Opowiadanie
Usopp w świetle reflektorów
Autor: | Amethyst Turtle |
---|---|
Korekta: | IKa |
Tłumacz: | howler |
Serie: | One Piece |
Gatunki: | Komedia |
Dodany: | 2009-12-18 23:54:41 |
Aktualizowany: | 2009-12-18 23:54:41 |
Opowiadanie zamieszczone za zgodą autorki. Oryginał Usopp in the Limelight.
Był kolejny spokojny dzień na pokładzie Thousand Sunny. Załoga przycumowała w zatoce małego miasta, gdzie zatrzymali się, aby uzupełnić zapasy jedzenia, z których Luffy zjadł już połowę. Jako że ostatnio walczyli aż z trzema statkami pełnymi łowców nagród, załoga była zupełnie wykończona. Tak więc Usopp (który spędził większość walk stojąc na bocianim gnieździe i odpalając garściami eksplodujące pociski na walczący tłum) został jednomyślnie wybrany, aby pójść po zapasy i colę dla Franky’ego i statku. Bowiem kiedy ich walka przyciągnęła kilka statków Marynarki, zmuszeni zostali do użycia Coup de Burst.
Zoro oparł się o maszt z rękoma założonymi za głowę.
- Chyba nie zgubi się w mieście? - zastanawiał się na głos.
- Przyganiał kocioł garnkowi, gówniarski samuraju - skrzywił się Sanji paląc papierosa. - Sam zawsze się gubisz. - Nie był w szczególnie dobrym nastroju, jako że nie miał wystarczającej ilości składników, aby przygotować przekąski dla kobiet.
- Co to było, gówniarski kucharzu? - zawarczał Zoro.
- Słyszałeś mnie, glonowa głowo! - Sanji rzucił papierosa i nadepnął na niego. Zoro poderwał się i sięgnął po swoje miecze.
- Zamknąć się, obaj! - krzyknęła Nami, waląc ich po głowie.
- Taaak, Naaami-łabądku! - zaśpiewał słabo Sanji, pocierając wielkiego guza na swojej głowie.
- Heeeej, Sanji - zawołał Luffy zza relingu z wędką w ręce. - Zrób mi mięsną kanapkę! Z ekstra mięsem!
- Nie mogę - powiedział Sanji - ponieważ ty już ZJADŁEŚ CAŁE MIĘSO, MŁOCIE!
- Ach tak? - Luffy podrapał się w głowę i natychmiast zasnął.
- Jak przypuszczacie, kiedy Usopp wróci z zapasami? - zapytała Robin. Czytała książkę na krześle pokładowym. - Minęły już przynajmniej dwie godziny, odkąd poszedł do miasta.
- Dlatego powiedziałem, że mógł się zgubić - stwierdził Zoro gniewnie.
- Nie odzywaj się tak to Robin, glonowa głowo! - Sanji podbiegł i kopnął go.
- Ej, ej! - krzyknął Zoro. Obaj zaczęli na siebie wrzeszczeć. Nami westchnęła i zeszła do kwater kobiecych.
- Może Usopp został w mieście napadnięty - zasugerowała Robin. - Jest całkiem łatwym celem.
- Yohohoho! - zaśmiał się radośnie Brook, siedząc na bujnym trawniku ze swoimi skrzypcami. - Jeżeli tak się stało, to chyba zaraz dostanę ataku serca! Ha, ale ja nie mam serca! Yohohoho! Szkieletowy dżołk!
- Robin, nie mów takich rzeczy! - zawołał Chopper kurczowo trzymając się jej nogi. Robin uśmiechnęła się i pogłaskała go po plecach.
- Lepiej żeby Usopp przyniósł też trochę coli - powiedział Franky. Jego błękitne włosy opadały na czoło.
- I mleka! - dodał Brook.
- MIĘSA! - ożywił się nagle Luffy.
- O, już jest! - Robin wskazała na postać podążającą w dół doków, w kierunku statku. - Pójdę mu zrzucić drabinkę.
- Hę, a gdzie zapasy? - Franky poprawił swym ogromnym palcem okulary przeciwsłoneczne. W rzeczy samej, Usopp nie niósł żadnych toreb ani skrzynek. Zamiast tego trzymał mały obiekt tuląc go w ramionach.
- CHŁOPAKIII! - wrzasnął. Pospieszył w górę drabiny, którą zrzuciła mu Robin i runął na pokład dysząc ciężko.
- Ej, przyniosłeś jedzenie, jak ci kazaliśmy? - spojrzał na niego ze złością Sanji.
- Nie, ale mam coś lepszego! - Usopp dumnie podniósł obiekt, który przyniósł. Wokół niego zebrała się już cała załoga, włączając w to Nami, która wróciła na górę, kiedy usłyszała powstałe zamieszanie. Wszyscy westchnęli.
- Czy to…
- Nie ma szans…
- Niemożliwe…
- Hę…?
- CZAAAAAD! - zapiszczał Chopper, wpatrując się w Usoppa z podziwem. - Gdzie to znalazłeś?!?
- Ach, dobrze że zapytałeś! - powiedział Usopp stojąc już z jedną ręką na biodrze. - Widzisz, zaatakowała mnie banda zmutowanych wilków ninja, ale ja dzielnie stawiałem im opór. Udało im się jednak przyprzeć mnie do muru i musiałem szybko coś wymyśleć. Obezwładniłem ich więc używając jedynie mojego specjalnego spojrzenia śmierci, a przywódca bandy dał mi to błagając o życie.
Wskazał na żółty, chropowaty owoc w swojej dłoni.
- Nie, poważnie. Skąd go masz? - zapytał dobrotliwie Zoro.
- Ja, e, znalazłem na plaży. Morze wyrzuciło go na brzeg - przyznał Usopp.
- Musiał wypaść z jakiegoś statku. Podobno na tych terenach nie można znaleźć Diabelskich Owoców - stwierdził Sanji.
Oczy Nami zapłonęły w reakcji na instynktowną myśl.
- Hej! Możemy go sprzedać za miliony Beri! Już nigdy nie będziemy głodni!
- Ej, kto powiedział, że chcę go sprzedać? - odparł Usopp tuląc w odruchu ochronnym owoc do swojej piersi.
- Ale chyba nie chcesz go zjeść? - Robin bacznie spojrzała na Usoppa. Przypomniała sobie, jak sama znalazła dziwny, purpurowy owoc na wybrzeżu Ohary, kiedy była małym dzieckiem. Gdyby go wtedy nie zjadła, to…
Luffy odezwał się dziwne poważnym głosem.
- Usopp, to poważna decyzja. Już nigdy nie będziesz mógł pływać. Będziesz jak kamień rzucony w wodę.
Usopp spojrzał na twarze towarzyszy, a kropla potu spłynęła mu po czole.
- Pomyśl uważnie.
Popatrzył na owoc niewinne leżący w jego dłoniach. Jeden gryz i jego egzystencja zmieni się albo na lepsze albo na gorsze. Nie można stwierdzić, co się stanie. To było ryzyko na całe życie.
- Jak myślicie, jaki to typ owocu? - zapytał Usopp.
- To najprawdopodobniej typ Zoan - powiedziała Robin badając go. - W swojej fakturze odrobinę się różnią od typu Parmencia i Logia, ale mogę się mylić.
- Lepiej poważnie się zastanów, Długi Nosie. Kto wie? Jeżeli go zjesz, możesz skończyć jako kałuża śluzu - wzruszył ramionami Franky.
- Albo z dodatkową głową - zasugerowała żywiołowo Nami. - Albo nawet pokryty ohydnymi czyrakami, które pękają i…
- Przestańcie, przestańcie! - Usopp zamachał rękoma. - Prześpię się z tym problemem, dobra?
- Dopiero jak dostarczysz te zapasy, które miałeś nam przynieść - wytknął mu Sanji.
Reszta załogi rozeszła się. Rozmowa na razie dobiegła końca. Usopp ukrył owoc w swojej skrzyni (głęboko, aby Nami nie mogła go znaleźć) i znów wyruszył do miasta. Tym razem Chopper zdecydował się mu towarzyszyć.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - wyszeptał Chopper w trybie Walk Point. - Chcesz go zjeść?
- Oczywiście - wymamrotał Usopp. Kilka przechodzących osób zaczęło się na niego gapić, ale je zignorował. - Jeżeli go zjem, moje umiejętności snajperskie połączone z mocą pochodzącą z Diabelskiego Owocu uczynią mnie niepokonanym. - wrzasnął z całych sił z rękami uniesionymi do góry. Zauważył, że obserwujący go przechodnie omijali ich w zażenowaniu.
- Czaaaaad! - pisnął Chopper tak cicho, jak to tylko możliwe. - To było by wspaniałe!
- Ale przecież niczego innego nie można oczekiwać od wspaniałego Kapitana Usoppa! - zapiał radośnie. Zatrzymali się przy kilku stoiskach handlowych, aby kupić konieczne zapasy i pośpieszyli z powrotem w kierunku statku wlokąc za sobą kupę toreb, pudeł i słoików. Słońce zaczęło zachodzić.
- Taaak, obiad! - wykrzyknął Luffy, a jego ramiona rozciągnęły się nad stołem, gdy załoga wchodziła do jadalni. Sanji walnął go po łapach.
- Ty młocie, nie rób tak! Cały wieczór spędziłem przygotowując to. O, Nami-san, Robin-chan, proszę usiądźcie - powiedział uprzejmie.
Obiad był zwyczajową kakofonią śmiechu i wrzasków. Franky siedział za kontuarem trzymając schłodzoną butelkę coli w ręce, a Brook wykrzykiwał szkieletowe dżołki, ile sił w płucach (Ha, chociaż wcale nie mam płuc, Yohohoho!). Luffy usiłował podkradać każdemu jedzenie, a Zoro na wpół śpiąc zdawał się nie dostrzegać otaczającego go gwaru. Robin była jak zwykle cicha, a Nami strofowała Luffyego za jego kiepskie maniery przy stole, podczas gdy Sanji wyśpiewywał pochwały na cześć jej anielskiego piękna. Chopper szlochał ze strachu o to, że Nami przyprawi Luffyego o wstrząs mózgu, jeżeli nadal będzie go biła. Jedyną rzeczą, która podczas obiadu załogi była inna niż zwykle, był fakt iż Usopp nie wykrzykiwał swoich opowieści. Cicho jadł swój posiłek, najwyraźniej tonąc w myślach. Jedyną osobą, która to zauważyła, była okrętowa pani archeolog, ale ona nikomu o tym nie powiedziała.
Tej nocy, w swoim hamaku Usopp cichutko wyjął Diabelski Owoc, który znalazł poprzedniego ranka zagrzebany w piasku. Przebiegł po nim dłońmi czując malutkie żłobienia i delikatny meszek pokrywający jego nierówną, ciemnożółtą skórę. Usopp naprawdę chciał go zjeść, ale słowa Luffyego cały czas brzmiały mu w głowie.
- Będziesz jak kamień rzucony w wodę.
Czy naprawdę warto? Widywał już Luffyego w akcji używającego zdolności danych mu przez Gomu Gomu no Mi, Choppera zmieniającego kształty szybciej, niż można była zauważyć, ramiona Robin bezlitośnie łamiące wrogów w pół, Brooka radośnie biegającego po wodzie. Ale widział ich także (oprócz Robin) wielokrotnie tonących, zmagających się z morzem, opadających coraz niżej i niżej…
Usopp podjął decyzję.
Ogłosił ją następnego ranka po śniadaniu trzymając jedną nogę na stole.
- Zjem go!
Zaowocowało to okrzykami oburzenia i zawodu Nami, obojętnym prychnięciem Zoro, zszokowanym wyrazy twarzy u innych użytkowników mocy Diabelskich Owoców i ogólnymi odruchami zdziwienia u reszty załogi.
Usopp prędko wyjął owoc z kieszeni i stanął trzymając go przed sobą.
- Więc, na co czekasz? - Franky z niecierpliwością uderzył dłonią o kontuar.
- Cała ta kasa… W jego przełyku… - wykrzyczała Nami.
- Zobaczmy, jaką dostaniesz zdolność! - nastrój Luffyego zmienił się gwałtownie wyrywając go z wcześniejszego szoku. Uśmiechał się szeroko i poskakiwał w górę i w dół.
- Ach, Nami-łabądku! Nie płacz! Sanji zanurkował w jej kierunku i pocieszająco pocierał jej ramiona tylko po to, by zaraz zostać walniętym.
- Yohohoho! To takie ekscytujące, że zaraz serce wyrwie mi się z piersi! Chociaż wcale nie mam serca. Yohohoho! - zaśmiał się Brook.
- No to dalej! Haaaaa! - Usopp wziął ogromnego kęsa owocu, a załoga zamilkła obserwując jak żuje z wypchanymi policzkami.
- No i? - chrząknął Zoro po kilku sekundach napiętego milczenia.
Usopp przełknął, a wielki kawał w widoczny sposób przesuwał się w dół jego chudego gardła. Oczy wyszły mu na wierzch, a usta wykręciły się w grymasie.
- Bleeeeee! Okropne! I smakuje jak kupa! - wrzasnął wytykając język w obrzydzeniu. Potem odrzucił resztę bezużytecznego już owocu na bok.
- Och, Usopp, pokaż nam swoje moce! Proszę! - oczy Choppera zaiskrzyły się w oczekiwaniu.
- Być może będzie lepiej, jak wyjdziemy poeksperymentować na pokład - zasugerowała Robin.
- Taaak, nie chcę bałaganu w mojej kuchni. Robin-chwan jest taka mądra! -zawołał Sanji omdlewając z uwielbienia.
- Taaak, a więc na pokład! - wrzasnął Luffy. Z niecierpliwością praktycznie wywlókł resztę załogi na zewnątrz.
Łagodna morska bryza owiała całą dziewiątkę, która wyszła na zewnątrz (albo jak Luffy wypadła). Zebrali się na trawie wokół Usoppa czekając aż aktywuje to, cokolwiek zyskał po skonsumowaniu Diabelskiego Owocu.
- Mam nadzieję, że zmienisz się w papkę - wymruczała Nami wciąż rozżalona z powodu utraty możliwości zarobienia milionów.
- SPECJALNA SEKRETNA UMIEJĘTNOŚĆ KAPITANA USOPPA!!! - wrzasnął Usopp wymachując rękoma nad głową. Jego twarz wykrzywiła się w wysiłku i zaczęła przybierać czerwoną barwę.
- Hej, Długi Nosie! Wyglądasz, jakbyś miał zatwardzenie - uśmiechnął się Franky.
- Cśiiii! - Chopper niezwykle bacznie gapił się na Usoppa.
- Dalej! Pośpiesz się! - jęknął Luffy.
- Pewnie zjadł owoc, który zbyt wiele nie zdziała - powiedział Zoro z powątpiewaniem. - Coś jak Hito Hito no Mi albo Yomi Yomi no Mi.
- Ach! - Usopp wyprostował się nagle wyglądając na zainspirowanego. - Może potrzebuję jakiegoś bodźca albo chwytnego zawołania, albo…
- Po prostu się pośpiesz, młocie. - Sanji roztarł nos.
- Ekchem. - Usopp nerwowo oczyścił gardło i zatarł ręce. - No dobrze. Bądźcie świadkami wspaniałych, nowych mocy nieskończonej bajeranckości Kapitana Usoppa!
Wszyscy wstrzymali oddech, gdy Usopp uspokoił się i stanął w bezruchu. Słychać było tylko fale i szum bryzy.
I wtedy Usopp zaczął się kurczyć.
Nami stłumiła krzyk zaskoczenia, a Zoro na ten dziwny widok parsknął.
Plecy Usoppa zdawały się wybrzuszać i porastać warstwą skórzanego, twardego pancerza. Jego ramiona i nogi skurczyły się i uformowały małe pazury, które rozciągały się ledwie na kilka centymetrów. Załoga obserwowała w milczeniu, jak twarz Usoppa rozciągała się, aż uzyskała długość podobną do jego nosa, a dwoje uszu wykiełkowało spod jego włosów. Jego skóra jaśniała coraz bardziej, aż uzyskała niezdrowy odcień żółci. Załoga usłyszała też jakby pęknięcie, kiedy długi, podobny do szczurzego ogon pasujący odcieniem do jego łuskowatej skóry wyłonił się zza pleców. Usopp miał teraz około jednej stopy wysokości. Spojrzał na nich z wyczekiwaniem.
- Jest… Jest opancerzonym szczurem? - Luffy przełamał ciszę osłupienia przechylając głowę w zmieszaniu.
- Myślę, że odpowiednim terminem byłby tutaj pancernik - zachichotała Robin.
- Co to jest? - zapytała Nami śmiejąc się z małej postaci Usoppa.
- Podobno są niezwykle rzadkie, ale można je spotkać na wyspach z tropikalnym i wilgotnym klimatem. Nigdy nie widziałam jednak żadnego z bliska.
- Wyglądasz śmiesznie, Długi Nosie. - mruknął Franky.
- Hm, ciekawe jak smakowałby pancernik w sosie estragonowym. - zamyślił się Sanji.
Zoro zachmurzył się. Ta dziwnie zabawna sytuacja przypomniała mu o pewnej żyrafie, o której wolałby zapomnieć.
- Hej! Nie wyglądam aż tak źle, co? - krzyknął Usopp. Spróbował zrobić kilka kroków w przód. - Och, moje plecy są takie ciężkie!
- U-Usopp? - Chopper chwycił się za twarz. - N-nie wyglądasz jakość szczególnie super…
- Och, bo to jest moja pełna forma zwierzęca - powiedział gorączkowo Usopp. - Zmienię się w formę hybrydową! Dajcie mi tylko chwilę na zastanowienie!
- Yohohoho! Ze śmiechu chyba zaraz mi pękną płuca! Chociaż wcale nie mam płuc… - urwał Brook.
- Okej, patrzcie teraz! - Usopp skupił ich uwagę i zaczął ponownie się zmieniać. Jego nogi i ramiona wydłużyły się, a pazury urosły dostosowując się do ich wielkości. Sporo także urósł, jednak jego opancerzone plecy nadal były absurdalnie wielkie. Jego twarz spłaszczyła się trochę, ale nos wciąż był większy niż zwykle i trochę bardziej stożkowaty. Jego pistacjowe uszy pozostały jednak niezmienione. Końcowy produkt nadawał mu wygląd człowieka chorego na wysypkę, niosącego wielką skorupę na plecach.
- Teraz wyglądasz jak żółw, Usopp! - zauważył Luffy.
- A-ale ja chciałem tak wyglądać! - wykrzyknął. - To będzie moja sekretna broń! Wrogowie nie będą się niczego spodziewać, a wtedy SRU! Zaskoczę ich moją postacią pancernika.
- Czytałam gdzieś, że pancerniki są bardzo wolne - powiedziała Robin. - Usopp, możesz biegać?
Usopp spróbował i natychmiast przewrócił się na plecy.
- Och, moja skorupa jest za ciężka!
Nami tarzała się po ziemi płacząc ze śmiechu.
- A więc, na co przydaje się ta forma? - Sanji zapalił papierosa.
- Hm, przekonajmy się. - Zoro błyskawicznie wyciągnął miecz i ciął Usoppa przez plecy.
- AŁAAAA!! - wrzasnął Usopp. Przetoczył się na plecy i zwinął tak, że tylko jego ogon i nos były widoczne spod skorupy.
- Rozumiem. - Oczy Zoro błysnęły i zaatakował jeszcze kilka razy.
- PRZESTAŃ! PRZESTAŃ! - usłyszeć można było stłumione krzyki Usoppa. - AŁŁŁ!
- Hę? Nic się nie dzieje. - Luffy zaglądnął do środka. - Usopp, jesteś jak orzech kokosowy. Naprawdę trudno cię uszkodzić.
- N-naprawdę? - Usopp wyjrzał na zewnątrz. - Taa. Więc miałem rację. Wiedziałem!
- Nie ma nawet ryski - powiedział Franky w niedowierzaniu.
Gwiazdki w oczach Choppera znów zabłysnęły.
- Naprawdę? To super!
- Taaak! Wiedziałem od początku! Tylko was testowałem? - Usopp przewrócił się na plecy i wstał.
- Wow! Jesteś jak jednoosobowa forteca! - zapiszczał Chopper.
- A zobaczcie to! - Usopp w końcu zdał sobie sprawę ze swoich pazurów długości noży kuchennych Sanjiego i podniósł je w górę. - Mogę też rozcinać i kopać!
- Hej, tylko nie na statku! - powiedział Franky.
- Czaaad! - krzyknął Luffy! - Chodź, Usopp! Wypróbujmy twoje nowe moce na plaży!
- Dobrze idźcie. - zawołała Nami. - Ale bądźcie z powrotem za parę godzin. Wtedy podnosimy kotwicę.
Usopp zmienił się w formę całkowicie ludzką i pobiegł z Luffym i Chopperem. Ich podekscytowane krzyki były słyszalne nawet wtedy, kiedy zniknęli już z oczu.
- A więc mamy już piątego użytkownika mocy Diabelskiego Owocu. - zamyślił się Sanji wokół głowy którego unosiła się chmurka dymu.
- Wszystko jedno - wymruczał Zoro i usadowił się na trawie, po czym zasnął
- Dzisiejszy dzień był naprawdę ekscytujący, prawda? - uśmiechnęła się Robin.
- Yohohoho! Z pewnością! Yohohoho! - zaśmiał się Brook.
- Ta załoga robi się z każdym dniem coraz dziwniejsza - Franky potrząsnął głową.
Całą szóstka udała się do swoich zajęć, jakby nic się nie stało. Ale jeżeli wsłuchaliby się uważnie, dobiegłyby ich głośnie okrzyki radości dochodzące z odległego brzegu.
- CZAAAD!
Zmutowane wilki ninja! xD
Brawo. Tłumaczenie dobre, chociaż ja bym zostawiła "Nami-swan~!" zamiast "łabądka" ;)
Duży plus za "dżołki" i "CZAAAAD".
A fabuła - genialna xD Wielki ukłon w stronę autorki/ (autora?).