Opowiadanie
Final Fantasy XIII - recenzja
Autor: | Mitsurugi |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Recenzja, Gry (Inne) |
Dodany: | 2010-03-09 08:51:00 |
Aktualizowany: | 2010-03-16 16:03:00 |
Tytuł: Final Fantasy XIII
Producent: Square-Enix
Wydawca: Square-Enix / Eidos
Dystrybutor w Polsce: Cenega Poland
Data wydania PL: 9 marca 2010
Final Fantasy. Każdy szanujący się gracz, niezależnie od preferencji gatunkowych, z łatwością rozpoznaje ten tytuł. Jedna z najsłynniejszych i najdłuższych serii gier w historii. Ikona i symbol jRPG, najbardziej rozpoznawalny przedstawiciel tego gatunku. Swoją historię seria rozpoczęła w 1987 roku od premiery Final Fantasy I na konsolę Nintendo Entertaiment System. Wątpię czy ktokolwiek oczekiwał wtedy, że dziecko i największe dzieło Square Enix podbije miliony serc na całym świecie. Lata mijały, a kolejne tytuły Final Fantasy pojawiały się na półkach sklepowych i lądowały w łapkach zachwyconych fanów i graczy. Nie każda część serii była jednak spełnieniem oczekiwań. Były części lepsze, były też gorsze. Final Fantasy zagościło na wszystkich najpopularniejszych platformach gier, od PlayStation, przez Game Boy Advance, Nintendo DS, aż po PC i konsole „next gen”, czyli Xboxa 360 i PlayStation 3. Od czasu pierwszej odsłony minęło 23 lata. W tym roku doczekaliśmy się trzynastej części. Final Fantasy XIII, po wielu latach pracy, głośnych zapowiedzi, dywagacji, obaw i wielkich nadziei pojawiło się w Europie i USA.
Trzynasta odsłona Final Fantasy została umieszczona w futurystycznym świecie, gdzie niezwykle zaawansowana technologia miesza się z magią, mistycyzmem i własną, specyficzną dla świata gry mitologią. Wielkie, nowoczesne, utopijne metropolie, potężne maszyny, dzikie bestie, czary i piękne krainy. Ten charakterystyczny dla gatunku jRPG świat jest zdecydowanie najodpowiedniejszym i najbardziej klimatycznym uniwersum gatunku. Oferuje największą różnorodność i pozwala na dużą swobodę w łączeniu różnych konwencji i elementów rozgrywki. Sama historia przedstawia nam konflikt pomiędzy znajdującym się w przestworzach zaawansowanym światem, zwanym Cocoon a znajdującą się na powierzchni planety dziczą Gran Pulse. Oprócz przedstawicieli ludzkiego gatunku, w obu światach żyją potężne istoty zwane fal’Cie. Dzięki swym mocom wybierają one niektórych ludzi dając im magiczną moc. Tacy wybrańcy nazywani są l’Cie. Każdy z nich ma wyznaczoną misję, tzw. Focus, którą musi wypełnić, inaczej zamieni się w odrażającego potwora, Cie Corpse. Jeżeli zaś odniesie sukces, otrzyma dar nieśmiertelności, jednakże za pewną cenę. Więcej nie będę zdradzał, ponieważ gra warta jest tego, by nie ujawniać wielu, nawet ogólnych, informacji.
JRPG to gatunek, który rządzi się swoimi prawami i od wielu lat pozostaje on w stosunkowo jednolitej i niezmiennej postaci. Mogłoby się wydawać, że jest on odporny na wszelkie większe próby zmian jego klasycznej koncepcji, stąd też ma równie wielu miłośników, co przeciwników. I tutaj niespodziankę przynosi Final Fantasy XIII. Okazuje się, że Square Enix wprowadziło kilka bardzo istotnych zmian w swojej najnowszej produkcji. Nie są to może zmiany przełomowe, ale kto wie, może to zapowiedź jakiejś ewolucji gatunku. To, czy zmiany te są dobrą i pożądaną rzeczą, czy też całkowicie niepotrzebną i chybioną decyzją, zależy już od każdego gracza indywidualnie.
Pierwszą i najważniejszą zmianą jaka zaszła w Final Fantasy XIII jest wyrzucenie z gry jednych z kluczowych do tej pory elementów jRPG. Mianowicie zrezygnowano z wielkiej, rozległej mapy, swobody eksploracji świata, wyboru ścieżki, otwartych miast, licznych NPC, z którymi można było wchodzić w interakcje, czy to w postaci dialogów czy innych czynności, a także dużej ilości zadań pobocznych. W związku z tymi zmianami, można się było spotkać w Internecie z określeniem jakim obdarzono trzynastą odsłonę Finali -„Biggest Dungeon Crawler”. Jest w tym pewna doza prawdy, jednakże jest to nazwa bardzo wyolbrzymiona i złośliwa. Poszczególne mapy i obszary, po których się poruszamy, to rysujące się przed nami proste ścieżki, po których zmierzamy od punktu A do punktu B mniej lub bardziej krętą drogą, po drodze co rusz wdając się w walki z kolejnymi grupami przeciwników, stacjonującymi na całej długości naszej drogi. Urozmaicenia tych „wycieczek” występują najwyżej w postaci pięknych krajobrazów, zróżnicowanych lokacji, uruchamianych przez skrypty przerywników filmowych lub, od czasu do czasu, znajdującego się na końcu znojnej podróży bossa. Jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że przez jakieś 20 godzin gry Final Fantasy XIII nie zachwyca dynamicznym rozwojem fabularnym, to tego typu pełzanie po ograniczonych mapach, gdzie co zakręt musimy wdawać się w kolejną potyczkę z podobnymi grupami wrogów, naprawdę może zmęczyć i znużyć gracza. Bogu dziękować po długim czasie gry otrzymujemy dostęp do obszaru Gran Pulse, jedynej tak otwartej i wielkiej lokacji, gdzie możemy sobie ponabijać levele i zmierzyć się z bardzo wymagającymi bossami. Otrzymujemy także dostęp do opcjonalnych zadań pobocznych, które jednak nie są specjalnie rozbudowane, a ich liczba to bodajże około 64 questy. Jednak w tym momencie nikt już nie powie, że Final Fantasy XIII to tylko i wyłącznie wielki dungeon, a misji pobocznych w ogóle nie uświadczymy. Czy wszystkie te zmiany można określić jako dobre? W pewnym sensie tak. Po pierwsze, takie uproszczenie pozwalało twórcom lepiej skupić się na projektach lokacji, szczegółach poszczególnych poziomów, opowiedzianej historii i bohaterach. Uwierzcie mi, że po tych 20 godzinach gry robi się coraz bardziej interesująco. Okazuje się, że czasami lepiej zrobić mniejsze mapy, ale niezwykle bogate w szczegóły i znakomicie dopracowane, odstawić na bok grindowanie i rozmowy z bezmózgimi NPC-ami kosztem dialogów i grafiki. Czasami, co nie oznacza zawsze. Żałuje, że mimo przynależności do gier RPG, brakło wyborów kwestii dialogowych. Nic tak nie pozwala wczuwać się w postacie. Jednakże dzięki tym modyfikacjom, nowy Final staje się tytułem znacznie bardziej przystępnym dla nowicjuszy, dopiero rozpoczynających swoją przygodę z gatunkiem jRPG. Ja osobiście przyjąłem te zmiany raczej pozytywnie. Nie zostały one przeprowadzone i przemyślane perfekcyjnie, nie ustrzegły się od błędów i wad, cieszy mnie jednak, że ktoś na te zmiany się odważył.
Teraz rzecz, która naprawdę bardzo mi się spodobała, zyskując moją błyskawiczną aprobatę, dla mnie ze wszech miar udana. Mam tu na myśli system walki, interfejs i rozwój postaci. Trzy znakomicie zrealizowane elementy, które pozwalają na dynamiczną, emocjonującą i łatwo przyswajalną w swoich regułach walkę, która jest, jakby nie patrzeć, lwią częścią całości rozgrywki. Bitwy toczymy w czasie rzeczywistym, przenosząc się wraz z naszą drużyną na osobą „arenę”, gdzie toczymy pojedynek z przeciwnikami - czy to jednym, czy kilkoma. W danym czasie sterujemy albo drużyną, składającą się z dwóch czy trzech postaci, albo, czasami, jedynie postacią główną. Zarówno podczas walki, jak i poza nimi, w czasie poruszania się po mapie, bezpośrednio kontrolujemy tylko bohaterkę lub bohatera, którzy w danym momencie gry pełnią główną rolę w fabule. Dzięki czemu będziemy mieli przyjemność wcielić się w każdą postać Final Fantasy XIII. Reszta naszej drużyny wykonuje podczas potyczek automatyczne akcje, w zależności od aktualnie przypisanej mu roli. Nie możemy wybierać im umiejętności, jakich mają użyć, a więc zdajemy się na SI. Tylko o co chodzi z tymi rolami? Mianowicie każda postać może specjalizować się w kilku rolach, na początku maksymalnie trzech. Są to, na przykład, Commando, specjalista od zadawania obrażeń fizycznych, Ravenger, władający żywiołami, czy Sentinel, pełniący rolę tankera, odciągający przeciwników od słabszych członków drużyny. Możemy je łączyć w dowolne konfiguracje drużynowe, między którymi podczas walk można się szybko i sprawnie przełączyć. Na przykład rozpoczynamy walkę konfiguracją czysto ofensywną Commando-Ravenger-Ravenger, aby szybko zadać obrażenia i „przełamać” odporność przeciwnika, wprowadzając go w tryb „stagger”, podczas którego przez określony limit czasu nasze obrażenia wzrastają nawet o 999 procent - jest to jedyna metoda na pokonywanie bossów i radzę szybko ją opanować. Po zadanych obrażeniach, szybko możemy się przełączyć w, dajmy na to, konfigurację defensywną Sentinel-Medic-Medic, gdzie uleczymy obrażenia, a Sentinel przetrzyma odwet naszych przeciwników. W walce towarzyszy nam znany już z innych odsłon pasek ATB, który, podzielony na segmenty, odpowiada za liczbę danych technik i ataków jakich możemy wykonać, łącząc je w łańcuch combosów. Im potężniejsze zdolności, tym więcej segmentów pochłaniają. Pasek napełnia się z czasem, co daje czas wrogom na przeprowadzenie swoich ataków, a nam na szybkie przemyślenie sytuacji. Oprócz tego możemy przy odpowiednich warunkach i w krytycznej sytuacji wezwać summona. A myślę, że fanom serii takie imiona jak Bahamut i Shiva powiedzą wystarczająco wiele. Same walki są trudne, wymagają taktycznego myślenia, podejmowania błyskawicznych decyzji i ciągłego manipulowania konfiguracjami ról postaci. Bez tego nie ma nawet co marzyć o pokonaniu bossów, czy bardziej wymagających grup przeciwników. Tak że można włożyć między bajki stwierdzenie, że walki w Final Fantasy XIII są proste i wystarczy tylko walić w jeden przycisk. Cóż, jeśli ktoś skończył grać po pierwszych 5 godzinach, to pewnie ma prawo tak sądzić. Jedynym mankamentem walk to często ich nadmierna ilość, a co za tym idzie, powtarzalność. Czasami widząc kolejną grupę wrogów przede mną, wydobywałem z siebie pełne znużenia westchnienie, marząc by fabuła wreszcie się ruszyła, a ci wrogowie byli już ostatnimi. Jeżeli chodzi o system awansu i rozwoju postaci to Square Enix należą się tutaj gratulacje. System nazwany został Crystarium i polega na rozwijaniu poszczególnych umiejętności, poprzez odblokowywanie kolejnych kryształów, które dodają naszym postaciom nowe moce, pasywne zdolności i premię do cech. Całość przedstawiona jest w formie „ścieżki”, gdzie, by odblokować kolejny kryształ i przejść na wyższe stadia rozwoju, trzeba odblokować wszystkie, lub większość poprzednich umiejętności. Każda rola ma swoją osobną ścieżkę kryształów, ale spokojnie da się mniej więcej równocześnie rozwijać wszystkie trzy role, choć w późniejszych etapach gry jest to mało opłacalne. Awansowanie pożera punkty CP, które otrzymujemy za walki i postęp w grze. System jest niezwykle łatwy do zrozumienia i opanowania, prosty, a przy tym odpowiednio rozbudowany. Dodatkowo warto wspomnieć o upgradowaniu przedmiotów. Również tutaj system jest prosty i intuicyjny i oferuje największą chyba swobodę i dobrą zabawę. Przedmioty można konfigurować i zmieniać na wiele sposobów, dając możliwość odblokowania naprawdę mocnych bonusów.
Jeżeli chodzi o samą historię, to Final Fantasy XIII jest prawdziwą, pełnokrwistą, epicką historią, żeby nie powiedzieć baśnią. Klasyczna opowieść o walce rebeliantów z zepsutą władzą, która za nic ma wolność i życie swoich poddanych. I cała ta epickość jest w odpowiednio prosty sposób ujęta. Nie ma tutaj skomplikowanej, pełnej zaskakujących zwrotów akcji fabuły, rozbudowanych intryg i kryjących się w cieniu tajemnic. To wręcz podręcznikowa, zrealizowana z dużym rozmachem, historia o walce dobra ze złem, dojrzewaniu, przyjaźni, odpowiedzialności i nadziei. A w tle wyidealizowany romans i bój o miłość, która przezwycięży wszystko. Czy maluje wam się to banalnie? Dla mnie nie. Nie wyobrażam sobie innego przedstawienia opowieści w tej grze. Najważniejsze jednak, że w miarę upływu czasu fabuła wciąga, staje się coraz bardziej interesująca i mocno trzyma przed ekranem, utrudniając oderwanie się od rozgrywki. Są też wady. Po pierwsze, bardzo wolne rozkręcanie się historii. Potrzeba naprawdę dość dużej ilości czasu być dać się w pełni porwać fabule. Czas na ukończenie gry to około 50-60 godzin, a więc trzeba przetrwać mniej więcej pierwszą połowę, która czasami będzie nas w pewnych momentach nużyć. To może zniechęcić niektórych graczy, jednakże od siebie pragnę wystosować prośbę, by wytrwali do końca, bo gra jest tego warta.
Postaci jest stosunkowo mało, z nazwanych występuje ich chyba około 20. Nas jednak interesuje sześcioro śmiałków, których poprowadzimy na spotkanie przeznaczenia. Trzeba przyznać, że poprzeczka była wysoka. Seria zdążyła wykreować całą plejadę wręcz kultowych postaci, których imiona każdy fan Final Fantasy rozpozna. A co z naszymi nowymi protagonistami? Pierwszą ich zaletą jest zróżnicowanie. Każda postać ma swój unikalny charakter, wygląd zewnętrzny, zachowania, a nawet towarzyszącą im w tle ścieżkę dźwiękową. Wbrew pozorom i obawom niektórych graczy (w tym moim), nie ma tutaj tak naprawdę głównej bohaterki, czy bohatera. Lightning, która została ikoną tego tytułu, pełni tak samo ważną rolę jak każda inna postać. Fabuła poświęca im swój czas mniej więcej równomiernie, albo chociaż stara się tak czynić. Z pewnością moją sympatię zdobył sobie przede wszystkim Sazh i Snow. Sazh, Afroamerykanin to zdecydowanie najdojrzalsza ze wszystkich postaci, o najbardziej realistycznym charakterze, nieprzerysowanym lub wyidealizowanym, jak w przypadku pozostałych. Snow z kolei to typowy, stu procentowy „olbrzym o złotym sercu”, prawy, uczciwy, słowny, który chce chronić wszystkich. Ale jednocześnie niezwykle pozytywnie zakręcony, zawsze mający pod ręką jakiś dobry tekst. Jeśli chodzi o resztę postaci, to na początku połowa z nich, szczególnie Lightning i Hope, mocno mnie irytowały i życzyłem im nie najlepiej, później jednak sytuacja się poprawiła. 50 godzin fabuły to jednak coś. Przez mniej więcej pierwszą połowę gry postacie mogą się wydawać mocno banalne i naiwne, bez szans na jakąkolwiek zmianę. Jednakże kolejne godziny i rozdziały historii ujawniają nam fragmenty z ich przeszłości, ich prawdziwe motywy, obawy i tajemnice. Nie należy się jednak spodziewać skomplikowanych psychologicznie postaci. Każda reprezentuje pewien charakterystyczny dla japońskich tworów schemat i tak miało być. Są dość rozbudowane, ale wciąż brakuje im głębi. Sporą winę ponoszą tutaj dialogi, które są, co by tu dużo nie mówić, w dużej liczbie przypadków, słabe, patetyczne i kiepsko zaplanowane. Mimo tylu godzin gry nie potrafiłem wczuć się w postacie, w ich emocje, zżyć się z nimi na dobre i na złe. Bardzo je polubiłem, ale czegoś jednak zabrakło. Być może mnie również zaczynają już nudzić przerysowane reakcje i nagłe, przyspieszone zmiany w postawach bohaterów. Inna sprawa to brak antagonisty z prawdziwego zdarzenia. Absolutnie złego i robiącego wrażenia „badassa”. Kilku kandydatów było, jednakże żaden nie sprostał zadaniu. Ech, a przydałby się kolejny Sephiroth czy Golbez. Na szczęście postacie najnowszego Finala zostały dobrze zaprojektowane, wprawdzie szału nie ma, ale powinniście ich polubić.
Pora przejść do tego, co tak wielu ludzi wychwala po niebiosa. Grafika. Co tu dużo mówić, z pewnością jest piękna. Przede wszystkim mam tutaj na myśli filmiki, które co jakiś czas będą gościły na ekranach naszych telewizorów. To, co jest w nich zaprezentowane potrafiło wysłać moją szczękę na podłogę sąsiada poniżej, zaś oczy rozszerzyć na połowę twarzy. Wspaniała animacja, mnogość szczegółów i najdrobniejsze dopracowanie detali. Że nie wspomnę o fenomenalnych efektach świetlnych, ostrych jak brzytwa teksturach, wspaniałej grze cieni, mimice twarze i wielu innych rzeczach, które po prostu pozostawiają wspaniałe uczucie i szczery podziw. Ślicznie prezentuje się także oprawa wizualna bezpośredniej rozgrywki, czyli walk i poruszania się po mapach, a także przerywnikach robionych na silniku gry. Prezentowany jest nam znakomity poziom, niemniej można dostrzec niekiedy uproszczone tekstury na drugim planie, czasami niedopracowane niektóre tła czy obiekty. Żeby każdy dobrze zrozumiał. Grafika z filmików to nie grafika z rozgrywki. Choć oba te elementy robią wrażenie, to dzielą je jednak wyraźne różnice. Ale i podczas rozgrywki jest na czym zawiesić oko. Plaże i zachody słońca, panoramy miast, odbicia wody, spływające po twarzach postaci krople deszczu, kwiaty i zielone, dzikie puszcze, a także niebo i różnorakie bestie. Największe gratulacje pragnę jednak wyrazić wobec projektów lokacji, maszyn, statków, potworów, broni i wielu innych elementów. Są po prostu wspaniałe i bardzo dokładnie przemyślane. Potyczki również nie zostają w tyle. Świetliste efekty ataków, piękne kolory i wszechobecna, naprawdę robiąca wrażenie, płynność ruchu i animacji. No i przede wszystkim uznanie należy się modelom postaci i szczegółom z nimi związanymi. Emocje na twarzach, uśmiechy, ruchy ciała, animacja, synchronizacja ruchu warg z wygłaszanymi kwestiami, powiewające kosmyki włosów, oczy i ich wyraz. Cudownie po prostu. Nie nazwę grafiki w Final Fantasy XIII krokiem milowym, ale z pewnością jedną z najpiękniejszych gier, a może i najpiękniejszą w historii. Wypada jednak tutaj uczciwie zaznaczyć, że grafika na konsoli Xbox 360 jest jednak troszkę gorsza niż w przypadku PlayStation 3. Nie są to jednak, wbrew obawom, różnice tak straszliwe, by posiadacze konsol Microsoftu czuli się pokrzywdzeni lub oszukani. Niezależnie od wszystkiego grafika jest na najwyższym poziomie, a Sqare Enix odwaliło tutaj kawał dobrej roboty.
Ostatnim zasadniczym elementem jest muzyka, która po prostu zachwyca. Orkiestra, chór oraz instrumenty elektryczne tworzą razem piękną ścieżkę dźwiękową. Delikatne, pełne uczucia utwory, dynamiczne i podniosłe kawałki potrafią nieraz trafić w samo serce. Czasami jednak można tutaj odczuć pewien przesyt, bowiem wiele utworów i dźwięków często się powtarza, a parę razy w sytuacjach zupełnie nie pasujących atmosferą. Ale i tak przez większość gry muzyka idealnie uzupełnia się z dialogami i zdarzeniami w Final Fantasy XIII, a także ładnie podkreśla charakter lokacji. Szczerze mówiąc, żywiłem obawy, czy angielski dubbing będzie dorównywał japońskim dialogom. Aktorzy spisali się jednak znakomicie, doskonale wczuwając się w powierzone im do odegrania postacie. Potrafili oddać specyfikę osobowości każdego z bohaterów czy antagonistów. Zostałem tutaj niezwykle pozytywnie zaskoczony, tak więc bez obaw proszę zaufać jakości angielskiego dubbingu.
Final Fantasy XIII to godny następca wszystkich poprzednich odsłon serii. Nie mogę powiedzieć, że spełniła wszystkie oczekiwania. Wolny rozwój fabularny, zbyt duża ilość walk, wciągająca, ale jednocześnie prosta fabuła, sympatyczni, ale nie dość rozbudowani bohaterowie. Mimo pięknej grafiki i muzyki, a także epickiej historii, zabrakło mi jednak głębi, ostatecznego dopracowania, niczym nieprzerywanej dynamiczności, ciągłego napięcia i śledzenia fabuły i rozwoju postaci z zapartym tchem. Również zakończenie nie było tak mocne jak się tego spodziewałem. Usatysfakcjonowało mnie, jednakże spodziewałem się lepszego zamknięcia historii. Final Fantasy XIII to naprawdę bardzo dobra gra, a także przedstawiciel gatunku jRPG, który poważył się na zmiany, może nie do końca udane, ale które być może wyznaczą nową drogę dla statycznego do tej pory gatunku. Fanom nie muszę polecać, nie sądzę żeby się zawiedli. Przede wszystkim chciałbym jednak polecić grę wszystkim posiadaczom konsol next gen, z uwagi na to, że moim zdaniem, warto zapoznać się z tym tytułem. Stanowi on także doskonałą pozycję dla wszystkich graczy, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z grami jRPG, bowiem mimo pewnych wad Final Fantasy XIII zapewnił mi dużo dobrej zabawy, zasługując przy tym na bardzo dobre noty, a także na waszą uwagę.
Oceny:
Historia: 7,5/10
Postacie: 8/10
Grafika: 10/10
Muzyka: 9/10
Grywalność: 8/10
Całość: 8,5/10
Materiały promocyjne oraz grę Final Fantasy XIII otrzymano dzięki uprzejmości firmy Cenega Poland.
AAaAaa
Najlepsza gra pod słońcem!
KUPUJCIE!!! WARTO!!!
GRAFIKA REWELACJA!!! HISTORIA WYŚMIENITA!!!
Nie wciąga mnie jakoś strasznie. ALE JEST 10/10!!!
Szczerze mówiąc zanim pierwszy raz zasiadłam do FF XIII miałam gorszą opinię jak po zagraniu. Pierwsza rzecz jaka zrobiła na mnie wrażenie to grafika. wyśmienita! :) tylko właśnie jest jeden minus tej gry - ta liniowość. jako że moim pierwszym finalem była ósma część i zostałam jego wielką fanką to jednak trochę przeszkadza i nudzi, ale to kwestia gustu.
jak dla mnie ta gra ma ocenę 8/10 :)
Ludzie...
Ludzie! Ale wy marudzicie!
Powinniście się cieszyć ze w ogóle jeszcze wychodzą nowe FF.
Bo jakby wam powiedzieli ze wcale nie będą już ich tworzyć, to też byście narzekali, żeby zrobili chociaż FF liniowe.
Ważne w FF jest sama treść, opowieść, historia.
To jedna z głównych cech i w FFXIII jest to utrzymane
w najlepszym porządku!
Emocje, miłość, walka, zmagania...
i gramy w nią długo jak w każdym FF. :)
9/10
Gra jest znakomita^^ Doprawdy nie rozumiem fali krytyki skierowanej przeciwko tej produkcji, przecież FFX również było liniowe, a ludzie nie rozpaczali.
Ps: Pisze to osoba, która początkowo była bardzo negatywnie nastawiona do tego finala.
...
to nie jest final, boze juz fft jest bardziej finalowy niz to... Zmoderowano wulgaryzm. Moderacja.