Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

W nagłej ulewie

Rozdział 2

Autor:Ayuno Kuzuhara
Korekta:Irin
Tłumacz:Aver
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Romans
Dodany:2011-04-12 20:46:18
Aktualizowany:2011-04-12 20:46:18


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Tłumaczenie zamieszczone za zgodą autora. Oryginał.


Otworzył oczy. Chwytały słabe światło, w którym wszystkie kontury były rozmazane zupełnie jak na zamglonym jeziorze. Otworzył je, by po chwili znów je spokojnie zamknąć. Jego uszy wyłapywały nawet najdelikatniejsze odgłosy własnego, leżącego ciała. Dopiero co przebudzone, było czułe niczym powierzchnia wody, na której pojawiają się fale gdy wpadnie do niej choćby najmniejszy kamyczek. Słyszy bicie swojego serca. Wsłuchiwał się w jego regularne odgłosy tworzące rytm…

Do jego uszu docierają odgłosy padającego deszczu. Ale to tylko złudzenie. Do jego uszu dociera jedynie bicie serca, lecz zaczyna przypominać odgłosy deszczu.

Otworzył oczy. Tym razem widzi wszystko wyraźnie, lecz nie skupił na niczym wzroku. Wie, że jest nad nim sufit, ale nie widzi jak on wygląda. Jego oczy wpatrzone są w pustkę między nim, a sufitem.

Gdy przewrócił się na bok, prześcieradło zaszeleściło, jakby łkało. Zamknął oczy i co jakiś czas atakowała go senność. Otworzył w końcu oczy.

Kiedyś chyba był taki poeta. Co pisał wiersze o tym, że chce być pochowany w pionowo ułożonej trumnie… Że nie potrzebuje żadnego snu. Śmierć bliska jest snu. Sen jest bliski śmierci.

Gdzieś w jego głowie rozległ się czyjś szept. O czym ty rozmyślasz od samego rana? O śmierci… Bo przecież sen jest jej bliski. Gdy się budzisz, odradzasz się na nowo. Nocą zapadając w sen, umierasz, a budząc się, znów się rodzisz… odradzasz się na nowo. To jest podobne do powtarzania się. Lecz dla niego jest inaczej.

Kiedyś uznałby to za coś nudnego. Powtarzające się jeden za drugim, identyczne dni. Rano wstać do pracy, po południu przerwa na obiad w kawiarni, chwila czasu aby poprzyglądać się ulicy zanim trzeba wrócić do roboty, gdy słońce zacznie zachodzić zjeść prosty posiłek w budce przydrożnej, wrócić do domu i iść spać… Lecz on mimo to, nie odrzucił tych, jak sam uważał, cholernie nudnych, powtarzających się dni. Ale do tej codzienności doszedł jeszcze jeden element, który niezmiernie go uszczęśliwił.

Zamknął zapatrzone w zmarszczki na pościeli oczy, lecz szybko je otworzył z powrotem. Podniósł się powoli z łóżka i podrapał po głowie. Zdał sobie sprawę, że najwyższy czas się ogolić, kiedy potarł się po brodzie.

Wsunął stopy w kapcie i wydając równe odgłosy kroków ruszył w stronę umywalki. Najwyższy czas się ogolić…

Na ulicy nie było widać żadnych zmian. On jak zwykle przyglądał się jej, popijając herbatę. Od czasu do czasu, zerka w stronę wejścia, ale nie znajduje tam tego czego szukał. Skierował swój wzrok na kubek z herbatą i zaczął się zastanawiać. Ciekawe co się stało…

Spojrzał przez szybę i ujrzał za nią niezmienną ulicę. Tylko, że dzisiaj w restauracji naprzeciwko siedziała młoda para. A wczoraj było tam starsze małżeństwo… Przed innym sklepem zobaczył ozdobne drzewko. A wczoraj jeszcze go tam nie było… Znów spojrzał w stronę wejścia.

Gdy przyjrzał się stolikowi, zobaczył plamę po sosie, której wcześniej tam nie było. Pewnie gdy wczoraj wyszedłem, ktoś jadł przy tym stoliku jakiś makaron. Być może był to pracownik firmy, który śpieszył się, musząc wracać za chwilę do pracy. Możliwe też, że było to dziecko, które machając widelcem, rozzłościło swoją matkę. Mężczyzna znów spojrzał w stronę wejścia.

W lokalu rozchodziły się spokojne jazzowe rytmy. Przy trzecim stoliku od niego, dwie młode dziewczyny jadły lody, rozmawiając wesoło. Od czasu do czasu w sali roznosił się dziewczęcy chichot, jakby chcąc zakłócić płynącą melodię, a siedzący przy stoliku obok mężczyzna w średnim wieku, nie odkładając gazety, którą właśnie czytał, zerkał na nie z zakłopotanym wyrazem twarzy. Dziewczyny, nie zwróciwszy uwagi na spojrzenie mężczyzny, zajmowały się dalej swoim deserem. On znów spojrzał w stronę wejścia.

Popatrzył na zegar zawieszony na ścianie. Za dwadzieścia minut muszę być już w pracy. Biorąc pod uwagę odległość do miejsca pracy, to mam jeszcze jakieś dziesięć minut. Jeszcze raz spojrzał błagalnym wzrokiem w stronę wejścia. Dziesięć minut. Dla niego było to bardzo ważne dziesięć minut, które sprawiały, że jego dzień nie stawał się czymś nudnym.

Rozległ się chłodny dźwięk dzwoneczka zawieszonego na drzwiach wejściowych. Czarnooka, czarnowłosa kobieta w jednej chwili rozglądała się po lokalu swoimi wielkimi oczyma, a już w następnej patrzyła w jego stronę pewna siebie. Gdy podniósł lekko rękę, zaczęła się zbliżać do niego z uśmiechem na twarzy.

Kobieta dotarła do niego przeszywając bez zastanowienia szczeliny między stolikami i krzesłami. On podniósł się, chcąc odsunąć krzesło naprzeciwko niego, ale ona uśmiechnęła się i odmówiła. Sama odsunęła krzesło i usiadła przy stoliku. Gdy przyszedł kelner, jak zawsze zamówiła kawę.

Potem spojrzała w jego stronę. Jej usta poruszyły się nieznacznie. Po lokalu rozszedł się śmiech dziewczyn siedzących trzy stoliki od nich, a mężczyzna w średnim wieku uderzył gazetą w stolik z poirytowaniem. Mimo tego głos kobiety dotarł wyraźnie do jego uszu.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.