Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Flakonik

Autor:LadyGiniro
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Akcja, Fantasy, Romans
Dodany:2010-07-21 09:25:11
Aktualizowany:2010-07-21 09:27:11


Prawa autorskie należą do mnie ale mogę się podzielić.


Zdyszany mężczyzna, którego twarz zakrywała brudna postrzępiona chusta, biegł między drzewami, rozglądając się nerwowo. Słyszał za sobą odgłosy łamiących się gałązek. Wiedział, że prawdopodobnie nie uda mu się uciec. W dłoni ściskał fiolkę z czerwonawym płynem. Przyspieszył, próbując wcisnąć ją pod płaszcz. Drogę zastąpiła mu młoda dziewczyna z jednoręcznym mieczem. Wzięła zamach. Ułamek sekundy wystarczył, żeby mężczyzna ocenił, że nie uda mu się zrobić uniku. W desperacji rzucił fiolkę wysoko do góry. Zadziałało. Dziewczyna przerażona podążyła wzrokiem za spadającą fiolką. Chwilę później leżała na trawie powalona przez uciekiniera. Zamiast rzucić się w pogoń, zaczęła rozglądać się za fiolką. Na szczęście była cała. Błyskawicznie się podniosła, nawet nie otrzepując ubrania z igieł, kiedy podbiegł inny mężczyzna. Nie więcej niż dwudziestopięcioletni wojownik dzierżący halabardę. Chwycił fiolkę i rzucił dziewczynie przelotne spojrzenie.

- Facet myśli, że ucieknie, co? - syknął i pobiegł w stronę znikającej między drzewami sylwetki złodzieja.

- Poczekaj! - krzyknęła za nim wojowniczka. - Daj mi chociaż tą fiolkę! Jeśli ją stłuczesz... Hej Alex...!

Nie słuchał jej. Pognała za nim. Cholera, jak ma zamiar walczyć halabardą mając w jednej ręce eliksir? Przeklęła w myślach Gildię Magów i wszystkie ich niebezpieczne eksperymenty. Dlaczego ich fanaberie odbijają się ostatecznie na zwykłych najemnikach? Co jeśli Alexowi coś się stanie? Kiedy do nich dobiegła wiedziała już, że niepotrzebnie spanikowała. Ostatecznie facet był nieuzbrojony, a swoją ostatnią kartę przetargową (nieszczęsny eliksir, który zwinął magom sprzed nosa) wyrzucił przed chwilą. Teraz kulił się na ziemi i spoglądał nerwowo na ostrze wymierzonej w niego halabardy.

- Nie musisz się już śpieszyć, Grace. Sprawa załatwiona - powiedział nawet się na nią nie oglądając.

- Tak, widzę.

Skrzywiła się lekko i podeszła do pechowego złodziejaszka, żeby związać mu ręce.

- Dlaczego ze mną nie współpracowałeś? Mogłeś mi chociaż pozwolić potrzymać tą fiolkę. Thompson mówił, że jeśli się stłucze to może się skończyć eksplozją.

- Jak widzisz twoja interwencja nie była potrzebna. - Wzruszył ramionami, wbił halabardę w ziemię i oparł się o nią.

- Nie przyszłam tutaj z tobą dla ozdoby - uniosła się. - Przysłali nas dwoje, żeby jedno pilnowało eliksiru, a drugie ścigało złodzieja.

- Już dobrze - uspokoił ją. - Pieniędzmi dzielimy się po połowie, tak jak było umówione. Ten stary mag powiedział, że eliksir jest dość cenny więc chciałem być pewny, że... No wiesz, że nic się z nim nie stanie.

- Nic by się z nim przy mnie nie stało. Zaraz... A może myślisz, że mogłabym go sobie wziąć? Powinieneś bardziej mi ufać, Alex.

- Mój dziadek mawiał, nigdy nie ufaj kobiecie. - odparł, wyciągając broń z ziemi.

- Co? - Grace zamrugała zdezorientowana, kiedy uśmiechnął się tajemniczo i ruszył powoli przed siebie.

- Odprowadź tego gościa na posterunek. Ja odniosę fiolkę do Gildii Magów. Zaczekam na ciebie z wypłatą nagrody - powiedział jeszcze na odchodne.

Patrzyła za nim jak odchodzi. Wysoki mężczyzna, czarne, krótko ścięte włosy i niebieskie jak morska woda oczy. Popularny wśród kobiet i zupełnie nieczuły na ich wdzięki. W tym także na wątpliwy wdzięk Grace. Jestem zakochana w nieczułym palancie, pomyślała. Nigdy nie zwracał na nią większej uwagi gdy mijali się w Gildii Najemników, więc teraz kiedy Richard Thompson, zastępca przewodniczącego Gildii Magów poprosił ich wspólnie o przysługę, jako że obydwoje zdążyli się już przysłużyć magicznej społeczności, liczyła, że zdobędzie u niego kilka punktów. Niestety plan się nie powiódł i Alex zostawił ją w tyle. Dwa razy. Podstawowy punkt strategii podrywu kolegów z pracy (którą biednej, zupełnie zielonej w tych sprawach Grace była uprzejma wyłożyć przyjaciółka) brzmiał: pozwól mu zapomnieć, że jesteś wojowniczką i zobaczyć w tobie kobietę. Dla Grace to była czarna magia. Nie nosiła sukienek, nie malowała się, swoje jasne włosy ścinała na krótko, a jedyną kobietą, z którą się zadawała była jej współpracownica z Gildii Najemników. To właśnie Sarah zasypywała ją różnymi dziwnymi miłosnymi poradami, które wydawały jej się niedorzeczne. Zignorowała by je wszystkie bez wyjątku, gdyby nie to, że po raz pierwszy jej na kimś zależało. Nie miała pojęcia dlaczego właśnie Alex tak zawrócił jej w głowie. Któregoś dnia widziała go w trakcie walki. Zrobił na niej dobre wrażenie. Od tamtego dnia zaczęła go obserwować. Odnosił sporo sukcesów mimo młodego wieku. Był lubiany przez przełożonych. Wróżono mu wspaniałą przyszłość. Może właśnie dlatego nie tracił czasu na przyjaźnie i miłostki? Może ciężka praca sprawiła, że jest takim odludkiem? Grace też nie była duszą towarzystwa, mimo to starała się utrzymać pozostałymi najemnikami z gildii stosunkowo dobre kontakty. Nie koniecznie dlatego, że tak bardzo chciała żyć ze wszystkimi w zgodzie, raczej dlatego, że w jej branży liczyły się przede wszystkim znajomości. Alexa również próbowała zagadywać na wszelkie możliwe sposoby ale nigdy nie uzyskała nic więcej niż kilka zdawkowych odpowiedzi i pozdrowień. Oddałaby naprawdę wiele, żeby poznać go bliżej. I dlatego właśnie stosowała się do sugestii przyjaciółki. Po kilku nieudanych próbach wiązania i zapinania skomplikowanych gorsetów i innych "kobiecych" elementów odzieży, stwierdziła, że jednak nie będzie zmieniała swojego stylu. Zdecydowała się za to znaleźć sobie kobiece hobby. W taki właśnie sposób powstała "kolekcja słodkich i uroczych przedmiotów". Chwilowo zawierała w sobie spinkę z kotkiem, kapelusz ze sztucznymi kwiatami, dzwoneczki z kokardkami i jedną porcelanową lalkę w falbaniastej sukience. Mimo to Grace chwaliła się nią przed wszystkimi z Alexem włącznie. Bez efektów. Poza tym, że kilka osób uznało ją za dziwaczkę. No i jeszcze to "...nigdy nie ufaj kobiecie". Co to niby miało znaczyć? Mówił poważnie czy żartował? Pierwszą rzeczą jaką normalnie by odpowiedziała byłoby: "W tej chwili jestem najemnikiem na służbie, a nie kobietą". Ale to się kłóciło z jej strategią. Czy na prawdę nie może dla niego być jednocześnie kobietą i towarzyszką w pracy? Czy musi wybierać? Nie była nawet pewna czy droga którą wybrała jest właściwa.

- Pora się zbierać - powiedziała do związanego złodzieja. - Wstawaj.

Mężczyzna próbował wstać. Miał związane ręce więc nie mógł złapać równowagi i ostatecznie opadł na kolana. Grace westchnęła i pociągnęła go za płaszcz do góry. Kiedy stanął na własnych nogach popchnęła go do przodu.

- Tylko nie próbuj uciekać. Jestem dzisiaj wkurzona - zagroziła.

Zaczął padać śnieg. W końcu była prawie połowa lutego.


****


Zauważyła go z daleka. Opierał się o ścianę Gildii Magów. Kiedy podeszła podniósł głowę.

- Pieniędzy nie będzie. Przynajmniej na razie - zaczął bezceremonialnie. - Stary Thompson mówi, że nie ma pozwolenia na wypłatę.

- Jak to? - zdziwiła się.

- Może wypłacić nagrodę z funduszu gildii tylko za zgodą przewodniczącego, a ten gdzieś wybył i pojawi się dopiero na dzisiejszym przyjęciu walentynkowym.

- Niech nam wypłaci ze swoich pieniędzy - zbulwersowała się. - Ostatecznie to on zlecił nam zadanie, a nie przewodniczący.

- Nic z tego. Rozmawiałem z nim.

- No to co teraz? Odbieramy w naturze czy jak?

- Weźmiemy dzisiaj zapłatę od przewodniczącego. Thompson dał nam zaproszenia. - Podał jej świstek papieru.

- Eh... - westchnęła niezadowolona. Ostatnie na co miała ochotę to przebywanie w towarzystwie pijanych magów podszczypujących ją w tyłek.

- Wiem. Strata czasu - powiedział jakby ze zrozumieniem dla Grace. - Ja wpadam na chwilę biorę pieniądze i się zwijam. Tobie też tak radzę. Inaczej nie wyrobisz się do rana. Magowie robią się gadatliwi na starość.

- Uhm... No tak - przyznała jakby trochę zawiedziona. Popatrzyła na swoje zaproszenie. Na co liczyła? Że pójdą razem jako para? Że będą tańczyć i pić szampana? Przecież Alex nie jest takim typem osoby.

- No to na razie. - Wyprostował plecy i kiwnął jej głową na pożegnanie.

- Chwileczkę - przypomniało jej się. - Czy nie miałeś czasem zaczekać na mnie z odbiorem nagrody? Dlaczego poszedłeś od razu do Thompsona?

- Za bardzo się grzebałaś z tamtym złodziejem. Nie znoszę bezczynności. Poza tym mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.

- Wizyta u kosmetyczki? - rzuciła złośliwie.

Uśmiechnął się do niej kwaśno i odszedł. Co za facet! Nie zwraca uwagi na jej starania, nie pozwala jej się wykazać, nie reaguje nawet na zaczepki. Nie sprowokowałaby go nawet gdyby rzuciła mu pudełkiem walentynkowych czekoladek prosto w twarz. Rozejrzała się po okolicy. Śnieg, który napadał przed chwilą, prawie już stopniał. Zima tego roku była bardzo słaba. Nie było specjalnego mrozu. Grace skuliła się i potarła dłońmi ramiona. Było jej zimno.


****


Przyszła wcześnie. Chciała jak najszybciej odebrać pieniądze i wyjść. Papierowe serduszka i serpentyny wiszące w głównej sali gildii, nie dość, że wprowadzały ją w ponury nastrój to jeszcze wyglądały paskudnie. Ale nie to było przecież główną atrakcją. Magowie uwielbiali przyjęcia. Mocno zakrapiane przyjęcia. Wszystko jedno gdzie, wszystko jedno z kim byle nie na sucho. A potem gadali jak najęci. To było chyba najgorsze. Na Alexa natknęła się już w szatni. Nie zauważył jej. Powiesił swój płaszcz na haczyku. Po chwili wahania oparł o ścianę swoją halabardę. Nie po raz pierwszy Grace poczuła w nim pokrewną duszę. Ona też nie lubiła rozstawać się z bronią. Alex zniknął w głębi sali, a ona odwiesiła swój płaszcz i poszła jego śladami. Zaczęła rozglądać się za przewodniczącym. Na próżno. W tłumie magów trudno było wypatrzyć jedną konkretną osobę. Ktoś dotknął jej ramienia. Obejrzała się.

- Cześć - powiedział młody mężczyzna.

Rozpoznała w nim Jacoba, innego członka jej gildii. Mruknęła kilka niewyraźnych słów powitania i odeszła. On najwyraźniej też postanowił dać jej spokój. A więc nie jesteśmy jedynymi najemnikami na tym bankiecie, pomyślała. Nagle jej wzrok przyciągnął błysk kolorowego szkiełka. Jej spojrzenie padło na dwa rządki jasnoróżowych buteleczek. Miały zatyczki w kształcie szklanych, różowych serduszek. Wszystkie stały na srebrnej tacy wiszącej na szyi starego maga. Anthony Brown - tak się nazywał. Grace wykonywała kiedyś dla niego jakieś drobne zadanie. Zawsze zachowywał się tak jak przeciętny mag po kilku głębszych. I lubił ją. Pomachał do niej ręką i przywołał ją gestem.

- Grace! Jak dobrze cię widzieć - powitał ją wesoło. - Akurat mam coś dla ciebie.

Wziął do ręki jeden z różowych flakoników i pomachał jej przed oczami.

- Co to jest? - zaciekawiła się obserwując grę światła na ściankach buteleczki.

- Eliksir miłości oczywiście - odparł entuzjastycznie. - Uwarzyłem go specjalnie na tę okazję. Mogę odstąpić ci jeden flakonik. Zupełnie za darmo.

- Naprawdę? - Uśmiechnęła się do niego wyciągając rękę po eliksir.

- Dodaj mężczyźnie do picia, a zakocha się w pierwszej osobie na jaką spojrzy - poinstruował Brown, ale ona już go nie słuchała. Wpatrywała się z uśmiechem kolorowe szkiełko trzymane teraz w dłoni.

- No to idź i zrób z tego użytek - rzucił jeszcze kiedy odchodziła powoli z nieśmiałym "dziękuję" na ustach. A potem uszczypnął ją w tyłek...

To był pewnie taki jego sposób powiedzenia "dasz radę dziewczyno". Zacisnęła zęby ze złości i przyspieszyła kroku. Właśnie dlatego nie znosiła magów. Schowała eliksir za ściskający jej talię, materiałowy pasek, żeby go nie zgubić. Wtedy zobaczyła kolejną znajomą osobę. Od kiedy to Gildie Najemników i Magów wspólnie imprezują? Przecisnęła się przez tłum do przyjaciółki. Sarah też ją zauważyła. Uśmiechnęły się do siebie.

- Jak idzie z Alexem? - zagadnęła Sarah.

- Beznadziejnie. Twoje rady są do kitu. - Grace stuknęła ją żartobliwie pięścią w ramię.

- Wcale nie są beznadziejne. Tylko ty nie potrafisz się do nich stosować.

- Ktoś w ogóle sprawdzał czy to działa? - zaciekawiła się Grace.

- Ja sprawdzałam - zapewniła Sarah. - Kojarzysz tego Jacoba z naszej z gildii? Dostał zaproszenie od magów i wziął mnie ze sobą jako osobę towarzyszącą.

Grace przypomniała sobie, że rzeczywiście przed chwilą witała się z Jackobem.

- Ale z Alexem to nie to samo. On się nie da tak łatwo podejść.

- Faktycznie, Alex to już cięższa sprawa. Powinnaś korzystać z okazji póki możesz. Jesteście teraz razem na tym bankiecie, prawda?

- Nie, nie zupełnie. On już pewnie dawno znalazł przewodniczącego, zabrał pieniądze i wyszedł.

- Och, o to nie musisz się martwić - uspokoiła ją Sarah. - Przewodniczącego jeszcze nie ma. Zatrzymały go sprawy służbowe. Przybędzie pod koniec przyjęcia.

- No to Alex pewnie jest wściekły - zaśmiała się Grace.

- Dlaczego się z nim nie napijesz - podrzuciła jej przyjaciółka. - Może rozwiążesz mu trochę język. Mamy w końcu Walentynki.

- Napić się, mówisz? Podoba mi się ten pomysł. Mają tu coś bezalkoholowego?

- Hmm... Chyba tylko sok żurawinowy. Wiesz, to magowie.

- Może być.


****


Alex zaczynał tracić cierpliwość. Przyjęcie dopiero co się zaczęło, a niektórzy magowie już zdążyli sobie nieźle wypić. Co kilka sekund był potrącany przez podpitych staruszków usiłujących tańczyć. Niepokoił się. Gildia Magów zwykle wywiązywała się na czas ze swoich umów i Alex uważał ją zawsze za solidną organizację, ale teraz powoli czuł, że zmienia zdanie. Najemnicy pracowali dla pieniędzy. Alex wielokrotnie pomagał ludziom w potrzebie, nigdy jednak za darmo. W przypadkach skrajnej biedy obniżał cenę, ale od bogatych zawsze brał tyle ile się należało. Gildia Magów miała całkiem spory fundusz i dlatego nie zamierzał odpuszczać. Złościł się, że nikt nie szanuje najemników. Ludzie chcieliby bezinteresownych bohaterów w srebrnych zbrojach. Tacy ludzie nie istnieją bo też musieli by jeść, pić i gdzieś spać. Bezinteresowność jest niestety niejadalna. Najemnicy oferują przyzwoite ceny i są uczciwi. Gildia daje na to gwarancję. Dlatego Alex postanowił, że wyjdzie z tego głupiego przyjęcia ze swoimi pieniędzmi, choćby miał je własnoręcznie wydrzeć przewodniczącemu. Niestety przewodniczący jeszcze się nie pojawił...

- Hej Alex! - usłyszał za plecami męski głos.

Przyjrzał się zbliżającemu się chłopakowi z rudawobrązową grzywą prawie zasłaniającą oczy.

- Hmm... Jacob tak? - upewnił się.

- Tak - potwierdził. - Najemnik tak jak ty. Rozmawialiśmy kilka razy.

- Rzeczywiście. Wybacz - powiedział z ledwo wyczuwalnym zakłopotaniem. - Ciebie też wykiwali magowie?

- Nie - zaśmiał się Jacob. - Może nie uwierzysz, ale niektórzy naprawdę przychodzą na imprezy żeby się bawić.

- Taa... - bąknął od niechcenia i z mienił temat. - Nie widziałeś gdzieś przewodniczącego?

- Przewodniczący przyjedzie pod koniec przyjęcia. Będziesz musiał jeszcze trochę zostać.

Mogą urządzać sobie zabawy kiedy go niema, ale należności za usługę to już wypłacić nie mogą, pomyślał zirytowany. Typowe dla magów.

- Ale nie o tym chciałem rozmawiać - dodał szybko Jacob. - Widziałem dzisiaj tą Grace.

- Przyszła po swoją cześć pieniędzy. Co z nią?

- Widziałem jak brała od jakiegoś maga eliksir miłosny.

- Co? - Alex prawie wybuchnął śmiechem. - Nie do wiary, że takie głupoty się jej trzymają.

- Głupoty czy nie głupoty, ja na twoim miejscu bym uważał - ostrzegł chłopak. - Takie zniewolenie to najgorsze co może się mężczyźnie przydarzyć.

- Dlaczego ja mam uważać? - zdziwił się.

- Nie zauważyłeś, że ona na ciebie leci? - Jackob podrapał się po głowie i westchnął. Można sie było domyślić, że Alex nie orientuje się w tych sprawach.

- Nic mi o tym nie wiadomo - odparł wymijająco.

Przyłapał się na analizowaniu w myślach wszystkich rozmów jakie odbył z Grace. Jeżeli rzeczywiście była nim zainteresowana to nie zdradziła się z tym ani słowem. Niewykluczone, że w jakiś sposób dawała mu znać, ale uważał się za zbyt poważnego człowieka, żeby miał zwracać uwagę na jakieś mruganie oczami, czy co tam robią te baby. Przez pierwsze lata chciał pracować na swoją dobrą opinię i skupić się wyłącznie na sprawach Gildii Najemników. Na rozwijanie kontaktów towarzyskich będzie miał czas jak się czegoś dorobi. Póki co ta strategia przynosiła efekty i tego zamierzał się trzymać.

- Nieważne. Słuchaj Alex, - zaczął Jacob. - nie życzę żadnemu facetowi znalezienia się pod działaniem tego czegoś. Z resztą jeśli jednej się uda to zaraz będziemy mieli u nas w gildii zatrzęsienie takich eliksirów. Po prostu nie pij niczego co Grace ci poda, dobra?

- Dobra - zgodził się patrząc jak chłopak się oddala.

To wszystko brzmiało dla niego jak mało śmieszny żart. Jaka dziewczyna zrobiłaby coś takiego osobie, na której jej podobno zależy? Na pewno nie dziewczyna w jego typie. Zamierzał wytłumaczyć jej to dobitnie przy pierwszym spotkaniu. Jak na życzenie właśnie wypatrzył ją w tłumie. Niosła dwie pełne szklanki. No nic, przynajmniej załatwi sprawę od razu. Obróciła głowę w jego stronę. Uśmiechnęła się do niego. Alex poczuł, że się czerwieni. Nic dziwnego, w końcu pierwszy raz w życiu uciekał przed dziewczyną.


****


- Musiałaś go z kimś pomylić. - Sarah nie mogła uwierzyć przyjaciółce.

- Nie, to na pewno był on. Biegł aż się kurzyło. - Grace nerwowo gestykulowała wciąż trzymając w obu dłoniach szklanki. O mały włos oblałaby się sokiem z żurawiny. - I co ja mam teraz zrobić?

Sarah poprawiła spadające ramiączko sukienki i odsunęła się na bezpieczną odległość od chlapiącego soku żurawinowego.

- Nie powinnaś się jeszcze poddawać - powiedziała po chwili namysłu. - Może źle się poczuł, albo coś. Jeśli tak to tym bardziej przyda mu się coś do picia.

Grace zerknęła na obserwującego ich cały czas chłopaka.

- Wybacz, że psuję ci zabawę, Sarah. Wracaj do Jacoba. Ja idę go poszukać.


****


Jednak go dopadła. Już myślał, że dała mu spokój, ale nic z tego.

- Wiesz, że przewodniczący przyjedzie później? - zapytała.

- Tak. Zastanawiam się czy nie iść do domu - odpowiedział.

Wbił wzrok w jedną ze szklanek pełnych soku. W której jest eliksir? Może w obu? Spojrzał na Grace jakby próbował wyczytać odpowiedź z jej twarzy. Ona też patrzyła na niego. Nie widział żadnych podejrzanych mrugnięć, ale co on tam wiedział o kobietach.

- Teraz nie opłaca się nam wracać. Skoro już tu jesteśmy to powinniśmy chociaż napić się za pieniądze magów. - Podała mu szklankę. Wziął ją odruchowo.

- Wiesz, nie mam ochoty. Poszukam zastępcy i powiem, żeby przysłali do mnie jutro kogoś z pieniędzmi.

Odwrócił się i odszedł. Nie zauważył, że poszła za nim. Przecisnął się obok kilku magów i uniósł naczynie do ust. Oprzytomniał w ostatniej chwili. Wylał zawartość do najbliższej doniczki z jakąś egzotyczną rośliną. Zdawało mu się, że zobaczył gdzieś w oddali Richarda Thompsona więc podążył w tamtym kierunku.


****


Grace podbiegła do swojej przyjaciółki, gdy tylko ją zobaczyła. Nie dbając o to, że ta tańczyła właśnie z Jacobem wypaliła:

- On mnie nienawidzi. Alex mnie nienawidzi. - Przetarła ręką oczy. Nie płakała. Jeszcze.

- Chyba przesadzasz.

- Nie przesadzam. Przyniosłam mu sok, a on wszystko wylał. Widziałam to - powiedziała ze złością.

Jacob odchrząknął.

- To dlatego, że powiedziałem mu o eliksirze - odezwał się po chwili. - Widziałem jak bierzesz od Browna buteleczkę z eliksirem miłosnym. Nie podobają mi się takie gierki i to nie w porządku w stosunku do niego.

Popatrzył na Grace z wyrzutem. Sarah też spojrzała na nią ze zdziwieniem.

- No to wszystko jasne... - westchnęła. - Może nawet lepiej wyszło, że mu powiedziałeś.

Odpowiedziało jej milczenie. Zaśmiała się cicho.

- Chyba próbowałam się za to zabrać z niewłaściwej strony. Zmęczyły mnie już te podchody. Nawet nie zauważyłam kiedy stałam się potulna jak owieczka. - Uniosła głowę i uśmiechnęła się łobuzersko. - Tym razem załatwię to po swojemu.

Sarah i Jacob stali nieruchomo, zdezorientowani, kiedy Grace oddalała się szybkim krokiem.

- Czy ona go zabije? - spytał po chwili Jacob.

Sarah w odpowiedzi wzruszyła ramionami.


****


Stał w grupie magów. O dziwo zastępca przewodniczącego był całkiem trzeźwy. Jego wyraz twarzy mówił "chcę stąd wyjść". Przewodniczący i Thompson byli chyba jedynymi naprawdę kompetentnymi magami w gildii. Reszta to albo ekscentryczni staruszkowie, albo mężczyźni w średnim wieku czekający niecierpliwie kiedy i oni będą mogli przystąpić do grona ekscentrycznych staruszków. Młodzi z ambicjami zakładali prywatne praktyki i omijali gildię szerokim łukiem. Dlatego właśnie Alex i Thompson czuli się nieswojo. Od kilku minut próbowali przeprowadzić poważną rozmowę o pieniądzach, konsekwentnie ignorując, podtykających im pod nos różne alkohole, członków gildii. Po krótkich negocjacjach ustalili, że nagroda zostanie wypłacona nazajutrz wraz z rekompensatą za oczekiwanie. Alex miał już wychodzić, kiedy nagle usłyszał za sobą głos Grace.

- Alex!! Nawet nie próbuj uciekać! - Jej krzyk zwrócił uwagę wszystkich obecnych.

Na sali zapanowała cisza. Tłum rozstąpił się przednią jakby wyczuwając, że coś się wydarzy. Magowie kochali przedstawienia. Dziewczyna szła w jego kierunku emanując pewnością siebie i zdecydowaniem. Ze zdziwieniem spostrzegł, że w jej dłoni spoczywa fiolka z jakimś płynem. Czyżby przestała się już kryć ze swoimi zamiarami? Odszukał w tłumie Jacoba i posłał mu pytające spojrzenie, ale ten odpowiedział bezradnym wzruszeniem ramion. Wiedział już, że tym razem nie uniknie konfrontacji. Pytanie brzmiało co zamierza tym razem ta szalona dziewczyna.

- Walcz ze mną. Teraz - powiedziała bez ogródek stając tuż przed nim z wyzwaniem w oczach.

Postanowił, że nie da się zbić z tropu. Spróbował zachować kamienną twarz.

- Mogę spytać o powód?

- Chcę żebyś to wypił.

Zamachała mu przed nosem do połowy pełnym flakonikiem. Był różowy z zakrętką w kształcie serduszka. To było tak obrzydliwie oczywiste co w nim jest. Spojrzał jej w oczy i nie dostrzegł ani odrobiny wahania.

- Chcę żebyś wypił wszystko do dna - powtórzyła - i zrobisz to jeśli przegrasz. Chyba, że nie masz odwagi. Czekam na zewnątrz.

Zostawiła go w tłumie zdumionych magów, kierując się do szatni po swój miecz. Ponad połowa gości podążyła za nią na Plac Gildii w nadziei, że pojedynek jednak się odbędzie.

- Ten eliksir - zagadnął Thompsona. - Czy on chociaż działa?

- To receptura Anthony'ego Browna. Brown może być dziwakiem, ale jego eliksiry zawsze działają. Co masz zamiar zrobić? - zapytał z nutką współczucia.

Alex myślał gorączkowo. Nie było żadnego powodu, dla którego miałby się godzić na ten pojedynek. Ale zrezygnować na oczach tylu osób, w tym wielu jego najczęstszych klientów... Zbyt długo budował swoją reputację, żeby teraz w taki sposób strzelić sobie w stopę. Zaczynał być coraz bardziej wściekły na Grace. Tak właśnie wygląda nagroda za potraktowanie jej łagodnie. Nie będzie więcej żadnej taryfy ulgowej. Najpierw ją pokona, a potem da jej jasno i wyraźnie do zrozumienia, że nie ma ochoty utrzymywać z nią żadnych znajomości.

- Po prostu to załatwię - odpowiedział zastępcy.


****


Jej zmysł wojowniczki już zdążył przejąć nad nią kontrolę. Stała na Placu Gildii Magów, otoczona kręgiem zaciekawionych uczestników przyjęcia, obmyślając swoją strategię. Miała pewną przewagę, bo kiedyś widziała już Alexa walczącego, a on jej jeszcze nie. Pewnie teraz żałuje, że nie pozwolił jej się dzisiaj wykazać. Zastanawiała się jakie szanse ma jej jednoręczny miecz przeciwko jego halabardzie. Nie łudziła się, że jest silniejsza od niego. Będzie musiała unikać zwarć. Rano jako pierwsza dogoniła złodzieja eliksirów więc na pewno jest szybsza. Po chwili namysłu zdjęła narzucony niedbale płaszcz. Nie potrzebowała dodatkowego balastu. Rozległy się brawa, kiedy na plac wkroczył Alex. Nie wątpiła ani przez moment, że przyjdzie. Taki typ faceta. Wyglądał na spokojnego, ale Grace dostrzegła w jego oczach iskierkę gniewu. Uśmiechnęła się do siebie w duchu. Więc w końcu wzbudziłam w nim jakieś emocje, pomyślała. Stanęli naprzeciw siebie. On trzymał oburącz halabardę, ona wyjmowała właśnie miecz z pochwy.

- Gotowy? - zapytała.

Skinął jej głową w odpowiedzi. Nie czekając na nic więcej, rzuciła się w jego stronę wymachując ostrzem. Miała rację, nie był szybszy, ale poruszał bronią całkiem sprawnie. Odbił jej wszystkie ciosy i wyprowadził kilka swoich. Bronie szczęknęły o siebie donośnie. Uderzenia halabardy stopniowo przybierały na sile. Za którymś razem nogi się pod nią ugięły. Musiała zrobić dwa kroki do tyłu. Cholera! Był silniejszy niż się spodziewała. Kolejna wymiana ciosów. Dwoiła się i troiła, żeby jej ostrze choćby go drasnęło. Nic z tego. Nawet gdyby zwiększyła szybkość jeszcze bardziej, jego obrona była zbyt mocna. Jak go zmusić żeby się odsłonił? Padły następne uderzenia. Tym razem musiała uskoczyć kilka razy. O mały włos nadziała by się na ostrze. Skoczyli na siebie w tym samym czasie. Zwarcie. Przecież miała do tego nie dopuścić! Halabarda naciskała na jej miecz tak mocno, że czuła ból w nadgarstku. Ale w końcu się odsłonił.

- Dlaczego to robisz? - zapytał nagle. - Przecież to głupota. Schowajmy broń i zapomnijmy o całej sprawie.

- Nie chcę - zaprotestowała ledwie łapiąc oddech. - Tylko tak mogę rozwiązać tę sprawę.

- Nie rozumiem cię - odpowiedział tylko i wtedy zdała sobie sprawę, że nie patrzy jej w oczy, ani nawet na ich bronie w zwarciu. Podążyła w dół za jego wzrokiem i błyskawicznie uskoczyła na bok przed kopniakiem... w brzuch. Musnęła dłonią wybrzuszenia na swoim pasku. Domyślił się gdzie schowała flakonik. A więc to ona była tą, która się odsłoniła. Uniknęła następnych ciosów i zasłoniła się przed kolejnym. Skąd on bierze tyle siły? Znów zwarcie. Nie zamierzał się poddać, ale tym razem ona była szybsza. Kopnęła go z całej siły w kolano. Drgnął, próbując przełożyć ciężar z jednej nogi na drugą, tym czasem ona zanurkowała pod jego halabardą i wolną ręką uderzyła go w brzuch najmocniej jak tylko potrafiła. Zgiął się wpół bardziej ze zdziwienia niż z bólu i wtedy przystawiła mu ostrze do szyi.

Przez sekundę wyglądał na wściekłego, potem na smutnego, a po chwili na jego twarz powrócił ten sam spokojny wyraz twarzy, który miał przed walką. Nie było w nim jednak już tej gniewnej iskierki, raczej odrobina zrezygnowania. Wypuścił z rąk halabardę w geście poddania. Kiedy usłyszała dźwięk broni uderzającej o bruk schowała swój miecz i odsunęła się od niego na dwa kroki. Rozległy się brawa, które zaraz ucichły, kiedy Alex się wyprostował. Spojrzał na nią wyczekująco. Magowie również wbili w nią wzrok. Wyciągnęła zza paska flakonik. Alex stał i czekał jak na ścięcie. Zrobiło jej się go prawie żal.

- To jak? - zaśmiała się. - Pijesz czy błagasz o litość?

- Wypiję - odpowiedział bez wahania, wyciągając rękę po buteleczkę.

Tego właśnie się spodziewała. Wypiłby nawet gdyby to była trucizna. Taki typ faceta, pomyślała pomyślała już po raz drugi tego wieczora. Przyglądała się spokojnie jak wyciąga koreczek i pije. Do dna. Kiedy skończył otarł usta rękawem i wbił spojrzenie w Grace. Na kilka sekund zapadła bardzo krępująca cisza.

- Yhm... Grace?

- Tak?

- Kiedy to zacznie działać? - Zaczynał wyraźnie tracić cierpliwość.

- Jakiego działania spodziewasz się po soku żurawinowym? - zapytała unosząc brew.

- Po soku? Ale ten flakonik...

- Właśnie, flakonik możesz mi już oddać - weszła mu w słowo. - Mam taką małą kolekcję, na pewno ci o niej wspominałam, do której bardzo by pasował. Kiedy go dostałam był w nim jakiś eliksir, ale go wylałam.

- To znaczy, że nie chciałaś... No wiesz... Myślałem, że....

- Wiem co sobie myślałeś. - ponownie mu przerwała, poważniejąc nagle. - Że szaleję z miłości do ciebie i o niczym innym nie marzę, jak tylko spoić cię eliksirem, żebyśmy mogli być razem na zawsze. To właśnie myślałeś, prawda?

- Tak - przyznał pokornie i po chwili dodał - Wybacz.

Zaśmiała się pod nosem.

- Głupek. Mówiłam ci przecież, że powinieneś bardziej mi ufać.

Na sekundę ich palce się zetknęły, kiedy delikatnie wyjęła mu z ręki flakonik z różowego szkiełka, sprawcę całego zamieszania.

- Bardziej niż na miłości zależy mi tylko na szacunku - dodała jeszcze odchodząc i zostawiając Alexa w kręgu chichoczących magów. Kilku poklepało go pocieszająco po plecach. Nie zwrócił na nich uwagi. Grace mogła wreszcie wracać do domu. Nagrodę odbierze jutro. Nie mogła z resztą w tej chwili myśleć o pieniądzach. Ścisnęła w dłoni pusty flakonik i uśmiechnęła się. Kiedy szła powoli przed siebie nie odwróciła się ani razu. Nie musiała. Wiedziała, że właśnie teraz Alex patrzy tylko na nią.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • IKa : 2011-04-04 16:34:38

    Moderacja łypie ZUYM okiem na jednowyrazówki.

    Będę gryźć za takie, ostrzegam.

  • Socki : 2011-04-02 23:31:02
    Wpisując się w ramy komentowania narzuconą przez moich poprzedników....

    ...znakomite :D

  • fvb : 2011-04-02 20:17:59
    d

    świetne ;p

  • ania : 2010-10-14 22:20:46

    genialne;D

  • Skomentuj