miałam do czynienia w swoim życiu. Od tego czasu "Cytadela" jest niekwestionowanym liderem. Można przy niej fajnie pogłówkować (choć przy dużej liczbie osób przeszkadzanie innym jest już lekko utrudnione), wybór danej postaci podczas tury pobudza kombinowanie, a same dzielnice czy karty postaci wyglądają tak jak trzeba - czyli nie są przesłodzone, a wręcz dodają całego klimatu. W nią zawsze właściwie mam ochotę zagrać, bo przy całej prostocie zasad, daje jednak właśnie możliwość wykazać się sprytem. I nic mi nie daje tyle radości, jak trafienie zabójcą odpowiedniej osoby.. :)