Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Czarne, czerwone, śmierć

Mrok przeszłości

Autor:Shimari
Serie:Bleach
Gatunki:Dramat, Mroczne, Romans
Uwagi:Yaoi/Shounen-Ai, Przemoc, Erotyka
Dodany:2010-06-23 08:41:03
Aktualizowany:2010-06-12 11:30:03


Poprzedni rozdział

Praw brak, hulaj dusza i róbtaco chceta


Zapanowała cisza. Nikt nie śmiał się odezwać, wszyscy wpatrywali się tylko bez słowa w twarz Mei, która, nawet przy takim oświadczeniu, pozostała poważna i bez śladu emocji. Przenieśli wzrok na drugą kobietę. Stała, wpatrując się gdzieś daleko poza nich, nie okazując specjalnie zainteresowania wypowiedzianymi przed chwilą słowami, jakby całkowicie jej nie dotyczyły. Hisagi odciągnął na bok Hinamori i zaczeli o czymś cicho rozprawiać, gestykulując i rzucając zirytowane spojrzenia w stronę swoich nowych przełożonych.

- Nie musiała tego mówić tak otwarcie.

- Masz rację, Hisagi-sempai. Co teraz zrobimy?

- Kontynuujemy zabawę! Trzeba je jakoś rozruszać...

Shūhei podbiegł do sprzętu grającego i poszukał jakiejś szybszej muzyki. Znalazł jakieś dziwne zespoły, których nazw nawet nie umiał wymówić. Wrzucił więc szybko do odtwarzacza płytę Pidżamy Porno ”Marchef w butonierce”. Z głośników popłynął rock, na dźwięk muzyki Shinigami odwrócili się w stronę porucznika. Przez chwilę stali zbici z tropu, ale szybko zrozumieli, że powinni przemilczeć kwestię stosunków między Mei i Yayoi i zacząć się bawić. Nie minęło pół godziny, a prawie nikt nie pamiętał już o incydencie z początku przyjęcia. Wszyscy tańczyli, a nieznana im kapela okazała się strzałem w dziesiątkę. Kapitan Katsumi też dała się porwać rytmowi i wirowała teraz z przystojnymi oficerami z obu dywizji, śmiejąc się cały czas. Wakanabe wodziła za nią lodowatym wzrokiem, nikt, nikt nie odważył się do niej podejść i poprosić do tańca, ale to nic. Nigdy nie lubiła tańczyć. To bezproduktywne zajęcie, po którym ma się gorszą wydajność i nie można przeprowadzić pełnego treningu, strata czasu. Do jej uszu dotarł jakiś hałas. Inni też stopniowo zaczęli się odwracać w kierunku, którego dobiegał rumor. Zdawało się, że ktoś nieuprzywilejowany chciał wejść na zabawę. Mei weszła w shnpō i po chwili stała za strażnikami. Popatrzyła na nieproszonych gości i, widząc roześmianego Kyoraku, Ukitake i Kenpachiego ze swoimi dwoma oficerami i małą Yachiru na ramieniu, westchnęła zrezygnowana. Zaprosiła ich do środka i poprowadziła ku stołom z przekąskami i alkoholem.

- Niezłe powitanie wam urządzili, Mei-chan! - Shunsui próbował przekrzyczeć dudniący ”Ezoteryczny Poznań”

- Ta, bawcie się dobrze.

Zostawiła ich przy Hinamori, która zaraz zaczęła im dogadzać i przynosić najróżniejsze rodzaje sake. Kapitanowie zasiedli na rozłożonym naprędce kotatsu, a Madarame wraz z Yumichiką ruszyli na parkiet. Dowódca oddziału ósmego cały czas śledził wzrokiem obie panie kapitan. Mei znał już długo, gdyż wcześniej była trzecim oficerem w jego składzie, wiedział, że jest chłodna i wyniosła, że traktuje wszystkich z góry, no, przynajmniej przed opróżnieniem paru butelek. Uśmiechnął się na wspomnienie jedynego razu kiedy okazała swoje człowieczeństwo. Z okazji jej urodzin poprosił Nanao o zorganizowanie małego przyjęcia. Był tam tylko on, jego zastępczyni i reszta oficerów, wśród których Wakanabe miała nawet przyjaciół. Kapitan postawił wszystkim obiad i napoje. Siedzieli dosyć długo, mijała już wtedy północ, i rozmawiali właśnie o planowanym egzaminie. Kyoraku postawił przed każdym dwie butelki najmocniejszego sake i, chcąc przerwać roztrząsanie spraw służbowych, zarządził konkurs w piciu. Myślał, że ma wygrana w kieszeni, jednak wygrała właśnie jego trzecia oficer. Pod wpływem alkoholu zmieniła się jej twarz, uśmiech stał się cieplejszy, a ton przyjemniejszy. Pamiętał, jak przez mgłę, ale pamiętał, że opowiedziała mu jakąś historię. Przypominał sobie, że płakała, choć nie był pewien czy od sake, czy z emocji. Pamiętał, jak ją pocieszał, ale nie mógł przywołać sobie tego, co mu powiedziała tamtej nocy. Wydawało mu się, że było to cos ważnego, być może powód jej zachowania i zachowawczości wobec innych. Znów się uśmiechnął, pociągając głęboki łyk z czareczki z płynem. Podbiegła do nich Yayoi. Miała czerwone wypieki na twarzy i szeroki uśmiech, który chyba zawsze tam gościł. Usiadła między Jūshirō i Zarakim, sięgając po stojąca na stoliczku butelkę. Rzuciła okiem na etykietę i, ujrzawszy napis sake, odłożyła ją z powrotem. Shunsui rzucił jej pytające spojrzenie. Zaczerwieniła się lekko.

- Ja nie piję.

- Mamy też wodę, twoja porucznik o wszystko zadbała!

Podał jej dzbanek z przejrzysta cieczą, który przyjęła z wdzięcznością. Po zaspokojeniu pragnienia, usiadł głębiej w miękkiej pufie i przymknęła powieki. Wyglądała pięknie. Warkocze leżały teraz na jej piersiach, unosząc się miarowo wraz z jej oddechem, a lekko rozchylone usta kusiły swoją czerwienią, aby zatopić się w ich rozkosznej delikatności. Wielu Bogów śmierci przystanęło gdzieś w kątach, ukradkiem upajając się tym widokiem.

- Yay-chan! Ale będziesz nas odwiedzać, prawda?

Yachiru wskoczyła jej na kolana i pociągnęła za oba warkocze. Dziewczyna otworzyła najpierw jedno oko i popatrzyła rozbawiona na mała. Poczochrała jej różowe włosy i skinęła głową. Przed objęciem stanowiska kapitana piątej dywizji, należała do oddziału Zarakiego, gdzie pełniła funkcję szóstego oficera. Miała dobre układy zarówno z przełożonym, jak i resztą dywizji, w której, oprócz niej i małej porucznik, znajdowało się zaledwie dwadzieścia kobiet. Swego czasu szeptano też o rzekomym romansie Katsumi z Kenpachim, ale oboje skwitowali te nowiny śmiechem i ostrym wyciskiem na treningu następnego dnia. Shinigami była ona stosunkowo krótko. Do Gotei 13 wstąpiła zaledwie piętnaście lat temu, co w Soul Society jest krótkim okresem. O ile relacja uczuciowa z kapitanem nie została do końca wyjaśniona, o tyle wiedziano o jej związku z Ikkaku. Z początku łączyły ich tylko treningi i sprawy zawodowe, a także dokuczanie Ayasegawie, jednak później zaczęli spędzać więcej czasu tylko we dwoje. Z nim właśnie udało jej się opanować bankai. Po tym zdarzeniu wpadła w taką euforię, że po prostu podbiegła do Madarame i pocałowała go. On nie odepchnął jej, ale pogłębił pocałunek. Opamiętali się dopiero, gdy usłyszeli donośny śmiech Yumichiki. Od tamtej pory minęły już dwa lata, a oni nadal byli razem. Jakby przypomniała sobie o nim, zaczęła się rozglądać, zdawało się jej, że widziała dzisiejszego wieczoru tę jego łysinkę. Jednak zamiast niego dojrzała z daleka piórka Yumichiki. Pomachała mu i pobiegła w jego stronę.

- Ayasegawa-san, wiesz gdzie jest Ikkaku?

- Jasne, za tobą.

Odwróciła się zaskoczona i wpadła wprost w rozłożone ramiona mężczyzny. Przytulił ją mocno i ucałował w czubek głowy. Przeprosili przyjaciela i dali się porwać muzyce. Mei wciąż patrzyła ze znacznej odległości na poczynania Katsumi, kiedy dojrzała ją z trzecim oficerem składu jedenastego, po prostu roześmiała się i zwróciła w stronę wyjścia. Pojawił się przy niej Hisagi.

- Pani kapitan, mam nakazać wracać oddziałowi do baraków?

- Niech robią co chcą, mają się tylko stawić jutro o siódmej na treningu.

- Oczywiście!

Nie zaprzątała już sobie dłużej głowy całym przyjęciem i Yayoi, chciała tylko znaleźć się w swoim pokoju i wziąć długą kąpiel w wannie. Musiała najpierw minąć kwatery paru oddziałów. Strażnicy przy wejściach pozdrawiali ją, ona jednak nie uraczyła ich nawet jednym spojrzeniem, zatrzymała się dopiero, kiedy wyczuła czyjąś energię. Nie byle jaką energię. Kąciki jej ust wykrzywiły się w szyderczym uśmieszku, a oczy nabrały dziwnego blasku.

- Nie chowaj się, Kuchiki-sama!

- Wyczułaś mnie... Co chcesz osiągnąć?

- Domyśl się, geniuszu!

- Zemsta i gniew nie są dobrymi doradcami, Daikirai Kurai.

- Nie nazywaj mnie tak!

Odwróciła się do niego gwałtownie. Oczy kobiety zaszły mgłą, a wokół jej ciała zaczęło zbierać się skondensowane reiatsu. Krążyło między jej nogami, otaczało ramiona i twarz. Powolnym ruchem zdjęła okulary i wsunęła je do kieszeni kimona. Musnęła dłonią rękojeść miecza, a energia nabrała ciemnego koloru, czarnego koloru. Wybuchła naraz, jako świetlisty słup mocy widoczny w całym Społeczeństwie. Wysuwała ostrze z pochwy, która z białej również stała się czarna, a złote napisy jakby ożyły, krążąc wokół katany. Mężczyzna drugi raz widział gołą klingę jej broni, długą i smukłą, odbijającą refleksy roztaczanego wokół reiatsu. Zbliżył się do niej parę kroków, patrząc głęboko w szare tęczówki, które, być może tylko mu się zdawało, również zaszły ciemnością. Rzuciła się ku niemu bez ostrzeżenia, w shūnpō, aby pojawić się tuż przy szyi Byakuyi, dotykając koniuszkiem brzeszczotu drgającej wypukłości, jabłka Adama. Kuchiki momentalnie zniknął jej z oczu za pomocą Błyskawicznych Kroków i również dobył swego miecza. W powietrzu zawirowały drobne ostrza Senbonzakury, kontrastując swym różem z czernią oręża Wakanabe. Natarli na siebie. On z Shika, a ona z nieodpieczętowanym mieczem. W momencie, kiedy przestrzeń przeszył brzęk ścierającej się ze sobą stali, usta Mei rozszerzyły się w szaleńczym uśmiechu. Otworzyła oczy. Nie było w nich źrenic, tęczówek czy białek, była tam tylko ciemność pustka, która zarazem zdawała się tak przerażająca. Z gardła kobiety wydarł się złowieszczy śmiech, przeradzając się w rechot i skrzek, podobny do umierającego pustego.

- Enkō sono yami, Agari!

Na te słowa otoczył ich ciemny krąg, nie było to już jednak tylko reiatsu. Mei dzierżyła w ręku już tylko rękojeść, zaś ostrze jakby gdzieś wyparowało. Nie wyczuwał jednak nigdzie jego obecności. Nie rozpadło się, jak Senbonzakura czy Haineko, po prostu zniknęło. Nagle poczuł, że nie może się ruszać. Obejrzał się na pierścień, okrążający ich ciała, nie poruszył się, nie skurczył. Wtedy do niego dotarło, gdzie był jej miecz. Wyciągnął dłoń i dotknął niewidzialnej powierzchni. Gdy tylko jego palce zetknęły się z nią, natychmiast popłynęła z nich krew.

- Ciekawa technika, Daikirai...

- Zapamiętaj sobie, nie jestem już Daikirai Kurai, jestem Wakanabe Mei, kapitan oddziału dziewiątego!

Wszystko się skończyło. Byakya poczuł tylko krótkie ukłucie i odpłynął w ciemność. Nieprzyjemną i chłodna, a jedynym jasnym punktem w tej nieprzeniknionej czerni była migocząca postać kostuchy o bladych, kościstych dłoniach, które wyciągały się ku jego szyi.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.