Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Inwigilacja - recenzja

Autor:Grisznak
Korekta:IKa
Kategorie:Recenzja, Gry (Planszowe)
Dodany:2010-01-16 19:44:11
Aktualizowany:2013-06-22 14:38:11

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu

Tytuł: Inwigilacja

Wydawca: Kuźnia Gier

Rok wydania: 2007

Autorzy: Tomasz Z. Majkowski, Michał "Puszon" Stachyra, Maciej "Sqva" Zasowski

Liczba graczy: 2 - 5

Gatunek: karciana

Rozszerzenia: brak


Inwigilacja była jedną z tych gier, które kupiłem niemal wyłącznie z czystej ciekawości. Jako osoba interesująca się meandrami naszego życia politycznego, nie mogłem sobie darować okazji zagrania w grę, która w jakimś tam sposób stara się je odtwarzać, nie tracąc przy tym okazji, aby je solidnie obśmiać. Oczywiście temat, którego w największym stopniu dotyczy gra - lustracja - jest zagadnieniem jak najbardziej poważnym, jednak gracze nie muszą wcielać się w role archiwistów przekopujących się przez tony akt i posługujących się mało zrozumiałym dla innych slangiem naukowym. W Inwigilacji gracze bowiem wcielają się w role wybrańców narodu, zwanym posłami na Sejm.

Taki poseł to ma dobrze - tak zwykło się mniemać. Mieszka sobie w hotelu poselskim, co jakiś czas pojawia się na posiedzeniach Sejmu, podniesie kilka razy rękę podczas głosowania, powie kilka słów z mównicy i finto, a pensja poselska do najniższych w tym kraju nie należy. Inwigilacja pokazuje tymczasem, że życie posła nie jest usłane różami. Zwłaszcza dotyczy to tych posłów, którzy podczas już szczęśliwie minionego okresu komunizmu zhańbili się współpracą z organami represji. Każdy z grających w Inwigilację ma takie ciemne plamy na sumieniu. Rolą pozostałych graczy jest ujawnić je i wykorzystać, celem ostatecznego pogrążenia przeciwnika. A żeby nie było nudno, wypadki losowe również chodzą po ludziach. No i, co najważniejsze - Balcerowicz musi odejść!

Pierwszy rzut oka na Inwigilację nastraja pozytywnie. W niewielkim, poręcznym pudełku znalazło się ponad sto kart różnego rodzaju (karty akcji, odpowiedzi, teczki), pionki, plansze lokacji, licznik punktów, tzw. znaczniki znieczulenia i instrukcja. Problem w tym, że opakowanie, choć ładne i ozdobione dowcipnymi komentarzami, do najbardziej trwałych nie należy i po wypakowaniu gry pojawiają się problemy z jej ponownym spakowaniem, zaś niezbyt gruby papier, z którego wykonano pudełko, nie nastraja pozytywnie. Co więcej, znaczniki znieczulenia to bardzo małe kamyczki, które mają tendencję do gubienia się. Grafiki na kartach utrzymane są w jednej, dość specyficznej konwencji, która zła nie jest, ale nie każdemu musi przypaść do gustu. Znajomość naszych realiów politycznych, nawet tych dość odległych czasowo (vide poseł Janowski i sprawa polskiego cukru), jest niezbędna, aby zrozumieć pewne zawarte tam żarty,

Planszę stanowi pięć większych kart, tworzących swoisty schemat sejmu. Obok nich układa się licznik punktów (zwany sondażem). Każdy z graczy otrzymuje ponadto tzw. „kapownik”, czyli schemacik pozwalający łatwiej notować i porządkować posiadane informacje na temat innych graczy. Jest to bardzo ważne, gdyż każda z afer ma trzy wyznaczniki - czas, miejsce i rodzaj. Gdy je poznamy (lub odgadniemy), możemy zorganizować konferencję prasową i oskarżyć danego oponenta o to, o co go podejrzewamy. Jeśli oskarżenie jest trafne, zdobywamy tyle punktów, ile wynosi rzut kostką. Jeśli okaże się, że nasze przypuszczenia były niesłuszne i skłamaliśmy - nasze poparcie w sondażach spada (można by tu dyskutować nad kwestią realizmu - wszak nawet notorycznie mijający się z prawdą politycy potrafią zwyżkować w sondażach).

Początkowo Inwigilacja wydawała mi się średnio ciekawą grą. Zasady, nie do końca jasne i czytelne, wymagały kilkakrotnego przeczytania, a podczas pierwszych rozgrywek i tak trzeba było wspomagać się instrukcją, jednak gra wydawała się mieć potencjał. Pod pewnymi względami tytuł ten przypomina opisywane przez mnie wcześniej Fist of the Dragonstones. Tam kluczem do zwycięstwa było odgadnięcie zamiarów przeciwników i tego, co wystawią w licytacji. Tutaj, aby zwyciężać, trzeba umieć kojarzyć, a, podobnie jak w FotD, zdolność blefowania bardzo się przydaje. Gra pomyślana jest dla dwóch do pięciu graczy, przy czym już dwójka graczy może całkiem nieźle się przy niej bawić, nawet bez używania kapowników. W przypadku większej liczby graczy te tabelki stają się już niezbędne.

Wbrew temu, co głosi napis na pudełku, trudno mi uznać Inwigilację za „grę towarzyską dla całej rodziny”. Klimaty polityczne ostatnimi czasy obrzydły wielu osobom, a nieco zagmatwane zasady sprawiają, że osoby do tej pory nie mające zbyt wiele do czynienia z tego rodzaju grami mogą się w nich pogubić. Tym jednak, którzy lubią polityczny humor i cenią sobie polskie gry, Inwigilacja może się spodobać. Chociaż po pewnym czasie robi się niestety nudna i monotonna, czemu sprzyja mała różnorodność kart. W grę tę najlepiej będzie się grało w gronie osób rozumiejących i potrafiących docenić ów specyficzny, polityczny dowcip. A że o takich graczy może nie być łatwo, to inna sprawa.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.