Opowiadanie
Po drugiej stronie snu
II. Dajcie wiadro zimnej wody!
Autor: | Xellia |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Dramat, Fantasy, Komedia, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2011-07-06 22:12:20 |
Aktualizowany: | 2011-07-06 22:12:20 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Prawa autorskie nie dały się zastrzec.
Świadomość powracała powoli odkrywając brutalnie świat wokół niej. Kiedy otwierała oczy, ból stawał się nie do zniesienia. Jeszcze nigdy nie odczuwała tak potwornego bólu głowy jak teraz. Czuła, jak cały jej mózg pulsuje w rytmie bijącego serca odbijając się od ścian czaszki, zupełnie jakby ktoś w jej wnętrzu umieścił włączony młot pneumatyczny. Kilka razy chciała zmienić pozycję, lecz każdy jej ruch wywoływał kolejna falę okropnego uczucia, które paraliżowało jej ciało. Na nic zdały się próby zaczerpnięcia powietrza, bo płuca odmawiały posłuszeństwa a ich wnętrze trawił nieopisany żar. Ostatkiem sił, jakie trwoniła w zmaganiu się z bólem i własnym ciałem uchyliła powieki i zobaczyła nad sobą cienie, które znikały i pojawiały się w szaleńczym tempie okalone mglistą poświatą. Patrzyła na wszystko jak przez szybę oblaną mlekiem- obraz nie miał żadnej wyrazistości. Kontem oka spostrzegła zbliżającą się, rozmazana wielką czarna plamę, która zatrzymała się obok i zdawała się patrzeć jej prosto w twarz. Sparaliżowana strachem chciała uciec, ale mięśnie przestały reagować na polecenia umysłu, zupełnie jakby nie posiadała swojego ciała, jakby stała się bezwładna galaretką. Wokół postaci unosiło się coś, co falowało z wolna swobodnie zmieniając kształt, jednak nie mogła rozpoznać koloru, bowiem mara wydawała się to srebrzyć, to znowu blednąć zlewając się z cieniem, którego otaczała. Strwożona dziewczyna była bliska łez, kiedy istota wyciągnęła się nagle a z jej boków wystrzeliły ogromne ramiona, które zaczęły sięgać w jej stronę. Pomimo tego, co działo się wokół nie towarzyszył temu żaden dźwięk. Czuła tylko tętniącą krew i bijące serce gdzieś w okolicach gardła. W momencie, kiedy ciemne ramiona istoty dotknęły jej ciała na powrót odzyskała w nim czucie. Trwało to ułamek sekundy i znowu poczuła ból, który wdarł się w jej ciało niczym błyskawica paląc krew i rozrywając żyły, opanował umysł skutecznie mieszając zmysły. Wszystkie mięśnie ciała napięły się błyskawicznie próbując odrzucić niechciane bodźce. Otworzyła szeroko oczy a usta rozwarła do krzyku, jednak głos uwiązł gdzieś w gardle. Obraz zaczynał się kurczyć, brakowało jej powietrza i zrozumiała, że oto właśnie kończy swoje nędzne życie. Nie zdążyła pomyśleć o niczym innym, kiedy na dobre ogarnęła ją kojąca ciemność. Zamknęła oczy i do reszty pogrążyła się w nicości.
Tym razem świadomość powracała szybciej. Nurkując w dół trzasnęła wprost na nieprzytomne ciało dziewczyny, które szarpnęło w górę i w momencie znalazło się w pozycji półsiedzącej. Dysząc niczym ofiara hiperwentylacji dziewczyna tłumiąc paniczny krzyk, rozglądała się wokół siebie. Mając cały czas przed oczyma upiorne obrazy bała się, czy owa mara nie powróci znowu, by zadać jej ten sam, a może i silniejszy ból. Trzęsące dłonie przyłożyła do piersi, mając nadzieję, że w ten sposób stłumi odgłos bijącego serca, które chyba maiło zamiar wyskoczyć jej z piersi. Umysł nadal karmił ją szczątkami wspomnień bólu i strachu. Umierała, a przynajmniej wtedy była tego pewna. Teraz jednak siedziała w łóżku wdychając obce powietrze. Nie wiedziała gdzie jest, ani kto za tym wszystkim stoi, a na samo wspomnienie bólu zaczęły wstrząsać nią dreszcze. Nie poruszyła się jednak ani odrobinę. Nasłuchiwała wcale nie wiedząc, czego może się spodziewać. Odgłosu kroków, brzęku łańcuchów czy żałosnego zawodzenia, jednak każde z tych dźwięków wydawało jej się teraz lepsze niż to, co widziała i przeżyła wcześniej.
- Co się stało…?- Załkała osamotniona i zdezorientowana. Co ona właściwie takiego przeżyła? Będąc u skraju rozpaczy i strachu pragnęła teraz tylko jednego. Obudzić się we własnym łóżku, nie ważne, co by miał przynieść dzień, chciała po prostu poczuć swoja poduszkę i kołdrę. Czując przenikliwy chłód otoczyła się ramionami próbując w ten sposób wstrzymać ogarniająca ją panikę i wstrząsające nią dreszcze.
- To tylko sen, to musi być sen!- Powtarzała w kółko. Poruszyła nieco na posłaniu sprawdzając jak ciało przyjmie zmianę pozycji. Nie odczuła jednak bólu, jakiego się spodziewała, więc powoli rozluźniła zaciśnięte na własnych ramionach dłonie i opuściła je wolno kładąc przed sobą. Próbowała rozejrzeć się wokół siebie, lecz niestety było nazbyt ciemno by cokolwiek zobaczyć. Przetarła, więc zmęczone oczy starając się przywrócić im ostrość widzenia. Mimo, że otaczały ją kompletne ciemności wyczuła, że nie zna tego miejsca i wszystko, co się znajduje wokół, jest przerażająco obce. Przesunęła palcami po szorstkim materiale odkrywając ze zdumieniem, że jest kompletnie naga, co znowu wywołało kolejna falę strachu a w gardle zaschło od przyspieszonego oddechu. Próbowała się uspokoić, ale nadal napływały do niej wspomnienia a wszystko wyglądało jak upiornie zły sen. Ciemności i poczucie wyobcowania kompletnie zaburzyły jej racjonalny tryb rozumowania. Jedyne, co mogła teraz robić to czekać, aż ciało przystosuje się do nowej sytuacji. Obce powietrze było przesiąknięte stęchlizną i strachem, co nie ułatwiało skupienia myśli. Przebiegła niewidzącym wzrokiem wokół siebie mając nadzieję, że wypatrzy, chociaż zarys jakiegoś przedmiotu, czegokolwiek, co pomogłoby jej się uspokoić, ale niestety niczego takiego dostrzec nie mogła.
- Gdzie ja do cholery jestem? - Pomyślała poruszając oczyma to w lewo to w prawo. Nie miała odwagi ruszyć się z miejsca.
- Tam, gdzie Twoje miejsce. - Usłyszała nagle głos i otulając się szczelniej pledem zaczęła rozglądać się za jego źródłem. Głos był zdecydowanie męski, zimny i opanowany, wyprany z jakichkolwiek emocji, ale jednak nie można było przeoczyć w nim dziwnej nuty czegoś, co zupełnie tam nie pasowało. Była pewna, że mężczyzna szczerzy się w uśmiechu. Dziewczyna zamrugała zbita z tropu.
- Co jest - Pomyślała - Czyta w myślach, czy jak? - Wstrzymała oddech chcąc stać się jak najmniej słyszalna. W pokoju panował mrok, więc nie wiedziała jak wygląda i gdzie może znajdować się mężczyzna. Nie mogła też zobaczyć, czy ma broń czy nóż, czy nie jest seryjnym mordercą i gwałcicielem. Jak to w takich sytuacjach bywa, wyobraźnia pracowała w trybie przyspieszonego wyszukiwania, co miało ja przygotować na ewentualny atak. Kiedy wodziła wzrokiem wokół siebie starając uzbroić się w odwagę, usłyszała stuk, najpierw jeden, potem drugi i kolejne. Okrywając się ciaśniej materiałem wcisnęła się głębiej w poduszki, na których była ułożona. Przysłuchiwała się odgłosom, które zbliżały się do niej. Właśnie zaczynała odmawiać modlitwę, kiedy pojawiło się światło które, chociaż nikłej intensywności, oślepiło dziewczynę. Odwróciła głowę i zmrużyła oczy, które po tak długim czasie trwania w ciemnościach na nowo były ślepe, bo mdłe, mleczno pomarańczowe światło, które oświetliło nieco miejsce, w jakim się znajdowała sprawiało jej teraz niemal fizyczny ból. Przez chwilę przysłaniała oczy ręką, ale słysząc dochodzące do niej dźwięki zmusiła się by spojrzeć. Co, jak co ale instynktu samozachowawczego obejść się nie da, więc czym prędzej odwróciła głowę i zmusiła się by spojrzeć przed siebie, a to co zobaczyła zupełnie owładnęło jej umysł. Mimo, że blask odkrył przed nią upragniona przestrzeń, nie mogła oderwać wzroku od tego, w co uwierzyć tak po prostu nie mogła. Czym postać podchodziła bliżej i szczegóły stawały się wyraźniejsze tym, Dorin szerzej otwierała oczy ze zdumienia. Oniemiała przyglądała się rysom twarzy kolorze szat i posturze mężczyzny, którego ona nie mogła nie rozpoznać. Resztki rozsądku, podpowiadały jej jednak, że nie należy ufać temu, co widzi. Zamrugała kilka razy, dając sobie czas na zrozumienie, co tak właściwie się stało i kogo oto ma przed sobą. Pełna podejrzeń, obaw i nadziei odezwała się cichym, zachrypniętym głosem:
- Kim jesteś?
Ów osobnik zatrzymał się na chwilę u stóp piedestału, na którym ustawione było łóżko, po czym nie spiesząc się pokonał trzy kamienne stopnie i stanął obok łoża, jednak nadal trwał w cieniu ogromnego filaru stojącego nieopodal. Gapiąc się z rozdziabioną buzią dojrzała w końcu to, co powodowało charakterystyczny stukot. To laska, którą mężczyzna trzymał w ręce. Mie musiała się jej przyglądać, by wiedzieć, do kogo należy, jednak nie mogła oprzeć się pokusie ciągłego gapienia się. Kostur dawał wrażenie jakoby ktoś biorąc kawałek kija w mistrzowski sposób umieścił na jego czubku duży czerwony kryształ w kształcie pokaźnej kuli i wykończył wszystko w sposób, niedający poznać gdzie kończy się jedno a zaczyna drugie. Nie można było nie zauważyć, z jaką pedandzką dokładnością był on czyszczony. Niecodzienny widok sprawił, że zapomniała o wcześniejszym pytaniu. Jednak już kolejne postanowiło wyjść z jej ust i rozejrzeć się wokół.
- Gdzie jestem?- Szepnęła ogłuszona tym, na co patrzyła.
- Nie czas na pytania, których odpowiedzi nie możesz poznać. Włóż to, mamy niewiele czasu. Mistrzyni już na ciebie czeka.- To mówiąc na jego dłoniach pojawił się zwitek, który położył na skraju obszernego łóżka, poczym wyparował.
- Niech mnie ktoś uszczypnie. Przed chwilą rozmawiałam... Nie, to przecież niemożliwe!!- Pokręciła głową.- To na pewno mi się tylko śni i zaraz się obudzę.- Spojrzała na starannie zwinięty materiał. Sięgnęła po niego i rozwiązała supeł. Rozwinęła i przyjrzała się wszystkiemu powoli, stwierdzając, że jest to jej nowa garderoba. W miejscu, w którym się znajdowała było okropnie zimno a cieniutki pled nie dawał wiele ciepła. Dziewczyna tak czy inaczej była zmuszona ubrać się w to, co dostała. Jej własne ubranie gdzieś zniknęło i nawet nie wiedziała jak się to stało.
- Świetnie.- Prychnęła nadal zastanawiając się, o co w tym wszystkich chodzi.- To jakaś paranoja!- Odrzuciła od siebie ubrania i podciągnęła kolana pod brodę- Jeszcze raz, spokojnie. Co się działo w ostatnich godzinach?- Próbowała sobie cokolwiek przypomnieć i ułożyć w logiczną całość, ale od czasu, kiedy wbiegła do pokoju nic już nie było pewne. Jakby z przekroczeniem progu wlazła w sam środek niewiedzy.
- Nie wiem, co to ma być, czym to pachnie i kto za tym stoi. Mam tylko nadzieję, że wszystko się prędko wyjaśni.
Chłód doskwierał jej już nazbyt, więc rozejrzawszy się dokładnie czy na pewno jest sama ubrała to, co zostało jej dane. Spodnie z drapiącego, bliżej nieokreślonego materiału pasowały idealnie, ale bluza, chociaż rękawy były w sam raz to wydawała się Dorin trochę nazbyt szeroka. Sięgnęła, więc po sznurek, którym rzeczy były związane i przewiązała go sobie w pasie. Obejrzała się by sprawdzić efekt, co jednak nie miało większego sensu, bo i tak nie miała czym go poprawić. Stwierdziwszy w końcu, że „pal licho, może być” wsunęła bose stopy w trzewiki, które stały obok czegoś, co przypominało mały, nocny stolik. Buty ze skóry licowej wydawały się być najwygodniejszym elementem jej dziwacznego stroju, jednak musiała przyznać, że w końcu było jej ciepło. Nie wiedząc, co ze sobą począć usiadła na skraju materaca i oglądała to, czego wcześniej zobaczyć nie mogła, ale nie mogła odważyć się, by opuścić miejsce, w którym siedziała. Zresztą teraz miała w głowie całkowicie inna kwestię do rozważenia-, o kim mówił tajemniczy mężczyzna, i po co ktoś ma na nią czekać. Kto mógł na nią czekać w tak okropnym i ponurym miejscu? Pogrążona w rozmyślaniach nie zauważyła, kiedy światło w komnacie zaczęło stopniowo blednąć i po chwili całkowicie zgasło. Dorin ponownie ścisnęło w dołku, zdając sobie sprawę, że znów będzie musiała opierać się koszmarnym wizją własnej śmierci. Oparła się o drewnianą łożnicę i wcisnęła lodowate dłonie między uda. Teraz w ciemności czuła jak świat wiruje wokół niej i przyprawia o mdłości. W ciszy rozważała swoje położenie, które obojętnie, z której strony by nie patrzeć, było złe, gorsze a może nawet najgorsze. Nie wiedziała gdzie jest i co tak właściwie się stało czy to, czego doświadczyła było tylko koszmarem czy jednak okropną rzeczywistością. Przeszło jej nawet przez myśl, że być może została porwana, ale ten pomysł od razu zdegradowała do stopnia pomysłów kompletnie do niczego. Jej rodzina nigdy nie była zamożna a w obecnej sytuacji nawet jej nie posiadała. Nikt nie miał by z tego działania żadnych korzyści. Powtórnie roztarła dłonie i z zamkniętymi oczyma postanowiła jak najmniej rozmyślać o tym, co ją czeka. Skoro jeszcze żyje, to być może nikt jej nie chce skrzywdzić. No i ten facet… cóż, nie miała ochoty sprawdzać, czy zamierzają trzymać ją przy życiu, więc nie pozostało jej nic innego, jak tylko czekać w ciemnościach na to, co nadejść musiało. Prędzej czy później, musiało…
super! Niemogę się doczekać kolejnego
...
Aleś Ty marudna:P:P To w trzecim jest więcej tekstu i już się za niego wzięłam.
;(
Wydawało mi się, że w tym rozdziale było więcej tekstu ;( ;( No nic... grzecznie poczekam, bo warto :) 3x wspaniale i jeszcze raz wspaniale.