Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Mój Pierwszy Gej

Część dwudziesta druga: Czarek’s Part 5. Będę brał cię w aucie.

Autor:Ariel-chan
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Komedia, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2010-11-12 11:19:45
Aktualizowany:2010-11-12 11:19:45


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Nie kopiować, nie rozpowszechniać bez wiedzy i zgody autorki ;3


Część dwudziesta druga: Czarek’s Part 5.

„Będę brał cię w aucie”

„Znajdźmy jakąś pustą łazienkę”, powiedział.

„Chyba po to przyszedłeś, co? Żeby mnie odstresować”…

Te słowa mnie trafiły. Omal zawału nie dostałem. Nie, nie po TO przyszedłem, zboczeńcu jeden!

Marcin zaciągnął mnie do toalety, nie pytajcie jakim cudem. Chyba po prostu… nie umiem mu się oprzeć. Zamknęliśmy się w kabinie, w razie gdyby Dellci przyszło do głowy wpaść z okrzykiem w stylu: „Uwaga! Ktoś idzie! Uuups… A jednak nie… Proszę, kontynuujcie!”, co w jej przypadku nie byłoby niczym mało prawdopodobnym. Nawet nie musiałem zaznaczać, by nie liczył na NIC więcej, Marcin wie, że prędzej bym go zabił niż dał się… wykorzystać w publicznej ubikacji.

Ale to i tak cholerny zboczeniec… Całować się ze mną w szkolnej łazience, narażając się, mimo pilnującej drzwi „yaoistki”, na to, że ktoś nam wejdzie i zobaczy…

Ta odrobina adrenaliny, stresu… nawet mi szybko uderzyła do głowy. Obejmował mnie, dotykał… i całował z całych sił, jakoś tak łapczywie, natarczywie, jakbym zaraz miał mu uciec i więcej nie wrócić… A ja odwzajemniałem, choć świat zdawał się wirować wokół mnie i bałem się, że zemdleję. Ze wstydu. Ze strachu. Z emocji. Emocji tak wielkich i silnych, że aż strasznych… Bo wiecie? Co bym nie mówił, jak się z tym nie krył, ja TEŻ go pragnąłem. Bardzo. I jeszcze bardziej pragnąłem być tylko z nim, w tylko naszym kątku, gdzie nie musielibyśmy się krygować i moglibyśmy po prostu być sobą… I ze sobą.

Gdybym wiedział, że po szkole TAKIE ploty pójdą, nie dałbym ci się tam zaciągnąć, wiesz, Marcin? Choćbyś nie wiem, jak języka użył… znaczy się, jakiego… po polsku, po rusku, niemiecku i angielsku, po żadnemu nie dałbym się tam zaciągnąć!

Z tymi kredkami to też mnie dobiłeś. Ja tylko chciałem się pochwalić, „Patrz, co ona mi dała! Mazaka!”, może tylko zbyt jękliwym głosem mi to wyszło, to nie miała być skarga, a ty od razu robisz ze mnie dziecko… Jesteś zły i niedobry…

W ogóle wie ktoś czemu ona mi dała tego mazaka? Bo ja nie mam różowego pojęcia!

I jeszcze to… „dziewczę płci męskiej”. Ja jej dam „dziewczę płci męskiej!”… Może i jestem, kurde, gejem, ale i tak stuprocentowym facetem, co z tego, że kocham Marcina?! Co z tego, że kocham SIĘ z Marcinem i jestem na dole?!

Eee…

Żeby własne myśli mnie zawstydzały…

To się wytnie. Możemy jeszcze raz? A tak, możemy, to w końcu moja część!

Tak. Jestem stuprocentowym mężczyzną, jestem stuprocentowym mężczyzną, jestem…

Chyba będę musiał powtarzać to sobie do usranej Apokalipsy…


***


W sobotę bladym świtem, bo przed ósmą rano, Marcin zwalił mnie z łóżka. Myślałem, że ubiję, biorąc pod uwagę, że wczoraj naszych rodziców nie było i wymęczył mnie strasznie… Ja już zaczynam go mieć powoli dość. I to wszystko przez ten Poznań, tak? Ja ci się odpłacę i to z nawiązką, uknuję niecny plan i jeszcze zobaczysz, ty~!

Zawsze, gdy idziemy gdzieś razem, to tak blisko siebie, jak to tylko możliwe, by nie wzbudzić podejrzeń,. Czasem zerkam wtedy na Marcina, uśmiecha się i widzę, że ma ochotę wziąć mnie za rękę, ale nie może… choć ja mam taką samą chęć, obaj wolimy nie ryzykować niepotrzebnych nieprzyjemności. I tak mam wrażenie, że wszyscy o nas wiedzą, że to PO PROSTU po nas widać. Szczęśliwa, kochająca się para, wręcz promieniująca szczęściem…

Tak się jakoś złożyło, że natknęliśmy się na pracującą Dellcię… o ile pracą można nazwać siedzenie pod własnym domem w aucie i wciskanie ludziom warzyw i owoców. Na nasz widok od razu zapaliły jej się te… no, gwiazdki w oczach.

- Słońca moje, co wy, do jasnej ciasnej, robicie w mieście o dziewiątej nad ranem w sobotę?! - zaatakowała nas, aż musiałem odskoczyć. - Bo chyba nie dla mnie?!

Marcin się zaśmiał.

- Nie, nie dla ciebie. Muszę iść do biblioteki i tak jakoś udało mi się wyciągnąć Czarusia z domu… na siłę, bo mu się tyłka nie chciało ruszać, no ale… czego się nie robi dla ukochanego? - puścił mi oczko. Dziad jeden. Gdyby wzrok mógł zabijać, miałbyś na sumieniu całą okolicę, wiesz? Wprawdzie ludzi za bardzo nie było, ale i tak średnio mi się spodobała ostatnia część marcinowej wypowiedzi. Dellcia chyba zauważyła, bo szybko zmieniła temat i znowu zaczęła pytać, co tam u nas w domu. No co ma być? Jeszcze nas nie wyrzucili, jeśli o to ci chodzi!

- Ojciec już nam mieszkanie w Poznaniu znalazł. Prawdę mówiąc… nie podoba mi się to ani trochę… - Marcin spojrzał na mnie wymownie; no co? Moja wina, że mi się to podoba… nawet bardzo? - …nie chcę być całkowicie zależnym od ojca, po drugie… jemu przecież chodzi albo o rozdzielenie nas albo o wywiezienie jak najdalej, żebyśmy im wstydu nie przynieśli. A ja mu tej satysfakcji dać nie chcę…. Ten zaś… - nieładnie wskazał na mnie kciukiem. - …w ogóle nie chce mnie poprzeć, wręcz przeciwnie, jemu to cholernie odpowiada.

- Bo to wcale nie taki głupi pomysł… - burknąłem, zły że zwraca w ten sposób na mnie uwagę.

- Ej, coś ty się tak napalił na to mieszkanie z Marcinem, co? Bo chyba o to ci chodzi! Przecież i tak już razem mieszkacie!

Prawda, ale…

- To nie to samo. - powiedziałem tylko.

- To walnę z grubej rury. - uznała Delianne. - Poznań to mekka gejów. A co jeśli Marcin przez ten rok znajdzie sobie… innego uke?! Co wtedy zrobisz, chmm?

Co, proszę? Zrobiłem na nią wielkie oczy. Co sobie znajdzie?! Acha, znaczy że… innego chłopaka, tak?

Mina mi musiała zrzednąć, spojrzałem na moje cudowne kochanie, myśląc sobie, że jakim cudem ON mógłby mnie zostawić dla innego i rzuciłem tylko takie oskarżycielskie „Marcin!”… jakby już zdradzał mnie z kim popadnie, no cóż, za bardzo to sobie wyobraziłem. On zaczął śmiać się w głos i zapewniać:

- Nie, nie, Czaruś jest ten jeden jedyny! - nie zważając na ludzi dookoła, których może wiele nie było, ale jednak byli, zaczął się do mnie kleić z łapskami… No nie, tego już za wiele! Wyrwałem mu się, trzepnąłem w łeb i syknąłem:

- Nie przy ludziach!

Dellcia, widziałem, miała radochę. Marcin natomiast swoim zwyczajem wzruszył ramionami i… i nie zgadniecie co!

Zielony samochód Dellci stał w cieniu pod blokiem, więc ten mój zboczony chłopak wciągnął mnie na chama na jego tylne siedzenie! Dziewczyna bąknęła coś, że geje jej włam do auta zrobiły (akurat, było otwarte!), przymknęła drzwi nogą i olewając klientów, gapiła się na nas przez okno.

Marcin zaczął mnie obłapiać, może nie jakoś natarczywie, ale… Na miłość boską, kretyn dobierał się do mnie w aucie, w prawie publicznym miejscu!

- Marcin! - jęknąłem. - Przestań! Mówię ci coś! - próbowałem mu się wyrwać, ale nawet nie miałem na to siły…

- A co? Nigdy nie myślałeś o zrobieniu tego w samochodzie? - zapytał z wrednym uśmieszkiem. Jezus Maria, on mi to robi specjalnie!

- No tak… - a kłamać mu w żywe oczy nie potrafię. - Ale mówiłem, że nie chcę publiki!

- Ee tam… I tak widzi nas tylko ta wariatka… - o tak, przykleiła się nosem do szyby z językiem na wierzchu i istnymi kurwikami w oczach! Nie, ja nie chcę, ratunku! - Ona nie ma nic przeciwko, na pewno jeszcze dopłaciłaby za pokaz!

- Hell, yeah! Jak ty mnie dobrze znasz! - usłyszeliśmy pisk owej wariatki. Załamałem się jeszcze bardziej…

- No widzisz!

Nie, nic nie widzę i nie chcę widzieć!

- Ej! Gdzie… Gdzie ty mi z tymi łapami! Aaaaaj…. - pisnąłem, bo tego już było TOTALNIE za wiele, zbok jeden prawie się na mnie położył, do spodni mi się już dobierał, o tak, jeszcze mnie przy niej rozbierz i… i wiadomo co zrób, nie będę się opierał, wcale, właściwie to się nawet nie ruszę… - Aaaj, odwal się ode mnie, tyyy~! - dalej nie skutkowało. No nic, trzeba użyć ostrego kalibru…

- Au, ała… Nie szczyp! - teraz to Marcin jęknął. Oberwało mu się po tych łapach, które pcha nie tam, gdzie trzeba. Zszedł ze mnie i dopiero zaczął przepraszać.

- Wybacz, przesadziłem. - a dupa! Dobrze, że chociaż przyznać się umiesz!

Marcin wyszedł z samochodu, masując sobie ręką, którą zaatakowałem, a ja… ani śniłem się ruszyć. O nie, teraz to się wstydzę. Obrażam się. Nigdzie nie idę! Wolę sczeznąć w tym aucie niż teraz wyjść na światło dzienne przy tych wszystkich ludziach! Za żadne skarby świata, niczym mnie stąd nie wyciągniecie…

- A może, Czaruś, chcesz banana? - zapytała nagle Dellcia i zaczęła wymachiwać mi przed nosem… żółciutkim owocem. Nie, nie przekupisz mnie jakimś…

Lewo, prawo… Wzrok mi błądził za ruszającym się przede mną bananem… Nie, nie wytrzymam takiej tortury! Wygramoliłem się z auta i sięgnąłem po obiecany owoc, jeszcze mi w pierwszej chwili nie chciała dać, zołza jedna!

Marcin, nie mam pojęcia czemu, zaczął się chichrać, gdy tak jadłem tego banana. Co tobie, zboku jeden, łazi po tym zboczonym „łebie”, co? Już masz skojarzenia? Przecież to tylko banan. Zwykły banan, jeden z moich ulubionych owoców…

- No już, Czaruś, lepiej ci? - spytał ten mój zły chłopak, w odpowiedzi spojrzałem na niego z byka. - To może ja lepiej pójdę sam? - wzruszył ramionami i już chciał mi uciec. Ej, dokąd to?! Pomachałem jeszcze Dellci i pobiegłem za nim.

Pralka, łazienka, samochód… Co jeszcze? Może jednak skorzystamy z tego biurka twojego tatusia, co? Boże, ileż można? Ten mój chłopak ma tylko JEDNO w głowie…

Już go miałem porządnie opieprzyć za to w samochodzie, ale nagle przypomniało mi się coś, co ostatnio czytałem w jednej z tych delianowych mang, co mi je nagrała na płycie… Tak, TO byłby świetny pomysł. Odwet za te wszystkie upokorzenia, zawstydzenia i wykorzystywania mnie na każdym kroku!

Nie żeby mi twoja miłość przeszkadzała, ale mógłbyś jednak… okazywać ją odrobinę mniej… fizycznie, co?

Ymmm… Przynajmniej nie publicznie, bo to, co robimy w domu, sam na sam…

Marcin, ty zawsze będziesz dla mnie najpiękniejszym, spełnionym marzeniem, o którym śniłem, odkąd zdałem sobie sprawę z tego uczucia, a które spełniło się, choć nie miało prawa.

Czasem zamykam oczy i mam wrażenie jakbym w rzeczywistości nigdy nie przestał śnić…

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Shiroin : 2010-11-19 00:08:39

    Poznań mekką gejów? Chyba będę musiała się nieco bliżej przyjrzeć panom z mojego, kochanego miasta ;) A tak w ogóle to przez ciebie, droga Ariel-chan zaczynam się zmieniać w yaoistkę xD Masz genialny styl, dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Dzięki ci wielkie za wstawianie rodziałów.

  • NataliaKiSS : 2010-11-16 16:38:40

    Booooskie ;p szkoda że więcej w tym samochodzie się nie działo :( Oj Czaruś mój ty słodziaku hehe. Mam nadzieje że nie będę musiała długo czekać na następny rozdział. :**

  • Alchenaed : 2010-11-15 20:24:43
    gua~

    Dobra, nie wiem, jak sensownie zacząć, może od tego, że uwielbiam MPG. TwT To normalnie tak mnie zasysa, że jak się zaczytam to mnie się nie da od ekranu odessać. q__q

    Kij, że fabuła mało realistyczna, kij, że postacie stosunkowo przewidywalne. Ale w tym wszystkim mają w sobie tyle uroku, że co najmniej dla mnie, trudno ich nie polubić. TwT

    *wykrzesała z siebie chyba najsensowniejszy komentarz, jaki wykrzesać mogła*

    powiem krótko: ja chcę więcej. ;___;

  • Madzialena : 2010-11-12 13:08:17

    "Hell, yeah!" no, normalnie spadłam z kanapy, a w locie polikiem uderzyłam w kant stolika!!!jakie limo mam!!! Ja się pytam jak mam teraz na zakupy iść???!!!

    Szkoda, że Czaruś nie dał się w tym aucie zbałamucić.

    Super część, warto było tyle czekać!

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu