Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Moon over the Crossroads

Autor:Ayuno Kuzuhara
Tłumacz:Aver
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Obyczajowy
Dodany:2010-01-17 17:55:40
Aktualizowany:2010-01-17 17:56:40


Tłumaczenie zamieszczono za zgodą autora. Oryginał.


On stoi na skrzyżowaniu. Na skrzyżowaniu, przez które nikt nie przechodzi… na skrzyżowaniu pełnym chmur piasku. Za nim widać jedynie horyzont. Pod wiatrem ugina się niska, pożółkła trawa. W powietrzu białe słońce. Chmury niesione przez wiatr. Wznoszący się z łatwością biały księżyc…

On tam stał. Na skrzyżowaniu, na którym nie było nikogo.

Stał, nie mając ze sobą niczego. W czarnym, znoszonym garniturze, czarnym kapeluszu.

Wpatrywał się w niebo. Ciekawe na kogo czekał?

Ciekawe kogo oczekiwał na skrzyżowaniu, na którym były tylko chmury piasku?

On jest w barze. Alkohol, tytoń, kobiece perfumy… to zapach zubożałych peryferii. Nie ma go przy niczyim boku. Siedzi na krzywym, wyglądającym jakby miał się zaraz przewrócić, znajdującym się przy ladzie, krześle. Nie ma go przy niczyim boku. Ani przy grających w karty mężczyznach o czerwonych twarzach. Ani przy flirtującej kobiecie w zmysłowej sukni. W końcu wziął do ręki znajdującą się w pobliżu gitarę. Wśród hałasów rozbrzmiewa jej dźwięk. Za oknem lśni biały księżyc…

On był w barze. Ale przy jego boku nie było nikogo.

Przy zniszczonym krześle na którym siedział, leżała gitara.

On zaczął spokojnie grać. Ktoś zacisnął usta i w skupieniu nadstawiał uszu.

Hałasy ucichły. Do tego stopnia, że wydawało się jakby w środku było pusto.

On siedzi na poboczu drogi. Na jego plecach jedna gitara. Siedzi na poboczu, w cieniu dużego drzewa. Przed nim, z hałasem przejeżdża kareta. Jadący w niej opalony mężczyzna w średnim wieku, spogląda na niego. Kareta która odjeżdża z hałasem, zostawiając po sobie ślady kół. Mężczyzna jadący w karecie nuci coś pod nosem do melodii i rytmu który wygrywają jego palce. On patrzy na znikające za górami słońce. Daleko za jego plecami, na pociemniałe niebo, zaczyna wspinać się księżyc…

On był na poboczu. Mając ze sobą gitarę.

On grał melodię. Melodię której nie znał nikt.

Mężczyzna w przejeżdżającej karecie nuci coś do jego melodii.

On podziwiał przechodzący w noc, wieczór.

Mężczyzna jest w barze. Przed nim stoi szklanka z trunkiem. Bierze ją do ręki. Starsza osoba siedząca przy znajdującym się za nim stoliku, mówi niewyraźnie: Młody jesteś jeszcze, lepiej tego nie pij. To jest zatrute. On zaśmiał się lekko i uniósł szklankę do ust. Słychać jak przełyka trunek. Odkłada szklankę… Po czym upada razem z krzesłem. Podobne do krzyku zamieszanie, wypełnia cały bar. Ktoś otwiera drzwi wejściowe. Mężczyzna który wszedł mówi: On odebrał mi moją kobietę. Ja go nienawidziłem. Chciałem go zabić. Za jego plecami blado błyszczący księżyc...

On był w barze. Przed nim jedna szklanka.

To jest zatrute. Starzec mówi niewyraźnie, jakby coś prorokował.

On śmiejąc się wypił do dna. I tak upadł.

Mężczyzna wchodzi do baru i mówi: To ja go zabiłem.

On stoi na skrzyżowaniu. Na skrzyżowaniu, przez które nikt nie przechodzi… na skrzyżowaniu pełnym chmur piasku. Za nim widać jedynie horyzont. Pod wiatrem ugina się niska, pożółkła trawa. W powietrzu białe słońce. Chmury niesione przez wiatr. Wznoszący się z łatwością biały księżyc…

Ktoś nadchodzi z drugiego końca ulicy. Mężczyzna. Ale jest to mężczyzna, którego nie da się opisać. Idzie przez długą, długą ulicę. Nadchodzi z drugiej strony horyzontu i w końcu zatrzymuje się przed nim. Zupełnie jakby przyszedł się z nim spotkać. Mężczyzna mówi niewyraźnie: A więc, koryfeuszu pełen żaru młodości. To zapewne przeznaczenie sprawiło, że nasze drogi zeszły się tutaj. Spełnię jedno twe życzenie. On robi zaskoczoną minę: Kim jesteś? Śmiało koryfeuszu… jedno życzenie. Wszystko mogę zrealizować. Nawet ten księżyc mogę zrobić własnością koryfeusza. Jeśli tylko koryfeusz sobie zażyczy. Nie zwlekaj… jakieś jedno życzenie. On zaciska pięść. Mężczyzna rozkładając ramiona mówi: Śmiało koryfeuszu… jedno pragnienie. Jaka jest cena? Mężczyzna śmieje się na jego słowa. Racja… A co powiesz na duszę? Tylko jedna cząstka… Tylko jeden fragment wypełnionej żarem młodości, duszy koryfeusza. Tyle wystarczy. Kim ty jesteś? Mężczyzna śmieje się na jego pytanie. Nie zwlekaj koryfeuszu… jedno życzenie. W zamian za duszę koryfeusza. Wszystko mogę spełnić. Nawet ten księżyc może stać się własnością koryfeusza. On zaciska pięść. On mówi cicho: Gitarę… Gitarę? Jedną gitarę. Mężczyzna robi podejrzliwą minę. To ci wystarczy koryfeuszu? Daj mi zagrać na gitarze. Tymi rękoma… na gitarze. Niech i tak będzie koryfeuszu. Wręczę ci tą gitarę. Dam ci na niej zagrać. Niech twa pełna młodzieńczego żaru dusza cię prowadzi. Bierz jedną cząstkę duszy i odejdź. Jeszcze nie czas na to koryfeuszu. Jeszcze jest zbyt wcześnie. Na co? Jeszcze zbyt wcześnie. Śmiało koryfeuszu… idź tą drogą. Na jej końcu, w wiosce czeka koryfeusza gitara. Teraz jej nie dostanę, ale kiedyś ją odbiorę. Fragment duszy przepełnionej młodzieńczym zapałem… Kim ty jesteś? Ludzie czasem tak mnie zwą… szatan. Mężczyzny już tutaj nie ma. Pozostaje tylko on i unoszący się na niebie biały księżyc…

On stał na skrzyżowaniu. Zapewne na kogoś czekał.

W końcu, mężczyzna który przyszedł, tak oto rzekł: Spełnię życzenie koryfeusza.

Nawet ten księżyc mogę uczynić własnością koryfeusza.

A on powiedział… że gitarę chce, że zagrać na niej chce.

Mężczyzna się zgodził. Pakt został zawarty.

On spytał o imię mężczyzny. Mężczyzna odpowiedział… że szatan.

Mężczyzny już nie było. Był tylko on.

On zaczął iść. Długą, długą ulicą. Oddalił się od skrzyżowania.

Tylko ja byłem tego świadkiem. Tylko unoszący się na niebie, biały księżyc…

Tylko ja byłem tego świadkiem. Tylko unoszący się na niebie, biały księżyc…


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.