Opowiadanie
PAczka wspomnień z PAconu - relacja
Autor: | Grisznak |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Inne, Relacja |
Dodany: | 2010-02-08 15:34:47 |
Aktualizowany: | 2012-07-02 13:48:47 |
Po konwentowo kiepskim roku 2008, zrobiłem sobie rok przerwy. Częściowo z własnej woli, częściowo zmuszony okolicznościami - z dwóch konwentów, na które planowałem się udać w roku 2009, jeden odwołano, a drugi przesunięto na niepasujący mi termin. Summa summarum, nie licząc PierniConu, PAcon był pierwszym konwentem od czasów Mokonu, na którym się pojawiłem. Nauczony doświadczeniami z poprzedniej stołecznej imprezy, tym razem nie robiłem sobie żadnych nadziei. Jechałem na konwent zakładając, że będzie co ma być, zwłaszcza, że sam konwent, niereklamowany szczególnie intensywnie, nie zapowiadał się w żaden sposób przełomowo.
Podróż mangowym autobusem z Dworca Centralnego (w jakichś 70 procentach wypełnionym osobami jadącymi na konwent), choć długa, bo licząca niemal czterdzieści minut, przebiegała w miłej atmosferze, za którą tutaj, korzystając z okazji, dziękuję grupie dziewczyn z Białegostoku (...bo moje szczęście to Białystok). Samo dotarcie na konwent było banalne - po wyjściu z autobusu wystarczyło się odwrócić i szkołę mieliśmy przed oczami. Szczególik, a cieszy, biorąc pod uwagę, że zdarzały się sytuacje, kiedy dotarcie na konwent wymagało sprawności typu „orientacja w terenie” lub „orientacja na zadupiu”. Zaskoczyło mnie natomiast, że pod zamkniętymi drzwiami szkoły koczowała spora grupka osób. Okazało się, że uczestnicy wpuszczani są grupami po sześć osób. Można to zrozumieć, zima, śnieg, mróz, więc otwarte non stop na oścież drzwi mogłyby zmienić PAcon w IgloCon. Inna sprawa, że w żaden sposób nie zajęto się czekającymi, kto się dopchał, ten wchodził szybciej. Obsługa na kasach była szybka i sprawna, każdy otrzymywał informator, mapkę i smycz z identyfikatorem oraz przypinką. Tu kilka uwag. Po pierwsze, ze wszystkich typów identyfikatorów, smycze są bez wątpienia najwygodniejsze i mam nadzieję, że staną się już standardem. Rozpiska atrakcji na drugiej stronie mapki, mogłaby być z kolei większa, gdyż nawet w okularach miałem trudności z doczytanie się tam czegokolwiek. Na szczęście wszystkie niezbędne informacje zawierał profesjonalnie przygotowany informator.
Szkoła… Niezła, choć raczej pasująca na konwent mniejszych rozmiarów. Idealnie zmieściłoby się do niej tak 300 - 400 osób, niestety, około 600 - 700 konwentowiczów, którzy obecni byli pierwszego dnia, sprawiło, że panował tłok, zwłaszcza w newralgicznych punktach (przejścia, korytarze), a popularniejsze atrakcje wręcz wymuszały wcześniejsze pojawienie się na miejscu. Dało się to szczególnie odczuć podczas cosplayu - niezbyt duża sala gimnastyczna pękała w szwach, co sprawiło, że wiele osób (w tym piszący te słowa) postanowiło sobie darować tę atrakcję. Wciąż robi na mnie wrażenie ilość stoisk, jaką dziś można obserwować na konwentach. Kiedyś wystarczył im jeden korytarz, dziś zajmują one (tak jak zauważyłem na PAconie) dwa korytarze i wielki hall. Mam nawet wrażenie, że jest ich za dużo, a jednak na warszawskim konwencie kilku wystawców, zwykle obecnych, zabrakło. Pozostając przy kwestiach związanych z budynkiem - wymienić warto toalety. Co prawda, były koedukacyjne, ale za to czyste i z regularnie dostarczanym papierem toaletowym. Może to i dziś już norma, ale wciąż warto to doceniać, zwłaszcza jeśli ktoś pamięta np. ubikacje na DojiConie 5. Do samego rozplanowania sal większych zastrzeżeń nie mam, całe drugie piętro przeznaczono tylko na sale sypialne.
Pochwalić organizatorów wypada za zorganizowanie konferencji prasowych z niemal wszystkimi krajowymi wydawcami mangi (zabrakło tylko Egmontu), a także z Anime Gate, które wraz ze zmianą kierownictwa, na dobre otworzyło się na konwenty. Dzięki temu można było poznać plany wydawnicze i zadać pytania przedstawicielom. Dziwi mnie trochę, że z tej ostatniej sposobności korzystało niewiele osób, przez co niektóre z konferencji zostały zdominowane przez kilku tych samych uczestników. Szkoda, że nie pojawili się także przedstawiciele dwóch pozostałych magazynów mangowych - Kyaa i Arigato, gdyż spotkanie z redakcją Otaku zaliczam do udanych. Tak czy owak, cieszę się, że wrócono do tradycji spotkań wydawców z fanami i mam nadzieję, że przynajmniej raz na rok na jakimś konwencie będzie można w takich konferencjach uczestniczyć. Jeśli jeszcze dołączą przedstawiciele pozostałych wydawców anime i magazynów, to będzie super. Gwoli ścisłości - najlepiej, pod kątem przygotowania, ocenić muszę chyba konferencję Hanami.
Co do pozostałych atrakcji - miałem okazję być na kilku panelach, które oceniłbym wysoko (zaliczam tu m.in. panel „Cenzura w mandze i anime”, czy „Dlaczego nie opłaca się wydawać yaoi?”). Zastanawia mnie natomiast jedno - czy dziś da się prowadzić panel „na poważnie”, nie sypiąc z rękawa żartami? Może to traf, ale tak się złożyło, że niezależnie od tematu, wszystkie panele na PAconie, na których miałem okazję być, prowadzono „z jajem”. Nie, nie narzekam, rozumiem, że ludzie tak lubią. Wystarczy włączyć którąkolwiek z dużych rozgłośni radiowych, aby się o tym przekonać. Nie chcę, póki co, wysuwać daleko idących wniosków, w tym miejscu obiecuję, że na kolejnym konwencie postaram się odwiedzić większą ilość paneli i dopiero wtedy pokuszę się o jakieś głębsze refleksje na ten temat - albo i nie. Większość atrakcji odbywała się w terminie, a jeśli miały miejsce opóźnienia (vide karaoke), to nie były one znaczne (poza tym, można było posłuchać Dajmosa śpiewającego Abbę). Z atrakcji wartych uwagi i godnych wspomnienia - Milionerzy, Plastuś a także premiera Why so Serious 2.
Było fajnie, cieszę się, że wyposażenie typu ekran + projektor jest już normą. Jeszcze trochę, a może staną się nią także laserowe wskaźniki. Ciut gorzej było z salą konsolową - raz, że była bardzo mała, dwa, że skromnie wyposażona. Nintendo Wii, konsola wręcz stworzona z myślą o tego typu imprezach, stała w kącie przy małym telewizorze, zaś dwie plazmy okupowane były przez fanów bijatyk. Dobrą konwentową praktyką staje się natomiast obecność sali dla fotografów, której i na PAconie nie zabrakło. Nie było natomiast magazynu dla wystawców, toteż ci, którzy zostawali na drugi dzień, a mieli więcej towaru (jak Waneko czy studio JG), byli zmuszeni zostawić zapakowane kartony na noc na stoiskach. Z tego, co mi wiadomo, nic nie dostało nóżek i nie wywędrowało (jak kiedyś, kilka ładnych lat temu, pewien głośnik). Pochwalić też mogę obsługę barku, dzięki której w każdej chwili można było coś zjeść i wypić. Dodatkowo organizatorzy załatwili konwentowiczom rabat w okolicznej pizzerii.
Z innych obserwacji - kończy się nam chyba era Naruto. Wśród przebierańców nie zauważyłem nikogo z charakterystycznymi opaskami, a wszak nie tak znowu dawno dominowali oni na konwentowych korytarzach. Co będzie następne? Nie pokuszę się o proroctwo, marny ze mnie Nostradamus, zauważalna jest natomiast popularność postaci z Bleach, Code Geass i Vocaloid. Konwentowicze zachowywali się spokojnie, żadnych incydentów nie odnotowałem. Jak wspomniałem wyżej, pierwszego dnia było tłoczno, dopiero pod wieczór, gdy zaczęli się wykruszać posiadacze jednodniowych wejściówek, zrobiło się nieco więcej miejsca (z danych organizatorów wynika, że zostało około 500 uczestników). Tłoku i spania gdzie tylko się da nie było.
Generalnie, było dobrze. Nie wybitnie, nie rewolucyjnie, ale po prostu dobrze. Organizatorom udało się uniknąć wpadek, program atrakcji odpowiadał temu, co można było znaleźć w opisie, a i ludzie nie narzekali (a przynajmniej do mnie echa narzekań nie dotarły). Oceniłbym PAcon na solidną czwórkę, od siebie dodając plusa, za fakt, że ów warszawski konwent przywrócił mi ochotę jeżdżenia na mangowe spędy. Pewnie, da się lepiej, ale zaręczam, da się też dużo, dużo gorzej. PAcon to fachowa robota, o której pewnie zbyt długo pamiętać się nie będzie (gdyż w pamięci głównie zapadają imprezy szczególnie udane lub nieudane), ale powiem szczerze - to dobra wróżba na nadchodzący rok. Oby każdy tegoroczny konwent prezentował przynajmniej taki poziom. Tego życzę sobie jak i wam.
takie tam
Bip Grisza
Magazyn Arigato nie dostal zandego zaproszenia na ta impreze - wiec nie dziw sie ze sie nie zjawil - ktos tylko zagadnal ravena czy moze sie zjawimy, ale nie przeslano zadnych konkretow, nikt nie zadal sobie trudy by sie skontaktowac z wydawca, nawet gdybysmy nie mogli byc osobiscie mozna by spokojnie zrobic video konferencje - ale w swietle wszelkich teroii spiskowych mnie to jakos nie dziwi ;)
RE: szkoda
Waneko nie sprecyzowało planów odnośnie nowych tytułów, jedynie zasugerowało, że ma kłopoty ze zdobyciem licencji na Nanaę. Hanami zapowiedziało kontynuowanie wydawania tytułów Taniguchiego, nie wyda natomiast Berserka. Poza tym ciąg dalszy Solanina, Suppli i Balsamisty. Studio JG wyda "Liberty, Liberty", "Lament of the Lamb" i anime "Hetalia".
szkoda
że tak mało napisałeś o tych konferencjach - co dokładnie było na nich mówione? Słyszałam, że JPF zapowiedział nieprędkie wydanie czegokolwiek nowego. Studio JG anime chcą wydać, a jak inne wydawnictwa?
O, dziewczyny z Białegostoku? Grisz, masz namiary? Od dawna staram się wyłapać jakieś regionalne grupy jeżdżące na konwenty, ale nawet nie wiem, gdzie szukać : / Powiedz, że chociaż numerami telefonów się wymieniliście ; P
Było świetnie
Zaskoczyło mnie pare rzeczy w artykule np. "Tłoku i spania gdzie tylko się da nie było." Bo cieżko było sie o kogoś nie potknać, nie mówiąc juz o przepełnionych sleeproomach.
Ale ogólnie to był mój pierwszy konw. wiec ja sie nie znam:P
Ale było naprawde supeer namówiło mnie to do przyjeżdżania na tego typu zabawy:D
A akurat tego typu tłok i ścisk to ja lubie nie był przesadny a tylu osób juz dawno nie poznałem.
Dawno sie tak fajnie nie bawiłem, wszystko odbyło sie o czasie, zabawy było w bród. Ale z jednym sie w 100% zgodze sala z grami była stanowczo za mała...
Pozdr. Dla Ryu, Magdy(Ach te karty:), Zioła/Piromanki/Marty...( nie wiem którego tu użyć...)