Opowiadanie
Odkrywcy Nowych Światów - recenzja
Autor: | Grisznak |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Recenzja, Gry (Planszowe) |
Dodany: | 2010-03-30 08:00:52 |
Aktualizowany: | 2013-06-22 14:43:52 |
Tytuł: Odkrywcy Nowych Światów
Wydawca: Simulations Productions inc.
Rok wydania: 1981
Autor: Edward Woods, John Butterfield
Wydanie polskie: Encore
Liczba graczy: 1
Gatunek: paragrafowa, przygodowa, taktyczna, science fiction
Rozszerzenia: brak
Dla osób mających nawet dość ogólne pojęcie o grach planszowych jasnym jest, iż są to tytuły, do gry w które wymagana jest minimum dwójka graczy. Owszem, dotyczy to przygniatającej większości pozycji, ba, sporo jest i takich, gdzie nawet dwóch graczy to liczba zbyt mała. Jednakże, co mają powiedzieć gracze, którym niełatwo znaleźć na co dzień partnera do gry. Dla nich stworzono planszówki dla jednego gracza. Choć być może dla wielu brzmi to abstrakcyjnie, to jednak takie tytuły istnieją i niekiedy są pozycjami nader udanymi. Jedną z najlepszych gier dla jednego gracza, z jakimi miałem do czynienia, są Odkrywcy Nowych Światów, tytuł będący udanym połączeniem gry taktycznej, przygodowej, planszowej i paragrafowej. O nim zamierzam dziś napisać.
Pamiętacie serial Star Trek: Następne Pokolenie? Statek kosmiczny USS Enterprise, przemierzający nieznane ludziom części kosmosu, poznający nowe światy i nawiązujący kontakt z nowymi cywilizacjami - to mogło działać na wyobraźnię i, biorąc pod uwagę popularność tego cyklu, działało. Odkrywcy Nowych Światów dają możliwość wcielenia się w rolę kapitana jednostki, przed którą postawiono podobne co przed Enterprise zadanie. Otrzymawszy do dyspozycji statek z wyszkoloną załogą, zespołem robotów i wyposażeniem, musi zbadać określoną ilość planet, opisać znaleziska w dzienniku, a następnie cały i zdrowy wrócić na ziemię. Nie jest to misja łatwa, ale jakże za to wciągająca!
W pudełku (opisuję dość późne wydanie tej gry, pochodzące z lat dziewięćdziesiątych) znaleźć można było planszę rozmiarów trzydzieści na czterdzieści dwa centymetry, przedstawiającą mapę planetarną oraz osiem przykładowych lokacji, będących fragmentami planet. Na mapie też zamieszczono tabelki poświęcone losowaniu warunków panujących na planetach, pole ekspedycji, na którym gracz może wykładać jednostki wybrane do eksploracji planety oraz diagram czasu. Wydrukowana na tekturze, kolorowa plansza była raczej schematyczna, ale jednak prezentowała się mile dla oka. Do tego dochodziły żetony (podwójne, do wycięcia i sklejenia) przedstawiające członków załogi, ekwipunek, obcych, artefakty, oraz żetony pomocnicze. Instrukcja, licząca szesnaście stron formatu A4 mogła wydawać się dość gruba, ale trzeba zwrócić uwagę na fakt, że zasady zajmowały pięć stron - reszta to paragrafy, tabelki i dziennik gracza. O nich opowiem za chwilę.
Gdy statek kosmiczny przybywał na orbitę planety, zadaniem gracza było określenie jej warunków. Wykorzystywano w tym celu tabele. Wyniki rzutów określały paragrafy, z których gracz odczytywał opis planety. Następnym zadaniem było wyznaczenie ekipy badawczej. Miał do dyspozycji siedmiu ludzi (dowódca, inżynier, nawigator, naukowiec, lekarz, zawiadowca i żołnierz), cztery roboty (Specbot, Rekonbot, Transbot i Repbot), a także sporo specjalistycznego sprzętu. Jako że prom nie jest z gumy, na planetę można było wysłać tylko niewielką część ekipy. Im mniej ludzi i robotów tym więcej sprzętu i vice versa, a gdzieś jeszcze trzeba było zmieścić znaleziska. Prom nie przewidywał lotów wielokrotnych, niestety. Żetony były bardzo schematyczne, graficznie przeciętne, a wielość cyfr na niektórych (dochodząca niekiedy do pięciu) mogła przerażać. Wyznaczona ekipa lądowała na określonym przez tabelę polu i rozpoczynała badanie. Każda akcja kosztowała określoną ilość godzin. Ważny był także wskaźnik zasobów, który określał stan posiadania i możliwości działań ekspedycji.
Zasady należały do dość złożonych i wymagały co najmniej kilkukrotnej lektury. Na pudełku widniał co prawda napis informujący, że gra przeznaczona jest już dla dziewięciolatków, ale na moje oko dopiero w wieku dwunastu lat można było dać sobie z nią radę. Dużo bowiem w Odkrywcach Nowych Światów testów, rzucania kostką i liczenia, z którymi dzieciak może nie dać sobie rady, albo też szybko się nimi znudzi. Komplikacja zasad, skądinąd zrozumiała, biorąc pod uwagę specyfikę gry, nie sprawiała jednak, że był to tytuł niegrywalny - wręcz przeciwnie, gdy przegryzło się już przez instrukcję i jej meandry nie były dla nas tajemnicą, Odkrywcy Nowych Światów stawali się znakomitą grą. Wymagali taktycznego myślenia, umiejętności podejmowania decyzji, przewidywania i liczenia. Owszem, jeśli ktoś był z matematyką na bakier, mógł mieć z tą grą trudności. Z drugiej jednak strony, lepiej było uczyć się po to, by móc grać w gry, niż dla wątpliwej satysfakcji rozwiązania jakiegoś tam równania.
O czym większość z nas nie miała wówczas pojęcia, Odkrywcy Nowych Światów podobnie jak spora liczba gier firmy Encore, była tylko polską (nielicencjonowaną) wersją angielskiego oryginału. W tym przypadku pierwowzorem był tytuł Voyage of the B.S.M. Pandora wydany w 1981 r. przez firmę Simulations Productions inc. jako kontynuacja gry Wreck of the B.S.M Pandora wydanej rok później. W Polsce pierwsza edycja Odkrywców Nowych Światów ukazała się w 1983 r., a w kolejnych latach wydawano jej nowe, nieznacznie poprawione wersje. Oczywiście, próżno szukać na polskim wydaniu informacji o pierwowzorze. Jako ciekawostkę dodać jeszcze mogę, że ukazały się dwa polskie wydania, różniące się od siebie okładkami.
Obok Labiryntu Śmierci i W imieniu ziemi była to jedna z trzech gier planszowych wydawanych w Polsce przez Encore, które dawały możliwość gry jednemu graczowi. O ile Labirynt… był udaną labiryntówką (nomen omen) fantasy, a W imieniu ziemi było grą czysto strategiczną, tak Odkrywcy Nowych Światów bardzo udanie łączyli elementy gry przygodowej, taktycznej i paragrafowej. Dzięki ponad 230 paragrafom fabuła toczyła się niemal zawsze innym torem, a opisy w nich zawarte nadawały temu tytułowi dość sugestywny klimat. Co prawda w czasach gier komputerowych tego rodzaju tytuły poszły w odstawkę jako jedne z pierwszych (bo wszystkie ww. obliczenia robił za nas komputer), jednak jeśli ktoś wciąż ma tą grę na półce i chciałby odpocząć od monitora, wspominając przy tym czasy młodości, to zapewniam, że Odkrywcy Nowych Światów nie zestarzeli się specjalnie i nadal mogą dostarczyć sporo rozrywki.
Wersja elektroniczna
Dostępna jest wersja elektroniczna zamieszczona na stronie
garycki.com/Odkrywcy.html
Jest napisana w MS Excelu (Visual Basic) i zawiera dodatkowe modyfikacje.